Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Największym moim problemem jest chyba niewystarczająca miłość do Żony
Heeeee
QV widzisz a ja myslę że nieraz jest odwrotnie
to nie brak np.czyjejs miłości lub niewystarczająca jej ilośc względem współpartnera....
tylko
brak potwierdzenia o tym że jestem kochany przez partnera,mimo nawet wielkich zapewnien o niej ze strony partnera
nazywa się to nieraz głodem miłosci.....
czyli
czym bardziej jestem przekonany o jej braku-tym bardziej sam karzę jej brakiem
i wówczas powstaje świat iluzji.....
QV napisał/a:
Zaczęło się w zeszły piątek. Żona wyjechała z dziećmi na kilka dani, a mnie zaczęło odwalać...zacząłem przeszukiwać dom, aby odnaleźć jej dawne albumy ze zdjęciami itd...Nie wiem skąd przyszedł ten impuls. Nie mogłem spać, do tej pory nie chce mi się wstawać do pracy. Jak powiedziałem o tym Żonie to wpadła we wściekłość, że znów rozgrzebuje stare sprawy.
dalej nastepuje .............
szukanie potencjalnych dowodów..oznak zdrady..własne przekonanie o czymś..ustalanie domniemanych rywali/rywalek
większośc z tego jednak powstaje w naszej psychice...i pewnie TYLKO....
no cóż dalsze tego typu działania niszcza osobe to wykonująca..oraz najbliższe otoczenie(patrz rodzinę)
jak zatem przeciwstawic sie temu??
udać sie do fachowca od ludzkich nerwów(natury psychicznej),bo podłoża moga byc różne....
najczęściej odpowiedzi na nie sa we własnej przeszłości.....
a tu link do najbardziej parwdopodobnej z nich podtemat"na pozór obojętny"
przyjżyj sie temu ..popatrz wnikliwie ..a odpowiedzi są na 100% w tobie
...pozdrawiam
..no cóż takie sa moje odczucia jak przeczytałem twój post
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 11:54
Agnieszko dziękuję Ci za Twoją modlitwę i radę
[ Dodano: 2011-07-05, 12:06 ]
Norbert dzięki za te uwagi. Na pewno problem jest również we mnie. Od czasu pojawienia się dzieci nie jestem zazdrosny, bo nie mam o co...po prostu wydaje mi się, że jak rozwieje mgłę tajemnicy nad zdradą Żony (wtedy Nią jeszcze nie była) i nad tym jaka była , to mi to pomoże...rozumiem jednak, że tak nie będzie i należy zamknąć za sobą drzwi.
Proszę wszystkich o modlitwę , aby przeszłe sprawy nie przesłaniały mi teraźniejszości i przyszłości oraz abym w nie skrzywdził innych w przypływie gniewu albo smutku...
Cieszę się bardzo, że istnieje takie forum, na którym można poważnie (bez rad typu: rób tak abyś był szczęśliwy i nie oglądaj się na innych) porozmawiać o trudnych sprawach...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 13:32
Polecam książkę "Uzdrawiająca siła przebaczenie " A. Clendenen, T. Martin
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 14:03
Dzięki Mirakulum - na pewno sięgnę do tej lektury.
Mój problem z przebaczeniem, patrzeniem w przyszłość, a nie za siebie to jedno. Drugą (chyba poważniejszą) sprawą jest co innego. Gdy wracam do domu nie czuję radości. Wchodzę i nic nie czuję albo wręcz smutek, co najwyżej zobojętnienie. Widzę, że Żona patrzy smutnie mi w oczy, starsza córka wita się, jem obiad, zajmuje się dzieckiem...nie mam w tym wszystkim radości...okropne uczucie, ale ciężko mi wykrzesać coś więcej:/ Wszystko z obowiązku - jak w wojsku - boję się poznać kogoś przy kim będzie "lepiej"...a to dopiero początek wspólnej drogi...
Nie chciałbym powtórzyć "standardowego" scenariusza - żyjmy razem dla dzieci - przecież to droga na manowce...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 14:23
QV napisał/a:
Gdy wracam do domu nie czuję radości. Wchodzę i nic nie czuję albo wręcz smutek, co najwyżej zobojętnienie.
To zapewne wynik nie zagojonej rany serca, a nie zagoi się bez przebaczenia.
Czasem trzeba ją najpierw wypłakać, czasem wykrzyczeć lub wytupać.
Te smutne oczy to objaw bólu, który gości w człowieku z powodu braku Miłości.
Nie ustawaj w zapraszaniu żony do modlitwy, zwyczajnie powiedz jej że bez tej pomocy nie pokonacie smutku jaki w Was mieszka, on znika dopiero w Ramionach Boga. Skoro był ślub w Kościele to i życie musi być kościołem domowym, :
"(11) To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. (12) To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. (Ew. Jana 15:11-12, Biblia Tysiąclecia)
Początkiem tej radości zawsze jest modlitwa i ona potem przynagla nas do Sakramentów. Modlić sie można także milczeniem, gdy trudno znaleźć słowa, gdy tylko skierowane jest do Boga to On odpowie po swojemu w Waszych sercach.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 14:52
QV......witaj.
Twój problem z przebaczeniem i zaglądaniem z tył zamiast w przód ma decydujący wpływ na dzień dzisiejszy.Wg mnie nie ma dwoch problemów...jest jeden...w Tobie i to Ty cos z tym zrobić musisz.
Ciężko Ci wykrzesać coś więcej...i...boisz się poznać kogoś przy kim będzie "lepiej"
Nikt inny nie zagwarantuje Ci lepszego zycia niz Ty sam.
Ty jesteś jego panem i władcą, od Ciebie zależy jego "jakość".
Od Ciebie równiez zalezy "jakość" całej rodziny.
Ponieważ cięzko na dziś samemu,zbierz te resztki sił i poproś o pomoc fachowców.....zawalcz o lepsze jutro.
Dobrze trafiłes....to może być poczatek nowego życia....poczatek bycia szczęśliwym
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 15:00
QV napisał/a:
Od czasu pojawienia się dzieci nie jestem zazdrosny, bo nie mam o co...po prostu wydaje mi się, że jak rozwieje mgłę tajemnicy nad zdradą Żony (wtedy Nią jeszcze nie była) i nad tym jaka była , to mi to pomoże...rozumiem jednak, że tak nie będzie i należy zamknąć za sobą drzwi.
QV
napisze tak jeżeli kiedys zazdrośc była ...sama nie mija ...z nią jak z depresja bez braku wygrzebania sedna i wsparcia fachowego........
jak oliwa wypływa na wierzch....czy teraz rozumiesz czemu po 3 latach mogło coś wybuchnać od nowa???
winno sie zadać pytania...
-czy powinna interesować cię przeszłosc żony???-ja uważam że nie
-czy powinna spowiadac ci się z tamtego okresu?? ja uważam że nie
i dalej co ci daje poznana prawda???
na co ci ta poznana prawda???
jakich odpowiedzi spodziewasz się w sobie gdy poznasz prawdę???
to co opisałeś nie musi byc,ale ma szanse włąśnie wyglądac na problemy z zazdrościa...
bo przecież z w jakims celu grzebiesz,przeszukujesz,ustalasz grzebiąc się w przeszłości.
Przeszłości jaka tak naprawde nie dotyczy ciebie...
o jakim tu mowa niezaleczeniu ran,braku wybaczenia o jakim pisza ci inni.....
skoro to nie dotyczy ciebie...
Qv nie wiem może i zle myslę???
..ale wiem dokładnie że przeszłość partnerów nie winna nas obchodzić.....przeszlośc staje sie naszym -udzialem gdy sie nia ktoś z nami podzieli.....
to tyle
A co do wypalenia..jak trafnie napisała kinga poczucie braku miłości....
QV to typowe zakręcenie swoimi emocjami ...
....ktos mnie nie kocha..ktoś mną od lat gra...nie czuje od kogoś miłości...
zatem czemu w tym tkwię???
może poznam kogoś innego???...może będę gdzies indziej szczęśliwy???.może odejdę????.......
Może i odejdziesz- tylko jaka gwarancja że po odejściu przyjdzie SZCZĘŚCIE....
QV szczeście albo jest w tobie,albo go brak....a jak brak pomysl dlaczego
czy ktos inny jest za to winien???
czy to poprostu problem we mnie???
takie a nie inne pytania i brak wewnątrz siebei na nie odpowiedzi
wykancza ciebie..powoduje destrukcje w dzieciach..i powolne oddalanie zony
zatrzymaj to poki czas
pozdrawiam
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 16:02
QV witaj na forum.
Podpisuje się pod tym co napisała lena.
Od Ciebie zalezy czy bedziesz szcześliwy, może warto sie przestać ogladac na zonę czy dzieci.
Oni nie sa po to bys byl szczesliwy....nie oczekuj od nikogo ze Cie uszczesliwi.
Skad wiesz, ze jakbys poslubil zonę po przemysleniu i wybraniu starannym...nie bylbys nadal smutny i poszukujący?
Zacznij od siebie, jakas forma pomocy, terapii, rozwoju
a przede wszystkim Pan Bog :) spowiedz, eucharystia, modlitwa, przyjaciele
co lubisz robić? Moze isc na lody z rodziną, na rower, czy poskakac po kałużach z dziećmi :)? Nie dac sie depresji i smutkowi.
Lubisz siebie?, masz przyjaciól? O te sfery bym zadbała...
Z modlitwą
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-06, 08:40
Norbert1 napisał/a:
jak oliwa wypływa na wierzch....czy teraz rozumiesz czemu po 3 latach mogło coś wybuchnać od nowa???
Pewnie masz racje Norbert1.
Norbert1 napisał/a:
winno sie zadać pytania...
-czy powinna interesować cię przeszłosc żony???-ja uważam że nie
-czy powinna spowiadac ci się z tamtego okresu?? ja uważam że nie
i dalej co ci daje poznana prawda???
na co ci ta poznana prawda???
jakich odpowiedzi spodziewasz się w sobie gdy poznasz prawdę???
Też rak myślę, że poznanie prawdy nic nie zmieni. Problem w tym, że budząc się codziennie nachodzą mnie coraz gorsze myśli - co ona i z kim mogła robić? Jak bardzo była zepsuta? - pewnie nie, ale niewiedza buduje we mnie coraz gorsze obrazy przeszłości Żony - spodziewam się, że mocno wyolbrzymione.
Kolejną sprawą jest to, że mnie notorycznie okłamywała - zanim zaszła w ciążę gnębiłem ją pytaniami o zdradę - Ona zarzekała się i wyklinała mnie jak mogę tak myśleć...nie wiem skąd, ale wiedziałem, że kłamie...
Teraz narasta w człowieku strach - Ok, teraz jest w porządku - co będzie później skoro na początku znajomości potrafiła tak kłamać...
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-06, 09:39
QV napisał/a:
Też rak myślę, że poznanie prawdy nic nie zmieni. Problem w tym, że budząc się codziennie nachodzą mnie coraz gorsze myśli - co ona i z kim mogła robić? Jak bardzo była zepsuta? - pewnie nie, ale niewiedza buduje we mnie coraz gorsze obrazy przeszłości Żony - spodziewam się, że mocno wyolbrzymione.
Kolejną sprawą jest to, że mnie notorycznie okłamywała - zanim zaszła w ciążę gnębiłem ją pytaniami o zdradę - Ona zarzekała się i wyklinała mnie jak mogę tak myśleć...nie wiem skąd, ale wiedziałem, że kłamie...
Teraz narasta w człowieku strach - Ok, teraz jest w porządku - co będzie później skoro na początku znajomości potrafiła tak kłamać...
ano nic nie zmieni........
poza tym że będa to odpowiedzi....cos czego sie domagasz zwane PRAWDĄ...
ale czy uznasz to za prawdę???
czy wypowiedzi cie zadowolą???
czy przestanie cie to już męczyć???
sadze że nie
.....zatem w czym problem???
QV zapewne w twojej głowie i w twoich myślach....
tam powstaje obraz zony: nieżadnej,zdradliwej,dwulicowej......
pytasz wprost..zatem słyszysz odpowiedż
QV napisał/a:
jak mogę tak myśleć
i zobazc co dalej
QV napisał/a:
nie wiem skąd, ale wiedziałem, że kłamie...
QV na czym to opierasz
-na przeczuciu???
na darze drugiego głosu??
a w takim razie co to za drugi głos???
jakie jest jego pochodzenie??
wiesz??
na chwile zatrzymaj sie i pomyśl
czy przyjmujesz alternatywe że to nie jest prawdą???
czy przyjmujesz ewentualnie własną pomyłkę??
jeżeli tak--to czy wiesz że krzywdzisz żonę
czy wiesz o tym???
dlatego kolejny raz napisze to............
daj sobie pomóc..zrób cos dla siebie
i powierz te złe mysli do naprawy fachowcom od tego.......
a efekt???
moze być zbawienny
pozdrawiam i milego dnia
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-06, 09:43
Wczoraj Żona wpadła w furię...zaczęła mówić coś o rozwodzie, bo nie chce żyć z kimś kto Jej nie kocha. Starałem się Jej tłumaczyć, że moje uczucie się odbudowuje, że mam trudny okres...znów wyjeżdża z dziećmi, bo męczy ją siedzenie ze mną... ja pewnie wyjadę do Rodziców, bo nie dam rady siedzieć w pustym domu. Wiem, że jest zmęczona i pewnie to nakłania ją do takich desperackich słów...martwię się o starszą córkę, bo w Naszym domu rzadko był spokój - często się kłóciliśmy. Teraz ja odpuściłem i staram się łagodzić spory...
[ Dodano: 2011-07-06, 09:50 ]
Norbert1 - przecież później okazało się, że ten podświadomy głos się nie mylił...zdaje sobie sprawę, że to nie ma już znaczenia...zdrada i przeszłość Żony i bardzo bym chciał żeby te głosy w mojej głowie odeszły, żeby mieć wewnętrzny spokój...dzięki udziałowi i lekturze tego forum nawet wydaje mi się, że ten zbawienny proces postępuje, ale czy na stałe?...gdzie się udać po dodatkową pomoc? Czy iść z Żoną?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-06, 10:43
QV napisał/a:
zbawienny proces postępuje, ale czy na stałe?...
hmm czy na stałe???.....
to zalezy od ciebie na ile zapragniesz pomóc sobie....
na ile będziesz chciał..........
QV napisał/a:
gdzie się udać po dodatkową pomoc?
QV....
zawsze winno się to odbywac DWUTOROWO....
z jednej ludzkiej
często jest to psycholog....niekiedy psychiatra,wsparcie lekami
z drugiej duchowe
spowiednik,kościól,wiara,mądry ksiądz do dyskusji.........
QV napisał/a:
Czy iść z Żoną?
...
tylko wówczas jak dwa ogniwa będa na to gotowe,jak we dwoje zdecydujecie o tym,i jak w seru zapragniecie tego........
QV napisał/a:
...zaczęła mówić coś o rozwodzie, bo nie chce żyć z kimś kto Jej nie kocha. Starałem się Jej tłumaczyć, że moje uczucie się odbudowuje, że mam trudny okres...znów wyjeżdża z dziećmi, bo męczy ją siedzenie ze mną... ja pewnie wyjadę do Rodziców, bo nie dam rady siedzieć w pustym domu. Wiem, że jest zmęczona i pewnie to nakłania ją do takich desperackich słów...martwię się o starszą córkę, bo w Naszym domu rzadko był spokój - często się kłóciliśmy. Teraz ja odpuściłem i staram się łagodzić spory...
hmmm??? sam widzisz jak ważne jest uporządkowanie twoich mysli..twojej walki wewnątrz siebie
QV ..jeżeli ktos staje sie męczący,jeżeli ktos nie radzi sobie ze soba,jeżeli ten ktos kolejny..i kolejny raz męczy tym że jego psychika jest trudna
echhh .........
wybacz ale nastepuje odizolowanie od niego(ucieczka)
...chcesz tego???
QV ...wiesz masz jak na tacy.....bierzesz ta tacę idziesz do psychologa..lub psychiatry(prędej ten drugi) i dajesz to
QV napisał/a:
przecież później okazało się, że ten podświadomy głos się nie mylił...zdaje sobie sprawę, że to nie ma już znaczenia...zdrada i przeszłość Żony i bardzo bym chciał żeby te głosy w mojej głowie odeszły, żeby mieć wewnętrzny spokój.
i mówisz
Prosze o pomoc by poradzić sobie z natretnymi myslami wzbudzajacymi mą nieufnośc i zazdrość.
pozdrawiam /milego dnia
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-06, 11:06
Myślisz Norber1, że już potrzebuje psychiatry, leków - trochę ciężko się z tym pogodzić - szczególnie, że moje problemy po zdradzie i kłamstwach wydają się naturalne...tyle, że masz rację w tym , że nie mogę sobie z tym dać rady...
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-06, 11:17
QV napisał/a:
że już potrzebuje psychiatry, leków - trochę ciężko się z tym pogodzić
Heeeee
QV reagujesz tak jak wszyscy....
psychiatra??? a czy ja jestem wariatem???
nie- nie jestes ..ja tez nim nie byłem...
poszedłem..pogadałem...pomogłem sobie
i dzis z tego się cieszę ..i oddycham pełną piersią...
a wiesz co mi powiedziała Pani doktor???
...kiedy zaserwowalem jej moje obawy I wstyd - przed wizyta u psychiaty...
hiiiiiii
Panie Norbercie psychiatra jest dla ludzi jacy chca sobie pomóc....
ŚWIADOMIE-pomóc
czy warto było???
tak bo nie ma już natretnych mysli...głupich mysli
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.