Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Potrzebuje Was bo trudna decyzja przede mną
Autor Wiadomość
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 17:38   

pawelwkryzysie napisał/a:
3. próba wyrażenia swojego stanowiska, że mi się to nie podoba ? - znowu usłyszę, że to nic takiego i jestem zazdrosny

Pawle, mi się to wydaje najbardziej sensowne, na takiej zasadzie że mimo że ona uważa inaczej, ty po prostu komunikujesz swoje stanowisko
Do rozważenia na ile kategorycznie - że ci się nie podoba? że się nie zgadzasz? ... jak tzw. zdarta płyta (tak się zresztą nazywa taka metoda w negocjacjach).
One tego oczywiście może nie brać pod uwagę, ale chyba lepiej, żeby wiedziała co ty o tym sądzisz
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 18:16   

pawelwkryzysie napisał/a:


2. bierność - nie poruszam tematu, choć czuje, że to nie w porządku, można przecież wrócić taxi do domu

3. próba wyrażenia swojego stanowiska, że mi się to nie podoba ? - znowu usłyszę, że to nic takiego i jestem zazdrosny

4. odcinam się po czymś takim i nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę ? - tak niestety było dzisiaj z rana i chyba póki co do tego mi najbliżej, chociaż to do niczego nie prowadzi.

Jak radzicie sobie w takich sytuacjach ?


Pawle odniose się do tych trzech punktów...na poczatek

4.ano do niczego nie prowadzi i zgoda...skoro wiesz po co stosujesz????
Na zasadzie mam focha??? tak focha bo u kobiet nazywa sie to ciche dni....nie wiadomo za co,nie wiadomo o co...ale jestem naburmuszony ...no i niech "mega gwiazda " :mrgreen: :mrgreen: zgaduje czemu???

Paweł bez sensu...bo to jedynie pokazuje twa bezsilnośc i wewnetrzny lament(choc nie głosny)...do tego może wewnetrzne filmy ile jechali,co robili,i czy extra facet,a jaka bryka itd...itp

3.no cóz pewnie zona cie świetnie zna..co??? a nie jestes zazdrosny??? a nie dostajesz piany ze może byc rywal???

Pawle zazdrośc jest super...fajna...miła ale jak nie przygniata,nie trwa zbyt długo i nie doszukuje sie byle czego......


2.wiesz ten punkt najbardziej mi teraz pasuje choc biernośc zamienie na milczenie...bo milczenie jest skarbem....zgoda mozna wrócić taxi...ale czy w powrocie samochodem z szefem cos złego???? czy szef podwiezie kiepskiego pracownika????czy zona nie zostawiła oszczędności w kieszeni-zamiast wydać na taxi????

Pawle czy jestes w stanie uwierzyc ze to niewinne podwiezienie????
Takie pytanie sobie zadaj na poczatek....

Paweł jestem facetem jaki miał problemy z zazdroscią....ta zazdrośc przyczyniła sie do rozpadu małżeństwa...do ucieczki zony od mojej osoby.....

I choc nie była niewiadomo jak chora...zła....atakująca to brak zaufania zrobił swoje....
Pokonałem to uzaleznienie......by teraz miec zdrowe myśli,podejście do sprawy,osąd sytuacji.....dzis w takich zależnościach nie dopatryje się problemow,nie tworze w głowie Bóg wie czego.....

Jest taka pierwsza zasada każdego psychologa zajmującego sie tymi sprawami....pytania.
czy jestes w stanie temu przeciwdziałac????
jaki masz wpływ na drugiego człowieka????

Ja sie dowiedziałem nie ma możliwości przeciwdzaiłac...ani nie ma wpływu.....

Nie ma Pawle takiej opcji jak napisałes że to mi sie nie podoba-to twoje odczucie...a ktos inny powie nic w tym zdrozneg,nic złego.....

Jedyne co mozesz wyrazic swoje uczucia wprost i spokojnie ze czujesz sie żle,mniej kochany,mniej zauważany.....

Tak tylko Pawle zwrócisz oczy twojej zony na ciebie.....
Paweł żona...to zona-kochana zona a nie własnośc o jakiej decyduję.....


pozdrawiam i sorry jeżeli zbłodziłem w jakiejś wypowiedzi ;-) ;-)
 
     
pawelwkryzysie
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 20:31   

Cytat:
Pawle czy jestes w stanie uwierzyc ze to niewinne podwiezienie????


Wiesz Norbert, mam wrażenie, że nie znasz mojej historii i tego z czego wynikają nasze ostatnie problemy. To nie jest tak, że w normalnej sytuacji reagujesz złością na coś takiego. Z tym, że u nas ciągle wszystko kręci się wokół romansu mojej żony z tym właśnie człowiekiem, romansu, którego moja żona obecnie się wypiera a ja nie wiem już co o tym myśleć.

Dlatego mam rozterki. Nie zwracać uwagi - źle, bo tak jakbym godził się na takie sytuacje. Zwracać uwagę - też niedobrze bo wyjdę, że jestem zazdrosny ?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-27, 20:58   

pawelwkryzysie napisał/a:
Wiesz Norbert, mam wrażenie, że nie znasz mojej historii i tego z czego wynikają nasze ostatnie problemy. To nie jest tak, że w normalnej sytuacji reagujesz złością na coś takiego. Z tym, że u nas ciągle wszystko kręci się wokół romansu mojej żony z tym właśnie człowiekiem, romansu, którego moja żona obecnie się wypiera a ja nie wiem już co o tym myśleć.


Pawle umiem czytać.....i czytałem twoje wypowiedzi..od poczatku
....własnie dobrze napisałeś i okresliłes kręci się.....cały czas kręci sie wokół romansu.....a gdzie był poczatek krecenia się????..dlaczego to sie rozkręciło???..gdzie była ewentualna zazdrośc w związku -czy wogóle była????

i chyba najwazniejsze na obecna chwilę

gdzie teraz zaufanie w tym Pawle??????

Piszesz Paweł żona mówi-a czy słyszysz ja??? to co mówi....czy jestes zajęty własnymi myslami????.....

Jak chcesz życ bez wiary...zaufania...z wiecznym poczuciem ze musisz kontrolowac....

Paweł zadaj sobie wkoncu tresciwe pytania......nie nam tylko sobie...

Jak chce zyć???...jak tworzyć wspolne zycie????..na czym ma sie ono opierać????..



pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
pawelwkryzysie
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-28, 10:35   

Dobra, Norbert masz racje.

Było ciężko ale schowałem swoje urażone "ego", nic mi po kolejnych wypominaniach.

Zamiast sprzeczki przygotowaliśmy z synem kolacje bo wiedziałem, ze żona wróci zmęczona z pracy.

Jednak da się ...
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-28, 12:22   

Cytat:
Z tym, że u nas ciągle wszystko kręci się wokół romansu mojej żony z tym właśnie człowiekiem, romansu, którego moja żona obecnie się wypiera a ja nie wiem już co o tym myśleć.


Może właśnie myślisz o tym za dużo? Może "ciągle wszystko kręci się wokół romansu" - nie u Was, ale u Ciebie?

http://www.youtube.com/watch?v=TkF1da86wvs

[ Dodano: 2010-07-28, 13:12 ]
Cytat:
Zamiast sprzeczki przygotowaliśmy z synem kolacje bo wiedziałem, ze żona wróci zmęczona z pracy.

Jednak da się ...


Paweł :-D , spróbuj tak - częściej :-D
Czasami dwojgu w kryzysie wydaje się, że tu trzeba naprawdę cudu, żeby coś drgnęło ku lepszemu - tymczasem takie małe, a piękne i jakże wiele znaczące gesty - mogą sprawić, że kryzys niepostrzeżenie maleje, bądź w ogóle - mija...
Wspólna kawa rano, kolacja przyrządzona zmęczonemu małżonkowi powracającemu z pracy, serdeczny uśmiech, kwiatek bez okazji ... To tak niewiele wymaga wysiłku, na to każdego stać, a tak wiele potrafi zmienić.............
 
     
pawelwkryzysie
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-06, 21:44   

Jakoś nie widać u nas końca kryzysu, tkwimy w miejscu. Żona obojętna a ja mimo starań ciągle upadam. Jest czas, że zaciskam zęby i idę do przodu ale za chwile jest nawrót złych emocji, żalu, smutku, "cichych dni" i bezsensownego paplania "co z nami ?".

Niewiele ze sobą rozmawiamy. Komunikacja kuleje na całego i ta werbalna i niewerbalna. Moja postawa zdaje się ciągle mówić : "źle mi, smutno, czuje żal i rozgoryczenie".

Choć powinienem zapewniać żonę o swojej miłości to palnąłem coś w stylu, że wszystko się we mnie wypala, miłości już chyba nie ma - przecież to nieprawda, to takie głupie oszukiwanie samego siebie, żeby było lżej. Z tym, że lżej nie jest.

Minął praktycznie rok. Mam wrażenie, że zatoczyliśmy wielkie koło i nijak z niego wyjść się nie da. To dużo czasu a nie udało nam się ruszyć z miejsca. Przychodzi coraz częściej zwątpienie i pytania po co to wszystko ?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-06, 22:09   

słowa Jana Pawła II..

NIE TO JEST MIŁOŚCIA CO CZUJESZ,A TO CO POSTANOWISZ

Pawel przekopiowałem to z innego postu....bys w lamencie wkoncu załapal

po co to wszystko????
1.A po to że miłośc to POSTAWA....to kochac kogos bezinteresownie....
umiesz kochac bezinteresownie be oczekiwań ..bez mega chciejstwa....

pytasz po co to wszystko..a po to że jesteś ojcem..mężem..głowa rodziny....
i co głowa sie wyłamuje???? bo dzieje sie zle-bo zakonczyło sie dobre????

Pawel CIERPLIWOŚC ...jest cnota ucz sie jej....

chłopie ...wiesz moja zona nie odzywa sie do mnie nic a nic....jest głucho i cicho...
Kiedys mnie rozsadzało...nerwy rozwalały me serce....bo chciałem rozmawiac..bo chciałem by mnie zauważała ..bo chciałem by miała dla mnie czas......
Marudziłem,atakowałem,strzelałem fochy,obrzucałem słowami,bółem,żalem i piorun wie jeszcze czym......czy coś zmieniłem?????
nic.......

było coraz gorzej....a oddalanie zony coraz większe....po ostatnim moim wybryku powiedziałem sobie dośććććććććććć
a dziś umiem milczec.....szanuje ciszę ......szanuje że zona nie chce sie odzywać...i czekam Paweł ..az sama zechce..zapragnie..zdecyduje że czyms chce sie ze mną podzielic...

Masz wybór....albo nerwowo tupiesz nogami.....albo spokojnie ze zrozumieniem dajesz komus samemu dokonywac wyborów

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
pawelwkryzysie
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-06, 22:27   

Cytat:
umiesz kochac bezinteresownie be oczekiwań ..bez mega chciejstwa....


No właśnie zdaję sobie sprawę z tego, że chyba nie. W odpowiedzi na brak bliskości ze strony żony, rozmowy, czegokolwiek próbuje przekonać samego siebie, że "nie kocham". Co robię ? Pewnie to co zazwyczaj robi się w takiej sytuacji zanim się dojrzy pewne sprawy : manipuluje, atakuje, szantażuje byle by wyszło na moje, byle by się coś zmieniło, byle by było lżej. Z tym, że to nie działa. Widać jak na dłoni, że ostatni rok to stracony czas. No więc nie umiem "kochać bezinteresownie" ale bardzo bym chciał się tego nauczyć, wyrobić w sobie taką postawę.

Jak mam do tego dojść ? Jak nauczyć się patrzeć na drugiego człowieka w ten sposób ?

Cytat:
Pawel CIERPLIWOŚC ...jest cnota ucz sie jej....


Tak, brak mi jej, brak wytrwałości bo jest pod górę, bo źle, bo droga z kamieni.

Najbardziej boli mnie to, że widzę swoje do przerobienia, chciałbym ale się nie udaje. Upadam a to potem jest takie frustrujące, że kilkanaście dni walki z samym sobą znowu poszły na marne bo "wróciło stare" - moralizowanie, atakowanie i gadanie od rzeczy.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-10-06, 23:31   

pawelwkryzysie napisał/a:
No więc nie umiem "kochać bezinteresownie" ale bardzo bym chciał się tego nauczyć, wyrobić w sobie taką postawę.

Jak mam do tego dojść ? Jak nauczyć się patrzeć na drugiego człowieka w ten sposób ?


Paweł trudno wyrazic jedna regułkę...tak jak sam nie wiem czy kocham bezinteresownie ...czy musiałem wyrobic w sobie dana postawę.....

Narazie przyjmuje ze to miłość....
Jak do tego dojść???
mogę pisac tylko o sobie.....napewno moja inwestycja w program 12 kroków(życie pewnymi zasadami tego programu).
Napewno głebokie zrozumienie kryzysu jaki zaistniał.
Napewno w koncu przyjecie za oczywiste zmian jakich dokonała w sobie zona.

Czemu taki wybór????

Otóż ma pieta Achilesową była zazdrośc....i mimo ze uporałem sie jakos z tym problemem....to sam efekt własnych żali,oczekiwan,walki o czas dla mnie,zabiegania o poświęcanie mi czasu,wytykiwanie ze inni go maja -a ja nie........powodowalo coraz większy rozłam....bo me żale,krzywda,wykrzykiwana prawda w moich oczach było okazywaniem mej krzywdy....ale oczy zony widziały swoja prawdę -ano motor zazdrości.....

Zastanawiałem sie często co mam zrobić...jak temu zaradzic.....modliłem sie do Boga o pomoc o uwolnienie własnie od takich błednych kół o jakich piszesz...wciaz powracania w to samo miejsce....

I samo sie stało...przyszła postawa,przyszło zrozumienie,przyszlo nie narzucanie sie,przyszło nie wieszanie się......

Wiesz Pawel poswięcam teraz ten czas na uczenie sie nowej zony,na przerabianie tolerancji,akceptacji...na niwelowanie nadal moich jakis tam odchylow...w zasadzie przekraczam siebie każdego dnia...kazdego dnia odkrywam ile w zasadzie moge i potrafię...i to bardzo cieszy....

Ja tez miałem myśl czy sie może wypaliłem...a moze przestałem kochac????

Ale wiem że nie ..wciąz patrze na zone jak na bardzo atrakcyjna kobietę,wciąz mam marzenia ze dam rade kiedys Ja przytulic,wciąz jest we mnie to mocne uczucie....

Ale dzis widze je inaczej...bardziej dorosłe..bardziej dojrzałe....takie stabilne oparte o wiedzę ze dzis ktos musi sam zechciec mej miłości i przyjac ja na skutek własnego wyboru.........

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8