Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Hm.....Samotna....a przeciez nie mając fachowego przygotowania wchodzimy za mąż i żenimy się, bez przygotowania zostajemy rodzicami - czy nie wydaje Ci się, że to o wiele większa odpowiedzialność ?
A jakie trzeba miec przygotowanie, zeby prowadzic program 12 kroków ? Wystarczy przejść ten program na sobie i umieć się zobą dzielic z innymi, byc osoba wierzącą i pewnie cos tam jeszcze.....ot, zwyczajnie byc człowiekiem.
Do terapii potrzebny jest terapeuta....ale program 12 kroków nie jest terapią....jest programem. każdy z ulicy może sobie kupic książkę i wg programu pracować. Nie ma tu specjalnych , jak widzisz, wymagań.
A jakie trzeba miec przygotowanie, żeby tu, na forum rozmawiać z ludźmi, radzić im, wspierać i pomagac ? Pozdro ! EL.
30.05.2011 Sympozjum naukowe..i spotkanie z prztedstawicielami psychologów chrześcijanskich.....
zatem mam pytanie czy to nadal wersja podwórkowa??
człowiek zdrowy na duchu i emocjach spyta o referencje........
zagubiony i w stanie traumybąd depresji- łapie sie wszystkiego by tylko zyskac pomoc...życ
a co jak pomocy udziela...błednie zaprogramowany osobnik??
jest powiedzenie o powielaniu błędów........
samotna napisała wprost nie nadaje sie do tego.........ja popełniłem ten bład i wyobrażałem sobie nie wiem co....
dzis stwierdzam nie nadaje się ..........
dla porównania warsztaty na Skaryszewskiej ukonczyło juz multum ludzi....ludzi wartosciowych,mocno postawionych na nogach....baaa nawet jest posród nich kilku moderatorów
jakoś nie widze w nich zapału ..tego pędu by prowadzić warsztaty...a szcególnie te na forum
I zrozum El ja nie potepiam tego co robicie,nie obrzydzam ludziom...
jedynie wciąz pisząc..pisząc staram sie wam własnie prowadzącym pokazać
czy chcecie czy nie
JAKĄ ODPOWIEDZIALNOŚC BIERZECIE ZA TYCH LUDZI
milego dnia
skoro poszło dalej niech tak zostanie.............
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-06-03, 11:07, w całości zmieniany 1 raz
samotna [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 10:59
Nałóg - zapytam wprost - czy w moich wypowiedziach odebrałeś krytykę 12
lub prowadzących ???
Byłoby miło gdybyś odpowiedział.
Napisałam, ze program świetny...zasygnalizowałam jedynie swoje spostrzeżenia...ujmując...niech każdy we własnej ocenie...
i ja takiej oceny siebie dokonałam, wiec proszę El przyjmij i uszanuj moje zdanie w tym względzie...może właśnie takie ono jest, ze miałam to szczęście być pod dobrą fachową opieką. Ja przez prawie 2 lata - nie pamiętam przypadku, żebym usłyszała krytykę lub ocenę kogokolwiek....widziałam ciężką pracę FACHOWCA, który nie musiał rzucać kamieniem między oczy, wystarczy, ze swoją mądrością i wiedzą podprowadził...nie dusił wrzoda na siłę, wystarczyło lekko nacisnąć...sam wypłynął..
[ Dodano: 2011-06-03, 12:06 ]
Dla jasności - moje spostrzeżenia dotyczyły programu 12 k - jako programu -
nie wypowiadałam się natomiast na temat forumowych 12 kr
Nie mam takiego prawa, nie uczestniczyłam w nich, nie znam zasad, nie znam formy
w jakiej się one odbywają, kto i na jakich zasadach może je prowadzić.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:16
bywalec napisał/a:
myślę, ze temat do pracy z terapeutą, samemu raczej trudno wyjść z takiego błednego koła...
pozdrawiam
pewnie mami i ten temat był przerabiany z terapetą i znam mechanizmy..znam podłoże...
...heee
uraz na niesparwiedliwe ocenianie......
a ktos na tym forum z tego słynie
z diagnozowania ....
kiedys cieszyło(że cos mam do naprawy)..potem
smieszyło(no ten typ tak ma)
a teraz wkurza(bo głupoty gada)
echhhh
arlen [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:26
daimon napisał/a:
.ja popełniłem ten bład i wyobrażałem sobie nie wiem co....
dokładnie o to chodzi, w tym miejscu popełniłeś błąd…zasadniczy błąd, który rzutuje na Twój obecny sposób postrzegania i rozumowania…
ja nie wyobrażam sobie „nie wiadomo czego” po tym programie, ten program nie rozwiąże moich problemów, nie rozwiąże ich również żaden dyplomowany psychoterapeuta czy duchowny, ja sobie nie wyobrażam „nie wiem co” przystępując do niego, ja sobie tylko wyobrażam, że stanę w prawdzie z samą sobą (czego wcześniej nie umiałam zrobić) i wtedy dopiero będę w stanie rozwiązać własne problemy, oczywiście nie sama (bo to też już zrozumiałam) ale z pomocą bożą…
PS. nie atakuj w każdym poście nałoga, bo z jego postów człowiek postronny czerpie ogromną wiedzę a Twoje wypowiedzi wprowadzają jedynie chaos i zamęt, są po prostu niespójne…
a cha, zdrowa krytyka jest chyba lepsza od uprzejmego klepania po plecach ?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:39
arlen napisał/a:
PS. nie atakuj w każdym poście nałoga, bo z jego postów człowiek postronny czerpie ogromną wiedzę a Twoje wypowiedzi wprowadzają jedynie chaos i zamęt, są po prostu niespójne…
a cha, zdrowa krytyka jest chyba lepsza od uprzejmego klepania po plecach ?
(arlen)obecna Grupa 3 Centrum forumowe 12 k
heeeeee no to troche was jest na riposte ..ufffffffff
Nałog czy taki FACHOWIEC..potrzebuje wsparć??
heee Prawda broni się sama ..nie potrzebuje klakierow...
choć przyznam uczciwie zgoda że moje posty sa niespojne
i owszem czlowiek wciąz uczacy sie raz jest spójny..a raz mu to nie wychodzi
co do postow fachowca....wyglądaja jak przez kalke..te same teksty..te same diagnozy..te same zwroty.......OD LAT..........
zatem to spójnośc? ..czy może powielanie?..a moze stanięcie w miejscu?
arlen [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:51
daimon napisał/a:
(arlen)obecna Grupa 3 Centrum forumowe 12 k
a Ty śledztwo jakieś prowadzisz? Co?
Chyba nie włamujesz się na forum zamknięte?
daimon napisał/a:
Prawda broni się sama
tak jest, prawda broni się sama, nic dodać nic ująć...
to na tyle przed zamknięciem wątku, znikam na weekend w miejsce gdzie szukam rozwiązań dla swoich problemów, piszę szukam bo nie oczekuję, że ktoś je za mnie rozwiąże...
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:54
arlen napisał/a:
dokładnie o to chodzi, w tym miejscu popełniłeś błąd…zasadniczy błąd, który rzutuje na Twój obecny sposób postrzegania i rozumowania…
echh jak ktoś lepiej zna mój sposób myslenia i rozumowania....toć sami fachowcy wkoło...
bład twój to zła diagnoza...mój bład o jakim pisałem to to że wyobrazałem sobie że moge wspierac innych i byc wspólprowadzacym program....
a nie o mądrosci jakie moge z niego wyciągnąc......mila Pani to twój 1...lub 2 krok
wrócimu do rozmowy przy 12 ...oki(chodzi mi o pzresłanie)
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:55
Norbi jak bardzo Cię lubię...przestań
Na forum jest tak jak jest , albo się przyjmuje do wiadomości stan istniejący , albo się nie jest obecnym na forum.
Dlaczego tak się złościsz na Nałoga ? Pamiętam jak byłeś bardzo zadowolony z jego pomocy.
Atakujesz program 12 kroków.
Jest wartościowy , a Nałóg jest tego żywym przykładem.
Jego rady są mądre i w odpowiednim momencie trafione do piszącego na forum.
A , że takie same ...? Bo i problem taki sam od lat..kryzys , a nie kabaret na przykład.
Norbi mam wrażenie, że Ty sobie robiłeś nadzieję , że jak skończysz 12 kroków mocno i intensywnie pracując nad sobą ...to skończy się Twój kryzys i separacja . Tak się nie stało. Dalej jesteś w separacji i masz złość do wszystkich.
Norbi bądż cierpliwy , zmieniłeś się bardzo, lecz boję się.......abyś tego nie zgubił po drodze.
Proszę Cię poluzuj Norbi
Ostatnio zmieniony przez Monika36 2011-06-03, 11:58, w całości zmieniany 1 raz
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:57
daimon napisał/a:
czy chcecie czy nie
JAKĄ ODPOWIEDZIALNOŚC BIERZECIE ZA TYCH LUDZI
Taką odpowiedzialność, że idę razem z nimi , obok nich.....bo tak chcę. I nie chcę im uciec - takie mam postnowienie, zeby Im towarzyszyć do końca. Nic więcej. Żadna tu moja praca. Ten program tu na forum prowadzi sam Pan Bóg....a ja....jestem marna i za mała, zeby cokolwiek innego, czy więcej mogła niż On .
Żeby służyc Panu Bogu na Jego chwałę...nic nie musze umieć.....muszę tylko iść pokornie obok Niego i dać Mu sie prowadzić. EL.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 11:59
arlen napisał/a:
a Ty śledztwo jakieś prowadzisz? Co?
nie zainteresował mnie opinia pod moim adresem od kogos z kim nawet nigdy nie wymienialem zdania na forum ...wystarczy kliknąc przy nicu by zobaczyć ....
kto ma dostęp do forum zamknietego??? jak sama nazwa wskazuje.....
jest to forum zamkniete czyli z zewnątrz nikt
wystarczajaco wyjasnilem??
[ Dodano: 2011-06-03, 13:03 ]
Monika36 napisał/a:
Proszę Cię poluzuj Norbi
Oki Monia bardzo Cie lubie ...masz rację odpuszczam ..luzuję.........
i wiesz co???
Monika36 napisał/a:
Norbi mam wrażenie, że Ty sobie robiłeś nadzieję , że jak skończysz 12 kroków mocno i intensywnie pracując nad sobą ...to skończy się Twój kryzys i separacja . Tak się nie stało. Dalej jesteś w separacji i masz złość do wszystkich.
Monia to co napisałas az blysneło mi przed oczami...........
.....czy to moze byc prawda???
obawiam się ze tak.......
zatem przeparszam wszystkich zgromadzonych
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 12:09
daimon napisał/a:
kiedys cieszyło(że cos mam do naprawy)..potem
smieszyło(no ten typ tak ma)
a teraz wkurza(bo głupoty gada)
A ja mam dokładnie odwrotnie
Najpierw wkurzało teraz cieszy. I to nie chodzi tylko o uwagi z forum, ale ogólnie w całym moim życiu. (choć zdarza mi się zareagować wewnętrznie po starych schematach i wtedy porada: "akcja pauza reakcja"- bezcenna.
Monika36,
jak tam z papierosami? Wygrałaś ostatecznie? Chciałabym Ci pogratulować.
arlen [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 12:10
Wiesz co, jeszcze siedzę przy kompie więc Ci odpiszę
swój krok 1 czy 2 zrobiłam rok temu, i nie w jakimś programie, tylko mnie życie do tego zmusiło, nie wiem na jakim jestem teraz kroku w życiu, bo nie mam fachowej literatury, ale uczestnicząc w programie 12 kroków na forum staram się je opisywać zgodnie z założeniami i jestem na 2 kroku i powiem Ci, że to daje wiele do myślenia, takie właśnie opisywanie, taki wgląd we własne życie…
prośba, nie rób osobistych wycieczek i nie licz mi kroków, wszystko zaczyna się od tego pierwszego, ale następne też są ważne, trzeba je odpowiednio stawiać, żeby cało dojść do celu…
pozdrawiam i życzę miłego weekendu
daimon napisał/a:
nie zainteresował mnie opinia pod moim adresem od kogos z kim nawet nigdy nie wymienialem zdania na forum ...wystarczy kliknąc przy nicu by zobaczyć ....
nic dodać nic ująć
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 12:18
Norbi bardzo mi pomogłeś i wielu osobom na tym forum.
Zmieniłeś się przez ten czas na korzyść...bardzo ,ale to bardzo.
Jestem pełna uznania dla Ciebie.
Doczekałam się ja uzdrowienia , doczekasz się i TY. Też byłam niecierpliwa, lecz u Ciebie potrzeba widocznie więcej czasu .
Wola Pana.
To jego plan na twoje dalsze życie.
Proszę Cię Panie Boże o spokój i pogodę Ducha dla Norberta , akceptację w jego serduszku
obecnej separacji z małżonką.
[ Dodano: 2011-06-03, 13:23 ]
kinga2 napisał/a:
Monika36,
jak tam z papierosami? Wygrałaś ostatecznie? Chciałabym Ci pogratulować.
Nie palę od 16 miesięcy czyli od 18 II.2010r.
Przytyłam około 17 kg, ale jest mi z tym bardzo korzystnie, bo byłam chuda.
Wygrałam z nałogiem dzięki temu forum a szczególnie dzięki Tobie. Bóg mnie prowadzi.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-06-03, 12:36
Monika36 napisał/a:
akceptację w jego serduszku
obecnej separacji z małżonką.
Monia wiesz że nie lubie narzekać...zreszta przy synach tez sie nigdy nie posypię...
tu nie chodzi o akceptacje bo ona musi byc...w mym sercu jest brak zgody...
i mimo że nauczylem sie megaaaaaaa cierpliwości,wlaczając w to tonę wyrzeczeń....
boli fragmentami jak piorum konfrontacja że ścianą wciąz separacja...
a na niej widniejący napis .....
NIE CHCĘ CIEBiE ZA MĘŻA
I Bóg mi świadkiem że wiele razy oddawalem to doznanie by stało się zrozumieniem
dobra koncze
i przryznam uczciwie nie chciałem się posypać ......wolałem byc widoczny jako zły...niespójny...krnąbrny....arogancki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.