Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Alkohol - zabójca rodziny
Autor Wiadomość
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 11:59   

Maciuś napisał
A jeszcze coś takiego może między wami być, że twojemu mężowi może być trudno przyjąć jakieś rozwiązanie podane od ciebie... u mnie tak było, na zasadzie 'co ona o tym wie'...


Tak właśnie jest , ciągle słyszałam i słyszę co Ty o tym wiesz, nie znasz uczucia kaca giganta, delirki , bliskiego spotkania z muszlą klozetową ! Na terapię już przestałam namawiać , bo po co gadać do kogoś kto cię nie słucha ? , a jeżeli słucha to obiecuje ale są to puste obietnice....

Może mogłaby uczynić jego matka ,siostra .........uświadomić jego stan....... nie ma na co liczyć ,ponieważ teraz Ja jestem ta nie dobra , ta zła , to ja wyrzuciłam chorego człowieka na bruk , to ja nie umiem mu pomóc , ja nie rozumiem , nie chcę!!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 19:21   

Kikers.............. że wyrzuciłaś na bruk..............wg mnie to tylko podwyższyłaś mężowi dno.
Kiedyś pewnie Ci podziekuje.
Słyszałem takie wyrazy uznania dla żon/mężów wywalających swoich alko za drzwi setki razy gdy weszli na trwałą drogę trzeżwienia.

Kikers............. w pewnym sensie bagatelizujesz co i jak sie nazywa i co jest czym.
Wydaje Ci się to mało ważne.............. z pozoru tak....mało ważne.
Ale tylko z pozoru.
Bo wspólnota Anonimowych Alkoholików nie prowadzi terapi,nie załatwia szpitali,nie firmuje żadnych przedsięwzięć związanych z profesjonalnym trzeżwieniem.
Nie pobiera dotacji,darowizn,dofinasowywania od kogokolwiek poza datkami do kapelusza podczas mityngów.
Jest wspólnotą od 1935 roku alko trzeżwiących w oparciu o program 12 Kroków-czyli program samopomocowy.
Nie ma list obecności,nie ma deklaracji,nie ma składek,nikt nikogo nie pyta kim jest,jaki jest jego status materialny,wykształcenie,jak się nazywa i gdzie mieszka.
Trzeżwiejący alko nie może wypowiadać się za wspólnotę lub w jej imieniu.Natomiast może wypowiadać się jako człowiek korzystający z dobrodziejstwa doświadczenia zbiorowego wspólnoty.
Ale we własnym imieniu i na własny rachunek.
Przychodzi na mityng...........i jest.Słucha...mówi,a jak chce to wychodzi i idzie gdzie chce........nawet po flaszkę.

Terapia........to już profesjonaliści.Tam są listy obecności,są wymogi,można kogoś z terapi wywalić.

A z AA nikt nikogo nie może wywalić.

Warto wiedzieć podstawowe rzeczy(nazwnictwo) by nie wprowadzać w błąd swojego nałoga i otoczenia.

I na koniec............. mam przekonanie ,że nikt z rodziny nie jest najlepszym "prowadzącym" dla alkoholika.Czynnego czy trzewiejącego.

Pisaliście o interwencji........ najlepszą interwencją dla czynnego alkoholika (gdy ten zechce słuchać) jest drugi trzeżwijący alkoholik.
Jak masz takiego w otoczeniu......to warto zaaranżować takie spotkanie.............ale wtedy gdy Twój mąż będzie zdychał od kaca,gdy będzie rzygał i rozmawiał tylko z muszlą klozetową.
Bo takie rozmowy z muszlą dobrze otwierają uszy,wyciągaja watę z uszu alkoholika.

I uwierz.......najtrwalsze trzeżwienie jest wtedy gdy alkoholik podejmuje pracę nad sobą dla SIBIE,a nie dla kogoś-nawet Ciebie jako żony czy własnych dzieci.

Ty możesz mu zakupić Aninimowych Alkoholików(książkę) ,możesz mu zrobić wydruk adresó mityngów,możesz mu oznajmić,że jak poprosi o pomoc w zawiezieniu na detoks................ to zawieziesz.
Ale trzeżwić musi sam zechcieć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Możesz podwyższać mu dno stawiając granice.
Nawet tym że pójdziesz do jego przełożonych.
Wiem ,że są specjalne zespoły w komendach powiatowych i wojewódzkich do spraw 'nałogów".
Bo to jest podwyższaniem dna.
Ale nie wytrzeżwiejsz za niego.

Idz na mityng Al-anon.Po wsparcie innych koalkoholików i koalkoholiczek.
Czy pójdziesz???Twój wybór,Twoja wolna wola.


Pogody Ducha
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 19:49   

Tak........... jak zechce słuchać .

Terapia ,mojego męża trwała 6 tygodni w szpitalu w Otwocku, później uczęszczał na spotkania grupy AA oraz cotygodniowe spotkania z terapeutą....... rezultat jest już znany.

Ok zrozumiałam " trzeźwieć dla siebie " nie dla nas ,nie dla mnie. zaaranżowania spotkania z osobą trzeźwiejącego alkoholika , jest w obecnej sytuacji nie możliwa....
A co do mnie to tak , pójdę na mityng , zrobię wszystko co możliwe ............ z jakim skutkiem................... nie ważne!!!
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 08:41   

Maciuś... ja nie wiem, czego nie rozumiesz i z czym polemizujesz w przypadku interwencji... Cyt. Interwencja jest metodą, która – jeśli jest dobrze przygotowanaw 90 przypadkach na 100 doprowadza aktywnego alkoholika do leczenia. Uwaga! Nie mówi ona nic o skutkach leczenia, te ostatnie bowiem zależą od innych jeszcze czynników niż interwencja. Ci jednak, którzy znają zamęt życia z alkoholikiem wiedzą dobrze ile oddaliby za to tylko, by alkoholik podjął jakiekolwiek leczenie.

Co oznacza, że najczęściej alkoholik ROZPOCZYNA leczenie. Z jakim skutkiem - to, jak piszą, zależy od wielu czynników.

Jeśli chodzi o energię... cóż, ludzie z różnymi rzeczami radzą sobie w różny sposób. Pojęcia nie mam, co ma interwencja do energii osób, która tak Cię zbulwersowała. Maciuś, nie wszyscy są katolikami... serio... Ba... wieeeeelu katolików z pobłażliwością słucha oburzenia dotyczącego yogi np. i zamknięcia Kościoła na wiele tematów, które - chcemy czy nie - realnie go otaczają. No powiem Ci szczerze, że dla wielu ludzi - nawet tych wierzących - również na tym forum - znalazłoby się sporo informacji, które zwaliłyby z nóg. W ten sposób nie warto postrzegać ludzi. Serio.

kikers... Twój mąż się broni. Jego bunt jest skierowany przeciwko tym, którzy stają między nim, a jego zyciowym mottem - czyli promilami. Niedobrze, że nie masz oparcia w najbliższych, zwłaszcza w jego mamie, która zamiast ratować syna, wystawia mu czeki bez pokrycia... Rozumiem, że nie ma możliwości porozumienia się z nią?
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 08:59   

jups napisał/a:
ja nie wiem, czego nie rozumiesz i z czym polemizujesz w przypadku interwencji.

Dokładnie z tym o czym napisałem:

1/ nie ma nigdzie takich danych, więc skąd te 90 na 100??? Byłby to naprawdę ewenement... a sformułowanie warunku 'jeśli jest dobrze przygotowana' to wyraźna manipulacja, zawsze można zarzucić że taka nie była;

2/ autorka tamtego wpisu całkowicie pominęła możliwe negatywne skutki interwencji, co jest dosyć ewidentnym nadużyciem... porównaj to proszę np. z wpisem na forum Jarasa.

Polecam lekturę osób które są uznane za autorytety w sprawie uzależnień, również w środowisku AA. Pisałaś że znasz takich ludzi - więc wystarczy zapytać.

Energia - rzecz niezwykle ważna i ... przydatna we wszystkim.
Są np. również tacy spece od alkoholu którzy leczą - energią, hipnozą, kodowaniem etc. Potem tacy ludzie mają na szczęście możliwość znalezienia naprawdę fachowej pomocy, znam takie przypadki osobiście.
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 09:18   

Macius, są również ludzie, którzy nakręcają się na wiarę w Boga tak, że łapią nóż i biegną zabijać... WSZYSTKO można wykoślawić, wypaczyć i sprowadzić ze sfery sacrum do profanum. Sorry, ale dźwięczy mi w uszach post jednego z uczestników tego forum, który chwalił się tu publicznie, że przez 10 lat nie pocałował namiętnie żony, a ożenił się z kobietą, która go kompletnie nie pociągała (dlatego, że go nie pociągała), żeby nie mieć sprośnych myśli, które to wg niego są równoznaczne z cudzołóstwem... i to wszystko rozumiesz... w imię religii... Daruj, ale to NIE jest argument.

Jesteś jedynym alkoholikiem, z ust (czy palców) słyszę tak otwartą krytykę interwencji. Nadal nie rozumiem, co - poza brakiem dowodów empirycznych na procentowe dane - Ci w niej nie odpowiada...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 09:25   

Co do interwencji jeszcze................wszystko co zabiera komfort picia jest ze wszech miar potrzebne.Nawet jak nie jest udane..........to komfort picia juz jest podkopany.
A ten brak komfortu to nic innego jakpodwyższanie dna alkoholikowi.

kikers22 napisał/a:
A co do mnie to tak , pójdę na mityng , zrobię wszystko co możliwe ............ z jakim skutkiem................... nie ważne!!!


Kikers...pamagając sobie masz szansę pomóc tym mężowi.
Współuzaleznienie polega właśnie na tym ,że osoby współużalenione żyją wokół swojego "nałoga",czy on wróci trzezwy?czy pijany??czy spokojny??czy na buzowany i awanturny??? czy przepje wszystko??czy tylko troszkę??czy nie wpadnie pod samochód?albo czy nie spowoduje wypadku???? czy jeszcze kocha??czu już nie???czy bedzie wulgarny??czy przymilający się???

A tak naprawdę to pomoc alkoholikowi ze strony żony zaczyna się wtedy gdy żona zacznie dbać o siebie,o dzieci(mityngi Al-anon,otwarte mityngi AA,ewentualnie terapia) a męża zostawi samemu sobie i jego piciu.

Kikres........trudne???wiem............... to trudno zrozumieć.
A nie mające pojęcia o mechanizmach uzależnień otoczenie często obwinia za "twardą miłość " właśnie te cierpiące żony/rodziny.
Bo jak ona/on tam może wywalić za drzwi człowieka????????

Ale to jest sprawdzona metoda i droga....................
Pogody Ducha
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 09:45   

jups napisał/a:
Macius, są również ludzie, którzy nakręcają się na wiarę w Boga tak, że łapią nóż i biegną zabijać...

Też o tym słyszałem - w Indiach ostatnio katolików mordowali...
Każdy fanatyzm może się tak skończyć... także taki w sprawie interwencji, jak się alkoholik wkurzy... ;-)

Co do interwencji - może to za mocno napisałem, ja nie uważam żeby ona była niepotrzebna, nieskuteczna etc, tylko apeluję o umiar w podawaniu niesprawdzonych wskaźników!
I jedyna rzecz o która mi chodzi to te 90% skuteczności.
Nie krytykuję interwencji jako takiej, podałem też inne źródła które mówią o niej w nieco bardziej wyważony sposób.

Jeśli niejasno to napisałem albo się zagalopowałem - przepraszam.
Natomiast - ponieważ mam na codzień dość dużo do czynienia z liczbami, wskaźnikami etc - to jestem na to pewnie szczególnie wyczulony.
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 10:16   

A widzisz Macius... to już wiem, dlaczego trudno nam się porozumieć. Ja do liczb mam znowu totalnie luźny stosunek... Widzisz, statystyka to jest taka bestia, która mówi, że jak włożysz lewą rękę do wrzątku, a prawą do lodowatej wody, to średnia wypadnie idealnie ;) A co do liczb i dowodów... hm... spróbuj udowodnić komuś, że Bóg istnieje. Empirycznie... E tam, Maciuś... wierzysz w Miłość? Spróbuj udowodnić, że kochasz. W warunkach laboratoryjnych ;)

Hm... a nie słyszałeś nigdy o mordujących katolikach? Widzisz Maciuś, w mojej wierze w Boga nie mam absolutnie przekonania, że w czymkolwiek jestem lepsza od wyznawcy jakiejkolwiek innej wiary. Ba... uważam, że wszyscy wierzący wierzymy w jednego Boga. Inaczej Go tylko nazywamy i interpretujemy :) To jest jedna z rzeczy, które w KK dźwięczą mi i rezonują. Jak słyszę, że Katolicy są piersi w kolejce do nieba... uśmiecham się tylko. Wszędzie, w KAŻDEJ wierze, ortodoksyjność jest małym zaczątkiem fanatyzmu.

Ale zeszliśmy na bok... kikers, przepraszam.
To jest jedno z największych draństw w tej chorobie. Zmagasz się nie tylko z alkoholizmem człowieka, którego kochasz, ale też stajesz przeważnie przeciwko połowie świata, która uważa, że jesteś okrutna, niedobra, a w ogóle to co Ty sobie za bzdury wymyślasz... Już o tym pisałyśmy bodaj. Musisz to przełknąć, chyba że masz siłę walić głową w ścianę...
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 11:54   

jups napisał/a:
statystyka to jest taka bestia, która mówi, że jak włożysz lewą rękę do wrzątku, a prawą do lodowatej wody, to średnia wypadnie idealnie średnia wypadnie idealnie

Dlatego na nieco bardziej zaawansowanym poziomie analizuje się rozkłady zmiennych, miary pozycji centralnej, skupień etc mógłbym zanudzać długo ale to nie ten wątek.
Podanie tych 90% to po prostu informacja - prawie zawsze się udaje. A jako urodzony sceptyk - ja tego nie wiem.

jups napisał/a:
Hm... a nie słyszałeś nigdy o mordujących katolikach?

W ostatnim półwieczu... nie słyszałem :shock:
Natomiast słyszałem i czytałem że katolicy są najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie.
Zamiast błądzić w stereotypowych wyobrażeniach nt. wypraw krzyżowych, inkwizycji, podboju nowego świata - które trzeba rozpatrywać w kontekście tamtych epok, ja wolę koncentrować się na czasach bliższych. Katolicy są aktualnie prześladowani i mordowani - w Indiach, Chinach, wielu krajach arabskich.
My w Europie żyjemy w enklawie dobrobytu i wolności, tutaj tylko z katolicyzmu się wyśmiewają - to takie cool i w dobrym tonie, no i są odnotowane przypadki dyskryminacji ze względów religijnych (W.Brytania).
Znowu - nie ten wątek, choć temat ciekawy.
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 12:59   

A widzisz, temat bardzo ciekawy...

Maciuś, ja nie czuję się prześladowana jako katoliczka. No fakt, czasem ktoś na mnie popatrzy z pobłażaniem, innym razem teść usiłuje mnie wyrzucić przez okno - ale już oduczyłam się rozmawiać z nim o religii... To kwestia zabetonowanego myślenia. Natomiast odnoszę wrażenie, że wyśmiewana jest nie tyle religia, co fanatyczna forma wyznawania jej. W ogóle uważam, że polski Kościół wkracza w okres kryzysu i będzie musiał przejść reformę, jaka przetoczyła się już przez kraje zachodnie. Mnie - powiem Ci - jest z tego powodu bardzo smutno. Smutno mi, że moja Córka przygotowując się do przyjęcia I Komunii Świętej słucha - naprawdę - herezji lecących z ambony, że Kościoły zamieniają się w arenę publiczną, na której toczy się debata polityczna. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim są Księża pokroju Pawlukiewicza, których słuchać uwielbiam (choć też nie zawsze się zgadzam), którzy szukają Boga... Jego drogi, Jego prawdy, a nie roztrząsają problemy polityczne lub też koniecznie chcą mieć wpływ na prawo stanowione w - jakby nie było - świeckim państwie.

Co zaś tyczy się interwencji, nawet jeśli (czego nie wiem) procentowe dane nie mają podanej wiarygodnej podstawy, to jest to naprawdę bardzo ważny krok i uwierz mi - nie spotkałam się z negatywną opinią na ten temat - wyjmując z tego oczywiście Twoją opinię :)
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 15:50   

jups napisał/a:
a nie roztrząsają problemy polityczne lub też koniecznie chcą mieć wpływ na prawo stanowione w - jakby nie było - świeckim państwie.

Z jednej strony masz rację, Kościół ma wiele problemów z którymi radzi sobie w ... różny sposób ... tak to już z dużymi instytucjami bywa, jak ktoś pracował w korporacji (tfu!) to wie.

Natomiast co do polityki i prawa, KK zawsze miał, ma i będzie miał coś do powiedzenia, dla mnie nie ma w tym niczego dziwnego... nawet trudno wyobrazić sobie tak ważną i wielką instytucję stojącą całkowicie poza sprawami społeczno-politycznymi.
W oficjalnym współczesnym watykańskim dokumencie Kompendium Nauki Społecznej Kościoła jest m.in. taki zapis:
Społeczeństwo, a wraz z nim polityka, ekonomia, praca, prawo, kultura, nie stanowią obszaru czysto świeckiego i doczesnego, a zatem marginalnego i obcego orędziu i ekonomii zbawienia.

Z powodu takiej misji w świecie 'świeckim' KK był już w nowożytnej historii postrzegany np. jako strona w wojnie domowej w Hiszpanii, gdzie stanął wyraźnie w poprzek niektórym opcjom politycznym i ... zyskał pokaźne grono męczenników (jeśli poprzestałaś na edukacji szkolnej - to uczyli cię że to byli... faszyści. Bodaj ze 2 lata temu wyszła na ten temat świetna praca historyka, niegdyś komunisty Pio Mia pt Mity wojny domowej w Hiszpanii - mogę pożyczyć).

A na poziomie parafii, jak coś nie odpowiada to można zwykle wybrać inną Mszę Świętą czy nawet kościół... faktycznie niektórzy może się zbyt angażują... może myślałaś np. o biskupie Życińskim, który notorycznie wychodzi poza obszar moralności i wiary i uprawia stricte polityczna publicystykę?

Podnosisz bardzo ciekawe tematy... może jakiś wątek sobie założymy jakbyś chciała o tym podyskutować, ale to chyba nie na forum Sycharków? ;-)
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 15:52   

Ops .... co za wymiana zdań ,ale na ten temat ja już się wypowiadać nie będę......wolę poczytać........,chociaż każdy ma swoje zdanie na ten temat ........... w końcu ma do tego pełne prawo.....

jups.....nie gniewam się że zboczyliście , an inny tor.............. ,choć chyba nie do końca ,ponieważ i tak wszystkie drogi prowadzą do Boga.... . Uwierz mi ,będę się starała o porozumienie z sz.p teściową , nie będzie to łatwe..... ale zawsze warto spróbować ... chociaż i tak będzie to "walenie głową w mur"


nałóg.... będę o tym pamiętała .... i starała wdrożyć w nasze życie , na razie jednak muszę popracować ,mocno, nad sobą !!!! ,Nad swoimi emocjami , które podpowiadają mi nie skuteczne metody walki z nałogiem mojego męża.wiem i zdaję sobie sprawę z tego ,że będzie ciężko ,będzie pod górkę , ale każda góra się kiedyś kończy i wtedy będzie z górki (odezwał się we mnie optymizm).
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-08, 16:47   

Jups.....Maciuś......przenieście się może na specjalny,inny watek.

Kikrers............. Twoja "walka" niewiele daje.Więc???Nie walcz.
Pracuj nad sobą,nad poznaniem mechanizmów uzaleznienia.
Walka,to rany.....czasami śmierć.
A Ty nie chcesz nikogo ranić.........chyba..............

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9