Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-04-19, 23:46 Świadectwo uzdrowienia nie małżeństwa ale mnie
Chciałam trochę rozreklamować wspólnotę Sychar w internecie i na gazetowym forum "Wychowanie w wierze", które znam od dawna, napisałam dzisiaj świadectwo.
A tutaj kopiuję Wam co napisałam, bo Wy jesteście współautorami tych wydarzeń.
"Niedawno był tu mój dość rozpaczliwy wątek dotyczący odejścia męża, wątek jest
już usunięty. A ja muszę się podzielić z gronem ludzi, którzy zrozumieją,
jakże wielkie rzeczy uczynił dla mnie Pan w tym trudnym czasie.
Może moje uzdrowienie nie wygląda tak spektakularnie jak u kogoś kto nagle
wstaje z wózka inwalidzkiego i chodzi, ale myślę, że te kobiety, które też
przeżyły zdradę i porzucenie, uznałyby za rzeczywisty cud to, w jakim teraz
jestem stanie
Zdawało mi się, że zanim mąż się wyprowadził, użyłam wszystkich możliwych
środków, aby uratować to małżeństwo. Teraz wiem, że sięgałam jedynie po
ludzkie środki, a Bogu nie dałam działać.
W momencie kulminacji kryzysu byłam jak ranny oślepiony niedźwiedź atakowany
oszczepem, który chce gryźć i sięgać pazurami, żeby się bronić. Nie
spodziewałam się wcześniej jak wielki ból mogą wywołać takie przejścia.
Wypełniał mnie po brzegi gniew i poczucie krzywdy a musiałam poradzić sobie z
trójką przerażonych i zdruzgotanych dzieci.
I oto wezwana kilka dni po odejściu męża pani psycholog do dzieci okazuje się
równocześnie chrześcijańskim terapeutą rodzinnym. Ona pierwsza mi mówi o
ratowaniu małżeństwa, o postawie jaką powinnam przyjąć. Absolutnie nie
przyjęłam jej słów. Powiedziałam "Tak, tak... wybaczę, wiem że to mój
chrześcijański obowiązek... no to może za kilka lat?"
Chciałam szukać sobie innego mężczyzny w odwecie.
A Zły miał radochę. Chodziłam wówczas na terapię do psychologa, ale to
działało zbyt wolno. Nie mogłam się modlić, taka wściekła i poraniona, ale za
to znajdują się ludzie wokół mnie, którzy uderzają z modlitwą wstawienniczą.
Więc ja robię dla siebie jedyną dobrą rzecz jaką byłam w stanie - wysyłam
prośby o modlitwę wszędzie gdzie się da - do zakonów, wspólnot, w internetowe
skrzynki intencji.
I pewnej niedzieli, to chyba była druga Niedziela Wielkiego Postu
ta blokada, te straszne emocje odpuszczają. Mogę uderzyć do Boga osobiście.
Nagle widzę wszystko w Jego świetle. Swoje błędy też. Idę do spowiedzi,
wszystko mam wybaczone, a w dodatku dostaję niesamowitą łaskę przebaczenia dla
mojego męża. Przebaczenia z góry, bez czekania na jego skruchę czy odmianę.
Znajduję forum Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sakramentalnych Sychar, gdzie z
niedowierzaniem obserwuję, jak ludzie zachowują wierność i miłość dla swoich
małżonków przez całe lata po rozstaniu. Tam w końcu mogę przyznać, że kocham
mojego męża. Bo ludzie w moim otoczeniu tego nie rozumieją. Ludzie oczekują,
że jego wybór w jakiś magiczny sposób całkowicie wymazał ze mnie miłość i
zwolnił mnie z przysięgi. Nic z tego. Założyłam z powrotem obrączkę.
Po tym moim nawróceniu, uwierzcie, aż dało się odczuć jak bardzo szatan się
przeraził, że odmawiam współpracy z nim. Zaczął miotać nami podwójnie,
usłyszałam tyle raniących słów, nieraz się we mnie gotowało - to wszystko
żebym się zniechęciła, poddała, odpowiedziała złem na zło. Dałam mężowi do
zrozumienia, że przepraszam za swoją część, że wybaczam i kocham. Dostałam
odpowiedź, że on chce łatwego rozwodu i zaczyna nowe piękne życie. Czasem
wpadałam w rozpacz - ale na 5 minut, po czym wstawałam i robiłam dalej to co
zaproponował Bóg. Wiem że jeszcze wiele, baaaaardzo wiele takich chwil próby
przede mną.
Przyszła Wielkanoc, Niedziela Miłosierdzia, żałoba narodowa - moje modlitwy na
pozór nie skutkowały, sytuacja zewnętrzna nie zmieniła się ani o włos. Więc
Bóg podarował więcej cierpliwości niż kiedykolwiek u siebie - niecierpliwej,
wymagającej bym się spodziewała. Bo ja Mu po raz pierwszy od wielu wielu lat
powiedziałam szczerze i z serca - "Tak. Tak na wszystko co zechcesz Boże".
Pojechałam na 3-dniowe rekolekcje wspólnoty Sychar. Ile tam było Ducha! Było
też nabożeństwo o uzdrowienie i powoli jak przyglądam się moim ranom, to widzę
tylko blizny. Nic nie krwawi. A to były takie głębokie rany poczucia
niższości, poczucia odrzucenia, zaprzeczenia mojej wartości. Minęły zaledwie 3
miesiące odkąd zostałam sama.
Moja wiara w ostatnich latach była bardzo "letnia". Sycharowicze uczą że
kryzys jest "po coś" a nie tylko "dlaczegoś". Widzę więc że Pan musiał
pozwolić mi wskoczyć w solidną przepaść, żeby mnie obudzić, ale bardzo prędko mnie
wyciągnął, bo zdaje się, że mnie niezmiernie kocha .
Oczywiście po ludzku martwię się i troszczę. Zwłaszcza o moje dzieci, ich
przyszłość, wychowanie i ich zranienia. Jeszcze muszę się wiele nauczyć jak
pomagać moim dzieciom w takich niewyobrażalnie trudnych chwilach. Dziękuję
moim rodzicom, że nigdy nie postawili mnie i brata w takiej dramatycznej
sytuacji jak my troje naszych ukochanych dzieci. Ale dziś w głębi mojego serca
jest wielki pokój i ufność. Myślałam, że będę musiała zapomnieć mojego męża,
wyzbyć się wszelkich uczuć do niego, żeby być jeszcze szczęśliwą. Lecz to z
kolei wydawało mi się niemożliwe, nierealne i straszne.
Tymczasem prawda była inna. Teraz to ja go dopiero kocham. Bo to jest taka
miłość dana od Boga, której nie są w stanie zniszczyć okoliczności zewnętrzne.
Cokolwiek on teraz robi, cokolwiek powie.
Pan Bóg podsunął mi Księgę Ozeasza jako odpowiedź na moje "lamentacje".
Pozwolił bym w ciągu kilku tygodni przeszła z pozycji porzuconej, "nieudanej"
kobiety na pozycję umiłowanej córki Ojca.
Bardzo chcę wytrwać i o to wytrwanie pomódlcie się dla mnie.
I oczywiście dziękuję Wam tu na forum za modlitwę za nas, patrzcie ile
zdziałaliście. "
I tyle napisałam, niech się ludzie budują dziełami Pana
Ostatnio zmieniony przez Jedna 2010-04-20, 09:52, w całości zmieniany 2 razy
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-20, 06:04
b]jedna[/b]
Jestem przy Tobie modlitwa za cała wasza rodzinę.Cudownie,ze byłas z nami.
ja tez zrozumiałam jeszcze więcej.pozdrawiam.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-20, 07:03
Jedyna wspaniałe świadectwo ,
Pamiętam w modlitwie
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-20, 07:39
Chwalmy Pana, raduj się łaską wlaną w Twe serce Jedna, pielęgnuj to uczucie przyda się w trudniejszych chwilach.
Pozdrawiam
Jarek
agnieszka 1098 [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-20, 08:32
Bóg jest wielki. jesli daje cierpienie to wie co robi. cierpienie oczyszcza, umacnia ,a przedewszystkim zbliza do Niego naszego Ojca, tylko nie kazdy to chce widziec .To wielka łaska jaka otrzymalas od Boga , ze mimo wielkiej rozpaczy jednak ufalas , nie mogąc sie sama modlic prosilas innych. gleboko wierze ze to dopiero poczatek wielu lask , ktorymi BOG chce Cie obdarzyc . UFAJMY PANU. bede pamietac o Tobie na modlitwie, pozdrawiam.
samotna [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-20, 09:29
Choć jesteś drobinka to jednak Wielka....
Pozdrawiam Ciebie
Ife [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-20, 12:40
Jedna Ty już wiesz czego chcesz ,być blisko Pana,oddałaś się Jemu całkowicie. Tak trzymaj kochana i niedaj sie kusemu bo jeszcze nie raz będzie chciał zamieszać ,tak jak u mnie próbuje. Nie poddamy sie. Piękne świadectwo.
(23)Śpiewajcie Panu, wszystkie krainy, z dnia na dzień głoście Jego zbawienie!(24)Rozgłaszajcie Jego chwałę wśród pogan, Jego cuda - wśród wszystkich narodów, (25) bo wielki jest Pan, godzien wielkiej chwały: wzbudza On większy lęk niż wszyscy bogowie. (26)Bo wszyscy bogowie pogan to ułuda, a Pan uczynił niebiosa. (27)Przed Nim kroczą majestat i piękno, potęga i jasność w Jego przybytku. (28)Oddajcie Panu, rodziny narodów, oddajcie Panu chwałę i potęgę, (29)oddajcie Panu chwałę Jego imienia. Nieście ofiary i wchodźcie przed Jego oblicze, oddajcie pokłon Panu, w święte szaty odziani. (30)W obliczu Jego zadrżyj, ziemio cała! Umocnił On świat, by się nie poruszył.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.