Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jak widzisz, masz całkowitą rację czując tak jak czujesz. Skoro mąż stał się Twoim mężem to w Jego życiu nie ma już miejsca na platoniczne miłości i zauroczenia do innych kobiet. Każda taka sytuacja jest cudzołóstwem ponieważ godzi w Jedność małżeńską.
Ja też zostałam zdradzona we wszystkich chyba znaczeniach tego słowa. Pomimo, że upłynęło od tego czasu już ponad dwa lata, nadal czuję się oszukana i zdradzona, zawiedziona... Walczę wciąż o odbudowę naszego małżeństwa, mój mąż wciąż jest ze mną ale pomimo świadomości faktu, że jest moim mężem i nie ma tu miejsca na inne kobiety, nie potrafi kategorycznie skończyć z tamtą historią (tam ma nieślubne dziecko).
Przeżywamy wzloty i upadki naszego małżeństwa- kilka tygodni czy miesięcy budujemy od nowa aby potem w 5 minut wszystko stracić.
Walka trwa- walka ze wszech stron: męża z pokusami, moja ze słabością, zmęczeniem i zniecierpliwieniem. Ona walczy o niego. Ale im dłużej to trwa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wygra nasze małżeństwo i będziemy razem tak szczęśliwi, jak jeszcze nigdy.
Modlitwa, czasami wspólna, daje mi siłę do życia, zajmowania się naszymi dziećmi. Czasem zdaje mi się, np. teraz, że już dłużej nie dam rady, że kolejnej próby lub kolejnego upadku nie zniosę, ale zawsze podnoszę się, bo Pan jest ze mną. Powierzam Mu swoje życie, swoje małżeństwo i swoją rodzinę, każdy dzień, zawierzam Mu bezgranicznie. I dzieją się takie rzeczy, sytuacje same się rozwiązują, po ludzku rzekłabym, że w tych małych trudnych codziennych sprawach spadam na "cztery łapy". To łaska Pana sprawia, że z nadzieją patrzę i na swoje małżeństwo- powierzyłam je Panu- i ufam, że On nas wyleczy.
A co po ludzku można jeszcze zrobić?
Oczywiście oprócz tzw rozsądnej miłości, czyli wspierania męża w wyrzeczeniu się życia pozamałżeńskiego, braku zgody na tamte kontakty? Poradźcie coś, proszę.
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-04, 14:06
Hej,
ja jestem elementem podobnej układanki. Moja żona ma mieć dziecko z facetem, który ma żonę i dzieci. My nie żyjemy razem. Oni tak. Nie wiem za bardzo, czy żona ma z nim kontakt. Tamten niby chce mieć kontakt z tym swoimi nowym dzieckiem. Żona pewnie liczy, że on odejdzie od swojej rodziny.
Nie wiem co się robi w takiej sytuacji. Nie wiem jakbym sam się zachował, ale chyba nie da się tak funkcjonować na dwie rodziny. Z jednej strony to nieślubne dziecko powinno mieć ojca, a z drugiej to i tak jak nie zaczną żyć razem to i tak będzie go miało tylko raz na czas, więc co to za ojciec.
Może należałoby zerwać wszelki kontakt i tylko łożyć pieniądze?
Tamta kobieta ma męża? Jakieś inne dzieci?
Ostatnio to jakoś strasznie często słyszę o takich historiach. Byłem na imprezie i tam nie było w zasadzie ani jednej normalnej pary. Dramat
Asiula [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-04, 22:46
Witaj WUJT,
tamta kobieta jest panną, jedyne jej dziecko to to z moim mężem, więc nie składa broni, gra nieczysto, bo tylko może zyskać, oczywiście teoretycznie. Mój mąż już kilkakrotnie próbował od rodziny odejść, ale za każdym razem tak na pół gwizdka, szybciej wracał niż odchodził ale potem zaczynał tęsknić, odwiedzać itp. Żadnej przyzwoitości.
Mój mąż ma świadomość ciężaru, jaki wziąłby na siebie rozwodząc się ze mną i nie może tego znieść, a im bardziej ona naciska, tym bardziej on się waha i to mi daje dodatkową nadzieję że w końcu przejrzy na oczy co to za sztuka i na czym jej zależy.
A u Ciebie? Macie dzieci?
Kto wniósł o rozwód i dlaczego?
Próbując przełożyć Twoją układankę na moje doświadczenia to nie wydaje mi się, żeby tamten odszedł od rodziny jeśli jeszcze tego nie zrobił- a jego żona wie?
A z dzieckiem myślę, że należy mieć kontakt nawet okazjonalny, dziecku to jest po prostu winny.
Masz rację, dramat to co się dzieje, ludzie już moralności nie maja żadnej, w ogóle nie biora pod uwagę uczciwości, honoru, miłości, własny egoizm i pogoń za przyjemnością przysłoniły oczy niejednemu i niejednej. Tragedia i smutny znak czasów.
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-05, 23:16
Myślisz, że ona specjalnie zaszła w ciążę?
Moja żona zrobiła to chyba specjalnie i w sumie to uwiązała swojego ukochanego do siebie na zawsze. Ciekaw jestem co będzie jak straci nadzieję, że tamten odejdzie od swojej żony. Znajdzie sobie trzeciego? Żeby wszystkim wokół pokazać jaka jest ,,zaradna''. Dziś usłyszałem, że się nią nie interesowałem i to wszystko zepsuło.
Cytat:
Mój mąż już kilkakrotnie próbował od rodziny odejść, ale za każdym razem tak na pół gwizdka, szybciej wracał niż odchodził ale potem zaczynał tęsknić, odwiedzać itp. Żadnej przyzwoitości.
U mnie też podobnie. Najpierw tamten koleś też miał jazdy, że odchodzi teraz że niby zostaje ze swoją żoną, ale z tego co dziś z żoną rozmawiałem to ma zamiar się pojawiać u swojego dziecka.
Cytat:
A u Ciebie? Macie dzieci?
Mamy jedno małe dziecko.
Cytat:
Kto wniósł o rozwód i dlaczego?
Mam napisane ,,w trakcie rozwodu'', bo jak zakładałem profil to żona mówiła, że składa pozew o rozwód. Jak na razie nie złożyła, bo zawsze jest coś, że akurat nie teraz. Nie doszukiwałbym się w tym niczego pozytywnego. Po prostu jej to do niczego nie jest potrzebne, a czas gra na jej korzyść.
Cytat:
Próbując przełożyć Twoją układankę na moje doświadczenia to nie wydaje mi się, żeby tamten odszedł od rodziny jeśli jeszcze tego nie zrobił- a jego żona wie?
Też mi się wydaje, że nie odejdzie, bo przecież powinien to dawno już zrobić, ale trochę się tego boję z uwagi na to, że nie chcę żeby robił za ojca mojej córki. Może już otrzeźwiał.
Jego żona wie o wszystkim od prawie początku tego romansu. Wyjechała raz z dziećmi to za nią pojechał, ale to jakoś nie przeszkodziło mojej żonie zrobić sobie z nim dziecka. Nie wiem, czy on z moją żoną jest czy nie jest. Chyba nie, bo moja żona chyba postawiła to już na ostrzu noża, że albo w jedną albo w drugą, ale nie wiem na 100%.
Cytat:
A z dzieckiem myślę, że należy mieć kontakt nawet okazjonalny, dziecku to jest po prostu winny.
Masz rację, dramat to co się dzieje, ludzie już moralności nie maja żadnej, w ogóle nie biora pod uwagę uczciwości, honoru, miłości, własny egoizm i pogoń za przyjemnością przysłoniły oczy niejednemu i niejednej. Tragedia i smutny znak czasów.
Wiesz moja żona była porządną, pobożną dziewczyną. Przynajmniej taki mi się wydawało. Teraz czasem sobie myślę, że jej całe zaangażowanie religijne to były praktyki dewotki lub małej dziewczynki na poziomie I Komunii.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-06, 08:32
Asiula??? a to pozamałżeńskie dziecko pojawiło się w trakcie Waszego małżeństwa czy przed???
Asiula [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-06, 09:57
Hej NAŁÓG,
dziecko pojawiło się w trakcie małżeństwa, gdy ja byłam w ciąży z naszym drugim dzieckiem ona zaszła w ciążę. Moje drugie dziecko jest starsze od dziecka pozamałżeńskiego o pół roku.
[ Dodano: 2011-04-06, 10:37 ]
Witaj WUJT,
[ Dodano: 2011-04-06, 10:33 ]
Wujt napisał/a:
Myślisz, że ona specjalnie zaszła w ciążę?
Moja żona zrobiła to chyba specjalnie i w sumie to uwiązała swojego ukochanego do siebie na zawsze. Ciekaw jestem co będzie jak straci nadzieję, że tamten odejdzie od swojej żony. Znajdzie sobie trzeciego?
W moim przypadku oficjalna wersja jest że to wpadka, ale po numerach jakie ona odstawia to ja juz w nic nie wierzę na pewno więc mogła to zaplanować lub przynajmniej zwiększyć prawdopodobieństwo takiego przypadku.
Daleka jednak jestem od potępiania i jej i Twojej żony. One chyba do końca nie wiedziały co robią, brak świadomości, że poczęcie dziecka nic nie przesądza doprowadził je do sytuacji w której są zawiedzione, że "ukochany" mężczyzna nie zostawił całego świata dla nich. Są sfrustrowane, czują się odrzucone i wykorzystane może i stąd wydaje mi się tak rozpaczliwe działania- w moim przypadku nieczyste zagrania, granie dzieckiem, a w Twoim rzekomy pozew rozwodowy.
Pozwól że sobie pogdybam...
A może Twoja żona rozpaczliwie krzyczy o pomoc " zaopiekuj się mną"??? Przecież najlepszą obroną jest atak- przed emocjami własnymi też.
Walczysz o nią? Przeciez połaczył was nierozerwalny węzeł sakramentalny i dopóki jedna strona chce odbudowy związku to wszystko jest możliwe???
Wujt napisał/a:
Wiesz moja żona była porządną, pobożną dziewczyną. Przynajmniej taki mi się wydawało. Teraz czasem sobie myślę, że jej całe zaangażowanie religijne to były praktyki dewotki lub małej dziewczynki na poziomie I Komunii.
Mój mąż pochodzi z katolickiej i praktykującej rodziny, próbując się podnieść zgłębiliśmy mocno naszą wiarę, ale dalej ulega kuszeniu złego.
Nie oceniaj Swojej żony tak surowo. Praktykujemy religię każdy na swój sposób, jedni płycej inni głębiej. Sytuacje kryzysowe dopiero pokazują cała nasza religijność. U mnie był to przełom, religia pokierowała moimi poczynaniami, bo są sprawy, których "po ludzku" nie ułożysz- bo tu krzywdzisz i tam krzywdzisz, tu dzieci i tu dzieci, tu uczucia i tam też. Dopiero jak przyłożysz miarkę"bożego prawa" wszystko daje się wytumaczyć.
Oczywiście jej wolna wola i jej wybory zaprowadziły ją tam, gdzie teraz jest, ale przecież LUDZKA RZECZ UPADAĆ, ale potem trzeba WSTAĆ. Nie wiem jak ty na to patrzysz, ale ja widzę mojego męża jako zagubionego człowieka, któremu trzeba pomóc. Wciąż moja ręka jest do niego wyciągnięta, chcę pomóc mu wstać. Wybaczyłeś jej?
"Bo jeśli Bóg z nami to kto przeciw nam?"
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-06, 12:03
Cytat:
Pozwól że sobie pogdybam...
A może Twoja żona rozpaczliwie krzyczy o pomoc " zaopiekuj się mną"??? Przecież najlepszą obroną jest atak- przed emocjami własnymi też.
Walczysz o nią? Przeciez połaczył was nierozerwalny węzeł sakramentalny i dopóki jedna strona chce odbudowy związku to wszystko jest możliwe???
Bezpośrednio po tym jak powiedziała mi, że jest w ciąży, powiedziałem, że może jestem w szoku, ale że może liczyć na moją pomoc. Chyba na moment zaszkliły jej się oczy, ale po chwili powiedziała, że nie potrzebuje. Chciałem jej pomóc przy przeprowadzce - nie chciała. Czasem mnie o coś poprosi to jej pomagam np. prosiła żebym ją gdzieś podwiózł samochodem. Jak się o coś sprzeczamy i jej mówię, że mimo wszystko staram się być życzliwy wobec niej choć może nie zawsze mi się udaje i podaję jako przykład co tam akurat zrobiłem, to słyszę w odpowiedzi ,,o gdybym wiedziała, że będziesz mnie wypominać, to o nic bym cię nie prosiła''.
Słowem nie chce, nie potrzebuje żadnej pomocy.
Raczej staram się być z nią na dystans, bo nic miłego mnie nie spotyka.
Ona jest w jakiejś strasznej skorupie. Myślę, że ona wierzy, że tamten odejdzie od swojej żony. Kiedyś powiedziała: ,,skoro mnie tak bardzo kocha, to ciekawe jak mu się uda być z tamtą''.
Nie wiem, czy wykonywanie wobec niej jakichkolwiek życzliwych gestów ma sens.
Utrzymuję kontakt z jej ciocią, to o to też ma pretensje, że robię z siebie anioła.
Cytat:
Oczywiście jej wolna wola i jej wybory zaprowadziły ją tam, gdzie teraz jest, ale przecież LUDZKA RZECZ UPADAĆ, ale potem trzeba WSTAĆ. Nie wiem jak ty na to patrzysz, ale ja widzę mojego męża jako zagubionego człowieka, któremu trzeba pomóc. Wciąż moja ręka jest do niego wyciągnięta, chcę pomóc mu wstać. Wybaczyłeś jej?
W zasadzie to muszę jej wybaczać wybaczać wciąż i wciąż, bo wciąż i wciąż mnie krzywdzi. Chcę jej wybaczyć, mam silne pragnienie żeby jej wybaczyć. Czasem mam wrażenie, że już jej w pełni wybaczyłem, czasem czuję, że wciąż nie.
Wiesz wszelkie wstawki typu, że mam nadzieję, że odnajdzie Pana Boga, drażnią ją. W odpowiedzi słyszę, idź sobie szukaj innej zbłąkanej owieczki, założyłeś, że jestem chora na duszy i tak sobie wszystko racjonalizujesz itp.
Nie twierdzę, że jestem święty i mi wszystko wychodzi, ale oczekuję jakieś elementarnej sprawiedliwości z jej strony. Końcówka jej ciąży niestety nie wpływa na mnie jakoś uspakająco. Nasz obecne spięcia wzięły się z tego, że ona zaczęła mi robić uwagi nt. tego jak zajmuję się i interesuję się dzieckiem. Nic jakoś nie zmieniłem w swoim postępowaniu ostatnimi czasy, ale nagle zaczęła mieć problem.
To jak teraz funkcjonujemy jest w zasadzie całkiem podobne do tego jak funkcjonowaliśmy w małżeństwie, tyle tylko, że zostało to co było ,,złe'' i do tego wyolbrzymione przez emocje. Wszystko jest podobnie. Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość. Jakbym wiedział przynajmniej co w sobie zmienić. Nie wiem jak postępować. Wczoraj zapalnikiem było to, że westchnąłem: ,,oj, dziewczyno, sobie życie urządziłaś''. Jakoś musiałem wyrazić swoje emocje, czy można było jakoś delikatniej? Generalnie nie ma szans żebym na nią jakoś słowem, prośbą pozytywnie wpłynął. Pozostaje mi tylko zająć się sobą i być coraz lepszym, ale nie wiem co w sobie doskonalić.
Asiula [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-06, 13:06
Wujt napisał/a:
Słowem nie chce, nie potrzebuje żadnej pomocy.
Wujt napisał/a:
Nie wiem, czy wykonywanie wobec niej jakichkolwiek życzliwych gestów ma sens.
Ja staram się stosować do zasady, że zapewniam mojego męża o swoim niezmiennym stanowisku i otwartości na naszą odbudowę, ale staram się nie narzucać , staram się być po prostu miła, bo wszelkie próby zbliżania się dają skutek odwrotny- dosłowna kopia Twojej sytuacji. Przyjdzie moment, że jedyną osobą, która będzie chciała jej pomóc to będziesz ty i wtedy może zobaczy Cię naprawdę.
Wujt napisał/a:
Nie twierdzę, że jestem święty i mi wszystko wychodzi, ale oczekuję jakieś elementarnej sprawiedliwości z jej strony. Końcówka jej ciąży niestety nie wpływa na mnie jakoś uspakająco. Nasz obecne spięcia wzięły się z tego, że ona zaczęła mi robić uwagi nt. tego jak zajmuję się i interesuję się dzieckiem. Nic jakoś nie zmieniłem w swoim postępowaniu ostatnimi czasy, ale nagle zaczęła mieć problem.
To jak teraz funkcjonujemy jest w zasadzie całkiem podobne do tego jak funkcjonowaliśmy w małżeństwie, tyle tylko, że zostało to co było ,,złe'' i do tego wyolbrzymione przez emocje. Wszystko jest podobnie. Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość. Jakbym wiedział przynajmniej co w sobie zmienić. Nie wiem jak postępować.
Wiem co czujesz, ja mam dokładnie tak samo, sytuacja patowa. Ja staram się zająć dziećmi, pracą i za wszelką cenę dojrzeć w moim mężu to co dobre i docenić to. TWOJA ŻONA JEST ZAGUBIONA BARDZIEJ NIŻ JEJ SIĘ TO ZDAJE, MOŻE ONA O TYM NAWET NIE WIE.
Na siłe jej nie przetłumaczysz, możesz tylko być doskonalszy jako TY- błogosław ją, módl się za nią, szukaj w sobie wybaczenia dla niej i miej nadzieję, NADZIEJĘ!!!!! Postępuj tak, jak Bóg kazał- wierność przykazaniom, uczynki miłosierne, żebyś chociaż poczuł, że coś robisz aby być lepszym. Ja wciąż mam potrzebę robienia czegoś dla innych- małe rzeczy- a to teściowi upiekę ciasto bo łasuch a to dzieciom do szkoły pierniczki na kiermasz charytatywny a to odśnieżę wspólny podjazd trochę dalej niż moja granica.
A tak pytanie z innej beczki- rozumiem że Twoja żona mieszka oddzielnie i ma ze sobą wasze dziecko. A jak ona zamierza ogarnąć sytuację jak pójdzie rodzić i potem? Przecież się skicha a nie ogarnie dwójki dzieci naraz.
Mam nadzieję, że wtedy przyjdzie czas kiedy zwróci się do ciebie po pomoc.
I moja rada na czas zbliżającego się porodu: zajmij się czymś, żebyś nie mógł zbytnio myśleć, bo ja bardzo przeżyłam ten czas, kiedy mój mąż był z nią w szpitalu, a ja z moimi dziećmi w domu- masakra psychiczna.
Jak będziesz chciał pogadać to napisz na private- mamy sytuację analogiczną i może coś wskóramy wspólnie.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-06, 14:08
Wujt napisał/a:
Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość.
a może warsztaty 12- krokowe - dla Ciebie ???????????
to byłaby zdecydowanie nowa jakość
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-06, 14:41
Wysłałem Ci wiadomość
[ Dodano: 2011-04-06, 14:49 ]
Mirakulum napisał/a:
Wujt napisał/a:
Nie wiem jak się z tego wyrwać, jak wprowadzić jakąś nową jakość.
a może warsztaty 12- krokowe - dla Ciebie ???????????
to byłaby zdecydowanie nowa jakość
Coś tam o nich czytałem. Nie bardzo to czuję. Może jeszcze doczytam.
Poradźcie coś!!!!!!!!!!!!! Bo zwariuję!!!!!!!!!!!!!!!
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-13, 13:54
Asiula napisał/a:
Poradźcie coś!!!!!!!!!!!!! Bo zwariuję!!!!!!!!!!!!!!!
Skoro tak piszesz to raczej do tego nie dojdzie. Choroba umysłowa atakuje znienacka, chory nie uświadamia sobie zbliżającego się niebezpieczeństwa.
No, a to, że jest ciężko, to normalka. Ma to każdy, a jak ktoś nie ma to tylko mu się tak wydaje ( ale i tak ma lepiej od pozostałych)
Co Tam Asia ostatnio wysłuchałaś z sycharowych materiałów, zamieszczonych na stronie głównej? Podziel się z nami. Może jakieś przemyślenia?
ewulek [Usunięty]
Wysłany: 2011-04-13, 15:03
Asiula a słyszałaś o nowennie pompejańskie?
mój maż też mnie zdradzał i długo nie mógł od kochanki odejść, troszkie inna sytuacja gdyż tamta miała męża i 2 dzieci więc tu chodziło tylko o romans, długo próbowałam walczyć o męża tłumacząc że ma dzieci(mamy 2), sprawdzałam, wypytywałam ...to wszystko na nic, dopiero nowenna pompejańska za nasze małżenstwo jedna, potem druga pomogły, po drugiej tak się życie ułożyło że mąż z tamta kontakt zerwał, nadal mam do niego żal więc właśnie wchodze w program 12 kroków...aby dalej się przemieniać...i dalej trwać blisko Boga...
z Panem Bogiem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.