Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
tak Andrzej,
jeśli ta droga cie uszczęśliwia, a ludzie wokół ciebie nie widza, iż wybrany cel i dązenia wpływają na ciebie negatywnie, wręcz przeciwnie jesteś dla nich wzorem, to taka postawa jest jak najbardziej własciwie obraną droga zyciową...
Uszczęśliwia cie, zyjesz pogodzony z rzeczywistością, mimo braku pojedniania cieszysz sie pełnią zycia jaką odnalazłeś w sobie, zastepując jedne pragnienia, potrzeby, marzenia innymi, które całkowicie dają ci spokój i zadowolenie.
Czasami jednak ludzie obierają jakis cel w życiu, ale niedogodności z tym związane tak strasznie na nich wpływają, że stają się cieżarem dla innych a swoje zycie rujnują.
Właściwszym byłoby wtedy zweryfikowanie celów, lub metod dążenia do nich.
Tak jak w wypadku pojedniania pogodzenie się z tym, iż mój cel może nigdy się nie ziścić,
postawa taka będzie własciwa, jesli mam świadomość
- cokolwiek robie, robie najlepiej jak umie, zgodnie z samym soba
pogodzony z tym, unikne poczucia porażki, iż mimo starań wynika coś innego a ja nadal to akceptuje i nie wpływa to negatywnie na moją samoocene. Nadal ide obraną droga zmieniają sie tylko sytuacje z którymi sobie lepiej lub gorzej radze, zgodnie z tym co czuje i nad czym mam władze zmieniac, zmieniam.
Jesli Elzd na dziś dzień czuje się spokojna, pogodzona z losem i z taką postawą życiową, to tez ok,
A wszystko w rękach Boga jak mówicie, On może i zmienic nastawienie w odpowiednim czasie.
...Nie musi wybiegac przed Niego, dał jej możliwości radzenia sobie w taki sposób w jaki umie, i to jeszcze w zgodzie z jej wiarą, zasadami i morale.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-27, 13:20
Elu, ja najpewniej nie zrozumiałem Ciebie, pewnie dlatego, że nie szukałem Twoich wcześniejszych wątków, być może bym lepiej zrozumiał o czym piszesz. Stąd odbiór tego, co napisałem, że mam jakiś "kłopot" z Tobą. To nie tak - napisałem coś, co jest nietrafione w stosunku do Ciebie i tyle. Poza tym pisemna forma forum, to że jest publiczne też może stanowić utrudnienie w komunikacji.
Chodziło mi o to (piszę o moim przekonaniu), że Pan Bóg chyba często "lubi" być znajdowany przez ludzi w ciemności, na pustyni, w problemach, tragediach, kryzysach.
Ja wcale nie neguję, że to, co napisałaś jest prawdą.
Dogmaty, zasady, przykazania, w tym przysięga małżeńska to dla mnie, przynajmniej na obecnym etapie życia, nie są jakimiś niewygodnymi barierami, ogranicznikami czy pętami, ale wskazówkami, że dzięki ich zachowywaniu mam szansę znaleźć Pana Boga.
I w tym kontekście nikt z nas nie jest doskonały, nierzadko nie potrafimy a być może też nie chcemy stosować tych zasad (np. przebaczenia współmałżonkowi), ale uważam, że jeżeli dostrzega się sprzeczność pomiędzy tym co czujemy (np. nieprzebaczenie), a tym co według Ewangelii powinno być (czyli przebaczenie) i prosimy Boga o to, by nas do tego przebaczenia udoskonalił, pokazał drogę jak to zrobić, to już jesteśmy na dobrej drodze.
Jezus nie stawia nikomu warunków wstępnych, że dopiero jak ja się zmienię, to będę Go godny. Bo tak naprawdę nikt nie jest Jego godny, o ile On nas nie uzdolni do tego. Ale On to już zrobił 2 tys. lat temu na krzyżu; teraz można z tego korzystać lub nie. A chcąc poznać Jezusa, czego On od nas chce - czy może chcieć - odzywa się sumienie - i jeżeli słuchamy się sumienia, wówczas jesteśmy na dobrej drodze. Tak ja uważam. To jest sposób, żeby w naszym ograniczonym świecie dążyć do nieskończoności.
Jeżeli w sumieniu, kształtowanym sakramentami pokuty i Eucharystii oraz modlitwą i uczynkami jesteśmy zgodni z samym/samą sobą to wierzę, że idziemy dobrą drogą i tyle.
pi2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-27, 13:21
To napiszę jeszcze raz :
Twoje odpowiedzi Andrzeju ja rozumien tak:
to ja Andrzej mam racje, a skoro ja mam racje to Ty pi2 jej nie masz i będę cię przekonywał aż przekonam
Tak właśnie Cię odbieram. Nie piszesz tego wprost. To ja tak czytam Twoje wypowiedzi.
Może nie jest taka Twoja intencja, ale tak to widać w mojej głowie.
Możesz z Tym zrobić conajmniej 2 rzeczy:
- uznać że to pi nie ma racji bo przecież to Ty masz racje i Ty wiesz co chcesz powiedziec i nic nie zmieniać, albo
- zastanowić się czy może nie zacząć pisać troszeczkę inaczej aby ten pi widział lepiej co chesz powiedziec
Ja mogę też coś zrobić:
- uznać że to ja mam racje i nic nie robić , albo
- mówić jak Cię odbieram i dlaczego a jednocześnie starać się dostrzec co chcesz mi przekazać
Widzisz, mi chodzi o jakiś rodzaj szacunku dla inności, o uznanie że są dwie różne racje. I pozwolenie im na istnienie obok siebie.
Ja już zrozumiałem, że Cię nie przekonam i już nie próbuje. Wiem, że masz bardzo poważne powody ku temu aby myśleć tak jak myślisz. Nie musisz tego podkreślać za każdym razem jak się odezwę. Nie udowadniaj mi swojej racji bo ja ją widzę. Proszę tylko abyś, jeśli to tylko możliwe, zauważył że ja też mam swoją rację i swoje bardzo poważne powody do opstawania przy niej. I że jak Twoja racja jest dobra dla Ciebie tak moja racja jest dobra dla mnie.
a piszę to wszystko po to, aby pokazać jak można się różnić i korzystać na tym, ale też jak można mówić i się nie słyszeć wzajemnie. Jakże często jest tak w małżeństwie, ale nie tylko ...
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-27, 13:31 Wszystko zdarzyć się może...
bywalec napisał/a:
A wszystko w rękach Boga jak mówicie,
... i naszych
bywalec napisał/a:
On może i zmienic nastawienie w odpowiednim czasie.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-27, 13:39 Możemy się pięknie różnić...
pi2 napisał/a:
Tak właśnie Cię odbieram. Nie piszesz tego wprost. To ja tak czytam Twoje wypowiedzi.
Może nie jest taka Twoja intencja, ale tak to widać w mojej głowie.
Nie jest moją intencją, aby na siłę przekonywać kogokolwiek do wyboru drogi, którą idę. Rozumiem i przyjmuję to, że taki może być Twój odbiór.
Możemy się pięknie różnić. :)
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-27, 14:01
pi2............. a jak chcesz mieć rację.......to ją miej.A życie zweryfikuje Twoją rację.......lub inna rację.
Andrzej-jak go rozumiem -pisze o swojej postawie,zgodnej z charyzmatem jaki przyjął.Zgodnym z nauką kościoła.
I tyle...............
W takich dyskusjach ja czasami mawiam:ty masz rację .............a ja spokój
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-27, 22:54 Re: Dzisiejszy werset
nałóg napisał/a:
ELZD!..........piszesz:
elzd1 napisał/a:
Ja po prostu inaczej niż tu się przeważnie mówi, rozumiem pojednanie i sens trwania w tym małżeństwie.
Czy jasno rozumiem Twój przekaz???:
przebaczenie a w efekcie tego ewentualne pojednanie nie musi być koniecznie "skonsumowane" wspólnym zamieszkaniem i łożem.
Sensowne może być trwanie w wierności sakramentu małżenstwa nawet jednostronnie. Czy dobrze rozumiem Twój przekaz???
Teoretycznie każde małżeństwo może być uratowane.Ale praktycznie............. jak widać nie każde
Dokładnie tak.
I wydaje mi się, że to dobra postawa, może być pojednanie, nie musi być wspólne życie, to właśnie jest trwanie jednostronne. Co właśnie wielu z nas wypełnia.
Zresztą, o tym właśnie pisze Andrzej w kolejnym poście:
Andrzej napisał/a:
Charyzmatem Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR jest dążenie jej członków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Współpracując z Jezusem Chrystusem - Bogiem w każdej sytuacji nawet, po ludzku patrząc, beznadziejnej możliwe jest odrodzenie małżeństwa. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych.
Prawda o mocy sakramentu oznacza, że nawet, jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo - Sakramentalne Przymierze małżonków z Bogiem - trwa nadal. Nadal są mężem i żoną, i jako tacy staną przed Bogiem. Sakrament małżeństwa jest darem Boga, który daje małżonkom siłę odtwarzania wspólnoty małżeńskiej właściwie w każdej sytuacji.
I to właśnie ja rozumiem i tego się trzymam. Nie jest dla mnie celem dążenie do wspólnego zamieszkania, bo przede wszystkim mój szanowny mąż powinien najpierw wykazać minimum dobrej woli i zerwać swój cywilny związek. To pierwszy krok i bez tego kroku nie może być mowy o pojednaniu, niezależnie od tego, jak się owo pojednanie rozumie.
Cytat:
Przypominając charyzmat Wspólnoty pokazałem, że ta droga - to droga nadziei na uzdrowienie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem. Tyle i tylko tyle. Kto chce iść drogą charyzmatu Sycharowskiego - to idzie, a kto nie chce, to nie idzie... :)
Andrzej, piszesz że: ta droga - to droga nadziei na uzdrowienie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem.. A kilka minut wcześniej tekst "jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo - Sakramentalne Przymierze małżonków z Bogiem - trwa nadal. Nadal są mężem i żoną
No i o to chodzi, nadal są mężem i żoną.
Ja Ciebie proszę, Ty się określ, jak rozumiesz to pojednanie i uzdrowienie, czy za wszelką cenę należy dążyć do tego, żeby dzielić wspólne łoże czy dopuszczalne jest pojednanie i jednocześnie życie oddzielnie. Przecież po to jest właśnie owo forum, po to się tutaj spotykamy, żeby się wspierać w trwaniu, nie zaś jedynie dążyć do odnowienia małżeństwa, bo po prostu nie mamy wpływu na decyzje naszych ślubnych.
Bez wyjaśnienia tych pojęć za jakiś czas znów zrodzi się kolejna dyskusja.
Ja mam swoją drogę, jedynie słuszną w mojej sytuacji i nie narzucam jej innym osobom. Dopuszczam różne sposoby na życie, byle by nie łamać małżeńskiej przysięgi.
Jarek321 napisał/a:
Jeżeli w sumieniu, kształtowanym sakramentami pokuty i Eucharystii oraz modlitwą i uczynkami jesteśmy zgodni z samym/samą sobą to wierzę, że idziemy dobrą drogą i tyle.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-28, 00:43 Umierać dla miłości..
Charyzmat naszej Wspólnoty jest drogowskazem dla tych sakramentalnych małżonków, którzy nie zamykają się na pojednanie=uzdrowienie małżeństwa sakramentalnego – chcą iść drogą nadziei na uzdrowienie małżeństwa poprzez pojednanie ze współmałżonkiem. Pierwsza część opisująca charyzmat mówi o tym wprost:
Charyzmatem Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR jest dążenie jej członków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Współpracując z Jezusem Chrystusem - Bogiem w każdej sytuacji nawet, po ludzku patrząc, beznadziejnej możliwe jest odrodzenie małżeństwa. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych.
Druga część jest tylko potwierdzeniem nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa w sytuacji, gdy w jakimś czasie nie jest możliwe pojednanie, gdy np. jedna ze stron lub obie nie chcą bądź nie mają siły, by powrócić do siebie.
Prawda o mocy sakramentu oznacza, że nawet, jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to ich małżeństwo - Sakramentalne Przymierze małżonków z Bogiem - trwa nadal. Nadal są mężem i żoną, i jako tacy staną przed Bogiem.
Ale na końcu jest zdanie, które daje nadzieję, że zawsze jest szansa na odtworzenie wspólnoty jedności małżeńskiej, bo Bóg daje tę uzdrawiającą, przemieniającą siłę i każdy z małżonków może, jeśli tylko ZECHCE z niej skorzystać:
Sakrament małżeństwa jest darem Boga, który daje małżonkom siłę odtwarzania wspólnoty małżeńskiej właściwie w każdej sytuacji.
Ten charyzmat wskazuje drogę nadziei tym sakramentalnym małżonkom, którzy pracując nad sobą, wchodząc w bliską relację z Bogiem, pragną pełnego uzdrowienia małżeństwa i są gotowi przyjąć powracającego marnotrawnego, ale nawracającego się współmałżonka z otwartymi ramionami.
Nie wyobrażam sobie pełnego pojednania sakramentalnych małżonków bez powrotu do wypełniania zobowiązań wynikających z przysięgi małżeńskiej.
Rozumiem, że miłość może być bardzo zraniona w wyniku permanentnej zdrady i trudno wtedy pragnąć i chcieć przyjmować marnotrawnego współmałżonka z otwartymi ramionami. Po ludzku, bez pomocy Bożej jest to wręcz niemożliwe. Bóg jednak, jeśli tylko będę z Nim współpracował, najpierw uleczy moje zranienia, a potem pomoże mi otworzyć moje ramiona na przyjęcie skruszonego i przemieniającego się marnotrawnego męża/żonę. NIGDY nie można wykluczyć tego, że Bóg może przemienić każdego grzesznika.
Natomiast, jeśli z góry wykluczam taką możliwość tj. powrót do wspólnego życia (do pierwotnej miłości jak pięknie kiedyś napisał Ojciec Jerzy - http://www.kryzys.org/vie...ighlight=#94789 ), to tym samym nie pozwalam Bogu działać w kierunku uzdrowienia małżeństwa, czyli prawdziwego pojednania.
Tak na marginesie, inspiracją do ułożenia tekstu charyzmatu był tekst o. Mirosława Pilśniaka OP „Umierać dla miłości”, który ok. 10 lat temu przeczytałem w czasopiśmie „List”, a który również znalazł się w jego książce „Miłość, Przyjaźń, Modlitwa, czyli wszystko co najważniejsze”.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-31, 07:03
jeszcze o separacji , moze już było z artykuly ks Drzewieckiego
Cytat:
Kościół katolicki ustanowił instytucję separacji, gdyż żaden człowiek nie jest zobowiązany do heroizmu ani do męczeństwa, a dojrzała miłość nie oznacza naiwności, tolerowania zła, ani poddawania się krzywdzie. Jeśli wszystkie dostępne środki ratowania małżeństwa i rodziny zostały wyczerpane, a mimo to krzywdzący nas członek rodziny nie zmienia się i nie wyciąga wniosków z naszej miłości, cierpliwości i cierpienia, to spełnione są warunki, by zdecydować się na separację. W polskich warunkach najczęściej dzieje się tak w sytuacji choroby alkoholowej, zwłaszcza wtedy, gdy wiąże się ona ze zdradami małżeńskimi, z przemocą, z bolesnymi cierpieniami współmałżonka i dzieci. W takiej sytuacji może nie być innego wyjścia, jak tylko fizyczne odseparowanie się od alkoholika czy alkoholiczki, gdyż tylko wtedy rodzina może skutecznie się bronić przed kolejnymi krzywdami, a osoba uzależniona ma szansę doświadczyć wszystkich konsekwencji choroby alkoholowej, a to jest podstawowy warunek, by zdecydować się na zaprzestanie picia oraz na podjęcie terapii.
Separacja nie jest odwołaniem miłości, lecz jest okazywaniem miłości w sposób dostosowany do sytuacji dramatycznego kryzysu i zagrożenia. Najbliżsi separują się fizycznie od kogoś z rodziny, gdyż przekonali się, że tylko poprzez taką twardą miłość mogą pomóc, spowodować, by zastanowił się on nad swoim postępowaniem oraz by zmienił swoje życie. Separacja nie jest zatem odwołaniem miłości, lecz jej dostosowaniem do skrajnie trudnej i bolesnej sytuacji, w której znalazła się dana rodzina. Separacja przeprowadzona przed sądem kościelnym nie narusza przysięgi małżeńskiej, gdyż ten, kto decyduje się na separację, czyni to z nadzieją, że jego współmałżonek zrozumie swoje błędy i że w przyszłości będzie znowu możliwe wspólne życie małżeńskie i rodzinne. Separacja jest bolesną, z konieczności, reakcją na głęboki kryzys osobowy współmałżonka. W obliczu sytuacji skrajnych trzeba pamiętać, że nawet w małżeństwie tylko miłość jest nieodwołalna. Natomiast wszystko inne może być odwołalne, np. wspólne mieszkanie, wspólnota majątkowa, wspólne wychowywanie dzieci, współżycie seksualne. To wszystko bowiem zakłada miłość, dojrzałość, odpowiedzialność, uczciwość i wzajemny szacunek ze strony obydwu małżonków.
W Polsce separacja kościelna posiada obecnie również skutki cywilne. Jest to bardzo korzystne rozwiązanie prawne dla wszystkich, którzy zawierają małżeństwo sakramentalne. Obwiązujące normy prawne sprawiają bowiem, że separacja kościelna umożliwia wprowadzenie rozdzielności mieszkaniowej i majątkowej oraz zobowiązuje do płacenia alimentów. Dzięki temu separacja może być skuteczną metodą przezwyciężania trudnych sytuacji w życiu małżeńskim i rodzinnym.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-01-31, 10:27 Błąd
Danka 9 napisał/a:
W Polsce separacja kościelna posiada obecnie również skutki cywilne.
Nie jest to prawdą, gdyż instytucje - kościelny sąd i cywilny są całkowicie od siebie niezależne. Jedna z użytkowniczek naszego Forum - Elżbieta - ca. 3-4 lata temu rozmawiała na ten temat z ks. Markiem Dziewieckim. W następnych publikacjach ks. Marka miał być naprawiony ten błąd. Artykuł pochodzi z http://www.zrodlo.krakow....2005/07/06.html z 6 lipca 2005 roku, a więc jeszcze sprzed zwrócenia uwagi na ten błąd.
Chcę zwrócić uwagę, że w wielu przypadkach nie trzeba sięgać nawet po separację w sądzie cywilnym, aby uzyskać zabezpieczenie w postaci sądowego zniesienie współwłasności majątkowej, notarialnego zawarcia umowy majątkowej małżeńskiej znoszącej/ograniczającej wspólność majątkową, alimentów, praw rodzicielskich, etc. Wszystkie te przypadki opisane są przez Jarka321 tu: http://sites.google.com/s...g/opinia-prawna
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.