Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
pomocy!!!
Autor Wiadomość
Basia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 17:44   pomocy!!!

Jestem nowa, myślałam że poradzę sobie z problemem, ale jednak pozbieranie tych okruchów mnie przerosło. Dowiedziałam się o zdradzie 2 lata temu i nie potrafię żyć. Nie z powodu bólu, bo czas zrobił swoje, ale z powodu braku zaufania. opiszę wszystko od początku.
Mieliśmy za sobą 25 lat małżeństwa. Ślub wzięliśmy mając po 21 lat. Skończyliśmy studia urodziło się dziecko, pracowaliśmy, dbając o siebie i dom, bardzo się kochaliśmy, cały czas. bywały różne dni, jak to w życiu, ale nie potrafiliśmy bez siebie żyć, wspieraliśmy się w trudnych sytuacjach, byliśmy nierozłączni. Szliśmy przez życie wiele ryzykując, ale zawsze trzymaliśmy się za ręce. 3 lata temu, mąż dostał atrakcyjną propozycję pracy w firmie, któraej prezes zabiegał o niego 2 lata. Nie byłam tym zachwycona, ale mąż podjął decyzję. Od tego momentu zrobił się "nieobecny". Pojechaliśmy na wakacje, spędzał ze mną mało czasu. Po wakacjach zaczął pracować w nowej firmie (jest wychowany w poczuciu niższości, bardzo przeżywa, wręcz histerycznie podchodzi do jakichkolwiek trudności), wracał późno, był nieobecny duchem. Pytałam co się dzieje, chociaż czułam że to kłopoty i stres nowej pracy, postanowiłam przeczekać, bo nie chciał rozmawiać mimo wielu prób z mojej strony. Przygotowywałam przyjęcie z okazji 25 rocznicy ślubu, a on mi powiedział, że to wszystko nie ma dla niego znaczenia, współżyliśmy coraz rzadziej. Potem był jego wyjazd z kontrahentem na 3 dni. Chciałam z nim jechać, była taka możliwość, ale on się bardzo zdenerwował krzycząc wręcz że tam jadą sami faceci i co on będzie ze mną robił w Genewie. zapytałam czy jeszcze mnie kocha, odpowiedział że nie wie. Niestety nie zareagowałam, żałuję, znowu tłumaczyłam to jego stresem. pojechał i wrócił, ale już całkiem obcy. Przez 3 miesiące nawet mnie nie dotknął, ciągła krytyka że o siebie nie dbam (bzdura, może nie fanatycznie, ale bardzo dbam), że nie noszę stringów (fakt, lubię elegancką bieliznę). Pewnego razu dał mi swój aparat telefoniczny, ponieważ był dla niego niewygodny i wprowadzając tam swoje numery znalazłam sms "I love you". Wykasowałam a potem dopiero pomyślałam. Do dziś ni wiem do kogo lub od kogo był. Przemyslałam wszystko i byłam pewna ze mnie zdradza. Nie chciał się przyznać. Zrobiłam badania, okazało się ze jestem zakażona HPV. Wtedy nie miał wyjścia. Oto co usłyszałam: że byłam dla niego nieatrakcyjna więc cała jesień nie dając sobie rady w nowej pracy odstresowywał się oglądając filmy porno, że w Genewie mnie zdradził. Pierwszej nocy poszedł do klubu go-go, i cobyło dalej pisać nie muszę, następnej nocy z panienką która obsługiwała ich delegację. Nie od razu to wszystko powiedział, mijały miesiące a on płacząc odpowiadał na moje pytania. Bolało, ale dociekałam prawdy. Zmienił się bardzo, walczy o mnoe, jest tak czuły jak nigdy, cały czas, chociaż bywam okrutna, on walczy. Doprowadził do tego, że odnowiliśmy ślub kościelny, ale niewiele to pomogło, nie fam w przeszłość, ciągle moja wyobraźnia (lub intuicja) nie każe mi wierzyć że to było jednorazowe, przecież by mnie nie odrzucał tyle czasu?! Wiem ze jest w stanie wszystko wytrzymać byle uratować ten związek , ale ja nie wierzę w przeszłość, kłamał może w dobrej wierze, ale ja nie wierzę. Przyniósł billingi, wyciągi z konta , laptop. Nic, śladu romansu więc co mi każe tak myśleć? Nie umiem myśleć inaczej, pomóżcie mi, wykańczam się fizycznie i psychicznie. W nic nie wierzę. Pomocy może to tylko urojenia?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 18:59   

Basia1,
Witaj Basieńko na naszym Forum.
Na początek poproszę Cię abyś w porozumieniu z Adminem przemyslała zmiane nicka, ponieważ dziś w ferworze i emocjach nie myslisz o tym,że odkrywasz swoja intymność publicznie, a gdy emocje wygasną nie koniecznie będzie Ci, być może na ręke, taka otwartość. To świadczy o szczerości, ale też te smutne i trudne historie nie dotyczą tylko jednej osoby, ale całych rodzin.

Co do Twoich problemów to rozumiem co Toba szarpie, niestety trauma po zdradzie jest trudna do pokonania w krótkim czasie. Wiem ,że dwa lata to długo, ale i mało. Są kobiety które mocują się z tym dłużej, ale tendencja powinna być zniżkowa. Jeśli cały czas masz ostrą huśtawke, to chwała Panu Bogu,że Cię do nas przysłał. Pomożemy Ci jak tylko bedziemy umieli wrócić na właściwe tory, aby małżeństwo sie odradzało w Radości Bożego Miłosierdzia i nie było źródłem udręki.

Na początek skoro jesteś osoba wierzącą przypomnę tylko, że proces uzdrowienia wewnętrznego zaczyna się od konfesjonału i postanowienia serca o wybaczeniu.
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4650 Pod tym adresem znajdziesz opracowania o przebaczeniu.
a tu o modlitwie serca o uzdrowienie wewnętrzne:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=86953#86953

Tak sobie myślę,że może potrzeba Ci pracy z psychologiem chrześcijańskim w zakresie komunikacji małżeńskiej: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4626 i że wspaniale sie sprawdzą w waszej sytuacji rekolekcje małżeńskie oraz spotkania w ognisku Sycharu ( sprawdź czy masz w okolicy zamieszkania )
http://www.emmanuel.info.pl/mip/
http://www.spotkaniamalze...je_dla_narzeczo
http://www.odnowa.org/Mem...kcje-malzenskie
http://www.end.org.pl/formacja/rekolekcje/

Dla uspokojenia polecam Ci przyłączenie się do naszego różańca wspólnotowego:
http://www.kryzys.org/vie...=3925&start=210
Możesz także wpisać swoją intencję na mszę wspólnotową, łatwiej pokonywać kryzys mając wsparcie grupy. Zapraszam także wraz z małżonkiem na nasze rekolekcje.
Dla wszystkich osób, które przeżywają taką traumę zawsze polecam też zapoznanie się z programem RCS dla małżeństw:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784

Mamy wiele możliwości spotkań w realu lub pomocy on line. Polecam Ci także nasze bazy danych, bo jest w nich wiele cennych wskazówek.
A w między czasie pisz co Ci doskwiera i na bieżąco będziemy we wspólnocie rozmawiać jak Ci pomóc.
Sycharki są bardzo otwarte i pomocne, gdy tylko napotykają osobę w potrzebie. :-)
Jesteśmy tu także po to, abyś nie wylewała na męża swoich frustracji. Tu nie obrażamy się, bo wszyscy mamy za sobą mniejsze lub większe traumy. Czasem upuszczenie emocji tu na forum jest "zbawienne" dla związku, bo nie leją się na współmałżonka.
Mam nadzieję,że doczekamy z Wami przeżycia kryzysu i wejście z Panem Jezusem w odnowiony związek. :-)
Ostatnio zmieniony przez kinga2 2010-03-14, 12:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Basia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 20:43   

Przyjmę i przemyślę każdą radę, pogubiłam się. Byłam u spowiedzi, ale nikt mi nie może pomóc w wybaczaniu, muszę to zrobić sama, ale nie umiem, nie wiem jak. Kocham go.

ps. rzeczywiście, ale jak skontaktować się z Adminem
 
     
LK
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 20:53   

Witaj Basiu, dobrze, że wyrzuciłaś to wszystko z siebie. Mi bardzo to forum pomogło i mam nadzieję, że też znajdziesz tu swoje odpowiedzi. Do mnie przeszłość wraca już bardzo rzadko. Na szczęście szybko do mnie dotarło, że jej już nie zmienię i mogę tylko wyciągnąć wnioski. Trudno iść do przodu patrząc w tył, prawda? Przyszłości nie znam, więc skupiam się na teraźniejszości. Każdego dnia staram się zrobić coś dla Boga, dla siebie i dla kogoś. Bardzo się zmieniłam przez ten prawie rok i mąż też, ale tylko dzięki temu, że przestałam na nim tą zmianę wymuszać. Zaczęłam zajmować się sobą, przestałam rezygnować z różnych rzeczy, w których on nie miał ochoty uczestniczyć (nie na złość) i myślę, że ta moja odzyskana niezależność i odklejenie się od niego spowodowały, że sam poczuł chęć zmiany. Kolejna rzecz to przebaczenie. Trudna sprawa, ale bez tego nic się nie zbuduje. Jakaś sytuacja zamiast raz zranić, rani ciągle od nowa. Brak przebaczenia uderza więc paradoksalnie w osobę zranioną. Dla mnie przełomem były słowa, które znalazłam na stronie:
http://www.katolicki.net/...tym_zajmij.html
Może i Tobie pomogą... Cytowałam je już, więc znajdziesz je też w moich postach.

Będę pamiętać o Tobie w modlitwie.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 21:21   

Basia1 napisał/a:
rzeczywiście, ale jak skontaktować się z Adminem


napisz prośbę o zmianę nicku w dziale technicznym i zaadresuj do Administratora.
:-)
Ostatnio zmieniony przez kinga2 2010-03-14, 12:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
m.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 21:42   

Witam Cię Basiu
mnie Ksiądz kiedyś zapytał czy mąż mi wybaczył moja zdradę, ja powiedziałam że tak. a później się zapytał mnie czy ja potrafiła bym wybaczyć, powiedziałam że bardzo bym chciała. wybaczenie to coś trudnego ale w tedy gdy się chce wybaczyć własnymi siłami, warto w takiej sytuacji prosić Jezusa o pomoc, On wybaczył swoim oprawcą i wybacza nam każdego dnia, wybacza nam każdy nasz grzech, każdy nasz upadek.
Kocha nas mimo wszystko, miłość jest ogromna przezwyciężyła śmierć, przezwycięży wszystko co złe. Patrz z miłością na swojego męża tak samo jak Jezus Chrystus patrzy z miłością na Ciebie i Twojego męża również.

pozdrawiam
m.z.
 
     
Basia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-13, 11:44   

Nie wymuszam na nim zmian, to on się zmienił , twierdzi że po tym co zrobił, zdał sobie sprawę jak bardzo mnie kocha. Jak w to uwierzyć, przed faktem a zwłaszcza po fakcie mnie odrzucał, a jak się wydało, to zaczął mnie kochać do szaleństwa? Możliwe? Nie jestem uzależniona od niego, mam swoje życie, przyjaciół, odpowiedzialną pracę. Żyjemy razem , rozmawiamy o wszystkim. To on po tym co zrobił, zaraz po tym powiedział mi, że nigdzie już nie zostanie na noc, nie pojedzie nigdzie za granicę beze mnie, słowa dotrzymuje, nawet jak ma ważne spotkania na końcu Polski to wraca, późno, ale wraca. Nie daje mi żadnych powodów do jakichkolwiek podejrzeń, ale ja dalej żyję przeszłością. Wierzę w teraźniejszość, ale myślę ze gdybym znała przeszłośc byłoby mi łatwiej zrozumieć, czuję że to nie było w Genewie, chociaż nie mam żadnych dowodów ze tutaj. Mam obsesje. Psychiatra nie pomógł.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-13, 12:12   

Cytat:
Wiem ze jest w stanie wszystko wytrzymać byle uratować ten związek , ale ja nie wierzę w przeszłość, kłamał może w dobrej wierze, ale ja nie wierzę.

Basiu, jest takie zdanie w Piśmie Świętym:

Jezus mu odpowiedział: "Nikt, kto przykłada rękę do pługa, a spogląda do tyłu, nie jest zdatny do królestwa Bożego". Łk 9, 62

Basiu, rozumiem Ciebie, bo sama miewam czasem właśnie takie myśli, że przecież nie musi być tak, że zdrada dokonała się raz... Moja intuicja podpowiada mi, że to raczej wątpliwe, że ten ostatni raz był pierwszym... I co dalej, mogę pytać, drążyć temat, a odpowiedzi prawdziwej i tak nie muszę otrzymać... Zresztą, co to zmieni w moim, naszym życiu - czasu nie cofnie, czy 5 razy, czy tylko raz to i tak już zawsze będę tą zdradzoną, a mąż tym, który zdradził. I trzeba nauczyć się z tym żyć, z tą raną, która czasami otwiera się i boli... To ten krzyż, którego przecież nie chcę - taka moja wola... Ale przecież jest Wola Pana - to ją mamy pełnić... I mamy przebaczać 77 razy, czyli zawsze... Pan Jezus nie mówił, że przebaczać tylko wtedy, kiedy boli niezbyt mocno, ale już w przypadku zdrady małżenskiej, która boli okrutnie - to już niekoniecznie... Trudne to, przecież wiem...
Oto ten, który ślubował - ślubu nie dotrzymał, zranił... To ten, ułomny, grzeszny - ziemski pan... Ale jest Pan, który nigdy nie zawodzi, nie zdradza, kocha niezmiennie - Jezus.
Jeśli właśnie Jego uczynisz Panem swojego życia - łatwiej przebaczysz, łatwiej zapomnisz. On ma być najważniejszym, na pierwszym miejscu w życiu...
Basiu, staraj się patrzeć do przodu, na to co przed Wami, nie oglądaj się za siebie, a jeśli już to lubisz - to szukaj w przeszłości tego, co było między Wami piękne, dobre.
Odnowiliście śluby, czy to dla Ciebie nic nie znaczy? Zaczęliście od nowa, jest lepsza jakość, ciesz sie z tego. To Kusy mąci w twoich myślach, żebyś przypadkiem nie była szczęśliwą... On lubi rozpacz, smutek, lubi dzielić, niszczyć... Zawsze, kiedy ogarnia mnie zwątpienie, smutek - wiem, że to od niego pochodzi.. I wtedy różaniec do ręki, czyli "precz szatanie". Tobie polecam to samo - więcej czasu na modlitwie, mniej na rozmyślaniach. Na pewno na dobre Wam to wyjdzie.
Pozdrawiam.

"W zdrowej pamięci wspomnienia i emocje współistnieją w równowadze. Natomiast pamięć osób, które noszą w sobie traumatyczne wspomnienia, jest strzaskana. Tkwią w niej bezkształtne i bolesne odłamki wspomnień, strzępy emocji, które dominują nad innymi wspomnieniami i uczuciami."
Więcej tutaj:
http://www.list.media.pl/...enia-wspomnien/
 
     
LK
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-13, 12:17   

Basiu, nie twierdzę, że wymuszasz, podaję swój przykład, bo nie jestem w Twojej skórze i nie odważyłabym się "diagnozować" Waszej sytuacji. Mi ksiądz powiedział, że przebaczenie nie jest uczuciem tylko wynika ze świadomej decyzji i jest procesem, trzeba nad nim pracować. I tu i na portalach katolickich znajdziesz dużo materiałów na temat przebaczenia i modlitw. Można znaleźć coś dla siebie.To co wiem na pewno, to to, że jest ono podstawą do uzdrowienia i własnego i relacji. Wszystko w Twoich rękach. Nikt nie zabierze Ci na siłę tego co Cię zjada od środka, sama musisz chcieć to oddać.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 09:14   

Basiu, to co przeżywasz, to wielkie cierpienie. Miałam to samo, miotało mną na wszystkie strony. Wreszcie rozpoczęłam nowennę do św. Rity o pomoc, odmawiałam jedna za drugą i nagle jak ręką odjął, zapanował pokój w sercu, można powiedzieć, że zostałam oddzielona od emocjii grubą szybą. Może to też czas dla Ciebie, kiedy trzeba zacząć konkretną modlitwę o uwolnienie od podejrzeń, zazdrości i braku zaufania, bo to nie pomaga budować relacji w małżeństwie, a jest tak jak napisałam na początku dla Ciebie cierpieniem (którego nie marnuj tylko ofiaruj w jakiejś intencji).
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 12:48   

Basiu dobrze,że zmieniłaś nick :mrgreen:
 
     
Basia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 16:55   

Nic mi nie pomaga, ciągle mam w głowie jedno, mimo że on się stara,wiem że mnie kocha, że chce ze mną być. Wiem bo tego piekła które robię ciągle zadając mu pytania nikt by nie wytrzymał kto nie kocha. Jednak nie potrafię wybaczyć, długo nie chciał opowiedzieć kto to był, liczył że jak mi powie cokolwiek, to uwierzę, wreszcie powiedział, ale czy prawdę? Seks z hiszpanką w Genewie był taki fascynujący? Burdel też? O co tu chodzi. W billingach wśród setek telefonów nic, żadnej prawidłowości , żadnych powtarzających się numerów, poza kolegą, którego numer znam. Nic co wskazywałoby na romans. Więc skąd to opętanie skąd moja niemalże pewnośc ze to był ktoś inny. On przysięga że powiedział prawdę a ja dalej oglądam się za siebie. Dzisiaj byłam w centrum handlowym, patrzyłam na kolekcje letnie i tak odległe wydało mi się lato, zdałam sobie sprawę, że nie potrafię zyć przyszłością. Grzebię się w przeszłości i najwyżej stać mnie na dzień dzisiejszy.
 
     
weronica
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 17:36   

Basiu!
Przytulam Cie do swego serca, bo odczuwam dokladnie to co Ty... NIeufnosc, bol, zal, wscieklosc ... Rowniez nie potrafie zapomniec, ciagle nachodza mnie mysli o przeszlosci, ktora jest jeszcze bardzo swieza. Maz dopuscil sie zdrady ponad rok temu. Romans trwal rok, czesc mojej ciazy i jeszcze troche po niej. O wszystkim dowiedzialam sie tuz przed swietami Bozego Narodzenia. To byl koszmar. Najgorsze jest to , ze nie byla to tylko fizyczna zdrada ale duze zaangazowanie emocjonalne w nowy zwiazek. Maz nie chcial odejsc, twierdzil ze kocha nas obie. Jak z tym zyc jeszcze nie wiem. Tylko sie modle........i staram wyciszyc.....co nie jest latwe.NIe wiem co bedzie..., ale wiem, ze to nie w moich rekach lezy uzdrowienie tego malzenstwa. Licze na cud. Pozdrawiam. Weronica
 
     
Basia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 19:18   

W rekach samego Boga, bo chyba nawet nie jego, skoro kocha was obie. Nie mam słów. Ja też Cię przytulam do serca.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9