Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: administrator
2010-11-30, 12:59
Lustro i matura
Autor Wiadomość
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-30, 14:59   

Kochani jestem nowy na tym forum nawet nie wiem dobrze jak się w nim poruszać.
Już raz prosiłem Was o modlitwę za moją żonę Joanne i jeżeli to możliwe, jeżeli mielibyście chęć, westchnijcie za nią do Pana Boga, po prostu módlcie się za nią.
Dowiedziałem się, że moja żona zdradza mnie już od ponad roku a człowiek z którym to robi nie jest pierwszym.
Po tym jak się o tym dowiedziałem zawalił mi się cały świat, to był szok do potęgi n-tej.
Prosiłem żonę wielokrotnie o to aby zakończyła ten związek ale Ona nie chce, mówi, że go kocha a Jej świat stał się kolorowy.
Zaczęło się jak w wielu przypadkach, czatowanie w internecie telefon komórkowy przyklejony do ręki.
Po tym jak się dowiedziałem, powiedziałem Jej że ubolewam nad tym, że mnie zdradza ale Jej wybaczam i proszę żeby zakończyła ten związek, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa. Niestety żadne prośby nie trafiają. Jest coraz gorzej czuję jak się oddala ode mnie. Mamy Czworo dzieci i 21 letni staż małżeński, byliśmy szczęśliwi. Wielokrotnie słyszałem od mojej żony,że mnie kocha a ja podobno jestem wspaniałym i dobrym człowiekiem zresztą ze wzajemnością z mojej strony. Zawsze była dla mnie najważniejsza, a tu nagle bęc. Ostatnio zaczęła zachowywać się trochę agresywnie, a prowadzenie spokojnej rozmowy z Nią jest prawie niemożliwe. Pozostaje mi tylko modlitwa i spokojnie czekać. Wreszcie zaczynam otrząsać się z totalnego doła. Tylko w Bogu nadzieja. pozdrawiam wszystkich matura.
 
     
Jola90
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-01, 20:39   

Matura doskonale Cię rozumiem...., masz i moją modlitwę.
Ja jestem po drugiej stronie, jako żona zdradzacza, do którego także nic nie dociera, rani mnie i dzieci etc. Trwam już w tym rok, zaufałam Panu. Wiem, że on mnie nie opuści, choć czasem brakuje siły na dźwiganie tego krzyża.
Nie myśl teraz o żonie, zajmij się sobą i rób, to co lubisz, by nie popaść w depresję.
Daj czas czasowi... i zaufaj Panu.
Pozdrawiam.
 
     
matura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-02, 09:00   

Dziękuję za słowa otuchy. Właśnie wróciła po całonocnych eskapadach. Próbuję coś ze swoim życiem zrobić, wreszcie zaczynam powoli o tym nie myśleć, zaczynam potrafić pracować. Próbuje się uśmiechać. Przeraża mnie tylko to jak daleko Ona odeszła od Boga, mnie i starszych dzieci które Ją na tym wszystkim przyłapały. Proszę Was o pamięć w modlitwie. Muszę wreszcie pojechać na spotkania Sycharowe. W Bogu nadzieja, pozdrawiam Was wszystkich.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-06, 23:53   

matura, jola90...i inni

Witam Wszystkich Forumowiczów.
Jestem tu całkiem nowa, ale chciałam zabrać głos. Mam nadzieję, ze mi pozwolicie.
Ponieważ tylko prawda nas wyzwoli, a prawda zawsze leży gdzieś po środku...
Chciałam się zatrzymać chwilą smutnej refleksji...mój mąż - matura, napisał Wam o mnie...
21 lat wspólnych...czworo dzieci...zawsze byłam najważniejsza...?
Zapytam więc - mężu, gdzie była Twoja bogobojna prawość, gdy byłam z naszym czwartym dzieckiem w ciąży, a Ty odwróciłeś się ode mnie i jedyne czym mnie otoczyłeś przez blisko rok, to ostracyzm, niechęć a wręcz wrogość i nienawiść do mnie i nienarodzonego maluszka...?
gdzie ona była, gdy zażądałeś ode mnie stosowania środków anty...?
byłam dla Ciebie najważniejsza... kiedy bezskutecznie prosiłam od kilku lat, żebyś mnie zauważył jako osobę a nie tylko pracownika fizycznego...?
gdzie jest Twoja miłość...choćby bliźniego...kiedy robisz ze mnie bezpodstawnie przed dziećmi złodziejkę, okradającą dom...?
kiedy zabierasz mi całą pensję ze słowami, ze mam więcej zarabiać i to nie twój problem...?
kiedy pozwalasz naszej najstarszej córce traktować mnie jak szmatę udając, ze tego nie widzisz...?
nie będę pisać więcej, bo po co?

Chciałam tylko uświadomić Wszystkim, ze miłość to dawanie, a nie tylko branie...
że może kryzysy nie są tylko winą jednej strony...?

Powiecie, ze mam wybaczyć, bo mąż mi wybacza...? Ja mu wybaczyłam już dawno i robię to nadal... tylko, ze samo wybaczenie to za mało...potrzebna jest zmiana
Cóż, skoro ta druga strona nie chce się zmienić tak naprawdę...skoro nie robi nic w tym kierunku, a wręcz wszystko przeciw...?
W czym pokładać wiarę, ze będzie lepiej?...powiecie mi, ze w Bogu - ja tez jestem wierząca...wiem co to oznacza...to co się stało...
wiecie Wszyscy co to grzech zaniechania...?

Jola90 - dzięki za super porady podtrzymujące na duchu - Nie myśl teraz o żonie, zajmij się sobą i rób, to co lubisz, by nie popaść w depresję - ..tylko, ze mój mąż od dobrych kilku lat skupiał się na sobie i teraz ma tego efekt...może i Ty powinnaś się zastanowić dlaczego jest tak jak jest?...Czego brakło...? Co zostało zlekceważone...zaniechane...?
Na ogól nie wystarczy poprzestać na tym, co było do tej pory, bo to właśnie zawiodło.

Pomódlmy się wszyscy...sami za siebie...o wybaczenie naszych win...
bo kryzys w małżeństwie...jego rozpad...to nie jest wina tylko jednej strony...
Panu Bogu trzeba czasem pomóc...nie wystarczy tylko modlić się i biernie czekać....
a kto jest bez winy niech pierwszy rzuca...
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 00:32   

lustro,
Witaj na forum.
Dobrze,że tu zaglądasz, bo dzięki temu choć w niekonwencjonalny sposób możecie wymienić poglądy i własne odczucia z mężem, bez zbednych emocji.
Mamy już parę przykładów,że takie dwustronne prowadzenie wątku zaowocowało naprawą związku małżeńskiego, czego i Waszej rodzinie życzę. :-D
Tu staramy sie pomóc jak potrafimy, na początek otoczymy Was modlitwą:
w waszej intencji.
Pod Twoją obronę....
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 09:07   

dziekuję...
widziałam jaka bedzie reakcja...w sumie to bardzo przewidywalne

z moim mężem nie ma juz rozmowy...a do Was - nie wiem co z tego co napisałam naprawdę dotarło

a modlitwy podobno nigdy nie za wiele

[ Dodano: 2010-10-07, 09:33 ]
kinga2

nie wiem czyje to słowa... św Augustyna...?

"módl sie tak jak by wszystko zalezało od Boga, a czyń tak jak by wszytsko zalezało od Ciebie"...wolny cytat

takie podejście jak Twoje kinga2 to połowa...nie ma w tym czynów
tylko słowa
wiec chyba nie zrozumiałaś co napisałam
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 09:47   

lustro napisał/a:
Chciałam tylko uświadomić Wszystkim, ze miłość to dawanie, a nie tylko branie...
że może kryzysy nie są tylko winą jednej strony...?

witaj lustro :-)

Masz rację… i to w obu kwestiach.
Miłość to najpierw dawanie, potem branie…
Powiem więcej… Miłość to dawanie bez oczekiwania, że się dostanie to samo w zamian…

I prawdą jest też to, że za kryzys odpowiedzialne są w małżeństwie obie strony…
Nie zawsze ta odpowiedzialność rozkłada się pół na pół… czasami jest to 90:10, czy 20:80…
Tylko, że nie ma znaczenia w jakiej części za kryzys odpowiadam ja, a w jakiej małżonek…

Znaczenie ma to, czy ja chcę kochać… oraz czy chcę wziąć odpowiedzialność za swoją część kryzysu i naprawiać to co zepsułam…

Matura, lustro ...
czy każde z Was, chce kochać drugiego Miłością, o jakiej pisze św. Paweł w liście do Koryntian?
czy każde z Was, chce zobaczyć i uznać swój udział w kryzysie małżeńskim?
czykażde z Was chce naprawić to, co ewentualnie zepsuło przez te 21 lat?

Szukajcie odpowiedzi w swoich własnych sercach...
Być może kiedyś napiszecie tu świadectwo uzdrowienia Waszego Małżeństwa...
czego Wam serdecznie życzę :-)
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 10:35   

kasia1

szczerze watpię...ale dziekuję...
poszukam w sobie...nic innego nie robię od 11 lat...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 10:58   

Lustro........... na początek...witaj na forum.
Rozgoryczona (chyba) piszesz o pozytywnych zwrotach do Twojego meża(matury) mówiących o tym by zajął sie sobą.
Wiesz????one są jak najbardziej słuszne.
Bo jak zajmie sie prawdziwie sobą ,to ma szansę na zobaczenie siebie prawdziwego...........i tego co to zastosował -wg Ciebie - wobec Ciebie ostracyzm.ale i tego kochającego,miłego,wspierającego.

Fajnie że piszesz .............ja zawsze piszę:zajmij się najpierw sobą.
Budziło i budzi to czasami opór u świerzo piszących.Bo jak to??? ja zdradzony/a,pokrzywdzony mam sie zajmować sobą??????
To on/ona powinni sie zająć sobą

A prawda jest nie po środku gdzieś...........ale pomiędzy małżonkami
Prawda jest taka Lustro!!!!!!!!............... za kryzys zawsze odpowiadają obie strony kryzysu..........ale za zdradę odpowiada zawsze i wyłącznie zdradzacz
Jak zdradzasz................ to Ty zdradzasz............. nie Twój mąż.
A przysięgałaś :na dobre i na złe................... a może Ty tylko na dobre?????

Matura................ bardzo mało jest kobiet które mając oparcie w swoim męzczyznie szukają szczęścia na boku,w innym łóżku,u inngo mezczyzny.

Kobieta chce mieć u boku podpre,ochroniarza,szefa,służacego.Takiego co to potrafi sie postawić...........ale i wysłuchać........ przynieść kwiatek........i zaprosić do kina,teatru,na spacer........na kolację do restauracji.

Kobieta(mezczyna też) potrzebuje czuc sie ważną/nym dla partnera.Jedynym.
Mąż nie mając czasu na wysłuchanie żony naraż ają na to ,że jak znajdzie takiego co ją wysłucha,co powie komplement,odkryje w niej kobietę ,jeszcze atrakcyjną seksualnie, to ta kobieta potrafi zbaranieć i uznać że się zakochała w tym facecie.
Czy Ty czasami nie popchnąłeś mimowolnie swoej żony(Lustra) w ramiona innego faceta??????

Lustro.............. ale to wcale nie dawało Ci prawa do tego by wskakiwać do wyrka innemu facetowi(jak wskoczyłaś).
Jak wskoczyłaś...........to Ty ponosisz pełną odpowiedzialność za zdradę.

Tój mąż .............za brak komunikacji.
Ja porównuję komunikację małżnską do kanalizacji w domu........................ jak ona(komunikacja) istenieje ,to nawet nie zdajemy soebie z niej sprawy.
Ale jak zanika,szwankuje,zatyka sie to...........jest jak z kanalizacją..................poprostu ŚMIERDZI

Zastanówcie sie oboje nad sobą........i zacznijcie od siebie..................najpierw STOP temu co złe,co dysfunkcyjne.STOP zdradzie

Pogody Ducha
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 11:10   

no hej nałóg...
strasznie sie rozpisałes...to faktycznie wyglada na nałóg :)

zastanawiam sie tylko czy i kiedy przeczyta to mój matura...? i co z tego do niego dotrze...

mentorów bardzo wielu...im mniej maja z tym osobiście wspólnego, tym bardziej mentorski ton...a u Ciebie i mocno kolokwialny

wiec ok...niech kazdy zajmuje sie sobą...
ja zrobiłam to jakiś czas temu...mówiąc to bardzo wyraźnie mojemu głuchemu współmałzonkowi...głuchemu do dziś...


mozna wszytsko uprościc...tak jest naprawde łatwiej...tylko, ze zycie nie jest takie
jednoznaczne...

znacie wszyscy znaczenie słow - za późno...?

ach...i jeszcze jedno...dlaczego wszytsko sprowadzasz do łozka?...
nie przyszło Ci do głowy, ze to jest raczej na koncu i nie stanowi kwintesencji sprawy...?
zdradzać mozna znacznie dotkliwiej nie fizycznie
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 12:17   

lustro napisał/a:
takie podejście jak Twoje kinga2 to połowa...nie ma w tym czynów
tylko słowa
wiec chyba nie zrozumiałaś co napisałam


Witaj,
słowa mają to do siebie,że choć zdaja sie jasne dla osoby piszącej to juz nie koniecznie muszą przemawiać do czytającej. Nawet Bóg liczy się z tym,że Jego słowa bywają różnie rozumiane, a co dopiero ja. :-D

Naprawianie, czy uzdrawianie małżeństwa zawsze zaczyna się w duchu i sercu człowieka, który żyje w jakiejś dysfunkcyjnej sytuacji.
Ludzie naprawione małżeństwo utożsamiają z żyjącymi ze soba jak dwa gołąbki małżonkami i jest miło i przyjemnie. Jednak nie zawsze tak jest.
Czasem zranienia są tak głębokie,że uzdrawianie trwa, aż do śmierci i efekt idealny osiaga dopiero Bóg już u Siebie. Niemniej do nas póki żyjemy należy otwieranie się na to uzdrowienie najlepiej jak tylko umiemy.
Taka oznaka otwarcia sie na Boga i człowieka jest chęć do komunikacji, a zatem rozmowa z mężem jakakolwiek by nie była i w jakiejkolwiek formie, gdy nie jest wyrzucaniem z siebie tylko bólu i oczekiwań jest już pierwszym krokiem do uzdrowienia.

lustro napisał/a:
znacie wszyscy znaczenie słow - za późno...?

Nigdy nie jest za późno. Dopóki zyjesz wszystko może sie zmienić. Dziś myslisz tak , jutro inaczej. Daj Bogu szansę i zobaczysz co bedzie.
Nikt tu nie oczekuje,ze od razu zaczniesz mieszkać z mężem i gotować mu obiadki.
Czasem takie uzdrowienie kończy sie po ludzku w momencie, gdy ludzie przestaja o sobie i o swoim związku mysleć źle i jak o krzywdzie.
Najważniejsze abyś chciała.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 13:32   

ożywienie na forum... :mrgreen: to zawsze cos pozytywnego

jak juz powiedziałam wczesniej - najwiecej do powiedzenia maja ci, których ten temat nie dotyka..i nie dotykał...taka ładna teoria nie majaca zbyt wiele wspólnego z praktyką...

Tak sie składa, ze doskonale wiedziałam co mozecie mi tu napisać...i jak sie okazuje nie myliłam sie...

kinga2 - piękny przykład pokory :) brawo...
masz dobre intecje, ale wiesz co o nich mówią...kiepskie jest miejsce ich "zamontowania"...

za późno, to za późno...nie bede pytać - gdzie byłes wczesniej, kiedy...?
tak to czasem bywa w zyciu, ze cos sie przepełni i wyleje..moze byłam małym kieliszkiem według waszych pojęć...choc przy tak ograniczonej wiedzy o mnie nie moze tego nikt powiedziec...

pewnie niedługo sie z wami pożegnam...w końcu wpadłam tu tylko przypadkiem i na chwilę...a moje pojawienie sie u Was niczego nie zmienia...
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 13:51   

lustro napisał/a:
zastanawiam sie tylko czy i kiedy przeczyta to mój matura...? i co z tego do niego dotrze...

widzisz lustro… cała sztuka polega na tym, żeby nie oglądać się na to, co i kiedy zrobi małżonek, tylko zająć się tym, co we mnie jest nie tak…
lustro napisał/a:
jak juz powiedziałam wczesniej - najwiecej do powiedzenia maja ci, których ten temat nie dotyka..i nie dotykał...taka ładna teoria nie majaca zbyt wiele wspólnego z praktyką...

Chyba się jednak mylisz... jesteśmu tu, bo dotykał lub dotyka nas właśnie temat zdrady i kryzysów małżeńskich...
lustro napisał/a:
pewnie niedługo sie z wami pożegnam...w końcu wpadłam tu tylko przypadkiem i na chwilę

Zastanawiałam się własnie, co skłoniło Cię do napisania tutaj.
Czy potrzebujesz pomocy i wsparcia, żeby zakończyć związek z innym mężczyzną i zacząć uzdrawiać swoje małżeństwo?
Czy chcesz nam jedynie udowodnić, że nie tylko Ty jesteś winna zaistniałej sytuacji?... to już wiemy… tylko co dalej?

lustro... czego chcesz?
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-07, 15:36   

a to takie ważne?...nie wydaje mi się...
życie to nie koncert życzeń

dziękuje wszystkim za modlitwę...

ładnie cytuje sie kogoś...i zadaje pytania...

a co Wy chcecie osiągnąć?
wsparcie...mediacje...bez znajomości rzeczy tak naprawdę...?

wiara kiedyś pomogła mi przetrwać ponad roczny koszmar wiec doceniam jej siłę...
poklepcie po ramieniu mojego męża...
i powodzenia wszystkim
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 9