Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Alkohol - zabójca rodziny
Autor Wiadomość
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 08:18   

kikers... brak słów... to po pierwsze... Mam wacianą kulkę w gardle... bo wiesz... ja rozumiem Twoje emocje. Rozumiem Twój żal, Twój gniew i Miłość, która wygląda z każdego wersu Twojego listu... To niesamowite, że zamieszczasz go tutaj... taki list... wśród obcych ludzi... Wiem, to czasem łatwiejsze niż otworzenie się przed najbliższymi...

Twój Mąż jest Policjantem... to specyficzne środowisko... I na pewno nie ułatwia mu decyzji o abstynencji. Bo alkoholizm to jest taka cho.lerna choroba (przepraszam), która ma POTĘŻNĄ akceptację społeczną! Bo przecież... co to za chłop, który nie pije... TAK? No jedneeeego można. TAK? Piwo to nie alkohol. TAK? Kikers, ja mam potężne parcie w tym temacie. Krzyczeć mi się chce, bo nakręcamy się dopalaczami - ach ustawę trzeba!, przeraża nas narkomania... a ilu mamy w społeczeństwie alkoholików, którzy piją Z CAŁKOWITYM przyzwoleniem otoczenia??? Wręcz kiszką jest nie pić... Znasz to, kikers?... Kiedy mówisz "mój mąż jest alkoholikiem, jest chory" i w odpowiedzi słyszysz "przesadzasz"! Ileż ja widzę wokół siebie ZOMBIE! Ludzi, którzy w malignie przeżywają swoje życie... To nieprawda, że alkoholik to ten spod budy z piwem... Mój Mąż NIGDY pod budą z piwem nie stał... I powiem Ci coś kikers... ja do dziś od najlbiższego otoczenia słyszę, że jestem walnięta w czoło, że jaki alkoholik... że przecież w życiu nikt by nie powiedział... Że On nie jest alkoholikiem, po prostu lubił sobie wypić... że przecież nigdy nie było awantur, że nie bił, że nie przepił mi nigdy pieniędzy... i tak dalej. Na początku tłumaczyłam, raniło mnie to strasznie. Dziś wiem kikers... wiem, że to są MASKI! To schowanka, bo gdyby tak przyznać - faktycznie, masz rację... trzeba by dostrzec, że samemu ma się potężny problem... To strasznie utrudnia. Strasznie. Dziś jest tak, że to mój Mąż wychodzi z ukrycia. On potrafi powiedzieć "tak, jestem alkoholikiem", ja się nie odzywałam na ten temat. Czekałam i miałam nadzieję, że sam to poukłada. Kiedy pierwszy raz powiedział to głośno, miałam autentycznie łzy w oczach... bo WIEM, jak strasznie dużo Go to kosztuje i WIEM, że jest to skok w hiperprzestrzeń... Do tych przydługich dywagacji (przepraszam kikers) skłonił mnie właśnie fakt, że Twój Mąż uprawia taki a nie inny zawód. Myślę, że to nie ułatwia Wam sprawy. Mam blisko do czynienia z tym zawodem... w najbliższej rodzinie mam Policjanta z poczuciem pełnienia misji. Dlatego wietrzę od razu problem w tym temacie...

kikers... jesteś wielka! Walczysz bardzo dzielnie, musisz pracować nad tym, żeby się nie ugiąć... i nad własnym współuzależnieniem, bo siłą rzeczy - jesteś współuzależniona. Odhaczenie tych wczystkich zaczepek, zrozumienie mechanizmów, reakcji i fizycznych, i psychicznych, baaaardzo ułatwia sprawę.

Wybacz mi moje przydługie wywody. We mnie nadal otwierają się szufladki, choć teraz przekształciło się to we wrażliwość na problem. Potężną wrażliwość. Nie gniewaj się na mnie, jeśli kostropato podchodzę do tematu. Bardzo chciałabym Ci pomóc. W jakimś kawałeczku widzę siebie w Twoich postach i chciałabym Ci przekazać, że walka - bez względu na finał - jest możliwa i jest warta wysiłku.

PS Moja najserdeczniejsza Przyjaciółka, o której już pisałam, również ma na imię Kasia :)
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 20:21   

Bardzo bym pragnęła ,aby mój mąż przyznał się do tego ,że jest alkoholikiem ! Wiem też ,że na takie słowa będę musiała jeszcze sporo poczekać................... dam radę !
Tak , bardzo mi ulżyło wrzucenie mego listu na forum , przecież jest tu tak wiele osób , którym można pokazać co się czuje .Choć każdy z nas czuje inaczej, inaczej to przeżywa, inaczej reaguje.Ale każdy osobny przypadek sprowadza się do jednego ...........ALKOHOL!!! Otoczenie oraz stres wiążący się z racji wykonywanego zawodu nie jest łatwy , ale jest on do wytrzymania . Znam wielu kolegów mojego męża , którzy potrafią powiedzieć stanowcze NIE, NIE PIJĘ!!! Do tego potrzeba charakteru ,którego nie posiada niestety mój mąż.
Nie , dla mnie nie jest to szorstkie podejście go tematu, pomyślałabym tak pewnie gdybym nie chodziła na spotkania z psychologiem, który pomógł mi spojrzeć z innej strony na problem. Teraz , po kilku miesiącach terapii mogę śmiało powiedzieć DAM RADĘ, POKONAM TĘ PASKUDNĄ CHOROBĘ !

Finał (obojętnie jaki on będzie ) będzie dla mnie najlepszą nagrodą i wielką wygraną, zmienią się moje priorytety, inaczej będę korzystała z życia , inaczej będę szufladkowała ludzi i przede wszystkim inaczej będziemy ( z dziećmi) spoglądali na świat ............ tak jak przez różowe okulary tylko już w realu;)))

Pozdrawiam dziękując za wsparcie

[ Dodano: 2010-11-05, 21:51 ]
Taka sobie jeszcze reflekcja ......................


Czy pamiętasz jak mówiłeś "kocham Cię"?
Czy pamiętasz jak przyrzekałeś "nie zostawię Cię"?
Czy pamiętasz jak całowałeś?
Wtedy też dużo obiecywałeś...
Chciałabym, żeby tak jak wcześniej było,
by zostało w pamięci to co się wydarzyło.
Teraz żyję w Twej obojętności, niechęci,
a przecież byliśmy w tej miłości zaklęci...
Gdy widziałam Cię z nią, me serce zadrżało,
nie wyobrażasz sobie, jak mnie wtedy to bolało...
Mówisz, że mnie kochasz? I tak Ci nie wierzę.
Nawet gdybyś napisał to na papierze..
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 22:27   

kikkers22
napisałaś do męża:

"Pytanie trzecie brzmi"Jak się czuję odkąd podjąłeś leczenie"

Aż chce mi się krzyczeć z radości!!!! .Czuję się rewelacyjnie, mam więcej czasu dla dzieci i siebie. Jetem uśmiechnięta , zaczynam żyć dla siebie"

i jeszcze: "Jeszcze Twoja..."

nie chcę się czepiać, może się na problemach alkoholowych nie znam i ich rozwiązaniach, ale tak na logikę, jeśli chłopak podjął leczenie, co go kosztowało dużo i teraz dostaje sygnały, że żona "jeszcze" jego emocjonalnie się wtenczas oddala, to coś nie tak...może sobie pomyśleć, będę z powrotem bidny, to będzie chociaż moja, przy mnie :shock:

Bo co innego dać znać mężowi, że zostawia się go z tym problemem, żeby osiągnął swoje DNO. W tym czasie z nadzieją, radością pracować nad sobą i szlifować na powrót do zdrowego, żeby samemu też być zdrowym niewspółuzależnionym.
Ale jak już jest na odwyku.. Na pewno z pomocą w kontaktach z mężem przychodzi Twój psycholog on na pewno mógłby to obiektywnie ocenić, doradzić..

pozdrawiam Was serdecznie!
Ostatnio zmieniony przez kasia 2010-11-05, 22:41, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 22:31   

.....polecam

http://www.youtube.com/watch?v=vx7_o72QtB0
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 23:03   

kikers22 napisał/a:
Znam wielu kolegów mojego męża , którzy potrafią powiedzieć stanowcze NIE, NIE PIJĘ!!! Do tego potrzeba charakteru ,którego nie posiada niestety mój mąż.

Kikers, jakby to była kwestia charakteru czy silnej woli to np. ja bym dalej pił.
Dla mnie to była kwestia decyzji sięgnięcia po pomoc i przekonanie że można z tego wyjść - bo widziałem innych którzy to zrobili, bo mi ktoś powiedział że się da. A potem - terapia, na której m.in. uczono jak rozpoznawać sygnały ostrzegawcze (bo chęć picia wraca), szukać wsparcia, unikać sytuacji alkoholowych itd. Również taki normalny trening, co zrobić jak poczuje się chęć picia, jak się zachowywać kiedy ktoś namawia ...

Jest bardzo ważne, żeby w takim początkowym okresie trzeźwienia alkoholik nie został sam... z tego co napisałaś twój mąż po terapii zamkniętej chodził trochę na mityngi, ale jakoś nie znalazł na stałe wsparcia u innych alkoholików - a bez tego raczej się nie da, czy to w AA czy przez jakiś stały kontakt z osobami z terapii . Może się to na tym u niego przewróciło?

Może mu książkę jakąś podrzuć? Np. 'Anonimowi alkoholicy', można to w AA kupić, może tak coś do niego dotrze... niech czeka na 'okazję'...
Są testy które pomagają w zdiagnozowaniu alkoholizmu - np. tu znajdziesz:
http://akmedcentrum.eu/?d=alkohol_edu2#testy
możesz mu to podsunąć, jak ma wątpliwości.
Ale to on musi jakoś dojść do momentu kiedy w nim to pęknie, kiedy zobaczy że to kanał, koniec, że tak się już nie da i wtedy będzie miał odbicie w górę.

[ Dodano: 2010-11-05, 23:25 ]
jups napisał/a:
kikers, tu masz interwencję - to absolutna podstawa. Bez tego... ani rusz.
http://www.alkoholizm.jaw...opic.php?t=1304

Dla mnie ten tekst (z podanego linka) jest strasznie podejrzany - na przykład coś takiego:
"Interwencja jest metodą, która – jeśli jest dobrze przygotowana – w 90 przypadkach na 100 doprowadza aktywnego alkoholika do leczenia."
Skąd takie dane??? To byłby jakiś ewenement gdyby tak było - a nie jest!

Druga sprawa - w tym tekście Lulla nie pisze o możliwej... reakcji odrzucenia czy nawet agresji alkoholika wywołanej interwencją. Mówi o tym dr Woronowicz - jeden z najlepszych w Polsce specjalistów:
"Należy także przewidzieć możliwość wystąpienia zachowania agresywnego, obrażenia się itp. oraz zaplanować postępowanie w takich przypadkach. /.../ Niestety nie każda interwencja kończy się sukcesem." [za: http://www.tenjaras.webpark.pl/interwencja.html]

Nie to że odradzam - ale to nie jest żadne 90%...

O! a tu jeszcze znalazłem z tamtego forum złote rady Lulli - na tęsknotę po śmierci bliskiej osoby:
"może trzeba w Twoim mieszkaniu popracować nad zmianą energii ?
Tak , żebyć poczuła się naprawdę u siebie ? :)
Stawia się w 4 rogach mieszkania naczynie z ryżem , w ryżu umieszcza się rozpalone kadzidełko , lub świeczkę .
I niech to sobie stoi do najbliższych świąt . Przed świętami wyrzucasz ryż z popiolem i stawiasz nowy , i świeczki nowe .
Życie to energia . A babcia na pewno nie pogniewa sie , że wprowadzasz do swojego mieszkania własną energię :)
Niektorzy zamiast ryżu sypia do naczyń sól .
W ogóle , dobrze jest w domu palić świeczki ."


Prawda, że życie może być proste? :mrgreen:
Tylko broń Boże nie wstawiać do kamyczków, doniczki etc - bo nie zadziała! :lol:
Ostatnio zmieniony przez Macius 2010-11-05, 23:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 23:33   

Macius a może to przekona


...po co jest interwencja

http://www.youtube.com/watch?v=wb18N97qV8k
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-11-05, 23:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 23:38   

Nie otwiera się ten link... o teraz juz lepiej :)
Po co jest - to wiadomo i z mojej strony nie podlega dyskusji.
Natomiast na ile jest skuteczna i czym może się skończyć - to ja wolę polegać na Woronowiczu ...
Ostatnio zmieniony przez Macius 2010-11-05, 23:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 23:45   

Macius nie spłycaj tematu .....jakby napisał to nałóg

.....interwencja to stawianie na baczność, zmuszanie delikwenta do rozumu..
i to każdego kto kręci sie wokół agresji..agresywnych zachowań.....

a ty szukasz
złagodzenia konsenkwencji???..odpowiedzialności???....szukasz dbałości o chorego człowieka????.....


sorry ......ale bładzisz....

link juz sie otwiera....
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-05, 23:51   

Norbercie, pokaz mi wiarygodne dane, że interwencja w 90 przypadkach na 100 kończy się podjęciem terapii przez alkoholika, bardzo proszę o jakiegoś linka.

Nie wiem w czym błądzę, dla mnie to kompletnie niewiarygodna informacja, a szerzenie takich mitów może być szkodliwe.

Cytuję powyżej jednego z najlepszych speców od alkoholizmu w Polsce... 'spłycam temat' 'błądzę' twoim zdaniem... ok, co mogę odpowiedzieć na tak rzeczowe argumenty... masz prawo do swojego zdania i jego wyrażania.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 00:16   

Macius napisał/a:
masz prawo do swojego zdania i jego wyrażania.


I super za te słowa- bo tu widze efekty Belgijskiej....tak mam prawo do swojego słowa-zdania
...dzis nie ma juz czasu ale poszukam materiałow........

.....ale znam pozytywy z interwencji w moim przypadku

Pozwoliła mi na to dno o jakim często pisze nałóg.....to jest własne poniżenie we własnych oczach...i dyskonfort.....i to jest własciwe swiatło ....a tekst zrobiłem bo chciałem sorry nie wierzę...bo wiem jaki jest system zaprzeczeń


tylko uczciwie ile razy miałes cofke???....nawroty dysfunkcji????.....

bo ja miałem .....ale kazdy nawrót motywował bardziej i wiecej

Macius dysfunkcje maja to do siebie ze potrafia pieknie uspić....otoczenie i nas samych..

czujność...i jeszcze raz czujność......

i nie chodzi tu czy 90 na 100 to dobrze ..czy zle....tylko chodzi o to ze vetujesz temu

po co??? na co???? jaki cel????

dlatego napisalem spłycasz

pozdrawiam
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 08:27   

kasia napisała

nie chcę się czepiać, może się na problemach alkoholowych nie znam i ich rozwiązaniach, ale tak na logikę, jeśli chłopak podjął leczenie, co go kosztowało dużo i teraz dostaje sygnały, że żona "jeszcze" jego emocjonalnie się wtenczas oddala, to coś nie tak...może sobie pomyśleć, będę z powrotem bidny, to będzie chociaż moja, przy mnie :shock:

Dla mnie też na początku było to na zasadzie " jak to mam go wspierać ,być przy nim , nie opuszczać go w potrzebie ...itp." Z biegiem czasu zrozumiałam ,że jest to najlepsze wyjście z sytuacji. Tomek , będąc w Wa-wie na terapii zaczął nas kontrolować , a jedynym jego zadaniem było pracowaniem nad swoją chorobą , uzależnieniem a nie żyć naszym życiem.... My ( dzieci i ja) pracowaliśmy nad naszymi relacjami , bez krzyku, uczyliśmy się żyć bez "głowy rodziny" radzić sobie , uczyliśmy się żyć bez alkoholu w domu ,odreagowaliśmy na stres życia z alkoholikiem .Dlatego zdecydowanie łatwiej przyszło mi teraz wyrzucenie mojego męża z domu,szkoda tylko ,że z awanturą ....


Maciuś ... przy najbliższej okazji "podsunę " mu ten link.powiem tylko że gdybym ja była teraz moim mężem to kreska pojawiła by się przy każdym pytaniu............ masakra.
To dopiero za tydzień w niedzielę ( przyjedzie do dzieci).Zobaczymy jaka będzie wtedy rozmowa....
Wracając do charakteru człowieka , to moim zdaniem ma też swoje znaczące zdanie . Tak wiem pomoc w grupie , terapeuci ,lektura, ale nic nie osiągniesz nie mając przekonania ,że wszyscy w okół chcą pomóc ,są życzliwi i najważniejsze chęć przyjęcia tej pomocy.Można przecież uczęszczać na spotkania i uczestniczyć jak mój mąż ...... być tam ciałem nie duchem, przecież ja nie mam problemu , a żeby nie gadała że nic nie robię , co mi szkodzi godzinka w tygodniu u psycho... spokój w domu... nikt nie marudzi, nikt nie kontroluję .... bo przecież chodzę na mitingi ............
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 09:06   

Kikers.......... czy Ty nie mylisz terapi z mityngami??? Na terapi są terapuci-zawodowcy a na mityngach ich nie ma,a nawet jak sa to terapeuci-alko to są na takich samych prawach jak pozostali alko.
Do AA przychodzi sporo alko................ ale tak na trwale to pozostaje około 30% podejmujących trzeżwienie i utrzymujących go dłużej jak 3 lata.
Czy tu jest sprawa mocnego charakteru????
Wg mnie nie.
Nikt na ziemi nie ma mocniejszego charakteru od alko w czasie gdy jest czynnym alko.Wszystko zrobi,wszedzie wlezie byle się tylko napić.Bo tak działa przymus picia.

Kikres.......... dobrze jest jak alko zaczynający drogę wchodzenia w abstynęcję a potem trzeżwość ma wsparcie otoczenia.To ważne.
Ale najważniejsze jest to żeby miał świadomość PO CO trzeżwieje.Nie DLA KOGO???? a PO CO?????

Dlaczego to takie ważne (PO CO?)??? bo jak przyjmie do wiadomośći ,że trzezwieje dla siebie to ma szansę na trwałą trzeżwość.Jak trzeżwieje dla kogoś(żony,matki,dzieci,z przymusu,z rozkazu) to zawsze może znaleść usprawiedliwienie dla powrotu do picia:bo ona....ono....oni...... bo ktoś lub coś go zawiodło.

Alko decyzję o wejściu na drogę trwałego trzeżwienia najczęściej podejmuje wtedy gdy alkohol wylewa się mu uszami.
Gdy ból związany z piciem jest bardzo trudny do wytrzymania,gdy picie nie daje już żadnej przyjemności a gorzała smakuje jak .....brudna woda.......... a po wypiciu tylko rozmowy z sedesem..... ból przełyku (od kwasów żołądkowych),rzyganie żółcią,czasami omamy wzrokowo-słuchowe,mokre,bezsenne noce a na końcu delirka.

Stałą trzezwość alko uzyskuje wtedy gdy poziom alkoholu obniży się poniżej uszu(by usłuszeć co do niego mówi otoczenie lub drugi alko) by słuchać tego co mówią na mityngu czy terapi.

Akceptacja trzeżwienia przez otoczenie jest ważna,ale nie może to być (trzeżwienie) kolejnym bożkiem takim jakim był odstawiony alkohol .

Nie można skutecznie i trwale trzeżwieć DLA KOGOŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!nawet bardzo kochanego.
Bo ten najbardziej kochany i kochający może zawieść pokładane w nim oczekiwania,a alko wróci do picia.

Trzeżwieć trwale można i należy dla siebie!!!!!!!!!!!!!!!! z własnego przekonania ,że to jedyna droga by przeżyć.
Kikers.............. a policjanci mają swój własny ośrodek MSWiA.Znam trochę go............i najlepsze ,że tam się leczący w znacznym odsetku nie traktują leczenia jako czegoś dla siebie............ale jako przymus i usiłują manipulować terapeutami.
Czasami usiłują nawet pić w ośrodku.
Taką atmosferę można tam wyczuć i zobaczyć.
Odfajkują............a jak ma dłuższy staż w policji ................to pójdzie na emeryturę w wieku 35-40 lat.........i spoko.
Bo chory na alko.

Ja jestem zwolennikiem mityngów i pracy nad soba przy pomocy programu AA i sponsora.
Jak dla mnie to jest to fenomanalny w swojej prostocie program wychodzenia z cznnego uzależnienia i bycia trwale trzężwym bez tzw.dupościsku i bycia "pijanym na sucho".
Każda terapia sie kończy(po 4-12 tygodniach) ............i co po niej????? a mityngi są zawsze i w całej Polsce.W W-wie i okolicach jest chyba około 100 tygodniowo.
Ja jadąc gdzieś służbowio czy rekraacyjenie mam zawsze adres grupy mityngowej w okolicy gdzie jadę.Potrzeba mi????więc idę ........i wszędzie czuję się u siebie.

Podsumowując: trwale trzeżwieje się dla siebie.....nie dla kogoś.

Otoczenie może i powinno pomagać podjąć decyzje o wejściu na drogę trzeżwienia poprzez podbijanie dna czynnemu alkoholikowi.
Potem wspierać go w tej drodze poprzez własny rozwój (Al-anon,Al-ateen............ale nie może traktować trzeżwości jak boskości.
Rodzina alkoholika jest bardzo często tak samo chora jak sam alkoholik.........i wymaga leczenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Pogody Ducha
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 10:12   

nałóg ..... może i mylę ,ale i to nie jest teraz istotne , istotne dla mnie jest to ,że mój mąż nie przyznaje się do tego że jest alko.... , nie podejmuje próby walki z nałogiem.

nałg napisał

Kikers.............. a policjanci mają swój własny ośrodek MSWiA.Znam trochę go............i najlepsze ,że tam się leczący w znacznym odsetku nie traktują leczenia jako czegoś dla siebie............ale jako przymus i usiłują manipulować terapeutami.
Czasami usiłują nawet pić w ośrodku.
Taką atmosferę można tam wyczuć i zobaczyć.
Odfajkują............a jak ma dłuższy staż w policji ................to pójdzie na emeryturę w wieku 35-40 lat.........i spoko.
Bo chory na alko.

W Otwocku jest taki ośrodek i tam dokładnie był mój mąż i właśnie ( takie odnoszę wrażenie) podejście do sprawy ma właśnie mój mąż........ i nie tylko tam. Teraz ( jak mnie poinformował ) mam zapomnieć o leczeniu w jakimś innym ośrodku ........... szkoda , ale to już jest jego wybór......

[ Dodano: 2010-11-06, 10:15 ]
Po za tym dlaczego nie warto zacząć leczyć się dla kogoś , bo dla siebie.....................( chodzi mi tu o fakt ,że gdy mój mąż dojrzeje do tego aby się przyznać do swojego uzależnienia). może być za późno
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-06, 10:58   

kikers22 napisał/a:
dlaczego nie warto zacząć leczyć się dla kogoś , bo dla siebie.....................( chodzi mi tu o fakt ,że gdy mój mąż dojrzeje do tego aby się przyznać do swojego uzależnienia). może być za późno

To właśnie po to jest interwencja o której pisała Jups... ja tu uporczywie będę się odwoływał do dr Woronowicza, bo to i znakomity lekarz-psychiatra zorientowany od wielu lat w tych tematach, i propagator AA:
"Wprawdzie słyszy się czasami powiedzenie, że „alkoholik musi sięgnąć dna", żeby miał się od czego odbić, wypłynąć na powierzchnię i rozpocząć nowe życie, nie należy jednak zbyt długo czekać na ten moment. Czekając bowiem na tzw. dno, które u różnych osób leży na różnej głębokości, można nie zdążyć z udzieleniem pomocy. Mając to na uwadze w latach 60. pojawiła się w Instytucie Johnsona w Minneapolis (USA), idea przybliżenia („podniesienia”, „podwyższenia”) wspomnianego wcześniej „dna". Nazwano to metodą interwencji. "

Tylko jakbyś chciała coś takiego zrobić to raczej nie nastawiaj się z entuzjazmem na 90% skuteczność i po prostu bierz pod uwagę, że on może na to zareagować w różny sposób (tak mi się przypomniało, że znam kogoś, kto w pijanym zwidzie strzelił do żony z pistoletu ... )

A jeszcze coś takiego może między wami być, że twojemu mężowi może być trudno przyjąć jakieś rozwiązanie podane od ciebie... u mnie tak było, na zasadzie 'co ona o tym wie'...

Mi to pomogła głównie terapia, trwająca prawie rok, i chodzenie na mityngi AA, co na terapii było mocnym zaleceniem, i stały kontakt z trzeźwiejącymi alkoholikami po terapii, trwający do dzisiaj.
A jak zapiłem rok temu to mi nałóg pomógł :) dobrą radą... na mityng AA mnie 'wysłał', bardzo słusznie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8