Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Zawsze jest powód, by związać się węzłem małżeńskim. A po kilku latach znajduje się powód, by się rozwieść. Czy jednak rozwód jest nam potrzebny? Czy coś zmienia w naszym życiu? Z pewnością. Problem jednak w tym, że to zmiany nieodwracalne. Bo oprócz osoby, którą kiedyś kochaliśmy, tracimy coś jeszcze...
Utrata partnera - czy to wskutek rozwodu, czy jego śmierci, powoduje nie tylko ból i rozpacz. Towarzyszący jej stres nie pozostaje bez wpływu na samopoczucie fizyczne i psychiczne. Jak wynika z ostatnich badań, tracimy nie tylko ukochaną osobę, ale i zdrowie. I to nieodwracalnie.
Ponowne małżeństwo jest w stanie co najwyżej częściowo odwrócić negatywne skutki, jakie wywiera rozejście się na nasze zdrowie - nawet, jeśli stworzyliśmy szczęśliwy i stabilny związek. Oto wnioski z badania przeprowadzonego przez naukowców z Uniwersytetu Chicagowskiego oraz Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore.
Naukowcy przebadali 8,652 osób w wieku od 51 do 61 lat. W tej grupie znalazły sie osoby pozostające wciąż w pierwszym małżeństwie, ponownie żonate, rozwiedzione, owdowiałe i samotne. Naukowcy przebadali ich pod kątem stanu zdrowia i zapadalności na choroby przewlekłe. Sprawdzali, czy nie chorują na cukrzycę, choroby serca, układu oddechowego, nowotwory oraz nie cierpią na stany depresyjne i dolegliwości utrudniające poruszanie się. Badani zostali też zapytani, jak oceniają swój stan zdrowia.
SAMOTNOŚĆ JEST NIEZDROWA
Okazało się, że osoby ponownie żonate/zamężne, rozwiedzione i pozostające w stanie wolnym mają znacząco gorszy stan zdrowia, niż osoby trwające cały czas w jednym związku. Ci, którzy nigdy nie powiedzieli sakramentalnego "tak", mieli o 12 procent więcej problemów z poruszaniem się i o 13 procent więcej objawów depresyjnych, niż ci, którzy żyli z partnerem.
Jak tłumaczy profesor Linda Waite, socjolog Uniwersytetu Chicagowskiego i współautor badania, utrata partnera powoduje trwające miesiącami podniesienie poziomu stresu, który niszczy układ krążenia. Do tego taka osamotniona osoba przestaje dbać o siebie, kiepsko się odżywia i rezygnuje z aktywności fizycznej.
"Fatalnie sypiasz. Cierpi twoje otoczenie społeczne - szczególnie w sytuacji rozwodu. Tracisz przeciex połowę przyjaciół i krewnych ze strony współmałżonka" - tłumaczy. I dodaje, że ponowny ślub przywraca szczęście ale nie jest w stanie odwrócić szkód, jakie zaszły.
ROZSTANIE TO NIE WYROK ŚMIERCI
Ale profesor White dodaje również, że wdowieństwo i rozwód są szkodliwe, ale nie są wyrokiem śmierci. "Jeśli dbasz o siebie i troszczy się o ciebie twoje otoczenie, możesz zminimalizować te zniszczenia".
Wiele wcześniejszych badań pokazuje, że pozostawanie w stanie małżeńskim ma dodatni związek z dobrym stanem zdrowia i długowiecznością. Jedno z nich, przeprowadzone przez Cass Business School w Londynie, wykazało, że śmierć partnera sześciokrotnie zwiększa ryzyko śmierci owdowiałeego mężczyzny i a dwukrotnie owdowiałej kobiety na przestrzeni następnego roku. Wyniki badań zostaną opublikowane we wrześniu na łamach Journal of Health and Social Behaviour.
Powyższy materiał nie jest zachętą do minimalizoania skutków porzucenia współmałżonka lub przez współmałżonka poprzez wchodzenie w ponowne związki, ale wykazaniem negatywnych skutków samego rozwodu. Artykuł dla tych, których inne argumenty do tej pory nie przekonały,że rozwód jest największą traumą i "strzałem we własne serce".
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-22, 21:49
Oblicza rozstań
Z Beatą Rusiecką, psychologiem, terapeutą, na temat rozwodów, osobowości niezdolnych do związków, syndromie odosobnienia od jednego z rodziców, rozmawia Małgorzata Jędrzejczyk
Rozwód a zdrowie Dlaczego nie warto się rozwodzić?
Wiele badań naukowych potwierdza fakt, ze ludzie w związku małżeńskim są zwykle zdrowsi niż osoby samotne. Jakie konsekwencje niesie z sobą rozwód? » Dlaczego nie warto się rozwodzić? Czy rozwód jest nam potrzebny? Co zmienia on w naszym życiu? Czym warto mu zapobiec?
W najnowszym badaniu Linda Waite, socjolog z Uniwersytetu Chicago i Mary Elizabeth Hughes, z Wydziału Zdrowia Publicznego na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Baltimore przeprowadziły badanie wśród 8652 osób, w którym starały się ocenić zdrowotne skutki rozwodu, wdowieństwa i powtórnego małżeństwa.
Naukowcy przebadali ich pod kątem stanu zdrowia i zapadalności na choroby przewlekłe. Sprawdzali, czy nie chorują na cukrzycę, choroby serca, układu oddechowego, nowotwory oraz nie cierpią na stany depresyjne i dolegliwości utrudniające poruszanie się. Pytano uczestników o ich własną ocenę stanu zdrowia.
Naukowcy objęli badaniem osoby w wieku od 51 do 61 lat. W tej grupie polowa badanej populacji to osoby pozostające wciąż w pierwszym małżeństwie, około 40 % było po rozwodzie lub owdowiało, około polowa z tej grupy na nowo wzięła ślub, około 4% to osoby samotne. Wyniki badania opublikowano pod koniec lipca b.r.
W wyniku badania stwierdzono, że rozwód niesie ze sobą coś więcej niż wielkie rozczarowanie i złamane serce. Wielokrotnie niesie ze sobą trwałe efekty odbijające się na fizycznym i psychicznym samopoczuciu, które nie zawsze może uleczyć powtórny związek.
Kiedy małżonek choruje i umiera, lub gdy źle dzieje się w małżeństwie, to poziom stresu wzrasta. Profesor Linda Waite, socjolog Uniwersytetu Chicagowskiego i współautor badania, twierdzi ze utrata partnera powoduje trwające miesiącami podniesienie poziomu stresu, który niszczy układ krążenia.
Utrata partnera spowodowana czy to wskutek rozwodu, czy jego śmierci, powoduje nie tylko ból i rozpacz. Stres pojawiający się po stracie bliskiej osoby utrzymuje się bardzo długo i wpływa negatywnie na samopoczucie fizyczne i psychiczne. Strata obejmuje nie tylko bliska osobę, ale także pogorszenie stanu zdrowia. Do tego taka osamotniona osoba przestaje dbać o siebie, nieprawidłowo się odżywia i rezygnuje z aktywności fizycznej. Odbija się to na wzroście zachorowalności na choroby układu krążenia, obniża mobilność.
Osoby ponownie żonate/zamężne, rozwiedzione i pozostające w stanie wolnym mają gorszy stan zdrowia, niż osoby trwające cały czas w jednym związku.
"Fatalnie sypiasz. Cierpi twoje otoczenie społeczne - szczególnie w sytuacji rozwodu. Tracisz przecież połowę przyjaciół i krewnych ze strony współmałżonka" - uzasadnia prof. Waite. I dodaje, że ponowny ślub może po pewnym czasie pomoc przywrócić szczęście, ale trudno jest odwrócić wszystkie szkody jakie zaszły.
Wiele czasu upłynie, nim ponowne małżeństwo jest w stanie odwrócić negatywne skutki zdrowotne, jakie wywiera rozejście się, nawet, jeśli został założony szczęśliwy i stabilny związek.
Profesor Waite podkreśla, że wdowieństwo i rozwód pomimo, ze są szkodliwe, to nie oznaczają wyroku śmierci na osamotnionego partnera. "Jeśli dbasz o siebie i troszczy się o ciebie twoje otoczenie, możesz zminimalizować te zniszczenia".
Wiele wcześniejszych badań naukowych wskazuje, że szczęśliwe małżeństwo ma pozytywny wpływ na zdrowie małżonków, na ich sytuacje finansowa, na emocjonalne samopoczucie i kontakty socjalne.
W Stanach Zjednoczonych prawie połowa małżeństw kończy się rozwodem, jak wynika ze statystyk Narodowego Instytutu Zdrowia. Rozwody mają wielokrotnie bardzo negatywny wpływ na sytuację finansową dotkniętych nimi osób.
Ogólnonarodowy trend dotyczący rozwodów w USA ma swoje silne oddziaływanie na środowisko polonijne. Tym bardziej, ze wiele polonijnych małżeństw zmaga się dodatkowo z długimi rozstaniami. Stan ten pogarsza tez obecny kryzys ekonomiczny.
W wielu sytuacjach małżeństwa mogą być uratowane dzięki poradnictwu kompetentnych osób, wsparciu ze strony rodziny.
Istnieje wiele wiarygodnych dowodów naukowych wskazujących na to, że warto dołożyć starań, aby próbować budować trwałe i satysfakcjonujące małżeństwa.
Skala stresu (w punktach) niektórych wydarzeń życiowych (wg Holmsa i Rahe)
Zdarzenie Średnia wartość punktowa
śmierć współmałżonka 100
rozwód 73
separacja 65
śmierć bliskiego członka rodziny 63
więzienie 63
uraz lub choroba własna 53
zawarcie związku małżeńskiego 50
zwolnienie z pracy 47
przejście na emeryturę 45
choroba w rodzinie 44
ciąża 40
problemy seksualne 39
zmiana sytuacji finansowej 38
śmierć bliskiego przyjaciela 37
kłopoty z przełożonym 23
Stres niszczący
artykuł Wojciecha Cywińskiego konsultowany z dr. n. med. Marią Wysocką-Bąkowską
"Całkowita wolność od stresu to śmierć".
Hans Selye
Stresu nie jesteśmy w stanie uniknąć. Starajmy się jednak mieć nad nim kontrolę i zaradzić jego skutkom.
Nie każdy stres działa negatywnie. Znamy stres dobry - mobilizujący pozytywnie do działania.
Jest jednak zły stres, który jest reakcją organizmu na zagrożenie, utrudnienie lub niemożność realizacji ważnych celów i zadań człowieka. Ten stan pojawia się w momencie zadziałania bodźca, czyli stresora. Oto oznaki ostrego stresu:
pobudzenie emocjonalne,
wzrost ciśnienia krwi,
przyspieszenie akcji serca,
przyspieszenie oddechów,
suchość w ustach,
"gęsia skórka",
wzrost stężenia cukru we krwi.
Objawy te są wywołane przez pobudzające działanie stresorów na wydzielanie hormonów, m.in. adrenaliny, wazopresyny, prolaktyny czy endorfin.
Po fazie zaalarmowania całego organizmu następuje faza odpoczynku - relaksacji, a więc okres, w którym dochodzi do regeneracji sił.
Nie wszyscy tak samo
Często się zdarza, że ta sama sytuacja (stresor) wywoła u jednego człowieka wszystkie oznaki stresu, a druga osoba w ogóle nie zareaguje lub nasilenie stresu będzie mniejsze. Dzieje się tak, ponieważ to nie sama sytuacja wywołuje stres, ale osobowość człowieka nadaje jej znaczenie - pozytywne lub negatywne.
Bardziej podatne na stres są osoby niecierpliwe, wrogo nastawione do otoczenia, agresywne, żyjące w pośpiechu, nadmienie rywalizujące, dążące do celu za wszelką cenę. Natomiast u osób o przeciwnych cechach (cierpliwych, pokojowo nastawionym, żyjących bez pośpiechu, skłonnych do współpracy, zmierzających do celu bez walki) rzadziej dochodzi do nasilenia stresu.
Stres długotrwały
Powstaje on pod wpływem nasilonego stresora czy stresorów lub gdy działają one w długim czasie. Może prowadzić do rozregulowania organizmu.
Początkowo człowiek wykonuje czynności dużo wolniej. Potem pojawiają się problemy z przekazywaniem i odbiorem informacji, aż w końcu następuje dezorganizacja życia i utrata kontroli nad sytuacją. Długotrwały stres może wywołać negatywne skutki zdrowotne, takie jak:
choroby serca,
chorobę niedokrwienną,
zawał,
zaburzenie rytmu serca,
nadciśnienie tętnicze,
chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy,
wysoki poziom cholesterolu we krwi,
nerwice,
bezsenność,
obniżenie odporności,
zaburzenia miesiączkowania,
zaburzenia erekcji.
Naukowcy podejrzewali powiązanie stresu z występowaniem chorób. Badania nad subiektywną skalą zdarzeń życiowych (skala stresu wg Holmsa i Rahe) pozwoliły na udokumentowanie zależności prawdopodobieństwa zachorowania od nasilenia wydarzeń życiowych. Gdy suma punktów przekroczy 300, prawdopodobieństwo zachorowania wynosi 80%, przy sumie między 150 a 299 - 50%, a 30%, gdy suma jest mniejsza od 150. Na przykład śmierć małżonka ma 100 punktów, a rozwód - 73.
Gdy nas dopadnie
Ważna jest umiejętność rozpoznawania pierwszych objawów stresu. W początkowym okresie możemy sobie sami pomóc.
Gdy poczujemy napięcie mięśni na skroniach, zauważymy przyspieszony oddech, obleje nas zimny pot czy mamy problemy z zasypianiem, zastosujmy sposoby podane obok. Wspomagająco działają łagodne środki uspokajające, np. herbatka z melisy, kozłka lekarskiego czy chmielu zwyczajnego, a także gotowe ziołowe leki - Neospasmina, Nerwosol, Kalms.
Można też uzupełnić dietę produktami bogatymi w magnez: pestkami dyni, kakao, kiełkami pszenicy, ziarnem soi, kaszą gryczaną, fasolą, czekoladą, orzechami. Niedobór tego pierwiastka wpływa bowiem ujemnie na układ nerwowy. Można też przyjmować preparaty magnezowe dostępne w aptece bez recepty, często połączone z witaminą B6.
Aby zmniejszyć stres
Nie czekajmy, aż dopadną nas poważniejsze objawy - hiperwentylacja, ból w klatce piersiowej, częstsze bóle głowy.
Gdy zdamy sobie sprawę, że żyjemy w notorycznym stresie, jest już za późno, by radzić sobie samemu. Musimy wtedy zmienić nasze reakcje na stres, aby nie był dla nas problemem. Powinniśmy zgłosić się do psychologa lub psychoterapeuty, który pomoże nam poznać i "obłaskawić" reakcje na sytuacje stresowe. Jeśli należymy do osób wybuchowych, z pomocą terapeuty możemy pracować nad zmianą zachowania. Lekarz lub psycholog wskaże nam techniki relaksacyjne, które pomogą zwiększyć odporność na stres. W krytycznej sytuacji stresowej lekarz może zalecić nam środki uspokajające.
Należy podkreślić, że podstawowym leczeniem w długotrwałym stresie jest psychoterapia. Leki mogą być wskazane tylko w niektórych sytuacjach stresowych.
Jak sobie pomóc?
Rozładuj nagromadzone emocje przez: spacer, gimnastkę, pływanie, bieganie, tenis, gry zespołowe czy towarzyskie (planszowe lub karciane).
Zajmij się czymś, co sprawia Ci przyjemność (czytanie książki, pielęgnacja kwiatów, łowienie ryb, słuchanie muzyki).
Spróbuj medytacji.
Śmiej się! Śmiech burzy napięcie, rozjaśnia Twoją twarz, rozluźnia mięśnie, przywraca obiektywizm i ożywia nadzieję.
Nie zaniedbuj życia intymnego. To ważny sposób łagodzenia napięć.
Zadbaj o sposób życia - odżywiaj się prawidłowo, śpij odpowiednio długo, zaplanuj czas na rozrywkę.
Unikaj hałasu.
Nie bierz za dużo spraw na swoje barki.
Nie unikaj czytania poradników napisanych przez profesjonalistów.
Zaobserwuj i oceń swój stres. Dopóki nie nauczysz się identyfikować czynników wywołujących stres, dopóty nie będziesz potrafił/a sobie z nimi radzić. Dlatego notuj objawy stresów i sytuacje, podczas których się one pojawiają.
Pozwól sobie na odpoczynek. Nie mieszaj tego czasu z innymi zajęciami.
Oczekuj najlepszego. Nawet jeżeli spotka Cię rozczarowanie, czas przed nim przeżyjesz bez stresu.
Naucz się mówić "nie".
Zaakceptuj siebie ze wszystkimi zaletami i wadami. Pamiętaj, że nikt nie jest doskonały! (Choć doskonalenie jest wskazane).
"Żyjmy dłużej" 12 (grudzień) 2000
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-05-01, 22:22
Skutki pracy zmianowej i nocnej
Nie każdy człowiek decyduje się na podjęcie pracy zmianowej lub nocnej, a ci, którzy ją wykonują, często z niej rezygnują w wyniku problemów, jakie ona niesie. Najczęściej są to problemy psychosocjalne i zdrowotne. Poczucie izolacji od codziennego życia rodziny i znajomych, brak warunków do właściwego wypoczynku po pracy i wiele innych czynników niekorzystnie wpływa na psychikę pracownika, rozpoczynając łańcuch negatywnych konsekwencji pracy zmianowej. Długotrwała praca w systemie zmianowym jest źródłem stresu, mogącego negatywnie oddziaływać na stan zdrowia pracownika.
Wśród pracowników zmianowych stwierdza się wyższy wskaźnik rozwodów, nadużywania leków, występowania depresji.
Jeśli nie chcesz przewlekle zachorować na serce, cukrzycę, nadciśnienie, dostać nowotworu, czy wpaść w depresję, to zakochaj się, poślub wybrankę swego serca i - co najważniejsze! - nie rozstawaj się z nią do końca życia. Tako rzecze nauka
Najczęściej wygląda to tak: "(...) Kocham cię, tylko z tobą całe życie, tyś moje szczęście jedyne, moja gwiazdeczko, świneczko, małpeczko (...)".
A potem jest tak: "On coś nie taki, jak był i każda kobieta to widzi. Kiedyś cierpliwie znosił, teraz się złości i awanturuje. Kiedyś zauważał, teraz jak ślepy. Kiedyś chciał z nami, teraz woli sam. Kiedyś żarem iskrzył, ledwo łóżko zobaczył, teraz w minutę zasypia martwym bykiem, jakby drąg przypróchniały leżał obok niego (...)".
Te cytaty z książki Joanny Chmielewskiej "Jak wytrzymać z mężczyzną" równie dobrze mogą odnosić się do kobiet. Wniosek jest jeden - było dobrze, ale się skończyło. Jedne małżeństwa próbują poprawić związek. Inne nie wytrzymują i się rozwodzą. Czasem to jedyne wyjście, gdy związek jest toksyczny. Rozwód ma jednak swoją cenę. Jak wysoką i jak długo musimy za niego płacić - ustalili amerykańscy psycholodzy w ostatnim "Journal of Health and Social Behavior".
Małżeństwo większości służy
Gwarantuje dłuższe życie, poprawia zdrowie psychiczne i fizyczne. Małżonkowie rzadziej zapadają zarówno na zwykłe przeziębienia, jak i na raka czy choroby układu krwionośnego. Jest też u nich mniejsze ryzyko śmierci w każdym okresie życia niż u osób samotnych. Wiadomo także, że u osób będących w separacji lub po rozwodzie jest większe ryzyko depresji. Co ciekawe, choć obie płci zyskują na stałym związku, więcej profitów czerpią z nich mężczyźni.
Wciąż jednak mało jest badań nad długotrwałymi skutkami małżeństwa lub samotności. Dr Linda Waite z University of Chicago wykonała mrówczą pracę i ze swoim zespołem sprawdziła informacje o zdrowiu ponad 8 tys. osób, biorących udział w wieloletnich amerykańskich narodowych badaniach "Health and Retirement Study". Naukowcy wybrali dane z 1992 r., które dotyczyły urodzonych między 1931 a 1941 r. Badani mieli wtedy między 51 a 61 lat.
Dr Waite przyjrzała się tym uczestnikom badań, których historia małżeńska - liczba rozwodów, wdowieństwo, czas trwania związków i okresów samotności - była znana. Sprawdziła, na co przewlekle chorowali, na ile są sprawni ruchowo, czy miewali depresje. Badanych pytano także o własną ocenę stanu zdrowia. Notowano ich wiek, pochodzenie etniczne, poziom edukacji, także warunki, w jakich dorastali i obecnie żyją.
Jakich zależności szukała dr Waite?
Psycholog postanowiła udowodnić cztery hipotezy: ** że nasze zdrowie w średnim wieku zależy nie tylko od obecnego statusu małżeńskiego, ale także od historii poprzednich związków; ** że ludzie trwający w jednym małżeństwie przez całe życie są zdrowsi od tych po przejściach; ** że spośród osób będących w jednym związku najlepiej mają się ci, którzy trwają w nich najdłużej; ** że spośród osób rozwiedzionych najbardziej chorują ci, którzy najdłużej pozostają samotni.
Złamane serca bardziej chorują
Wyniki badań jednoznacznie udowodniły, że małżeństwo chroni, a nawet wzmacnia zdrowie. Najbardziej służy ludziom w średnim wieku. Im dłużej pozostajemy w stałym związku, tym lepiej on wpływa na zdrowie.
Tymczasem rozwód niweczy te korzyści. Bywa nawet bardziej dewastujący niż pozostawanie w stanie panieństwa lub kawalerstwa. Osoby rozwiedzione mają o 20 proc. (!) większe ryzyko, że dopadną ich choroby przewlekłe, takie jak cukrzyca, nadciśnienie, schorzenia układu krążenia, nowotwory, niż ci, którzy nigdy się nie pobierali. Co ciekawe, kolejne małżeństwo tylko niewiele (o 8 pkt proc.) poprawia tę statystykę. Rozwiedzeni i potem ponownie "pobrani" mają też odpowiednio o 23 i 19 proc. większe ryzyko niesprawności fizycznej na starość niż single i pary nigdy nierozdzielone.
Wejście w kolejny związek chroni za to psychikę - rozwodnicy w nowym związku od razu czują się lepiej i przestają cierpieć na zaburzenia nastroju.
Bycie kawalerem lub panną też niespecjalnie służy. Osoby takie mają o 12 proc. większe ryzyko niesprawności na starość, a także o 13 proc. większe ryzyko depresji niż małżonkowie. Ale co ciekawe, nie zapadają częściej na choroby przewlekłe.
Okazuje się, że panny łatwiej znoszą samotność od kawalerów (ci z braku partnera częściej wpadają w depresję), kobiety także znacznie lepiej radzą sobie z wdowieństwem (mężczyznom taki stan zdecydowanie skraca życie). Panie bardziej za to cierpią z powodu rozwodu czy separacji.
Z innych badań wynika też, że kobiety rozwiedzione więcej niż raz oraz mężczyźni, którzy weszli w związek we wczesnym wieku (poniżej 25. roku życia), mają słabsze zdrowie w podeszłym wieku. Najbardziej cierpi na tym serce. Choroby układu krążenia to najczęstszy skutek samotności i rozwodów. I znów mężczyźni wypadają tu gorzej.
Dlaczego rozwód odbija się na zdrowiu?
Bo jest ogromnym stresem - nawet dla tych małżonków, którzy go chcieli. Rozwiedzeni nie tylko gorzej się czują podczas rozstania i bezpośrednio po nim. Muszą też sami wychowywać dzieci, negocjować opiekę i wychowanie nad nimi z często nieprzychylnym byłym małżonkiem. Zazwyczaj obniża się im standard życia. Zdarza się, że stygmatyzuje ich społeczeństwo.
A dlaczego kolejny związek nie rekompensuje w pełni strat? Bo partnerzy muszą zmagać się z kłopotami, których wcześniej nie doświadczali. Mają np. dzieci z pierwszego małżeństwa, a rola macochy lub ojczyma nie jest wcale łatwa. Poza tym rozwodnik, który płaci alimenty, ciężej pracuje, bo musi w zasadzie utrzymać dwa domy.
Zły związek bardziej szkodzi paniom
Choć z powyższych badań wynika, że rozstanie nie wychodzi na zdrowie, pozostawanie w złym związku czasem może być gorsze. Zwłaszcza dla kobiet. Nancy Henry z University of Utah przeprowadziła ankietę wśród 276 par z 20-letnim stażem małżeńskim. Okazało się, że kobiety trwające w destrukcyjnych związkach mają większe ryzyko rozwoju cukrzycy, chorób serca i zawału. Rośnie im ciśnienie, poziom cukru, trójglicerydów. Mają za mało dobrego cholesterolu i nadwagę. To wynik ciągłego stresu i poczucia zagrożenia: kłótnie i codzienna agresja je niszczą.
Badaczka spodziewała się takich wyników, ale zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. Tymczasem mężowie okazali się zdumiewająco odporni na toksyczne sytuacje. Zły związek nie wpływał znacząco na ich stan zdrowia.
Niestety, nikt za nas nie zdecyduje, kiedy nie warto już dłużej trwać w nieudanym związku. Nikt też oprócz nas samych nie oceni, czy decyzja o rozstaniu nie była pochopna. Ale przed jednym psycholodzy przestrzegają: bardzo często wybieramy sobie na kolejnego partnera osobę podobną do poprzedniego, a więc nie warto ich zmieniać.
Źródło: Gazeta Wyborcza
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-05-02, 13:29
Nawet złe małżeństwo jest dobre
Wysłuchała: Izabela Górnicka-Zdziech
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.