Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Przede wszystkim nie obciążaj się winą za to , że Twoja żona Cię zdradziła . To jest jej uczynek , nie Twój . Nie dowalaj sobie , że to Ty jesteś temu winny bo tak nie jest . Nie bierz na siebie odpowiedzialności za to . To jest manipulacja tych , którzy zdradzają - zdradzam bo mąż/żona mnie nie rozumie i nie kocha. To jest nieprawda. Zdradzają ponieważ są słabi i niedojrzali i mają kłopoty sami ze sobą. Jeśli to ona zdradziła to ona teraz powinna się starać zadośćuczynić Tobie , nie Ty jej - nie pozwól odwrócić kota ogonem. Nie daj sie wpędzić w poczucie winy i poczucie niższej wartości. Ty nie wyrządziłeś jej krzywdę tylko ona Tobie.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 09:40
Cytat:
świadomość że był TAM inny facet, że zabrał mi co miało być tylko moje jest na razie bardzo bolesna.
Może dlatego żona powiedziała, że nie wie, czy to da się odbudować... Widzi przecież , jak cierpisz, może ma watpliwości, czy będziesz w stanie jej to przebaczyć, żyć z tym...
To normalne, że tak boli...
To normalne, że płaczesz... Potrzeba dużo czasu, życzliwych, rozumiejących ludzi, a potem... Potem będzie lepiej, zobaczysz... Póki tak nie stanie się - pisz tutaj...
Nie jesteś sam ze swoim smutkiem ....
A może udałoby Ci się namówić żonę, żeby tutaj napisała??
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 10:50
czerwona napisał/a:
Przede wszystkim nie obciążaj się winą za to , że Twoja żona Cię zdradziła . To jest jej uczynek , nie Twój . Nie dowalaj sobie , że to Ty jesteś temu winny bo tak nie jest . Nie bierz na siebie odpowiedzialności za to . To jest manipulacja tych , którzy zdradzają - zdradzam bo mąż/żona mnie nie rozumie i nie kocha. To jest nieprawda. Zdradzają ponieważ są słabi i niedojrzali i mają kłopoty sami ze sobą. Jeśli to ona zdradziła to ona teraz powinna się starać zadośćuczynić Tobie , nie Ty jej - nie pozwól odwrócić kota ogonem. Nie daj sie wpędzić w poczucie winy i poczucie niższej wartości. Ty nie wyrządziłeś jej krzywdę tylko ona Tobie.
ale ona nawet nie chce ze mną rozmawiać o tym.
obejrzałem ten film, chciałbym żebyśmy też się któregoś dnia zeszli.
róża napisał/a:
A może udałoby Ci się namówić żonę, żeby tutaj napisała??
zaproponowałem jej żebyśmy poszli do naszego znajomego księdza. powiedziała że nie chce.
zaproponowałem jej że mogę z nią pojechać do tego jej księdza. też nie chciała. więc raczej na forum też nie wejdzie.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 11:05
Cytat:
ale ona nawet nie chce ze mną rozmawiać o tym.
To chyba typowa reakcja "zdradzacza"/"zdradzaczki". Jeśli zachowasz spokój - z czasem sama Ci wszystko powie, na razie nie jest jeszcze gotowa... I Ty zresztą też... Pamiętaj, że żona też cierpi...
Może jednak zechciałaby tutaj napisać?
A na tę rozmowę z księdzem to póki co nie nalegaj... Najpierw musicie szczerze porozmawiać ze sobą... Powoli, powoli - na wszystko przyjdzie czas...
Nie od razu Kraków zbudowano.
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 11:56
róża napisał/a:
Cytat:
ale ona nawet nie chce ze mną rozmawiać o tym.
To chyba typowa reakcja "zdradzacza"/"zdradzaczki". Jeśli zachowasz spokój - z czasem sama Ci wszystko powie, na razie nie jest jeszcze gotowa... I Ty zresztą też... Pamiętaj, że żona też cierpi...
Może jednak zechciałaby tutaj napisać?
A na tę rozmowę z księdzem to póki co nie nalegaj... Najpierw musicie szczerze porozmawiać ze sobą... Powoli, powoli - na wszystko przyjdzie czas...
Nie od razu Kraków zbudowano.
nie wiem czy mnie dobrze zrozumiałaś: nie miałem na myśli że ona nie chce ze mną rozmawiać o zdradzie, o tym na razie sam nie chcę gadać. ona nie chce rozmawiać o tym co dalej.
jak już wspominałem moja żona pojechała wczoraj do rodziców i żeby porozmawiać ze swoim znajomym księdzem.
ksiądz z którym ja rozmawiałem powiedział mi żeby po jej powrocie porozmawiać z nią jaką decyzję podjęła: czy chce być ze mną czy nie chce. ale ja nie wiem czy to właściwy pomysł? nie chcę jej w żaden sposób naciskać ale ja też muszę jakoś żyć...
byłem w księgarni, mam "Dzikie serce", muszę tylko pomalować w domu i czytam i nie zasnę póki nie przeczytam wszystkiego.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 12:29
Cytat:
ksiądz z którym ja rozmawiałem powiedział mi żeby po jej powrocie porozmawiać z nią jaką decyzję podjęła: czy chce być ze mną czy nie chce. ale ja nie wiem czy to właściwy pomysł? nie chcę jej w żaden sposób naciskać ale ja też muszę jakoś żyć...
Moim zdaniem - zbyt szybko na takie decyzje. Zbyt szybko na jej odpowiedzi "co dalej". Nie powinna ich podejmować w takim stanie zagubienia, rozdarcia... Jeśli będziesz naciskał, może dla świętego spokoju odpowiedzieć, że to koniec..
Żona musi najpierw dojść do ładu ze samą sobą, koniecznie - daj jej na to czas...
Musisz jakoś żyć, ale nie musisz wiedzieć już - co dalej. Rozumiem, że ta niepewność jest bardzo męcząca, ale polecam - cierpliwość, cierpliwość.............
czerwona [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 12:47
Michaił , i właśnie to jest to odwracanie kota ogonem . Tak naprawdę to Ty powinieneś zastanawiać się czy chcesz być dalej z żoną . Rozumiesz? To Ty powinienieś zastanawiać się czy dać jej szansę .
Nie napiszę już więcej bo forum to tylko forum - mozesz czytać , pisać , wyciągać wnioski ale dalej podejmować decyzje powinieneś sam bo Ty poniesiesz ich kosekwencje. Tutaj wszyscy są życzliwi ale pomocy , jeśli czujesz taką potrzebę, powinieneś szukać w "realu". Każdy napisze Ci po swojemu , każdy napisze jak czuje i zapewne każdy ma dobre intencje ale życie i konsekwencje będą tylko Twoje.
Ja mogę tylko napisać z własnego doświadczenia żeby nie działać w emocjach bo są złym doradcą. Pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego dobrego.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 12:58
Michaił,
witaj,
skoro już obejrzałeś Ognioodpornego to teraz czas na Wiara czyni cuda- zobaczysz,że nie zawsze jest różowo, ale kończy się według woli Boga- http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4801
Co do Eldrig'a możesz posłuchać zanim nie kupisz książki- http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=7 są tu też pozycje takie jak Urzekająca i Miłośc wymaga stanowczości Dobsona. To wszystko bedzie Ci potrzebne w różnych okolicznościach.
Jest jednak jedna sprawa, którą tak czy siak dla dobra związku trzeba bedzie załatwić, bo trzeba zawsze gdy małżonkowie wystąpią przeciw czystości małżeńskiej czy to ciałem , czy to myślą, czy oczami: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784
Koniecznie jako związek i osoby musicie odzyskać czystość inaczej kryzys wróci i to ze zdwojona siła.
Wiem jak się czujesz stłamszony i skopany psycho-duchowo, ale wiekszość z nas zna to uczucie, aby się podnieść może przeczytaj ze Starego Testamentu wątek Sary i Abrahama(Ks. Rodzaju)- zwróć uwagę na stanowisko jakie przyjął Bóg wobec jedności małżeńskiej, a następnie wątek Tobiasza i Sary (ks. Tobiasza) gdy uwalnia małżonków od małżeńskiego demona Asmodeusza. Szczególnie zwróć uwagę na to jakimi mężczyznai obaj byli i jak odnosili sie do swoich żon.
Mnie te fragmenty pomogły zrozumieć dlaczego się pewne sprawy zadziały w moim domu i są postrzegane przez Boga.
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 14:19
czerwona napisał/a:
Michaił , i właśnie to jest to odwracanie kota ogonem . Tak naprawdę to Ty powinieneś zastanawiać się czy chcesz być dalej z żoną . Rozumiesz? To Ty powinienieś zastanawiać się czy dać jej szansę .
ja już podjąłem decyzję: kocham żonę i chcę ratować nasze małżeństwo, chcę jej dać szansę, każdy na nią zasługuję. jeśli nie dałbym jej szansy to czy Bóg da szansę mi?
czerwona napisał/a:
Tutaj wszyscy są życzliwi ale pomocy , jeśli czujesz taką potrzebę, powinieneś szukać w "realu".
boję się zwierzyć komuś znajomemu, nie ma przyjaciół którym aż tak bym mógł zaufać. dlatego poszedłem do księdza.
Ostatnio zmieniony przez Michaił 2010-06-26, 14:29, w całości zmieniany 1 raz
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 15:19
jak postąpić z rodzicami? moi już mnie naciskają co się stało bo widzą jak wyglądam, zresztą każdy kto mnie zna się pyta czy jestem chory...
co z teściami? teraz żona u nich siedzi, nie wiem czy do nich dzwonić i się pytać czy z nimi gadała.
mój ksiądz mi poradził żebym zadzwonił do księdza z którym moja żona ma się rzekomo spotkać czy ona rzeczywiście tam była, nie na zasadzie kontroli ale w sumie żeby on mi coś poradził.
co myślicie? piszcie, każdy wasz post to dla mnie chwila nadziei :)
i jeszcze jedno: żona mi nie chciała powiedzieć z kim mnie zdradziła, myślę że to ktoś z pracy lub studiów, raczej innej możliwości nie ma, mało osób tu zna.
czy mam jakoś dążyć do tego żeby mi powiedziała kto to był?
nie chcę mu zrobić krzywdy, chciałbym po prostu kiedyś się z nim spotkać żeby mu powiedzieć że zniszczył nam małżeństwo, że zniszczył naszą miłość i że będę się kiedyś za niego modlić żeby kiedyś zrozumiał swój błąd.
agawa75 [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 15:46
Michaił piszesz, że kiedyś a chyba dosyć niedawno mówiłeś często żonie, że ją kochasz, pisałeś karteczki , robiłeś inne drobnostki ,którymi pokazywałeś jej jak bardzo ją kochasz, jak bardzo Ci zależy na niej i w końcu, któregoś dnia przestałeś, nie miałeś czasu dla niej, dla jej problemów.My kobiety inaczej reagujemy niż mężczyźni, kiedy mamy problem nieraz o nim nie mówimy, bo jakimś cudownym trafem czekamy, że sami to zauważycie, że będziecie nas wspierać, przytulać, otaczać troską, Wy mężczyźni w tej kwestii całkiem inaczej reagujecie i prawdziwość jest faktu, że mężczyźni są z Marsa, my z Wenus. Myślę, że w jakimś stopniu żona poczuła się "pozostawiona", skończyły się liściki, jeszcze w pracy zaczęły się jakieś problemy a ona została z tym sama. Wtedy najprawdopodobniej ta druga osoba wykorzystała moment i doszło do zdrady. Wiem, że nie jest to żadne wytłumaczenie, bo chyba bardzo trudno wytłumaczyć zdradę. Ona się pogubiła, zrobiła źle i chyba ma tego świadomość, zraniła osobę , którą bardzo kocha i wydaje mi się, że mówiąc, że nie wie czy da się to wszystko jeszcze odbudować chodzi jej przede wszystkim o jej poczucie winy, o wyrzuty sumienia. Wybaczyć zdradę to jedno a żyć dalej z osobą, która zdradziła to drugie, mówisz , że kochasz żonę, że chcesz walczyć, brawo, trzymam kciuki, budujący jest fakt, że tacy mężczyźni jeszcze żyją na tym świecie, bo właśnie takim postępowaniem udowadniasz jak bardzo jesteś męski, odpowiedzialny i naprawdę kochający.Tylko sam w spokoju usiądź i zastanów się czy naprawdę będziesz kochał żonę, nie będziesz wypominał zdrady, nie będziesz uciekał się do tego argumentu w kłótniach?Mam nadzieję, że naprawdę bardzo kochasz swoją żonę i wybaczysz jej ten wielki ból, który Ci sprawiła.
Musisz jej ufać, choć nieraz złe myśli będą próbowały Ci podpowiedzieć złe scenariusze to odrzucaj to , ufaj jej, rozmawiaj z nią, szczerze porozmawiaj, powiedz że bardzo Cię zraniła, ale bardzo ją kochasz i czekaj, przy okazji napisz jakiś liścik, kup kwiatka, zaproś na lody, to takie małe gesty , które my kobiety bardzo lubimy. Trzymam za Ciebie kciuki, wierzę że się uda wszystko jeszcze poskładać.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 16:04
Michaił............. a po co Ci wiedza z kim i ile razy???zdradziłą.....to fakt.Chcesz sobie dokopywać jeszcze szczegółami?
I może daj odetchnąc żonie.....nie pytaj co z Wami będzie,............... Zaimij sie sobą,swoim samopoczuciem.
Michaił napisał/a:
ksiądz z którym ja rozmawiałem powiedział mi żeby po jej powrocie porozmawiać z nią jaką decyzję podjęła: czy chce być ze mną czy nie chce. ale ja nie wiem czy to właściwy pomysł?
A co sie stanie jak poczekasz aż ona wyjdzie z tym tematem???
Ksiądz chce dobrze,ale nie sądzę że na tym etapie jest to właściwe............ raczej nie.Bo ona poczucje sie dociskana,osaczana......a to ma być jej decyzja.
Michaił napisał/a:
mój ksiądz mi poradził żebym zadzwonił do księdza z którym moja żona ma się rzekomo spotkać czy ona rzeczywiście tam była, nie na zasadzie kontroli ale w sumie żeby on mi coś poradził.
Czy widzisz w tym jakiś sens????? Co i jak byś nei robił ,to i tak to powinna być decyzja żony.............to ona musi sie skonfrontować ze swoim poczuciem winy,może z odrazą do siebie,może ze wstydem,z lękiem............... daj jej czas.Jedynie co możesz zrobić to zakomunikowac jej że jesteś gotów do pracy aby jej wybaczyć i wypracowac platformę pojednania.
Ale aby nastąiło pojednanie to strona "winna" musi chcieć stanąć w postawie chęci poproszenia o wybaczenie,do przyjęcia postawy żalu i gotowości do zadośćuczyniania.Zadośćuczynania swoją postawą,transparętnością.
Wybór należy do Ciebie............. będziesz dopytywał,dociskał,osaczał,wpędzał w poczucie winy czy zakomuikujesz i dasz wolną przestrzeń do analizy i pomyślenia żónie.
A mimo wszystko...............Pogody Ducha
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 16:11
Cytat:
czy mam jakoś dążyć do tego żeby mi powiedziała kto to był?
nie chcę mu zrobić krzywdy, chciałbym po prostu kiedyś się z nim spotkać żeby mu powiedzieć że zniszczył nam małżeństwo, że zniszczył naszą miłość
Z własnego doświadczenia powiem Ci, że nie warto szukać winowajcy... Ja akurat - drogą dedukcji, idąc za własną intuicją - odkryłam ją... Mąż nigdy nie wyjawił jej imienia, ale w końcu już nie zaprzeczał... Dopięłam swego, ale lepiej mi z tego powodu nie było i nie jest... Już w wyobraźni nie było "mąż z niewiadomą", ale z moją i naszą koleżanką... Dziś omijam z daleka jej dom, żeby nie spotkać i nie zacząć nienawidzieć od nowa...
A z tą rozmową to wcale nie takie pewne - mogłaby być bardzo krótka... Zapewniam Cie, że przypływ adrenalinki wtedy wielki
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2010-06-26, 17:25
agawa75 napisał/a:
Tylko sam w spokoju usiądź i zastanów się czy naprawdę będziesz kochał żonę, nie będziesz wypominał zdrady, nie będziesz uciekał się do tego argumentu w kłótniach?Mam nadzieję, że naprawdę bardzo kochasz swoją żonę i wybaczysz jej ten wielki ból, który Ci sprawiła.
też nad tym myślałem czy jeśli do mnie wróci to będę ją kochać, czy jak wróci nie zacznę jej wypominać zdrady.
zastanawiam się czy ze mną nie jest jak z tym skorpionem z bajki o skorpionie i żabie, kiedy poprosił żabę o to żeby wzięła go na grzbiet i przerzuciła na drugi brzeg (ładna analogia do małżeństwa, płyńmy razem przed życie...), a żaba mu na to że go nie weźmie bo zostanie ukąszona i razem utoną, ale skorpion nalega i żaba się wreszcie zgadza (ślub, wesele...), w połowie drogi skorpion kąsa żabę, dlaczego to zrobiłeś? teraz razem utoniemy! a on jej na to: bo taka moja natura...
nie wiem czy niszczenie wszystkiego co kocham nie jest w mojej naturze, boję się sam siebie
wiem wiem, teraz znowu ktoś napisze że to ona zdradziła, ale czy ja jej przypadkiem na to nie pozwoliłem?
nałóg napisał/a:
Ale aby nastąiło pojednanie to strona "winna" musi chcieć stanąć w postawie chęci poproszenia o wybaczenie,do przyjęcia postawy żalu i gotowości do zadośćuczyniania.Zadośćuczynania swoją postawą,transparętnością.
ale jak długo mam czekać? skąd mam wiedzieć czy moja żona po prostu nie chce mnie wykorzystać i sobie troszkę jeszcze ze mną pomieszkać żeby skończyć studia a potem rzucić jak starą lalkę? chcę wierzyć że ona taka nie jest, bo wydawało mi się że znam ją dobrze, no ale mnie zdradziła, więc chyba jednak jej tak dobrze nie znałem...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.