Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
pomocy
Autor Wiadomość
Małgośka12
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-21, 21:03   

Wujt, jesli te słowa Cię pocieszyły...

Widzisz do "szczęścia" potrzebne mu są już tylko: drukarka wyniesiona z domu podczas mojej nieobecności, później aparat forograficzny...itp., komputer. Czekam aż kafelki przyjdzie zrywać ;) Takie ma dzisiaj wartości w życiu.

Sama nie wiem co o nim sądzić - no tak nie zachowuje się ojciec i mąż...

pozdrawiam
Małgosia
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-21, 21:05   

izabela1115 napisał/a:
jak wychodzi to błogosławie go


Iza super przekraczasz siebie - To postawa prawdziwej Miłości

Uściski :mrgreen:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-22, 08:37   

Marzena.piszesz:"Alimentów nie płaci odkąd je przyznał sąd,czyli już ponad rok"

a Ty mu w tym pomagasz ,ułatwiwsz mu ,podkładasz poduszeczkę pod tyłek,finansujesz mu i jego nałożnicy wyjazdy na zagraniczne wakacja tym ż enie egzekwujesz alimentów.
Przez rok on nie płaci a TY????spokój??? Kobieto,Ty mu ułatwiasz życie.Zwalniasz od konsekwencji .
Pomyśl...............
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-22, 13:16   

nałóg, To nie był wyjazd zagraniczny ale to nie ważne.W naszym małżeństwie tego zabrakło.Zabrakło tez spotkań towarzyskich,bycia miedzy ludźmi,,normalnymi,, kiedy zdarzało się ,że mąż zapijał,dla mnie to był dramat.Koniec świata Uważałam ,że wszystko przepadło ale przecież tak nie było.Byłam uczulona na alkohol jak płachta na byka .Liczył się każdy dzień na trzeźwo,tylko nie doceniałam tego .Mąż chodził na AA do klubów abstynenckich, tam też poznał swoją kochankę .Teraz się odciął od tego wszystkiego.Czasem wypije i nikt nie robi mu z tego powodu awantur, nie upija się i wygląda na szczęśliwego.
Wiesz nałogu myślę ,że to bardzo chore środowisko i często niestety przegina pałeczkę.Kiedy nie pijesz wszyscy cie chwalą ale jeśli upadasz odwracają się od ciebie i udają ,że cie nie znają..Może się mylę ale to mała mieścina 2 grupy AA 2 kluby,wszyscy sie znają i często tylko tym zyją

Jeśli pójdę do komornika zyskam może trochę pieniędzy,które i tak nie zwrócą mi męża ani ojca dzieciom.Wzrośnie konflikt miedzy nami.Ja pragnę by wrócił i był z nami szczęśliwy.By nie czuł presji otoczenia,,zrób tak albo tak bo tak jest dobrze ..

Dziś udało mi się z nim spotkać ,odwiedził mnie ,ponieważ prosiłam o spotkanie.
Rozmawialiśmy 2,5 godziny .Powiedziałam mu po raz kolejny ,że chce by wrócił,że go kocham i go potrzebuję .Zaproponowałam mu mszę św za małżeństwa w najbliższą sobotę .Zareagował szybko i powiedział,że do kościoła nie chodzi i nie zamierza.
Wspomniał też ,że nie jestem mu obojętna ale nie chce bym miała nadzieje i że nie bedzie znów wszystkiego rzucał .
zapytałam czy jest szczęśliwy i odpowiedział,że to jego osobista sprawa.
Chyba przegięłam.

Nie wiem czy potrafię wybaczyć ale chcę spróbować.
Zawiodłam się na terapiach, straciłam na to sporo czasu,może nie miałam szczęścia trafić na odpowiednich ludzi albo nie umiałam z tego korzystać.
Chcę zaufać Panu Bogu bo tylko z Nim może się udać.Niestety mieszkam w dziurze i nic się tu nie dzieje.

[ Dodano: 2010-11-22, 14:20 ]
Już sama nie wiem czy wierzę w to co mówię ,chce by tak było ale po ludzku to prawie niewykonalne.
Czy możliwe jest życie z człowiekiem ,który tak bardzo mnie skrzywdził?Dał porządnego kopa.Nosi w swoim sercu inną.Bo jeśli nie, to co mnie czeka?to jak teraz żyję to nie jest prawdziwe życie.To wegetacja.Jak wybaczyć albo jak żyć bez wybaczenia?
Jak się bawić gdy serce płacze?
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-22, 16:48   

Marzenka to dla Ciebie ja sporo sobie nagrałam na mp3 i słucham nawet jak myje naczynia :-) http://www.wrzuta.pl/tag/pawlukiewicz :-D
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-22, 16:54   

izabela1115 napisał/a:
Marzenko nie wiem co jest lepsze, czy to że męża nie widzisz czy to. że odwiedza dzieci 3 razy w tygodniu,po 3 godziny i wraca do niej wolałabym żeby nie odwiedzał tak jak to było na początku ,nie kontaktował się z nami 7 miesięcy bo jak wychodzi to błogosławie go i jest mi smutno i żal :-) właśnie teraz wyszedł :-x


Ja teraz tez już nie wiem co lepsze, dziS pewnie jeszcze go odstraszyłam

[ Dodano: 2010-11-22, 16:58 ]
[quote="izabela1115"]Marzenka to dla Ciebie ja sporo sobie nagrałam na mp3 i słucham nawet jak myje naczynia :-) http://www.wrzuta.pl/tag/pawlukiewicz :-D [/quote
dziękuję
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-22, 17:04   

Marzena, ech ci nasi wszyscy małżonkowie gadają takie same głupoty... ,,nie jesteś mi obojętna'', ,,nie chcę Ci robić nadziei'', bla bla bla, ,,to moja osobista sprawa'' itd. itp. Słyszę to samo. Mogę jeszcze dodać: ,,nic nie rozumiesz'', ,,nic nie wiesz'', ,,to nie jest tak jak myślisz.''

Przestań się przejmować tym co on gada i robi. Nic na to nie poradzisz. Przestań się zadręczać tym, że coś powiedziałaś albo nie powiedziałaś. Bądźmy poważni to, że go zapytałaś, czy jest szczęśliwy to w jaki sposób ma negatywnie wpłynąć na to czy będzie chciał wrócić?

Nie zadręczaj się, że mogłaś coś kiedyś zrobić lepiej. Może i mogłaś, ale czy to by coś zmieniło? A jakbyś nawet była lepszą żoną, a on i tak odszedł, to myślisz, że nie zadręczałabyś się, że coś trzeba było zrobić inaczej? Albo byś sobie mówiła, że byłaś za dobra?

To jest ich głupia decyzja. Nic temu nie jesteśmy winni. Jasne, że trzeba się nad sobą zastanowić i to dobra okazja żeby stać się lepszym, ale nie można się wpędzać w poczucie winy.

Zajmij się przede wszystkim sobą. Mężowi możesz pozostawić otwartą furtkę, ale nie stój w kółko przy niej i go nie wypatruj, bo może nigdy nie wróci.

Ja mam tyle zajęć, a jeszcze sobie wymyślam nowe (zapisałem się na hiszpański), że nie mam czasu siedzieć i myśleć nad krzywdami, które mnie spotkały, a jak nawet zacznę, to modlę się o dar przebaczenia dla żony i jej kochanka. Trzeba zachować jakąś miarę. Skrzywdzili nas, ale da się bardziej, można kogoś zabić, urwać mu nogę, nic takiego nas nie spotkało. Jasne, że boli, ale co mają powiedzieć ci, których spotkały znacznie większe krzywdy?

Trzeba czerpać radość z tego co wokół, z tego, że jest się wiernym małżonkiem, że się potrafi przebaczyć.

Głowa do góry. Wczoraj ja miałem doła, a dziś już jest ok.
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 14:42   

Ja kiedy jestem w domu ciągle mam doła.Świadomość bycia w tak bliska a zarazem tak daleko od męża dobija mnie.
Wszystko co mnie otacza jest nasze.Dorabialiśmy się wspólnie każdej łyżki a on teraz tego nie chce.
Boje się wyjść na ulice bo mogę go spotkać a jednocześnie wypatruje męża i mam nadzieję go zobaczyć.
Nie chce go obwiniać bo analizując swoje życie jest tu wiele do życzenia.

nałóg, mam nadzieje ,że Cie nie uraziłam w poście j.w.
Jeśli tak to przepraszam.Takie mam doświadczenia .AA jest ok jeśli umie się z tego korzystać ale na klubach bardzo się zawiodłam.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 15:38   

marzena0711 napisał/a:
Boje się wyjść na ulice bo mogę go spotkać a jednocześnie wypatruje męża i mam nadzieję go zobaczyć.
Nie chce go obwiniać bo analizując swoje życie jest tu wiele do życzenia.


Marzenko - przede wszystkim choćby pozbyć się uzależnienia od męża.

Zobacz - zamień w swoim zdaniu słowo mąż na alkohol, ulicę na bar, spotkać na napić, zobaczyć na wypić.

Boję się wyjść do baru, bo mogę się napić, a jednocześnie wypatruję alkoholu i mam nadzieję, że wypiję.


Każde uzależnienie jest niedobre, tak samo uzależnienie od drugiego człowieka - nad tym trzeba pracować...bo to niczym w skutkach się nie różni od uzależnienia od nałogu, narkotyków....może tylko mniej wpływa na narządy wewnętrzne - chociaż.....stres też zabija - nadciśnienie, nerwice itd.

Męża z podium strącić, a Bogu dać pierwszeństwo w myśleniu i w tym, co kieruje Twoim życiem. Sama zobaczysz, jak się wszystko zacznie układać....Na to jest gwarancja.

Z Panem Bogiem!
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 16:14   

Satine napisał/a:
Męża z podium strącić


tylko do tego potrzeba silnego impulsu. bardzo silnego, to jest bardzo trudne: strącić małżonka z piedestału. u mnie nie wystarczyło że żona mi różki dorobiła i rozbiła nasze małżeństwo (upraszczam oczywiście z tym rozbiciem). mną wstrząsnęło dopiero to że zrobiła to z żonatym facetem który ma dziecko.
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 17:23   

hmm...

Dla mnie rozdźwięk pomiędzy tym, że miałem swoją żonę za niemalże świętą, a tym co zrobiła był na tyle duży, że jakoś w miarę szybko spadła z piedestału.

Może Twoim problemem jest zazdrość, że Twój mąż jest ,,szczęśliwy''. On wydaje Ci się atrakcyjny? Patrzę z mojej perspektywy i czuję, że jeżeli mojej żonie wszystko by się układało tak jak Twojemu mężowi tj. zaczęła żyć ze swoim kochankiem jak tego pragnie, była w tym związku szczęśliwa, to czułbym się zazdrosny.
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 17:38   

[quote="Wujt"]Wydaje mi się, że Twoim problemem może jest przede wszystkim zazdrość, że Twój mąż jest ,,szczęśliwy''. On wydaje Ci się atrakcyjny?[


Tak jest atrakcyjny.Pewnie ze jestem zazdrosna bo to mój mąż i boli mnie ,że jest z inną.
Słowa ,które wypowiedział w 18 rocznicę ślubu,że mnie nie kocha bolą.

Mimo wszystko nie przestałam go kochać i nie jest w tym momencie ważne czy dobrze wygląda
 
     
Wujt
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 17:52   

Atrakcyjny jako całokształt, nie chodzi mi wyłącznie o atrakcyjność fizyczną. To trzymając się tych porównań ,,alkoholowych''. Jak może być atrakcyjny alkoholik? Jak może być atrakcyjny ktoś kto nas zdradza, krzywdzi, postępuje źle?

Mi się moja żona nie wydaje atrakcyjna. Kiedyś w przeszłości owszem, kiedyś w przyszłości być może, ale tu i teraz, to sorry, ale nie bardzo. Może za bardzo patrzysz na męża przez pryzmat tego jaki kiedyś był i na dodatek jeszcze tą przeszłość idealizujesz.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-24, 17:55   

Michaił napisał/a:
tylko do tego potrzeba silnego impulsu. bardzo silnego, to jest bardzo trudne: strącić małżonka z piedestału. u mnie nie wystarczyło że żona mi różki dorobiła i rozbiła nasze małżeństwo (upraszczam oczywiście z tym rozbiciem). mną wstrząsnęło dopiero to że zrobiła to z żonatym facetem który ma dziecko.


Michale - tylko wiesz, wydaje mi się, że NIE MA ZNACZENIA, co robi, co zrobiła lub zrobi ta inna osoba, by było konieczne to do strącenia jej z piedestału.

Tutaj bodźcem powinna być świadomość, że żaden człowiek nie może przysłaniać nam naszej osoby w naszych własnych sercach, by jego potrzeby nie stały nad naszymi potrzebami, przez co podporządkowujemy tej osobie swoje myśli, działania, emocje, wszystko. I bez względu na to, czy jest to wspaniała osoba, czy też taka, która nas krzywdzi. Bez względu na to, czy to jest dziecko, czy matka, czy małżonek. Po prostu - uwielbienie, pierwszeństwo należy się Bogu, a drugiego człowieka należy kochać JAK SIEBIE samego, nie więcej....

Jeśli zatem nie możesz normalnie funkcjonować, bo martwisz się, czy zobaczysz męża, a może nie zobaczysz, i chcesz go zobaczyć i nie, miotasz się - to już jest powód do zmartwienia - nie przez to, co on zrobił (że opuścił, że zdradza). Tylko przez to, że - halo! ja mam swoje życie i zrobię wszystko, by czuć się z samą wspaniale, dobrze. I nie może inna osoba, jej działanie, istnienie w ogóle powodować np blokadę przed wyjściem z domu. Smutek, żal, rozpacz - to normalne emocje - ale kiedy determinują one nasze życie i uniemożliwiają prawidłowe funkcjonowanie (odżywianie się, pracę, kontakty z innymi ludźmi) - to należy jak najszybciej się ratować. Właśnie z miłości do samego siebie. Czasami terapia naprawdę jest potrzebna...

I to mam na myśli - pisząc, by "małżonka strącić z podium", a przynajmniej z tego najwyższego podium...

Pozdrawiam serdecznie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9