Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę o radę- mój mąż przestał mnie kochać
Autor Wiadomość
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-18, 22:50   

Wiem, ze problemy same sie nie rozwiazuja, niestety maz moj meczy sie bardzo, smuci, mysli, ale nie widze rezultatow- jest wrecz coraz gorzej, coraz wieksze odsuniecie...zawsze usypialismy przytuleni, nawet jak to wszystko sie zaczelo przytulal mnie przy spaniu- teraz sie odwraca tylem, a jak ja go czasem przytule pyta co robie :-(
Nie chce zadnej pomocy, mowi, ze musi rozwiazac wszystko sam- na razie jest przy mnie, ale to nie jest tak ze uczucie sie nie liczy- On nie czujac do mnie tego co kiedys meczy sie bardzo, a ja nie umiem mu pomoc....
Teraz jestem sama- On wyszedl sie przejsc. Wrocilam z pracy, a On bardzo zdolowany, polecialy lzy..Naprawde On jest bardzo wrazliwy, poza tym, ze cierpienie sprawiaja mu jego uczucia, cierpi tez ze mnie sprawia smutek, ale nie umie sobie z tym poradzic..

Oby to, ze ja chce i ufam Bogu pomoglo!!
Porzucona ciesz sie swoim dzieckiem i dawaj mu z siebie jak najwiecej! Dzieci to prawdziwa radosc naszego zycia :-)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-19, 23:50   

niezapominajko, co Ci tu odpowiedziec, niby przytakujesz, ze potrzeba Ci wiekszej niezależnosci ale...pozwole sobie zacytowac Twoj post zeby ci cos pokazać


Cytat:
Wiem, ze problemy same sie nie rozwiazuja, niestety maz moj meczy sie bardzo, smuci, mysli, ale nie widze rezultatow- jest wrecz coraz gorzej, coraz wieksze odsuniecie...zawsze usypialismy przytuleni, nawet jak to wszystko sie zaczelo przytulal mnie przy spaniu- teraz sie odwraca tylem, a jak ja go czasem przytule pyta co robie :-(
Nie chce zadnej pomocy, mowi, ze musi rozwiazac wszystko sam- na razie jest przy mnie, ale to nie jest tak ze uczucie sie nie liczy- On nie czujac do mnie tego co kiedys meczy sie bardzo, a ja nie umiem mu pomoc....
Teraz jestem sama- On wyszedl sie przejsc. Wrocilam z pracy, a On bardzo zdolowany, polecialy lzy..Naprawde On jest bardzo wrazliwy, poza tym, ze cierpienie sprawiaja mu jego uczucia, cierpi tez ze mnie sprawia smutek, ale nie umie sobie z tym poradzic..

Oby to, ze ja chce i ufam Bogu pomoglo!!


tylko mąz i mąż, znam to....niestety...a powiedz gdzie Ty jesteś
piszę to chyba setny raz...teraz do Ciebie..jakie to częste tak koncentrowac sie na mezu..robic z nigo bozka

Chcesz zeby było miedzy wami lepiej..ale chodzenie za mezem i analizowanie jego smutkow niewiele da....mezczyzni rzeczywiscie potrzebuja sami rozwiklac swoje supelki

na rezultaty zawsze sie czeka
jesli czujesz ze ta kobieta jest miedzy Wami to postaw veto...nie godż sie na zdrade duchową...to nie w porzadku gdy maz ma przyjaciolke od serca...

przeciez to Ciebie rani...maz nie ma jednoznacznych sygnalow ze Ci sie to nie podoba, ze jestes zranina i zła...

moze trzeba Ci wiecej wychodzic..kolezanki, jakies zajeciapoza domem, odpocznij od meza i jego dylamatow, modlitwa, sakramenty...typowe rady :))
moze badz bardziej tajemnicza...maz nie musi wiedziec gdzie wychodzisz...
Ty tez nie sledz jego krokow..to nic nie da...


jak piszesz o przytulaniu przed snem to pomyslalam, ze bardzo jestescie ze soba powiazani...takie skojarzenie..byc moze wiele par tak usypia...ja bardzo rzadko, to akurat jest takie bardzo indywidualne, ale zmierzam do teg, ze moze i w dzien jestescie tak mocno ze soba powiazani, az za bardzo???
Moze maz potrzebuje przestrzeni...bo gdy jest sie za blisko, tak wrecz toksycznie ( nie wiem czy u Was tak jest...) to ktos wczesniej czy pozniej zacznie sie dusic i szukac powietrza gdzie indziej, obie strony nie beda sie rozwijac...
jak u was jest z pasjami, czy macie te same czy oddzielne?

U nas czesc jest wspolna czesc oddzielna....rozne dziedziny, ktorych sie uczymy, w roznych pracujemy, kazde ma swoich znajomych, niektorzy wspólni, lubimy spedzac czas w lesie i zwiedzajac w wakacje, jezdzimy na rowerach

mysle ze na te chwile wazne jest bys dpowiedziala sobie kim jestes...co lubisz i pokazala mezowi, ze masz swoj swiat...dla Twojego dobra....by nie zwarowac w tej sytuacji....by nie siedziec nad mezem z zalamanymi rekami....niech sobie odnajdzie odpowiedź....sam...

sprobowac miec do tego dystans...spojrzec jak na przyjaciela nieco...owszem cierpi...ale Ty nie musisz cierpiec razem z nim...mozesz zyc swoim zyciem, bok, mowiac nie jego "zdradzie"

co lubisz najbardziej? (poza mezem rzecz jasna ;-) )

i polecam ksiazke za bozką "kobiety ktore kochaja..." ja kupilam kiedys w kiosku za 10 pln...myslalam ze to kolejny amerykanski kiepski poradnik .....a okazalo sie, ze jest trafna
 
     
Dzul
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-20, 21:25   

Mam podobne zdanie do Danusi. Jak bym siebie slyszala poltora roku temu. Bozek na piedestale i ja chodzaca wokol niego, analizujaca jego fochy i humory oraz czy sie krzywo czy prosto popatrzyl... A gdzie jestes TY?
U mnie to przebiegalo w ten sposob, ze zachowywalam sie w ten sposob nieswiadomie. Oczywiscie mialam swoje zdanie, zawsze je podkreslalam, udowadnialam wszem i wobec moje racje, a maz i tak sterowal mna jak marionetka, niejako z ukrycia.

Uswiadomienie sobie tych chorych relacji, to wielki krok do przodu.
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-21, 22:24   

Danusiu, dziekuję bardo za twój post.....dał mi bardzo wiele do myślenia.....bardzo trawny, bardzo...
No to teraz pozostało mi poważnie rozważyć treści w nim zawarte i..wprowadzić w życie. Wiem, że będzie ciężko zmienić się naprawdę, ale coraz bardziej widzę potrzebę odnalezienia SIEBIE.
Co do pasji, to raczej mamy osobne, z dużą przewagą zainteresowań męża, nad moimi...teraz też to widzę- on ma wiele swoich- a ja miałam jedną wielka-Jego...czas to zmienić!
Dzięki wielkie- miałam dzisiaj znowu załamanie i potworny brak jego miłości do mnie, teraz mi lepiej..

[ Dodano: 2009-06-25, 08:54 ]
Dzis od rana dramat....juz byla bardzo niemila sytuacja z moim placzem w rezultacie, eh i tylko glowa z tego boli i oczy znowu zapuchniete..wczoraj znowu maz z emocji nie byl w stanie wytrzymac w domu..poszedl sie przejechac. Wrocil spokojnieszy.Ale dzis rano nasza coreczka zapytala kiedy bedzie miala brata albo siostrzyczke :-(
Jak juz jej nie bylo, zaczelam rozmowe(pewnie niepotrzebnie).Maz powiedzial,ze nigdy ze mna wiecej dzieci miec nie bedzie..ze nie chce. Eh, zaczelam mu mowiz, ze mielismy jakos probowac, skorzystac z terapii, a nie tylko trwac tak w tej chorej sytuacji.
On powiedzial, ze ja jak zwykle tylko mu narzucam co ma robic, wymyslam rozwiazania, ze nie moze mnie sluchac...
Powiedzialam, ze czemu mnie tak traktuje, czemu nie traktuje mnie jak zone- bo nie moze mnie tak traktowac odpowiedzial.
I jeszcze powiedzial, ze skoro ja nie moge wytrzymac tej sytuacji, to zebym ja sie leczyla i szukala pomocy- ze jemu jest ok.

Potem zadzwonil i przeprosil ...ze niepotrzebnie wiele rzeczy powiedzial, ze mozna w inny sposob cos powiedziec..

Opisalam cala sytuacje, bo wlasnie nie wiem jak reagowac...gubie sie w tym...
ok- wiem, zajac sie soba bardziej, ale co wlasnie z takim zyciem codziennym, jak powinnam sie zachowywac i reagowac?
Czy powinnam sie zgadzac na to, ze on prawie codziennie wychodzi?ze chce byc sam, albo na spotyka sie z kolegami , albo ma jakies zajecia sportowe.. i wraca pozno...
Jak widze, ze jest smutny, ze nie moze wytrzymac, mam nie reagowac?
Mam w ogole nie poruszac tematu naszych relacji?
Mam tak trwac i pozwolic, zeby on tylko oddalal sie coraz bardziej ode mnie?Nie probowac naklonic go do jakiegos dzialania, do terapi, do pomocy psychologa itp?
Juz nie moge zniesc tej calej sytuacji :-(
Jak mozna patrzec w oczy ukochanej osoby i widziec w nich pustke... i nie zwariowac?

[ Dodano: 2009-07-05, 22:14 ]
Dzis nasza szosta rocznica slubu...............
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-09, 20:03   

Nizapominajko, podobijam

[ Dodano: 2009-07-10, 18:59 ]
Mam tak trwac i pozwolic, zeby on tylko oddalal sie coraz bardziej ode mnie?Nie probowac naklonic go do jakiegos dzialania, do terapi, do pomocy psychologa itp?
Juz nie moge zniesc tej calej sytuacji :-(

droga Niezapominajko

NIe trwaj tak, siebie naklaniaj do działania, do terapii, do pomocy psychologa.
Moze sie uda?
Tego Ci zyczę i ściskam

czytasz nasze forumowe ksiązki?
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-10, 23:59   

Danka9 dziękuję Ci :)

Przeczytałam na razie Dobsona " Miłość potrzebuje..." i moje kochane przyjaciółki dały mi w prezencie " Kobiety, które kochają za bardzo"- zamierzam zacząć czytać..

Pomyślę nad "samotną" terapią...może faktycznie się przyda.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-11, 00:03   

Niezapominajko, a czy Twój mąż 'przypadkiem' nie jest zakochany?
http://www.duszpasterstwo...p?id=604&id2=56
 
     
A Ania
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-11, 08:21   

Wbrew pozorom najszybciej wpłyniemy na zmianę innych jak najpierw zaczniemy od siebie. Jak ślęczymy nad drugim człowiekiem, który ma problemy ze sobą i tylku mu gderamy i ględszimy (bo oni tak to niestety odbierają) to mamy efekt wręcz przeciwny!! Wtedy taka osoba jeszcze bardziej zamyka się wsobie i ucieka od nas. To strasznie trudne przestać mówić, prosić - oj ja dużo wiem na ten temat. To wydaje się niemożliwe do wykonania - bo przecież JA chę dobrze dla NAS. Ale to tak niestety nie działa. Przez to tylko wzmacniamy mur którym nasza druga połowka się od nas odsuneła. Dasz radę dziewczyno :) tylko to potrwa. Czytaj, czytaj, zapisz się na terapię. Odzyskaj wiarę w siebie. Jak ten twój chłop ma problemy ze sobą i widzi Ciebie ubeczaną to jemu tym bardziej sie odechciewa. (a my myślimy że nasz łzy ich wzruszą, a tu okazuję się że guzik prawda :) Spróbuj sobie powiedzieć: choć jeden dzień będę uśmiechcnięta, albo jedno popołudnie. On wychodzi?... to ty zabierz córkę na spacer, na lody i potem mała na pewno opowie jak fantastycznie bawiła się z mamą. Z czasem poczuje że traci coś cennego. Siedzi nadęty? Niech zobaczy jak mama wspaniale bawi się z córką, maluje, przebiera., itp. Zobaczy co go omija. To ON ma problem i ON musi się z nim zmierzyć.

[ Dodano: 2009-07-11, 08:28 ]
Na pocieszenie powiem Ci, że nasz kryzys w fazie "zarodkowej" czyli niedomówień, kłótni ale mimo to ciągle razem rozwijał się parę lat. Oficjalną formę - czyli tylko mieszkanie razem i tzw. wychowywanie dziecka - półtora roku !! Ale jest dużo lepiej, nie wiem czy na długo, mam taką nadzieję...
 
     
aneta79
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-11, 09:35   

Zgadzam się całkowicie z A Anią trzeba zacząć zmieniać się od siebie i jesli nawet nie pomoże to Wam to napewno pomoże Tobie!Pogody Ducha
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-11, 10:10   

ja takze podpisuje sie pod tym co napisala Ania :)
bardzo madre slowa :)
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-14, 17:12   

Dzieki Wam dziewczyny za wsparcie!

Zaczynam sama dostrzegac, to o czym piszecie, musze caly wysilek skierowac w zmiane siebie...chodz czasem ciezko byc wesola, nie zamartwiac sie i cieszyc zyciem w takiej sytuacji...ale wiem , ze musze.
Tak jak piszecie na pewno pomoze to MNIE, na pewno CORCE, a moze i kiedys NAM...
Chcialam pomoc bardzo mojemu mezowi, ciezko patrzec na smutek ukochanej osoby---ale on sam mowi , ze nie moge mu pomoc, mowi, ze nie moze sie przede mna otworzyc :(, ze o wielu rzeczach mi nie mowi...ciezko patrzec jak jest nieszczesliwy...i to nieszczesliwy bedac ze mna...
Powiedzialam mu, ze tak jak wybral mnie przed laty sam i wzial ze mna slub z wlasnej woli, tak i teraz nie bede go zmuszac do milosci, do bycia ze mna...

Mysle, ze nie moge juz inaczej pomoc jak tylko "biorac sie za siebie".

Mam pytanie, jeszcze o terapie- czy taka indywidualana terapia( dla mnie tylko) ma sens? i co mialaby ona dac?

Mari, przeczytalam tekst,ale nie rozumiem za bardzo.Co to znaczy czy moj maz nie jest zakocghany?i w kim?czy nie jest zakochanay w tamtej dziewczynie?jesli tak to chyba tylko gorzej dla mnie...

Wiem, ze musze sie uwolnic i kochac madrze...nic na sile, jak on nie chce to go nie zmusze...ale nie chce tez by byl ze mna , bo nie bedzie chcial mnie skrzywdzic, ale juz nigdy mnie nie pokocha, nie pocaluje..i nie bedzie szczesliwy ze mna...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-04, 16:24   

Niezapominajko, zobaczylam dzis Twoja odpowiedź w innym wątku.
Postanowilam podbić ten Twoj dawny, jest opis Twojej historii.

Piszesz o prawie jazdy! Gratulacje, to sukces :) nie jest latwo teraz zdać!

pisalas kiedys
Cytat:
Pomyślę nad "samotną" terapią...może faktycznie się przyda.


i jak u Ciebie z tym? POmyslalas?
Cos zadziałalas?

Piszesz ze problemy męza, z ktorych zresztą pięknie Ci się zwierza ( to swiadczy o tym ze jestes mu bliska o uczuciu i zaufaniu), paraliżują Cię, zle na Ciebie wplywaja.
T jego kłopoty, nie zajmuj się nimi...zajmij się sobą, bedziesz mogła wtedy i jego pociągnąć.

Polecam zapisanie sie na spotkanie z psychologiem, spowiedź...jak zawsze

Chyba, ze jeszcze nie jest bardzo zle...jeszcze moze Ci sie nie chcieć
Oby się chciało chcieć, jak pisze nałóg

Sciskam i zyczę wytrwałości
 
     
Niezapominajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-06, 22:27   

Biore sie pomalu za siebie..wczoraj bylam w poradni rodzinnej- pani mila, wspolczula, rozumiala, ale konkretow zadnych...stwierdzila, ze latami maz nie moze mnie trzymac w takim stanie, ze nie mozemy trwac w takim malzenstwie bez zadnej bliskosci, bo mnie to wykonczy- ale tyle to ja wiem...no ale co nie zmusze go nagle, zeby postanowil cos ostatecznego..
Rozgladam sie juz za psychologiem- bo potrzebuje umocnic swoja psychike, pozbyc sie tych ciaglych wahan emocjonalnych i stanow rozpaczy...to macie na mysli piszac o terapii? sesje u psychologa? czy jakas inna terapie?:) bo w poradni nic mi nie polecili.

w przyszlym tygodniu jade sama z corka na urlop (maz nie ma urlopu, poza tym nie wyobrazam sobie jakbysmy mieli byc razem 24 h na dobe :( ) zamierzam wypoczac, poswiecic czas corce, wzmocnic sie duchowo.

Dzis w przerwie w pracy bylam w kosciele- bardzo rozbita wewnetrznie, zmartwiona i przyszedl na mnie spokoj i mysl, zebym przestala myslec o sobie, o swoim bolu i stracie, a zaczela myslec o innych..i ta mysl wydala mi sie naprawde dobra i taka kojaca...nie moge ciagle taplac sie we wlasnej rozpaczy.

Mam cala liste rzeczy ,ktore chcialabym zaczac robic- lacznie z jakims wolontariatem- mam nadzieje, ze tylko na wszystko starczy mi czasu...:)

p.s dzieki Danka ze ciagle wsparcie :)

aha..no a z prawa jazdy - sama jestem naprawde z siebie dumna :) zmobilizowalam sie tak calkowicie sama, sama zalatwilam, sama sie z tym meczylam ;) i udalo sie..teraz bede mogla jezdzic z corcia gdzie tylko bedziemy chcialy..
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-09, 09:18   

Niezapominajko, miłego urlopu z córką, odpoczniesz, wrócisz z nowymi siłami. :-)

Co do tego spotkania z psychologiem, to warto sie zapisać na pierwszą sesję i tam w rozmowie wyjdzie co dalej...co jest Ci potrzebne.
Nie wiem gdzie mieszkasz, polecam psychologow chrzescijanskich, tu jest szansa, ze znajdziesz kogos odpowiedniego.
http://www.spch.pl/index....id=25&Itemid=50

sciskam i powodzenia
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9