Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Boże czemuś mnie opuścił
Autor Wiadomość
Kecaj
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-04-12, 00:02   Boże czemuś mnie opuścił

Stało się. Żona dopuściła się zdrady małżeńskiej.
Nie ma skruchy w sobie, nawet dzisiaj rozmawiała ze swoim którymś kochankiem przez telefon, w domu, w którym mieszkam ja i dzieci. Nie kryje się z tym, rani dogłębnie. Ja już nie mogę!
Walczyłem, błagałem, modliłem się.
Nie rozumiem tego. Dlaczego? Za jakie grzechy?
Święta bez świąt, samotność, udręka, żal, smutek, gorycz życia, beznadzieja, rozpacz ........
Wszyscy sie odwrócili.
Bóg mnie opuścił.

Pomódlcie się za mnie, za moje dzieci i za moją żonę.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-04-12, 00:44   

Kecaj napisał/a:
Bóg mnie opuścił.

A Nasz Wujo? Znasz tę modlitwę przez Jego wstawiennictwo?
Panie, który udzieliłeś swojemu słudze, Księdzu Aleksandrowi Zienkiewiczowi, wielu łask, wskazując za jego pośrednictwem drogę do świętości poprzez Eucharystię, codzienne spełnianie obowiązków z bezgraniczna wiarą i miłością, spraw łaskawie, bym i ja w swoim życiu umiał w każdej sytuacji poznać, jak poprzez różne przeżycia mieć sposobność do kochania Pana Jezusa i służenia Kościołowi.

Racz za wstawiennictwem swojego sługi Aleksandra udzielić mi łaski, o którą Ciebie proszę...
Ojcze nasz... Zdrowaś Mario... Chwała Ojcu...

Dobrze wiesz, że Wujek nie opuszcza (może nie wiesz jeszcze). Pamiętasz Testament i obietnicę Wujka? Przeczytaj Jego testament, który odczytano przy grobie.
Pozdrawiam!
Poleć swoją Rodzinę Miłosierdziu Bożemu !
niedziela i poniedziałek:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=61229#61229
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2009-04-12, 10:32   

Kecaj napisał/a:

Pomódlcie się za mnie, za moje dzieci i za moją żonę.

Witaj Kecaj :-) , pamiętam Cie z naszego spotkania rekolekcyjnego, obiecuje modlitwę, dzisiejsza Msza w waszej intencji.

Nie będę ci pisała, że Bóg nas nie opuszcza, bo tak naprawdę pewnie sam to wiesz, to tylko nasz odbiór...
Ksiądz w piątek na Liturgii mówił u nas o cierpieniu i akceptacji, ale to wszystko też pewnie wiesz... ja kiedy są we mnie takie emocje to myślę o tym, że nie jestem sama, która przeżywa czasem samotność, smutek, beznadzieję, żal, "święta bez świąt". Jest tak wielu ludzi, których dotyka samotność, rozpacz, ale ... dzisiejsza NOC przynosi nam ukojenie, radość, pokój... poprzez Łaskę Bożą i na miarę naszej wiary...
 
     
Kecaj
[Usunięty]

Wysłany: 2009-04-13, 22:18   

Macie racje Elżbieto i Elik ja mimo wszystko wierzę,ale .....
To boli jak wszyscy się odwrócili.Nawet ludzie Wujka(ks.T.R i ks.W.W)Wiedzą i nikt nie pomoże.Mamy sprawę w sądzie o separację.MUSIAŁEM ZŁOŻYĆ
Dzisiaj byłem cały dzień sam,bez dzieci ,żony,byłem u Wujka,modliłem sie ujego grobu juz 2 raz.Tej modlitwy wstawienniczej nie znałem.Dzięki Elżbieto.
Modlę się do Miłosierdzia Bożego.Właściwie przeszedłem takie etapy modlitwy ,upadku ,których po sobie się nie spodziewałem.Czytam właśnie JÓZEF AUGUSTYN-Ból krzywdy, radość przebaczenia .Mam nadzieję skończyc czytać.
Trwam -a gdzie nadzieja?
Trwam - czy utrzyma sie wiara?
Trwam .... jeszcze

[ Dodano: 2009-05-22, 15:03 ]
Bardzo źle się dzieje.
Żona kopie leżącego.

Proszę Was o wsparcie modlitewne bo nie wytrzymuję psychicznie.
Dlaczego niektóre kobiety mają tyle nienawiści w sobie.Za co?
Dzisiaj nie spałem pawie całą noc,modliłem się, błagałem Boga o pomoc.

PROSZĘ WAS O WSPARCIE MODLITEWNE!!!

[ Dodano: 2009-05-22, 15:05 ]
Bardzo źle się dzieje.
Żona kopie leżącego.

Proszę Was o wsparcie modlitewne bo nie wytrzymuję psychicznie.
Dlaczego niektóre kobiety mają tyle nienawiści w sobie.Za co?
Dzisiaj nie spałem pawie całą noc,modliłem się, błagałem Boga o pomoc.

PROSZĘ WAS O WSPARCIE MODLITEWNE!!!
 
     
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-02, 15:45   

Wszystko to dobre i to, że jest modlitwa i to, że zająłeś się sobą. Jej teraz nic nie przetłumaczysz, bo ona po prostu nie widzi i nie słyszy. Możesz jedynie dzieci odizolować.
Trudno cokolwiek jeszcze doradzić ale dodam coś: POST. Post o chlebie i wodzie w środę i piątek w intencji nawrócenia swojego i żony. Jak nie dasz rady całego dnia to zaczynaj od zamiany jednego posiłku na chleb i wodę.

Masz możliwość pójścia na modlitwę wstawienniczą? Poszukaj w swojej okolicy, pójdziesz sam jak ona nie chce. Ona teraz jest zamknięta. Robi co chce, daje się manipulować, na razie widzi kolory, potem się obudzi jak na niezłym kacu. No chyba że wpadnie w jakieś narkotyki. To nie jest normalne. To jest demoniczne. Zastanów się czy po jakichś bioenergoterapeutach nie chodziliście, czy ona przypadkiem czegoś nie dostała od kogoś, jakiejś książki, maskotki i zastanów się od czego to się zaczęło.
Mój Mąż za mnie pościł. Wiem, że to działa. Ciężkie to może być bo dotyczy ograniczeń naszego ciała, ale bardzo ważne. To tylko 1-2 dni w tygodniu. I oczywista sakramenty,najlepiej spowiedź co 2 tygodnie i uczestnictwo we Mszy św. Za nią zamów Mszę św. Tu nie ma żartów. Tutaj jest krótka modlitwa, egzorcyzm w sam raz dla Ciebie i dzieci na rano:

Potężna Niebios Królowo i Pani Aniołów
Ty, która otrzymałaś od Boga posłannictwo i władzę, by zetrzeć głowę szatana, prosimy Cię pokornie rozkaż Hufcom Anielskim, aby ścigały szatanów, stłumiły ich zuchwałość, a zwalczając ich wszędzie, strąciły do piekła. Święci Aniołowie i Archaniołowie - brońcie nas i strzeżcie nas. Amen.


Módl się, niech widzi, że się modlisz. Będzie się wściekać i obrażać Ciebie, zignoruj to. Zabierz dzieci na majówkę, zaproś i ją. Ogol, się uczesz, kup nową wodę toaletową. Odwagi!

Życzę siły i wytrwania. Ona Ci jeszcze kiedyś za to podziękuje. Ale nie rób nic SAM. Bo SAM nic nie zrobisz.
 
     
Kecaj
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-26, 16:02   

Nie mam już siły.
Błagam Boga o ratunek, o nawrócenie mojej żony.
Człowiek tak nie może żyć.

Pomódlcie się za moją żonę i za mnie o światło Ducha Świętego i nawrócenie żony.
Żona wszystko zaprzepaszcza, wzrasta w niej nienawiść do mnie i wszystkiego co związane jest z moją rodziną.
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-26, 16:56   

Drogi Kecaju!
Będę się dziś za Ciebie modlić. Pomyśl o tym wieczorem - nie jesteś sam.
Poczytaj dzieciom zanim pójdą spać, najlepiej jakiś długi rozdział (jeśli są w wieku czytania baśni lub książek dla maluchów.) Daj się otulić ich miłością. Ich miłość może pogłaskać Twoje cierpiące serce. Mnie miłość dzieci uratowała. Ufam, że Tobie też się to przytrafi.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-26, 18:10   

Kecaju, bede pamietać w modlitwie.

kecaju może napiszesz o sobie więcej? jak sobie radzisz, czy oprocz modlitwy masz jakies wsparcie duchownych , psychologa?

Wiem ze to moze zabrzmi dziwnie ale czy swoim zachowaniem nie prowokujesz żony? nie podsycasz nienawiści?
Bardzo jestes rozemocjonowany.

Duzo Bozego spokoju Ci życzę, w Bogu ukojenie.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-27, 10:30   

Danka 9 napisał/a:
Wiem ze to moze zabrzmi dziwnie ale czy swoim zachowaniem nie prowokujesz żony? nie podsycasz nienawiści?
Bardzo jestes rozemocjonowany.

"Współczucie to stawianie się w czyimś trudnym położeniu i łączenie się z nim w jego bólu. Współczucie to pokazanie, że rozumie się czyjąś sytuację i że odczuć tej osoby nie uważamy za dziwne czy szalone. Zawsze gdy rozumiemy i uznajemy sens czyichś uczuć, to tym samym budujemy z nim społeczność. Problem tkwi w tym, że zbyt często tak śpieszymy się z naprawianiem sytuacji, że nie mamy czasu wczuć się w czyjeś położenie."

Kecaj napisał/a:
Nie mam już siły.

Powiem tylko rozumiem Cię doskonale, no może prawie (wszak nie jestem w Twojej sytuacji). I niestety nie wiem skąd te siły wziąć, aby normalnie żyć. Mam teraz to samo:(
Chcę dziś zacząć drugą Pompejańską, choć wszystko się we mnie burzy i zero sił i robię to wbrew temu co czuję i myślę.
Polecam Cię Jezusowi. Będziesz w mojej modlitwie.
Mówią, że "pustynia i ciemna noc jest łaską" .
Ale ja to odczuwam jako przekleństwo teraz; ciężar nie do uniesienia.
Bo wszystko w środku woła :"na skróty"
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-28, 23:15   

Kecaju! Jak sobie radzisz z tą trudną sytuacją?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-29, 19:48   

Ja też ponad trzy lata temu , czułam się tak bezsilna, Mówiłam - czemu on nie słucha, nie widzi , .... wzięłam rozwód, by on to zobaczył i NIC. Ciskałam się , złościłam , udowadniałam swoje racje .... Teraz wiem nie tylko On ale także Ja nic nie rozumieliśmy.
Mówiłam że nie ma Nadziei, ale gdzieś w głębi duszy coś, ktoś szeptał. że nadzieja umiera ostatnia . Mówiłam mężowi - co zrobisz za rok, dwa gdy oprzytomniejesz, gdzie wrócisz? Za rok nic, za dwa nic. Przyjdziesz a ja ci pokaże Figę. Teraz wiem , że gdy to mówiłam , byłam tak daleko od Prawdy. To nie on przyszedł, tylko ja ale nie sama ,z Jezusem, poszłam do niego ze słowami prawdziwej miłości , opartej na naszej przysiędze małżeńskiej , (20 lat po ślubie i dopiero teraz zaczynam odkrywać jej sens- to dopiero odkrycie ) Nie szukam już w nim winy, chcę naprawiać moją część .

Wtedy kiedy przed Bogiem całkowicie odpuściłam , uznałam swoja bezsilność, wtedy powolutku zdrowiałam, i pozwoliłam by to on kierował ta sprawą.

nie wiem co będzie dalej, ale ufam Jezusowi !!! Mnie to zajęło Trzy lata, dla człowieka to dużo, ale warto oddać ster w DOBRE RĘCE. Módl się i bądź cierpliwy.
 
     
Kecaj
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-11, 15:52   

Witajcie.
Dziękuję wszystkim za Wasze modlitwy.
Ciężko mi jest i żyć i pisać.Same niepowodzenia.

Już nie jeden raz wpadam w depresję. Przerasta mnie to wszystko. Jestem teraz na prochach przeciwdepresyjnych.

Danka 9 - nie , nie prowokuję żony to ona raczej wchodzi ze mną w konflikty.
Co do mnie, to już pisałem na forum o moich kłopotach .

Anula 1-ciężko mi jest pogodzić wszystko w życiu: dzieci, praca, obowiązki domowe. Czwórka dzieci wymaga dużo czasu ,a teraz często żona od "święta" coś zrobi w domu i to z nerwami. Reszta to niestety brak mojej zony w domu. Ucieka dosłownie do kochanka i swój świat.

Mirakulum -Do mnie jakiś czas temu doszło to ,że nie mam już co szukać pomocy u ludzi. To prawda została tylko modlitwa , zaufanie i nadzieja w Bogu. Mam mało pomocy od rodziny. Dławię się w tym wszystkim.
Czasami wydaje się ,że żona " budzi się" ze swojego stanu ,ale to jest niestety wstęp do nowych oszczerstw, nowych nerwów.

Szukam cały czas dobrego psychologa ,który mi pomoże. Niestety jak na razie bezskutecznie.

Żona jest w jakimś konflikcie z kochankiem (!?) i cały czas mnie atakuje.

Właśnie dzisiaj oświadczyła mi ,że składa pozew o rozwód.

Ja składałem o separację ,ale wycofaliśmy razem, w związku z dużymi kosztami.

Teraz żona składa o rozwód i bierze pieniądze od swoich rodziców.

Proszę o modlitwę, o wewnętrzną przemianę mojej żony, o nawrócenie jej, o Dary Ducha Świętego dla nas i dzieci. O to aby żona zmieniła swoje życie.
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-11, 19:37   

Będę pamiętać i dziś w modlitwie o Tobie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-12, 09:28   

Witaj Kecaj .
Właśnie przeczytałam wszystkie twoje posty , bo coś nie daje mi spokoju.
Myślałam co to jest.
Codziennie otrzymuje na swoją pocztę "czytania na każdy dzień " i wczorajsze było o tym ,że nie widzimy belki we własnym oku ,a źdźbło trawy u bliźniego owszem.
Rozważałam to w odniesieniu do siebie, może i Ty powinieneś to zrobić.

Piszesz , że jesteś Sam , to nie prawda. W sakramencie małżeństwa jesteś połączony z żona i Jezusem. JESTEŚCIE JEDNO Z CHRYSTUSEM. Jak naczynia połączone.

TO TY BARDZIEJ PORANIONY MUSISZ ODETKAĆ KOREK MIĘDZY WAMI A BOGIEM . TYM KORKIEM SA TWOJE GRZECHY . "TWOJA BELKA" . JEJ BELKĄ ONA MUSI SIĘ ZAJĄĆ.

Tak jak rani Cie twoja żona , mój mąż robi to samo ( chciałam napisać ROBIŁ - bo teraz gdy buduje mój sakrament małżeństwa na SKALE - to mimo tego , że Jarek nadal to robi - we mnie jest siła , pewność i radość Boża )
Ciągle piszesz , żona , to , tamto, jak ona może . To są teksty moje z czasów "podróży w tunelu" .
JA NIE CZUJĘ , ŻEBYŚ UDERZAŁ SIĘ W PIERSI - INACZEJ - PATRZYSZ NA JEJ
DZIAŁANIA, - MOŻE BOISZ SIĘ ZAJRZEĆ W GŁĄB WŁASNEGO SERCA ( ja byłam przerażona) - CO JEST NAJGŁĘBSZYM MARZENIE TWOJEJ DUSZY ?
- JAKA TY PONOSISZ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ?
CO JEST TWOIM NAJWIĘKSZYM GRZECHEM W TYM SAKRAMENCIE?

PROSZĘ przeczytaj moje posty , Ja odkryłam moje grzech ( i nadal to robię) I to ja TA "ofiara ta niewinna , ta skrzywdzona przez męża " prosiłam go o wybaczenie.

To w Bogu odnalazłam , spokój , uzdrowienie ran , siłę do wytrzymania następnych.

Pewnie znowu się powtórzę - MÓDL się

JEZU CHRYSTE ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ

dużo , dużo później , będziesz mógł , modlić się

JEZU CHRYSTE ULITUJ SIĘ NAD NAMI


BĘDĘ MODLIĆ SIĘ ZA CIEBIE .
Z BOGIEM

[ Dodano: 2009-09-12, 09:51 ]
ZOBACZ JAKĄ PEREŁĘ ZNALAZŁAM NA POSTACH ANDRZEJA


Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

„Gdy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina»”. Niezwykła jest wrażliwość Maryi. Maryja została zaproszona. Jednak nie zachowuje się jak gość, czyli jak ktoś, o kogo gospodarze się troszczą. To Ona troszczy się o gospodarzy i biesiadników, czyli o to, aby niczego im nie brakowało. Maryja, przyjmując zaproszenie, ogarnia troską tych, przez których zostaje zaproszona. „Nie mają wina”. Dla Maryi ważne staje się to, że „NIE MAJĄ”. Maryja zauważa BRAK w domu tych, do których została zaproszona. Maryja wyczuwa ich sytuację, ich konsternację, zaniepokojenie, zagubienie, problem. Ten BRAK, który dostrzega w człowieku (a na pewno gospodarze bardzo go ukrywali przed innymi, by się nie ośmieszyć), porusza Ją, porusza tak bardzo, że natychmiast mówi o tym Synowi: „Nie mają…”. Wino jest symbolem wesela, radości, świętowania, obfitości, życia. „Nie mają wina” – Maryja dostrzega brak w sercu człowieka: nie mają w sobie życia, nie mają w sobie radości, nie potrafią się weselić, nie są już zdolni do tego, by celebrować życie, by świętować życie, są zagubieni. Ten brak boli Maryję, porusza Jej serce. Ona jest Matką Dostrzegającą, jest pośród ludzkich braków, pośród tych, którzy noszą w sobie problem, nie umiejąc mu zaradzić. Nic, co dotyka człowieka, nie jest Jej obojętne.

„Nie mają wina”. Wypowiada przed Synem ludzki brak, zagubienie. O nic Go nie prosi, tylko oznajmia sytuację, mówi, co widzi i co Ją porusza. Mówi o BRAKU. Przynosi Synowi ten BRAK, przynosi Synowi ludzki niepokój, problem, trudną sytuację. I niemal jednocześnie mówi do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. WSZYSTKO, cokolwiek POWIE. Zadaniem człowieka doświadczającego braku jest SŁUCHAĆ i WYPEŁNIAĆ, zaangażować się w Słowo, które Jezus wypowiada, zaangażować się ufnie. Maryja ukierunkowuje człowieka na Jezusa. Człowiek ma się skupiać nie na swoim braku, ale na Jezusie, na Jego Słowie i na zaangażowaniu się w wypełnianie Słowa. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. „Zróbcie…” – wyraża pewność Maryi w interwencję Syna.

„Jezus polecił usługującym: «Napełnijcie stągwie wodą»”. Jezus zaprasza człowieka do współpracy ze sobą. „Napełnijcie…” – nie było to łatwe zadanie. Jak podaje ewangelista, Jezus polecił napełnić wszystkie stągwie, a było ich sześć, „z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary”. 1 miara to ok. 40 litrów, a więc jedna stągiew mogła pomieścić od 80 do 120 litrów. Zatem razem słudzy mieli przynieść ok. 720 litrów wody! Zobaczmy trud, z jakim słudzy przynoszą wodę i napełniają stągwie. Wczujmy się też w to, co mogli wówczas przeżywać: w ich poczucie bezsensu (po co Nauczyciel każe nosić wodę, skoro potrzebne jest wino, a nie woda?). Zobaczmy ich niedowierzanie i ich niepokój: czy to ma jakikolwiek sens? Czy ta praca nie jest na marne? I zobaczmy ich żmudny wysiłek, wysiłek pomimo wszystko, pomimo wątpliwości, które pojawiają się w sercu, pomimo chwil niedowierzania, pomimo lęku, czy to ma jakikolwiek sens, pomimo pytań o wartość tego wysiłku. Zobaczmy ich gorliwość i determinację. Ewangelista podaje, że słudzy napełnili stągwie wodą „aż po brzegi”, czyli do końca, tak, że już bardziej nie można. Ich praca była uczciwa, nie rezygnowali z wysiłku, pomimo wątpliwości. Dopiero później, kiedy już osiągnęli granicę swojego wysiłku, „aż po brzegi”, stwierdzili ze zdumieniem, że dokonał się cud! Okazało się, że współpraca człowieka z Jezusem, trud człowieka i działanie Jezusa, daje niezwykłe owoce.

Nie wiemy, ile czasu trwało napełnianie stągwi. Jezus nie powiedział też, ile litrów wody potrzeba, polecił tylko: „Napełnijcie”. Mogli zatem napełnić do połowy, ale oni napełnili „aż po brzegi”, czyli dali maksymalnie wszystko, to, co tylko mogli. Byli hojni w swoim trudzie, gorliwi. Słudzy zrobili wszystko, co było z ich strony możliwe. A Jezus przemienił ich „wszystko”, przemienił wszystko, co przynieśli. Każda kropla ich wysiłku zaowocowała. Aby stał się cud przemiany, człowiek musi zrobić wszystko, na co go stać. Ta granica możliwości jest względna, dla każdego człowieka inna. Najważniejsze jest to, aby wysiłek był „aż po brzegi”. Słudzy napełnili stągwie całkowicie. A Jezus na całkowitość człowieka odpowiada również całkowitością. Zamienia w wino całą przygotowaną wodę. Trud sług nie poszedł na marne. Każdy litr przez nich przyniesiony został przemieniony w wino. Możemy sobie wyobrazić, jak wiele go było: ok. 700 litrów!, a więc o wiele więcej niż było potrzeba. Wyniki współpracy człowieka z Bogiem są zdumiewające! Bóg zawsze daje nadmiar, daje „aż po brzegi”, jeśli tylko człowiek jest hojny w swej pracy.

Jezus nie sygnalizuje momentu przemiany. Nie zauważają tego momentu także słudzy. Ona dokonuje się nie wiadomo kiedy, niewidocznie, bez świadków, niezwykle dyskretnie. Jedno jest jasne: słudzy noszą wodę, a na stoły trafia wino, i to wino bardzo dobre (jak pochwalił starosta wesela).

Niepotrzebne zatem jest czekanie na cud przemiany.

Do nas należy „noszenie wody”, podjęcie wysiłku.

Tajemnicą Boga jest to, w jaki sposób dokona się przemiana i kiedy ona nastąpi. Starosta weselny skosztował wody, która stała się winem i ze zdumieniem stwierdził, jak bardzo jest DOBRE. Przemiana dokonała się niezauważalnie.

Nie próbujmy przyspieszać przemiany czy jej wymuszać, ale róbmy to, na co nas w danej chwili stać, a doświadczymy, że woda wysiłku stanie się winem – siłą do życia, do radości, do świętowania. Jezus daje owoce proporcjonalne do trudu człowieka: ile wody, tyle wina. Przemiana często jest niewidoczna dla tego, kto jest przez Jezusa przemieniany. Stwierdzają to dopiero inni, których „dotykają” skutki naszej przemiany. Tak jak w tej Ewangelii: słudzy tylko nosili wodę, a to starosta stwierdził, że kosztuje wino, i że jest ono bardzo dobre.

Źródło: http://pierzchalski.eccle...0-03&ident=2040


Tyle sam komentarz...

Od siebie dodam, że warto napełniać stągwie wodą, a scenariusze sposobów (których jest nieskończona ilość) w jaki dokona się cud pozostawić najlepiej bez szemrania Bogu. Bóg jest Panem wszystkiego.

Przeczytaj świadectwo Kasi (Sati)... warto do niego wracac co jakiś czas, szczególnie, gdy zaczyna brakować wiary... Kasia, jak zauważyłem zaangażowała się w Pierwszej Róży Żywego Różańca Forum Sychar i podjęła sie odmawiania tajemnicy "Cud w Kanie Galilejskiej

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=2826

Czy to nie cudowne . NOŚMY WODĘ.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8