Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Po urlopie...
Autor Wiadomość
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 09:19   

Trzeba odróżnić dwie postawy:

1. Świadome manipulowanie dzieckiem dla osiągnięcia własnych celów

Tu niestety brylują zdradzacze. Są dwa rodzaje zachowań - tłumaczenie dziecku nowomową "poprawności politycznej" że - miłoś miedzy rodzicami się kończy, ale Ciebie zawsze będę kochał/a, poznasz nową ciocię/wujka - to świetny człowiek, wokół tyle rozstań - nasz rozwód to nic takiego ... itp. Drugie zachowania - nagłe kupowanie prezentów, jakieś wyjazdy do kina, inne rozrywki - których wcześniej nie było lub zdarzały się sporadycznie, snucie planów - ile to jeszcze atrakcji przed nami.

Zdradzacz manipuluje dzieckiem, aby przekonać siebie i kochanka, ze także i ten "rodzicielski problem" jest załatwiony. I co ciekawe - na ogół reakcje dziecka na te działania - jakie by nie były - są przez zdradzacza zawsze interpretowane, ze oto dziecko pogodziło się juz z sytuacją

2. Odcięcie się od dziecka

Zdradzacz wytłumaczy to oczywiście tym, ze wstrętny małżónek, który nie potrafi "pogodzić" się z rozstaniem nastawia dziecko przeciw ojcu/matce. Zdradzacz jest tak pochłonięty nową znajomością, ze chce się odciąć od wszystkiego, co było, miejsc, przedmiotów, wspólnych znajomych... Rzadko kiedy zdadzacz utrzymuje taką postawe wobec dziecka długo. Najcześciej przypomina sobie o dziecku kiedy uchodzi z niego powietrze związane z intensywnością romansu.

Natomiast uważam za grzeszne zachowanie opuszczonego małżonka, który miałby dać się wrobić w manipulację opisaną wyżej. A niby to dlaczego opuszczony małżónek ma ukrywać prawdę? Ale - powtarzam - tylko kiedy dziecko zapyta.

Tak, ojciec nas opuścił, okłamał, oszukał i zdradził, ma kochankę. Skrzywdził w ten sposób nas - bo krzywdząc matkę, skrzywdził i dziecko. Pomimo tych okropieństw wierzę, że nasza rodzina jest do uratowania. Bo wierzę w Boga, który nas połączył.

Napiszę wiecej - dziecko często czeka na taki komunikat od rodzica. Wówczas w całej tej nienormalnej sytuacji - normalna właśnie jest postawa żony/męża, który mówi prawdę.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 09:23   

"nie wie co czyni" uruchamia raczej proces przebaczenia, otwarcia się z Miłością na osobę nie na jej naganne czyny. Pomoc - TAK!!! - w końcu odpowiedzialni za miłość jesteśmy i pracujemy NAD SOBĄ, aby nasza sprawność przyczyniała się do sprawności całego organizmu jakim jest małżeństwo. (w przypadku takiego "kryzysu" wypadkowa wektorów żona/mąż wpłynie na sprawność małżeństwa)
To, że niektórym ludzie się przysłużyli ku mniejszej sprawności w małżeństwie, nie znaczy, że Pan Bóg nie chciał powołać do życia ciała małżeńskiego, którego jednym z członków jest taka osoba. Ono -ciało małżeńskie- żyje, istnieje, kuleje i w cale nie czeka na to, żeby w takiej sytuacji ubiegać się o stwierdzenie, że w ogóle nie zaistniało. Jakże troskliwie ludzie potrafią opiekować się, prowadzić rehabilitację ułomnych, nie zdatnych do samodzielnej egzystencji osób (bo jakiś organ nie pracuje, nie pełni swojej funkcji) a w takim przypadku.. Tato, Twoja łaska sprawia, że żyję, poruszam się i Ty też możesz sprawić, by nasze Małżeństwa, Rodziny dochodziły do pełnej sprawności!!! :-D


ketram, zgadzam się co do powiedzenia dziecku prawdy, szczególnie, ze w przypadku Olguchny chodzi o dorosłego człowieka, studenta.
Należy to robić suuuper delikatnie, bo dzieci mają inną wrażliwość, mając Boga Ojca za opiekuna naszej Rodziny. w stylu: Pan Bóg dopuścił do tego, żeby tatuś, mamusia, w tym momencie tak i tak się zachowywał/zachowywała. Jest to bolesne, boli to Pana Jezusa, Jego Mamę, nas, ale z pewnych względów na to pozwolił i wyciągnie z tego, przy naszej współpracy Dobro.
Ostatnio zmieniony przez kasia 2010-09-06, 09:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 09:28   

Ketram, pięknie...
Wczoraj miałam ze starszą córką właśnie taką rozmowę w prawdzie - zaczęło się od czytania o weselu w Kanie Galilejskiej, a rozmowa potoczyła się z Duchem Świętym właśnie w kierunku odrzucenia przez ojca...
Dziecko trzeba wychowywać w prawdzie, inaczej się nie da.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 10:17   

kasia napisał/a:
"nie wie co czyni" uruchamia raczej proces przebaczenia,


właściwą droga do wybaczenia jest wiem co czyni, skrzywdził mnie, mimo to wybaczam
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 10:30   

bywalec, w takim razie gratuluję wiedzy na temat świadomości bliźniego, bo mnie osobiście z perspektywy czasu, nabrania świadomości wydaje się, że głupek byłam i nie wiedziałam co w danej chwili CZYNIĄC czyniłam.
To, że MY mamy świadomość karygodnego czynu, nie oznacza, że bliźni taką świadomość na chwilę obecną posiada. Gdyby ją posiadał... Pan Jezus być może nie musiałby wyrzec tych właśnie słów, prosząc Ojca o wybaczenie Jego oprawcom.

P.S. bywalec, może po prostu źle się rozumiemy jeśli chodzi o tę świadomość - bo o to chodzi, że my ją mamy, cierpimy i posiadając ją rzeczywiście mamy co przebaczyć. Chodzi o tego bliźniego naszego, winowajcę, on jej w danej chwili może nie mieć.
 
     
Olgucha42
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 10:40   

Pisałam już tu wiele razy, jak to u mnie wygląda. Syn kiedy stał przed ojcem kiedy ten odchodził, płakał i mówił ojcu, że go bardzo kocha, ojciec odwdzięczył mu się stwierdzeniem, że nigdy nie czuł się ojcem, bo za wcześnie nim został (24 lata). Nasz syn nie był efektem wpadki, został poczęty świadomie i z wielkiej miłości. Nakarmił młodego informacją, że teraz wie że chce być ojcem, że będzie chciał i umiał kochać dziecko, które urodzi mu nowa żona. Przez dwa miesiące nie kontaktował się z synem. Jedyny jego ślad to 1000 zł na koncie. Teraz nagle w jednym telefonie, zaczął roztaczać przed synem wizję dobrobytu, za który tatuś zapłaci. Do tej pory wychowywaliśmy tak syna, by nigdy nie miał postawy roszczeniowej, że coś musi mieć, bo tak chce. Udało się, nigdy nie miałam problemu drogich ciuchów, drogich zabawek, czy innych często zbędnych ale modnych na dany czas rzeczy. Młody umiał uskładać sobie na daną rzecz pieniądze, które otrzymywał od obu babć. Jeśli to była jakaś droższa rzecz, raz na jakiś czas dokładaliśmy mu do niej. Sprawiało nam to radość, że mamy tak mądre dziecko. Nagle tatuś oznajmił, że kupi synowi wszystko co on chce. Niestety wychowanie młodego wzięło górę i powiedział ojcu, że dziękuje, ale on nic nie potrzebuje.
Sprawa rozmowy z synem o sytuacji ma się następująco. Młody jest dorosły, widział co się od jakiegoś czasu działo z ojcem. Widział moje próby rozmowy z mężem, które kończyły się jednym warknięciem, że przesadzam. Takie same próby podejmował syn i dostawał dokładnie taką samą odpowiedź. Po odejściu męża, wiele razy rozmawiałam z synem na temat zaistniałej sytuacji. Zawsze mówiłam, że kocham nadal jego ojca i staram się jak mogę ratować naszą rodzinę, ale w tej chwili musimy nauczyć się żyć we dwoje i nie obiecuję, że to się zmieni bo nie ode mnie to zależy. Teraz mąż rozpowiada na lewo i prawo, że nie kocha młodego bo nie kocha mnie a ja go przecież urodziłam. Zatracił się całkowicie w swojej chorej miłości. Jedynym moim narzędziem w tej nierównej walce jest modlitwa i to czynię. Nie szukam kontaktu z mężem w żaden sposób. Nawet jeżeli mam mu coś do przekazania, choćby jak ostatnio, że wyjeżdżam i może zabrać resztę swoich rzeczy, przekazałam jego matce i ona mu to powiedziała. Jeżeli coś tu piszę to tylko dlatego, że mnie to boli i muszę to z siebie wywalić i uspokoić. Nie oczekuje głaskania po rudym łbie. Zaczynam żyć normalnym życiem, zapisałam się na balet dla dorosłych od przyszłego tyg zaczynam naukę włoskiego. Jeszcze raz powtarzam nie żalę się a jedynie wywalam z siebie nagromadzoną złość i ból. Nie mam komu tego powiedzieć realnie, dlatego tu piszę.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 10:48   

Cytat:
Jeszcze raz powtarzam nie żalę się a jedynie wywalam z siebie nagromadzoną złość i ból.

Olgucha, mogę dołączyć :-)
Przydałby się nam taki "kącik dla złośnika" bez cenzury ;-)

http://www.youtube.com/watch?v=1RwI_dNox0w
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 11:09   

Olgucha, tuli luli, tulę, krzycz wrzeszcz tutaj. I niech ten krzyk przemienia się w jakąś fajną radosną pieśń.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 11:15   

Olgucha - dla Ciebie :-)

http://w911.wrzuta.pl/aud...ze_swego_krzyza
Ostatnio zmieniony przez róża 2010-09-06, 13:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 12:01   

kasia napisał/a:
bywalec, w takim razie gratuluję wiedzy na temat świadomości bliźniego, bo mnie osobiście z perspektywy czasu, nabrania świadomości wydaje się, że głupek byłam i nie wiedziałam co w danej chwili CZYNIĄC czyniłam.
To, że MY mamy świadomość karygodnego czynu, nie oznacza, że bliźni taką świadomość na chwilę obecną posiada. Gdyby ją posiadał... Pan Jezus być może nie musiałby wyrzec tych właśnie słów, prosząc Ojca o wybaczenie Jego oprawcom.


Jeśli moga mieć wiedze na temat świadomości to tylko swojej i za nią odpowiadam,
za świadomość każdej innej osoby niestety nie i nikt nie ma, choć można sie empatycznie domyslac,
Czy jesteśmy głupi bo tak czynimy, tego tez nie powiem, czynimy co na daną chwile uważamy dobre dla nas, a i często wychodzi, że nie były to zbyt mądre decyzje, wybory, kroki,
mamy prawo do omyłek bo nie jesteśmy święci i idealni, bo to czy jakaś decyzja jest dobra czy zła często dopiero w przyszłości sie dowiadujemy,
oczywiście niektóre od razu skazane są na niepowodzenia, ale nawet i tych możemy nie widzieć co dla innych jest wiadome.
jesteśmy omylni, ale to nie czyni z nas ludzi nieświadomych swoich czynów, bo jesteśmy.
Problem może jedynie się rodzić, iż nie jestesmy do końca świadomi konsekwencji jakie nas czekaja i nie chemy ich brac na siebie, a by poczuć sie lepiej wolimy szukac winnego, na którego można ją przerzucić
ale decydując sie na jakiś krok, musimy jako dorosła osoba brać za to odpowiedzialność

kasia napisał/a:
P.S. bywalec, może po prostu źle się rozumiemy jeśli chodzi o tę świadomość


Moze wytłumacze dlaczego sie czepiam...
Odpowiedzialna jestem za siebie, swoim bliżnim pomagam, wyciągam ręke ale nie moge byc odpowiedzialna za nich i za nich przerobić ich problemy, bo jak już pisałam rujnuje to poczucie wartości - i tu jesteśmy zgodne
tylko ja sie czepiam i pisze w tym kontekście,
bo często osoby biorą sobie bezpośrednio do serca tą odpowiedzialność za współmałżonka w źle pojmowanym tego znaczeniu, to znaczy biorą się za przerabianie życia współmałżonka, kontrolując i nakazując co oczywiście nie wpływa w żaden korzystny sposób na poprawe relacji czy tez zażegnanie kryzysu z racji tylko tej, iż jestem odpowiedzialna za ciebie i musze teraz za nas dwoje mysleć, działać

...Bóg stworzył nas bez nas, ale nie może zbawić nas bez nas..

tak samo człowiek błądzący bez swojej pracy nad soba żadna moja odpowiedzialność za niego nie wymodli mu zbawienia.
Odpowie za swoją część życia, za którą był odpowiedzialny.
I dodam tylko, iż właśnie miłosierdziem dla bliźniego jest mu pozwolic wiedzieć i doświadczyć na własnej skórze "co czyni" zamiast brać na siebie tą odpowiedzialność i odwlekać w czasie moment konfrontacji.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 12:23   

zgadza się nadopiekuńczość, podkładanie poduszki pod upadek "na żądanie" doprowadza niekiedy do skarlenia osoby,my tutaj właśnie o TWARDEJ MIŁOŚCI prawimy i pracy nad sobą. Boli czasem (bo mamy świadomość) tej poduszki nie podłożyć, bo wiemy, że to zaboli bliźniego, ale jeśli ma to mu pomóc :->

"człowiek błądzący bez swojej pracy nad sobą - żadna moja odpowiedzialność za niego nie wymodli mu zbawienia"

A tu się pozwolę nie zgodzić, bo właśnie mam ten obowiązek i miłość to odpowiedzialność itd, itp., że się modlę o zbawienie dla ukochanego i jego świętość. I TO niekiedy przesądza o tym, że taki delikwent idzie nawrócony w Boże ramiona.
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 20:11   

Olga, daj czas czasowi ,ja dałam i mam pozytywne efekty, uwierz nie było łatwo :-)
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-06, 22:14   

Trudno jest mi to zrozumiec. Niech Cie Pan blogoslawi.
Zbawienie przychodzi przez Krzyz. Kazdy ma swoj krzyzyk.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-07, 07:19   

Izabela............ czy ten czas to to Czas-Twórca czasu?

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8