Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Gdzie popełniłam błąd ?
Autor Wiadomość
Gosia88
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 09:10   Gdzie popełniłam błąd ?

Jestem w małżeństwie od 18 lat. Mamy 4 dzieci. Ale od paru lat jest co jakiś czas gorzej. To znaczy, jesteśmy katolikami, wieczorami wspólnie się modlimy, w niedziele uczestniczymy w Mszy św., z mężem jest różnie.
Niedawno minęła nasza rocznica ślubu, tragedia ! Im więcej proszę Boga o światło tym jest gorzej z mężem. Ja zniosę wszystko co Bóg mi da, zawsze stawiałam Go na pierwszym miejscu - to problem u mojego męża, wg niego ,jest on o Boga zazdrosny do tego stopnia ,że nie widzi miłości Boga i człowieka jako jedno. Wg męża powinnam : traktować go jak piąte dziecko, być na jego każde zawołanie szczególnie w łóżku. Bo to co robię do tej pory nic dla niego nie znaczy.Czy to pranie , czy sprzątanie, czy gotowanie cokolwiek to nic, to norma.Całymi dniami jest poza domem, więcej "pomaga "innym niż mnie i dzieciom. Nie miałabym nic do tego ,gdyby nie to że koledzy są na pierwszym miejscu ,a rodzina na drugim.
Ja zrezygnowałam z pracy i zajmuję rodziną, ze względu na to że jak były małe dzieci to b. często chorowały i ciężko.
Ostatnio mąż w rocznicę ślubu powiedział mi ,że do 20 nie dotrwamy.
Serce boli,pęka z bólu . Pytam dlaczego tak mówi ,że nie czuje ,że ja go kocham,że jest na ostatnim miejscu,że go nie słucham,że wszystko robię po swojemu. ja na to odpowiedziałam,że nigdy rozwodu nie dostanie,że nie pozwolę mu odejść, kocham go- a mąż na to ,że ja tylko Boga kocham i dzieci.
Czasami jest do tego stopnia nerwowy,że niszczy co popadnie-tym razem doszczętnie został zniszczony komputer. Kiedyś byłam ja , póki nie znalazłam się w szpitalu i po powrocie powiedziałam : dość więcej mnie nie dotkniesz!
Czasami mówi,że najlepiej by było jakby ze sobą skończył, wtedy miałabym święty spokój.I boje się tego ,ale ma takie myśli często. Mam wrażenie,że jest przez szatana zniewolony do tego stopnia,ze tego nie widzi ,a gorzej temu zaprzecza.
Już nie wiem co mam robić ?
Kiedy jesteśmy na pielgrzymce to potrafi np.: przez 3 dni nie wychodzić z pokoju, robi awantury, później idzie do spowiedzi i jest jakiś czas lepiej, jakiś czas.
Kiedyś powiedziano nam ,że szczególnie mąż powinien wstąpić do jakiejś grupy modlitewnej, czy wspólnoty, aby nie było z nim gorzej, że powinien mieć wsparcie grupy modlitewnej - Ale on nawet nie chce o tym słyszeć, mówi ,że to mu jest nie potrzebne.
Teraz się nie odzywa, wraca bardzo późno do domu.
Myślę, cały czas gdzie popełniłam błąd, co robię żle.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 10:36   

Gosia - fajnie, że tu jesteś, witaj na forum :-)

Gosia88 napisał/a:
Pytam dlaczego tak mówi ,że nie czuje ,że ja go kocham,że jest na ostatnim miejscu,że go nie słucham,że wszystko robię po swojemu. ja na to odpowiedziałam,że nigdy rozwodu nie dostanie,że nie pozwolę mu odejść, kocham go- a mąż na to ,że ja tylko Boga kocham i dzieci.

Gosia - po prostu słuchaj tego, co mówi Twój mąż. Niezależnie od tego, co Ty o tym sądzisz, i na ile jest to wg Ciebie niesprawiedliwe, on tak właśnie to czuje. Daj mu prawo do czucia po swojemu, to punkt wyjścia.
Na pewno nie jest wyjściem mówienie, że rozwodu nigdy nie dostanie, i że nie pozwolisz mu odejść. To zamykanie klatki jest. A z klatki się ucieka. Wielu z nas, tu na forum przekonało się na własnej skórze, że takie zamykanie kończy się udowadnianiem, że człowiek jednak jest wolny, i na pewne rzeczy wpływu nie mamy. Co będzie jak Twój mąż faktycznie będzie chciał odejść? Kajdankami do kaloryfera przykujesz? w piwnicy zamkniesz?
Następna kwestia, czyli przemoc i agresja. Jest niebieska linia, jest twarda miłość, są grupy samopomocy.... korzystałaś?
I na koniec taka moja refleksja - mężczyzna w małżeństwie potrzebuje ze strony żony miłości wyrażonej szacunkiem, tego potrzebuje przede wszystkim.
Gosia - czytaj to forum, czytaj co ludzie piszą, odsłuchaj audycje, obejrzyj filmy. Pierwszy krok już zrobiłaś, bo tu jesteś :-)
Pozdrawiam :-)
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 10:50   

Cytat:
Wg męża powinnam : traktować go jak piąte dziecko, być na jego każde zawołanie szczególnie w łóżku.

To niekoniecznie tak, Gosiu...
Być może jakiś problem właśnie na tej płaszczyźnie życia małżeńskiego. Spróbujcie o tym porozmawiać... Tylko, tylko... Postaraj się patrzeć na męża wtedy (i zawsze) jak na mężczyznę, nie - jak na dziecko. Może tego najbardziej oczekuje od Ciebie?
Lampka osrzegawcza zapaliła się i słusznie, że szukasz pomocy dla Was. To może być ten Wasz trudny czas.
Agresja - to taki (nieludzki) sposób informowania o swoich niespełnionych oczekiwaniach, o swojej niezgodzie na istniejący stan rzeczy...
Gosiu, pytaj męża - czego mu brakuje w Waszym małżeństwie, na co nie zgadza się... A wszystko w atmosferze spokoju i wzajemnego poszanowania.
Rozmawiajcie póki czas...
Pozdrawiam.
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 11:30   

Witaj Gosiu na forum.
Nie czuje sie kompetentna do pisania Ci jak postępowac z męzem aby czuł sie dopieszczony bo sama mam dwójke dzieci i nie wiem czasem w co ręce włozyć - a skoro Ty masz 4 - to juz przerasta moją zdolnośc logistyczną :-) .
To co jednak mogę Ci powiedziec na pewno - to ze jesteś w o niebo lepszej sytuacji niż wiekszość obecnych tu osób... wiesz dlaczego? - zostałas powiadomiona przez męza o jego niezadowoleniu " za pięc dwunasta". Wiekszość z nas - w tym i ja - o tym, ze mężowi w małzeństwie jest niewygodnie dowiaduje sie jak juz jest "pozamiatane" i jest to bardziej oswiadczenie stanu zaistniałego niz propozycja naprawy.
Doceń to ze mąż się z Toba komunikuje w tej materii - owszem moze nieudolnie - ale jednak nie stawia Cie przed faktem dokonanym. Stwierdzenie ze nie doczekacie 20 rocznicy to wołanie do Ciebie. Zobacz - on daje Wam 2 lata - sygnalizuje ze kiedyś kryzys może sie źle dla Was skończyć. Nie mówi Ci, ze nie doczekacie Świąt ( czyli krótkiego czasu) - ale wprojektował na naprawę 2 lata ( a to już odpowiedni czas na naprawę).
Przepraszam Cie Gosia - ale bardzo nie spodobało mi sie jak Ty sie do tego odniosłas - a zupełnie szczerze - uważam, że strzeliłas sobie w stopę... On Ci mówi - źle się dzieje - zróbmy coś - a Ty mu na to ( upraszczając) - i tak musisz ze mna być...
Poczytaj to forum - takie szantaże emocjonalne niestety słabo się konczą.
Doceń to, ze on chce z Toba cos naprawiać - a jak to zrobić?... kazdy jest inny - u każdego działa cos innego... Wychodzicie gdzies razem - tylko sami, robicie coś tylko ze soba jako para? A moze juz jesteście tylko rodzicami... pomyśl, pogłówkuj - ale doceń że on komunikuje sie Tobą.
 
     
Gosia88
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 12:18   

Dziękuje dziewczyny za wsparcie.
Ale w jednym się nie zgodzę : mąż mówi ,ze matka nie dała mu i nie darzyła go miłością to jak ja mam mu zastąpić matkę ? Nie dano mu miłości jak był dzieckiem i teraz nie umie jej dać. Nie umie , bo nie ma jak. To tak jak z dziećmi w domu dziecka, masz wszystko prócz miłości matki. Ja mogę i daje mu miłość kobiety, nie mogę dać mu miłości matki, jego matki.
Tu potrzeba wewnętrznego uzdrowienia, a on tego nie chce.
Przebaczenia pokoleniowego.
To zaczyna udzielać się dzieciom, jak mąż jest w domu i zaczyna ustawiać wszystkich po katach to dzieci przychodzą do mnie i pytają kiedy tata pójdzie do pracy. Ale zostawmy dzieci na boku.
Nie zrozumcie mnie źle, ale ja go siłą w domu nie trzymam. Tylko jak bym mu drzwi pokazała i spakowała to by wyszedł i się nie oglądnął.
To na tym polega miłość w małżeństwie ?
Piszecie ,że on chce coś naprawić...
Ale mąż uważna ,że wszystko co robi jest dobre, i to ja powinnam się zmienić. No bo np. kiedy pił to przysięgał w kościele na klęczkach przed Bogiem, że z tym koniec. Teraz kiedy mu to przypomniałam ,powiedział, że to było wtedy,a teraz jest , teraz...
Kiedy proszę ,że jak pali to niech wychodzi na balkon , czy przy otwartym oknie to też źle , bo mówię i się czepiam...
Juz nie wspomnę jeśli chodzi o dzieci , czy kwestii chodzenia do kościoła...
Jak coś mówię ,to źle , jak nic się nie odzywam to potrafi w nocy budzić mnie i nie daje mi spać bo jak ja tak mogę...

[ Dodano: 2010-09-07, 12:30 ]
Niezgoda na rozwód cywilny, to znak wierności małżeńskiej - ewangeliczne świadectwo wiary dla świata.


Niezgoda na rozwód cywilny, to znak posłuszeństwa, wierności Bogu.
Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. Nasza wspólnota trudnych małżonków jako katolicka wspólnota ludzi wierzących, przede wszystkim ma propagować nauczanie Chrystusa na temat małżeństwa. Zgoda na rozwód to złamanie przymierza z Bogiem i współmałżonkiem.


Niezgoda na rozwód cywilny, to dowód i dobre świadectwo troski o dobro innych sakramentalnych małżeństw, które przeżywają trudności.


Niezgoda na rozwód cywilny (jeśli jej towarzyszą czyste pobudki wynikające z miłości do współmałżonka), to świadectwo miłości, wierności i trwania przy małżonku.


Niezgoda na rozwód cywilny, to dobry początek procesu uzdrawiania małżeństwa w oparciu o uzdrowieńczą moc łaski sakramentu małżeństwa.


Zgoda na rozwód cywilny, to chęć zapewnienia sobie "świętego spokoju".
Patrząc po ludzku, rzeczywiscie czasami lepiej dać rozwód i mieć "święty" spokój. Gdzie jednak zaufanie do Jezusa? On daje życie i śmierć. On daje szczęście, wyprowadza z najtrudniejszych sytuacji.


Zgoda na rozwód cywilny dopuszczalna jest tylko w sytuacji związku niesakramentalnego, np. gdy współmałżonek pragnie z własnej nieprzymuszonej woli powrócić do oczekującego na niego sakramentalnego współmałżonka.


Niezgoda na rozwód cywilny, to uczynek miłosierdzia względem duszy (KKK 2447).
itd.
to według was jest to złe ,że ja chce mężą zamknąć w klatce ?
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 12:46   

Gosia - zobacz - sama się nakręcasz - to jeszcze nie ten moment. Bardzo dobrze kombinujesz z pierwsza częścia swojego postu. Piszesz, ze mąż nie może przepracowac na Tobie braku miłosci od matki - tu wszystko jest ok i zgadzam sie z Tobą. Ma jakies niezałatwione sprawy z przeszłosci i one kładą się cieniem na Waszym zyciu - to jest dla mnie jasne.
Niemniej juz druga - dłuzsza częśc poswiecona niezgodzie na rozwód jest na razie niepotrzebna - nie nakrecaj się niepotrzebnie i nie nie wprowadzaj sztucznie w rozmowy, myślenie, planowanie jak to bedzie kiedy on sie zechce rozwieźć.
Twoje zadanie to nie dopuscic aby on tego chciała - a nie zablokowanie mu tego.
Przeczytaj koniecznie Dobsona i przestań w ogóle o tym rozwodzie mysleć.
Rozwód to dla niego taki straszak na razie - on wcale tego nie chce - gdzyby chciał to nie uprzedzałby Cie, ze to zrobi za 2 lata - tylko by złozył papiery i po sprawie.
Mam wrażenie, ze troche się nastroszyłaś - nie dam mu i już - wkleiłas uzasadnienia dlaczego nie - i uważasz ze jest ok.
Moja rada jest inna - przestań wogóle wywoływac temat rozwodu - być może mąż tylko wypuscił straszaka w złości a Ty niepotrzebie mu to utrwalasz.
Spróbuj po dobroci - to zawsze przynosi lepsze efekty niż okopanie się i stwierdzenie - racja jest po mojej stronie.
Czytaj Dobsona i mysl pozytywnie - co nie znaczy daj sobie wejść na głowę :-) )))
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 12:51   

Cytat:
Ja mogę i daje mu miłość kobiety, nie mogę dać mu miłości matki, jego matki.

Gosiu, jeśli tak podchodzisz do problemu, to rzeczywiście - nic w sobie nie zmienisz... A przecież zmiany musisz zacząć od siebie - dostałaś od męża jasny komunikat "nie widzę potrzeby zmian w sobie".
Gosiu, mąż oczekuje od Ciebie właśnie tej miłości - miłości żony... I taką miłość możesz mu dać. Nie stoisz przed czymś niemożliwym, jak to próbujesz sobie wmawiać ;-)

[ Dodano: 2010-09-07, 13:51 ]
Cytat:
Jak coś mówię ,to źle , jak nic się nie odzywam to potrafi w nocy budzić mnie i nie daje mi spać bo jak ja tak mogę...


Złoty środek, czyli umiar... Umiar w słowach, pouczeniach ;-) - bez skrajności...
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 17:36   

Gosia, wybrałaś sporo cytatów, opisujących charyzmat Sycharu. I co? Co Ci to daje? Oprócz samopoczucia, że mówiąc rozwodowi "nie" - masz rację? Nie odpowiedziałaś na pytanie - co będzie jak mąż faktycznie będzie chciał odejść? Co zrobisz fizycznie, w realu? Przeczytasz, wygłosisz to zapewne.... a co będzie jak on zaśmieje Ci się w twarz? Spakuje walizki i wyjdzie? Jesteś w stanie fizycznie go zatrzymać, i zmusić jeszcze aby był mężem i ojcem? Odpowiedź - nic z tego nie jesteś w stanie zrobić. Musisz więc poszukać innej drogi. Czyli robić, żyć, tak jak teraz, tylko inaczej, w inny sposób. Zmieniaj siebie. Inaczej się nie da.
Pozdrawiam :-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 18:13   

Gosia........ polecam Ci lektury:
dla Ciebie:Dobson i "Miłość wymaga stanowczości"
a dla męża Jacek Pulkowski "Warto być ojcem"
Jeszcze jest Małgorzata Artymiak "Pomiędzu mnężczyzną a kobietą"

Wskazujesz palcem na męża......jego tu nie ma............ jesteś Ty.Ale jak wskazujesz na męża palcem to spojrzyj co sie dzieje z 3 palcami wewnątrz dłoni........na kogo wskazują?????
Jest taka stara prawda:jak chcesz coś zminić w małżnstwie .....to zacznij od siebie,od zminy siebie.
Bo jak chcesz by Twoje/Wasze małżnstwo wyglądało inaczej to........zrób cos inaczej jak dotychczas.
Mamy znajomych......ponad 30 lat po ślubie............... i on odchodzi od żony.
Ona w rozpaczy,a on w skowronkach.
Darli "koty",kłócili się........... on(podobno) dawał jej sygnały że jest nie tak,że ona w ostrym stadium klimakterium............... nie słuchała,nie odczytywała komunikatów(to nie usprawiedliwia w rzadem sposób tego męża ze zdrady).
Ona dziś wyje .................

Za kryzys w malżenstwie odpowiadają zawsze obie strony................. za zdradę tylko "zdradzacz".
Jak zacznisz pracować nad sobą,to masz szansę aby sie zminić.A Twoje zmiany mają sznsę epatować i wpływać na Twoje otoczenie.
Daj sobie szansę..................

Dlaczego piszę do Ciebie??????
Bo Ty tu jesteś............... męża tu nie ma.........tu Ty przedstawiasz swoją wizję.........


Zacznij od siebie..................

Pogody Ducha
 
     
Gosia88
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-08, 08:27   

Czytałam te lektury i inne. W ogóle dużo czytam,a szczególnie książki katolickie.Ale muszę to robić kiedy męża nie ma w domu, wieczorami nie mogę . A uchowaj, jak coś zacytuje albo przeczytam, szok...
A najlepiej żebym nie chodziła do kościoła ( a chodzę tylko w niedziele i święta ), abym była jak te arabki, co mąż robi z żoną co chce..
Od kilku dni się nie odzywa, do domu przychodzi o 23 wstaje o 5 i idzie do pracy. Czasami póści sygnał na telefonie to jego oznaka,że mam zadzwonić i mówi np. i co masz mi do powiedzenia...
Wczoraj nie wytrzymałam i powiedziałam ,że przez telefon nie będę rozmawiać , że w domu- to się wyłączył.
Juz nie wiem ,jak z nim mam rozmawiać !

Podoba mu się jego rodzina , bo wszyscy tam albo sa po rozwodzie, albo żyją na kocia łapę i to jest u niego fajne. Zobacz mówił, jak tam jest wesoło. Tylko mąż i ja jesteśmy po ślubie kościelnym i mamy 4 dzieci.
natomiast u mnie w rodzinie nie ma czegoś takiego jak rozwód. Jak żyje się z Bogiem i Bóg postawiony jest na pierwszym miejscu .
Kocham męża , wszystko co robię , robię to z miłością . Wiem ,ze gdzieś coś robię źle, wg męża fajny jest taki katolik ,ale niepraktykujący! Wtedy można robić dużo rzeczy i jest wesoło i na luzie .

Zaczynam od siebie od każdego rana dzień po dniu.
Ale mocno wierzę,że póki Bóg nie zagości w jego sercu, nic się nie zmieni. Tam gdzie nie ma Boga -nie ma miłości , a moja miłość to za mało.
pozostaje tylko modlitwa , cierpliwa modlitwa...
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-08, 09:37   

Gosiu, mnie się też wydawało, że wszystko, co złe w naszej rodzinie, to wina męża. Że to ja mam zawsze rację. Niekiedy te myśli wracają :) ALE co z tego? Jeśli nawet tak jest? Zrozum, nie ma innej drogi. Trzeba zmieniać siebie. Ja w pewnym momencie, już w rozpaczy i jakiejś takiej panice, wypłakałam "Jezu ulituj się nade mną" i wyciszyłam się. Posłuchałam, poczytałam i krok po kroczku uczę sie być dobrą żoną. Bo wydawało mi się, że jestem, ale mój mąż miał inna wizję dobrej żony. I wiesz co? Kiedy ja odpuściłam, zaczęłam go cenić za to, że jest, mniej mówić, bardziej wspierać, mniej narzekać, on też się zaczął zmieniać. Piszę to jeszcze z "pewną taką nieśmiałością" ale...bardzo poruszyły go kazania księdza Pawlukiewicza, których kiedyś słuchałam sama, kiedy mąż robił coś innego. Zainteresowały go, zaczął słuchac, teraz słuchamy razem. Kiedy czegoś chcę, proponuję, ale nie naciskam, a jeśli odmówi, nie narzekam. Efekt - bardzo często się zgadza :) A i on czasem coś miłego proponuje (np. film, który chce zobaczyć ZE MNĄ, spacer) Wiesz co, Gosiu, ja jestem w szoku. Kiedy postanowiłam nad sobą pracować (chociaż wydawało misię że jestem bez wad) chyba nawet nie wierzyłam, że to się tak ułoży. Nie myślałam o tym, po prostu już nie miałam pomysłu na dalsze zycie. Nie chcę Ci tutaj pisać, ze zmieniło się i jest idealnie, nie, ale chciałam podkreślić, że nie ma innej drogi, wszyscy tutaj mają rację, trzeba zmieniać siebie. I modlić się, modlić i modlić :) Pozdrawiam ciepło.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-08, 17:27   

Gosia88,
Witaj,
twoja historia jest bardzo emocjonalna i wiele w niej " zapieczonych" problemów. Żebyś dobrze je zrozumiała i przerobiła to zacznij od poszukania w swojej okolicy grupy samopomocowej dla osób dotkniętych przemocą w domu. Potrzebujesz pomocy. Dostrzeżesz tam w praktyce co robisz źle i że brak zgody na rozwód może być wyrazony różnie, a zatem i różnie odebrany.
Możesz trwać w Miłości Boga i być wierna Jego nauce lub dla zasady zatrzasnąć klatkę i ją regularnie zmniejszać.
Nie sugeruję Ci że nie przyjmujesz tego co tu piszemy, ale że źle to interpretujesz ponieważ środowisko w którym żyjesz tak CIę ukształtowało.
Gdy usłyszysz od osób tak jak i Ty przeżywających swoje złe historie w zaciszu domowym, to gdy będziesz mogła się z nimi zidentyfikować, to będzie Ci łatwiej. Nauczą Cię tam jak reagować i wprowadzać w życie różne porady i jak radzić sobie z agresją u męża.
Nawet jeśli nie czujesz się przekonana idź na takie spotkanie choćby z ciekawości, na pewno wiele Ci to da.
A dopóki na nie nie trafisz to pisz co czujesz tu na forum, będziemy wspierać i pomagać. :-D
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-09, 09:05   

Anais napisał/a:
Kiedy postanowiłam nad sobą pracować (chociaż wydawało misię że jestem bez wad) chyba nawet nie wierzyłam, że to się tak ułoży. Nie myślałam o tym, po prostu już nie miałam pomysłu na dalsze zycie


Chcesz cos zminić we własnym małżeństwie?????

Anais dała wskazówkę,pokazała kierunek i drogę............
Jak chcemy by coś było inaczej ,to nie ma wyjścia-musimy zacząć i my robi cto cos inaczej

Pogody Ducha
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-09, 09:09   

Cytat:
Czytałam te lektury i inne. W ogóle dużo czytam,a szczególnie książki katolickie.Ale muszę to robić kiedy męża nie ma w domu, wieczorami nie mogę . A uchowaj, jak coś zacytuje albo przeczytam, szok...

Gosiu, wydaje mi się, że wiem w czym problem...
Takie konflikty małżeńskie (tło religijne), wymagają ze strony tego, który wybiegł już mocno do przodu - obejrzenia się na współmałżonka, który (bywa) wlecze się gdzieś z tyłu i zwyczajnie na nadąża... Może trzeba zatrzymać się na chwilę, choć wcale nie chciałoby się tego...
W przeciwnym razie - można stracić siebie nawzajem z pola widzenia... i podążać już samemu, owszem - coraz bardziej pobożnym, ale bez męża/żony. A przecież MY mamy iść razem. Chyba taki jest zamysł Boży względem małżonków?
Potrzeba tu wielkiej rozwagi...

Cytat:
Tu potrzeba wewnętrznego uzdrowienia, a on tego nie chce.

Gosiu, nie wymusisz na mężu tego 'chcenia', nie przyśpieszysz...Możesz jednak sprawić, że... nie będzie chciał - coraz bardziej.
Pan Bóg udziela łaski uzdrowienia - w stosownym, najlepszym dla 'chorego' czasie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4