Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: administrator
2010-11-30, 12:59
Lustro i matura
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 17:04   

Lustro, Twój mąż tu prosił o wsparcie... I bardzo dobrze go rozumiem, potrzebuje teraz wsparcia, bo zdrada boli nieeesamowicie! To nie to samo, co jakieś tam winy wyciągnięte z lamusa. To dzieje się tu i teraz - boli teraz i to baaardzo mocno...
Jakaś wielka złośliwość w Twoich słowach... Po co tu piszesz? Żeby sobie ulżyć, że to nie tak, że Twoja wina? Tak robią wszyscy zdradzacze - rzucają się wręcz na współmałżonka w tym dziwnym amoku :evil: po zdradzie. A tak naprawdę - co to jest? Rzeczywisty brak poczucia winy? Chyba nie... Raczej krzyk Twojego sumienia :!: Piszesz przecież, że jesteś osobą wierzącą...
O świętych ludzi chyba trudno tutaj na ziemi (z pewnością są w Niebie) i nikt nie twierdzi, że Twój mąż jest nieskazitelny, ale proponuję Ci teraz zastanowić się głębiej - nie nad nim, nad sobą ... A masz nad czym... Jak dotarłaś do tego miejsca, w którym dziś jesteś? Jak masz zamiar wybrnąć z niego? Wszak jesteś wierząca - to zobowiązuje............................
Wiara to nie puste słowa, nie deklaracje - to spójność między słowem i czynem...........
Życzę Ci owocnych refleksji...

http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 20:04   

róża...

jesteś monotematyczna jak cała reszta...to nic dziwnego
wydajesz sądy nie wiedząc nic...
mam wrażenie, ze na tym forum kto pierwszy ten lepszy...pożalił się on więc ta druga strona jest niedobra...
Ty mówisz mi o tym jak boli zdrada???? a co Ty o mnie wiesz?
tyle ile przeczytałaś w trzech postach...wielka wiedza - gratuluję
także miłości bliźniego...dociekania prawdy...i skromności - tego ponad wszystko
moze dla Ciebie wyciągam jakieś tam winy "wyciągnięte z lamusa"...dla mnie to było tu i teraz...a gdybyś umiała czytać ze zrozumieniem (ale nie jesteś z tej epoki edukacyjnej) doczytała bys sie tez czasu teraźniejszego w moich żalach z lamusa...

jakoś nikt z was nie zastanawia sie nad przyczynami...nad tym co moze tak bardzo ponizyło...zraniło...tego zdradzacza, ze z wiernej ślepo żony stał sie taki...

Buta i wiara, ze jesteście u zródła prawdy - moze i tak, ale nie potraficie z niego czerpać...

powiem Ci tylko tyle...kiedyn mój mąż mnie zdradził nikt mnie nie wspierał...nie chodziłam sie żalić po świecie...cierpiałam w milczeniu
teraz to są żale z lamusa - moze dla Ciebie słonko...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 20:55   

Witaj Lustro :lol:

piszesz że jesteśmy monotematyczni - a ile naszych historii przeczytałaś ?????????


oczywiście że zastanawiamy się nad przyczynami , a ponieważ mamy wpływ tylko na siebie zmieniamy siebie .

Lustro sama wiesz , nic nie jest proste . Każdy może napisać i prosić o pomoc , i opisuje swoje życie jak je sam widzi i przeżywa - zawsze jest to subiektywne .

Moje widzenie naszego małżeństwa a widzenie mojego męża bardzo odbiegało od siebie . Oboje czuliśmy się skrzywdzeni , pokrzywdzeni i pewni swych racji - a ja w szczególności . I tu na tym forum , mój mąż też pisał , że inni nie znają całej prawdy o naszym małżeństwie , tylko to co ja napisałam . Ale i to dało się przeskoczyć .

Poczytaj kilka tematów od początku . ja tak zrobiłam , jak tu pierwszy raz weszłam na to Forum :mrgreen:

Piszesz , że wydajemy sądy . To nie tak , wielu z nas przeszło przez piekło , np alkoholizmu , przemocy , zdrady tej fiz , ale i tej psychicznej i nie chodzi o to by sie spierać które przeżycia gorsze i cięższe .

Chodzi o to by podjąć trud odbudowy , i najczęściej na początku każdy widzi wiele win we współmałżonku , ale im dłużej się jest na tym forum i naprawdę chce się poznać przyczyny kryzysu i temu zaradzić , tym okazuje się , że każdy z nas ma się za co bić w piersi.

Dla mnie pytanie podstawowe brzmi

CO JEST NAJWIĘKSZYM PRAGNIENIEM TWOJEGO SERCA ????????

Ja znalazłam na to odpowiedz :mrgreen: i jestem szczęśliwa w "drodze" do odbudowy naszego sakramentu.
Mimom , że to ja wniosłam o rozwód , że po ludzku zrobiłam dobrze , to po 3 latach okazało sie , że nie miałam racji .

z Modlitwa pozdrawiam :mrgreen:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 09:11   

Lustro...piszesz:
lustro napisał/a:
no hej nałóg...
strasznie sie rozpisałes...to faktycznie wyglada na nałóg :)


Ja jestem nałogiem,choć od kilku lat tylko biernym,nie jestem czynny w swoim nałogu.Ale mój nałóg nie dotyczy pisania.

Odbieram Twój post jako zachowanie biernoagresywne.
Nawet sądzę że rozumiem powody.
Lustro........ pisząc to wyżej ,a Ty czytając oglądałaś siebie w lustrze....widok budzące pewnie dwojakie skojarzenia.
Z jednej strony poczucie krzywdy od Matury,a z drugiej poczucie winy za zdradę.

Najłatwiej jest zmanipulować siebie i zamienić poczucie winy na poczucie krzywdy.

To poprawia swój własny obraz we własnych oczach.........w lustrze.
No bo co tam taki "nałóg" może wiedzieć o Lustrze i Maturze,o ich realacjach małżeńskich,rodzinnych,archetypach ,przekazie międzypokoleniowym.
Faktycznie.......tylko tyle co napisaliście.

Ale -pewnie w przeciwieństwie do Ciebie- ja znam mechanizmy prowadzące do kryzysu,do nałogu,do zachowań destrukcyjnych i dysfunkcyjnych.

A skąd znam?????? z autopsji!!!!!!!!!!!!!!!!

Masz rację Lustro................ kryzys ,zdrada nie zaczyna sie wtedy gdy go widać.Zwykle zaczyna się daleko w przeszłości.......czasami jeszcze przed ślubem.
Zaczyna się od oczekiwań,marzeń,chciejstw .

Lustro,fajnie że się "stawiasz",że złościsz,bulwersujesz..........że tu jesteś........... bo to znak że nie zagłuszyłaś całkowicie własnego sumienia.

Lustro,ale dezawułując doświadczenia kryzysowe innych forumowiczów nie poprawisz swojego samopoczucia.
To samo dotyczy Matury..............Matura............... nie uderzając się we własne piersi,nie rozpoczynają cpracy nad sobą nie poprawisz realcji z Lustrem-Twoja żoną.
Żaląc się nad jej postępowaniem dziś nie mozesz zapominać o swoim z wczoraj.
Matura.............. jak zdradziłeś Lustro w przeszłości,jak doprowadziłeś swoim zachowaniem do kryzysu w przeszłości,to czas stanąć w prawdzie.czas rozpocząć pracę od siebie.
Wskazując na Lustro pluchem popatrz na wewnętrzną stronę dłoni................ na kogo wskazują 3 palce????????

Tak samo Lustro................
I możesz się nie zgadzać Lustro............. możesz ripostować z sarkazmem............. z ironią............o moim nałogu............. mnie to nie rusza już.....bo ja to wiem...... ale wiesz czym się różnimy???????
że ja to wiem,akceptuję .Ja to przepracowałem.Podobnie jak Róża, Mirakulum,Kasia czy Kinga...............

Poczytaj wątki..............
Pogody Ducha
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 10:13   

ehhhh ...lustro Ja cię rozumiem....i napisze uczciwie tez by mnie wkurzalo moralizowanie...piękne porady...cudne stawianie do pionu...pokazywanie prawd..cytatów.

Bo tak na dobra sprawe masz ku temu wielkie powody by czuć zał,rozbicie,rozżalenie.
I nie dziwi mnie zupełnie to po przeczytaniu twego wątku-faktem jest to że matura wykonał niezła robote destrukcyjna w waszym związku.

Ale zatrzymam sie na chwilę nad twymi marzeniami..pragnieniami..oczekiwaniami....
by matura wkoncu zrozumial ile zła wykonał i wówczas mocna wiara (twoja) że to się stanie...

Lustro ..to się stało!!!!...twój chłop załapał to ..dlatego jest tu na forum

co robi!!!
ano skomle do Boga....o ratunek.
Hmmmmm lustro ja tez kiedys wśliznołem sie na to forum z moimi bolączkami..jak mi jest żle..jaka to okropna moja zona....

czas pokazał co innego.....czas pokazał kto doprowadził do tego że ZONA STAŁA SIE OBOJETNA
piszesz że zdrada fizyczna nie jest najgorsza???

zgadzam sie zdrada fizyczna to pikuśśśśśśs (jak w reklamie).....gorsza jest zdrada emocjonalna-psychiczna.....

ufffffffff

Matura chłopie co tu napisać???? uslysz słowa zonay...wielkimi wołami napisz je na ścianie
i dzień w dzień naprawiaj jeden z punktów jakie poknociłeś....
Ucz się chłopie pokory,cierpliwości,ugiętego karku.......
wiesz czemu to piszę????

kiedys uslyszałem z ust zony.....takim postepowaniem sam wpychasz mnie w ramiona innego mężczyzny....

ehhhhh zapatrzony w siebie,zapatrzony we własna krzywdę,zapatrzony we wlasne uczucie braku miłości.....nie słyszałem istoty.....
jak musze byc straszny,,okropny że swoim postepowaniem doprowadzam moja zone do takich slów..ewentualnych działań


A teraz do was dwojga.......czy stać was razem na zatrzymanie????
czy stać was razem na szansę??? nie taką obiecywaną sobie....o szansę obiecana przed Bogiem...i tylko dla niego zmieniajcie swe serca...

by dalej mógł sam Bóg zdecydowac co z tym ZROBIĆ

pozdrawiam ;-) ;-)
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-10-08, 10:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 10:40   

"gratuluję
także miłości bliźniego...dociekania prawdy...i skromności - tego ponad wszystko"

Lustro, to bardzo dobrze, że zwracasz uwagę na skromność, pokorę - tych nigdy za wiele... Zwłaszcza, kiedy postanawiamy zawalczyć o swoje 'upadające' małżeństwo, o siebie samych... Pokora to podstawa, inaczej nie sposób wybaczyć sobie, nie sposób wybaczyć małżonkowi.
Wszyscy jesteśmy grzeszni, do grzechu skłonni...
Pokora w widzeniu siebie - to bardzo ważne :-)

Pismo Święte - lustrem dla tego, co wewnątrz człowieka...

Początkiem pychy człowieka jest odstępstwo od Pana,
gdy odstąpił sercem od swego Stworzyciela.
Albowiem początkiem pychy - grzech,
a kto się da jej opanować, zalany będzie obrzydliwością.
Dlatego Pan zesłał przedziwne kary
i takich doszczętnie zatracił.
Syr 10, 12-13
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 16:35   

cześć Lustro. Mogę na chwilę pobyć na Twoim wątku?

Ja tu trochę "robię" na forum za niewyparzony język :lol: - i czasem obrywam za swoje opinie - ze dwa razy nawet jakieś złorzeczenia otrzymałam :lol: - tak więc jeśli zdecydujesz się mnie "zjechać" - to przyjmę i to - ale tak na poważnie - chciałabym zapytac czy dobrze zrozumiałam to co się u Was wydarzyło...
Jeteście ok 20 lat po ślubie. Urodziłaś 4 dzieci. Byłaś żoneczka od zupek, kupek, pranka i sniadanka. Miałaś niewyobrażalny kierat z 4 dzieci - ale ogarniałaś jakoś i z tego co zrozumiałam jakims cudem też pracowałaś zawodowo... Jestescie oboje wierzący ale mąż trochę przykazania zmodyfikował i zdarzało mu się pomylić łóżka. Komunikacja w domu była kiepska, zdarzała się przemoc i to nie tylko na tle finansowym czy psychicznym... Któregoś dnia stwierdziłaś że takie zycie Cie uwiera i też dałaś ognia. Wtedy Twój mąż wdrozył w zycie hasło: JAK TRWOGA TO DO BOGA - po czym z Ciebie zrobił scierkę a sam poszukał ukojenia na forum dla bogobojnych katolików. Tutaj został utulony, Ty zmieszana z błotem - na zasadzie - on był pierwszy - za nim stoimy murem - i to Cie tak wściekło - że (sory ale tak jest) trochę wyżywasz się na tym kto się wychyli bo widzisz hipokryzję i skrzywienie obrazu...
jesteś mega rozsierdziona bo kolejny raz Twój męzuś zmanipulował obraz rzeczywistości - tak aby jego było na górze - a podświadomie czujesz, że jego celem nie jest naprawa związku ale postawienie Cię w jak najszerszerszym gronie w jak najgorszym swietle...

Czy mam choć troche racji?

Jesli tak - rozumiem Cię i Ci współczuję
Jeśli nie - sory - nie wtrącam się więcej i znikam z Twojego watku ale i tak pozdrawiam
 
     
margolcia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 17:41   

lustro,

masz rację,
Wasz związek musiał być bardzo trudny jesli były w nim zdrady,
samotność, obojętność i brak szacunku dzieci do rodziców.
Wiem, że boisz się współczucia,
że chcesz sobie ze wszystkim poradzic sama.

jesli to mozliwe nie rób niczego na siłę ani wbrew sobie.
pozwól sobie samej siebie szanować,
tego nikt Ci nie może odebrać.

zyczę Ci wszystkiego najlepszego
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 21:33   

Dziekuje tym ktorzy cos zrozumieli z tego co pisalam. Jestem w podrozy i trudno mi sie rozpisywac... Szkoda, ze maturz zabraklo rezonu...choc pojawia sie tu systematycznie codziennie... Milego weekendu wszystkim...
 
     
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-08, 23:12   

Przepraszam za zwłokę. Owszem byłem i starałem się przeczytać wszystkie posty dokładnie. Wiem, że moja żona uważa mnie za człowieka bez rezonu. Może myśli, że się przestraszyłem. Wiem i zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie wina w całości leży po mojej stronie, wiem, że bardzo dużo pracy przede mną.
Przyznaję, że w wielu przypadkach moja żona nie mogła na mnie liczyć, poczuła się zawiedziona, oszukana zdradzona psychicznie. pozbawiona oparcia.
Przyznaję, że podczas gdy miało się urodzić nasze czwarte dziecko zachowałem się jak kawał gnoja czego do dziś bardzo żałuję. Wiem, że nie jest to żadnym usprawiedliwieniem ale kocham to dziecko jak każde inne, może nawet bardziej. Dot. malta nie było to moim celem. Raczej poszukiwanie genezy, próby naprawienia tego co zepsułem.
Próby przemyśleń, szukania pomocy w postępowaniu ukierunkowania. A z tą trwogą to prawda. Każdy z nas tu trafił z tej trwogi i chęci szukania pomocy. Tak jak zresztą ja.
Chcę zrobić co w mojej mocy, żeby odbudować co jak moja żona mówi spieprzyłem, oby chciała mi dać tą możliwość. Oby nie powiedział jak do tej pory za późno.
Zdaję sobie sprawę z tego,że ułożyła sobie życie z kimś innym i pewnie jest z nim szczęśliwa.
Zdaję sobie sprawę z tego również, że ciężko zbudować szczęście na cudzym nieszczęściu i wiem, że to działa w obie strony. Wiem wreszcie, że nawet gdy zakończy związek z innym mężczyzną wcale nie jest powiedziane, że będzie ze mną szczęśliwa
( jeżeli będzie ze mną ). Wszyscy dokładnie wiecie, że to bardzo trudne, trudne w życiu razem pod jednym dachem, trudne w porozumiewaniu się nieraz w najmniejszych dosłownie błahych sprawach a co dopiero w tak ważnych jak odpowiedzialność za inną osobę.
Strasznie pokręciłem swoje życie, ciężko mi z tym wszystkim a zwłaszcza z tą świadomością, że to wszystko pewnie przeze mnie.
Oby moja żona dała nam szansę a dobry Bóg nam pomógł.
Pozdrawiam Was wszystkich

[ Dodano: 2010-10-09, 00:07 ]
Odpowiedz malta.
Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się pomylić łóżek.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-09, 00:21   

Matura mam ogromna nadzieje że słowa twoje tu wypowiedziane przed ludzmi z forum
sa i beda spójne.......że deklarcja jaka podejmujesz jest z głebi serca i w poszanowaniu
drugiego człowieka....twojej zony.....
zony jakiej slubowałeś (nie bede pisać co-bo znane to wszystkim na pamięc)....ale napisze tylko to..........

ŻONY JAKA MIAŁEŚ CHRONIĆ PRZED WSZELKIM ZŁEM................

Chłopie co popsułes naprawiaj...z pokora przyjmuj piane z piwa jakie sam stworzyłeś,wobec Boga proś o mozliwośc zadośćuczynienia.....

uffffffffffff....matura...każdy ma prawo do błędów,nikt nie jest wolny od zła i grzechu....
ale w tym wszystkim jest naistotniejsze opamietanie ,chec naprawy i odkupienia....działaj w tej materi...........

a teraz lustro..........

czy jestes w stanie wysłuchac faceta(mnie).....jaki ma nie mniej na sumieniu niz twój mąz,jaki tez mocno stara sie powrotnie o reke swej zony,jaki tak samo widzi minimalne szanse jak twój mąż,jakiego tak samo trudno obdarzyć zaufaniem,dla jakiego na wiele spraw jest tez zbyt pózno............

Lustro.......zatrzymaj sie na chwilę...spójrz jeszcze raz na wasze małżenstwo...nie mam zamiaru moralizować.....bo uważam że to głupota...że każdy ma prawo do własnego
bólu,żalu,niesmaku,trudnych chwil,poczucia krzywdy............uważam ze w każdym ma prawo przyjśc chwila ....z napisem KONIEC............


ale wiem tez że jak da rade choc trzoszeczkę odstawic emocje na bok....dać sobie chwile zapomnienia w swojej krzywdzie....to da radę spojrzec na tego drugiego spokojnym okiem.........
a wówczas w każdym człowieku istnieje wielki potencjał...........CHĘĆ.......

to jest baza wyjściowa....to jest ten pierwszy etap...pierwszy krok...a nastepne moga być łatwiejsze...........

czego wam trzeba????
pewnie uczciwości.....uczciwego podejścia do siebie....wyjasnienia wielu spraw dlaczego i jakimi motorami sie kierowaliście..........

Wyznanie PRAWDY......oczyszcza....a to wyznanie prawdy to oddanie kawałka siebie....
to zaczatek więzi emocjonalnej

zastanówcie sie nad tym.......i rzućcie na szale wagi zwanej losem.....co jest bardziej warte.......niszczyc te lata ostatecznie jakie były(pewnie nie zawsze tragiczne)-a może z nich da sie zbudowac cos nowego???......czy gruba krecha zamknąc stary cykl i tworzyc nowy -ale przeciez nieznane....
ale z jaka pewnością że może byc lepsze????

Trudne to bardzo....echhhhhh sam znam to dokladnie......ale tez wiem ze pewnie wasze serca nie zastygły całkiem...choc usta mówia nieraz jadem.....

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-09, 00:41   

Nie wiem czy grube kreski to domena mężczyzn ale ja też chciałem jak Mazowiecki.
Może nie powinienem z tego żartować ale odrobina humoru nie zawadzi.
Oby nasze żony chciały w nas zobaczyć swoich mężczyzn za którymi kiedyś przepadały.

[ Dodano: 2010-10-09, 00:57 ]
Wiem jedno, że kocham moją żonę.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-09, 10:12   

lustro

- Twój mąż jest gotów Ci wybaczyć i pragnie naprawic Wasze małzeństwo
- Twój mąż mówi o swoich błędach i załuje za nie
- Twój mąz szuka pomocy dla Was (stąd jego obecnośc tu na forum)
- On nie szukał przygód w innym łóżku

Co robisz Ty ?

- zdradzasz swojego męża
- krzywdzisz swoje dzieci w sposób przerażający
- nie chcesz dostrzec prawdy - że za kryzys odpowiada dwoje, za zdradę tylko jedna strona (Ty)
- usprawiedliwiasz swoją postawę, a jako osoba wierząca wiesz, ze nie ma na to usprawiedlwienia

Różnice między Wami sprowadzają się do konkluzji:

Ty nie chcesz się pojednać - Twój mąż chce

lustro, dlaczego ?

Nie jest usprawiedliwieniem Twojej obecnej postawy teza, ze
"przez wiele lat maż był niedobry, więc nie ma się co dziwić, ze ja go zdradzam i mam go dośc"

Otóż jest się czemu dziwić i nad czym płakać.
 
     
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-10, 00:26   

Ketram napiszę krótko, ja mojej żonie wybaczyłem i zapewniłem Ją o tym że nie będę wykorzystywał tego faktu.
Wybaczyłem jej wiele miesięcy temu o czym jej powiedziałem.
Szkoda tylko, że nie jest to dla niej istotne a wręcz odnoszę wrażenie, że mało ważne.
Do tego że na bieżąco spotyka się z tym człowiekiem jakoś nie mogę się przyzwyczaić, boli mnie to bardzo, ale może to taka pokuta.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9