Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Alkohol - zabójca rodziny
Autor Wiadomość
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 18:42   

Nałóg
Ten list jest mi dobrze znany;Przed chwilą był mój mąż , chciał wrócić ....
Nie dociera do niego fakt że jest chory ,kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy.O zamkniętym leczeniu mam zapomnieć ,On nigdzie nie pojedzie . Powiedziałam mu że jeżeli zda sobie sprawę ze swojej choroby , i podejmie jakiekolwiek leczenie może zadzwonić.Ja stoję przy swoim ,nie chcę Go teraz w domu, nie chcę żadnych obietnic, bo mu nie wierzę!!!! I tak nie wiem co dalej robić ............................. żal
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 19:38   

kikers22 napisał/a:
I tak nie wiem co dalej robić ...


W takim ludzkim wymiarze być może niewiele więcej możesz zrobić. Niestety alkoholik musi zaliczyć swoje dno, żeby się od niego odbić.

Mi się wydaje że to co robisz jest bardzo dobre, chociaż pewnie trudne. Czasem niestety jest tak że alkoholik chce już zdrowieć, już jakoś idzie ku lepszemu, a potem się i tak zachla... miałem taki przypadek bliskiej osoby...

Możesz się jeszcze modlić, moja zona tak robiła przez kilka lat, chodziła spać z różańcem, mnie to wtedy irytowało, ale jakiś efekt pewnie był... potem jej parę razy wypomniałem - jak chciała się rozstać - że przecież to ona wymodliła ;-)

No i dbaj o siebie w tym wszystkim, żebyś była na tyle normalna, na ile się da... żebyś jakiś wypoczynek miała, zainteresowania, przyjaciół...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 19:42   

Kikers............... "nałóg" wymaga mu pokazania konsekwencji,pomocy w ich ponoszeniu,w uwypukleniu mu ich.
Do tego potrzebna jest TWARDA MIŁOŚĆ.Twoja twarda miłość do siebie ,do niego,do Waszych dzici,rodziny i otoczenia.
Bo wstyd......bo lęk....bo żal.... bo jak tak można(być twardą)........bo należy pomagać w unikaniu konsekwencji-tak często sygnalizuje i mysłi otoczenie.
A tu trzeba pod prąd.Nazywać sprawy po imieniu.
Często wbrew rodzinie i znajomym alkoholika.często wbrew sobie i wbrew znanym schematom.
Bo alkoholik wymaga stanowczości.To pomaga mu w odarciu z ułudy,z zakłamania,z iluzji.
A alkoholizm(czynny) to choroba iluzji,zakłamania,obłudy,manipulacji,grania na uczuciach i emocjach.
Alkoholizm(czynny) to zniewolenie,ubezwłasnowolnienie człowieka.Zabranie lub znaczne ograniczenie godności i człowieczeństwa.

I tu potrzeba jest jasnych granic wytyczonych przez najbliższych.

Podjełaś twarde ,zdecydowane kroki.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I tak trzymaj.
A że żal?????? Znam bardzo wiele relacji trzeżwiejących alkoholików którzy wyrażają swoja ogromną wdzięczność swoim żonom,rodzinie właśnie za wywalenie z domu ,za seprację,za wyznaczenie twardych granic,za kochanie ich podczas czynnego nałogu właśnie TWARDĄ MIŁOŚCIĄ.Są wdzieczni za podwyższenie dna,za pomoc w jego osiagnięciu.

Ja nie znam innej drogi................ wiem że wielu próbowało innej............... łągodniejszej.................bezskutecznie.Drogą ku trzeżwości jest prawda.Uznanie siebie za alkoholika.

Znasz Modlitwę o Pogodę Ducha??????
To modlitwa trzeżwiejących alkoholików-i nie tylko alkoholików.
Odmawiaj tyle razy ile nadejdą złe myśli,gby przyjdą '"dygotki " i trzesionka wewnętrzna .
Pogody Ducha
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-02, 20:04   

Tak, jest to bardzo trudne;( tak bardzo chciałabym Go przytulić, powiedzieć że będzie wszystko OK! Ale się nie poddam , nie teraz kiedy podjęłam tak drastyczne ,i dla mnie i naszych dzieci , kroki.


No i dbaj o siebie w tym wszystkim, żebyś była na tyle normalna, na ile się da... żebyś jakiś wypoczynek miała, zainteresowania, przyjaciół...

Heh na ile się da ,a da się????Oj to też jest ciężkie ,ale staram się !
Dziękuję i pozdrawiam
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 08:23   

kikers, jeśli mogę Ci coś doradzić... postaraj się w tym całym bałaganie pomyśleć o SOBIE. Z mężem postąpiłaś w myśl naprawdę Mądrej Miłości. Wyrzucając go z domu... dajesz mu szansę. Jakkolwiek wiem, ile to kosztuje bólu... Teraz na placu boju została Twoja rodzina - Ty i dzieci. Poszukaj własnych emocji. Własnego serca... Będąc w związku z alkoholikiem człowiek totalnie koncentruje się na jego nałogi. Odlicza trzeźwe chwile, wyczuwa instynktownie, kiedy przyjdzie dołek, zmysły wychwytują znajomy i znienawidzony zapach, uszy uczą się wychwytywać zmianę tonu głosu... Wszystko to jest ustawione na jeden kierunek. A Ty... no cóż... na Ciebie nie ma już miejsca i czasu... Spróbuj powiedzieć STOP. Mąż ma w tej chwili swoje poletko do zaorania, Ty masz swoje. Do tego potrzebujesz siły i spokoju. Spróbuj się trochę zamknąć we własnym wnętrzu i uporządkować to, co pozostało po tornadzie w Twoim sercu. Z autopsji wiem, że to bardzo, BARDZO trudne, ale wiem też, ile daje siły, jak pozwala poukładać myśli i nabrać powietrza w płuca przed skokiem.

kikers... to wszystko trudne potwornie, ale jak już wiesz, którędy iść, to już jest luz. Najgorsze, przynajmniej w moim odczuciu, jest szarpanie się jak na łańcuchu bez świadomości, co można... co trzeba... a co musowo.
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 14:20   

Jups ...jest to naprawdę bardzo ,ale to bardzo trudne. Wczoraj zasypiając ( dzięki Bogu chociaż się wysypiam oczywiście nie tak jak bym tego potrzebowała, ale przynajmniej bez tabletek) myślałam jutro będzie lepiej ;) a tu ZONK cały czas nachodziły mnie myśli typu gdzie teraz jest , co teraz robi lub dlaczego do mnie nie dzwoni lub chociaż nie przyśle smsa? Czy już mnie nie kocha , czy jest aż tak bardzo zły ,że wyrzuciłam go z domu i naszego życia,że dajemy sobie świetnie radę bez "głowy rodziny", że tak naprawdę nie jest nam do niczego potrzebny. Staram się naprawdę się staram i wychodzi jak wychodzi - zdecydowanie marnie , zawsze mogłoby być lepiej. Dlaczego tak jest ,że ludzie których kochamy całym swoim sercem ,całą swoją duszą najbardziej nas ranią ???Dziś powtarzałam sobie modlitwę o Pogodę Ducha ,ale nie było mi lepiej.......
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 14:31   

kikers22 napisał/a:
cały czas nachodziły mnie myśli typu gdzie teraz jest , co teraz robi lub dlaczego do mnie nie dzwoni lub chociaż nie przyśle smsa? Czy już mnie nie kocha , czy jest aż tak bardzo zły ,że wyrzuciłam go z domu i naszego życia,



Gdy nachodzą mnie takie myśli, lub podobne , to zaraz chwytam je i oddaje je Jezusowi

Ty Panie Jezu się tym zajmij ............... oddaje to cierpienie w jakiejś intencji - najczęściej - za nieśmiertelną dusze mojego męża - i przychodzi ulga i pomoc .

http://www.katolicki.net/...tym_zajmij.html

" ...Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości jak od pokusy.

Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę...."

Jezu prowadź , ufam Tobie

"Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość."

Jezu Ty się tym zajmij ,

Z Bogiem , pamiętam w modlitwie
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 14:39   

Nie mam pojęcia kikers... bladego... Rzucałam to pytanie do Nieba setki razy, najbardziej wtedy, kiedy ryłam zębami w glebę. Kiedy wyłam z rozpaczy. Kiedy czułam się niekochana, odrzucona, a przez to beznadziejna, straszna, niewarta Miłości... Nałóg Męża odbijał się we mnie strasznym echem współuzależnienia (które i Ty prezentujesz poświęcaniem własnych myśli li tylko nałogowi męża). Mój Mąż wpadł w depresję. Nie wiem, co było pierwsze... depresja jako reakcja na alkohol, czy alkohol jako tłumik depresji. Wiem, że jedno szło w parze z drugim i stanowiło totalnie zabójczy tandem. Kikers... upadałam wiele razy... czułam się sprana emocjonalnie, wyprana z emocji i uczuć. Czułam się... wrogiem własnego Męża... Do dziś pamiętam jak oszałamiającą ulgę sprawiła mi świadomość, że to nie jest wymierzone przeciwko mnie... że to jest choroba... że to nie jest zła wola... Wtedy jak oszalała rzuciłam się na książki, czytałam forum, rozmawiałam z alkoholikami, chciałam poczuć... zrozumieć... żeby wiedzieć DLACZEGO... Przecież tak bardzo Go kocham... ZAWSZE Go kochałam, ZAWSZE byłam lojalna... dlaczego obrywa się akurat MNIE... Nie wiem, jak to działa do dziś kikers. Wiem jednak, że wali się zawsze właśnie w tych, których kocha się najbardziej... Bo widzisz kikers... Twój mąż kopnie kumpla, to kumpel pośle go na drzewo. Nie będzie chciał go znać... Ty o Niego walczysz! Postawiłaś veto Jego nałogowi... Jesteś WROGIEM Jego nałogu... a więc jesteś wrogiem tego, co dziś jest priorytetem Twojego Męża...

Przeczytaj to, co pisze nałóg. Bardzo mądrze pisze... ja słucham alkoholików absolutnie otwartymi uszami... To ogromna pomoc! Zrozumienie haczyków, mechanizmów, reakcji wywoływanych przez konkretne sytuacje. Kiedy to już wiesz... widzisz... jest łatwiej. Jest lepiej... emocje... Jeśli Go kochasz kikers... wsadź te emocje baaaardzo głęboko. Jeśli chcesz o Niego walczyć, musisz stanąć twarzą w twarz z potworem, który trzyma Go bardzo mocno w garści. Nie mam pojęcia, czy Ci się uda... nie mam pojęcia, czy Twój Mąż zechce się obudzić. Wiem natomiast, że to jedyna droga... Masz moje dobre myśli kikers... nie wiem, czy jestem w stanie jakkolwiek inaczej Ci pomóc, ale gdybyś na coś wpadła... jestem. Dodam tylko na zakończenie, że bolą nawet myśli o tym, co było, choć dziś są skrupulatnie uporządkowanym zawiniątkiem w pamięci... Warto było. Ponad wszystko było warto!
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-03, 20:05   

Mirakulum,,,, Piękne słowa , będę słuchała jej co dzień.

Jups owszem można i chcę go słuchać ,ale jak słuchać kogoś kto nie zdaje sobie , lub nie chce przyjąć do wiadomości że jest chory......... aczkolwiek bardzo często słyszałam ,że nie wiem co to znaczy być chory i co ta choroba znaczy, Dla mnie jedno zaprzecza drugiemu , dlatego bo przez cały czas dźwięczy mi w uszach " Ja nie muszę pić , Ja nie jestem alkoholikiem,to ty jesteś głupia tak sądząc i mówiąc mi że muszę pić , że nie mogę bez alkoholu żyć !!!"
Tak chcę i walczę o męża już kilka lat ,nie poddaje się i będę walczyła ,ponieważ bardzo kocham człowieka którego ten potwór opęta . Mam jeszcze siły ,Miłość Wiara i Nadzieja trzyma mnie mocno w swoich rękach i dam się łatwo pokonać , choć zdaję sobie sprawę że łatwo nie będzie .
Live is brutal , jak te słowa dziś są prawdziwe................
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-04, 07:40   

kikers22 napisał/a:
Dlaczego tak jest ,że ludzie których kochamy całym swoim sercem ,całą swoją duszą najbardziej nas ranią ???

bo jestes w bliskiej realcji,jesteś otwarta na męża............ dopuściłaś go do siebie poprzez łączące Was uczucie.
Każda bliska realcja-a szczególnie małżeńska- jest podatna na zranienia....nawet mimowolne.
A ze swoim alkoholikiem tak naprawdę możesz zrobić tylko(albo aż) 4 rzeczy:
-modlić sie w jego intencji(ale nie roszczeniowo)aby jak najszybciej osiagnał swoje "dno"kochając "twardą miłością"
-zająć sie sobą poprzez pracę nad sobą -może być terapia lub/i mityngi Al-anon
- wskazać swojemu alkoholikowi adresy mityngów AA i adresy poradni z terapią
-podejmować wysiłek "podbijania" mu jego "dna" poprzez konfrontowanie go z rzeczywistoscią(nie okłamywanie otoczenia,nie ukrywanie jego picia,środki prawne,wyjmowanie mu poduchy z pod tyłka-zarzyga sie??niech leży zarzygany...... leży pijany na torach tramwajowych??? odciagnąć by go tramwaj nie przejechał i zostawić ........niech leży.
Pewna znajoma koalkoholiczka opowiadała ,że jak sąsiedzi przytargali jej męża bo leżał pod klatką,to poprostu poprosiła ich by go zostawili na wycieraczce.

Alkoholik przstaje pić najczęsciej pod wpływem bólu związanego z piciem.

A wiem co piszę.......................

Pogody Ducha
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-04, 08:24   

kikers, Twój mąż doskonale wie, że jest alkoholikiem... Przy czym ten bunt i zwalanie winy na Ciebie (to Ty masz problem! jesteś nienormalna! sama się lecz!) i agresja skierowana w Twoją stronę to tylko obrona przed tym, z czego i tak zdaje sobie sprawę. Jego dusza wyje, przy czym kiedy jest pijany, to wycie słychać znacznie mniej. Klasycznym błędem popełnianym przez kochające żony jest ogarnianie domu... pranie ciuchów... gotowanie obiadów... słowem starania włożone w jako takie funkcjonowanie gospodarstwa domowego. To jest zabezpieczanie dla osoby pijącej komfortu picia. To potwornie parszywa choroba, bo zmusza człowieka do przeorania emocji osoby, którą się kocha... a przede wszystkim do przeorania własnych emocji. Przeskoczenia tego wszystkiego, co dyktuje Ci kochające, kobiece serce...

kikers, czy wiesz, na czym polega interwencja?

Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki. Myślę o Tobie i mam nadzieję, że wystarczy Ci sił...

nałóg... bardzo dziękuję za Twoje posty...
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-04, 15:25   

jups jaka interwencja ???

nałóg robię już pierwszy, drugi i czwarty krok , trzeci zostawiłam do wyboru mojemu mężowi . Sama osobiście zawoziłam Go na mitingi ,ale po leczeniu zamkniętym zaczął na nie uczęszczać co raz to mniej (tłumacząc się pracą , nienormowany czas pracy ) zapewniając mnie że nie wróci do nałogu. Tragedia jest w tym , że uśpił moją czujność ,a Ja mu uwierzyłam . Już tego błędu nie popełnię .

Dzięki serdeczne za wsparcie i modlitwę...
 
     
jups
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-04, 15:56   

kikers, tu masz interwencję - to absolutna podstawa. Bez tego... ani rusz.
http://www.alkoholizm.jaw...opic.php?t=1304

A tu masz forum alko. Bardzo, bardzo dobre miejsce, kopalnia wiedzy. Naprawdę. Dla mnie była jak iskra... jak szansa na przetrwanie. http://www.alkoholizm.com...dex.php?redir=1

kikers... masz coś OGROMNEGO w sobie. Jesteś silna. Niezłomna. Nie siedzisz w kącie użalając się nad sobą i udowadniając całemu światu, że przecież TY NIE MOŻESZ... i taka jesteś biedna... Zakasałaś rękawy i stoisz na ziemi gotowa ROZNIEŚĆ, jeśli trzeba będzie... Modlę się, żeby Bóg dał Ci siłę i żeby Cię utulił za każdym razem, kiedy polegniesz na glebie i trzeba Cię będzie zeskrobywać żyletką...

Wiesz co kikers? Mam kumpla. Alkoholika. Trzeźwego od 2 lat. Stał przy mnie, kiedy było tragicznie... Widział to wszystko. Dziś mówi, że patrzył na to co przeżywam i widział we mnie swoją żonę... widział jej cierpienie, rozpacz, żal... Wysłuchiwał mojego krzyku, znosił walenie pięściami ze złości bezradnie w pustkę... Dużo później powiedział mi, że pomogłam mu przetrwać... nie wiedziałam o tym. To tak zupełnie na marginesie... Mnie za zęby trzymała Przyjaciółka - również alkoholiczka. To, że pozwalała mi dłubać w swoich emocjach, pokazywała, co ona czuła... dała świadectwo mojemu Mężowi... to wszystko były ciepłe skrzydła Pana... ja o tym wiem...
 
     
kikers22
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-04, 20:31   

Taki list napisałam do mojego męża alkoholika , który po przeczytaniu stwierdził iż było mu przykro , płakał , przepraszał i obiecywał że nie dopuści już do takiej sytuacji.......... wytrzymał 6 m-cy

Tomku.....
Na wstępie tego listu pragnę Cię gorąco pozdrowić. U nas życie toczy się swoim torem .Moje praca- dom , dzieci szkoła -dom.... i komputer oczywiście . Skłamałabym mówiąc że tak jest cały czas . Nie , tak nie jest . Mamy teraz tak dużo czasu , że możemy spacerować (jeżeli tylko pogoda dopisuje ), jeździć do kina, lub po prostu leniuchujemy przed telewizorem . Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu , śmiejemy się ,rozmawiamy ze sobą .Dzielimy się sobą.

Zadałeś mi trzy pytania na które teraz odpowiadam , ostrzegam jednak że nie będą one miłe dla Ciebie . Przepraszam ,ale to jest tylko szczera prawda, która wcześniej do Ciebie nie docierała lub nie chciałeś tego przyjąć do informacji bo tak było wygodnie .
Pierwsze pytanie "Jak Twoje picie wpłynęło na moje życie?"
Kiedyś byłam wesołą , zawsze uśmiechniętą prostą a jednocześnie inteligentną dziewczyną (taką zresztą powinieneś mnie pamiętać!).Tak też było w pierwszych latach naszego małżeństwa;) Po kilku latach Twojej pracy w Policji zaczęło się dziać z Tobą a przy okazji ze mną coś nie dobrego. Zacząłeś coraz częściej zaglądać do kieliszka, zaniedbywałeś nas , spędzałeś z nami bardzo mało czasu , mówiąc że to wszystko robisz dla nas bo masz tylko nas i bardzo nas KOCHASZ! Potem było coraz gorzej stałeś się innym człowiekiem . innym od tego którego poznałam i z całego serca pokochałam.Stałeś się wulgarny, zaczepny i agresywny . Zawiodłeś nas w najważniejszym momencie życia naszych dzieci - Komunia Święta.Ja stałam się zamkniętą w sobie, nie dostępną i małomówną osobą ,osobą w której życie zaczęło uciekać między palcami , nie czerpiąc z niego żadnych przyjemności.Nie myślałam o sobie i dzieciach tylko o tym co zastanę w domu , w jakim będziesz stanie, co mam dalej robić jak Tobie pomóc . ale wszystkie próby zmiany Ciebie w w szczególności Ciebie były krótko trwałe . Zajmowałeś całe moje myśli.Najbardziej jednak denerwowało mnie to że trzeba Cię prowadzić za rączkę jak dziecko we mgle , pokazać Tobie co należy zrobić w domu czy wokół domu . Stałam się osobą z kompleksami,smutną i ZMĘCZONĄ ,(może śmiesznie to zabrzmi ale...)zaczęłam uważać że moja inteligencja się wypaliła .Czułam się osobą z którą nie można znaleźć wspólnego tematu a o nawiązanie jakiej kol wiek rozmowy stało się nie możliwe. Z mojego silnego charakteru pozostały tylko wspomnienia zwłaszcza w ostatnim miesiącu ,spowodowałeś że wpadłam w depresję i bezsenność .Wszystkie swoje obowiązki ,w pracy wykonywałam jak maszyna, a dom niestety zaniedbałam. Robiłam to co musiałam nic więcej!!!

Pytanie drugie "Jak się zachowywałeś podczas picia w stosunku do mnie"

To bardzo krótka odpowiedź . Zacząłeś mnie traktować jak służącą , która przyjdzie z pracy do domu ugotuje i poda obiad w między czasie wyskoczy po drzewo i rozpali w piecu , zrobi i wyprasuje pranie,odkurzy wyrzuci niedopałki z kipiących popielniczek , posprząta po Tobie butelki, szklanki pozbiera z korytarza ,z kotłowni i z każdego biurka.Zacząłeś coraz częściej przeglądać pornograficzne gazety i strony internetowe, co potem odbijało się na mnie. Odmawiając ze zmęczenia miałeś powód by pić następnego dnia. Winiąc mnie za całe zło świata! Zaczęłam Cię z tego powodu lekceważyć i całą duszą nienawidziłam Cię. Czułam się niedowartościowana, wykorzystana i poniżana/

Pytanie trzecie brzmi"Jak się czuję odkąd podjąłeś leczenie"

Aż chce mi się krzyczeć z radości!!!! .Czuję się rewelacyjnie, mam więcej czasu dla dzieci i siebie. Jetem uśmiechnięta , zaczynam żyć dla siebie ,spotykać się ze znajomymi, czytam książki oglądam filmy lub też po prostu leniuchuję.W pracy też się zmieniły moje kontakty z koleżankami ,rozmawiamy ,żartujemy a ja zaczęłam się częściej i szczerze UŚMIECHAĆ! DORZE MI Z TYM!!!. Stanęłam twardo na ziemi, życie nadal mi ucieka z tą tylko różnicą że czerpię z niego co tylko możliwe( na razie tylko małymi "łyżeczkami" , ale mam nadzieję że zmieni się to w garście i wtedy naprawdę poczuję że żyje !!! )

Mam nadzieję , NIE ! WIERZĘ w to i to bardzo że uda się Tobie przezwyciężyć tę okrutną i niszczącą Ciebie i Nas chorobę.
Jeszcze Twoja ............

ps; ZATRZYMAJ MNIE........
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8