Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
I znowu sytuacja sie powtarza...:(
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 14:59   

Jeszcze mała refleksja - basiculum, spróbuj uczyć się patrzeć na męża - nie przez pryzmat teściowej, bo być może właśnie tak dzieje się, że już nie widzisz w nim jego samego, ale jego mamę i wtedy trudno o jakieś dobre słowo, miły gest... On nie jest teściową :-D . Spróbuj oddzielić w swoich myślach te dwie osoby i choć one zachowują się niczym papużki nierozłączki, to postaraj się tak na nie - nie patrzeć.
Temat agresji, wydaje mi się, że wielu z agresowrów zdaje sobie sprawę z tej smutnej prawdy o sobie, więc żeby jednak nie być odbieranym przez otoczenie aż tak źle, próbują tą agresję ubrać w coś, co w niektórych nawet wzbudzi podziw - np. wielką miłość do mamy... i teraz co? Łatwo wytłumaczyć taką postawę, że to przecież z miłości, w imię dobra wyższego. Co o tym myślisz basiculum? Czy głównym problemem Twojego męża nie jest właśnie zamaskowana agresja?
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 15:22   

różo czyta sie Ciebie jak Anioła
U mnie niestety jest to jeszcze bardzo trudnym problemem.ja jednak dzis juz nie walcze ,nic nie zmieniam.Doszłam do punktu ,ze nic sama nie jestem wstanie zrobic .
to jest moja mega bezsilnośc ,która teraz oddaje Bogu zawsze i wszędzie gdzie jestem .
Nie robie wymówek ,porównań,nie narzekam na rodzeństwo męża ,które nie poczucia obowiązku opieki nad mamą,zobaczyłam i zrozumiałam ,że w moim przypadku nie ma to sensu.Moja dotychczasowa droga zawiodła,stanęłam bezsilna przed Bogiem prosząc go o pomoc i przemianę serca mojego męża,aby to on sam zobaczył i wyważył czego jest za dużo a czego za mało.Czuje sie spokojniejsza,trzeba jednak próbowac pokazywać chore sytuacje ale i wtedy staram sie przemilczeć.Współczuję Tobie basiculum bo wiem co to jest za udręka miec takiego maminsynka i teściową ,która nie pozwala odejść własnym dzieciom dla ich szczęścia.
Modlę się nieustannie abym doczekała takiej chwili aby mój mąż był moim mężęm a nie synem swojej matki.pozdrawiam.
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 17:11   

Ostatnio wyciagnęlam z szefy gruby album. Ogladalam sobie mje zdjęcia z czasów studiów, sprzed 10 lat. Wystepuje na nich usmiechnieta dziewczyna. Mąż spytal, dlaczego teraz nie jestm taka usmiechnieta.

Od tamtego czasdu stałam sie najpierw rozgoryczona,teraz chyba zgorzkniala. Ostatnio ogladalam video, na ktorym wystpeuje i zobaczylam osobe ze skwasniala miną.

Wszytko co bylo dla mnie wazne zostalo stlamszone i zlekcewaznone przez meża.

Nie odwiedzamy moich rodzicow -maz mowi, jak chcesz to jedz sama.
Nie planujemy wakacji, bo on nie ma do tego iwencji, a ja sie boje, ze znowu bedzie zmuszanie do wyjazdow do tesciowej.
Nigdy nie pojechalismy odwiedzic mojej siostry za granice, bo on ich nie lubi.
Nie zawizie mnie w odwiedziny do 85letniej babci, bo nie musi, a jak ja chche to niech jade sama.I tak wsytepuje ciagle jak samotna zona, a teraz samotna matka.
Na wakacje do Grecji nie pojedziemy, bo szkodapieniedzy.
Opon w samochodzie ci nie zmienie, bo nie jestem jeleniem.
To co jest dla mnie wazne jest wzgardzane, albo wysmiewane.
A przeciez , gdyby byla rownowaga, ja tez chetnie bym pojechala znim w odwiedziny do matki...

[ Dodano: 2010-04-09, 17:15 ]
Do tego tesciowa probuje jakiejs "psychicznej kastracji" mojego meza. jestem w tej chwili na etapie rejestracji spolki kapitalowej ze znajomym. Interes zaczyna sie rozwijac. Moja tesciowa wie o tym i wokolo chwali sie jaka ma przedsiebiorcza synowa. Ostatnio zadala mi jednak pytanie, czy jak zwolnia mojegomeza to go zatrudnie?

Odpowiedzialam, ze nie. Moj maz ma dobry zawod. obecna prace w pewnien sposob mu zalatwilam, bo go polecilam i na tym moja rola sie konczy. Dalej powienien pokazac, ze jestet facetem samodzielnym.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 17:33   

Basilicum............ jest takie powiedzenie :to coś ,co ci w drugim najbardziej przeszkadza jest twoją największą wadą,na to jesteś najbardziej chory/a.

I coś wielkiego w tym jest..............
Czytam ten Twój wątek,Twoje utyskiwania na zaborczość teściowej................
manipulację....
A Ty???? czy Ty nie jesteś zaborcza?nie jesteś zawistna o relacje syn-matka??? o czas jaki poświęca syn matce?????

Wg tego co piszesz jawi się jako oczywistość fakt nie-odpępowienia Twojego męża od matki.Tak to widać z Twoich realcji...................... chore to...............ale jest faktem.......
"Walczysz" z tym od 5 lat??? a wcześniej???nie wiedziałaś ?nie widziałaś tych realcji????

A może napiszesz list do teściowej? jak kobieta do kobiety? napiszesz o swoich uczuciach? o bólu?o tej zazdrości? o tej Waszej "walce" o tego samego mężczyznę???
Dając go do wiadomości męzowi(może)????

Z Twoich postów wyziera wizja wykoślawionego w dojrzałości faceta................. a czy to nie jest tak czasami że on ucika do matki bo tam ma akceptację ???
A w domu ma mało do powiedzenia?
Basilicum..........za kryzys odpowiadają oboje małżonkowie.

A na pytanie teściowej o jej syna mogłaś odpowiedzeć :a po co mieliby go zwalniać???
Efekt ten sam...........a teściowa nie odczuła by przykrości
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 17:43   

basilicum napisał/a:
kinga2, ja tesciowej nie zlorzeczę, t raczej ona wyglasza teksty,


Witaj,
złożeczenie nie koniecznie jest w rozumieniu potocznym złym życzeniem, przeklinaniem lub złośliwym postępowaniem. Samo złe mówienie w rozumieniu wałkowania złych sytuacji zaistniałych z winy teściowej, przywoływanie ich w myśli, a zatem zatrzymanie w sercu to też złożeczenie.
Najdziwniejsze w tym jest to, że takie postępowanie najbardziej bije w Ciebie. Z tąd te objawy w ciele jak drżenie rąk, bóle żołądka itd.
To co Ci pisałam ma służyć po pierwsze przebaczeniu teściowej Jej zachowań, które ranią Wasze małżeństwo, po drugie odciążyć Twoją psychoduchową stronę od zła, które zaistniało.
To co róża nazwała miłością siebie właśnie wyraża się zarówno w takim zachowaniu jak opisuję, jak i w działaniu służącemu ochronie własnej, choćby przez unikanie kontaktów z osobą, która jest sprawcą zła. ( co sugerowano Ci wcześniej- choć w moim przekonaniu to zadziała na bardzo krótko i niczego nie rozwiąże )
Samo działanie w ciele, którego próbujesz nie da zadowalających wyników, bo nie tylko w ciele jest problem. Z tąd propozycje kompleksowego działania.
Kochasz męża i to ogromny atut, ale musisz zachowywać się jak na bagnie. Idąc "w pieriod szagam" tylko się utopisz, ale poświęciwszy nieco czasu na naukę i obserwację otoczenia zaczniesz dostrzegać kępy, gdzie bezpiecznie stawiając stopy przejdziesz grząski teren.
Tak samo w tej sytuacji musisz postępować w domu z mężem i teściową. Nie emocje i prawa ( w Twoim rozumieniu ), ale umiejętna obserwacja, twarda miłość, granice i konsekwencja, a także wyważone zachowania z Twojej strony dadzą efekty tylko nie od razu. Powoli. Niedojrzałe zachowania męża nie będą pomocne, ale i z tym sobie poradzisz, gdy poprosisz Boga o wsparcie.
Kłopot w tym,że trzeba przezwyciężyć wieloletnie uzależnienie męża od matki i przemienić je w wolność wyboru i dojrzałą odpowiedzialność za założóną rodzinę. Kłopot,że ten proces musi zajść i w mężu i w teściowej.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 17:53   

Cytat:
Nie odwiedzamy moich rodzicow -maz mowi, jak chcesz to jedz sama.
Nie planujemy wakacji, bo on nie ma do tego iwencji, a ja sie boje, ze znowu bedzie zmuszanie do wyjazdow do tesciowej.
Nigdy nie pojechalismy odwiedzic mojej siostry za granice, bo on ich nie lubi.
Nie zawizie mnie w odwiedziny do 85letniej babci, bo nie musi, a jak ja chche to niech jade sama.I tak wsytepuje ciagle jak samotna zona, a teraz samotna matka.
Na wakacje do Grecji nie pojedziemy, bo szkodapieniedzy.
Opon w samochodzie ci nie zmienie, bo nie jestem jeleniem.
To co jest dla mnie wazne jest wzgardzane, albo wysmiewane.


Basilicum, wcześniej napisałaś, że również nie sypiacie ze sobą... :-?
Strasznie dużo tego na "nie"... Co jest jeszcze na "tak"? Może wspólne śniadanie - jeśli nawet tylko tyle, warto zadbać, aby ten czas wspólnie spędzany nie mijał bezowocnie...
Zwykle wracanie do przeszłości źle skutkuje, ale to tylko wtedy, kiedy "dziś" jest dobre, a w tamtej poszukujemy czegoś, co to "dziś" zepsuje. Twoje "dziś" nie jest tym wymarzonym, więc wracaj śmiało do tego, co było, ale, ale... do tego, co było między Wami piękne... Pomyśl, że ten oto mąż, który drażni Cię swoim zachowaniem, to ten sam, który kiedyś za Tobą szalał, przynosił kwiaty... Spróbuj poszukać w nim tamtego człowieka, jakaś przynajmniej cząstka jego - musi być, popatrz na niego przez pryzmat tamtych radosnych chwil. A może ta lampka wina, o której pisałaś - wypita jednak nie samotnie, ale wspólnie i rozmowa o tym, co boli... Musi być jakiś sposób dotarcia do serca męża... Ja znam takowe, ale dotyczą one tylko mojego... Myślę, że gdyby Twój mąż przeczytał to, co tu napisałaś - wymiękłby... :oops: . Pomyśl, jak przekazać mu tę ważną wiedzę o Was, te niepokoje... Nie zamykaj się w sobie, bo odnoszę wrażenie, że właśnie to robisz, że już zaczyna działać źle pojęty honor - zamykasz przed nim swoje serce, a on tak naprawdę nie wie, co się w nim dzieje. Nie czekaj aż domyśli się, bo to może nigdy nie nastąpić ... Spróbuj mu zwierzyć się, czyli, że jest Ci smutno, jest Ci źle, starając się jednak zachować delikatność w kwestii teściowej. Co Ty na to?
Basilicum, a może jednak za mało w tym wszystkim uśmiechu, choćby takiego mimo wszystko??
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 18:19   

nałóg, tak jestem zazdrosna o męża, o to, że musze "znaczyć swoje terytorium". jestem juz na to chora. Przed slubem widzialam, ze pomaga matce, ale nie sadzilam, że jest to taki chory uklad. Nie sadzilam, ze bede zmuszana do kazdych swiat i kazdych wakacji z nia. Maz mi zarzuca, ze mamy jedzic tylko domojej rodziny, ale fakt jest taki,ze to z tesciowa spedzamy wiekszosc czasu wolnego.

Myslalam juz o liscie do tesciowej, ale nie wiem czy raczy goprzeczytac. Na ksiazke Pana Pulikowskiego spojrzala z lekcewazeniem.Te jej zapowiedz, ze bedzie przyjezdzac i sie jej nie pozbede... Jaby nie miala godnosci...

Tak ona daje mezowi akceptacje. Obu synom,cokolwiek glupiego by robili, wmawia, ze robia swietnie, bo boi sie, ze ich straci.

Moze ma w domu malo do powiedzenia, ale tez przejawia malo inicjatywy. Jak prosze o pomoc, to mowi, ze sama mam sobie wszytko robic, boon nie jest jeleniem. jak zaczynam byc samodzielna, to jest zdenerwowany, ze nie ma autorytetu. Jak prosze w domu o pomoc, to slysze, ze inne kobiety same soie radza i to majac wiecej dzieci.

Wiec co robic?
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 19:10   

Hej czytam Ciebie i zastanawiam sie czy Ty lubisz, kochasz siebie, a męza?

A jak relacja z Panem Bogiem?

Wiesz z doswiadczenia wiem, ze gdy otworzylam sie troche na Pana Boga i pozwolilam sobie poczuc jak jestem ukochana....puscilo oczekiwanie takie wielkie zwiazane z mezem...

Pisalas o swoim glodzie milosci...o meza...tylko Pan Bog moze wypelnic nasz głód
Mąż raz bedzie okazywał milosc, potem nie....jak to w zyciu....a Ty bedziesz sie ciagle czula kochana
i to bezinteresownie! :-)
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 19:15   

róża, nie sypiamy ze soba, bo jak maz chce to ja juz spie, a jak prosze, aby wczesniej sie zebral spac to woli ogladac filmy, zbiera sie o 22,kiedy ja juz padam ze zmeczenia.Jak jedno nie moze to druie sie obraza i zywi zal. Jak maz kupi mi kwiatka,to chcialby, abym go wspominala ze 2 tygodnie. Sniadan razem nie jemy od pocztaku malzenstwa. Maz w weekendy spi dlugo,kiedys do 12:30-13. Dla mnie to bylo za dlugo, aby czekac. teraz zaczal wstawac o 10:30-11, to juz postep. Kolacje czasmi jadamy razem,sluchajc np. kazan x. Pawlukiewicza. Kiedys bylo gorzej, bo nie moglam go odciagnac od gir komputerowych. teraz od pewnego czasu rzesta w nie grac, wiec mam nadzieje, ze nie wroci recydywa.

Maz uwaza, ze skoro wzielismy slub koscielny, to juz jestesmy na zawsze i bedziemy sie uswiecac na dodze do swietosci. Bylebysmy na tej drodze do swietosci sie nie pozabijali...

Wiosna i latem daje sie namowic na wycieczki weekendowe. Ale wszytko to ja musze organiozawac. Chciaz ostatnio mial pomysl, abysmy polecieli na weekend do Edynburga,ale bez dziecka (na co ja slabo chcialam sie zgodzic), bo kiedys spedzilismy tam kilka fajnych dni.

kinga2, masz rację, po prostu usze sie nauczyc takich zachowań (nie mogę, byc zbyt bezpośrednia) i "spuścic zasłone milosierdzia".

Pewna zmiana zachodzi jednak chyba. Ostatnio moj maz na pytanie tesciowej czy kupic nam pokrowce do nowego samochodu powiedzial, zeby mnie zapytala.
Ja z kolei nie bylam zbyt chetna, bo pelno juz w naszym domu znakow tesciowej: sprzetow, 5 obrazow, rozne pudelka, puzderka, swiete obrazki, nawet koc w moim samochodzie to stary koc tesciowej. Problem w tym, ze jak ja mowie,ze dziekujemy, sami sobie poradzimy, to do niej nie dociera i tak kupuje, ona jest jak czołg co jedzie do przodu i "nie gniotsa, nie łamiotsa".
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 19:15   

Danka
Odpowiedż bardzo dojrzała ale jakże tak na 100% do zrealizowania.
Pan Bóg jest miłościa największą ale my kobiety tęsknimy przeciez również do bycia kochana tak realnie przez naszych mężów i nie możemy sie za to oskarżać a może czegoś nie zrozumiałam.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 19:20   

Pytasz co robic, wyciszyc sie, zrozumiec meza..mimo wszystko..przestac sie zloscic na niego..sporo zlosci widac w twoim pisaniu...tak mi sie zdaje..
zlosci bo czegos nie dostajesz....a tu maz Ci nie pomoze

pytalas co sie stało u nas, ze maz zauwazyl swoj problem?
Nadal pracuje nad sobą, staram sie zmieniac, i przyszedl moment, gdy zaskoczylam meza
cierpliwoscia, spokojem, opanowaniem gdy groził rozwodem
determinacją i zobaczyl ze jakies zmiany zachodza we mnie

wiele mi brakuje do ideału ;) oj wiele...
ale juz nie jestem krzykaczem, juz nie chlipie w poduszkę....da sie w miarę zyc ze mną ;)

i wtedy maz zaskoczył....ze to nie tylko we mnie jest problem....przyznal ze i on wymaga terapii
inna sprawa ze jej jeszcze nie zaczął
ale przyznał...to juz cos...jest coraz lepiej...choć gorki i dołki :)

i co wazne przyznalam mu sie do swoich wad...choc balam sie ze powie
a własnie...to TY masz problem....
a maz moja pokore przyjał z szacunkiem i był pod wrazeniem...mojej szczerosci...
otwartosc rodzi otwartosc...

walka i cyznizm...to bylo wczesniej, wzajemne przepychanie sie....do niczego nie prowadziło

[ Dodano: 2010-04-09, 19:23 ]
Gabi
znasz mnie, gdzie mi tam do dojrzalosci :-P

Cytat:
Pan Bóg jest miłościa największą ale my kobiety tęsknimy przeciez również do bycia kochana tak realnie przez naszych mężów i nie możemy sie za to oskarżać a może czegoś nie zrozumiałam.

ba ja tez za tym nieraz chlipię...ale im mniej rozpaczliwie potrzebuje i wiecej sie na Bogu opieram
tym wiecej dostaje od męza

paradoks niby
bo jak facet nie czuje takiego wyczekiwania i wiszenia na nim...chetniej daje czulosc, opieke

[ Dodano: 2010-04-09, 19:26 ]
[b]Basilicum[/b]
wybacz gadulstwo ;)
piszesz
Cytat:
Maz uwaza, ze skoro wzielismy slub koscielny, to juz jestesmy na zawsze i bedziemy sie uswiecac na dodze do swietosci.

ale to piękneeee :-D :-D :-D
pieknie Twoj maz mówi, i jezdzicie razem i Ciebie pyta o zdanie i sluchacie razem ks Piotra ( my tez lubimy:) )....jest wiele na plus, sama zobacz...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 21:43   

Danka 9 napisał/a:
i co wazne przyznalam mu sie do swoich wad...choc balam sie ze powie
a własnie...to TY masz problem....
a maz moja pokore przyjał z szacunkiem i był pod wrazeniem...mojej szczerosci...
otwartosc rodzi otwartosc...

I co Danko zobaczyłaś????
Fajnie zobaczyc co?????

W programie jest to okreslone strach przed autorytetami...i pewnie to zaistaniało,noramalnośc zamiast autorytetu.

Co mógł dojrzec mąż???....mam żonę taka samą jak Ja....ma wady,zalety-potrafi powiedzieć że nie jest az takkkkkkkk.....
no taka czysta,bez skazy..........wyznanie prawdziwe jak napisałaś ...daje szczerośc i otwartośc drugiej strony

A to jest cenne i fajne ....bo strach przed autorytetami trzeba i tak wczesniej czy pózniej pokonać....

No dobra -może własnie kiedyś na jakiejs terapi????
czas..czas ....


Nasuneła mi sie miłe Panie taka myśl-moze sugestja......

Abyście bardziej pokazywały ta miłośc,ciepło,smutek za miłościa bardziej w realu,kontaktach ze swoimi współmałzonkami-niz tu w formie pisanej na forum.....
Zamiast tej sztywności,góry lodowej,w formie twardej i sztywnej kobiety.

To może współmałzonkowie nabraliby wiekszej chęci do przemian co????

Nie wiem??? ale mnie sie tak wydaje ze od kobiety TWARDEJ-faceci zmykają


pozdrawiam ;-) ;-)
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2010-04-09, 21:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
basilicum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-09, 21:52   

Danka 9, eee tam gadulstwo :) Inny punkt widzenia jest bardzo pomocny.

Ja już nie poplakuję. Chyba sie udopornilam. Przestalam na meza ogladac, ze cos od niego dostane. Cos co wydawalomi sie podstawa w malzenstwie.

Duzo bylo w naszym malzenstwie zlego. Niezrozumienie od poczatku. Kazdy zaczal isc w swoja strone. Maz nie chcial w weekendy na poczatku malzesntwa nic robic poza spaniem. To ja chodzilam na kurs angielskiego, apotem jechalam w odwiedziny 100 km do babci i wracalam w niedziele. Ale to nas nie zblizalo. Wrecz przeciwnie. Zanajdywalam swoje zycie i zylismy jak dwie obce osoby.
On nie sluchal mnie, ja jego. Nie bylo porozumienia, chociaz chodzilismy razem do kosciola. On gral w gry komputerowe. Ja wpadalam w rozpacz ciagle plakalam.

Potem przyszla moja choroba i orzeczenie lekarza, ze prawdopodbnie nie bedziemy miec dziecka. Lekarze sie mylili i mamy juz prawie dwuletnie dziecko. mam wrazenie, ze pojawienie sie dziecka zaostrzylo sytuacje,ale tez powoli wplywa na to, ze maz staje sie dorosly. Dzieje sie to jednak bardzo, bardzo wolno. Od roku kazde z nas chodzi czesto do spowiedzi. teraz chce namowic meza na wyjazd do Czestochowy i Lesniowa.

Duzo jeszcze u nas do przepracowania.

[ Dodano: 2010-04-09, 21:56 ]
Męczy mnie jeszce bardzo krytykancki stosunek meza do mnie,mojej rodziny, do calego swiata. Trudno na to nie reagowac, albo krytyka,albo agresja.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-10, 09:06   

Basilicum.............. alez szczerzy kły u Was jedno okropne zachowanie zachowanie:karanie brakiem miłości za brak miłości

Rozumiesz te zdanie????

Zachowujecie się jak dwa '"dzieciuchy"..............zabieram zabawki i idę do innej piaskownicy.........bo on /ona inaczej sie zachowali od oczekiwań.

Oczekujesz komunikacji jak sama ją od pocztku "zatykałaś" wyjazdami do babci,do mamusi .....sama........pomyśł trochę.
A ile lat ma Twoja teściowa????
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4