Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
koniec wiary w cuda
Autor Wiadomość
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-05, 20:58   

Rzabko kochana...
pamiętam historię, pamiętam Ciebie, Strasznie mi przykro i smutno. Jak bardzo rozumiem Twój ból w tej chwili! Jak bardzo Ci współczuję! Ale kochan... to wyjdzie na dobre jeszcze. Teraz już znasz prawde, teraz kończą się złudzenia i życie w matriksie. Zaczyna sie realne zycie. Jeszcze stawisz temu czoła. Teraz się pozbieraj powoli.
On już dla Ciebie umarł, tamtego nie ma. Szykuj się na nowe życie. Rób to powoli. Najpierw pozwól sobie na smutek, żałobę i opłakanie tego, co było. A potem nagle bedziesz gotowa na życie. I pójdziesz naprzód. I będzie dobrze... dasz radę... Tylko nie poddaj się rozpaczy...
Ściskam Cię mocno Rzabko...
 
     
zkszacior
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-06, 14:32   

Hej droga rzabko. Wiesz nie będę pisał że wiem jak się czujesz, bo nie wiem, moge sobie tylko wyobrazić. Cierpienie, ból i cała reszta z tym związana. Dlatego tez przytoczę, podzielę się z tobą kilkoma slowami z pewnej ksiązki która czytam.

Oczywiście nie zamieściłem tego aby cie w jakikolwiek sposób pouczać, nic z tych rzeczy. Nigdy bym nie smiał. To tylko chęć podzielenia się z tobą.
Polecam lekturę tej książki, naprawdę malutkiej ale bogatej w treść.

"Podstawowa zasada jest taka: możemy w skuteczny sposób przemieniac nasze życie dopiero wtedy, kiedy zaczniemy przyjmować je całościowo, czyli gdy w konsekwencji będziemy przyzwalali na wszelkie wydarzenia zawntrzne, które pojawiją sie w naszym zyciu."

"Pojawia się więc wiele elementów sprzeciwiających sie naszym przewidywaniom, dażeniom i pragnieniom, które stają przed nami i które zmuszeni jesteśmy zaakceptować.
....ważne, byśmy nie zadowalali się ich akceptowaniem i złorzeczeniem im zarazem, lecz byśmy na nie prawdziwie przyzwolili. Nie chodzi o to, by je znosić, lecz by je w pewien sposób wybrać (nawet jeśli tak naprawdę nie ma żadnej możliwości wyboru i to właśnie ta sytuacja jest tym, co się nam sprzeciwia). Wybrać oznacza w tym kontekście dokonać aktu naszej wolności, który sprawi, że nie tylko się pogodzimy z rzeczywistością, ale także będziemy umieli przyjąć ją w poytywny sposób. Nie jest to rzeczą łatwą, zwłaszcza jeżli mamy do czynienia z wydarzeniami o bolesnym charakterze. Jest to jednak dobra metoda i powinniśmy starać sie wcielić ją w życie tak jak tylko to potrafimy, w postawie wiary i nadziei. Jeśli oczywiście mamy wystarczająco wiary w Boga, by uwierzyć, że On jest zdolny do wyciągnięcia dobra ze wszystkiego, co się nam przydarza: Niech ci się stanie według twojej wiary jak wielokrotnie powtarzał Jezus w Ewangeliach."

"Powinniśmy jedno dobrze zrozumieć: będąc w sytuacji cierpienia, odczuwamy, że tym, co sprawia nam najwięcej bólu, jest nie tyle samo cierpienie, co nasze niepogodzenie się z nim. Do samego bólu dorzucamy bowiem w tym momencie jeszcze jedną troskę: nasz brak zgody, nasz bunt, urazę i zal, wszelkie niepokoje, jakie to cierpienie w nas wywołuje.
Pojawia się w nas coś na kształt napięcia, które bierze się z usztywnienia, z niezaakceptowania cierpienia, ktore sprawia, że ono samo jeszcze bardziej się powiększa. Kiedy natomiast mamy łaske akceptowania cierpienia i przyzwalamy na nie, staje się ono od razu mniej bolesne. "Spokojne cierpienie nie jest już cierpienie", powiadał święty Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars."

"Dodajmy coś jeszcze: prawdziwym złem jest nie tyle cierpienie, co lęk przed cierpieniem.. Jeśli przyjmujemy to cierpienie w ufności i pokoju, ono sprawia nasz wzrost, jest dla nas wychowawcze, oczyszczające, czyni nas ubogimi, pokornymi, łagodnymi i współczującymi wobec bliźnich. Natomiast lęk przed cierpieniem zatwardza nasze serca i usztrywnia nas w postawach obrronnych, prowadząc nas czesto do irracjonalnych wyborów, których skutki są szkodliwe."

"Złe cierpienieto nie cierpienie, które przeżyliśmy, ale cierpienie wyobrażone, jakie nawieda naszą wyobraźnięi skłania nas do fałszywych postaw. Tym co sprawia najwięcej kłopotów nie jest rzeczywistość (bo ona jest z gruntu pozytywna, nawet obarczona cierpieniem), lecz nasze o niej wyobrażenia."


"....cierpienia należy łagodzić je, jak tylko to możliwe. Jest ono jednak częścią naszego życia, tak więc wyeliminowanie go całkowicie jest równoznaczne z wyeliminowaniem życia."

"Ma to nam uzmysłowić, że zaakceptowanie cierpienia i ofiary (kiedy są one rzecz jasna uzasadnoone) nie jest postawą ani masochistyczą, ani samobójczą, lecz wręcz przeciwnie. Jeśli tylko zaakceptujemy cierpienia, które życie nam 'proponuje', Bóg dopuszcza dla naszego postępu i oczyszczenia, oszczędzamy sobie cierpień o wiele większych."


o. JacquessPhilippe
(duszpasterz we Wspólnocie Błogosławieństw)
"WOLNOŚĆ WEWNĘTRZNA"
Moc wiary nadziei i miłości.



Pozdrawiam i łączę się z Tobą rzabko w modlitwie.
Z Panem Bogiem
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-06, 16:19   

Rzabo, przytulam !! Cmoook !! EL.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-07, 16:13   

dziekuje za wszystkie slowa wsparcia....boli, jeszcze dlugo pewnie bedzie bolalo. zyje jednak dalej, juz teraz bez zludzen , ze on kiedys wroci...dla niego i jego rodziny juz dawno umarlam... nikt sie do mnie nie odezwie, tesciowa nie odpisze nawet na sma z zyczeniami... boli, ale czegoz o moge sie spodziewac, gdy maja juz nowa synowa i ukochana wnuczke... nie moge tylko uwierzyc w to jak dlugo zylam w nieswiadomosci.... do momentu az urodzilo sie dziecko...
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-08, 08:19   

kinga2 napisał/a:
malizna, Estera,rzaba,

wiecie tak sobie myślę,że może jakoś Wam ulży i przemówi do serca to co powiedział w jednym z kazań ks. Pawlukiewicz,że Bóg tak kocha człowieka,że będzie go ścigał swoją zazdrosną miłościa i plątał jego plany, pozwalając mu nawet na grzech i bolesny upadek, aby do Niego wrócił.
I tak będzie ścigał Waszych mężów tylko, aby to było widoczne i stało sie efektywne to właśnie Wy- żony, na mocy duchowej władzy otrzymanej w Sakramencie małżeństwa , możecie i macie prawo prostować drogę Panu, aby mógł się w tym ściganiu rozpędzić. To Wasza wiara i modlitwa nie tylko prostuje te ścieżki , ale i przynagla Boga do wypełnienia tej obietnicy, która stała się faktem na mocy przymierza Boga z człowiekiem.

"Zazdrosna miłość Pana <Zastępów> tego dokona! "
(2 Ks. Królewska 19:31, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Izajasza 9:6, Biblia Tysiąclecia)
(Ks. Izajasza 37:32, Biblia Tysiąclecia)
(. :-D


[ Dodano: 2010-03-08, 08:24 ]
kasia napisał/a:
halo, halo ? w górę serca! Odwagi! Nadziei! Ufności!
Jeśli sam Pan Jezus powiedział, że z mężem/żoną jesteśmy jednym ciałem i z jakiegoś powodu dopuścił, do tego, żeby to ciało było niepełnosprawne/chore - może to ciało uleczyć. Bóg Miłosierny pragnie uzdrawiać, usprawniać, ożywiać. .
Jedno jest też pewne, że tylko z naszego punktu widzenia coś się "nie da". Pan Jezus blisko, może wszystko.


Kinga, Kasiu -dzieki za słowa, ktore wzmacniają w trwaniu
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 12:30   

witam... za mna nieprzespana noc... wczoraj spotkalam sie z mzem.. porozmawialimy, powidzial mi o dziecku a w zasadzie to potierdzil odpowiedzi na moje pytnia. ma coreczke, w ktorej jest rozkochany bez pamieci.... wpadka, po 3 miesiacach znajomosci... jakie to przewrotene... ja nie moge miec dzieckka, bo odszedl, na adopcje nie moge sobie pozwolic w tej chwili ze wzgledow finansowych a on zostaje ojcem... smuten to wszystko... on nie jest szczesliwy, radosc daje mu tylko corka, ale podjal sie wyzwania aby stworzyc dziecku normlny dom, by mialo kochajacych rodzicow.. zaciska zeby i stara ie byc dobrym ocjem i oparciem dla matki dziecka... boli... chcialam go wczoraj przytulic i powiedziec, ze mi przykro, ale... ale prawda jest taka ze nic by to nie zmienilo... on to wie... przegadalismy wczoraj jakies 2,5 godziny, mowil o tym co dla niego trudne i co go boli... mial nadzije ze choc ja jestem szczesliwa...iraonia losu bylo to ze potem zaiozl mnie autem swojej kobiety na spotaknie z facetem, ktorym sie spotykam... ak cholernie mocno chcialAM wczorakj zostac w tym aucie i odjechac z nim gdzies dalko w swiat... poczulam sie taka bezradna... poczulam ze nie moge przeciez zburzc nowej rodziny, zburzyc swiata dziecku tylko dlatego, ze nadal kocham jego ojca... dziecko nie zawinilo przeciez, dziecko powinno miec pelna rodzine... tak cholernie zadroszcze mu tego, ze ma corke.. ze ma najwiekszy skarb jaki moze miec czlowiek... dziecko....
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 12:41   

rzaba,

Koronka do Najświętszych Ran Pana Jezusa

ułożona z aktów strzelistych, podanych w objawieniu przez Pana Jezusa Siostrze Marii Marcie Chambon, zmarłej w opinii świętości w klasztorze Sióstr Wizytek w Chambery.
Odmawia się na zwykłym różańcu złożonym z pięciu dziesiątków.
Można rozpocząć następującą modlitwą:

O Jezu, Boski Odkupicielu, bądź nam miłościw, nam i całemu światu, Amen.
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem. Amen

Przepuść, zlituj się, mój Jezu, w otaczających niebezpieczeństwach Krwią Twoją Najdroższą osłoń nas. Amen.
Ojcze Przedwieczny, okaż, nam miło­sierdzie, przez Krew Jezusa Chrystusa, Syna Twego Jedynego, błagamy Cię, okaż nam miłosierdzie Amen. Amen. Amen.

Na dużych paciorkach:
V. Przez Niepokalane Serce Marii Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa,
R. Na uleczenie ran dusz naszych.

Na małych paciorkach:
V. O mój Jezu, Przebaczenia i Mi­łosierdzia!
R. Przez zasługi Twoich Świętych Ran.

Na zakończenie koronki odmówić trzy razy:
Ojcze Przedwieczny, ofiaruje Ci Rany itd.


OBIETNICE PANA JEZUSA dane S. Marii Marcie Chambon:
1. Przyjdźcie do Ran Moich, z sercem pałającym miłością. Przez Rany Moje otrzymacie wszystko, bo zasłu­ga Krwi Mojej jest nieskończonej ceny. Mając moje Rany i Moje Najświętsze Serce, możecie wszystko wyjednać, Najświętsze Rany dają moc nad sercem Boga.
2. Kto jest w jakiejkolwiek potrze­bie, niech z wiarą i ufnością przycho­dzi czerpać ustawicznie ze skarbu Mo­jej Męki, z Moich przebitych Ran Udzielę wszystkiego, o co Mnie kto prosić będzie przez Moje Święte Ra­ny. Trzeba rozszerzyć nabożeństwo do nich.

3. Moje Rany Najśw. uświęcają du­sze i zapewniają im postęp w dobrym. Z Moich Ran rodzą się owoce świę­tości. Ci, którzy czcić je będą dojdą do prawdziwego poznania Mnie.
4. W moich Ranach zawsze oczyś­cić się możecie. Moje Rany uleczą wasze grzechowe rany. Moje Rany pokryją wszystkie wasze przewinienia Nabożeństwo do Moich Ran jest lekar­stwom na te czasy nieprawości.
5. Wszystkie wasze sprawy, nawet najmniejsze, skoro zostaną zanurzone w Mojej Krwi, nabędą przez to nie­skończonej zasługi i sprawią pociechy Mojemu Sercu. Zanurz wiec sprawy twoje w Moich Ranach, a będą miały wielką wartość.
6. Ofiaruj mi Rany Moje za grzesz­ników, bo ja pałam żądzą zbawienia dusz. Za każdym słowem wymówio­nym przez was w koronce spuszczam kroplę krwi Mojej na duszę grzesznika. Grzesznik wyjedna dla siebie nawróce­nie przez odmówienie następującej modlitwy: „Ojcze Przedwieczny ofia­rowuję Ci Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa na
uleczenie ran dusz na­szych."

7. Moc Moja jest w Moich Ranach. Posiadając je, potężnym się stajesz i możesz otrzymać wszystko. Masz na­wet więcej mocy ode Mnie, bo możesz rozbrajać sprawiedliwość Moją. Moje Święte Rany podtrzymują świat.
8. Mając Moje Rany, macie wszy­stko. Przez nie dokonywa się grun­townych dzieł; nie przez kosztowanie pociech, ale przez cierpienia. Trzeba się modlić, ażeby znajomość Moich Świętych Ran rozszerzona była po całym świecie.
9. Wezwania do Najśw. Ran wyjed­nywać będą Kościołowi nieustanne zwycięstwa. Powinniście ciągle czer­pać z tych źródeł ku triumfowi Mego Kościoła. Trzeba się bardzo modlić za Kościół Święty. Dopóki Rany Moje bronić was będą, nie macie się czego lękać, ani dla siebie, ani dla Kościoła.
10. Gdy doznajecie przykrości lub gdy cierpienie was przygniata, złóżcie to czymprędzej w Moje Rany, a ból się uciszy. Trzeba często przy chorych powtarzać „O mój Jezu, przebaczenia i miłosierdzia przez zasługi Twoich świętych Ran". Ta modlitwa ulży duszy i ciału chorego.
11. Gdy ofiarujesz Moje Święte Ra­ny za grzeszników, nie zapominaj czy­nić tego i za dusze w czyśćcu, bo mało jest osób, które by myślały o przyniesieniu im ulgi. Najśw. Rany są dla dusz czyśćcowych skarbem nad skarby. Ofiaruj swoje cierpienie w połączeniu z Moimi Boskimi Ranami za dusze czyśćcowe.
12. Dusza, która za życia swego śmiertelnego czciła Rany Pana naszego Jezusa Chrystusa, korzystała z ich za­sług i ofiarowała je Ojcu Przedwiecz­nemu za dusze czyśćcowe, będzie miała przy sobie w chwili śmierci Najśw. Maryję Pannę i Aniołów a Pan Jezus Ukrzyżowany w całym blasku Swej chwały przyjmie ją i ukoronuje wieńcem niebieskim jej czoło.

NIHIL OBSTAT
cenzor: X. Dr Jan Korzonkiewicz
W Krakowie, dnia 12 stycznia 1932
wik. gen. X.Stanistaw, Bp.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 14:21   

Rzabko, to nie Ty burzysz komuś dom, to Wam zburzono dom. Tam na razie nie ma domu, trudno mówić, że trzy miesięczna znajomość i bycie dla dziecka to już trwały dom. Miejsce Twojego męża jest przy Tobie i tak będzie do śmierci. Są na forum osoby w takiej sytuacji, ktorych mąż ma dziecko z inną kobietą, a jednak małżeństwo trwa i ojcowie wypełniaja swoje zobowiązania w stosunku do tych dzieci, to trudne, ale może tak być. Nie rezygnuj z męża, tamta kobieta nie ma do niego żadnych praw i wiedziała na co się decyduje, może planowała taką wpadkę specjalnie, kto wie. Uważam, że mąż powinien dostać od Ciebie jasny komunikat, że kochasz i czekasz na niego, że może wrócić, a dzieckiem będzie mógł się opiekować, ale z tamtą kobietą musi uregulować relacje, by dotyczyły tylko dzieckaitd. W końcu żabko tu chodzi też o życie wieczne Twojego męża, a żyjąc w związku niesakramentalnym może mieć poważne kłopoty (bo to grzech ciężki). Tylko czy Ty naprawdę chcesz jego powrotu, czy przebaczyłabys, jak widziałabyś to życie w tej sytuacji? I z jakim facetem Ty się spotykasz, chyba, że coś źle zrozumialam??? Bo trochę mi to zabrzmiało, jakbyś męża sobie już odpuściła, bo ktoś nowy sie pojawil w Twoim życiu (sorry, jeśli to nie tak) . Żabko, jeszcze nic nie jest stracone, zwłaszcza jeśli Twój mąż zaciska zęby i podjął sie wyzwania, jak napisałaś to naprawde nie wygląda różowo, Powalcz o niego jeszcze trochę, bądź bardziej zdecydowana, on nie musi rezygnować z dziecka, żeby do Ciebie wrócić, nie usuwaj sie tak łatwo z drogi. Spowiedź, komunia św. modlitwa i DZIAŁANIE!
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 15:18   

Kari moj maz wie, ze nadl go kocham... wczoraj napisalam mu wieczorem smsa, ze zawsze moze do mnie przysjsc i porozmawiac... sms zostal bez odpowiedzi... ja wybaczylam, moje serce zawsze bedzie dla niego otwarte... on wie, ze zasze dostal by szanse powrotu... dzis nie chce mu o tym mowic tylko dlatego, zeby znowu nie czul sie osaczony jeszcze teraz przemnie... ja odpuscilam soebi walke o nas to sam zaczala normalnie rozmawiavc, wczesniej gdy praosilam i blagalam by wrocil tylko uciekla przede mna... a mzezyzcna z ktorym sie spotykam... to nie jest nowa milosc, to nie tak... to raczej szukanie w drugie osobie kogos z kim mozna wspolnie spedzic czas, porozmawiac, przutilic i choc na chwile zapomniec o tym ze jestem sama i nie mam nkogo....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 15:25   

Rzaba..........ale racjonalizujesz.............
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 16:09   

Witaj Rzabko,

bardzo smutne to, co napisałaś. Smutne jest to, co dzieje się w Twoim życiu i w życiu Twojego męża. Smutne jest to, ile cierpienia ludzie sami sobie zadają, ile zadają innym...

Napisałaś:

rzaba napisał/a:
tak cholernie zadroszcze mu tego, ze ma corke.. ze ma najwiekszy skarb jaki moze miec czlowiek... dziecko....


Bardzo chciałabym mieć dzieci. Ale teraz nie jest to możliwe. Stając jednak z boku obok tego pragnienia, myślę, że posiadanie dziecka nie jest dla mnie celem samym w sobie. Dziecko jest owocem miłości rodziców... Powstaje z miłości i dla miłości. Z Miłości i dla Miłości. Co z tego, że Twój mąż ma dziecko? Jak to dziecko zostało poczęte? Z miłości? W małżeństwie? W jakiej rodzinie i jak zostanie wychowane? Jakie wartości przekaże mu jego ojciec i jego matka?... Napisałaś, że Twój mąż nie jest szczęśliwy. Dlaczego skoro ma największy skarb?

Rzabko, ja również cierpię żyjąc bez mojego męża. Jestem szczęśliwa i jednocześnie cierpię. Tak jest. Kto tego nie doświadczył, nie zrozumie tego dziwnego dysonansu...

Jestem szczęśliwa, bo odkryłam już jakiś czas temu, że największym skarbem jest dla mnie Miłość = Bóg. Odkryłam, że tylko On może dać mi pełnię szczęścia niezależnie od wszystkiego.

Z Ewangelii wg św. Łukasza (8, 49-56):

Gdy On jeszcze mówił, przyszedł ktoś z domu przełożonego synagogi i oznajmił: «Twoja córka umarła, nie trudź już Nauczyciela!» Lecz Jezus, słysząc to, rzekł: «Nie bój się; wierz tylko, a będzie ocalona». Gdy przyszedł do domu, nie pozwolił nikomu wejść z sobą, oprócz Piotra, Jakuba i Jana oraz ojca i matki dziecka. A wszyscy płakali i żałowali jej. Lecz On rzekł: «Nie płaczcie, bo nie umarła, tylko śpi». I wyśmiewali Go, wiedząc, że umarła. On zaś ująwszy ją za rękę rzekł głośno: «Dziewczynko, wstań!» Duch jej powrócił, i zaraz wstała. Polecił też, aby jej dano jeść. Rodzice jej osłupieli ze zdumienia, lecz On przykazał im, żeby nikomu nie mówili o tym, co się stało.

Pan Jezus pokazuje nam, że jego Wszechmoc nie zmienia się wraz ze zmianą/pogorszeniem czynników zewnętrznych!!! Jezus mówi nam, że nasza wiara w Jego działanie ma również nie zmieniać się wraz ze zmianą/pogorszeniem czynników zewnętrznych!!! NIE BÓJ SIĘ, WIERZ TYLKO, A BĘDZIE OCALONA. Potęga wiary... Bóg jest jakby bezsilny wobec takiej wiary...

Potęga naszej wiary... Potęga wiary żony w uzdrowienie sakramentalnego małżeństwa. Potęga wiary żony, która w autorytecie żony z mocą sakramentu staje przed Bogiem i prosi o pomoc...

Pan Jezus nie rzuca słów na wiatr. Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny (4 Hbr, 12).

Rzabko, zawierz Bożemu słowu, zawierz Bożym obietnicom. Dla Boga wszystko jest możliwe. Ale czy Ty naprawdę w to wierzysz?

Przytulam i pamiętam o Tobie w modlitwie :-D
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 16:54   

Rzabko, trochę słabo mi się zrobiło.Rozumiem Twoją sytuację, bardzo Ci współczuję, ale skręciłaś teraz w niewłaściwą ścieżkę. Zeszłaś z drogi. Nie pogniewaj się, ale napiszę co myślę. Czujesz się sama i nieszczęśliwa i chcesz o tym zapomnieć,to zrozumiałe, ale dlaczego akurat chcesz się pocieszać w ramionach innego mężczyzny? Okłamujesz siebie, że to nie miłość itd. Mam przy okazji nadzieję, że ten mężczyzna nie jest żonaty i dzieciaty (tylko żona go teraz akurat nie rozumie, a z Tobą tak dobrze mu się rozmawia). Czy naprawdę nie ma wokół Ciebie nikogo bliskiego (innego niż skwapliwi pocieszyciele, wykorzystujący cudze nieszczęścia do własnych celów), kogoś z rodziny, dobrej koleżanki, a może znajdziesz kierownika duchowego, który podtrzyma Cię na duchu (ale bez przytulania), może poszukasz jakiejś wspólnoty, w której nawiążesz nowe przyjaźnie i poczujesz, że nie jesteś sama, a może ktoś potrzebuje Twojego przytulenia i pomocy, np. osoby niepełnosprawne, dzieci w domach dziecka, hospicjach itd. Może czas skończyć rozpamiętywanie swojego nieszczęścia i użalanie się nad sobą i wyjść do ludzi i w ten sposób sobie pomóc. Poczujesz się wtedy potrzebna i spełniona, a sumienie masz szansę mieć czyste. Spotykając się z tym mężczyzną narażasz siebie i tego człowieka na grzech i spore komplikacje. Zatrzymaj się chwilę i pomyśl spokojnie. Powiedz stop tym kontaktom, bo w takiej formie "tylko przyjaźń" jest nierealna, dajesz też argument mężowi, że już układasz sobie życie, więc wszystko w porządku. Nie sądzę, żeby ten człowiek spotykał się z Tobą tylko ze zwykłej życzliwości(może mężczyźni z forum mnie poprawią). A małżeństwa nie odpuszczaj, nie chodzi o to, żeby błagać męża i płakać, żeby wracał. Korzystaj z dostępnych na forum konferencji, książek, no i tak jak mówi Chmurka pokochaj Jezusa, niech stanie się dla Ciebie bliską Osobą wtedy nigdy nie będziesz czuła się sama i nieszczęśliwa. Przeczytaj Urzekającą, jeśli czytałaś to jeszcze raz. Cuda naprawdę są tylko nie zawsze takie jak my sobie wyobrażamy.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 20:31   

więc co moge zrobic??? modlic sie o to by wrocil i rozbil dziecku rodzine?modlic sie o to by byl szczesliwy z tanmta kobita? ( tego nie potrafie, to mnie przeraszta)...
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 20:46   

rzaba,

(9) Sara widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, (10) rzekła do Abrahama: Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim Izaakiem. (11) To powiedzenie Abraham uznał za bardzo złe - ze względu na swego syna. (12) A wtedy Bóg rzekł do Abrahama: Niechaj ci się nie wydaje złe to, co Sara powiedziała o tym chłopcu i o twojej niewolnicy. Posłuchaj jej, gdyż tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo. (13) Syna zaś tej niewolnicy uczynię również wielkim narodem, bo jest on twoim potomkiem. (14) Nazajutrz rano wziął Abraham chleb oraz bukłak z wodą i dał Hagar, wkładając jej na barki, i wydalił ją wraz z dzieckiem. Ona zaś poszła i błąkała się po pustyni Beer-Szeby.
(Ks. Rodzaju 21:9-14, Biblia Tysiąclecia)

Skoro pytasz to: masz się modlić rzabko o oddalenie kochanki i jej dziecka od Twojego męża i odnowienie swego małżeństwa według woli bożej.
Do tego jednak musisz sama zrezygnować z pewnej znajomości i zaprzestać myślenia,że dziecko z nieprawego łoża ma prawo przed Bogiem i Jego Słowem. On sam powiedział jak postępować z potomstwem z poza małżeństwa, a poczucie winy wobec niemowlaka wzbudza w Tobie Demon, aby rozbić małżeństwo i pogrążyć Was w cudzołóstwie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8