Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę o radę- mój mąż przestał mnie kochać
Autor Wiadomość
Gabi
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-01, 12:15   

Katarzyno, Nałogu,
to bardzo cenne co napisaliście (myslę, ze dla wszystkich zmieniających siebie). Przeczytałam to kilka razy, zmusiło mnie to do pewnych refleksji i ....
czuję sie zażenowana - to chyba najlepsze słowo.
Patrząc z boku: błaganie, kajanie się przed kimś, szczególnie przed kims kto drwi i najzwyczajniej w swiecie tego nie chce, jest żałosne. zawsze to jakas forma nacisku, przymusu a to chyba nie jast metoda i raczej nie ma nic wspólnego z godnoscią...
Czuję sie jeszcze bardziej zażenowana, takie wiadro z zimna wodą jest czasami bardzo potrzebne, otwiera oczy...
Nałogu, Twój powój z tyczką odniosły podobny skutek. Ilekroc pojawia się we mnie pragnienie bycia powojem,ukryta w podswiadomości tyczka strzela mnie po paluchach...
Czasami wydaje nam sie, ze jest zupełnie inaczej niz w rzeczywistosci, że panujemy nad swoim zachowaniem, myslimy racjonalnie, a tymczasem nie jestesmy nawet w połowie drogi...cóż nic nie przychodzi łatwo, zwłaszcza podejście z dystansem do samego siebie.
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-01, 15:09   

Nałogu! Tak, jestem na Al-Anon. Niestety dopiero od czerwca. Przedtem wydawało mi się, że dam sobie radę. Że wystarczy tylko czytać poradniki. :mrgreen:
Chcę też powiedzieć, że bez zawierzenia Najwyższemu i Mateńce, nie udałoby mi się uzyskać takiego spokoju, jaki czuję teraz! Nie mogłam przejść przez I stopień bardzo długo) pół roku!!!). A teraz codziennie się utwierdzam i umacniam.
Mąż nie jest już punktem odniesienia moich wszystkich działań.
Niezapominajko - człowiek popełnia błędy, bo jest CZŁOWIEKIEM - ISTOTĄ UŁOMNĄ, natomiast BÓG jest DOSKONAŁOŚCIĄ i dlatego jemu możemy ufać bezgranicznie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-01, 15:47   

Anula1...przepraszam za błąd wyżej w nicku............a co do programu ............wg mnie podstawą jest uznanie swojej bezsilności właśnie kroku pierwszym.Potem juz idzie łatwiej.
Piszesz że bez zawierzenia "Najwyższemu i Mateńce,"nie uzyskuje sie takiego spokoju................... tak ,bo ten program jest programem duchowym.I tylko wtedy daje porządane efekty gdy będący w tym programie zawierzy siebie,swoje działania Bogu ,gdy uzna że to Bóg jest Tym co rzadzi,co steruje,że jest reżyserem,a człowiek jest tylko albo az scenarzysta i aktorem w tej sztuce jaka jest życie.
Pogody Ducha Anula1
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-01, 22:43   

Gabi mój kryzys trwa 6 miesiąc i z twojego opisu to faktycznie wygląda to podobnie..

Tak, Bogu możemy ufać bezgranicznie...zaczęłam powierzać wszystko Jezusowi, oddawać w Jego ręce mój kryzys i czuję większy spokój. Zrozumiałam, że mój mąż to osobna , dorosła osoba o swojej wolnej woli i sam musi uporać się ze swoimi problemami. Nie rozmyślam cały czas o poczuciu straty, tylko żyję dniem bieżącym. Po pracy bawiłam się z córcią, byłyśmy na placu zabaw..i to naprawdę dobrze myśleć o czymś innym, a nie cały czas o mężu.
Czytam uważnie Wasze wszystkie rady, wypowiedzi- to naprawdę daje wsparcie :) widzę w nich słuszność i mądrość..niestety nie da się tak od razu wszystkiego wprowadzić w życie..ale małymi kroczkami do przodu :)
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-01, 22:53   

Każdy mały kroczek posuwa nas wszakże do przodu! Każda minuta bez cierpienia jest cenna.
Każda chwila, kiedy mamy szczery uśmiech na twarzy leczy skołatane myśli. A radość może dawać tyle naszych działań - modlitwa, przespana noc, czy wygłupy z dziećmi.
 
     
Kinga32
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-03, 14:01   

Jejku to jakbym czytala swoja historie opisalam ja na forum,tyle ze u mnie maz sie wyprowadzil i zlozl wniosek o separacje ale chce uczaszczac na terapie malzenskie bo chce zmian przedewszystkim w moim zachowaniu.Jest to nowa sytuacja dla mnie i nie umiem sie w niej znalesc.
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-03, 18:02   

Kinga32 to bardzo dobrze , że mąż chce uczęszczac z Tobą na terapię - to duża szansa. No i według mnie kolejny plus, że nie podobają mu się konkretne elementy Twojego zachowania, więc można wspólnie to wyjaśniac i zmieniac.
Mój mąż był na jednej wizycie w poradni i na tym się skończyło, nie chce chodzic na terapię... zapisałam się więc sama i idę w przyszłym tygodniu.
On ode mnie nie oczekuje konkretnych zmian, po prostu nie czuje już do mnie miłości...
Tak strasznie obco mnie traktuje... nie wiem czy nie ma w myślach cały czas tej swojej koleżanki. Ciężkie to wszystko..
Mam większy spokój, modlitwa mi pomaga, ale czasem przychodzą myśli co jeszcze mogę zrobic, co robic, żeby ratowac moje małżeństwo...bo tak naprawdę to czuję się teraz tak jakbym nic nie robiła w tym kierunku..owszem ratuję siebie, jestem silniejsza psychicznie,mniej zdołowana- ale nic się nie poprawia z moim małżeństwem..mąż jest daleko ode mnie i oddala się coraz bardziej..
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 09:31   

Niezapominajko!
Nie jest tak, że nic nie robisz - pracujesz nad sobą. Czy mąż pracuje nad sobą? Czy tylko trwa w tym dziwnym odrętwieniu?

"nie wiem czy nie ma w myślach cały czas tej swojej koleżanki" - naprawdę nigdy nie będziesz wiedziała, co tkwi w jego głowie, więc NIE MA SENSU się tym dręczyć!!!
Ja wiem - martwimy się o tych naszych mężów... Ale niech to będzie troską, nie udręką, co tam myśli albo czemu słucha akurat takiej piosenki a nie innej. Jak przestaniesz analizować każde jego słowo, czy gest - poczujesz ulgę tak jak ja poczułam...
Tak naprawdę chyba najbardziej rozwalają nas nasze własne myśli, a raczej domniemania.
Mój też się oddala. Dzisiaj wyjeżdżam z dziećmi do moich rodziców, a on "jeszcze nie wie, czy pojedzie... Zastanawia się". No trudno - sam musi rozwiązać te swoje supełki.I cieszę się, bo już nie przeżywam:pojedzie, czy nie. Nie proszę, znowu zostawiam otwartą klatkę. Może skorzysta, może nie - NIE MAM NA TO WPŁYWU!!! I tak spróbuj pomyśleć przez jeden dzień. Potem zobacz jak TY się z tym poczułaś, nie mąż - TY!!!
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 10:01   

Anula 1 pozdrawiam Cię naprawdę gorąco- jesteś silną i mądrą kobietą :)

Według mnie mój mąż nie pracuje nad sobą, tylko trwa w tym dziwnym stanie. Nie czyta żadnych książek, nie rozmawia z żadną kompetentną osobą na ten temat..Jego sposobem jest jak najmniejsza ilośc czasu spędzona ze mną :(dlatego obawiam się co będzie dalej..pociesza mnie myśl, którą ktoś tu kiedyś napisał, że żeby coś zdziałac wystarczysz ty i Pan Bóg do spółki .

Masz rację z tym, że nasze myślenie, analizowanie sprawia nam największy ból..staram się już nie rozmyślac nad tekstem piosenki, którą właśnie słucha, nie przeżywac opisu na gadu itd. Zrozumienie zdania Nie mam na to wpływu przychodzi mi z niejakim trudem ;) chociaż dociera do mnie ,że to co siedzi w jego głowie, sercu jest poza moim zasięgiem.
Niepewnością napełnia mnie to natomiast,że gdy ja się zdystansuję, odzielę emocjonalnie od niego, ale nie podejmę żadnych konkretnych kroków ( ale nie wiem co to miałyby byc za kroki- w przypadku jawnej zdrady, można zarządac zerwania kontaktów, a jak nie no to rozłąka- Dobson pisze, że trzeba postawic ultimatum, doprowadzic do tego, żeby mąż zaczął zastanawiac się co może stracic, spowodowac, że dokona wyboru- ale w moim przypadku, to nie wiem jak mogę zmobilizowac go do działania) to będziemy tak trwac obok siebie w nieskończonośc..
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 16:53   

Niezapominajko!
To modlitwa daje mi siłę. Sama z siebie jestem cienka w tej kwestii."Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" - jeszcze się okaże jaka będę, jeśli dojdzie do jawnej zdrady. Oby nie doszło...
Tymczasem wyjeżdżam dzisiaj z dziećmi, a mój mąż zostaje na te 3 dni w domu... My jedziemy na grzyby, tłumaczymy sobie, że może będą. :lol:
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-09, 08:38   

Hej Anula 1, udało się Wam grzybobranie?:)

Ja w weekend znowu nie wytrzymałam :( bo mąż co się do mnie odezwał to robiło mi się przykro i w niedzielę odbyła się kolejna rozmowa z moimi łzami i w chwilach wielkich emocji bezdechem..no w każdym razie wynikło z niej, że mąż nie chce teraz juz niczego próbowac, niczego zmieniac, że on nie czuje się źle w tej sytuacji (jedyne co mu przeszkadza to, że mnie jest smutno).Powiedział, że będzie mnie traktował tak jak teraz, tak obco, daleko- bo tak właśnie chce- nie chce żebym była blisko, nie chce się do mnie zbliżac, nie chce miec żadnej bliskiej osoby..Odejśc nie może, ale też zostac tak do konca też nie.. On chce byc emocjonalnie daleki ode mnie. Ta rozmowa uświadomiła mi, że jak na początku próbował coś naprawiac jeszcze, to teraz otwarcie mówi, że nic w tym kierunku nie robi i nie chce robic..Jest to dla mnie impuls, żeby w takim razie też oddzielic się od niego emocjonalnie...ehh i będziemy tak żyli obok siebie..
Do tego jego picie...zawsze lubił sobie wypic na jakiś imprezach, ale teraz pije w domu wieczorem codziennie- 3, 4 piwa..jego ojciec jest alkoholikiem. Boję się o to, żeby nie popadł w nałóg. Na moje prośby żeby tyle nie pił, mówi,że będzie bo lubi piwo..

Na forum jest dużo osób z wieloma doświadczeniami..proszę powiedzcie czy powinnam coś zrobic jeszcze?...czy tylko zajmowac się swoim rozwojem, dac spokój z rozmowami ( z okazywaniem tego, że pragnę jego bliskości, czułości, miłości już daje sobie spokój- zrozumiałam, że nie chcę pchac się na siłe tam, gdzie mnie nie chcą), oddalic się od męża, modlic i gdzieś głęboko miec nadzieję, że kiedyś wszystko się naprawi ?
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-09, 09:12   

Niezapominajka
teraz dopiero doczytałam się w Twoim wątku, że ojciec Twojego męża jest alkoholikiem. Z tego wynika, że Twój mąż cierpi na syndrom DDA (Dorosłego Dziecka Alkoholika) . Musisz konieczne poczytać na ten temat, jeśli do tej pory nie natrafiłaś jeszcze na informacje na temat DDA. Ja dużo się dowiedziałam właśnie z internetu, bo mój mąż też jest DDA. Niestety takie osoby są bardzo trudne we współżyciu, unikają bliskości, rozmów, mało mówią o sobie, mają zaburzony obraz małżeństwa.
Ale są terapie dla Dorosłych Dzieci Alkoholików, które mają pomóc im uporać się z dysfunkcyjną przeszłością i pomóc żyć normalnie.
Może uda Ci się nakłonić męża na taką terapię. Postaraj się z nim porozmawiać. Jesteście krótko małżeństwem i może wasze problemy biorą się głównie z tego, że mąż jest DDA.
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-09, 09:25   

Cześć, Niezapominajko!
Grzybów nie było, ale spacery po lesie tak, co prawda w deszczu, ale zawsze... Do tego zrywaliśmy borówki, maliny i jeżyny. A ponieważ droga dojazdowa do działki moich rodziców była rozkopana, to samochód musieliśmy zostawić i dalej z latarkami (super atrakcja dla dzieciaków) przez wykopy.
Sobota - kawki, herbatki, pogaduszki z dziadkami. Relax. No i las... Odpoczęłam. Nie dzwoniłam. Po przyjeździe nie pytałam, co robił.
Sama musisz zadecydować, czy rozmawiać z mężem. Ja nie rozmawiam na te poważne tematy, nie analizuję słów i zachowania. To nie ma sensu. Rozmawiam na te tematy z Jezusem i Maryją. Dzięki temu co dzień staję się silniejsza.
Mój mąż wieczorami przez komputer pisze do Kogoś. Do wczoraj czekałam, aż skończy. Często czułam złość albo irytację, że pisze... Jak chciałam ja usiąść do komputera, czułam wyrzuty sumienia, że mu przerywam korespondencję. Kołomyja. I wiesz co? Wczoraj spokojnie powiedziałam, że jakoś ten problem komputera musimy rozwiązać. Najeżył się, pewnie spodziewał się wymówek... Ale nie - mnie nie o to chodzi. Zaproponowałam, żebyśmy ustalili godziny :" Ty chcesz do kogoś pisać, ja też piszę, może podzielimy się godzinami?" I tak było - on klikał godzinę, potem ja godzinę, potem on jedną, potem ja druga". Nie czekał więcej - poszedł spać.
Dziwnym trafem jak ja usiadłam do tej drugie godziny - internet nie działał. Wiesz - trzeba wtedy kliknąć F6. Nie wiem - złośliwie czy przez przypadek. Dawniej zastanawiałabym się przez całą noc, dlaczego... Teraz zajęło mi to minutę. Sukces!!!
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-09, 09:46   

Anula 1 gratuluję sukcesów- udanego weekendu, opanowania, zaradności :)
Anula twój mąż jest alkoholikiem, możesz napisac co sprawiło, że zaczął się leczyc?

O DDA dowiedziałam się niedawno ( na wizycie u psychologa) dostałam nawet jakiś namiar na terapię, powiedziałam o tym mężowi- jego odpowiedź oczywiście - po co? on nie widzi problemu. Ja widzę związek pomiędzy dzieciństwem męża, a jego obecnym oddaleniem. On uważa chyba, że to jaki jest i co czuje już się nie zmieni i że żądna terapia nie jest w stanie na to wpłynąc.
Ja czytałam trochę tylko na temat DDA- muszę jeszcze doczytac. Jutro idę do psychologa specjalizującego się w problemach rodzinnych- zobaczymy co mi powie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8