Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-11-02, 09:29 Wierze i ufam ze znowu będzie lepiej
Witam wszystkich. Rekolekcje, cała formacja, piękne chwile z Jezusem, wspaniałe dzieci no i kryzysy większe lub mniejsze, pomoc innym, wspólnota serc . I stało się, zamieszkała z nami na duchowych warunkach. Ja mąż i ona, 16lat młodsza, zafascynowana taką wspaniałą rodziną - jak powtarzała. Znamy się 7 lat, mieszka z nami 2 lata. Bliskość emocjonalna wygasła, duchowa także. Mój mąż odciął się ode mnie. Twierdzi ze nic złego nie robi, przebywając z nią w jej pokoju kiedy jestem w pracy gadając ciągle przez telefon itd. Po 21 latach usłyszałam, ze jestem zaburzona chora egoistka itd. Mieszkanie razem i ciągła bliska relacja to coś normalnego dla mojego męża, ja go zniewalam sobą, a on jest wolny i nie musi mi się tłumaczyć z niczego. Szczerze mówiąc jakby to nie on, zimny oschły itd Tylko dzieki Bogu mogę to przetrwac i Marii, pozdrawiam.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-02, 11:07
Beawierna, możesz napisać coś więcej?
- Kto to taki zamieszkuje z Wami "na duchowych warunkach"?
- Jak do tego doszło?
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-02, 21:21
Właśnie, jak do tego doszło, że jesteście pod jednym dachem?
I w takiej sytuacji chyba najwyższy czas to zmienić!
midziulka [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-03, 06:40
z 16 lat młodszą rozmawia się godzinami przez teleefon, skąd mi to takie znajome ? Mój mąż z koleżanką z pracy, młodziutką którą trzeba było zapoznać i momóc we wszystkim bo nowa w pracy, potrafił w wielką sobotę adorować do 12 w nocy przez telefon oczywiście sprawy służbowe o pracy ha, tylko że ze mną o sprawach domowych umiał rozmawiać w tym czasie TAK,NIEWIEM, CO,NIE więcej przez te telefony nie miał ani czasu ani ochoty.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-03, 08:16
Beawierna
- póki czas, powiedz STOP, bo jeszcze chwilka, a Wasze małżeństwo ulegnie kompletnej ruinie (a jeśli jeszcze nie ono - to na pewno Twoje zdrowie). Czytasz to forum, więc wiesz, jak trudną, a czasem i niemożliwą jest jego odbudowa. Lepiej zapobiegać.
Gdyby kusy ukazywał zło, jako zło - niewielu by mu uleglo. A on, niestety - potrafi poprowadzić nawet do wielkiego zła - przez dobro, bo przecież jest dobrem i pomoc zagubionej dziewczynie, i pomoc samotnej wdowie... To takie ludzkie i piękne pomagać słabszym... Warto jednak czyniąc te gesty miłosierdzia - nie zapominać o roztropności. Starożytni mawiali - cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca! Właśnie o ten koniec tu chodzi, że może już zabraknąć w nim tego piękna i dobra, a tym samym cały ten dobry czyn okaże się jedynie sprytną zasadzką złego, kłamstwem. Motywacja, gdyby tak rozpoznać w porę, jaką ona jest rzeczywiście? Czy nie kryje się za nią tak naprawdę - chęć własnej korzyści, egoizm.....
Beawierna, trzeba powiedzieć STOP. Ta droga wiedzie z złym kierunku.
Beawierna [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-03, 22:10
Dziękuję Wam wszystkim za współodczuwanie . To jest trochę skomplikowane.Byliśmy przez 8 lat w pewnej wspólnocie ze wspaniałymi założeniami wspólnoty życia.Potem jak w życiu bywa egoizm pycha zaczęła królować z 300 osób pozostało 12 .JA i mój mąż również.Były rekolekcje na których byliśmy animatorami . tam poznaliśmy siostre od niej i innych ludzi z którymi utrzymywaliśmy znajomości porekolekcyjne . Wspólne modłitwy i radośc w Duchu SWIEtym słuchanie i rozważanie ojca Pelanowskiego to wszystko nam towarzyszyło na spotkaniach .Za rok następne rekolekcje no i wtedy poznaliśmy siostre naszej znajomej .PO rekolekcjach zaczeła się eksplozja miłosci Bożej miłosne sms które były jedynie miłoscią Bożą. Długo by pisać .Mój sprzeciw był odbierany jako chorej zazdrośnicy obojętnie jakbym reagowała czy spokojnie czy też wzburzona emocjonalnie.BYŁ czas ze myślałam ze nie wytrzymam wyłam płakałam i cudem jest to ze na dzień dzisiejszy jestem silniejsza niz kiedykolwiek .nie jest łatwo . wiecej następnym razem z Bogiem
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-03, 22:27
Beawierna napisał/a:
Wspólne modłitwy i radośc w Duchu SWIEtym słuchanie i rozważanie ojca Pelanowskiego to wszystko nam towarzyszyło na spotkaniach
Witaj,
zainteresował mnie ten fragment Twojego postu. Czy te uniesienia w Duchu Świętym były pod okiem i opieką duchownego czy też może to była wolna grupa" Bukowina"? Bo jesli to drugie i nie byliście w typowej grupie Odnowy w Duchu Świętym to Twój problem może wybiegać daleko poza ten widoczny szkiełkiem i okiem.
Pytam ze względu na ten fragment wypowiedzi:
Beawierna napisał/a:
Byliśmy przez 8 lat w pewnej wspólnocie ze wspaniałymi założeniami wspólnoty życia.Potem jak w życiu bywa egoizm pycha zaczęła królować z 300 osób pozostało 12 .JA i mój mąż również
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-04, 10:12
Ta wspólnota nie wygląda dla mnie całkiem zdrowo. To nie jest dla mnie normalne zgadzać sie na zamieszkanie obcej osoby w domu w imię przedziwnej wspólnotowej miłości ( chyba, że jest wojna albo inny kataklizm). Dobro małżeństwa i rodziny ma być najpierw, a potem dopiero wspólnota. Zdystansuj sie od wspólnoty, znajdź księdza, który spojrzy na to z boku i z nim porozmawiaj, bo może to zrobilo sie juz jakies sekciarstwo i z Bożą miłością nie ma zbyt wiele wspólnego. Przeczytaj koniecznie Dobsona i tak jak tu radzi Róża powiedz stanowcze stop. " Duchowe warunki " trzeba wypowiedzieć ( nie wiem czy to oznaczało, że ta osoba np nie płaci za wynajem pokoju u was, prąd itd?), młodszą koleżankę wyeksmitować, na pewno znajdzie jakieś lokum i dobrze przyjrzeć sie mężowi, bo to co opisałaś wygląda na super wygodny trójkąt małżeński pod płaszczykiem religijności. Może odwiedź też poradnię rodzinną i pogadaj z katolickim doradcą lub psychologiem. A na początek dobra spowiedź i stały kontakt z Bogiem, bo trudno będzie ten supeł rozwiązać. Swoją drogą jeśli wspólnota jest katolicka to księża powinni wiedzieć, że coś tu nie działa i zareagować na to. Może trzeba mniej górnolotnie mówić do ludzi na rekolekcjach, a więcej o podstawowych przykazaniach i zastosowaniu w życiu. Sorry za moje uwagi, ale "owoce" tej wspólnoty trochę jakby są zepsute.
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-04, 10:46
Beawierna
skontaktuj się z Dominikańskim Ośrodkiem odpowiedzialnym za sekty. Opisz to, co tu przytaczasz. To co piszesz w głowie się nie mieści. Oni fachowo powiedzą Ci z czym masz do czynienia.
m.z. [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-05, 21:20
Witaj!
Wiesz jak czytam Twoje posty to krew mi się gotuje, ja po prostu bym ją z domu wywaliła i tyle, walizy za drzwi i adieu, a i jeszcze kopa w cztery litery dała. kurcze mam nadzieję że w tej waszej wspólnocie życia mieszkanie jest Twoje i męża a nie "wspólnotowe"?!!!
z tymi charyzmatami to trzeba uważać, mój mąż opowiadał mi kiedyś o super liderze który też miał żonę i dzieci, był super mówcą i wiele ludzi przychodziło na spotkania Odnowy które on prowadził oczywiście byli tam Księża, no i wspólnota życia zamieniła się w rozwód, zdradę, facet po prostu wziął sobie młodszą i zostawił żonę z dziećmi, wielki charyzmatyk......
pozdrawiam
m.z.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-07, 18:33
Cytat:
Po 21 latach usłyszałam, ze jestem zaburzona chora egoistka itd. Mieszkanie razem i ciągła bliska relacja to coś normalnego dla mojego męża, ja go zniewalam sobą, a on jest wolny
Czego to nie jest w stanie powiedzieć mąż żonie, kiedy obok oczarowana nim i na dodatek dużo młodsza kobieta Jeśli jeszcze do tego nie doszło, to tylko patrzeć - kiedy wybuchną 'uniesienia' rodzaju wiadomego ...
Beawierna, proponuję porozmawiać w cztery oczy z tą panią, to jest w końcu również Twój dom i masz prawo wypowiedzieć pokój lokatorce, mąż raczej tego nie zrobi. On pewnie bardzo zdenerwuje się na Twoją ingerencję w ich słodki 'duchowy układ', ale lepsze to niż trwanie w tej chorej sytuacji... Nie licz na to, że przyznają się do tego, co pomiędzy nimi. Jako żona czujesz, że coś tu jest nie tak, że ta duchowość jest zasłoną dla czegoś bardziej przyziemnego... I pewnie dobrze czujesz...
Beawierna [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-08, 00:12
No to posłuchaj rózo teraz ode mnie parę słów.Jestem mężem beawiernej i zapewne oburzysz się że zaingerowałem przez profil żony.Ale kobieto wisi mi to pernamentnie. To co tu wypisuje moja żona to jej wersja wydarzeń i co ty możesz o tym wiedzieć? Ale rozmodlony babiszonie wsadz sobie w tyłek te ''porady życiowe'' i rozeznaj to dlaczego chcesz się czuc tak potrzebna na siłę innym i co ty robisz wogóle w życiu że masz czas przebywać na tym hyde-parku bo ja ciężko pracuję i zaangażowany jestem w życiu wszędzie gdzie mnie Bóg postawił a mam taki charakter i pasję aby się nie oszczędzać.Te tendencję[ bez żadnego rozeznania] i propozycje do szybkich rozwiązań przemądrzała paniusiu to zwykła niedojrzałość i prostactwo duchowe ukrywane pod płaszczykiem światłej pobożności.Zignorujesz to co? A może tym pogardzisz? W moim jednak przekonaniu ta szczypta prawdy to może byc świetny temat na conajmniej refleksję a może nawet medytację.Babo posłuchaj bo to na pewno niejednokrotnie w kościele słyszałaś chcesz nawracać innych to najpierw zacznij od siebie bo Aniołem Stróżem ewidentnie nie jesteś.Może kiedyś dojrzejesz już czas chyba.CZAS START. AMEN.
Ostatnio zmieniony przez Beawierna 2010-11-08, 01:27, w całości zmieniany 1 raz
ania4 [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-08, 00:39
wow, mezu Beawiernej, "gratuluje" kultury osobistej.
Sadzac po poziomie agresji, to w strasznie ciemne krzaki musialo Cie zapedzic...
Uslyszalam kiedys od pewnego Ksiedza, ze jemu nie przeszkadza jak go ktos obraza - po prostu sie za niego modli. Fajny zwyczaj :) Pewnie 99% aktywnych uzytkownikow tego forum zna go i stosuje. Mysle ze Twojego posta nalezy potraktowac jako prosbe o modlitwe.
Beawierna [Usunięty]
Wysłany: 2010-11-08, 00:51
nie sprowokujesz mnie a te hasełka opraw sobie w ramke i bądż dumna. Skoncentruj się na swoim kryzysie jeszcze wiele przed tobą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.