Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
strach przed małżeństwem
Autor Wiadomość
deny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 17:16   strach przed małżeństwem

Witam Was,
od długiego czasu czytam Was regularnie, bo znajduje tu wiele pomocnych słów na temat małżeństwa i rodziny. Spotykam się ze swoim chłopakiem ok 4 lata i im dłużej czas chodzenia trwa tym bardziej boję się małzenstwa, miewam koszmary na ten temat, czarna suknia ślubna i takie tam. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, moj tata jest alkoholikiem i wiem,że wiele problemow jest na tym tle. Kłócę się z moim chłopakiem o byle co, nie umiem go chwalić, wspierać, czasem nawet nie umiem cieszyć się jego obecnością. WIele razy próbowałam z nim zerwać, ale zawsze do siebie wracaliśmy, postanowiłam się modlić, aby Bóg napełnił moje serce miłością i abym z radością mogła pójść z nim do ślubu. NIestety, nasz związek coraz bardziej jest nienormalny. W tym roku zrobiliśmy duży krok, poszliśmy na wieczory dla zakochanych i pracujemy. ale okazuje sie ze wiele rzeczy jest dla mnie bardzo trudnych, mam w sobie wiele zahamowań, mam wrażenie, że nie dojrzałam do małżeństwa, choć lata swoje już mam. nie mam pojęcia co mam robić, z jednej strony nie wyobrażam sobie zerwania i życia w pojedynkę, a z drugiej boję się, że uprzykrzę komuś życie, ze stworzę kolejną dysfunkcyjną rodzinę. czuję się z tym fatalnie, często mam ochotę, żeby stało się coś strasznego w moim życiu, wszyscy zagadują nas kiedy ślub a my jesteśmy w proszku....zresztą mój chłopak też już nie chce na mnie czekać tak długo....bo czeka juz 4 lata a oboje jestesmy przed 30.....
chcialabym uciec od problemu , zniknąć
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 18:39   

Z takim nastawieniem to faktycznie warto dać sobie spokój. Jeżeli jest w Tobie taka trauma to ślub niczego nie zmieni.
Istnieją grupy wsparcia dla dzieci alkoholików, może należałoby się tam zgłosić.
Posłuchaj wykładów Jacka Racięckiego, może coś z tego wyniesiesz dla siebie.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 19:31   

Deny........... moge sobie chyba wyobrazić Twoje lęki.Sam jestem trzezwym alkoholikiem.
Wiesz............ ten bagaż jaki niesiesz niezasłużenie na swoich barkach wcale nie musi być ciężarem.Wręcz odwrotnie.......on może stac się atutem w Tobie.A wiesz dlaczego???bo Ty wiesz że jesteś DDA.
Więc???? sugeruj eterapię DDA oraz mityngi DDA.Nie piszesz z jakich okolic pochodzisz ,ale wspólnota Dorosłych Dzieci Alkoholików działa juz dość prężnie.Polecam Ci mityngi DDA.Program DDA jest programem duchowym ,więc masz szansę poznać siebie,swoje mocne i słabe strony,zaakceptowac to że ktos z Twojej rodziny był/jest alkoholikiem.
Deny,lęk jest bardzo skutecznym narzedziem ,instrumentem w łapach "kusego".
A w dodatku lęk powstaje w Twojej głowie i najczesciej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.A jak jest inaczej to dlatego ,że podświadomie dążymy do tego by te lęki sie ziściły.
Masz możliwość odbycia terapi.Masz wybór
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 14:58   

Deny, nic innego jak tylko zabranie sie za siebie ! Terapia, spotkania DDA, rozmowy ze specjalistami i....i pokonywanie Twoich lekow !
Trzeba trochę odważniej w życie....to Twoje życie....nie przegap go !! EL.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 19:34   Re: strach przed małżeństwem

deny napisał/a:
Kłócę się z moim chłopakiem o byle co, nie umiem go chwalić, wspierać, czasem nawet nie umiem cieszyć się jego obecnością.


Znam to z autopsji. Miałam męża, który kłocił się o wszystko (złe umycie naczyń, krzywe jeg ozdaiem spojrzenie na kelnerkę), nie umial mnie chwalic, nie wspierał mnie, dołował, poniżał i wkurzała go moja obecność. Był DDA ale miał to gdzieś.

Nie da się tak żyć. Wykończysz i zdołujesz męża w pierwszych latach małżeństwa. Chyba terapia DDA jest jakimś rozwiązaniem.
 
     
deny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 09:41   

aż się bałam wejść i odczytać odpowiedzi, po tej pierwszej, jaką otrzymałam, ale za każdą bardzo dziękuję. Takie kopnięcie mnie w tyłek dobrze mi zrobi.
postanowiłam ze jutro zadzwonię i zapiszę się do psychologa, miałam już pewne epizody, bylam kilka razy na mitingu DDA, ale mialam wrażenie ze jestem jak hipochondryk i wszystko co ludzie mówią ( a były to naprawdę przerażające rzeczy) lapię i doszukuję się w swoim życiu, po prostu przestraszylam sie i ucieklam, poza tym mam straszne opory przed mowieniem o sobie,
Bajka, nie wiem, co by bylo z połączenia dwóch osób DDA,ale ja bym takiego mężczyznę bardzo rozumiala,
jest mi strasznie przykro, że takie mam problemy, że nie umiem normalnie żyć
czy naprawdę jest cos takiego, że są ludzie niezdolni do małżeństwa i nie powinni się pobierać?
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 10:02   

Deny,
nie powinno być Ci przykro, że masz takie problemy, że nie potrafisz normalnie zyc. Przecież to nie jest Twoja wina, tak? Gdzie zawiniłaś? Wiesz co będzie Twoją winą? A raczej zaniechaniem? Jesli nic z tym nie zrobisz. Wiesz co Ci dolega (o ile to jest to). I teraz pytanie, czy znajdziesz w sobie siłe, aby nad tym pracować. A to musi byc cięzkie zadanie chyba. nie każdy potrafi się go podjąć. Ja odnoszę wrażenie, że dla niektórych ich pochodzenie, wszlekie dysfunkcje, ciężkie dzieciństwo, stanowią wymówkę i usprawiedliwienie dla tego, że im potem nie wychodzi, nie układa się. Jedynie silniejsze i świadome jednostki podejmuja trud terapii i naprawy samego siebie.
Spróbuj, i Tobie bedzie latwiej ze soba, zrozumiesz swoje zachowania, odczucia. A i innym będzie lżej. Może i narzeczonemu, który wtedy świadomie wejdzie w ten związek. A i Ty nauczysz się go nie ranić, i zrozumiesz, dlaczego go masz ochotę zranić.

Deny, ja teraz też potrafię zrozumieć osoby z DDA, rowniez mężczyzn. Ale gdy był moim mężem nie wiedziałam, że to jest to. A gdy sie dowiedziałam, on nic nie chciał z tym robic. Stwierdził, że pomylił się żeniąc się ze mna i bye bye poszedł do innej (która zresztą szybko wymienił na kolejną). Ale co innego zrozumiec, a co innego zyć z kims, kto nic z tym DDA nie robi, tylko mści sie na najbliższych. Raz doświadczyłam i już nie chcę.
Powiedzenia Ci życzę. i pamietaj prosze, że nawet jesli ktos na forum kieruje do Ciebie ostre słowa, nie robi tego, aby upokorzyć czy dokuczyc, ale żeby pomóc.

Ściskam mocno
Bajka
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 10:46   

Deny,
mogę tylko podpisać się pod tym co napisała Bajka.
Ja też miałam męża DDA i nie wiedziałam o tym w czasie, gdy byliśmy jeszcze małżeństwem. Nie miałam pojęcia skąd biorą się głupie problemy, sprzeczki i jego wybuchy złości.
Mój mąż też nie przyznawał się do żadnej dysfunkcji, tylko o wszystko obwiniał mnie.

Dobrze Deny, że znasz swój problem. Idź koniecznie na terapię. Szukaj w internecie stron o DDA. Jest takie forum dla DDA, z którego ja czerpałam dużo wiedzy na temat tego syndromu. Stąd wiem, że osoby będące DDA mają dużo większe trudności niż inni, by stworzyć i utrzymać dojrzały związek małżeński.
Musisz dużo popracować nad sobą, Deny.


Bajka, doskonale Cię rozumiem. Przeszłam to co Ty .... i skończyło się rozwodem. Dobrze, że napisałaś. Trochę mnie to podbudowało, że nie tylko ja nie wytrzymałam z mężem DDA ( który się nie leczył)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 11:48   

deny, witaj :-)
bardzo dobrze rozumiem to co przeżywasz, miałam podobnie.
Swietnie ze jestes swiadoma tego co przezywasz, swojej dysfunkcji.
Masz szansę, a na razie jeszcze zbyt slaba motywację do intensywnej pracy nad sobą.

Nikt z nas nie doradzi Ci co zrobić, czy brac slub czy nie.
gdy bylam w takiej sytuajci (nie chodzilo o DDA, ale tez moce dysfunkcje z obu naszych domow), bardzo pragnelam zeby ktos zdecydowal za mnie.
Powiedzial mi tak albo nie.
Nie ma tak dobrze, samemu trzeba podjac decyzje...z Panem Bogiem, pytac go o to.
Lęk wskazuje na to, ze cos jest na rzeczy.
Ze doswadczenie z domu jest na tyle negatywne ze mysl o powtorce paralizuje Cie prawdopodobnie lękiem?

Piszesz o sobie, a jaki jest Twoj partner, narzeczony?
Czy on jest swiadom tego co sie z Toba dzieje? Czy jest swiadom swoich problemow ( bo niestety na pewno je tez ma skoro jest z Toba..taka kolej rzeczy)
Piszesz ze byliscie na warsztatach. Super :-)
Wiesz, to bylo moje marzenie w moim narzeczenstwie, jednak nie mialam dosc sily i determinacji by przekonac do nich mojego meża.
Przelozylo sie to na ciag dalszy, jestesmy razem, ale wraca czkawka to czego nie umialam w narzeczeństwie

teraz masz super czas , by przyjrzec sie Wam, narzeczonemu, sobie, pogadac ze spowiednikiem, z Panem Bogiem. Zaczac terapię.
Nie ogladajcie sie na ponaglanie z zewnatrz, to wasze zycie!!!! Inni by chciei dla Was dobrze, ale skod moga wiedziec co jest naprawde dobre?

Pan Bog chce waszego szczescia!!!! to pewnie :-D Pozwolcie mu dzialac, leczyc rany.
Niech Wam Pan Bog blogoslawi.
 
     
deny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-29, 00:14   

nie mam siły.proszę o modlitwę
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-29, 02:30   

deny,

Witaj....na modlitwę zawsze możesz tu liczyć. I wiesz, chociaż zauważyłaś u siebie i u Twojego narzeczonego dysfunkcję, a także zdiagnozowałaś przyczyny, to jest to olbrzymi plus i krok do przodu, którego wiele małżeństw nie uczyniło........ Dziewczyno, mimo dysfunkcji masz doże szanse na to, aby właśnie się to udało, ponieważ WIESZ, jak możesz temu zaradzić........Przede wszystkim, na pewno nie ma co spieszyć się ze ślubem, ponieważ zawierany ze strachu i z nieprzerobionymi problemami z okresu narzeczeństwa, potem odbije się niekorzystnie, a jeśli już będą dzieci, to będzie jeszcze trudniej...trzeba o tym teraz pomyśleć.........Podoba mi się jedno takie stwierdzenie, które ktoś tu kiedyś podał, że aby zbudować mocny dom-budynek, potrzebne są mocne, zdrowe materiały i dobrze osadzone fundamenty........Rodzina też tego potrzebuje........ Skoro zatem obojgu Wam zależy na sobie i chcecie mimo wszystko być razem, to koniecznie wspólna praca nad sobą i związkiem........musicie poradzić się specjalisty, co będzie dla Was najlepsze.......... Zapewne i warsztaty i terapia i odpowiednie lektury, może jakieś rekolekcje dla narzeczonych, a także jak najbliższy kontakt z Bogiem...........Wiem, że po ludzku tak sie boisz, że wpędzicie się w lata, a może i tak z tego nic nie będzie.......wiesz..... nie ma co tak na to patrzeć.....Bo porządna terapia zostawi w Was samych pozytywny ślad i nie zmarnuje się, a warsztaty na temat komunikacji małżeńskiej czy w ogóle bycia w związku, zawsze się Wam przydadzą, choćby i w nowych związkach....Pomyśl, że branie w tej chwili ślubu, kiedy nie jesteś pewna swoich odczuć, postawy, kiedy jesteś świadoma nieprzerobionych problemów, może zakończyć się rozstaniem za dziesięć lat. Kiedy będą dzieci, a Ty sama będziesz jeszcze starsza......Nie chcę Cię straszyć, chcę właśnie dodać Ci otuchy, że masz naprawdę dobrą sytuację, pomimo dysfunkcji. I że dobrze, że masz świadomość problemów, bo właśnie niewiedza o tym, jest zapewne najczęstszą przyczyną tej zatrważającej liczby rozwodów............ Wiele zależy od Was, od Ciebie.....Nic, tylko korzystać z pomocy i iść do przodu...... A potem możecie wbrew pozorom stworzyć coś bardzo silnego i trwałego.................. A zatem.....rozmowa z narzeczonym, terapia, lektury, warsztaty.... i Bóg w każdej chwili życia. :))))) Życzę powodzenia!!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9