Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Z uzasadnienia wynika, ze w ogole nie wzieto pod uwage mojej strony, a wrecz przeciwnie: moja obrona = obrona malzenstwa zostala wykorzystana przeciwko mnie... (takie mam wrzazenie).
Teraz wyrok Trybunalu I Instancji podlega apelacji do Trybunalu II Instancji...
Jestem po prostu w szoku i czuje sie skrzywdzony, ale moje opinie na pewno nie sa obiektywne i nie chcialbym wydawac oskarzen, wiec w tym punkcie sie "na teraz" zatrzymam.
Dzieki za szczere uwagi... Duzo mi daja...
Z pogoda DUCHA
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-14, 14:54
JakubekKaz napisał/a:
Tytul niewaznosci malzenstwa ...
Zastanawia mnie czy gdybyś teraz chciał wziąć ślub na nowo to czy Kościół mógłby go udzielić?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-14, 16:49
JakubekKaz napisał/a:
Z uzasadnienia wynika, ze w ogole nie wzieto pod uwage mojej strony, a wrecz przeciwnie: moja obrona = obrona malzenstwa zostala wykorzystana przeciwko mnie... (takie mam wrzazenie).
Witaj,
zapewne to co czujesz jest bardzo silne i przez to nie dostrzegasz,że to nie brak obrony Sakramentu, z Twojej strony, przyczynił się do takiego wyroku.
Z tego co wiem strony w takim postępowaniu nie zeznają wspólnie, a osobno i nie słyszą się na wzajem, zatem nie byłeś obecny podczas zeznań żony. Być może to właśnie jej postawa czy poglądy na moment zawierania związku małżeńskiego lub zdolność do pojmowania natury obowiązków małżeńskich spowodowała,iż ten związek nie został ważnie zawarty.
Aby to poukładać sobie potrzeba czasu i wiedzy, więc nie zadręczaj się teraz tylko poświęć go dla siebie i swojego Serca.
Na rozbieranie tych męczących Cię kwestii będzie czas po wyroku II instancji, dziś nie możesz być jej pewny. Masz tylko domysły, więc zaczekaj. Bóg czasem chadza dziwnymi drogami, ale zawsze dla naszego dobra.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-14, 16:54
w.z. napisał/a:
Zastanawia mnie czy gdybyś teraz chciał wziąć ślub na nowo to czy Kościół mógłby go udzielić?
Do wydania decyzji przez II instancję nie ma takiej możliwości. A dalej to zależy od zapisów w tym wyroku.
Gdy nieważność zostaje potwierdzona to czasem przed zawarciem Sakramentu trzeba zwrócić się do Sądu Biskupiego o zgodę na ten Sakrament oprócz zwykłych warunków jakie muszą spełnić narzeczeni.
Czasem jednak Sąd II instancji cofa sprawę do pierwszej celem ponownego rozpatrzenia.
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-15, 09:30
Dziekuje za wsparcie i slowa otuchy...
Jestem juz po kilku waznych rozmowach, ktore powoli wprowadzaja spokoj...
Nie podjalem jeszcze decyzji, ale gdzies tam w srodku mnie - kielkuje juz powoli mysl o kolejnej akcji - tym razem w Trybunale IIej Instancji. Trzeba sie do tego przygotowac... Jak to bylo? "...nie zyje sie, nie kocha sie i nie umiera sie - na darmo..."
Prosze o modlitwe i pozdrawiam z powracajaca Pogoda DUCHA
jak sie z tym czujesz?
pewnie mocno siada poczucie własnej wartości, samoocena legła w gruzy, tym bardziej bo została poparta przez ludzi z autorytetem dla ciebie, musisz popracowac nad odbudowaniem tego, inaczej stres związany z krzywdzącym dla ciebie odbiorem oceny siebie przez inne osoby na długo będzie niszczyć spokój i nie bedzie pozwalać na budowanie nowej przyszłości.
Bo i jakiej, z poczuciem bycia osoby społecznie niezdolnej do obowiązków małżeńskich, w odczuciu twoim też i innych...musisz sobie z tym poradzić już dzis, uznając iż opinia nie jest fachowa diagnozą twojej osoby popartą lekarskimi badaniami...
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-15, 12:00
ale konkretnie o to czym ta niezdolność ma się objawiać?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-15, 12:22
Wujt napisał/a:
ale konkretnie o to czym ta niezdolność ma się objawiać?
heeeeeeeee.
wujcie
w zasadzie w oparciu o to co napisała bywalec
bywalec napisał/a:
musisz sobie z tym poradzić już dzis, uznając iż opinia nie jest fachowa diagnozą twojej osoby popartą lekarskimi badaniami
mozesz to sobie odnieśc do rozwodów cywilnych
i takich werdyktów
niezgodnosc charakterów.........
echhhh choć z drugiej strony zastanawia mnie jedno
16 lat...co jest grane
..czy ta niezdolnośc tyle narastała??? czy nie była widziana???
a jak widziana to czemu dokładnie zauwazona po 16 latach???
i czemu zatem wczesniej była akceptowana -jak była???
ale nie chcę mącić bardziej w temacie
Jakub działaj z rozwagą.....powodzenia ...gdzieś tam wyczytałem 12k...
zatem wiesz już jak włąściwie trzeba życ i tego sie trzymaj
cześć
uff starczy na dziś..........
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-15, 12:24
JakubekKaz, Ty na pewno to wiesz, ale przypomnę. Orzekanie owej niezdolności dotyczy momentu zawierania ślubu. To na tamten moment -Ty, żona lub oboje - wg opinii sądu byliście niezdolni do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich. Stan na dziś może przedstawiać się zupełnie inaczej, i ta opinia nie mówi nic o Tobie dzisiejszym. Wszak i Ty i Twoja żona jesteście starsi o lat dziewiętnaście, jesteście ci sami, ale nie tacy sami jak dziewiętnaście lat temu.
Pozdrawiam gorąco!
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-16, 11:24
bywalec napisał/a:
pewnie mocno siada poczucie własnej wartości, samoocena legła w gruzy, tym bardziej bo została poparta przez ludzi z autorytetem dla ciebie
Dokladny strzal w dziesiatke Bywalczyni... Dzieki Mialem problem z wyrazeniem moich emocji, poniewaz orzeczenie zostalo wydane przez moj / nasz KOSCIOL.
kinga2 napisał/a:
Być może to właśnie jej postawa czy poglądy na moment zawierania związku małżeńskiego lub zdolność do pojmowania natury obowiązków małżeńskich
oraz
Nirwanna napisał/a:
To na tamten moment -Ty, żona lub oboje - wg opinii sądu byliście niezdolni do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich. Stan na dziś może przedstawiać się zupełnie inaczej, i ta opinia nie mówi nic o Tobie dzisiejszym
i tutaj tez sie zgadzam, i tutaj zaczyna sie moj dylemat... Mam zasade, z ktorej wynika, ze nie mam zwyczaju upubliczniac zachowan kogos, kto nie bierze udzialu w dyskusji. To ja jestem we wspolnocie Sychar i to ja pisze na forum. Nie jestem w stanie pisac o mamie moich (naszych) dzieci, poniewaz na 100% bylaby to moja ocena i prawdopodobnie zostala by odebrana jako uzalanie sie typu "zla kobieta". Juz raz zostalem skarcony przez Jarka321 i wystarczy... a bylo to w sytuacji, kiedy chcialem podzielic sie z innym Forumowiczem swoim doswiadczeniem i absolutnie nie mialem zamiaru by tak to wygladalo.
Problem jest w tym, ze z uzasadnienia nie wynika informacja jakoby do takiego orzeczenia byl brany pod uwage tylko i wylacznie czas narzeczenstwa oraz moment Slubu... a wg mojej = naszej = powszechnie artykulowanej wiedzy tak powinno byc. Pracowalem nad ta wiedza przez trzy lata. Jezdzilem na wyklady, przeczytalem sporo, spotykalem sie z fachowcami, zadawalem mnostwo pytan w samym Trybunale i jestem po prostu zaskoczony wynikiem procesu.
Czuje sie, jak "ofiarny koziol", a co wazne... zostalem zmuszony przez wydarzenia okolo rozwodowe do bardzo ciezkiej pracy nad soba i ja wykonalem. Malo tego... pracuje dalej i juz wiem, ze nie jestem NIC nie WARTYM trybikiem doczesnego swiata. Z tej pracy wynika rowniez, ze w dniu Slubu bylem normalnym mlodym czlowiekiem, zakochanym po uszy w kobiecie, ktorej postanowilem zlozyc przysiege malzenska i traktowalem to przePOWAZNIE... Bylem studentem, ktory pracowal juz zawodowo i myslal o tym, co zrobic by bylo nam po prostu lepiej we wspolnym - malzenskim zyciu. Nie bylem i nie jestem IDEALEM, ale to tez jest wlasnie normalne.
Wydarzenia ostatnich lat pokazaly mi wielokrotnie, ze niesprawiedliwosc to tylko i wylacznie ludzka domena, a Pan Bog jest sprawiedliwy i juz. Dlatego po ochlonieciu z radosci w pierwszym momencie po orzeczeniu i wielkim szoku po zapoznaniu sie z uzasadnieniem tego orzeczenia - zastanawiam sie juz spokojnie nad moja decyzja, co ewentualnie moge lub powinienem zrobic dalej, poniewaz Ia Instancja nie zamyka jeszcze tej sprawy - przynajmniej tak dlugo, jak dlugo nie ma uprawomocnienia...
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-16, 12:34
musiałem sobie przypomnieć o co chodziło
Nie krępuj się, pisz. Chodzi tylko o to, że można tę samą rzeczywistość opisywać innymi słowami, np.
1) "Ona zrobiła tak i siak = wredna jest!"
2) "Ona zrobiła tak i siak = ja czuję się tak a tak z tym"
Preferujemy sposób nr 2 - jest twórczy, bo mówimy o sobie, pracujemy nad sobą.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-06-16, 12:37
Prawdziwa miłość zawsze zwycięża...
Jeśli kochasz swoją żonę, to walcz o nią posługując się prawdą i miłością. Św. Augustyn powiedział: "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą".
Jesteśmy ludźmi omylnymi, niedoskonałymi. To nie jest tak, że wszystkie ludzkie wyroki są zgodne z wolą Bożą. Zdarzają się przecież świętokradcze spowiedzi jak i nieważne stwierdzenia nieważności... Dlatego dobrze, że są wyższe instancje do których można się odwoływać.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-16, 15:03
A ja napiszę tak:
Skoro w sercu czujesz Miłość do żony to z niej nie rezygnuj, bez względu na wyrok jaki przyniesie Ci II instancja. Bóg widzi co jest prawdą , a co nie. Jeśli pomimo tej traumy jaką przeżyłeś w sercu nie ginie, a umacnia się dobro to jest to za przyczyną Boga. Tak jak napisał Andrzej ludzie są omylni, ludzie kłamią dla chwilowych korzyści, podejmują złe decyzje z braku danych i zrozumienia wydarzeń. Ale jest Jezus i nie popełnia błędów.
Więc poczekaj, Bóg sam zdecyduje co dalej. Może Cię mocno zaskoczyć dobrem jakiego się nie spodziewasz, ale zostaw Mu wolna drogę do siebie.
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-19, 01:52
Bardzo dziekuje za Wasze wpisy
Patrze wlasnie na spiacego obok syna. Nie widzialem go od Wielkiej NOCY... Tak sobie mysle, ze przeciez ten maly czlowiek nie zasluzyl na taki los. Oczywiscie filozofuje, bo jest jak jest - niestety, ale kiedy pomysle, ze mam wspoludzial w tym co go spotyka, to ogarnia mnie zlosc na siebie i pojawia sie pewnosc, ze jednak nie wszystko jeszcze zrobilem...
Bede walczyl... Juz to wiem i na pewno postaram sie wyjasnic co sie jeszcze da wyjasnic
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.