Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje...
Autor Wiadomość
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-03, 10:11   Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje...

IV niedziela Wielkanocna

Pierwsze czytanie
Dz 4, 8-12


Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym

Czytanie z Dziejów Apostolskich.

Piotr napełniony Duchem Świętym powiedział: «Przełożeni ludu i starsi! Jeżeli przesłuchujecie nas dzisiaj w sprawie dobrodziejstwa, dzięki któremu chory człowiek uzyskał zdrowie, to niech będzie wiadomo wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, którego wy ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z martwych, że przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy. On jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się kamieniem węgielnym. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni».

Drugie czytanie
1 J 3, 1-2


Jesteśmy dziećmi Bożymi

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Jana Apostoła.

Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to ujawni, będziemy do Niego podobni; bo ujrzymy Go takim, jakim jest.

Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają


Ewangelia
J 10, 11-18


Jezus jest dobrym pasterzem

† Słowa Ewangelii według świętego Jana.

Jezus powiedział: «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».

Rozważania modlitewne


Dar umiejętności

Czynić dobrze to wielka sztuka. Jeśli dobro ma być świadectwem wiary i miłości, które przekraczają bariery doczesności i sięgają wieczności, jego czynienie staje się jeszcze trudniejsze.

Świat bazuje na czynieniu dobra, rozumiejąc je głównie jako korzyść doczesną. To doskonalenie życia na ziemi przez usuwanie cierpienia, ubogacanie stołu, organizowanie rozrywki. W rękach Jezusa dobro miało charakter dowodu istnienia innego, wiecznego świata. Ten świat dysponuje mocą, która w jednym momencie mogłaby zamienić doczesność w raj. Dotknięcie Jezusa usuwało kalectwo, nawet od urodzenia, leczyło choroby, łącznie z trądem, przywracało życie umarłym. Boska Jego dobroć przelewała się w doczesność, cudownie ją przemieniając w świat wolny od cierpienia i śmierci.

I w tym działaniu dobra zderzały się dwa sposoby myślenia. Ludzie chcieli mieć z rąk Jezusa dobre wino, jak goście w Kanie Galilejskiej, świeży i smaczny chleb z wędzoną rybą, jak głodni słuchacze nad brzegiem Genezaret, zdrowie dla swoich chorych, życie dla zmarłych. Chcieli więc, by dobroć nieba przelewała się w życie doczesne, zamieniając je w sielankę pełną szczęścia. Tymczasem Jezus chciał, by odbiorcy Jego darów, uczestnicy Jego cudów wędrowali po tych darach, jak po stopniach, w świat nieutracalnej czystej dobroci. On pragnął, by to, co ziemskie, przemieniło się w to, co niebiańskie.

Na tym tle doszło do bolesnego spięcia między światem a Jezusem. Skoro On nie chciał się zgodzić na ubogacenie świata, lecz chciał jego oczyszczenia i przemienienia, ludzie tego świata Go zlikwidowali. Nieliczni zrozumieli, że ukazał drogę do świata wielkiego dobra i postanowili za Nim tą drogą wędrować. Odtąd ich dobroć i wzajemna miłość była dla świata znakiem możliwości przeniesienia tego, co doczesne, w to, co wieczne. Losy ich jednak przypominają losy Mistrza. Za swoją dobroć i miłość płacą często wysoką cenę. Ile razy nie godzą się na to, by świat wykorzystał ich dobroć, tyle razy cierpią prześladowanie.

W tej sytuacji czynienie dobra, które byłoby dla innych dowodem istnienia Boga i świata czystej dobroci, wymaga szczególnego daru. Duch Święty osobiście współpracuje z ludźmi, których dobroć jest świadectwem ewangelicznych wartości. Wspiera On ich darem umiejętności. Jest to zdolność czynienia dobra, które odbija w sobie światłość dobroci samego Boga. Ktokolwiek spotka się z człowiekiem wyposażonym w dar umiejętności, zawsze rozpoznaje w jego czynie promienie dobroci samego Boga. To jest pełna realizacja słów Jezusa: „Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, by widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.

Jest dobroć ludzka, zwyczajna, można ją nazwać zawodową. Jest również dobroć przerastająca człowieka. W jego najprostszych słowach, gestach, czynach, postawie jest coś wielkiego, co zmusza do szacunku i uznania. Gdy odbiorcą tego dobra jest człowiek utopiony w grzechach, to owo dobro go denerwuje i nierzadko doprowadza do szału.

Jezus mówi o dobrym pasterzu i o najemnikach. Najemnicy mogą być dobrymi rzemieślnikami i owcom może się dobrze powodzić w ich rękach. Tak jest do czasu, gdy nie nadejdzie próba, gdy za dobro trzeba płacić sobą. Wtedy ta zawodowa dobroć nie wystarcza, ona jest za mała. Dobry pasterz natomiast wyżej ceni dobro owiec niż swoje własne życie. On umie w obronie owiec oddać życie. Jego dobro odzwierciedla dobroć samego Boga. Staje się dowodem istnienia dobra prawdziwego.

Dar umiejętności jest nieodzownie potrzebny, by nasza miłość Boga i ludzi w konkretnej sytuacji ukazała blask dobroci i miłości pochodzącej z nieba. Wtedy staje się apostolską dobrocią.

Wielu ludzi chce być dobrymi. Często w obliczu przeciwności i niewdzięczności dochodzą oni do wniosku, że nie warto być dobrym. Zbyt wielką cenę trzeba płacić za dobroć na ziemi. Kto jednak wie, że jego dobry czyn jest dowodem dobroci samego Boga, a Bóg czeka na to, że on objawi światu tę Jego dobroć, nigdy się nie zniechęci. Potrafi wędrować przez życie nie jak najemnik, podpisujący umowę o pracę ze swym Bogiem, lecz jako dobry pasterz objawiający dobroć swego Pracodawcy.

Ks. Edward Staniek

Źródło>>>>
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-03, 23:26   

Dziękuję Ci, Miriam, za te słowa. Bardzo mi były potrzebne akurat dziś. Bo kusy szaleje, po prostu zło podnosi łeb.... w odpowiedzi na dobro :-(
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-07, 20:52   

dzięki wielkie

ja ostatnio czytam sobie komentarze jezuitów tutaj

http://www.jezuici.pl/drg...9/medytacja.php

polecam
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-08, 22:38   

8 MAJA 2009

Piątek
Uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika

Dzisiejsze czytania: Dz 20,17-18a.28-32.36; Ps 100,1-5; Rz 8,31b-39; J 10,14; J 10,11-16

Rozważania: Oremus

(Dz 20,17-18a.28-32.36)
Paweł, posławszy z Miletu do Efezu, wezwał starszych Kościoła. A gdy do niego przybyli, przemówił do nich: Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi. Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi.

(Ps 100,1-5)
REFREN: My ludem Pana i Jego owcami

Wykrzykujcie na cześć Pana, wszystkie ziemie,
służcie Panu z weselem.
Stawajcie przed obliczem Pana
z okrzykami radości.

Wiedzcie, że Pan jest Bogiem,
On sam nas stworzył,
jesteśmy Jego własnością,
Jego ludem, owcami Jego pastwiska.

W Jego bramy wstępujcie z dziękczynieniem,
z hymnami w Jego przedsionki.
Albowiem Pan jest dobry,
Jego łaska trwa na wieki.


(Rz 8,31b-39)
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

(J 10,14)
Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają.

(J 10,11-16)
Jezus powiedział do faryzeuszów: Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, którego owce nie są własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; /najemnik ucieka/ dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.


Kiedy Pan Jezus powierzał Piotrowi troskę o Kościół, trzykrotnie zapytał go o miłość: „Czy miłujesz Mnie?”. Pasterzowi Kościoła może brakować zdrowia, umiejętności zarządzania, walorów intelektualnych, ale nie może mu zabraknąć miłości. Miłość do Pana i do powierzonych mu przez Niego owiec ma być głównym motywem jego działań. Tak było ze świętym biskupem Stanisławem. Tylko przez kilka lat pełnił urząd biskupa krakowskiego (1072-1079), ale czynił to z całkowitym oddaniem i poświęceniem, naśladując w ten sposób Dobrego Pasterza, który życie swoje oddał za owce. Św. Stanisław oddawał swoje życie dzień po dniu aż do tej chwili, gdy złożył je w całopalnej ofierze.

O. Jakub Kruczek OP, „Oremus” kwiecień/maj 2003, s. 79


MATKA NASZA

O Najświętsza Panno Maryjo, Ty jesteś Matką łaski, Tyś nadzieją świata; wysłuchaj nas, Twoje dzieci, które wołają do Ciebie (LC)

Maryja, zgadzając się zostać matką Syna Bożego, łączyła się ścisłym węzłem nie tylko z osobą, lecz także z dziełem Jezusa. Wiedziała, że Zbawiciel przyjdzie na świat, aby odkupić rodzaj ludzki, dlatego zgadzając się zostać Jego Matką, zgodziła się również zostać najbliższą współpracowniczką Jego posłannictwa. „Słusznie tedy sądzą święci Ojcowie, że Maryja nie została przez Boga użyta biernie tylko, lecz że przez wolną wiarę i posłuszeństwo czynnie współpracowała w dziele zbawienia ludzkiego” (KK 56). Istotnie, Matka Boża wydając na świat Jezusa, źródło łaski, współpracowała czynnie i w sposób bezpośredni, aby łaska została udzielona wszystkim wierzącym. Maryja, „która wydała na świat samo Życie odradzające wszystko... jest dla nas — poucza Sobór — Matką w porządku łaski” (KK 56. 61).

Jak jedna niewiasta — Ewa — przyczyniła się do utraty łaski, tak łaskawym zrządzeniem Opatrzności Bożej druga niewiasta — Maryja — miała przyczynić się do przywrócenia łaski. Niewątpliwie życie łaski pochodzi od Jezusa, który jest jej jedynym źródłem, jak jest jedynym Zbawicielem. Lecz ponieważ Maryja dała Go światu i jest ściśle złączona z całym życiem i dziełem Jezusa, dlatego można powiedzieć, że łaska pochodzi również od Maryi. Jeżeli Jezus jest jej źródłem i strumieniem, Maryja, jak lubi powtarzać św. Bernard, jest jej przewodem, wodociągiem, który ją do nas doprowadza. Jak Jezus raczył przyjść do nas przez Maryję, tak cała łaska, całe życie nadprzyrodzone przychodzi nam przez pośrednictwo Maryi. „Taka jest wola Tego, który postanowił, abyśmy wszystko mieli przez pośrednictwo Maryi” (św. Bernard). Wszystko, co Jezus nam wysłużył, w ścisłym znaczeniu, z prawa, Maryja wysłużyła nam niejako drugorzędnie, przez zasługę stosowności. Matka Boża więc jest naprawdę Matką naszą: razem z Jezusem porodziła nas do życia łaski i dlatego z całą słusznością możemy Ją pozdrawiać: „Witaj Królowo, Matko miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!”

O Służebnico najświętsza, Matko Słowa, w Tobie macierzyństwo ukazuje Dziewicę, a dziewictwo stwierdza matkę, obejmij serdecznym uściskiem Twojej miłości lud, który Cię szuka; Tyś miłosierna, prowadź na obfite pastwiska owczarnie, którą Syn przez Ciebie zrodzony krwią swoją odkupił. Daj pożywienie tym, którzy jeszcze zostaną stworzeni, Tyś ofiarowała ich Stworzycielowi. Tych, których widzisz u Twoich stóp wielbiących Ciebie, otocz chwałą z powodu czci, jaką Ci składają: nas zaś, weselących się tym, że nosimy słodkie jarzmo Twojego panowania, strzeż i broń. Wszyscy ci, którzy w jakiś sposób opiewają Twoje Niepokalane Poczęcie, niechaj zawsze żyją jako Twoi poddani, o Królowo, a oczyszczeni z wszelkiego grzechu, niech dojdą kiedyś do Tego, za którego Matkę Ciebie z wiarą uznają. Strzeż nas w Twojej miłości, dopóki żyjemy w czasie, aby Ten, którego zrodziłaś, posiadł nas w wieczności (Liturgia starochrześcijańska)

O Maryjo... Mater mea... Matko moja! Dla mnie ofiarowałaś swoje dziewictwo, dla mnie broniłaś go, dla mnie przyjęłaś słowo anielskie, dla mnie ofiarowałaś Jezusa w świątyni, dla mnie przyjęłaś proroctwo Symeona, dla mnie byłaś ubogą w Betlejemie, dla mnie stałaś się wygnanką w Egipcie, dla mnie biedną i zmęczoną w Nazarecie, dla mnie szukałaś Jezusa w Jerozolimie, dla mnie również milczałaś w świątyni, dla mnie wzywałaś Jezusa w Kanie, dla mnie pragnęłaś Go zobaczyć w Kafarnaum, dla mnie byłaś samotna podczas Jego wielkiej nieobecności, dla mnie udręczona, gdy stanął przed trybunałami, dla mnie zbolała i mężna na Kalwarii, dla mnie modliłaś się z Dwunastoma, dla mnie byłaś rozradowana w Duchu Świętym, dla mnie tryumfująca w niebie... to wszystko stało się dla mnie, było chciane dla mnie, Ty bowiem ukochałaś mnie, zrodziłaś, wzięłaś mnie w matczyne ramiona, na podobieństwo Opatrzności Bożej, zanim byłem, dla mnie, dla mnie... o Matko najmilsza!

O Dziewico błogosławiona, nie tylko dałaś ciało Słowu godnemu uwielbienia, Synowi Bożemu, lecz to samo Słowo uczłowieczone ofiarowałaś w świątyni Ojcu, poświęcając Je dla spełnienia Bożej woli; weź w swoje ramiona matczyne duszę moją, przedstaw ją Twojemu Boskiemu Synowi, połącz swoją modlitwę z moją, abym został wybrany dla wypełnienia woli Ojca (G. Canovai).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 527
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-15, 23:06   

http://zamysleniacodzienn...o-pasterza.html

blog z refleksjami religijnymi, nie tylko z tej okazji
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8