Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja historia. Proszę o wsparcie...
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-25, 18:58   

Satine.............. u każdego jest inaczej,inny poziom dna.Twój maz ma najprawdopodobniej to dno już osiągnięte.........zresztą bardzo mu pomogłaś je zaliczyć.
I bardzo mądrze,bardzo dobrze.Powiedziałaś STOP na samym początku. Stanowczo,mądrze i z miłością.Dałas mu odczuć konsekwencje.
I wcale nie znaczy to że go nie kochasz...........wręcz odwrotnie........to dojrzała miłość(tak odczytuję z Twoich opisów ),stanowcza,twarda miłość,granice..............
Satine napisał/a:
Też walczę z tą nieufnością.....Mówię sobie, że przyjmuję postawę, że ufam....Ale każde spóźnienie z pracy już powoduje u mnie ból brzucha.


Satine.........nie walcz,odpuść sobie tę wewnętrzną walkę.Walka to przegrana.......... rany......ból........ nawet czasami śmierć............ nie walcz............oddaj Bogu i bądż mądra żoną.......a mąż odwdzięczy Ci sie swoją mądrością.
Każdy popełnia błędy............... on raczej ma świadomość swojego błędu.........

A czy Wy byliście może na rekolekcjach dla małżeństw?

Satine napisał/a:
Wiem, to było wredne.....Ale ja się sama z tym źle czułam, a po pół roku zrozumiałam, że muszę go też za to przeprosić......


Wiesz???szacunek dla Ciebie................ tak sie buduje komunikację.

Satine napisał/a:
Jak jednak pozbyć się tej nieufności, która przeszkadza w takim powrocie do normalności.....Czy to kwestia czasu....czy coś jeszcze robię nie tak....nie wiem.......


Daj czas czasowi,daj sobie szansę na całkowite wybaczenie,a "kusy" straci narzedzie w postaci Twojego lęku.

Wróciliście kiedyś do tego incydentu? Mąż wrócił?
Nie można udawać że się zapomniało,nie można wypychać ze świadomości, że nic się nie stało................. ale nie można tym żyć ciągle.

Wbacz........... bądż gotowa do przyjęcia postawy wybaczenia......... a lęki znikną ....Pan Bóg Ci je zabierze.....

Satine.............. Pogody Ducha

[ Dodano: 2010-01-25, 19:00 ]
Róża............. agresja najczęściej bierze sie ze słabości,z lęków,ze skrzywdzenia...... to tak ucieczka przed własnymi emocjami.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-25, 19:45   

Anais napisał/a:
udało Ci się uchronić dzieci? Chodzi mi o ochronę dzieci przed konsekwencjami takich poważnych konfliktów między rodzicami. Martwię się czasami, jaki obraz rodziny wyniosą z naszego domu...


Anais można minimalizować , ochraniać ale tylko do pewnego stopnia , tego też można nauczyć się na terapii ,.
Pamiętam , że był taki czas , gdy oboje z mężem chodziliśmy na terapie , i wspólnie staraliśmy się pomagać naszym córka , przeżyć ten trudny czas - i naprawdę to przynosiło efekty zadziwiające .

Ale nawet gdy tego zabrakło - Pan nas ratuje - dla moich dzieci było to harcerstwo katolickie , i ich drużynowe były studentkami psychologii - teraz same są drużynowymi i same pomagają innym dzieciom :lol:

Najlepiej im teraz pomagamy , gdy budujemy swoje życie na skale jaką jest Chrystus - najlepiej uczy przykład .

Super określił to mój mąż - w listopadzie (gdy wychylił na chwilę głowę ze swojego bagienka) - Och co to za przykład dla naszych córek gdy odbudujemy wszystko .

Odbudowa kosztuj - pracy wysiłku , przekraczania siebie - niech robi to chociaż jeden z małżonków - to nie zostanie bez echa w życiu naszych dzieci.

Z Bogiem
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-25, 19:51   

Cytat:
A czy Wy byliście może na rekolekcjach dla małżeństw?


Nie, nie byliśmy, przyznam, że zanim trafiłam na to forum,kompletnie nie miałam pojęcia, że coś takiego jest....Doszło do tego, że ja znajomych narzeczonych namawiam na takie rekolekcje, żeby wchodzili w małżeństwo już dobrymi fundamentami.....a przynajmniej większymi, niż wiele, wiele małżeństw.....Tak sobie myślę, że takie rekolekcje dla narzeczonych powinny być niejako obowiązkowe - w ramach "zaliczenia" nauk przedmałżeńskich.....Ale takie spotkania mnie kuszą i pojedziemy na pewno. :)

nałóg napisał/a:
Wróciliście kiedyś do tego incydentu? Mąż wrócił?
Nie można udawać że się zapomniało,nie można wypychać ze świadomości, że nic się nie stało................. ale nie można tym żyć ciągle



Były rozmowy w ciągu miesiąca od zdarzenia.....Próby wyjaśnienia z jego strony i zapewnienia, przeprosiny....Sytuacja nie była wesoła, bo poza dodatkowym stresem i bólem, jaki nas spotkał (wszystkich nas), to w moim przypadku nastąpił taki ogromny zawód moim mężem.....Takie rozczarowanie, niedowierzanie, że mógł z mądrego, kochanego faceta zmienić się w kogoś obcego po kilku drinkach......I tutaj widzę rysę....Nie chcę go widzieć w takiej sytuacji, bo nie bólu się fizycznego boję, czy wyzwisk, ale tego, ze znowu go zobaczę tak okropnego......Ale poza tym jednym razem, nigdy mu w twarz nie wypomniałam tego zdarzenia.....Ja wtedy uznałam, że wezwanie policji i wstyd, to, że syn chował się długi czas przed nim, jest dla niego jakby wystarczającą karą......Przyznam, że pierwsza fala wybaczenia nastąpiła, kiedy zobaczyłam syna obejmującego męża za szyję i mówiącego do niego: wiesz tatusiu, ja cię kocham. Wtedy zawstydziłam się, że dziecko prędzej się otworzyło na tego zgnębionego mojego męża, wybaczyło mu, zaufało, przestało się bać......Wtedy też i ja się przytuliłam do męża.....
Oboje chodzimy do psychologów, każdy do swojej pani psycholog, czasami dostajemy ćwiczenia do domu i jeśli są dość neutralne, to robimy je razem (np oglądanie zdjęć rodzinnych).....Przyznam, nie wałkowaliśmy tego wydarzenia jakoś specjalnie z mężem.......Tylko z psychologami....Aha, fakt....Była taka rozmowa ogólnie o alkoholu....Mąż wtedy powiedział, że najwidoczniej w jego przypadku alkohol jest absolutnie zakazany i teraz rozumie, dlaczego instynktownie go od niego odrzucało zawsze....Mówił też, że i tamtego wieczoru też nie chciał pić, ale będąc zmęczonym po całym dniu pracy, w dodatku na spotkaniu z dawno nie widzianymi kolegami, którzy najwidoczniej mieli siłę przekonywania większą, niż jego zasady - to stało się to, co się stało.....Z tego co wiem, miał kilka spotkań ze swoją panią psycholog na temat asertywności także....
Powiem jedno, gdyby nie to forum, pewnie byłyby wymówki z mojej strony, wypominanie.....ja naprawdę jestem tak totalnie inna, tak opanowana w porównaniu do tamtej dawnej mnie.......
Tak, wiem, że "lęk" to podszept kusego.....I przyznam, że i tak jest coraz słabszy.....dlatego liczę na to, że jeśli dam czas czasowi, to będzie tylko lepiej i lepiej....
Chcę być oddaną całym sercem żoną, bez niepotrzebnych lęków....do tego dążę....

[ Dodano: 2010-01-25, 19:59 ]
Teraz tak sobie myślę, że muszę zaakceptować takie fakty:

mąż po alkoholu traci kontrolę nad sobą
mąż nie pije, ale może wypić
mąż wie, co zrobił i pracuje nad sobą, odczuwa wstyd, chce zadośćuczynić
gdyby mąż znowu zawiódł, wiem, co mam zrobić
istnieje możliwość, że mąż nigdy już nie wypije i nie będzie takiej sytuacji (tak jak zakładam, że może wypić, tak mogę założyć, że już nie wypije)
postawa mojego męża wskazuje, że można mu zaufać

Jak ułożyłam sobie to w fakty i pozbawiłam emocji, jest o wiele łatwiej...
Chwała Panu!
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 11:12   

Kochani Sycharowicze! Przypominam się i napiszę pokrótce, co u mnie. Otóż nie wiem, w którym momencie...poczułam w sobie coś jakby zaczątek spokoju, nadziei i siły! Podjęłam decyzję, że będę walczyć...i, jak tu wszyscy radzą, zacząć od siebie. Codziennie zaczęłam się modlić o uzdrowienie małżeństwa, prosiłam o wsparcie Św. Judę Tadeusza i Św. Ritę. I Anioła Stróża mojego męża. I wstąpiłam do Różańca Rodziców, co dało mi wiele radości. I pilnuję siebie. Postanowiłam nie dawać się sprowokować, unikać konfliktu. Powoli, np. "w tym tygodniu absolutnie nie chcę się pokłócić". Zrobiłam sobie postanowienie na Wielki Post, być miła dla męża :) Postanowiłam zaufać. To strasznie trudne, bo nie mam 100% pewności, czy nic więcej nie kryje sie za wybuchami mojego męża. Postanowiłam zaufać. I wiecie co? To działa!!!! Nie jest idealnie, kilka razy zdarzyły się jednak konflikty, ale wystarczyło przestać mówić i awantura klęsła. Potem powrót do tematu, np za 2 dni, bardzo delikatnie i spokojnie, bez nacisku, mówię, to, co chcę i nie oczekuję jakiejś szczególnej reakcji, ale ta reakcja jest i czasem bywam naprawdę mile zaskoczona. Nie wpadłam w euforię. Mój mąż jest bardzo nerwowy. I tak planuję coś z tym zrobić, ale powoli. Stwierdziłam, ze najpierw ja muszę stanąć na nogi, bo już jestem wrakiem, a chcę być pogodną, zachwycającą kobietą! Bardzo motywuje mnie też to, że dzieci patrzą na moje reakcje, żaluję okresu, kiedy byłam totalnie załamana i tylko płakałam. Chcę im też pokazać, że ze wszystkim można sobie poradzić z Bożą pomocą. Pracuję nad sobą. I JA czuję się lepiej, silniejsza. Miewam dołki, ale jest lepiej. I mam już nadzieję, a to już wiele. Pozdrawiam wszystkich i za jakis czas znów napiszę.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 11:21   

Pogody Ducha.......... i zminiaj siebie ,a świat wokół zmieni się pod wpływem Twoich zmian..............a już napewno Twoje widzenie świata
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 11:25   

Tak, Nałogu, tak jest!!! Ale kiedy człowiek jest w rozpaczy, to nie chce mu się w to wierzyć. Zresztą ja dopiero jestem na początku tej drogi, która długa przede mną. Ale wydaje mi się ciekawa :)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 16:02   

Anais,

A zatem czas na kazania ks. Piotra. Bardzo Ci ułatwią życie. Sa o przemianie serca, która wpływa na doczesne życie i otoczenie.
Możesz pogrzebać tu na forum. Jest ich sporo, albo słuchać ze strony macierzystej:
http:/www.kazaniaksiedzapiotra.pl
Tylko słuchaj od najstarszych do obecnych wtedy zachowasz chronologię i nauka będzie efektywniejsza.
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 19:13   

Kingo, już ich słucham!!! Niekiedy z mężem... Teraz zakasać rękawy i wprowadzać z czyn! Jestem pełna nadziei. Nie jest idealnie, niekiedy wciąż jest bardzo ciężko, ale widzę światełko i idę w tym kierunku. Chwała Panu!
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 19:16   

Anais,
A zatem niech Bóg prowadzi w dobrym kierunku Was oboje. Tylko nie zapominaj o nas. Potrzeba nam radosnych świadectw. :-D
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 19:58   

Kinga, nie zapomnę!!!! Będę się zgłaszać, tym bardziej, że nie jestem gotowa do napisania świadectwa, tak dobrze u nas jeszcze nie jest. Jest różnie. Mój mąż jest taki, jaki był. Ja się zmieniam, ale to trudne bardzo i jeśli tylko stracę panowanie nad sobą, jest raczej mało ciekawie :( No ale nie ma już takich tragicznych sytuacji, jakie sprowokowały mnie do szukania pomocy tutaj ...a to już mały sukces. Moim wielkim sukcesem, a raczej łaską Bożą jest to, że odzyskałam siły życiowe i nadzieję, jeszcze trzy miesiące temu byłam jak przeżuta i wypluta. Mam świadomość własnych błędów i chcę się zmieniać :) Dziękuję Wam wszystkim!!! I szukam dalej :)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 20:09   

Anais,

Tu są najnowsze kazania ks. Piotra. Codzienna aktualizacja-misje św. u św. Zygmunta w W-wie. Trwają do soboty:

http://www.sw-zygmunt.pl/?id=31
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 20:13   

Dziękuję :)

[ Dodano: 2010-09-07, 09:40 ]
Kochani Sycharowicze, proszę o poradę. Interesuje mnie sprawa rekolekcji w Łagiewnikach. Chciałam jednak zapytać, czy są to rekolekcje odpowiednie dla małżonków, którzy właśnie chyba wychodzą z kryzysu, kroczek po kroczku, ale jednak wychodzą. Jest u nas coraz lepiej, staramy się oboje, czasem zdarzy się dołek, ale to małe dołki w porównaniu z tym, co było. Właściwie, to jestem pełna nadziei i coraz częściej dziękuję Bogu, że wytrwaliśmy. Coraz więcej zdarza się dni, że mój mąż jest prawie taki, jak kiedyś, przed kryzysem. A może nawet lepszy. Sa i gorsze dni, jeszcze bywa źle, ale mam wielkie nadzieje. I w takiej właśnie sytuacji ... czy to jest pora na tego typu rekolekcje? Nie chcę męża zrazić tym, że za duzo od niego oczekuję, że chcę wszystkiego na raz i już. Nie wiem, co robić, jeszcze mu nic nie powiedziałam, ja jestem otwarta na wszelkiego rodzaju rekolekcje, ale on...nie wiem. Czy ktoś mógłby mi coś poradzić?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4