Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Lauro
Wiem , że trudno trwać , że zachowania Twojego męża Cię ranią .
Odbudować sakrament to wielkie wyzwanie , mnie bardzo pomogła dopowiedz na pytanie o pragnienia .
CO JEST NAJWIĘKSZYM PRAGNIENIEM TWOJEGO SERCA ??????????
Mnie, w odpowiedzi na to pytanie pomogła ta konferencja Ks. Pawlukiewicza
Owocnych poszukiwań
Czego tak naprawdę chcesz/ chcemy ??????????
Co jest tak ważne i warte twojego / naszego wysiłku , potu , łez i pracy nad sobą ??????????????
Ostatnio zmieniony przez Mirakulum 2010-11-17, 21:27, w całości zmieniany 1 raz
laura76 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-17, 18:05
Tak 7 lat temu dokonałam świadomego wyboru. Wszystko było jak w bajce.
A później był ciąg wydarzeń, czaty z kobietami, kłamstwa, długi i wyprowadzka.
Mąż nigdy nie powiedział dlaczego tak naprawdę się wyprowadził. Tak jak pisałam na początku nie wracałam do tego, wiarę w lepsze jutro dały mi spotkania z psychologiem w poradni diecezjalnej.
Co mąż miał -myślę, żę ciepły dom
Co chciał mieć -wolność, niezależność. Kiedyś sam powiedział, że małżeństwo go przerasta i chyba powinien być sam.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-17, 19:02
laura76 napisał/a:
Nie wiem czy ten związek ma jakąś przyszłość.
Witaj lauro,
Miłość to ryzyko, Wolność to ryzyko jeszcze większe. Twój mąż został przez Boga obdarzony wolnością. Pomyśl jak wielkie ryzyko podjął Stwórca kochając twego małżonka i obdarzając wolnością, To samo uczynił dla Ciebie. Czym więc jest nasze ryzyko w stosunku do ryzyka, które podjął Bóg?
Sakramentalne małżeństwo zawsze ma przyszłość, jednak jaka ona będzie zależy od Twojej postawy, jako że jesteś teraz bardziej otwarta na boże natchnienia niż mąż.
Nie powiem Ci co robić, ale bedę zachęcała do postawy wybaczenia i zapoznania się z tzw. twardą miłością, aby tak teraz kochać męża. Obojgu Wam to pomoże się odnaleźć.
Niech Ci Bóg dopomoże podejmować tylko słuszne decyzje służące Waszemu Zbawieniu.
Jest mi bardzo ciężko ta cała sytuacja mnie przerasta,nie chce mi się jeść, unikam ludzi, jednocześnie boje się nawrotu choroby. Pomimo zniknięcia guzów muszę być przez kilka lat pod stałą kontrolą lekarza.
Nie rozumiem jak człowiek, którego tak bardzo kocham mógł mnie porzucić- jak psa.
Jaka siła musi kierować człowiekiem aby odwrócić się od Boga?
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-21, 15:31
Laura............Bóg kocha człowieka(Twojego męża i Ciebie też) tak ,że się samogranicza,staje się bezsilny wobec decyzji człowieka,pozwala mu je podejmować nawet wtedy, gdy konsekwencje tych decyzji są bardzo przykre dla człowieka i jego relacji z Panem Bogiem oraz rania bliskich mu ludzi.
A na pokrzepienie:
Bajka o osiołku!!!!!
Było to daleko stąd, na pewnej farmie. Któregoś dnia osioł farmera wpadł do głębokiej studni. Zwierzę ryczało żałośnie godzinami, podczas gdy farmer zastanawiał się, co zrobić. W końcu farmer zdecydował: zwierzę było stare, a studnię i tak trzeba było zasypać. Nie warto było wyciągać z niej osła. Zwołał wszystkich swoich sąsiadów do pomocy. Wzięli łopaty i zaczęli zasypywać studnię śmieciami i ziemią.
Z początku osioł zorientował się, co się dzieje i zaczął ryczeć przerażony. Nagle, ku zdumieniu wszystkich, osioł uspokoił się. Kilka łopat później farmer zajrzał do studni. Zdumiał się tym, co zobaczył. Za każdym razem, gdy kolejna porcja śmieci spadała na ośli grzbiet, zwierzę robiło coś niesamowitego. Otrząsało się i wspinało ku górze. W miarę, jak sąsiedzi farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę, ono otrzepywało się i wspinało coraz wyżej. Niebawem wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osioł przeskakuje krawędź studni i szczęśliwy oddala się truchtem!
Życie będzie zasypywać cię śmieciami, każdym rodzajem brudów. Sposób, aby wydostać się z dołka, to otrząsnąć się i zrobić krok w górę. Każdy z naszych kłopotów to jeden stopień ku wolności...
Bądż jak ten osiołek...............
laura76 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-24, 20:05
Czas mija szybko a serce nadal krwawi.
Dowiedziałam się, iż mąż spotykał się z inymi kobietami. I zadaje sobie pytanie jak mogłam tego nie zauważyć. Przecież to jest przykład podręcznikowy ! Mąż się oddala bo jest przemęczony pracą a ja naiwna wierzyłam w to.
marzena0711 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-25, 13:50
Mirakulum
Mnie, w odpowiedzi na to pytanie pomogła ta konferencja Ks. Pawlukiewicza
Lauro,7 lat temu dokonałas wyboru,Wybrałaś sobie własnie tego faceta na męża i ojca swoich dzieci.
Wtedy był inny??? inaczej się zachowywał?Nie wiedziałaś że lubi iprezy i rozrywkowy styl życia??a może wtedy ten styl Ci odpowiadał???
A może Ty sobie inaczej wykreowałaś w wyobrażni postać męża-męzczyznę z którym brałaś ślub????a w rzeczywistości był on kimś innym????
Czyżby przez te pierwsze 2 lata tak zgłupiał?? A potem co???cofka?? nawrót "zgłupienia"??
To co wyżej to z nutą sarkazmu...... ironii......
Wiem,Tobie nie do śmiechu i żartu.
Ale zadając sobie takie pytanie:
laura76 napisał/a:
Nie wiem czy ten związek ma jakąś przyszłość
prowokujesz odpowiedż...poddajesz w wątpliwość swój wybór,sznsę,drogę i postawę małżeństwa i rodziny.
laura76 napisał/a:
Nie wiem nie rozumiem mężczyzn, ale dlaczego mój mąż po każdej wyprowadzce nie interesuje się finansami tzn. czy mam za co zapłacić czynsz i raty ?
No nie rozumiesz.......i pewnie nigdy do końca nie zrozumiesz-tak jak Twój mąż do końca nie zrozumie Ciebie.............
Pewnei czuje sie zwolniony z łożenia na dom z którego ucieka.
Może warto zastanowić się :PO CO ucieka??????? Czego mu w tym domu brakuje??albo czego ma nadmiar???
Zastanawiałaś się nad tym??????
Pytałaś męża PO CO ucieka z domu??od Ciebie????
Witam Lauro , Nałogu:)
Troszkę się pobuntuję, pozwólcie...
Całkiem niedawno na forum wpadło mi sedno tego jak opisywano przykładowego mężczyznę który poznał inna kobietę, jak twierdził miłość jego zycia, a żona w domu oczywiście....( typowa historia) , i równie typowe w tej historii był fakt ,że ten drugi związek był udany...Pozwól nałogu na mała ironię... ten facet wspaniale się spełniał w roli odgrywania anioła , by pozyskac pania która zachwyci sie jego wykreowana buzią, bo zabrakło mu odwagi , by pokazać sie jak na faceta przystało z odwagą ,z wadami i zaletami...Oczywiście metode powielił z pierwszego małżeństwa bo przeciez udana była, haczyk dziewucha złapała.Myślę sobie ,że takich doświadczeń jest tutaj wiele , kiedy zupełnie nawet nieświadomie małżonkowie , czy małżonki przybierały maski aniołów dla osiągniecia celu, ba nawet z wiarą i dobra chęcią ,że całe te małżeństwo będzie fantastyczne. A tak nawiasem te kompleksy to z domu się wyniosło na nieszczęście niestety...A potem oczywiście kolejny etap, ktoś "trzeźwieje" z małżonków( z powodu bólu) i skanuje siebie doszczętnie gdzie popełnił błąd, lub małżonka żeby bardziej się jeszcze pokaleczyć,myśląc oczywiście ze coś uda się zmienić na lepsze( w tym wypadku zyczę tylko i wyłącznie odkrywanie swoich niedoskonałosci z Chrystusem, nie bez powodu, nie zycze depresji i zatracenia poczucia wartości ), byle by z czasem nie przygniotła myśl ,że i tak jeden z małzonków ma to w "głębinach"
To może już dosyc ironii...
Oczywiście zadawanie sobie pytań jest potrzebne...ale jest też czas który jest potrzebny do nabierania sił , by zadać sobie trud odpowiedzi na te pytania...
Początkiem Miłości jest sam Bóg i to On jest źródłem z którego nalezy czerpac by pojąc ,że jest się darem dla drugiego człowieka, by doswiadczyć radości z dawania ,by przede wszystkim dając zrozumiec siebie samego, a do tego potrzebny jest nam drugi człowiek. Jan Paweł II pisał "Gdy zanika wrażliwośc na Boga , zanika i zostaje zniekształcona wrażliwość na człowieka".
życzę wytrwałości i determinacji w odszukaniu i wyzwoleniu SIŁY UKRYTEJ w sobie , by kochac siebie , małzonka i ludzi, a przede wszystkim BOGA.
Lauro ,wszystko co masz najlepsze jest w Tobie :), z całą pewnością postawa męża w żaden sposób nie może ograniczyć tej niezwykłej Siły do miłowania męża i siebie.
Niech Pan Błogosławi Tobie i Twoim bliskim...
Twój post i nałoga, Lauro ( dziękuję Wam) spowodował ,ze wróciłam sie pamiecia w miejsce kiedy podjęłam decyzję o tym ,zeby ratowac małżeństwo...to było wtedy , gdy uwierzyłam ,że "wszystko mogę w Tym , który mnie umacnia". Jeszcze raz dziękuję , powinnam czesciej przypominac sobie ten moment
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
W tym roku dostałam wspaniały prezent na Mikołaja - pozew o rozwód. Mąż złożył go już dwa tygodnie po wyprowadzce. Pierwsza sprawa 19 stycznia.
W uzasadnieniu, niezgodność charakteru, każdy żył swoim życiem, nie prowadziliśmy wspólnego gospodarstwa domowego a wyprowadzka była współnie ustalona. Same kłamstwa a serce nadal krwawi, że dostałam takie podziękowanie za oddaną miłość i prowadzenie domu.
pr [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-24, 08:59
wiesz moja żona też tak napisała w pozwie a na moją odpowiedź na pozew że starałem sie o małżeństwo powiedziała że to kłamstwa, wprawdzie nie ukrywam że nie byłem ideałem ale to ona zaczeła sprawę rozwodową a najbardziej cierpi na tym dziecko do tego ma pretensje o o to że teściowie są za mną i spora część znajomych, nie chcce też spędzić z nami wigilii dlatego z córką wyjeżdżam mam nadzieje że może jeszcze zmieni zdanie w zasadzie nasza sytuacja jest beznadziejna bo ona sie zawzięła ja nie mówie ale faktycznie przez lata zaniedbywałem rózne sfery naszego małżeństwa ale nadal ja kocham i staram sie poprawic może w amoku bólu popełniam błędy ale chce rodziny tylko że ona juz nie chce ze mną być. Najgorsze że dzicko chce wspólnej wigilii a ona nie chyba nie pójdzie też do rodziców. Życzę ci spokoju tobie przynajmniej jeżeli macie to zostanie dziecko lub dzieci bo nie wiem czytając twój post czy je macie no i martwi mnie twoja chorobanie. Moja zona odbiera mi rodzine dom nie bede się mógł budzic koło własnego dziecka a co gorsza nie zawsze będe je mógł widziec bo poprostu będe sie musiał dorabiac od nowa a na początku bardzo pracować żeby przetrwać w wielkim mieście i dać sobie radę i spłacic długi no i pozostaje ból z którym trzeba sobie poradzić w zasadzie będe samotny a ona w swej goryczy zapewne częściow uzasadnionej i bez chęci kompromisu rozwala rodzinę i patrzy na to wszsytko bardzo egocentrycznie. Moja pierwsza sprawa tez jest w styczniu inie wiem czy przy jej zacietrzewieniu nie dam jej rozwodu żeby nie męczyc dziecka i nas ale zastanawiam się teraz czy to będzie dobre. Tak czy owak nie zmusis nikogo na siłe by z tobą był, pamietaj jednak że mężczyxnie łatwiej wrócić gorzej z kobietą może jak sie wyszumi to będzie chciał wrócic tylko pytanie czy ty zechcesz na razie walcz masz duże szanse wieksze niż ja jako facet u mnie zona najpierw powiedział ze mnie zdradziła potem że jednak nie a tak naprawdę to stwierdziła że nie była ze mna szczęsliwa przez całe małżeństwo a to ponad 10 lat i ze ją w zasadzie dołowałem i pewnie jest w tym prawda a le czy do końca i że sie wypaliła. Niewiel moge na to poradzic poza tym jej determinacja do rozwodu jest ogromna zapewne próbując ratować teraz związek popełniłem wiele błędów ale trudno przede wszsytkim powróciłem do kościoła wiecej się modle i spowiadam staram sie wyciszyc i póki moge skupiam sie na dziecku tyobie też radzę skupić sie na rodzinie szczegónie na dziecku jesli je masz twój mąz natomiast chce wolności ale ,moze sie dowiedzieć szybko ile to kosztuje mówie to jako facet. Jak zabraknie rodziny wtedy zrozumie bo to tak naprawde to ona się liczy a ty jeżeli masz dzieci dom to on go zostawia nie ty módl sie za niego i dbaj o to co masz wzmocnij więzi z rodzina walcz o siebie faktycznie jego postawa jest zła ale ty bądź silna pomodle sie za ciebie rozumiem twój żal mnie też sie chce płakać
w.z. [Usunięty]
Wysłany: 2010-12-24, 09:51
Mirela napisał/a:
A potem oczywiście kolejny etap, ktoś "trzeźwieje" z małżonków( z powodu bólu) i skanuje siebie doszczętnie gdzie popełnił błąd, lub małżonka żeby bardziej się jeszcze pokaleczyć,myśląc oczywiście ze coś uda się zmienić na lepsze( w tym wypadku zyczę tylko i wyłącznie odkrywanie swoich niedoskonałosci z Chrystusem, nie bez powodu, nie zycze depresji i zatracenia poczucia wartości ), byle by z czasem nie przygniotła myśl ,że i tak jeden z małzonków ma to w "głębinach"
Trafiłaś w sedno Mirelo :). Mi podczas kryzysu bardzo pomogło pewne znajome małżeństwo. Kolega gdyby mógł to by mnie wtedy szczegółowo "przeskanował". A w efekcie nie wiem czy dałbym radę ten ból wytrzymać.
Na szczęście była jeszcze jego żona, która ma ogromne doświadczenie w trudnych sprawach życiowych i ona na to nie pozwoliła. To rozmowy z nią postawiły mnie na nogi i w efekcie jakimś "cudem" doprowadziły do tego, że zacząłem pracować nad sobą.
I tu mała refleksja. Uważam, że tu na ziemi nigdy nie będziemy doskonali. Nasza komunikacja w małżeństwie nie będzie doskonała. Zauważam nawet, że im bardziej pragnę się zmienić tym to trudniej przychodzi.
Odpowiedzią na nasze problemy jest Jezus. To On pomaga naszym współmałżonkom w przebaczaniu naszych niedoskonałości. Sami bez Niego zawsze coś "spartolimy". Na szczęście On nawet z naszej głupoty potrafi wyprowadzić dobro. Pomijając udział Boga w naprawie naszych małżeństw "bierzemy sprawy w swoje ręce". Może i efekt jakiś będzie, tylko czy wtedy z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że tylko On jest naszym Panem?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.