Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Malta............ ostro.Chyba ostrzej piszesz jak ja................ pewnie Ci się oberwie zaraz .
nasgul napisał/a:
Nie nakręcam się ale chyba forum to ostatnie miejsce gdzie będę robić rachunek sumienia.
Nasqul.......może nie na publicznym forum,ale pewnie bardzo pomocne Ci jest i będzie w rachunku sumienia to co czytasz na forum....zwroty.
Bo to pomaga stanąć w prawdzie.
Pogody Ducha
nasgul [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-02, 16:35
Nałóg...nie powiedziałam, ze nie jest mi pomocne... jest i to bardzo...
Czy malta napisała ostro? ... to co o tym myślę zachowam dla siebie....
Na forum spotkałam swojego Tajnego Anioła Agenta, któremu bardzo z tego miejsca dziękuję ...dlatego też bardzo się cieszę że tu jestem... uczę się... może nawet uczę się być lepszym człowiekiem...
dziękuję
M.
agni7 [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-02, 21:32
Nasgul, miałam napisać, że życzę Ci powodzenia w odbudowywaniu relacji z mężem, ale na to chyba za wcześnie, najpierw musisz odbudować relację z samą sobą.
Zdaję sobie sprawę, że w zasadzie nic o Tobie nie wiem, bo to co napisałaś na forum to tylko urywek historii i w dodatku "przefiltrowany"...
Ale czytam Twoje posty i widzę jeden przekaz: ja cierpię.
OK. Trudno nie cierpieć w takiej sytuacji. Tylko gdzie w tym Twój mąż i jego cierpienie?
To nie chodzi o to, że atakuję Cię za to co zrobiłaś, to sprawa między wami. Chodzi o to co teraz robisz z tym co się działo: czy widzisz co zawaliłaś i przyjmujesz konsekwencje, czy patrzysz tylko na to co zawalił mąż, stawiasz się w pozycji ofiary i dziwisz się, że robi teraz to, co robi.
Na czym macie budować ten związek? Na samych obietnicach się nie da, zwłaszcza że pewnie było ich już wiele. Albo kubeł zimnej wody dla obojga na głowę i ciężka praca, albo upajanie się cierpieniem i... destrukcja.
Mój mąż (DDA) mnie zdradzał, wiązał się emocjonalnie (i nie tylko)z innymi kobietami - robił to co Ty opisałaś w pierwszym poście. Groziłam mu czasami rozstaniem w niedalekiej przyszłości, ale jakoś nie docierało do niego co robił. W końcu sam zechciał odejść - na szczęście, bo by mnie zniszczył ten chory związek. Z perspektywy czasu widzę że to rozstanie przyniosło pozytywne efekty i dla mnie i dla niego, przynajmniej zabrał się za terapię i robi coś ze swoim popapraniem. (A ja ze swoim - bo moje pozwalanie na wszystko ze strachu przed utratą to była choroba.) Bez tego nasz kontakt nie miałby w ogóle sensu.
Życzę Ci więc, żebyś też znalazła kogoś, kto Cię przeprowadzi przez Twoje pogmatwane ścieżki.
PS
Zauważyłam, że lubisz poezję Dla Ciebie
"Pewnego dnia sam siebie czekałem daremno
Mówiłem sobie Guillaume czas już byś spotkał się ze mną
Abym poznać mógł wreszcie tego którym jestem
Ja co znam tylu innych "
/Guillaume Apollinaire/
Pozdrawiam
nasgul [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-06, 20:06
agni7
..pytasz gdzie w tym wszystkim jest mój mąż... trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo cała sprawa jest skomplikowana... Gdzie ja byłam w jego życiu kiedy prosiłam o pomoc.... On twierdzi ze pomagał swoją biernością i nieobecnością...wysłuchiwaniem i głaskaniem... Przyjęłam to do wiadomości....
Teraz jedynie w myśl tego jaka jestem zła i zepsuta 18maja mogę jedynie przyznać się do wszystkiego o zwrócić mu wolność...dać chociaż siebie uratować...bo przecież jest jeszcze zbyt młody aby męczyć się z kimś takim jak ja....
Zraniłam swojego męża...teraz muszę ponieść tego konsekwencje.
Jeśli ktokolwiek chciałby mi jeszcze zarzucić hipokryzję to bardzo proszę. ...
Nie ma to jak wylać pomyje na kogoś kto upadł... a mówienie o upadku i jego skutkach nazwać egzaltacją....
Dziękuję za wiersz...
Pozdrawiam
M.
kabanek [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-12, 15:13
Przeczytałam Twoje wypowiedzi dzisiaj.
Na pewno wiele złego wydarzyło się w waszym zyciu.
Zraniłaś swojego męża, ale przede wszystkim zraniłaś siebie!!!!!
Pamiętaj z kazdego upadku można się podnieśc, TRZEBA SIĘ PODNIEŚĆ!!!!!!!!!!!!!
WSTAWAJ I WALCZ!
O siebie, o wasze małżeństwo, o miłóść męża.
PÓki sił starczy Tobie nie poddawaj się.
Zmieniaj siebie i pokaż mężowi,że potrafisz byc inna, lepsza.
Powodzenia
nasgul [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-17, 11:17
Właściwie to już chyba nie mam sił.
Co to znaczy poddać się? Nie poddaję się bo żyć trzeba dalej...mimo wszystko...
Ja również życzę powodzenia...
Pozostaję w modlitwie
M,
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-17, 22:57
nasgul napisał/a:
Właściwie to już chyba nie mam sił.
Moc się w słabości doskonali
Pamiętam w modlitwie
K_ [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-18, 06:59
Trzymaj się ciepło. Nie wiem co napisać aby Ci pomóc najlepiej, ale rozumiem Twój ból. Bardzo mocna ściskam. Obyś znalazła prawdziwą trwałą siłę i szczęście.
Też walczę - po 2 latach walki i starań znowu w punkcie wyjścia walczę o małżeństwo. Tyle wysiłku i znowu upadek. Eh. Świat rozsypuje się jak domek z kart. Trudno wtedy myśleć o bólu innych, ale ten ból też tam w głębi jest, bo chcemy kochać i dawać i bez tego życie też nie jest pełne :) Też proszę o chwile modlitwy o Boże błogosławieństwo dla rodziny , ale nie będę Ci się wcinać w wątek.
nasgul [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-18, 08:10
Mirakulum,
W mojej słabości doskonali się jeszcze większa słabość...ale dziękuję za modlitwę...pomaga przetrwać....
Po prostu popełniłam kilka błędów i teraz czas za nie zapłacić... I nie oszukujmy się najlepszym rozwiązaniem będzie wynagrodzić ten stracony czas ze mną odejściem...zwróceniem wolności komuś kto przecież zasługuje jak nikt inny...
K_,
Wcinaj się w wątek jeśli tego potrzebujesz nie mam z tym problemu... oczywiście wspieram modlitwą....ja nie mam w sobie tyle siły żeby walczyć o małżeństwo....
Pewnie zaraz ktoś mnie obrzuci błotem więc zaoszczędzę sobie tych wrażeń i w tym momencie zakończę...
Pozdrawiam
M.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-18, 08:44
K_ napisał/a:
ż walczę - po 2 latach walki i starań znowu w punkcie wyjścia walczę o małżeństwo
kabanek napisał/a:
WSTAWAJ I WALCZ!
nasgul napisał/a:
I nie oszukujmy się najlepszym rozwiązaniem będzie wynagrodzić ten stracony czas ze mną odejściem...
Walka,walka,walka.............walka to wygrany i przgrany.
Kto ma przgrać???kto wygrać?????
Każdy z Waszych małżonków,z Was ma cel w tym co robi.......nawet jak ten cel jest popaprany........to jest celem.
I co????walką chcecie zmusić Waszych współmałżonków do zmiany decyzji?do zawrócenia z drogi jaką wybrali na ten czas???? walką chcecie zmusić siebie ???w walce jest potęncjalne zranienie,ból porazki,ból ran,ból ewentualnej śmierci...............
Z kim?z czym chcecie walczyć?????
z "kusym"???-on inteligentniejszy zdecydowanie od Was ...........z popapraniem??z brakiem miłości?z odrzuceniem????
Praca....praca......... pokazywanie konsekwencji............. ewentualnych strat.......... pokazywanie i okazywanie mądrej,stanowczej i kiedy trzeba to twardej miłości.
Czy miłość może być walką??? czy miłość walczy??????
Ta z Hymnu o miłości z I Listu do Koryntian św.Pawła tez?????
sprawdzcie czytając:
Zamiast słowa MIŁOŚĆ wstaw swoje imię……………
Taki świetny pomysł, że pomyślałem, że warto się w ten sposób wspomagać na co dzień.
MIŁOŚĆ cierpliwa jest,
MIŁOŚĆ łaskawa jest.
MIŁOŚĆ nie zazdrości,
MIŁOŚĆ nie szuka poklasku,
MIŁOŚĆ nie unosi się pychą;
MIŁOŚĆ nie dopuszcza się bezwstydu,
MIŁOŚĆ nie szuka swego,
MIŁOŚĆ nie unosi się gniewem,
MIŁOŚĆ nie pamięta złego;
MIŁOŚĆ nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
MIŁOŚĆ wszystko znosi,
MIŁOŚĆ wszystkiemu wierzy,
MIŁOŚĆ we wszystkim pokłada nadzieję,
MIŁOŚĆ wszystko przetrzyma.
nałóg,
co moja stanowcza miłość powinna teraz zrobić? nie radzę sobie sama ze sobą ...jak więc mam stanowczą miłość okazać swojemu mężowi który złożył taki pozew że w najgorszych koszmarach mi się to nie śniło....
Dlatego ja już nie walczę... walczyłam ale już tego nie robię... co ma być to i tak będzie.
Kiedy jest walka to są i ofiary... Moi rodzice ze sobą walczyli całe życie...Mama poległa... Nikt nie był w stanie jej ochronić....A jej dzieci stały się ofiarami.
Przeniosłam tą walkę do swojego małżeństwa i znowu są ofiary... żeby tego nie ciągnąć poddaje się.... Jeśli jest pozew niech będzie i rozwód....Mój mąż jest przekonany ze to da mu szczęście i co najważniejsze spokój... Tego właśnie chce dla niego i jeśli rozwód jest środkiem do tego by to mu właśnie dać to nie mam innego wyjścia.
Pomysł z czytaniem w ten sposób Hymnu - przerażająco cudowny... polecam! Odsłania naga prawdę
Pozdrawiam
M
Turkus166 [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-18, 09:13
Nasgul....
Za bardzo wybiegasz w przyszłość, nie wiedząc co przyniesie kolejny dzień.
Wiem, że to trudne, ale zacznij żyć dniem dzisiejszym, bo wykończysz się w ten sposób.
A wyjście zawsze jest - na początek oddanie siebie, wszytskiego Bogu...może takie założenie na dzień dzisiejszy? Niech Twoja NIE MOJA wola się stanie....
"Chcąc zmieniać świat zaczynajmy od samych siebie"
kabanek [Usunięty]
Wysłany: 2011-03-19, 14:42
Pisząc o walce nie miałam nic złego na myśli.
Bardziej chodzio mi o "walkę", czyli o to, żeby się nie poddawać, próbować, czekać, i zufac i zawierzyć Panu Bogu.
Bo wiadomo, że w przypadku gdy dochodzi do rozpadu zwiążku nie ma wygranych i przegranych, oboje są przgranymi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.