Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
MĄŻ WYPROWADZIŁ SIĘ I WINI MNIE O TĄ SYTUACJĘ cd
Autor Wiadomość
żona Artura
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-07-17, 12:02   MĄŻ WYPROWADZIŁ SIĘ I WINI MNIE O TĄ SYTUACJĘ cd

Wczoraj mąż przyjechał do corki ,umowilismy sie na lody,corka nie chciala poprosilam ja zeby nie robila tego dla taty jak nie chce tylko zeby zrobila to dla mnie.Zgodzila sie poszlysmy w umowione miejsce,maz przyjechal chociaz musialysmy troche na niego poczekac.Przywital sie chwilke porozmawial z corka,ona z nim rozmawiala ...mozna powiedziec dyplomatycznie,odpowiadala na pytania slowami :tak,nie..dobrze,normalnie itp.Nie chciala lodow,wiec tak siedzielismy , w pewnym momencie maz wstal i powiedzial ze nie bedzie zabieral nam naszego drogocennego czasu,wsiadl w samochod i odjechal.Zamurowalo mnie,nie moglam wydusiac zadnego slowa,zachowalam sie jak głaz,nie wiem dlaczego.Corka,po odjezdzie meza zaczela normalnie rozmawiac i powiedziala ze dobrze ze tak krotko trwalo to spotkanie bo ona nie chce z nim rozmawiac.Zrobilo mi sie bardzo przykro ze wzgledu na corke ,ze tak potraktowala ojca bo nikt nie zasluguje na takie traktowanie,ale nie mam wplywu na to,ona jest bardzo zła na niego bo mowi o tym,czuje sie oszukana bo moj mąz przyzekał,przysiegał na Boga i swoją mame ze nigdy nas nie zostawi.Przykro mi bylo tez z powodu męża bo wiem jak bardzo kocha corke,nawet nie chce sobie wyobrazać jak on mogł sie czuc.Mąż twierdzi,ze jemu wystarczy zeby corka go tylko tolerowała,nie wyobrazam sobie takich relacji z dzieckiem,chyba bym tego nie przezyla.Po całym tym zajsciu rozmawialam z corka i powiedzialam jej ze nie powinna taty tak potraktowac bo on bardzo ja kocha i zawsze bedzie jej tata nigdy to sie nie zmieni,ona mi odparla ze on jej nie kocha bo by jej nie zostawil,kocha ta pania bo to ja wybral.Nie wiem jak mam jej tlumaczyc,moze sama za jakis czas zrozumie i sie przekona,tylko boje sie ze maz zrezygnuje podda sie tak jak poddal sie w walce o nasze małzeństwo.

[ Dodano: 2009-07-17, 23:32 ]
Dzisiaj mąż meczy córkę sms-ami,zaczyna manipulowac nią i obarczac ze to nasza wina,ze on taki biedny,nawet napisał,ze jak ona kiedys zrozumie i bedzie chciec z nim kontaktu to moze byc juz za późno ,jak on moze cos takiego napisac do dziecka,jak my nie chcemy z nim kontaktu to on nic nie zrobi,on daje nam spokój!!!Nie będzie się z nami kontaktować.Zaproponowałam rozmowe żeby coś z tym zrobić bo naprawde chce zeby corka miała dobry kontakt z tatą,zaproponowałam nawet wizyte u psychologa zeby naprawili stosunki miedzy soba,on do psychologa nie chce isc bo corka powinna sama z nim chciec sie spotykac a psycholog nic nie pomoze.Moim zdaniem gdyby chcial naprawde kontaktow z corka to by robil wszystko zeby temu zaradzic a on ucieka od problemu woli sie poddac bo chyba dla niego tak łatwiej.

[ Dodano: 2009-07-18, 10:41 ]
Dzisiaj przyjechał rzucił mi 200 zł i odjechał,poczułam się okropnie bo nawet nie wszedł do domu tylko zrobił to na ulicy.Powiedziałam do niego że nie chce zeby tak mnie traktował,ale mowilam juz do jego plecow.Potraktował mnie okropnie.
Ostatnio zmieniony przez żona Artura 2009-11-11, 23:09, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-18, 11:45   

witaj, co zlego w tym ze przyjechał i dał Ci 200 zł?
czy nie patrzysz przez pryzmat swojego zranienia?
ze nie wszedł, widac ma swoje lęki i uprzedzenia, nie chce wchodzic
a Ty odbierasz to do siebie i na swoją niekorzyść

to znak ze trzeba pracować nad poczuciem wlasnej wartosci, Pan Bog nam ja daje kochając nas bezgranicznie, kazdy z nas jest takim oczkiem w głowie Pana Boga.

Moze jestes zalezna od meza i czekasz na jakis gest z jego strony miły
a on zachowuje sie wprost przeciwnie

czy nie zasluguje maz na wspolczucie?, nie umie nawet do domu swojego wejsc...jest pogubiony
boi sie Twojego rozczarowania, zlosci, moze łez

wiem, ze niełatwo puscic swoje oczekiwania i tesknote za mezem
to ze poczulas sie zle potraktowana to było Twoje, to poczucie sie okropnie

mam wraznienie ze jeszcze za duzo myslenia o mezu a jego relacji z corka, wiem ze to wane ale na to nie masz wplywu
to sprawa miedzy mezem a córka i to normalne zo ona jest zla na ojca...taki czas
zla rozczarowana ze odszedl, pozwol jej na to odczuwanie, ma do tego prawo
moze corka powinna sie spotkac z psychologiem? moze to jej pomoze zrozumiec co sie dzieje?

to trudny czas dla niej, dla Ciebie
corka tez obserwuje jak Ty sobie radzisz, wiec i dlatego warto nad soba pracowac
Pozdrawiam. Z panem Bogiem
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-18, 14:05   

Hej,
uszy do góry. twój mąż stosuje klasyczne przeniesienie winy. Skoro ma kochankę i wyprowadził się z domu, a u córki nie znalazł zrozumienia to ktoś musi być winny. Przecież facio w krótkich majtasach nie może wziąć na siebie winy. Wszak wgniotłaby go w ziemię. Taka jest jego psychika. Twój mąż potrzebuje teraz całej twojej miłości i siły sakramentu małżeństwa.Choćbyś była omdlała i wściekła na sytuację, którą przeżywacie to biegnij przed Święty Sakrament i jeśli trzeba to głośno wołaj do Boga o ratunek. On chce modlitwy serca, krzyku duszy. Czy stać Cię aby tak kochać męża by zniknąć jako ja? Czy rozumiesz co stało się gdy powiedziałaś "tak"? Dostąpiłaś zespolenia ducha razem z mężem i teraz ten duch woła o pomoc. Twój mąż jest słaby. Podaj mu rękę , bo jeśli nie Ty to kto?
Dla ciebie i córki to trudna próba. Chylę czoła przed dziewczęciem i jej siłą ducha. Patrz na nią i ucz się. Nie okazuje emocji zbędnych podczas kontaktów z ojcem,bo to na tym etapie tylko szkodzi, ale jeszcze do tego jest na dobrej drodze do umocnienia duchowego. (tylko kontroluj sytuację , bo młoda psychika może łatwo dać się zmanipulować) Jeśli masz dobry kontakt z córą to zawiążcie front ocalenia rodziny i szturmujcie Niebo modlitwą i postem. Pamiętaj kochanka zawsze jest narzędziem szatana, a kiedy walczysz modlitwą i błogosławieństwem nie dajesz pola złu. Ono ucieknie,gdy nie ma pożywki. Nie przeceniajcie wolnej woli męża, bo jest ona teraz zniewolona. Polecam świadectwo Glorii Polo. Tam dobrze jest to opisane, jakie mechanizmy działają przy zdradach.
Życzę ci silnej wiary i ufności w bożą mądrość. Postaw na duchowość, a wiele skorzystacie wszyscy. O gdybyś wiedziała jaki bój stoczy Niebo o wasz związek stałabyś w pierwszym szeregu.
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-18, 15:39   

nic by nie było złego w tym jak by przyjechal i dal mi normalnie te pieniadze,ale on mi je rzucil na ulicy,byl wsciekły na mnie ze musial mi je przywiezc,zajełam mu jego cenny czas.
Danka ja naprawde wspolczuje mezowi,walcze o to zeby sie odnalazl,zeby wrocil na dobra droge,ale to on nie chce,rozmawiam z nim spokojnie,nie unosze głosu,to on wykezykuje,to on ma do mnie pretensje.
Kilka razy dziennie odmawiam modlite o odrodzenie małzenstwa,Modlitwa małżeństwa zagrożonego rozbiciem,Modlitwa do Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.Modle się jak potrafie i kiedy mam na to czas.Pragne tego zeby byl z nami,zeby dotarlo do niego ze to nas kocha i z nami chce byc ,ale widze ze on tego nie chce jeszcze do tego jego rodzice mu w tym pomagaja,przeciez on nie mieszka z nami i dlaczego ma dawac pieniadze na mnie,on ma teraz swoje zycie i swoje potrzeby.Dzisiaj przyjechal ze swoim ojcem zeby miec swiadka z edal mi te pieniadze.Skad to wiem bo sam mi o tym powiedzial.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-18, 20:26   

jak to rzucił...pod nogi?
nastepnym razem mozesz spojrzec jak na "wariata"
ja bym sie nie schylała po takie pieniądze

walka nic nie da, modlitwa jest bardzo dobra, ale nie po to tylko by maz wrocil na dobrą drogę ale i TY
zacznij od siebie
to Ty sie zalamujesz postepowaniem męza
Sciskam
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 12:04   

To ja już nie wiem co mam robić.Widocznie wszystko robie źle.Nie wiem ja się zachowywać w stosunku co do niego,jak z nim rozmawiać.Ja naprawde chcę żeby córka miała dobry z nim kontakt.Ostatnio jak dzwonił poprosiłam go żebyśmy razem z córką poszli do psychologa,ale on powiedzial nie bo to ona powinna chcieć kontaktu z nim ,a psycholog nic tu nie pomoże.Co mi zostaje będę musiała sama iść,nie mogę córki zostawić z tym problemem.Postanowiłam sobie,że nie odezwe sie do niego pierwsza zobaczymy kiedy on to zrobi,chociaz wiem,ze moze to potrwac długo,bo on ma inne zajecia i czym innym jest zaoferowany.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 12:08   

droga Porzucona...nieudolnie pewnie Ci radzę
to tylko moje odczucia....posłuchaj swego serca, spowiednika, psychologa

nie robisz wszystkiego źle
ale za bardzo koncentrujesz sie wokół męza
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 12:13   

Danka 9 serce mówi mi co innego,spowiednik i psycholog też.Masz rację nie będę koncentrować się na mężu to już jego problem.

Zostawiam go w spokoju,niech robi co chce,widocznie musi tak być.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 12:21   

piszesz
Cytat:
.Co mi zostaje będę musiała sama iść,nie mogę córki zostawić z tym problemem.P

i o to chodzi, bardzo dobrze, ze sama pójdziesz...mąż teraz nie jest gotowy
nie możesz liczyć na niego teraz, sama widzisz

czasem jest nam łatwiej ogladać się na kogoś
ale problem braku komunikacji w malzenstwie jest i Twoj, wiec im szybciej sie zabierzesz za to tym lepiej

jak sie kontaktowac z mężem..jak z przyjacielem..troche jak z chorym..taka ja mam strategię u siebie, spokojnie z zyczliwością ale i wymagając od niego tego do czego sie zobowiazał

i nastaw sie na rozne dziwne zachowania...nie wiesz czy bedzie wsciekly , czy zlosliwy
ot zwykłe ludzkie zachowania, nieprzyjemne ale są
nie oczekuj zbyt wiele,
nie odnoś ich do siebie, choć mąż moze na Ciebie być wsciekły..to jego problem nie Twój
proś Pana Boga o spokój a będzie to po Tobie spływało jak po kaczce

pracuj nad swoją wartością
puść myślenie o mężu
proś o to Pana Boga....ale moze jeszcze Tobie z tym wygodnie..bo maz to mąz tamto i jakos sie kręci....Ty nie masz czasu zajac sie sobą zajrzeć co w Tobie wymaga uzdrowienia

czasem trzeba dotknąc dna jak pisze nałóg (brakuje jego ostatnio!) aby się otrząsnąć....

wybacz , ze tak ostro piszę...
chcialabym abyś byla szczęśliwa i byla oparciem dla córki
pamietam w modlitwie,
p.smoze nie czeka sie u Was długo na wizytę do psychologa?
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 12:28   

Danka 9
Dziękuję za te wszystkie słowa,nie napisałaś wcale ostro,przedstawiłaś mi tę sytuację z boku.....osoby,która jest obiektywna.
Do psychologa juz chodzilam z corką jak zaistniala cala ta sytuacja,jak sie wydało,ze maz ma kochankę,więc nie będę czekać długo.Jutro jest poniedziałek i zabieram się do działania.
Jeszcze raz dziękuję za rady i modlitwę.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 12:42   

cieszę się i sciskam :)
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-19, 23:30   

witam,
własnie dostałam sms-a od meza,ze nie wplaci mi wszystkich pieniedzy z pit-u ktore naleza sie dziecku,dlaczego on mnie tak kaze,dlaczego odbiera nam to co dziecku sie nalezy,mialysmy juz plany co zrobimy z tymi pieniedzmi,we wrzesniu poczatek roku szkolnego.Wakacje jeszcz sie nie skonczyły.Nie moge tego zrozumiec jak mozna zabierac dziecku.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 08:12   

i widzisz Porzucona co wynika z planów?miałas plany............
Jest takie powiedzenie: "powiedz Bogu o swoich planach a Pan Bóg dopiero sie uśmieje"
Bo plany można mieć,ale ich efekt końcowy najlepiej powierzać Bogu:"...... jeśli taka Twoja wola jest Ojcze..........."
To oznaka pokory i pokora............ pozwala oszczędzić sobie rozczarowań .........

A "kusy" korzysta z planów i podbija pychę ........... nawet jak wydaje się słuszna :"dlaczego on mnie tak kaze,dlaczego odbiera nam to co dziecku sie nalezy,mialysmy juz plany co zrobimy z tymi pieniedzmi"
Dlaczego rani Twoje "MNIE"?????
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-20, 08:48   

nałóg napisał/a:
i widzisz Porzucona co wynika z planów?miałas plany............
Jest takie powiedzenie: "powiedz Bogu o swoich planach a Pan Bóg dopiero sie uśmieje"

Ilu tu z nas porzucona miało plany,marzenia-jak się zisciły co??????
Mozna planowac jak pisze nałóg,ale w efekcie mozna tez czuc wieczne rozczarowanie.
Zatem może lepiej bez planowania ??-cieszyc sie tym co przyjdzie,co nam da los.
Zastanawiałem sie nieraz porzucona-jak to mozliwe.???
Taki człowiek jak Ja zyjący
zawsze planami
zawsze marzeniami
zawsze piorytet sprawy materialne
I nagle w obliczu tego co zgotował mi los-musiałem sie stac innym człowiekiem.
Czy gorszym??? czy biedniejszym???
Nie tylko innym ,ale ucichło juz to moje MNIE-bo padła wewnetrzna odpowiedż-
tylko chcesz,
tylko pragniesz,
tylko rządasz.
Tak nałogu to jest pokora-dostac bez oczekiwania.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4