Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dejzi.............. przeczytaj w uwaga to co napisałaś.Ja odczytuje w tym sporop pieniactwa.
Zostawił samochód..płaci za niego raty............... płaci za Twój telefon............
Otwórz klatkę................. daj mu szansę
dejzi napisał/a:
chce żebyśmy zamieszkali razem.........tylko ja nie chce bo on nie leczy się.........w sądzie powiedział że chodzi na jakąś grupę......i do księdza......
Twarada miłość to .......mądra miłość.
Daj mu szansę by pokazał że się leczy........że chodzi na grupę(może AA?)
dejzi napisał/a:
nie wiem ile było prawdy w tym ale ze mną nie chce o tym rozmawiać......wiec mu powiedziałam że nie ma o czym gadać skoro nie chce podjać terapii
Moż enie chceć gadać o swojej grupie......poprostu nie umie o tym gadać może???
A o jakiej Ty terapi myślisz??co masz na myśli mówiąc:TERAPIA!!!!!
A nawet jak nie pójdzie na terpię to jest ojcem Twoich dzieci!!!!!!!!!!!!!!!! bo chyba nei jest inaczej?????
Więc jako ojciec powinień uczestniczyć w ich wychowaniu.
Turkus166 [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-17, 11:25
Dejzi nie mogę nic Ci radzić bo nie mam jeszcze dzieci, ale w rodzinie miałam podobny przypadek. Musisz wiedzieć, że sąd zawsze dobro dzieci stawia na pierszym miejscu. Nie powinnaś sie raczej matwić tym, że sąd stanie po "tamtej" stronie, to tak nie działa.Trudna droga przed Tobą, ale chociażby dla dobra dzieci musisz dać radę.
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-18, 11:05
nałóg napisał:
Dejzi.............. przeczytaj w uwaga to co napisałaś.Ja odczytuje w tym sporop pieniactwa.
Zostawił samochód..płaci za niego raty............... płaci za Twój telefon............
owszem płaci bo nie ma wyjścia, pożyczka jest na niego, telefony też..........proponowałam mu żeby rozdzielił rachunki za telefon.....za samochód nie będe płacić bo pożyczkę wział bez mojej zgody na to......ja chciałam żeby poczekał miesiąc, poszłam do rodziców na truskawki i zarobiłam pieniądze na połowę tego samochodu, trochę miąlam odłożone z podatku co rocznego, gdzie możemy odliczyć sobie od pitu........
mąż nie chciał mnie słuchać......wcześniej wziął pożyczkę, kartę debetową, również bez mojej zgody i wiedzy, co teraz zostało połączone razem i musi spłacać......dlatego nie zamierzam brać odpowiedzialności za te długi.....tłumaczyłam że damy rade utrzymać się z tych pieniedzy co mąż zarabia ale on zawsze wypłatę przynosił z wcześniejszymi wyciągniętymi zaliczkami i niestety nie starczało nam.....tłumaczyłam że nie bedziemy mieli jak spłacać pożyczkę bo mi się kończy zasiłek wychowawczy......i też do niego to nie trafiało.....nie mógł opanować sie żeby nie brać tych zaliczek, bo nie wiem na co je brał i to nie były małe kwoty.........
nałóg napisał:
Otwórz klatkę................. daj mu szansę
jak mam mu otworzyć klatkę, mam pozwolić mu mieszkać z nami, skoro nie chce iść na terapię, nie udowodnił mi tego......
nałóg napisał:
A o jakiej Ty terapi myślisz??co masz na myśli mówiąc:TERAPIA!!!!!
Mam na myśli TERAPIĘ DLA AA, mitingi dla AA, a udowodnić mógł mi tym, że podałby mnie jako osobę do udzielenia mi informacji, czy chodzi, czy nie chodzi, miał podać namiary i mogłabym wtedy zadzwonić.......nic takiego nie zrobił, wręcz nie chce gdać na temat terapii, nawet o tym nie myśli, bo tylko dostaję esemesy: zmień płyte bo ta się zaciera, jesteś załosna, powtarzasz się, jesteś złośliwa, i masz paranoje co do alkoholu, skończ z tą paranoją, a dobrze będzie..itp.......
nałóg napisął:
A nawet jak nie pójdzie na terpię to jest ojcem Twoich dzieci!!!!!!!!!!!!!!!! bo chyba nei jest inaczej?????
Tak jest ojcem moich dzieci.....też chciałabym żeby uczestniczył w ich wychowaniu, ale nie leczy się, przynajmniej nie mam zadnego dowodu na to......
tym bardziej ze nie chce powiedzieć, no skoro nie to znaczy ze nie chodzi a w sądzie to tylko sobie tak powiedział, tak myśłe, zeby lepiej to wyglądało.....przykro mi ale w to nie wierze, że chodzi na jakiąś grupę i do księdza....
Jak ma uczestniczyć skoro nie dokońca może pokazać na swoim przykłądzie że robi dobrze, i ze tak powinno być, nie stara się o dach nad głową, dla nas, przepija pieniądze, nie jest w stanie nas utrzymać, bo ciągle żyje na zaliczkach i długach,
kiedy zwracam uwagę córce by pozbierała zabawki, to mąż mówi a ty tego nie możesz zrobić???? sama mogłabyś to zrobić.........
ty jesteś tu od pomywania....wiec zmywaj i siedź cicho, tak było..... idź sobie zarób pieniądze, idź do pracy to bedziesz wiedziała co to znaczy.....itp.
Wszystko rozumiem, ma problem ale nie moge pozwolić żeby uczył dzieci braku szacunku do mnie.....i do siebie......
[/b]
[ Dodano: 2011-02-20, 21:37 ]
Witam
Mój maż chce jutro podjąć leczenie odwykowe......Proszę o modlitwę
Przyjechał wczoraj.....bez zapowiedzi.....wpuściłam go......chciał porozmawiać.....
powiedział mi smutną wieśc...ale też i dobrą, ze jutro idzie do szpitala na odwyk.....
nie chciałam w to uwierzyć, ale dzisiaj pokazał mi skierowanie na odział.....
chce go wspierać w tej decyzji.....i w tym żeby wytrwał na leczeniu.....
Mąż zapytał mnie czy jak skończy się jego leczenie 6tyg do 8tygodni, to czy zamieszkamy razem????? odpowiedziałam zę nie wiem, że muszę się nad tym zastanowić....że porozmawiamy po leczeniu, no i że to nie będzie koniec leczenia, że powinna być potem terapia i spotkania grupy AA...nic nie powiedział na to.....
Jak mogę wspierać męza w leczeniu????? o ile go podejmie?????
proszę o wskazówki
Pozdrawiam
Grażka [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-22, 10:42
Podbijam,może Ktoś będzie umiał Tobie pomóc
anaya [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-22, 20:45
Myślę, że powinnaś wspierać go całym sercem. Mówić, że jesteś z niego dumna, że podziwiasz jego starania, że jego wysiłek uczestniczenia w leczeniu podbudowuje Cię. Powinnaś dostrzegać i chwalić każdy gest z jego strony w walce z nałogiem.
Sama powinnaś wiedzieć, jak bardzo ciężko jest człowiekowi walczyć. Choć odrobinę wczuj się w jego sytuację. Nie jest to równa walka, więc wsparcie z Twojej strony jest ogromnie ważne. On musi wiedzieć, że w tym problemie nie jest sam.
Ty sama też powinnaś wejść w grono osób współuzależnionych, są takie specjalne grupy terapeutyczne. Tam są kobiety, które przeżywają to co Ty i mówią. Dla męża też to powinno być sygnałem, że jesteś z nim ramię w ramię. Ważne jest też to, aby mąż leczył się nie dla Ciebie, nie dla kogoś, tylko dla siebie samego. To jest podstawa.
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-23, 12:57
Witam i dziekuję za słowa wsparcia
Mąż niestety nie podjął leczenia, bo.....bo nie było dla niego miejsca.....tak powiedział
w ten poniedziałek był załamany, bo rozmawiał z kolegą ze szkoły który choruje na Aids, i zostało mu kilka miesiecy życia.......miał wypite.... rozpaczał.....starałam sie go tylko wysłuchać....nic nie doradzałam.....bo nie wiedziałam co......sam stwierdził że jego kolega jest młodszy a już musi iść do "piachu"......
wczoraj napisał że życie jest do du....odpisałam że życie nie jest do du...tylko my go sobie tak prowadzimy, bo zapomnieliśmy lub nie umieliśmy inaczej żyć, ale mamy szanse to zmienić i nie zwlekajmy, nie traćmy szansy, damy rade, i ty również, tylko daj sobie pomóc
wcześniej pisałam mu że jak nie wie co ma robić to niech prosi Pana Jezusa o pomoc, niech powie zę nie radzi sobie i że potrzebuje pomocy, a On mu pomoże i będzie wiedział co robić.....
choć narazie tego nie widzi to Jezus chce naszego dobra....
mąż odpisał "czy ON mnie lubi???........napisałam mu że Jezus cię kocha i nie chce dla nas źle, tylko mąz musi Mu zaufać.......
potem napisał że mnie kocha.....było to miłe i sama czułam się z tym dobrze że umiałam go trochę podnieść na duchu....ze nie zaczęłam mu marudzić i gnerać, że nie wypominałam mu "że sam sobie taki los zgotował" cieszę sie z tego ogromnie
Pozdrawiam i nadal proszę o porady.......
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-23, 13:27
dejzi napisał/a:
potem napisał że mnie kocha.....było to miłe i sama czułam się z tym dobrze że umiałam go trochę podnieść na duchu....ze nie zaczęłam mu marudzić i gnerać, że nie wypominałam mu "że sam sobie taki los zgotował" cieszę sie z tego ogromnie
Pamiętaj tę radość i pielęgnuj Dejzi, przyda się na trudniejszy czas gdyby kiedyś nadszedł.
Pogody ducha
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2011-02-24, 16:45
Sędzina powiedziała że możemy składać wnioski dowodowe i podać świadków w sprawie alimentów....więc to zrobiłam.....złożyłam go....i podałam rodziców jako świadków że mi pomagali kiedy mąż nie dawał mi na życie i wtedy gdy dał ale to nie wystarczało.......
Teraz bede czekać na termin kolejnej rozprawy.......
Nie wiem czy powinnam mówić o tym mężowi......
nadal nie jest na odwyku....dowiedziałam się że mąż może czekać na miejsce w tym szpitalu nawet do pół roku.....troche to długo ale może taki czas da też mu do myślenia.....
Mąż chciał przyjechać do nas dzisiaj ale przyjedzie jutro....zaznaczyłam mu że ma być trzeźwy
chciałabym żeby był bardziej odpowiedzialny za swoje obowiązki.........jak mam mu to przekazać.....zawsze kiedy mowa jest o pieniądzach to mąż się wkurza........
zależy mi na tym żeby przestał żyć na zaliczkach, długach, żeby nie chodził w kratkę do pracy (choć ponoć tak chodzi bo nie ma roboty), to takie podstawowe moje żądania.....potem to chciałabym żeby zadbał o nasz dach nad głową.....ale to potem, bo to chyba za dużo byłoby dla niego......
[ Dodano: 2011-02-27, 20:46 ]
Witam
Mąż był u nas na weekend
w piątek było miło przyjechał trzeźwy....
w sobote było dobrze dopuki mąż nie pojechał żeby naprawić akumulator......
przyjechał i robił mi wyrzuty że jeżdze po ludziach i się skarże że mam męża alkoholika i że muszą mi pomóc przy naprawie auta..............
że ktoś mu powiedział że mąż ma mnie pilnować bo ktoś mnie widzi często że gdzieś jeżdże....
no i że nie chciałam się z nim kochać (bo nie mogłam) to też odebrał że go odrzuciłam, że go nie chce.....i zadał mi pytanie czy ma sobie znaleźć kogoś innego bo ja go nie chce.....
byłam zła o to co mówił.....że mnie tak atakował ...pytałam czy może mi powiedzieć kto to takie bzdury wygaduje, i niech ten ktoś mi powie to prosto w oczy......powiedział że nie powie,
i wiele jeszcze mi zarzucił....dlaczego nie zwracam się do niego o pomoc tylko do kogoś....odpowiedziałam ze nie było go a potrzebowałam mieć samochód naprawiony, no to czemu nie zadzwoniłam to on by przyjechał i to zrobił, to mu odpowiedziałam że nie mogłam czekać, bo hamulce musiały być naprawione natychmiast, i jeszcze kilka takich uwag......
dzisiaj kiedy się zapytałam że nie było to miłe że mnie tak atakował.....i zapytałam czemu to robił to powiedział bo nie zwracam się o pomoc do niego tylko do kogoś.....wytłumaczyłam mu że jak był to musiałam ciągle czekać, potem narzekałąm ze cos nie było zrobione na czas, a teraz nie czekam, tylko mam zrobione.......powiedział tylko no właśnie.......dodał też "przepraszam za wczoraj" nie wiem czy było to szczere, czy tylko takie dla świetego spokoju......
Wczoraj próbował też pojechać po raz kolejny samochodem do znajomego i nie dałam mu kluczy i też był zły......(tłumaczyłam mu że nie może ciągle tak sobie jeździć autem za każdym pierdołkiem bo szkoda paliwa.....no ale mąż zawsze miał to, że zawsze jeżdził kilka razy w ciągu dnia pod byle pretekstem....co mnie drażniło....bo ...bo szkoda paliwa....wiele można załatwić za jednym zamachem a nie tak jak on to zwykle robi.....potem miał pretensje że nie dałam mu na paliwo......)
Ciągle nie potrafie zrozumieć jak można być takim lekkomyślnym, takim dzieckiem, ale dużo winy ma w sobie teściowa, która nawet zadzwoniła do męża i załatwiła mu transport do domu, no to już przekracza wszystko......ona pośredniczy miedzy dwoma bracmi, żeby jeden drugiego zabrał do domu, bo mąż nie umie poprosić brata o podwiezienie??????
tym bardziej zę jedzie w tą samą stronę........nie rozumiem tego.............ona robi z niego dziecko!!!!!!!!!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.