Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Moją żonę poznałem 3 lata temu. Na początku znajomości byłem do Niej dość sceptycznie nastawiony. Wszystko jednak poukładało się tak, że po 3 miesiącach była ze mną w ciąży...oraz dowiedziałem się, że w ciągu tych 3 miesięcy zdążyła mnie zdradzić oraz ukryć nieciekawe fakty z przeszłości. Pojawiły się wątpliwości co robić dalej...odejść czy zostać/czy to moje dziecko....poczucie odpowiedzialności kazało mi zostać...okazało się, że moja żona rzeczywiście zakochała się we mnie. Rok po urodzeniu dziecka pobraliśmy się. Obecnie mamy już drugie dziecko.
Problem w tym, że od samego początku mam wielkie trudności z pogodzeniem się z tym, że żona ukryła przede mną fakt zdrady, a ujawniła go dopiero wtedy, gdy "nie miałem" wyjścia...czuję się oszukany oraz jak "frajer", który dał się złapać w pułapkę. Przez te 3 lata jakoś to ukrywałem - teraz wszystko wróciło do mnie jak bumerang ze zdwojoną siłą. Moja Żona cierpi, bo widzi, że jest mi źle, a ja nie wiem co robić dalej...Moja Żona mnie kocha ...problem w tym, że ja nie jestem zbyt pewny swoich uczuć w stosunku do Niej:/.
Dzięki za rady
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 16:08
A może zdrowiej i racjonalniej patrzeć w przyszłość, niż wciąż wracać do tego co było? Czy zostałeś tylko z poczucia obowiązku??? A co zdrugim dzieckiem? Chyba nie wzięło się z poczucia obowiazku? A może to czysty egoizm? Miłosć cierpliwa jest i nie pamięta złego....
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:10
Na pewno masz rację Elżbieto. Należy patrzeć w przyszłość. Drugie dziecko jest owocem małżeństwa - i bardzo dobrze - nie w tym jednak mój problem. Problem w tym jak odnaleźć miłość - wiem, że zaraz ktoś powie - "Ożeniłeś się bez miłości!!!". Ożeniłem się, bo miałem nadzieję, że uczucie do Żony rozkwitnie ( było i jest mocno stłamszone przeszłością, a jednocześnie nie zdążyło się wykształcić zbyt silnie ze względu na "szybką" ciążę i przykrą prawdę...) oraz z innych oczywistych względów...Jak odbudować takie uczucie i gdzie szukać drogi ku temu (oprócz Pisma Świętego). Na pewno w porównaniu z innymi problemami tutaj przedstawionymi nie jest źle, ale proszę o wsparcie...
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:21
QV napisał/a:
Ożeniłem się, bo miałem nadzieję, że uczucie do Żony rozkwitnie
uczucia są przereklamowane! miłość to nie uczucie, to decyzja, że chcesz być ze swoją lubą do końca życia
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:23
Czy ciągłe wypytywanie Żony o przeszłość jest właściwe? Czy ma obowiązek mi się zwierzyć z tego co robiła zanim mnie poznała?
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:26
QV napisał/a:
Czy ciągłe wypytywanie Żony o przeszłość jest właściwe?
NIE! po co? żeby się jeszcze bardziej zdołować?
QV napisał/a:
Czy ma obowiązek mi się zwierzyć z tego co robiła zanim mnie poznała?
NIE! po co? żeby Cie jeszcze bardziej zdołować?
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:26
Michaił napisał/a:
QV napisał/a:
Ożeniłem się, bo miałem nadzieję, że uczucie do Żony rozkwitnie
uczucia są przereklamowane! miłość to nie uczucie, to decyzja, że chcesz być ze swoją lubą do końca życia
To co zrobić , gdy po części ożeniłem się z obowiązku....jest szansa, aby taki związek przetrwał? Jak budować relacje z Żoną, aby nie robić Jej i całemu otoczeniu przykrości?
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:28
QV, a macie ślub kościelny?
QV napisał/a:
jest szansa, aby taki związek przetrwał?
"Każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania..."
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 17:44
Tak mamy Ślub Kościelny.
[ Dodano: 2011-07-04, 17:59 ]
Sądziłem, że miłość mojej Żony do mnie + moje uczucia do Dzieci i szacunek do Żony + dom wystarczą - jednak brakuje czegoś z mojej strony - czy jest szansa żeby to odnaleźć? Jak próbować tego dokonać? Wiem, że to może śmieszne wszystko i ktoś nazwie marudzeniem, ale naprawdę jest mi bardzo ciężko:/
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-04, 18:18
QV, zbyt mocno żyjesz przeszłością.
Przemyślałeś już wszystko, mam nadzieję, że także przemodliłeś , a teraz zamknij ten czas i patrz do przodu! Inaczej - możesz rozwalić Wasze małżeństwo! Uczucia żony do Ciebie, a są przecież dla Ciebie bardzo ważne, przy takiej postawie Twojej - mogą ulecieć i ...będzie to Twoja wina.
Tamto było, minęło... Ważne, co jest dziś. Zadbaj o dziś.
Sam siedzi w tych wspommnieniach. Nie dyskutuj z nim!
Jesteś szczęściarzem - masz kochającę żonę. Doceń to! To już inna kobieta niż dawniej - dojrzała, matka Waszych dzieci.
Pozdrawiam.
Przez te 3 lata jakoś to ukrywałem - teraz wszystko wróciło do mnie jak bumerang ze zdwojoną siłą.
Witam.
Powiedz, czy wydarzyło się coś takiego, co spowodowało ten nagły powrót niechęci do żony?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 00:06
QV,
Witaj,
skoro masz takie problemy to przeżyj po kolei to co powinno być w Twoim życiu przeżyte czyli ustaw wszystko na swoje miejsce. Zdefiniuj kolejno emocje wobec żony i z żoną , bo one tu szwankują i urosły do rangi superproblemu.
Daj w swoim życiu pierwszeństwo Bogu i z Nim rozwiązuj swoje problemy małżeńskie.
Możesz np. zrobić tak:
1. poznałeś kobietę- uciesz się jej obecnością, przezyj narzeczeństwo
2. zniszczyłeś czystość w związku na spółkę z narzeczoną- zadośćuczyńcie Bogu i sobie- ( Bogu spowiedź i pokutę, wam rekolekcje czy spotkania narzeczeńskie- RCSM dla narzeczonych lub małżonków )
3.doświadczyłeś zdrady- daj sobie czas na złość, upuść negatywne emocje np. w sporcie czy pracach domowych, zakomunikuj że Ci źle z tym faktem, przebacz, buduj na nowo i nie wracaj do przeszłości.
4. uciesz się narodzinami potomka, wraz z żoną proś Boga o uzdrowienie momentu poczęcia-zadośćuczynienie np. pielgrzymka do jakiegoś Sanktuarium wraz z dziećmi, spotkania małżeńskie
5. idź z żoną na kurs komunikacji ( lub słuchaj audycji Jacka Pulikowskiego o różnicach pomiedzy kobieta i mężczyzna i jak sie porozumiewać pomiedzy różnymi płciami ) , zaproś za romantyczną kolację, zacznij z nią chodzic na randki, rozmawiajcie, znajdźcie wspólne zainteresowania poza wychowaniem dzieci, zakochaj się w żonie na nowo.
Daj sobie na każdy etap jakiś czas i dojdź z emocjamii do dnia dzisiejszego, po drodze doceń i siebie i małżonkę, bo zafiksowałeś się na dawnej sprawie i gubisz dzisiejszy dzień. Jak uczciwie to zaaranżujesz i przeżyjesz z żoną to oboje na tym zyskacie, bo każde małżeństwo można odbudowac tylko trzeba chcieć.
To oczywiście propozycja i dość mocny skrót , a każdy punkt możesz rozwinąć dla swoich potrzeb, najważniejszy jest jednak etap przebaczenia, podejmij decyzję o wybaczeniu i ono zagości w Twoim sercu, ale trzeba o to zabiegać, inaczej zniszczysz rodzinę i siebie.
Skoro szukasz pomocy to znaczy,że czujesz sie odpowiedzialny za swoją rodzinę i to dobrze świadczy o Tobie i że masz dobro w sercu. Każdy może natknąć się w życiu na trudną sytuację, z którą nie potrafi sobie poradzić sam, więc gdy nie znajdziesz tu na forum sugestii, które do Ciebie przemówią to możesz zawsze jeszcze skorzystać z pomocy psychologa lub terapeuty małżeńskiego i to też będzie dobra forma szukania wsparcia , aby rodzina stała się szczęśliwą oazą dla Was wszystkich.
Jednak cokolwiek wybierzesz zawszepamietaj, aby to Bóg był w centrum Waszego życia, dzięki Jego obecności i pomocy można pokonać wszystkie rafy, bez Niego wielu ludzi potyka sie na prostej drodze.
Niech Ci Bóg błogosławi w tej drodze do uzdrowienia małżeństwa. :)
QV [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 08:39
elzd1 napisał/a:
QV napisał/a:
Przez te 3 lata jakoś to ukrywałem - teraz wszystko wróciło do mnie jak bumerang ze zdwojoną siłą.
Witam.
Powiedz, czy wydarzyło się coś takiego, co spowodowało ten nagły powrót niechęci do żony?
Zaczęło się w zeszły piątek. Żona wyjechała z dziećmi na kilka dani, a mnie zaczęło odwalać...zacząłem przeszukiwać dom, aby odnaleźć jej dawne albumy ze zdjęciami itd...Nie wiem skąd przyszedł ten impuls. Nie mogłem spać, do tej pory nie chce mi się wstawać do pracy. Jak powiedziałem o tym Żonie to wpadła we wściekłość, że znów rozgrzebuje stare sprawy.
Największym moim problemem jest chyba niewystarczająca miłość do Żony. Nawet dzieci zaczęły mnie denerwować - nie chce być egoistą...wiem, że są w życiu przesilenia...mój problem jednak tkwi głębiej.
[ Dodano: 2011-07-05, 08:50 ]
Kingo2 bardzo dziękuję Ci za te rady.
Na pewno musimy więcej czasu spędzać razem, rzeczywiście gdzieś wyjść, itp. Oczywiście problemem jest czas (przy dwójce małych dzieci nie jest to łatwe).
Będę próbował proponować Żonie wspólną modlitwę, ale Ona jest dość sceptycznie do tego nastawiona.
Żona mnie kocha, ale też jest znerwicowana...boi się, że Jej nie kocham, widzi moją oschłość i obojętność. Bardzo często jestem zamyślony , nieobecny. Obawiam się, że zbyt dobrze do siebie nie pasujemy, często nie mamy o czym rozmawiać...niestety nie zdążyliśmy zbyt dobrze poznać zanim pojawiło się dziecko...
W codziennej Koronce do Miłosierdzia Bożego proszę o łaskę akceptacji, przeze mnie, sytuacji w jakiej się znalazłem i odszukania w tym wszystkim szczęścia..
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-05, 09:02
Witaj
Dziś o 9.30 na kanale religia tv jest program Wszystko jest możliwe
Dzisiejszy odcinek to opowieść gangstera. Zyczę Ci, aby w Twoje serce wlana została nadzieja, bo nie ma rzeczy niemozliwych.
W jednym z odcinków tego cyklu jest historia mężczyzny,bardzo podobna do Twojej:-)
Kryzys jest błogosławieństwem. Tylko trzeba Go przeżyć, choc na początku mocno boli. Zawsze masz 2 wyjścia - dezercja zanim dasz dojść do głosu swojemu wnętrzu, lub wchodzisz w to i zyskujesz inną jakość życia.
Mój znajomy ostanio powiedział fajną rzecz o życiu : " Albo wchodzisz na głębokie akweny, albo ciągle ślizgasz się po kałużach"...Wybór nalezy do Ciebie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.