Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Prosze o modlitwę i Cud
Autor Wiadomość
adamwild
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 08:41   Ja też proszę o modlitwę i Cud

Już chyba tylko cud może uratować moja rodzinę.
Moja żona chce rozwodu, chce abym odszedł od niej i od trójki naszych synków (8l 2,5l i 6 m-cy). Czuję się winny bo przesadziłem z alkoholem po urodzinach naszego najmłodszego synka.
Winiłem ją za coś co zrobiła kiedyś (albo nie zrobiła) już sam niewiem.
Odeszła w listopadzie 2009 do mamy (2 piętra wyżej) bo mieszkamy z teściową w tej samej klatce.
Tylko najstarszy synek został ze mną (w sumie chodzi w ciągu dnia na górę jak idę do pracy. Średniego synka dostaje na sobotę i niedziele.
Na początku tego roku podjęła decyzję i chce być konsekwentna.
Bardzo utwierdza ją w tym przyjaciółka (sąsiadka), która jest już ponad rok po rozwodzie, i ma 7-letniego synka. Razem na wzajemnych wizytach spędzają cały czas. Ze mną żona nie chce rozmawiać tylko kilka słów odn. dzieci, szkoły.
Najgorsze jest to że nie zmieniła nic nawet przy okazji chrzcin (chociaż była u spowiedzi i komunii).
Przed nami Święta a w maju I-wsza Komunia najstarszego synka. Nie wiem co robić.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 18:27   

Witaj

super że się odważyłaś napisać , to szczególnie dla Panów nie jest łatwe .

Adamie - to napisałeś o żonie

adamwild napisał/a:
Najgorsze jest to że nie zmieniła nic


A co Ty................... zmieniłeś ?????...................


adamwild napisał/a:
Czuję się winny bo przesadziłem z alkoholem


I co ,...dalej???/Co z Alkoholem , czy byłeś w jakiejś poradni .............???????????????

Adam każdy nowy na tym forum , usłyszy dwie podstawowe prawdy ;

1. Bóg w rodzinie na pierwszym miejscu - wtedy wszystko jest na swoim miejscu .

A jak to jest w Twojej rodzinie ???????

2. Mamy wpływ tylko na siebie , dlatego zmieniamy siebie

Czy chcesz zmienić siebie ????? by ratować rodzinę ??? By być lepszym człowiekiem , mężem i ojcem . ??

znajdziesz tu wiele rad , pomocy i wsparcia , poznasz ludzi którzy postanowili zmienić swoje życie . :mrgreen:
Poczytaj nasze historie , a zobaczysz mimo wielkiego bólu , ogrom nadziei , wiary i miłości - tej prawdziwej - Bo wypróbowanej w ogniu cierpienia .

Ja jestem żona alkoholika , znam ten strach gdy dzieci małe , a na męża nie można liczyć . Ja przeprowadziłam rozwód i po ludzku niby wszystko grało , ale nie po Bożemu .
Teraz buduje na skale .

Każde trudne małżeństwo jest do uratowania . Twoje Adamie też .

To co ??? - do roboty :mrgreen: :lol:


Z Bogiem

Będę pamiętała o Twojej rodzinie w modlitwie .
 
     
adamwild
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 21:23   

Mirakulum napisał/a:
Adamie - to napisałeś o żonie
adamwild napisał/a:
Najgorsze jest to że nie zmieniła nic

Chodziło mi o to że nie zmieniła nic mimo że odbyły się chrzciny.
Ja miałem nadzieję na szczerą rozmową między nami - szczerą spowiedź - i to że razem (za przysłowiowe ręce) pójdziemy do Kościoła
Żona powiedziała że poinformuje mnie o terminie i o tym kto będzie chrzestnymi (chrzestną) wcześniej miała być moja siostra

Mirakulum napisał/a:
I co ,...dalej???/Co z Alkoholem , czy byłeś w jakiejś poradni ...........???????????????

Byłem 2-krotnie w poradni - pani psycholog praktycznie dała mi dowolność
Pytałem żony czy chce żebym się leczył - ale chyba nie do końca chodzi tu o alkohol.
Poszedłem na mityng AA - w sumie szukając pomocy albo kogoś z podobnymi problemami albo żeby wyeliminować ten aspekt - ale żona napisała mi w sms-ie że się ośmieszam i że nie wierzy w moje GIERKI????.

Mirakulum napisał/a:
Bóg w rodzinie na pierwszym miejscu - wtedy wszystko jest na swoim miejscu .
A jak to jest w Twojej rodzinie ???????


Do niedawna nie był na pierwszym miejscu

Mirakulum napisał/a:
Czy chcesz zmienić siebie ????? by ratować rodzinę ??? By być lepszym człowiekiem , mężem i ojcem . ??


Oczywiście - staram się zmieniać siebie - bo na moją żoną nie mam w tej chwili żadnego wpływu - tak mi się przynajmniej wydaje.

Mirakulum napisał/a:

To co ??? - do roboty :mrgreen: :lol:

Pewnie - z Waszą pomocą i z Bogiem
Ostatnio zmieniony przez adamwild 2010-03-23, 21:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 21:53   

Adam zapraszam na inaugurację " sychar - Rzeszów - to tylko godzina jazdy :mrgreen:

jak piszesz że
adamwild napisał/a:
pani psycholog praktycznie dała mi dowolność


to może 12 kroków , może nasze rekolekcje w Otwocku tylko 31 pół godz jazdy :mrgreen:

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=85861#85861
http://www.kryzys.org/vie...ighlight=#85563

z Bogiem
 
     
adamwild
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 10:57   

Mirakulum napisał/a:
Adam zapraszam na inaugurację " sychar - Rzeszów - to tylko godzina jazdy :mrgreen:

to może 12 kroków , może nasze rekolekcje w Otwocku tylko 31 pół godz jazdy :mrgreen:


Dzięki ale na razie nigdzie nie pojadę.
Po pierwsze nie mam pieniędzy (tydzień temu była już sprawa o alimenty)
Po drugie nie bardzo mam czas bo po pracy zajmuję się najstarszym synkiem.
A w weekendy mam jeszcze średniego 2,5 letniego synka. Nie bardzo umiem i potrafię się z nimi fajnie bawić i zorganizować im czas w takim stresie jakim jestem teraz.
Najgorsze jest to że żona moja w tym czasie się bawi. Ubiera minióweczkę (a doszła już do fajnej figury po porodzie) i z przyjaciółką (sąsiadką po rozwodzie z klatki obok) wychodzi do lokalu na 1 małe piwko (karmi jeszcze najmłodszego, który wtedy jest z Babcią). Z przypiętym uśmiechem pomacha mi jeszcze jak ich widzę z okna.
I najgorsze co mnie wręcz DOBIJA to w soboty idzie do koleżanki z najmłodszym na całą noc, gdzie też odbywają się imprezki. Koleżanka zaprasza kolegów naszych wspólnych jeden kawaler a drugi to kolega z którym pracuje (w trakcie rozwodu). Uważa że to przecież nic złego pośmiać się pogadać i napić się. Dla mnie to KOSZMAR. W takim towarzystwie nikt nie jest za pojednaniem rodziny.
Ja dawniej miałem do żony pretensje i dlatego też piłem albo się nawet upijałem ,że lubi "flirtować" z moimi kolegami a ona teraz chce imprezować bezstresowo a nie tylko dzieci, obowiązki, codzienność.
Kiedyś prawie 2 lata temu kiedy byłem na delegacji poszła z koleżanką do lokalu w którym często przesiadywał mój kolega z pracy na piwie (była to niedziela). Miałem żal że nie poszła z dziećmi np do Kościoła tylko podrzuciła je Babci i poszła tam.
Upiłem się i po pijanemu w złości zwyzywałem i uderzyłem moją żonę. Nie mogłem tego zapomnieć tym bardziej że jeszcze dawniej kiedy byliśmy wszyscy na dyskotece ja po pijanemu wściekłem się , że ona się bawi tylko z nim i poszedłem do domu a ona poszła na nocleg do niego (co prawda mieszkał wtedy jeszcze z żoną) i chyba do niczego nie doszło ale ja miałem wielki żal i nie potrafiłem zrozumieć i wybaczyć tego. Naciskałem ją na szczerą rozmowę , na spowiedź ale ona tego nie chciała.
Nie wiem co robić.
Powiedziałem że ja jej wybaczyłem i nigdy nie wrócę do przeszłości ale ona już nie chce.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 19:11   

adamwild napisał/a:
Dzięki ale na razie nigdzie nie pojadę.


Masz rację................ po co gdzieś chodzić............. jeszcze by sie "poprawiło"...............
Facet.............a co dla Ciebie jest najważniejsze.............. bo jak narazie to tylko sie nad sobą użalasz................

A na mityng AA to poszedłeś po co???? a teraz chodzisz na te mityngi AA?
A co na te eskapady żony mówi jej matka??????
 
     
adamwild
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 21:20   

nałóg napisał/a:
Facet.............a co dla Ciebie jest najważniejsze.............. bo jak narazie to tylko sie nad sobą użalasz................


Najważniejsza dla mnie jest Rodzina.
I zgadza się na razie się nad sobą użalam, bo... czuje się bezsilny.

nałóg napisał/a:
A na mityng AA to poszedłeś po co???? a teraz chodzisz na te mityngi AA?


Chodzę i będę chodził.

nałóg napisał/a:
A co na te eskapady żony mówi jej matka??????


Jej Matka nie pochwalała tych wyjść ale tłumaczyła, że po tygodniu z dziećmi potrzebuje trochę rozrywki ??? Ale moja żona zabroniła mi z nią rozmawiać, bo próbowała naprowadzać mnie co robić ... tym bardziej że nie przepada za jej przyjaciółką. Moja żona powiedziała swojej Mamie że jak nie będzie za nią, to pójdzie nawet do Domu Samotnej Matki.
Teściowa pomaga przy dzieciach jak może za co jestem jej wdzięczny ale przestała ze mną rozmawiać jedynie dzień dobry i tyle.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 21:38   

adamwild napisał/a:
Ale moja żona zabroniła mi z nią rozmawiać


Witaj! To może Ci żona jeszcze dyktować co masz robić?!!!


adamwild napisał/a:
Ja dawniej miałem do żony pretensje i dlatego też piłem albo się nawet upijałem


Temat przerabiałem - to kanał. Powinieneś jak najszybciej zabrać się za siebie. Może spróbuj na tym forum w wątkach gdzie jest przerabiane 12 kroków.
Wierz mi im szybciej odseparujesz się mentalnie od żony tym lepiej dla Ciebie. Będziesz mógł skuteczniej walczyć o Wasze małżeństwo. Puki co to widać, ze jesteś strasznie od niej uzależniony.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 23:14   

adamwild napisał/a:
Już chyba tylko cud może uratować moja rodzinę

Adam, cuda się zdarzają, więc to nic straconego... ale też nic pewnego. Opisałeś mocno pokręconą historię, w której jesteś ty, twoja żona i 3 dzieci. Przeczytałem kilka razy to co piszesz, bo temat alkoholu i agresji jest mi bliski, i wychodzi mi, że tak naprawdę nie wiadomo do końca co sie stało?
adamwild napisał/a:
Czuję się winny bo przesadziłem z alkoholem po urodzinach naszego najmłodszego synka

Raz przesadziłeś i o to poszło? Chyba nie, bo dalej piszesz że ją kiedyś zwyzywałeś i uderzyłeś po pijaku? A jeszcze gdzieś, że właściwie alkohol to może nie problem. To jak to jest? Ty - kochający, oddany, "honor i rodzina", a ona taka zła, odpuszcza sobie to szczęście przy twoim boku i tę trójkę dzieci i idzie w tango? Mi w tym coś nie gra...
adamwild napisał/a:
Naciskałem ją na szczerą rozmowę , na spowiedź ale ona tego nie chciała

Może się bała po prostu, że jak ci coś szczerze powie to znowu dostanie po gębie? A jak ją "naciskałeś" - straszyłeś, groziłeś czy co? Adam, jak jest przemoc to nie ma miejsca na szczere rozmowy, to się tobie tylko wydaje że tak szczerze chcesz pogadać, a ta druga osoba czuje w tym fałsz i ma opór - i słusznie. Najpierw musi być bezpiecznie, a potem możesz próbować rozmawiać.
Tym bardziej że w tym co piszesz uderza jedno - za to co się w twojej rodzinie dzieje, to ty bracie nie odpowiadasz... to wszystko wina innych ludzi - twojej żony, przyjaciółki, kolegów... jakby inni byli to by wszystko było ok.
Z takim nastawieniem to niewiele zdziałasz, bo zmienić trzeba pewnie dużo i szybko, ale ty możesz zmienić tylko siebie, a nie żonę czy innych ludzi. Z tego co napisałeś wygląda, że ty swoją żonę i rodzinę tracisz, więc może dobrze żebyś zaczął od dokładnego przyjrzenia się sobie - co ty wymajstrowałeś albo zaniedbałeś, że się ta rodzina rozłazi??? I jak sobie to przepracujesz, to dopiero możesz zrobić jakiś sensowny plan, jak to do kupy poskładać.

Okazje będą, opiszesz o tej I komunii, piszesz że choćby te parę słów z zoną zamieniasz, idą wakacje niedługo i może coś wymyślisz - jesteś od tego facetem żeby głową ruszyć! Ale musisz wyjść od tego, żeby się bardzo dokładnie i uczciwie sobie przyjrzeć, bo z tego ci tylko wyjdzie, co robisz źle.

I nie pytaj o zdanie żony, ona kreskę na tobie postawiła, pewnie po tych wspólnych 10 latach ma dosyć... nie wiem czego, ty sam poszukaj i sobie odpowiedz, i ustaw punkt startu do zmieniania siebie. I nie przejmuj się czy ona wierzy w ciebie czy nie, to na dzisiaj nie ma znaczenia, to nie ona ma ci dać siłę, tylko znajdź tę siłę w sobie i w Bogu. Im więcej rzeczy po swojej stronie znajdziesz do zmiany, tym większa szansa, że swoją rodzinę uratujesz. A z kobietami to jest tak, że zdecydowana większość chce mieć normalną rodzinę, w której mają spokój i bezpieczeństwo. I jeśli wszystko w miarę gra, to nie szukają atrakcji u koleżanki-rozwódki. Więc zabierz się za siebie, załóż sobie jakiś dłuższy horyzont czasowy i jak wytrzymasz (wytrzymasz!), to ta koleżanka i inni ludzie przestana być tak atrakcyjni. To nie jest przyjemny spacerek, to raczej podróż dłuższa i z przeszkodami, ale zobaczysz że się da. A Rzeszów masz pod nosem, jakoś byś sobie mógł taki wyjazd zorganizować choćby raz, żeby sprawdzić co to takiego... (ja sam nie wiem, ale jak radzą to warto zobaczyć).

Powodzenia!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-25, 08:15   

Adam............ polecam Ci książke Jacka Pulikowskeigo "Warto być ojcem" kosztuje około 20 zł........... jedna flaszka.........a ile mądrych rzeczy w niej............
Acha.......... a Wielką Ksiegę AA(Anonimowi Alkoholicy) przeczytałeś ?
Z tych kilku postów to mi wygląda na to że usiłujesz tez manipulowa csobą i otoczeniem...........nami.................. ale ja akurat jestem nałogiem........ i byłem mistrzem manipulacji............więc szybko wychwytuję to.
Bo piszesz ,że najważniejsza jest rodzina,ale jednocześnei jej rozpadem obciążasz żone............... a swoje "jazdy" tak wtrącasz mimochodem......................
Wiesz????? za zdradę żony w znacznym stopniu odpowiada jej mąż.

Kobieta bardzo rzadko szuka nowego "wyrka" gdy jest jej dobrze z meżem
 
     
adamwild
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-25, 10:04   

Witam i dzięki za wasze wpisy.
Do W.Z. , Macius i nałóg macie racje mogę zmienić tylko siebie.

nałóg napisał/a:
Z tych kilku postów to mi wygląda na to że usiłujesz tez manipulowa csobą i otoczeniem...........nami..................

Nie miałem zamiaru manipulować.
Wiem, że moja historia jest opisana niechronologicznie i bezładnie.
Zawalił mi się mój świat i trudno mi w logiczny sposób zamienić myśli w słowa.
Na to forum nie trafia się przypadkowo ja chyba próbuję się tłumaczyć i umniejszyć swoje winy.
Przeczytałem Wasze inne posty (nie wszystkie bo od niedawna jestem na tym forum) i wiem, że będzie niełatwo.
Wiem też, że trudno się przyznać nawet przed sobą że jest się nałogiem ale najgorsza chyba jest zazdrość o własną żonę.
Macius napisał/a:
Może się bała po prostu, że jak ci coś szczerze powie to znowu dostanie po gębie?

W sumie to chciałem znać prawdę żeby móc wybaczyć zapomnieć i żeby ona przestała dawać mi powody do zazdrości a ona chyba albo na pewno się bała.
Wiem że muszę wziąć się w garść zacisnąć żeby i pracować nad sobą.


w.z. napisał/a:
Wierz mi im szybciej odseparujesz się mentalnie ......

Jak??
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-25, 14:17   

adamwild napisał/a:
Jak??


Zacznij pracę na sobą. Zajmij się sobą - "stanowcza miłość", itp.., dużo o tym jest na forum.
Daj już sobie spokój ze scenariuszami - czy zdradziła, czy nie zdradziła, to Ci w niczym nie pomoże, a jeszcze zdołuje.
Zajmij się domem, stwórz dziecku szczęśliwy dom, może niepełny ale jednak szczęśliwy.
Spróbuj mimo bólu jakoś się w tym wszystkim odnaleźć i mimo wszystko być szczęśliwym. Więcej uśmiechu. Więcej życzliwości dla ludzi. Naucz się dziękować za to co masz.
Z żoną za dużo nie rozmawiaj, nie narzucaj się. Żyj swoim życiem. Niech zobaczy, że potrafisz się nim cieszyć nawet jak jej nie ma. Ona wcale nie wybrała łatwej drogi. Może nawet szybko zacznie jej żałować, ale nie myśl o tym. Przede wszystkim żyj dla dzieci. Poukładaj sprawy z Bogiem. Jeśli chcesz by On zadziałał musisz być Mu posłuszny. Pismo Święte mówi: "raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twojego serca".
No i oczywiście terapia. Nastaw się od razu na długą pracę, być może do końca życia. Polecam te 12 kroków, chociaż sam nie przechodziłem, to bardzo mi się podoba, trochę mi przypomina to co przechodzę w zwykłym życiu duchowym z Bogiem.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-25, 18:12   

adamwild napisał/a:
Nie miałem zamiaru manipulować.

Adam, to właśnie tak wygląda, wydaje ci się że chcesz dobrze, a wychodzi nie tak.
Na tym polega dysfunkcja i osoba która jakiś swój defekt ma musi się przebudzić żeby w ogóle to zobaczyć. A często jest tak, że budzi się jak ją coś mocno zaboli.
Ale dopóki będziesz szukał co zmieniać poza sobą, to stoisz w miejscu.

adamwild napisał/a:
Wiem że muszę wziąć się w garść zacisnąć żeby i pracować nad sobą

Jakoś mi się tak skojarzyło, że facet z zaciśniętymi zębami to taki zawzięty jest i groźny... pewnie to tylko przenośnia? bo może to bardziej pokory potrzeba, i jakiegoś ocenienia siebie.
Ja kiedyś zrobiłem sobie listę krzywd jakie żonie wyrządzałem i jeszcze tak sobie opisałem na kartce jakbym ja był z kimś takim... to strasznie niemiłe rzeczy mi wyszły, a mi się kiedyś wydawało że może czasem przesadzałem trochę ale w sumie byłem ok.

Dobrze że chcesz coś ze sobą robić, musisz mieć dużo cierpliwości, bo też tak się zdarza że ty coś zrozumiałeś i zaczynasz się zmieniać, a wtedy druga strona robi ci 'ścieżkę zdrowia'... przynajmniej takie masz wrażenie. I to może być trudne bardzo, żeby wtedy sobie nie odpuścić.

No i módl się chłopie ile potrafisz, zobaczysz że to działa, tylko wytrwaj w tym, bądź cierpliwy i nastaw się na dużo pracy nad sobą.
 
     
adamwild
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-25, 18:42   

w.z. napisał/a:
Zacznij pracę na sobą. Zajmij się sobą.........
Daj już sobie spokój .............
Zajmij się domem, stwórz dziecku szczęśliwy dom, może niepełny ale jednak szczęśliwy......................
Spróbuj mimo bólu jakoś się w tym wszystkim odnaleźć i mimo wszystko być szczęśliwym. Więcej uśmiechu. Więcej życzliwości dla ludzi. Naucz się dziękować za to co masz.


Z tego co piszesz W.Z. to mam żyć tak jakbym ją już stracił.
Nie na darmo w kategorii bólu cierpień i traumatycznych doznać - rozwód zajmuje 2-gie miejsce zaraz po śmierci kogoś bliskiego.

Ok. jutro o 13-tej wizyta u psychoterapeuty a o 19 mityng AA.

Macius napisał/a:
To jak to jest? Ty - kochający, oddany, "honor i rodzina", a ona taka zła

Usunąłem na razie podpis "honor i rodzina".
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4