Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Ale to już było i nie wróci więcej...
Autor Wiadomość
j23
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 09:59   

Członkowie innej politycznej "sekty" stanęli w poniedziałek przed sądem w Cottbus. Za morderstwo odpowiada tam czterech członków neofaszystowskiej grupy sportów obronnych spod znaku wilkołaka -- "Jednostka myśliwska Werwolfu Senftenberg". Przed dwoma laty wszyscy oni, zdeklarowani neofaszyści, z wieloma napadami i rabunkami na koncie, zostali bez pieniędzy. Zdobyli je mordując i bestialsko obrabowując przypadkowego kierowcę, który zatrzymał się, bo sfingowali wypadek drogowy. Mordercy wpadli w ręce policji w trakcie wielkiej obławy na neofaszystów w rejonie południowobrandenburskiego Senftenberg. Znaleziono skład broni, zapis struktur organizacyjnych wzorowanych na Waffen SS
Wojciech Pomianowski z Berlina http://new-arch.rp.pl/art...ml?genHash=true


Tzw. "WILCZY HAK" - symbol powojennej nazistowskiej organizacji terrorystycznej Werwolf oraz pancernych dywizji SS. Pojawia się na polskich stadionach.
pojawia się często na stadionach
http://prohumanum.org/wp-...11207_final.pdf

i faktycznie szkoda mi więcej czasu na udowadnianie Ci że czym innym jest cytowanie a czym innym utożsamianie.
Szkoda dla ciebie czasu
Drodzy moderatorzy i adminie. Polecam bardzo się zastanowić. bardzo. Symbol werwolf nie jest symbolem obojętnym.
jeżeli uznajecie, że jawne propagowanie czym jest ciągła obrona tego symbolu, obrona kogoś o takim nicku - to życzę wam dalszych sukcesów na Forum Pomocy.

Formę wypowiedzi Maciusia pominę milczeniem - niech kazdy to sobie oceni we własnym sumieniu.
 
     
-kajka-
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 10:26   

Hasło:" Każde trudne małżeństwo jest do uratowania" byłoby prawdziwe, gdyby były dodane następujące słowa:
tylko wtedy, gdy starają się o to oboje małżonkowie

Jedna strona nie uratuje małżeństwa, bo małżeństwo to dwie osoby.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 10:29   Re: Cuda się zdarzają :)

Andrzej napisał/a:

Każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania = Każde trudne sakramentalne małżeństwo ma szanse na uratowanie

Gdyby było tak jak sugerując piszesz, to charyzmat Wspólnoty miałby brzmienie: "Każde trudne sakramentalne małżeństwo będzie uratowane!" A takie przecież nie jest.

Natomiast zdanie "Każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania" - jest zawsze prawdziwe, dopóki żyją małżonkowie.


Andrzeju, a dlaczego nie zmienisz nagłówku na tę właśnie formę
"Każde trudne sakramentalne małżeństwo ma szanse na uratowanie"
To jest bardziej wiarygodne. I pewnie by było mniej zastrzeżeń i zawiedzionych nadziei.


Witam.
Przyglądam się dyskusji,chociaż od dawna nie biorę udziału w wypowiedziach na forum z wiadomych przyczyn, "starzy" znajomi wiedzą jakie jest moje zdanie i ono się nie zmieniło przez ten okres, wręcz utwierdziłam się że raczej jest mało prawdopodobne, by jakieś małżeństwo zostało uratowane. Jeden przykład to ciut za mało, zwłaszcza gdy są już nowe, cywilne związki, gdy są dzieci, gdy w sądzie była walka dosłownie o każdą szpilkę, gdy faktycznie nie było miłości, gdy rzuca się wszystko dla kochanki/kochanka, wyrzeka nawet własnych dzieci, bo stają się "byłe" tak jak żona czy mąż.

Ja mam "tylko" uwagę do P.Maciusia:
Przegina Pan. Owe 12 kroków pogłębiło Pana agresję w stosunku do osób, które mają odmienne zdanie. Może warto się nad tym zastanowić?
Maćku, ja bardzo lubię Majakowskiego. I uważam, że Twoje odcinanie się na siłę od tego co było ( choćby od twórców z tamtej epoki) jest niestosowne. Wielu z nas tutaj obecnych urodziło się w innej, równie trudnej epoce, ukończyło szkoły, zdobyło zawód, pracę, mieszkanie. . Jak nas zakwalifikujesz? Odciąć się od nas, zapomnieć, skazać na wygnanie? W czym Tobie Majakowski przeszkadza? Pisał prawdę, taką jaka wtedy była potrzebna, była "na czasie", jak to się ładnie nazywa. Miał swoje poglądy, chyba to każdemu wolno?
A może nie? Może nawet zmarli mają wyznawać Twoją ideologię?

Macius napisał/a:
Tiaaa....
Witamy w porannej audycji Radia Moskwa. Dziś gość specjalny poranka - towarzysz Majakowski!


Macius napisał/a:
mi to cytowanie Majakowskiego dało od razu do myślenia... jak widać słusznie.



Macius napisał/a:
j23 napisał/a:

Dziś rozmawiałem o postawie lustro. [...] być może znalazła się na tym forum po to by publicznie, anonimowo, wyznać swoje winy, by wykrzyczeć swój ból.

To akurat bardzo możliwe... tak jak ty piszesz, bo chcesz mieć jeszcze szansę żeby mnie przeprosić za insynuacje i wyzwiska...


Maciusiu.
To tylko wyrwane z jednej Twojej wypowiedzi.
Oj nieładnie człowieku, nieładnie. Przypomnij sobie swój krzyk, swoje wylewanie bólu, swoje wyznawanie win na forum. A zdanie o przepraszaniu........... Panie Maciusiu. Wstyd mi za Pana, po prostu wstyd. Ta arogancja przypomniała mi od razu inną wypowiedź, gdy była mowa o przywróceniu na forum kilku niesłusznie wyrzuconych osób, też wypowiedź pełna buty, zarozumialstwa i wręcz pogardy. Ktoś skorzystał, ktoś nie skorzystał. Z wielką stratą dla potrzebujących uczestników niektórzy wciąż są nieobecni.

Panie J23.
Pisze się tutaj o Bogu, bo takie jest forum, bo takie są oczekiwania ludzi, bo zwyczajnie, pomoc jest potrzebna. Bo wielu właśnie przez kryzys zobaczyło, iż to nie Bóg był na pierwszym miejscu. Ale czasem widzę, iż niektórzy używają Boga jako maczugi. Tak
się nie godzi, ale to jest, ani Ty, ani ja tego nie zmienimy. Wiem z własnego doświadczenia, że forum jest potrzebne, że w pierwszych fazach wręcz mnie osobiście ludzie stąd chyba uratowali życie. Wiem że bez tej zachęty zwrócenia się do Boga
niewiele by się pomogło nikomu, że w zasadzie to ludzie z forum są kierowani przez Boga, czasem mogą tylko źle odczytywać znaki, jak zresztą i ja wiele razy źle odczytuję.
Nie podoba mi się tutaj wiele spraw, ale przyjęłam to, co wielokrotnie mi powiedziano: to jest forum prywatne, nie ma przymusu uczestniczenia. Tak, to też jest arogancja, ale to są fakty, zaś z faktami się nie dyskutuje. Owszem, chciałabym, żeby uczestnicy
bardziej realnie spojrzeli na sprawy, żeby nie nadużywali Boga jako tarczy i maczugi, żeby było więcej pomocy a mniej banałów i stereotypów. Żeby można było wyrazić swoje zdanie, ból czy obawy bez narażania się na różne nieprzyjemne incydenty. Wtedy forum by rzeczywiście spełniało rolę pomocną.
A napisy na stronie głównej się nie zmienią, bo tak sobie założył twórca forum, kilka osób przyklasnęło, więc uznano to za dogmat.
Podobnych dyskusji było wiele, ucinano je, zamykano, wyrzucano uczestników, były upomnienia, ostrzeżenia, nagonki. Dla mnie teraz to już bicie piany, bez sensu. O tych sprawach związanych z małżeństwem, trwaniem czy nie, wiarą w naprawę czy nie,
rozmawiam w realu, mam z forum i ze wspólnoty kilkoro znajomych, bywam na spotkaniach i rekolekcjach, to jest ta pomoc, którą otrzymuję i którą chyba daję innym.
Chyba dobrze się stało że taka dyskusja się potoczyła, znów wzięły górę emocje, a niektórzy po raz kolejny ujawnili swoje słabości.
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 11:05   

A ja elzd1 myślę, że hasło forum jest prawidłowe.

Oznacza bowiem ni mniej ni więcej, ale to, że:

Wierzę, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania.


Sprawa jest prosta: albo wierzy się, albo się nie wierzy. Tylko to, albo aż to.

Apostołowie widząc (słuchając, patrząc na) Jezusa - Boga w ciele na ziemi, mówili: "przymnóż nam wiary". Ciekawe, co? Czyżby apostołowie nie wierzyli? Przecież Jego widzieli... A może zbyt mało wierzyli? Może to, co oni widzieli, a widzieli przecież niby wszystko, to jednak zbyt mało było, żeby uwierzyć?

Jak powiedziała Krystyna Sobczyk na rekolekcjach w Łagiewnikach: "rzeczy dzieją się w duchu".

Praktyczną naukę tego, jak naprawić małżeństwo należy rozpocząć od tego: 1) czym jest miłość, 2) że najpierw należy miłować Boga, a wszystkich innych jak siebie samego.

ad. 1 podpowiem tylko, że to decyzja, podjęcie woli a nie uczucie

W Twoich przykładach elzd1 zadajesz złe pytania: nie chodzi o to, jak naprawić małżeństwo, gdy współmałżonek ma inną kobietę/mężczyznę i dzieci z tego związku, a upłynęło np. już 30 lat w tym stanie, tylko w jaki sposób w tej sytuacji mogę kochać współmałżonka. I dlaczego przysięga małżeńska mnie obowiązuje.

Gdzieś przeczytałem, że jesteśmy na ziemi tylko po to, by nauczyć się kochać ("Miłość i wojna" Eldredge'ów? nie pamiętam).

To nie jest forum o "1001 skutecznych sposobach na naprawę małżeństwa", ale dyskusja o tym, że czasem dopiero w matni, jaką jest kryzys małżeński, możemy spotkać Boga, któremu zawierzamy wszystko, nawet to: kiedy i w jaki sposób małżeństwo zostanie uratowane. A przez ten czas robimy wszystko, co możemy w naszej, ludzkiej mocy.
Ostatnio zmieniony przez Jarek321 2010-12-11, 11:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 11:09   

j23 napisał/a:
jeżeli uznajecie, że jawne propagowanie czym jest ciągła obrona tego symbolu, obrona kogoś o takim nicku - to życzę wam dalszych sukcesów na Forum Pomocy.

Póki co to ty szafujesz tym nickiem, linkami do stron etc.
Ja ci podziękowałem za zwrócenie na to uwagi.
A w twoich wypowiedziach cały czas widzę ten sam mechanizm manipulacji - wyciągasz jakiś kawałek, przekręcasz i do tego się odnosisz. I tak gadasz sam ze sobą.
I stąd moje 'Radio Moskwa'.

Może zastanów się skąd twoje wcześniejsze inklinacje do kawałów o Żydach? Taki ledwo zaowalowany antysemityzm cię nie brzydzi? Czy wiesz ile ten naród - tu, na naszych ziemiach wycierpiał? Jeszcze ci mało?
... i tak bym mógł ci pojechać w tę stronę... to takie proste i prymitywne zagranie.

elzd1 napisał/a:
Ta arogancja przypomniała mi od razu inną wypowiedź, gdy była mowa o przywróceniu na forum kilku niesłusznie wyrzuconych osób, też wypowiedź pełna buty, zarozumialstwa i wręcz pogardy.

Czy to była moja wypowiedź? Czy może udzielił ci się styl J-23 - przekręcania i manipulacji? Bo ja takich wypowiedzi ze swojej strony nie pamiętam...
A Majakowski - to tylko pretekst... J-23 sam pisze że to była jakaś jego prowokacja... Ja też lubię niektórych poetów rosyjskich, choć akurat nie tego pana.

Mi się bardzo miło rozmawia z J-23 i nie postulowałem żadnego wyrzucania z forum w stosunku do nikogo.. zresztą to nie jest moje forum, nie mam takiego prawa.
Wobec J-23 przyjąłem podobną konwencję wypowiedzi co on, a na kalumnie typu 'utożsamianie z faszyzmem' - w próbie rozmowy o Inkwizycji , z braku innych argumentów... co można odpowiedzieć?
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 11:22   

Macius napisał/a:
Czy to była moja wypowiedź? Czy może udzielił ci się styl J-23 - przekręcania i manipulacji? Bo ja takich wypowiedzi ze swojej strony nie pamiętam...

Nie o Twoją wypowiedź mi chodziło, tylko kogoś innego. I nic mi się nie udzieliło, przestań być znów napastliwy. A ta osoba wie, osobiście to ode mnie usłyszała.

[ Dodano: 2010-12-11, 11:42 ]
Jarku, dla mnie to nie jest jednoznaczne, nie stawiam znaku równości między "jest do uratowania" a "ma szansę uratowania". Ale ja już wiele piany biłam z Andrzejem w tym temacie, od czasu, gdy wreszcie przyjęłam, że mój mąż na swoje prawo do tzw.wolności. Prawo, które wykorzystuje chyba źle. Powiem tak: "jest do uratowania" według mnie coś sugeruje, że to się stanie, że to nastąpi. A "ma szansę" to otwarcie się na możliwości, na działanie Pana, na zmianę. Ale też przyjęcie, że to się nie stanie, nie moja to wola ale Pana.
Wiesz, ja już nie zadaję pytań jak uratować swoje małżeństwo, nie szukam recepty. Bo wiem, że takiego przepisu nie ma. Ja tutaj znajduję ludzi, którzy wierzą w sakrament, którzy pomimo przeciwności są w stanie podnieść się z kolan, zrzucić z piedestału małżonka, ale jednocześnie nadal modlić się o jego zbawienia, którzy z Bogiem chcą dalej żyć, że można jeszcze żyć nadal, że można się cieszyć z codziennych drobiazgów, że sama to nie znaczy samotna, że mam wielu przyjaciół i znajomych. Że niejako "przy okazji" zobaczyłam swoje błędy, swoje oderwanie od Boga, źle pojmowaną wiarę. Oczekuję innej pomocy niż ci, którzy jeszcze są razem, coś starają się odbudować, czy choćby znaleść nić porozumienia z małżonkiem. Bo mam inną sytuację, bo oni jeszcze coś mogą zrobic, ja już nic.
Wiele się dowiedziałam przez ostanie lata. Również tego, że w "imię wiary" można człowieka zgnębić, znieważyć, bardzo skrzywdzić.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 11:48   

Cytat:
Nie o Twoją wypowiedź mi chodziło, tylko kogoś innego.
ok, nie wynikało to z kontekstu - zdanie wcześniej odnosiłaś się do mnie, dziękuję za wyjaśnienie.
I dziękuję za twoje uwagi.
Skąd się tu wziąłem - pamiętam, dostałem naprawdę dużą pomoc, od ciebie również... też pamiętam...

Pozdrawiam, miłego dnia!
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 11:49   

elzd1 - Bigo!

Napisałaś cos pod czym mogłabym się podpisać "z zamkniętymi oczami" - to jakby moje mysli - a dokładnie ten fragment:

"...Wiem z własnego doświadczenia, że forum jest potrzebne, że w pierwszych fazach wręcz mnie osobiście ludzie stąd chyba uratowali życie..."

... ja równiez uważam, że nie do przecenienia jest ten moment, kiedy zagubiona osoba w kryzysie - z natłokiem złych myśli, rozkojarzona, zdeptana - znajduje miejsce takie jak to - w którym moze zweryfikowac pewne poglady... dostrzec że inni też maja podobnie, czasem gorzej - że da się z tym żyć/przeżyć, że czas i modlitwa leczą rany i pomagają iść dalej, ... i tyle... tylko tyle i aż tyle...

Jeżli to forum jest miejscem spotkań takich osób, wymianą poglądów, linków, opinii o jakichs terapiach, rekolekcjach - to swietnie - bo taka powinna byc własnie rola takiego forum... skontaktowanie ludzi myslacych i czujacych podobnie którzy mogą sobie zwajemnie pomóc - doradzając z autopsji...

Ja własnie to "wyjęłam" dla siebie stąd - kilka dobrych znajomosci, dobrych rad, wsparcie modlitewne... potem to oddałam innym najlepiej jak potrafiłam - i uważam, ze tak być powinno...

Mam jednak swiadomość ( i to pozwoliło mi ustrzec sie rozczarowania), ze to forum nie ratuje małzeństw... ale nie dlatego, ze jest słabe lub ma jakies defekty... po prostu fora internetowe nie lecza małzeństw... leczy je dialog, terapia, jakieś "wstrząsy" które zdarzaja podczas kryzysu, przemyslenia, separacja która uświadamia małzonkom co starcili... ale nie forum... to jest tylko ( albo aż) KOŁO RATUNKOWE dla tych którzy dostali od najblizszych kopa w brzuch i ledwo trzymaja sie na nogach...

Ze smutkiem obserwuje kilka wartościowych z pewnością Pań na tym forum które tkwią w przekonaniu, ze sama obecność tutaj połączona z gorliwą modlitwą "załatwi" sprawę/uczyni cud...
Czytam czasem ich wątki w którym piszą:

Dziś mąż powedział mi tak:... - CO MAM MU ODPOWIEDZIEĆ? JAK SIE ZACHOWAĆ itp
I pod spodem jest całe zagłębie rad: Powiedz mu tak... albo... w ogóle sie nie odzywaj do niego...

Myśle sobie wtedy że to bardzo źle - że to w takich momentach takie forum robi wiecej krzywdy niż pozytku... to nie jest Biuro Obsługi Klienta, które zna odpowiedzi na wszystkie pytania i jesli petent wykona nalezycie instrukcje - to będzie sukces a sprzęt znów zacznie działać...

Myślę, ze trzeba na każdym kroku - zwłaszcza nowym osobom podkreślać: To forum jest cudownym miejscem które pomaga stanąc na nogi, poznać historie innych ludzi w podobnym połozeniu, poczuć przynalezność do wspólnoty osób czujących podobnie - ale... nie naprawia małżeństw...
... trzeba to forum potraktowac jak... górskie schronisko... kiedy przychodzi zmrok lub kiepska pogoda... wchodzisz tu i dostajesz szklanke czegoś gorącego... zdejmujesz swój bardzo czasem cięzki plecak... kładziesz się... relaksujesz... zbierasz mysli... ale rano wstajesz - bierzesz kilka głebokich oddechów, odmawiasz modlitwę... zakładasz swój lżejszy jakby plecak i wracasz na szlak - silniejsza, madrzejsza, wypoczęta

.... znacie kogos kto na stałe zamieszkał w schronisku? :mrgreen: ...........
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 12:06   

Malta, Twój post powinien się znaleźć w "instrukcji użycia forum" ;-) Bliskie mi jest to, co piszesz :-)
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 12:26   

Elzd1, po tym co napisałaś, wnioskuję, że podobnie widzisz sprawy jak ja. Natomiast co do ostatniego akapitu: "Wiele się dowiedziałam przez ostatnie lata. Również tego, że w "imię wiary" można człowieka zgnębić, znieważyć, bardzo skrzywdzić" zgodzę się z pewnym zastrzeżeniem. Mogą być sytuacje, a na tym forum też się zdarzają, że ktoś za "zgnębienie, znieważenie" uważa np. "wsadzenie palca w oko", jak to nazywa nałóg, czy też zwrócenie uwagi, że może ma życiu pozamieniane miejscami priorytety, nawet sam o tym nie wiedząc.

Np. dla mnie prawdziwym zaskoczeniem było jak naprawdę nasza wiara rozumie miłość. I jak by ktoś rok, dwa lata temu na podstawie tego, co wtedy myślałem i robiłem, powiedział mi "ty nawet nie wiesz czym jest miłość", to poczułbym się zgnębiony i znieważony, a teraz wiem, że to jest stwierdzenie faktu o mnie w tamtym okresie.

Trudne jest zastosowanie zasad w praktyce, ale wierzymy, że zasady te są słuszne, bo czerpiemy z Katechizmu, z Ewangelii, a co więcej, działamy we wspólnocie, modlimy się razem, a więc prosimy Pana Jezusa o to, by to, co robimy wspólnie, było zgodne z Jego wolą (a nie naszą). I dlatego wierzymy, że przyniesie to dobre owoce.

Stosowanie nawet najmniejszych, najdrobniejszych zasad oznacza to, że w pewnych momentach dojdziemy w dyskusji "do ściany", bo np. ktoś uzna własny ból i skrzywdzenie za "ważniejsze" od tego, że popełnia błąd, który jest łatwy do zweryfikowania dekalogiem, podstawowymi prawdami wiary.

Poza tym, myślę (zgadzając się mocno z tym, co napisała wyżej Kinga2), że pokora wymaga tego, by najpierw pracować nad sobą, by "wyczyścić" się ze złogów grzechów, nieodpowiedniego zachowania w stosunku do innych ludzi itp. Dopiero jak będziemy ogołoceni z tego zbędnego balastu, może się okazać, że pójdziemy krok dalej. Bez zrzucenia tego zbędnego balstu, wyjścia z pustymi rękami, z niczym na pustynię, często nie będziemy mogli w swoim życiu nic zmienić na lepsze, w tym małżeństwa przeżywającego ciężki kryzys (nawet jeżeli świadomości tego kryzysu nie ma ten/ta, który/a żyje w drugim związku od 30 lat i ma z tamtego związku dorosłe dzieci - a takich małżeństw jest dużo; czy o tych małżeństwach Pan Jezus mógłby zapomnieć?).

Jeżeli ja np. mógłbym podzielić się jakimś świadectwem o sobie, to przez stosunkowo długi czas myślałem, że już nie wiem co mam robić dalej, by naprawić małżeństwo, bo już "wszystko" uczyniłem, nie wiedziałem dlaczego jest tak źle, skoro czynię tak dobrze. I wówczas uświadomiłem sobie (wniosek dotyczący nie tylko małżeństwa, ale w ogóle całego życia we wszelkich jego aspektach), że nigdy, przenigdy w życiu, w żadnej sytuacji dotąd, nie stawiałem Boga na pierwszym miejscu, wszystkiego mu nie powierzałem. Jak robiłem coś "dobrego" to, owszem, wiedziałem, że jest to dobre, ale robiłem tak tylko dlatego, że było mi wygodnie. Z drugiej strony, jak było mi coś "niewygodnie" uczynić, to tego nie robiłem, choć powinienem był, bo tak było trzeba. I tak z wierzchołka góry samozadowolenia zostałem zrzucony na podnóże kolejnej wielkiej góry, na którą trzeba mi wchodzić. Czy to źle stwierdzać co i raz, że nie jest się doskonałym? To chyba dobrze, po prostu trzeba pracować nad sobą, nigdym przenigdy nie uznając, że zrobiliśmy już wszystko. Zawsze trzeba stawiać sobie pytanie: "co mogę jeszcze zrobić?". (Ja ze swojej strony nadal mam świadomość pewnych swoich wad, nad którymi muszę pracować i obecnie nawet nie mam pomysłu, jak pracować nad tymi wadami; wiem jedno - na pewno nie pozostawię tych wad w ciepełku i spokoju :mrgreen: )
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 12:38   

dziękuję Nirwana - od Ciebie podwójnie cieszy.

Wracajac jeszcze na sekundę do terminologii "górskiej wspinaczki i schroniska"... powiem co zrozumiałam i zaobserwowałam bedac tu 2 lata ( rok zalogowana i rok czytajac)...

wiele osób wychodzi w szortach i sanadałach planując wdrapać się na ...Rysy... nie patrza na to co po drodze - ich interesują tylko Rysy i to NATYCHMIAST ( czyli jak nałóg to określa połknięcie tabletki)...
ja myślę ( a sporo przezyłam)... trzeba najpierw wejsć na Gubałówkę... odsapnąć trochę, nacieszyć się widokiem... potem porwać się na Nosal... tu juz nasze Gubałówkowe doswiadczenie i kondycja sie przydadzą...potem przede wszystkim zmienic buty na solidniejsze, nabrać tęzyzny, kondycji... spróbowac Giewont... tam pochylic sie pod krzyżem, nabrać pokory, poprosic o wiecej.... i dopiero startować na Rysy - cały czas z pokora i swiadomoscią, ze może sie nie udać - a już na pewno nie w 5 minut...
Wiem, ze w trakcie tej wyprawy po poszczególnych szczytach wiele osób odpadnie i stwiedzi, ze tak naprawdę łatwiej jest być nad morzem - poleżeć w ciepłej wodzie na płaskiej plaży... to normalne - nie wiem czy i ja nie wyląduje ostatecznie na plaży... ale jedno wiem na pewno - planowanie, samodoskonalenie, pokora, karność, wiara... pomagają.... wyprawa w sandałach na Rysy nie ma szans na powodzenie...
pozdrawiam
 
     
Jarek321
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 12:39   

Już chyba wiem, dlaczego tak lubię chodzić po górach :mrgreen:

___________________________________________________________________________

Ktoś (a nie powiem kto, bo jest to najpokorniejsza osoba jaką osobiście znam) powiedział, że dyskusja w tym wątku jest bardzo typowa dla okresu adwentu...

Niech zatem całą dyskusję w tym wątku, a w szczególności to, co ukryte w tej dyskusji podsumuje kazanie ks. Pawlukiewicza z 5 grudnia, które jest tutaj.

Zrobiłem podsumowanie kazania, ale radzę jednak posłuchać.
 
     
trojka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 15:43   

malta,
to porównanie forum z wyprawą górską - rewelacja!!
 
     
j23
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-11, 16:43   

Macius napisał/a:
Może zastanów się skąd twoje wcześniejsze inklinacje do kawałów o Żydach? Taki ledwo zaowalowany antysemityzm cię nie brzydzi?


Maciuś - kompletnie nie zrozumiałeś kawału o Żydach i cyklistach.
Wyłożę więc łopatą.
Przychodzi antysemita, człowiek wietrzący wszędzie spisek, lub zwykły idiota do Żyda.
Obwinia naród żydowski o całe zło tego świata.
Mądry Żyd wie iż rozmowa na argumenty z tym człowiekiem niczego nie da.
Wiec ironicznie odpowiada iż to cykliści, murarz, lub ktokolwiek jest winny temu złu.
Idiota się oburza "dlaczego cykliści"?
A mądry Żyd a "dlaczego Żydzi"
Czy teraz zrozumiałeś?
Rozmowa z tobą właśnie tak wygląda.
zastanów się nad tym co napisała o twoich 12 krokach elzd1. Widać że Ona zna cie dłużej.

malta napisał/a:
Ze smutkiem obserwuje kilka wartościowych z pewnością Pań na tym forum które tkwią w przekonaniu, ze sama obecność tutaj połączona z gorliwą modlitwą "załatwi" sprawę/uczyni cud...
Czytam czasem ich wątki w którym piszą:

Dziś mąż powedział mi tak:... - CO MAM MU ODPOWIEDZIEĆ? JAK SIE ZACHOWAĆ itp
I pod spodem jest całe zagłębie rad: Powiedz mu tak... albo... w ogóle sie nie odzywaj do niego...


malta - cieszę się że ktoś to wreszcie napisał. Myślałem, że kierując swoje posty bezpośrednio do administratora uświadomię mu, że to forum zmierza w złym kierunku. Robiłem to nie dla zysku poklasku czy rozwalenia tego forum jako agentka. Chodziło mi o tych którzy tu tkwią.
elzd1 napisał/a:
A zdanie o przepraszaniu........... Panie Maciusiu. Wstyd mi za Pana, po prostu wstyd. Ta arogancja przypomniała

Pni Elzd1 :mrgreen:
cieszę się, że chociaż Ty miałaś odwagę.
Wiesz - nie mam zamiaru zawrócić kijem tej rzeki. Niech sobie płynie.
A powód dla którego tu jestem - wyjaśniłem powyżej.
Szkoda tego forum.
Szkoda ludzi, którzy tu tkwią - po czasie dołączenia pod nickiem widzę że niektórzy latami.
dziś rozmawiałem z osobą, która jakiś czas (8 lat) starała się ratować swoje małżeństwo. Trafiła do grupy "terapeutycznej" gdzie wszyscy twierdzili, uda ci się, byli pełni entuzjazmu i nadziei. I ona kopiowała te zachowania. Chwyciła się tej brzytwy.
jednak z jej entuzjazmu i pełnego modlitw "chciejstwa" nic nie wynikało. A nie trwało to krótko. Ona walczyła, niszcząc sama siebie, a pan jak się bawił tak się bawił. "Terapia" zakończyła się dla niej jeszcze większą depresją. Po jakimś czasie rozwiodła się.
Tak właśnie wygląda "terapia" w której desperat czyta iż "każde" czyli moje też "małżeństwo jest do uratowania".
Kto za to ponosi odpowiedzialność??? Za nacisk na nowe osoby, wpajanie im zasad, dawanie rad. A wszystko pod z góry założona tezę - Twoje małżeństwo będzie uratowane.
Koszmar.
Powodzenia.

[ Dodano: 2010-12-11, 17:09 ]
malto - właśnie sprawdziłem, że to Ty "wyjechałaś" z tą "agentką" :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Do twojego postu z pierwszej strony napiszę tylko tyle- nie po łebkach.
Co do reszty w zasadzie się zgadzam.
A to, że rozpętała się zadyma? Uważam, że ta dyskusja ujawniła bardzo dużo.
Czy administracja wyciągnie jakieś wnioski?
Już wielokrotnie pisałem - to nie ja tu szukam pomocy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5