Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Do domu już nie wrócę...
Autor Wiadomość
izzabella7
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-21, 20:55   Do domu już nie wrócę...

Witam serdecznie! Szukam pomocy i natknęłam się na stronę Sychar. Proszę o każdą rozmowę, wsparcie, radę.BARDZO TEGO POTRZEBUJĘ.
Jestem mężatką w trakcie rozwodu. Moje małżeństow wydawało się całkiem udane, pod każdym względem, tylko nie duchowym. Po 4 rocznicy ślubu, mój mąż oznajmił mi, że chyba już mnie nie kocha i chyba coś już się między nami wypaliło. To było jak kubeł zimnej wody. Po miesiącu wyprowadził się i zamieszkał z inną kobietą. Przeżyłam szok. Zbieraliśmy na wycieczkę na lato, planowaliśmy dzieci (kilka lat się o nie staraliśmy).Nic na to nie wskazywało, oprócz jego agresji, nerwowości. Ale każdy przeżywa ciężkie chwile, myślałam to minie, przecież idą święta. Spędziliśmy je cudownie, a po 2 dniach się wyprowadził. Codziennie dzwoniłam, pytałam dlaczego, co się dzieje. a on kłamał, nie przyznał się do zdrady, do tego że mieszka, śpi, kocha się z inną. Wyzywał mnie, gardził mną, poniżał.Spotkaliśmy się po 3 miesiącach, ale powiedział,że do domu nie wróci. Kolejne spotkanie był już na rozprawie rozwodowej. Rozwodu sąd nie orzekł( czy Bóg tak chciał?), następna rozprawa w lipcu. Modlę się codziennie o jego nawrócenie, o przemianę naszych serc. Zastanawiam się czy warto, a może Bóg ma wobec mnie inne plany? Boję się że zwątpię. Nie dzwoni do mnie, nie pisze smsów, a ja nie mogę pogodzić się, że ma "nową żonę". Czy warto się modlić i o co prosić. Nie wiem, gubię sie w tym wszystkim. Nie pozwólcie mi zwątpić, doradcie! "Co BÓG złączył CZŁOWIEK niech nie rozdziela!"
Ostatnio zmieniony przez izzabella7 2010-04-22, 09:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-21, 21:35   

izzabella7,
Witaj na forum,
wydzieliłam Ci własny wątek, bo jak każdy zasługujesz na włąsny kącik porad. Tytuł zaczerpnęłam z Twojego postu i zawsze możesz go zmienić jeśli chcesz. :-D

Z Twojego postu wynika,że potrzebujesz wsparcia i otrzymasz je tu. Zapraszam do Żywego Różańca, tworzymy trzecią rózę i jest w niej miejsce dla Ciebie. Św. Józef jest patronem małżeństwa i będzie dla Ciebie wspaniałym wstawiennikiem. Proszę poszperaj na forum i czytaj. Chłoń wiedzę z innych wątków, gdyby coś to pytaj.
Tu wszyscy werzymy, że zgodnie z charyzmatem wspólnoty Bóg zechce uzdrowić wszystkie małżeństwa członków Sycharu. :-D

To tylko kwestia tego jak będzie wyglądało to uzdrowienie. Na każde trzeba się zgodzić, bo jest ono najlepsze jakie jest tylko możliwe w okolicznościach życiowych poszczególnych osób. Ale każde małżeństwo można uratować. To tylko kwestia czasu , gdy nie stawiamy Bogu ograniczeń.
 
     
offca
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-22, 10:00   

witaj na forum. ja z każdym dniem przebywania tutaj otrzymuje wiele odpowiedzi na moje pytania, co dalej...wiem jedno, drugiego człowieka nie da się zmienić na siłę...przede wszystkim należy zaczynać od siebie...i szukać w sobie tej siły do walki, nadziei, wszystko polecić Bogu i Jemu zaufać...w ludzi można zwątpić ale nie w Boga...bo to ludzie popełniają błędy...błądzą tak jak Twój czy mój mąż...to oni są zaślepieni bo nie widzą belki w swoim oku a u nas na każdym kroku wytykają błędy...teraz to coraz bardziej dostrzegam. zadaję sobie pytanie dlaczego Bóg postawił mnie na drodze tego człowieka, jaki w tym był cel...ktoś mi kiedys powiedział że może dzięki nam ktoś będzie dążył do poprawy...ale nie można również z siebie zrobić męczennika...a tak w wielu przypadkach się dzieje...cierpimy, milczymy i mamy ciągle nadzieję...a druga storna w duchu się cieszy że to nie my lecz oni mają rację we wszystkim...jak widać najlepszą obroną jest atak, a atakuje ten co nie ma nic na swoje wytłumaczenie.
dlaczego mamy się dawać poniżać....
chyba czas stanąć mocno o własnych siłach i zaufać i modlić się do Boga by dopomógł w tych ciężkich chwilach...

Jestem z Tobą....
pozdrawiam

[ Dodano: 2010-04-22, 10:09 ]
jeszcze jedno, co rzuciło mi się w oczy dlaczego napisałaś że nie duchowym? jeśli możesz napisz o tym, dlaczego tak się stało, czy oboje do tego doprowadziliście? pytam bo z własnego doświadczenia wiem jakie to ma później konsekwencje...dlatego mogę ci o tym opowiedzieć, może z tego wyciągniesz jakieś wnioski... kto wie. mam nadzieję że jakoś pomogę...
 
     
izzabella7
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-22, 16:55   

Witaj Offca! Tak to racja, ja płakałam, cierpiałam i krzyczałam: dlaczego? a on, dzwonił do mnie, mówił że jest teraz szczęśliwy, że był z nią w górach i życzył mi szczęscia.Ja na to odpowiadałam: a ja Tobie nie. I znowu był wulgarny. Nie zrozumiał, że to on był dla mnie szczęściem, że ja cierpię, a on się dobrze bawi.
A sprawy duchowe...hm...
Kiedy byłam jeszcze nastolatką, jeżdziłam na oazy, byłam na pielgrzymce w Częstochowie, bardzo wierzyłam. Mój wtedy jeszcze przyszły mąż chodził ze mną do kościoła, na nabożeństwa majowe. Doszło do ślubu. Wzieliśmy ślub cywilny. Zaczęły się problemy: moja nieuleczalna choroba, kłopoty finansowe. Wiara podupadła, nie było niedzielnych mszy. Mój mąż mnie pierwszy raz zdradził. :cry: Przysięgał, że do nieczego nie doszło, ale zdrada nie jest tylko fizyczna. Wybaczyłam. Na rocznicę ślubu wzieliśmy ślub kościelny. Głębszej wiary dalej było brak. Pragneliśmy dziecka, niestety do tej chwili się nie doczekaliśmy.(może taki jest Boży plan?). Po roku kolejna jego wyprowadzka, kłótnie i powrót.Przed Bożym Narodzeniem wyprowadził się chyba już 3 raz. Wtedy ukojenie znalazłam w modlitwie, zaczęłam się głęboko modlić.Codziennie idąc do pracy modliłam się, mąż wrócił.Na rok. A ja znowusz przestałam chodzić do kościoła, mąż wogóle do niego nie chodzi, tylko jak jest okazja, typu ślub itd.I tym razem było różnie, raz było cudownie, wspólne wakacje, raz awantury do których dochodziło nawet do podnoszenia rąk.Po roku wyprowadził się, lecz tym razem nie do brata, rodziców, a do innej. Mija 4 miesiąc. Kiedy szok minął i dowiedziałam się, że jest z kimś innym, zaczęłam chodzić do kościoła, modlę się codziennie za jego nawrócenie i moje.Ale nie wiem czy wystarczy mi sił, czy może poznać kogoś, z kim tak jak on, będę się śmiać, rozmawiać, spędzać czas. Czy warto się modlić o jego powrót, kiedy on jest teraz szczęśliwy i do domu nie wróci. Czy ja tak naprawdę chcę jego powrotu, na ile? na rok? Znowusz zostać z siniakiem, znowusz być okłamywaną. (Nie pierwszy raz mnie zdradził, wyrzekł, okłamał i przysięgał,że nie ma żony :-x ). Wiem, że potrzebuje modlitwy, ale ja też nie byłam idealna. I chyba nie jestem na tyle silna, aby prosić o to aby to małżeństwo przetrwało, mimo że go kocham, nie wiem czy tego chcę.
Boże jaki Ty masz cel, zamiar wobec mnie?
Z Panem Bogiem

[ Dodano: 2010-04-23, 11:30 ]
Tak dzisiaj widziałam go.Przejezdzał koło mnie samochodem, zatrzymał się na pasach i co? W jego oczach było tyle bólu? dlaczego? Przecież to nie ja go zdradziłam, to nie ja odeszłam, zamieszkałam z kimś innym.
To tak strasznie boli, przed ślubem znaliśmy sie 8 lat, 4 małżeństwa, a dzisiaj przejeżdż koło mnie jak obcy człowiek. Boże jak to boli, nie umiem się pozbierać. Znowu wracają wyrzuty sumienia, że może dałam mu tak w kość, że gosć nie wytrzymał i uciekł, nie poraz pierwszy. Ale kto powiedział, że będzie lekko?
O co ja mam sie właściwie modlić? Nie mam sił ani nadziei. :cry:
Proszę pomóżcie!

[ Dodano: 2010-04-23, 17:02 ]
Proszę o pomoc, wiem, że nie jestem sama w swoim cierpieniu, ale naprawdę tracę nadzieję, że moje małżeństwo przetrwa.
Już nawet nie chce mi się o tym piszać. Wątpię.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5