Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Ciekawa dyskusja
Autor Wiadomość
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-25, 18:27   

mami napisał/a:

W kontekście tematu…
A tak można wyzbyć się ludzkich uczuć?
lub
czy to możliwe by ktoś był …. wyzbyty ludzkich uczuć w stosunku do współmałżonka?

Jeśli już można w stosunku do partnera wyzbyć się odczuc na przykład uczuć miłości na rzecz innych odczuć gniewu, nienawiści, odrazy ale nadal te odczucia jakieś są…
tyle, że inne a inne czyli zgodne z relacjami jakie sa między tymi osobami,

i jak piszesz samotna wraz z pojawieniem się innej relacji znikają lub mogą tez powstawac inne odczucia ludzkie!


…. wyzbyty ludzkich uczuć w stosunku do współmałżonka…


Mami - nawet ja błędnie napisałam:
"raczej wyzbyty ludzkich uczuć w stosunku do współmałżonka, który wraz z pojawieniem się osoby trzeciej powinien zniknąć jak kamfora.... "

bo powinnam sprecyzować - wyzbyty oczekiwanych uczuć do wspołmałżonka....,
bo generalnie wyzbyć się uczuć ludzkich nie można...one są takie czy inne, ale są...,

a że te oczekiwane uczucia przekierowane są na inny obiekt to już inna bajka....,
trudne jest przyjącie tego do wiadomości, zaakceptowanie i pogodzenie z tym,
ale czasem druga osoba poprostu nie chce, nie widzi szans, nie odnajduje w sobie tych uczuć do współmałżonka, które odczuwa do kogoś innego / uczucie zauroczenia, fascynacji,spełnienia..../- i nie chcę się już dopatrywać jak głębokie one są i trwałe....,
są poprostu świeże, inne....
Pozdrawiam

[ Dodano: 2010-02-25, 18:33 ]
Mazo- jakoś tak lekceważąco....,
ale jak pamiętam - róznica wiekowa....być może też i dlatego...,
ale to moje zdanie....
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-25, 18:50   

Psycholog powiedział…że sobie nie radzisz z ta sytuacją i to bardzo widoczne w przeciwnym razie dziecko nie grałoby roli bohatera….

Jak dziecko ma psychicznie funkcjonować będąc w konflikcie z samym sobą...
Jak kochac matke, jak kochac ojca… kiedy to co się dzieje jest takie niezrozumiałe dla niego
Kto dla kogo ma być wsparciem u tego dziecka?
nieradzacy sobie ojciec czy matka
jak dziecko ma czuć się bezpiecznie jak osoby odpowiedzialne za to nie dają poczucia bezpieczeństwa temu dziecku… sprawiając w nim odczucia braku szacunku dla innych, dla siebie, zaniżając jego wartość poprzez takie trudne jak dla niego do zrozumienia sytuacje

dziecko zaczyna w takiej sytuacji widzieć rodzica jako złego, nieudolnego zaradzic problemom, w taki sposób by ono mogło choć troche czuc się bezpiecznie i komfortowo
Jak w takiej sytuacji ma mieć poczucie bezpieczenstwa… jak kochac kogoś, uczyć się prawidłowych relacji, jak uczyć się bezpiecznego stylu przywiązania do innych ludzi bez poczucia zawodu, strachu… skoro najbliżsi nie potrafią tego zagwarantować temu dziecku….

Wiele tu osób deklaruje swoja wiarę,miłość a w momencie próby jednak własne ego daje znać o sobie, bo
w przeciwnym wypadku jako katolik musiałaby taka osoba choc w imię miłości do żony, w imie deklarowanej wiary w Boga
zaniechać ocen i wybaczyć' odsunąć się od tego co robi i swoim przykładem dawać dzieciom wsparcie uczyć zasad i morale...
a co robi?

... Nie radzi sobie, a dzieci służą do potwierdzania bezradności względem tego co robi żona...
i owszem co z tego, że ktoś zachowuje się nagannie… czy to mnie zwalnia z czegoś, czy ja mam wpływ na zmianę tego? Nie!
Ale siebie tak, tego jak cośna mnie wpływa i co robi ze mną to myślenie o mojej krzywdzie mi wyrządzanej…
Co mogę… mogę swoją postawą dać przykład... I poczucie bezpieczenstwa...
Nie tym iż będę przy dziecku krytykował matkę/ ojca,
ale pokazywała temu dziecku jak sobie w takiej sytuacji radzic…
w przeciwnym wypadku takie dzieci wyjdą z konfliktu,w którym ja/ druga strona
też miała udział, wyjdą psychicznie zranione i w swoim życiu nigdy już nie doznają prawdziwego szczęścia' a relacje z innymi będą nacechowane fałszem' odrzuceniem i chorym uzależnienie od drugiej osoby...
dziś jest jeszcze czas na pomoc...
a sytuacja ciężka w jakiej znalazły się te dzieciaczki może być dla nich lekcją,z której dzięki mądrości rodziców wyjdą z jak najmniejszym urazami...

JAK?

Wszystko zależy od rodzica postawy, wybaczenia odrzucenia...zaprzestania w imię tego skrzywdzenia krytykowania w obecności drugiego rodzica, omawiania z nim sytuacji i zachowań dorosłych…
... To nie rola dzieckao...
od tego jest przyjaciel, ksiądz,terapeuta...
dziecko ma mieć zagwarantowane poczucie bezpieczenstwa bez względu jak ty sie czujesz i jak ty sobie radzisz z problemem swojego małżeństwa...
To dziecko tu jest skrzywdzone,
i twoją rola i obowiązkiem jest mu zapewnić w miare jak to możliwe spokojne dzieciństwo...
bez patrzenia na to co robi druga strona jako usprawiedliwienie swoich zachowań…
Bez wyciągania dziecka w życie dorosłych...
to ty sobie nie radzisz i dlatego dziecko ma jeszcze większy problem ze zrozumieniem i odnalezieniem się w nowej dla niego sytuacji...
Dziecko szuka oparcia u bliskich, u rodzica i tam ma je znaleźć, bez względu na to czy druga strona postępuje właściwie,
bo zachowania drugiej strony nie są usprawiedliwieniem dla braku odpowiednich zachowań drugiego rodzica w myśl to nie moja wina,
dziecko nie widzi winnych, kocha oboje równie mocno i pragnie jedynie dla siebie poczucia szczęścia, spokoju i miłości

dlatego jeśli rodzic sobie nie daje rady ze soba, z sytuacja w jakiej się znalazł jego obowiązkiem jest poszukać pomocy by w końcu naprostowac swoje zycie to zadanie każdego samotnego rodzica…
12 kroków dla dziecka - to dopiero...
dziecku jest potrzebna pomoc psychologiczna ale
nie dlatego, że ono ma problem, ale dlatego, że zostało uwikłane w problemy dorosłych, bo oni sami są niedojrzali i dziecko w świetle tego jest za małe by samo umiało się chronic i z tym poradzić…
za małą dojrzałość, za małe doświadczenia i wytrzymałość emocjonalna by sobie samo mogło poradzic w sytuacji stresowej co dopiero jeszcze rodzicowi…
to rola rodzica opieka nad dzieckiem..
rodzic zawsze musi być w pobliżu by te potrzeby w dziecku zaspakajac a nie niszczyć
być dostępny by te potrzeby bezpieczeństwa w dziecku zaspakajac mimo sytuacji kryzysowej... od tego sa poradnie i specjaliści, od tego są pokłady wiary miłości i nadzieji w Boża sprawiedliwość, miłość iż mnie nie opuści w potrzebie....
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-25, 20:27   

Mami rozwazania sa dobre ale ...podaję....

żródło rozprawka psychologiczna.......
Kiedy człowiek pozbawia sie ludzkich uczuć????
-pozbawiając sie współczucia
-pozbawiając sie litości
-pozbawiając sie poczucia sprawiedliwości
-pozbawiając się poswięcenia
-pozbawiając sie miłości

Uzyskuje zdolnośc dbania tylko o siebie-w kontekście egoizmu,wyzbywając sie przejmowaniem losem innego człowieka...............

A teraz to mozna zestawic sobie do współmałzonka rezygnującego z małżenstaw i rodziny.

I zgadzam sie z Toba mami że nastepuje zamiana na cos co sie może i zwie odczucia...
a jakie napisałaś.......

zatem jak się chce mozna sie wyzbyc ludzkich uczuć.......

i o to mi chodziło


pozdrawiam

[ Dodano: 2010-02-25, 20:49 ]
mami napisał/a:



Wszystkie te podejścia typu ja wiem lepiej, umię lepiej, zrobie lepiej… po latach takich
starc i komunikacji druga strona ma albo mocno zaniżone poczucie własnej wartości albo szuka szacunku poza nim,
znów pytanie dlaczego to robi, zamiast walczyc o związek,
bo
nie wierzy w zmiane partnera, czasami nie ma już uczuc między nimi, a często tak lepiej, wygodniej bo bez pracy nad soba, w końcu konflikt był udziałem dwojga i grali jakiś taniec razem deptając się nawzajem…


A to jest akurat łatwe do wypowiedzi szczególnie dla tych co wybrali droge 12k.......i sa po programie..lub w trakcie go zakonczenia............

A kto chce sie dowiedzieć że jego dzieciństwo,dom rodzinny,rodzice,wzorce,styl zycia,przekonania,mysli miały szanse byc porąbane
do tego trzeba odwagi.....

zatem brak odwagi na siebie samego ..zamieniam na słowa ..to drugiej strony wina.....
ale co tu sie dziwić..skoro codzienny świat....wciąz pokazuje nam ..jak chodzic na skróty....
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 11:38   

….”Mami rozwazania sa dobre ale ...podaję”....
W powolnym tłumaczeniu są dobre ale…nie są;)

Są dobre bo
Jak piszesz…”Kiedy człowiek pozbawia sie ludzkich uczuć????
-pozbawiając sie współczucia
-pozbawiając sie litości
-pozbawiając sie poczucia sprawiedliwości
-pozbawiając się poswięcenia
-pozbawiając sie miłości”


Jest to nic innego jak spychanie do niższych sfer świadomości uczuć, emocji nieakceptowanych przez człowieka, sprawiających w nim uczucie dyskomfortu…
Człowiek uzywa mechanizmów obronnych by bronić swojej tożsamości, swoich przekonań, by widziec siebie ok… bronić przed lękiem, poczuciem winy, wstydem, pomniejszaniem we własnych oczach, czy oczach innych ludzi, za to, że ulega, kieruje się prymitywnymi impulsami i popędami. wtedy gdy np. człowiek odczuwa jakieś "zabronione" przez siebie pożądania lub, gdy nachodzą go uczucia i pragnienia, którym nie chce ulec np. zemsty, lenistwa, kradzieży.

Mechanizmy obronne to w skrócie/ więcej możesz poczytac o nich /
1. FIKSACJA
2. ANULOWANIE
3. FANTAZJOWANIE
4. RACJONALIZACJA
5. ZAPRZECZANIE (negacja)
6. WYPIERANIE to niedopuszczanie do "zdawania sobie sprawy z czegoś"
7. TŁUMIENIE myśli, które wywołuje lęk
8. PROJEKCJA

piszesz.."zatem jak się chce mozna sie wyzbyc ludzkich uczuć".......
zatem to nic innego tylko mechanizm obronny....w kierunku ochrony tożsamości
wyzbywac sie to nic innego jak wypiercie ich i zamienia na inne bardziej akceptowane przez siebie i innych
Jednak w takim przerobieniu swoich braków widoczna jest niespójnośc takiego człowieka… sam człowiek to odczuwa… co innego robi, co innego czuje a jeszcze inaczej chce robić

Piszesz, iż człowieka taki to egoista, nie to człowiek pogubiony i nie mający kontaktu ze soba, ze swoimi emocjami, to człowiek, który wybrał droge okłamywania siebie by czuć się ok.,
zamiast droge świadomego zmieniania siebie poprzez zaakceptowanie tego co czuje i rozprawieniem się z tym…dlaczego to robi…
Bo nie zna innych mechanizmów zachowań, które by sprawiły ze poczuł by się szczęliwie sam ze soba, bez walki o przekonanie innych że jestem fajny…

Czy człowiek, który odczuwa zranienia i w związku z tym czuje złość, gniew, żal, smutek ma te emocje wypierac, bo sa złymi emocjami, nieakceptowanymi przez siebie i innych? NIE!
Jest to faza w jakiej się znajduje w momencie doświadczenia krzywdy…ale nie może trwać wciąż w tej fazie… musi sobie z tymi uczuciami poradzić by przejść do następnej… jak nie przerobi to zepchnie te uczucia a nie badac z nimi w kontakcie trudno z nimi sobie poradzic… a każda sytuacja przypominająca to, będzie wywoływac jakieś nasze zachowania, które będą nas niszczyć psychicznie zabraniając sobie samemu poradzić ...

na przykład...poczucie złości, wściekłości jest mechanizmem obronnym, chroni nas przed rozpaczą, że ważna dla mnie soba, które powinna mnie kochać robi mi krzywdę….
To egoizm takie odczucie?
Nie, to postawa obronna, z którą należy sobie poradzić, ale nie wmawiając komus, że jest ofiara czy sugerując mu pomoc utwierdzając tym samym z bezradności...
czy tez jeśli jest ta osoba nie gotowa do zmian, ze jest nie ok., ze jej się nie chce….



i jak pisze samotna tym dajesz opinie o drugiej osobie bo
Pisząc …"zatem brak odwagi na siebie samego ..zamieniam na słowa ..to drugiej strony wina.....
ale co tu sie dziwić..skoro codzienny świat....wciąz pokazuje nam ..jak chodzic na skróty....”…

… dajesz komunikat drugiej stronie ja jestem ok., zmieniam się ty też możesz… a nie robisz tego bo jesteś nie ok… z takim przekazem drugiej stronie jego zmian wywołujesz tylko w niej odwrotny skutek, osoba czuje się nie ok., bo ona nie robi nic w kierunku swoich zmian,
Jako osoba gorsza zostają ci emocje, których jednocześnie nie masz prawa wyrażać, by nie okazać się jeszcze bardziej nie ok. dla tej osoby…. Jak jednak okażesz niezadowolenie to twoje dąsy będą odbierane jako manipulacja, wywołując w drugiej stronie znów efekt on jest nie ok….

A wcale nie jest nie ok., tylko nie radzi sobie ze soba, a do tego jest jeszcze nie zrozumiany przez tą drugą osobe, i nie zna dróg wyjścia z takiej sytuacji, dlatego właśnie jak pisze
- nie widzi możliwości porozumienia się z tą druga osoba
I nie dlatego, że jest egoistyczny ale dlatego, że dwoje ludzi jest uwikłana w jakąś gre któ®ej sami nie potrafią dzisjuż przerwać bez pomocy innych…
A że tego nie robią to tez dlatego że nie wiedzą gdzie szukać pomocy… lub możliwe środki pomocy były mało skuteczne

Dlatego terapie, programy jak 12 są formą pomocy ludziom w wyjściu z kryzysu, są formą pomocy w zrozumieniu zachowań, by nie musiał „wypierać” emocji, i uczuć związanych z jakimiś doświadczeniami, sytuacjami, ale by potrafił sobie z nimi radzić…. Nie można nikomu zabierac tych mechanizmó3. obronnych siebie samego nie dając i nie ucząc go w jaki sposób może się chronic przed psychicznym bólem jakiego doświadcza w związku ze stresującą go sytuacja…
Chcesz komuś pomóc, okaż mu zrozumienie… każ mu zainteresowanie..szacunek a wtedy dziwnym trafem każdy się otwiera… odrzuca mechanizmy obronne, nie ma przed czym i kim walczyc…czuje się ok. i akceptowany zamiast atakowany ze znów dziś zrobił coś nie tak, nie tak się zachował…

Jeszcze na temat dzieciństwa, schematów z niego wyniesionych, wzorców, stylów życia… każdy z nas ma je jakieś… zgodne z tym jak zostaliśmy wychowani, świadcza o nas jednak nie determinują nas…. Mogą nam tłumaczyć dlaczego coś tak a nie inaczej robie, dlaczego tak a nie inaczej się zachowuje….ale dziś jestem już dorosła mam wpływ na siebie, swoje przekonania i w związku z tym mogę je zmieniac…
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 12:20   

mami napisał/a:
Pisząc …"zatem brak odwagi na siebie samego ..zamieniam na słowa ..to drugiej strony wina.....
ale co tu sie dziwić..skoro codzienny świat....wciąz pokazuje nam ..jak chodzic na skróty....”…


Nie zrozumieliśmy sie .......

Ukazałem jedynie najłatwiejsza drogę...jaką wybierają ci którzy chca bezproblemowo
wybrnąc z sytuacji..........

I taka jest prawda.......musi ktos byc winny...by ktoś czuł sie niewinny.

A sławetny program 12 k........to rozwala........bo odkrywa prawdę!!!!!!

I ta prawda zawsze wychodzi...a ci którzy nie chca przyjąc prawdy o sobie....uciekają z programu

[/quote]
mami napisał/a:
Mogą nam tłumaczyć dlaczego coś tak a nie inaczej robie, dlaczego tak a nie inaczej się zachowuje….ale dziś jestem już dorosła mam wpływ na siebie, swoje przekonania i w związku z tym mogę je zmieniac…


Mami do momentu az się samemu człowiek nie przkona,jak nie wsadzi mu ktoś palec w oko,jak sie nie zaliczy po plecach...........

To o dorosłości to sobie można pisac........długie bajki.

mami napisał/a:
Chcesz komuś pomóc, okaż mu zrozumienie… każ mu zainteresowanie..szacunek a wtedy dziwnym trafem każdy się otwiera… odrzuca mechanizmy obronne, nie ma przed czym i kim walczyc…czuje się ok. i akceptowany zamiast atakowany ze znów dziś zrobił coś nie tak, nie tak się zachował…


No i na koniec dobrneliśmy do jednego ..a właściwie jednych z przekazów jakie w sobie niesie między innymi program 12 k.

I tu wracamy do punktu wyjścia zacznij od siebie...by może pomóc drugiemu

pozdrawiam :-o
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 14:12   

…I taka jest prawda.......musi ktos byc winny...by ktoś czuł sie niewinny”….

Czyżby?
A nie można uznac prawa do odmiennego zachowania drugiej osoby jako też właściwej ale jakże innej od mojego przekonania o czymś/ o kims ?

Właśnie w momencie uznania odmienności zaczyna się prawidłowa relacja między ludźmi…
a jak jest do tej pory?
własne przekonanie o słuszności i właściwości mojego postępowania zamyka mnie na inność postrzegania czegoś drugiej osoby…
Bo on reaguje nie tak jak ja… bo ona nie potwierdza mojego zdania na temat czegoś to właśnie rodzi konflikty w związkach przekonanie iż moja prawda jest jedynie właściwa i słuszna…
Problem własnie pod tytułem to nie moja wina… ale jak nie ja jestem winna to w takim postrzeganiu problemu druga strona jest winna konfliktu… a przecież nikt nie chce się czuć winnym…
To czyni właśnie wszystkie te sytuacje w których sami broniąc się przed oskarżeniem winny sami atakujemy i obwiniając druga strone co jeszcze nie przeszkadza nam czuć się usprawiedliwionym
-to nie moja wina, to on sprowokował, to on winny… tracimy energię na kłótnie aby pokazać kto jest bardziej skrzywdzony, kto bardziej zasługuje na litość, kto ma racje odsuwając moment na zgode i pojednanie i zażegnanie konfliktu…
Przykładowa sytuacja w wielu domach
Widok bałaganu w domu i bezkrytyczny stosunek męża do tego…siedzi z pilotem w ręce i nic mu nie przeszkadza…a co robi żona? Wpada w furie.. robi focha nawet jak coś zrobi to i tak nie zostaje to docenione, bo przecież jest przekonanie
- to jego obowiązek!
Jeśli już są jakieś słowa to raczej mogłeś to zrobić inaczej, a inaczej to znaczy tak jak ja- bo moje przekonanie o tym jak coś jest zrobione jest jedynie słuszne i dobre


Wtedy dochodzi do wymiany słów znów przekonanie o winie jego, mojej słuszności typu ja wiem lepiej, ja nie jestem winna,
Moje pomysły i to co robię jak sprzątam w tym wypadku są właściwe…
a nie staramy się widziec, iż pomysły męża też mogą być fajne…
ale inne niż zakładamy że w tej chwili powinny być… bo my mamy zakodowane teraz musi być tak i tak.,.. jakakolwiek zmiana budzi w nas poczucie on jest winny tego, że nie zrobił tak jak ja uważam, że właściwie…
Bo przecież właściwie to nie odpoczynek po pracy,
tylko harówa od rana do nocy byle tylko w domu było idealnie czyściutko…
a że w atmosferze całkowitego zmęczenia i niezadowolenia to już nie ważne…
ważne, że jest jak ja uważam mąż zrobił to, co ja uważam za stosowne…
jak nie robi winny!

Można mnożyc
Po czasie takich relacji dochodzi do całkowitego oddalenia się małżonków… wciąż tylko tkwi w uszach winny,
A to nie jest motywacja do robienia drugiej osobie przyjemności, czy starania się do pomocy drugiej stronie… raczej do uciekania do swojej jaskini…a wtedy rodzi się znów osąd winny…

Bo wciąż pochłania nas nie utrwalanie relacji a ciągłe sprawdzanie
czy oby ktoś nas nie wykorzystuje, czy aby nasz mąż czasem nie leniuchuje kiedy ja urabiam się po łokcie…
bo przeciez jesteśmy partnerami, mamy równe prawa, więc musze ciągle dbać i sprawdzać czy aby nie jest tak, że ktoś mnie wykorzystuje siedząc w fotelu z pilotem…
Tymczasem gdy zamiast tego ciagłego przekonania, iż musze jest chce...
.wtedy pozwalam sobie i małżonkowi i na relaks i na wypełnianie obowiązków…
brak wtedy poczucia winy, iż zamiast sprzątac siedze sobie w fotelu i czytam gazete/ kiedy druga strona sprząta jej decyzja/…
a w zamian za to jest relaks i po tym odpoczynku chęc do pomocy drugiej osobie… bo nie ma poczucia czy jedna strona nie robi więcej niż druga
jak to ktoś kiedyś pięknie powiedział/;
Wszystko się wtedy samo jakoś sprząta, bez nakazów i bez nacisków jak ludzie się kochają

Nie ma wytykania lenistwa, nie ma obwiniania o to już mnie nie kochasz, bo gdybyś kochał to byś robił co ja chce…
to przekonania o słuszności swoich racji właśnie nas od siebie oddala od siebie czyniąc obraz winnego tego…

I wcale to nie jest prawdą, że ktoś musi być winny… to przekonania sprawiły konflikt, potem do kryzysów a nierozwiązane doprowadziły do rozejścia się…
bo brak było znów zrozumienia, iż nie o wine tu chodzi tylko o zrozumienie tego, iż ktoś może inaczej coś robić w tym czasie gdy ja np sprzątam, co nie oznacza, ze to błędne przekonanie tej osoby...inne

Przykłady można mnożyc… życie… samo układa scenariusz a my jesteśmy jego bohaterami…

I ponowie
..” I ta prawda zawsze wychodzi...a ci którzy nie chca przyjąc prawdy o sobie....uciekają z programu”
Może to wtykanie komuś palca w oko jest przekraczaniem granicy tej osoby… może za mało asertywnego podejścia do inności drugiej strony zamyka kogoś na zmiane…
lepiej powiedzieć, iż ktoś nie chce, niż często się przyznac, iż moja krytyka była nieasertywna, i ktoś poczuł sie nie ok.
jak w małżeństwie... ktoś kogoś utwierdza w przekonaniu, iż nie robi tego tak jak ja zakładam…
a może założenia są błędne..
a może ta osoba jest gotowa na zmiane ale nie właściwe są metody

To jak ze zrozumieniem małżonka, nie robi czegoś bo-jest egoistyczny
czy może dlatego, że nie potrafi przebić się przez moje stanowcze tak
tak musi być jak ja uważam…
a druga strona woli wtedy bezradnie odpuścić… szuka innej drogi by było dobrze..
Mimo wszystko ja wierze w dobro ludzi…
a zło zwycięża jak dobrzy ludzie nie robią tego co właściwe… czyli nie postarają sie zrozumiec drugiej osoby…

[ Dodano: 2010-02-26, 14:16 ]
Kingo... chyba należałoby tą naszą dyskusje z wątku Mazo przeniesc gdzie indziej :arrow: ...by był bardziej przejrzysty dla Mazo...
a ty Kingo to tak pięknie robisz :->
w końcu to wątek Mazo a my gościnnie wymieniamy zdanie
dziękuje
i zwracam Mazo temat...
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 14:54   

mami napisał/a:
…I taka jest prawda.......musi ktos byc winny...by ktoś czuł sie niewinny”….

Czyżby?
A nie można uznac prawa do odmiennego zachowania drugiej osoby jako też właściwej ale jakże innej od mojego przekonania o czymś/ o kims ?


Mami,
odmienność w kwestii gustów - nad tym nie dyskutuje...tolerancja....,
odmiennośc w kwestii zachowania zawsze jest czyms podyktowana....
i tu odmienność - a właściwie zmana zachowania na gorsze i nagle nagle tym bardziej...
....taka zmiana ma swoje źródło...przyczynę, więc zamiast
musi być ktos winny, by ktoś czuł sie niewinny

powinno byc musi być ktos winny...., by ktoś czuł się nie tyle niewinny co w dużej mierze rozgrzeszony, usprawiedliwiony.....wina umiejszona - przerzucona
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 15:40   

mami napisał/a:
Kingo... chyba należałoby tą naszą dyskusje z wątku Mazo przeniesc gdzie indziej ...by był bardziej przejrzysty dla Mazo...

Prosisz i masz :mrgreen:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 16:14   

Dyskusja pewnie ciekawa......ale jak dla mnie to za długie posty............ i tak naprawdę to nie bardzo wiem o czym Wy dyskutujecie............ może Mami i Norbert wiedza co piszą............ale jak ja czytam to nie wiem..................

[ Dodano: 2010-02-26, 16:15 ]
typowe męskie podejście............ za długo........... za dużo
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 16:23   

nałóg ja też sie zgubiłam ...... w tym temacie :lol:
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-26, 18:44   

NORBERT napisał/a:
Mami nadal brak w tym co piszę....... twojego zrozumienia.

Ja wciąz pisze z perspektywy przed zrozumieniem............ty piszesz z perspektywy po zrozumieniu.

A ja zadam pytanie ...w czasie poprzedzającym kryzysy,w trakcie trwania kryzysu,w sytuacji całkowitego rozpadu związku..........kto tak logicznie mysli?????


O tym pisze w postach dlaczego tak się dzieje, czasami świadomośc, iż sam robie źle może pomóc wyjść z kryzysu… nie mamy czesto tego bo za małą wiedza w tym kierunku…
A kryzys wtedy nie musi oznaczac końca małżeństwa



NORBERT napisał/a:
Dlatego wydaje mi sie że wciąż brak twojego zrozumienia na to co piszę.
Bo to co piszesz Ty mami -na dzień dzisiejszy ja już wiem,znam,odnalazłem,przerobiłem.

Ale na tamten czas początków mego rodzinnego bałaganu-ani razu do głowy nie trafiłaby mysl.

ZE nie postępuje dobrze,że nie kocham właściwą miłościa,że nie szanuję,że nie troszczę się,że moje działania ograniczają,że swoja postawa ograniczam wybory.,że jestem kontrolujący..........no dobra ....(jest tego jeszcze).


Czy dlatego nazwac cie egoistą, dziś wiesz, że nie
Postępowałeś zgodnie z przekonaniami jakie wtedy miałeś, nie było w tym złej woli, a raczej jaką uznawałeś za właściwą… uważałeś że to nie twój problem, i dopiero minimum wiedzy w temacie sprawiło chęc przemiany plus też twarda postawa żony, nie pozwalam tak się traktowac
jak słusznie mówisz dopiero wtedy chciałes… rozpocząc prace nad soba

NORBERT napisał/a:
Mami najczęściej stosowana ludzka sztuczka to mechanizm wypierania...lub wypychania.
To nie moje problemy,to nie ja.......
A bunt zaczyna sie jak sie dotknie rany i sedna tematu-wtedy jest chęć ucieczki.

I dlatego pewnie niektórzy uciekaja przed programem....bo prawda może zaboleć.
I nie ma to nic wspólnego z sznowaniem wyborów czy nie



ciąg przyczynowo-skutkowy jest taki: doświadczenie z przeszłości wpływa na przekonania, a przekonania na zachowania, które determinują w przyszłości nasze zachowania.
Zmiana ich jest trudna bo trzeba wiedziec czy te przekonania moje są właściwe…. Jak one wpływają na innych…
I zazwyczaj jeśli często wpadamy w tarapaty, konflikty to znak że ze mną coś nie tak… i to jest własnie ten moment na rozwój osobisty człowieka po to by żyło się dobrze wszystkim

NORBERT napisał/a:
I dlatego pewnie niektórzy uciekaja przed programem....bo prawda może zaboleć.
I nie ma to nic wspólnego z sznowaniem wyborów czy nie


Dobrze, że jest pewnie…bo
skąd wiesz jakie są motywy ucieczki kogoś z programu? Jesteś tą osoba, czy to twoje przekonanie, iż twoja wiedza w tym temacie jest właściwa i w ten sposób właśnie projektujesz rzeczywistość tej osoby i jej motywu ucieczki....
Ja jestem daleka od oceny dlaczego ktoś z czegoś rezygnuje…
bez wiedzy tej osoby dlaczego, nie mogę wiedziec tego… co najwyżej moje przekonania mogą mi nasuwac przyczyny…ale czy właściwe? To wie tylko ta osoba

tak samo w zwiazku, bez opini współmałżonka nie wiem, co jest przyczyna braku zgody na porozumienie, mogę jedynie spekulowac…
Oceniać według siebie a te opinie niekoniecznie muszą być w zgodzie z prawdą/ opinia współmałżonka….stąd może brak porozumienia i przypisywanie złej woli drugiej stronie….posądzanie o egoizm
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-27, 21:19   

nałóg napisał/a:
może Mami i Norbert wiedza co piszą.


wiedzą...nałogu........



dzieki mami za odpowiedż......
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8