Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Oby chciało się chcieć - znów - jak nałóg mawia... Co do nas należy? Pokazanie, że jest do czego wrócić. Plus postawienie rozumnie granic, których pod żadnym pozorem przekroczyć nie wolno. I w zasadzie - nic więcej.
W zasadzie nirwano z każdym rodzajem uzaleznienia tak jest
....najpierw świadomośc..potem by zechciało się chciec..dalej ..odwaga,determinacja i przekraczanie siebie....jest cel..sa działania...i napewno przyjemnie jest na koncu tej drogi -jak ktos czeka.
......gdy kogos brak..tak łatwo można wrócic spowrotem do świata w jakim sie było....
Każdy uzależniony szuka mocnego potwierdzenia...mocnego głosu że jego droga miala sens....
Ja ten głos odnalazlem w moich synach.....i dziękuje Bogu za nich -za to że uwierzyli w ojca.......
Przykre jest tylko?? .....i to wciąz zalega w mym sercu..że dla ich mamy tak mało znaczę.........
Ale jak to nieraz mawia nałog
..taką żonę człowiek sobie kiedyś wybrał ........a podjęcie wyzwania życia z uzaleznionym to trud...i nie każdego na to stać...po co??? sie trudzić jak można przejść przez zycie łatwiej........
pozdrawiam
Ewa Ha [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 10:21
Nałog dziekuję.
- prościej sie nie da. rozumiem.
al-anon
Hmmm
uświadomilam sobie, ze już dawno powinnam tam pojsc.
bylam tam jeszcze przed slubem, a potem zostalam na grupie wsparcia i pewnie to byl blad, a teraz sie zastanawialam gdzie sie udac i poszłam do AŻow. a może rzeczywiscie Al-Anon to moje miejsce.
niech was Bóg blogoslawi
DZIEKUJE ZA WSZYSTKO
ewa
róża [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 11:30
Norbert napisał:
Cytat:
i napewno przyjemnie jest na koncu tej drogi -jak ktos czeka.
......gdy kogos brak..tak łatwo można wrócic spowrotem do świata w jakim sie było....
Tak jest chyba nie tylko z alkoholizmem, ale z wszelkim złem... Żeby z nim zerwać, żeby chciało się chcieć - potrzebna swiadomość, że ktoś na nas lepszych, piękniejszych - czeka, że komuś na nas właśnie takich - baardzo zależy... Bywa przecież , że dla siebie samego, przynajmniej na początku tej drogi - to zbyt mało.
Potrafić czekać na drugiego człowieka, jak na wędrowca, który zagubił się w drodze... Chcieć go odszukać - to piękne... Odszukać miłością.....
Potrafić czekać na drugiego człowieka, jak na wędrowca, który zagubił się w drodze... Chcieć go odszukać - to piękne... Odszukać miłością.....
Różo aby takim byc..aby to dokonać...trzeba mieć naprawdę Boga w sercu....na programie często mówiliśmy różnica w.....
-wierzysz Bogu........czy
-wierzysz w Boga.............a to wielka różnica
pozdrawiam
Olgucha42 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 16:00
Piękne słowa o miłości, tylko że ja właśnie czekam i to boli, kocham i to jeszcze bardziej boli ehh
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 16:22
Olgucha.............. nigdy nie piłem wynalazków,nigdy nie byłem na izbie wytrzezwień,nie leżałem pod płotem,nie stałem na rogu,nie żebrałem "panda".Jeszcze nie straciłem rodziny.......jeszcze jeżdziłem dobrym samochodem............ jeszcze miałem dom............ jeszcze miałem karty kredytowe.......... jeszcze miałem kasę ................. ale byłem o krok od zamieszkania pod mostem,ale byłem o krok od zafundowania rodzinie smaku bycia bez dachu nad głową.................................Wiesz czym?????? tylko czasem........bo to była sprawa czasu(tygodni,miesiecy czy lat) abym tam wylądował.Piłem tylko dobre trunki,uważałem że w dobrym towarzystwie.................. i czym sie różnię od tych z pod płota?od tych z rogu ulicy?z pod sklepu z wyciągnięta łapą?????
Jak bym dożył.
Jednakowo poniewiera markowy alkohol jak i wynalazek......................
Zaliczyłem bankructwo..... zaliczyłem deprechę.
Tylko czas dzielił mnie od smierci.....jaki????? krótki.......................
A jestem alkoholikiem.............dziś trzeżwiejącym alkoholikem
Ja jestem uzależniona od mojego męża. To jest mój nałóg i nie potrafię się z tego wyrwać. Kocham go bardzo i wiem, że źle robię, że się martwię o niego, że tęsknię, że żyję jego życiem. Nie potrafię tego przerwać. Rzucenie papierosów przyszło zdecydowanie łatwiej.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 17:37
Olgucha........... sądzę że Ty bardziej jesteś uzlaeżniona od swoich wyobrażeń........od swojego "MNIE".
Od "chciejstwa",od uciekania od prawdy.............od poczucia krzywdy(zresztą skrzywdzona jesteś).
Mamy znajomą................. po 30 latach zostawił ją mąż........ w tym tygodniu dostała pozew rozwodowy............. przez ostanie 1,5 roku nie poszła na grupę wsparcia,nie poszła na terapię...................płacze i użala sie nad sobą............ straciła kontakt-realcje z dziećmi.Żyła w otumanieniu własnych tłumaczeń............bo on napewno nie będzie sie z nią rozwodził............bo on nie lubił nigdy po urzędach chodzić..................... co to jest???? uzależnienie??czy zakłamywanie siebie??? czy życie w obłudzie????
i co??Pan Bóg ją pokarał że ma deprechę i wyje całymi nocami???czy mogła coś ze sobą zrobić?????
Wolała żyć w iluzji...............zaprzeczała faktom...............
Na forum???nie.......na mityng 12 krokowy kobiecej grupy wsparcia???nie...............no bo one tam ciągle mówią o swoich rozwodach............o przuceniu....o tym jak sobie radzą.......
Żeby się chciało chcieć sobie pomóc............... ja wiem że trudno........wiem że boli...........wiem że nadzieja........
Ale Pan Bóg pomaga szczególnie tym co sobie chcą pomóc..............
Tu,na forum jest sporo takich osób................. mam wymieniać??????? mógłbym kogoś pominąć.................. jest internetowy warsztat 12 kroków.................. jakie postępy.......jakie zmiany w ludziach pracujących nad sobą w tym warsztacie..............zadziwiający rozwój.
Bo Pan Bóg im pomaga .........sobie pomóc.
Pogody Ducha(sory jak za ostro)
Olgucha42 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 17:59
Po pierwsze nie za ostro:P Chodzę do psychologa, sama złożyłam pozew o separację, jadę do Augustowa do SPA (zamierzam zaszaleć kosmetycznie), pracuję nad akceptacją siebie, doszłam do wniosku kilka dni temu, że jednak Pan Bóg wiedział co tworzy dając mi ładny odchudzony zadek z rozmiaru 50 do 38 :P, ale... No właśnie i to ale, troll siedzi mi w głowie i nie chce wyleźć, albo ja nie umiem go wygnać. Nie umiem tak jak on po 20 latach przekreślić wszystkiego jednym machnięciem ołówka. Leczę się z tej chorej miłości, ale coś opornie mi idzie. Wierzę jednak, że będzie lepiej.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 18:05
Olga, idziesz do przodu jak burza przez ten czas jak Cie poznalam na skype! JUz coraz bardziej puszczasz meza, emocjonalnie, ucysz sie zyc swoim zyciem!
Szacunek...pozdrawiam wakacyjnie i pamietam w modlitwie....(jutro spotkanie na Skaryszewskiej, mnie nie bedzie jeszcze)
[ Dodano: 2010-08-11, 19:18 ]
Ewa, poznalysmy sie na spotkaniu sycharowym, tzn ja malo mowilam wiec mozesz nie kojarzyc :) siedzialam obok Was, był Twoj mąż.
Ciesze sie ze moglam Cie poznac, duzo z tego co mowilas trafilo do mnie, o Panu Bogu.
Z modlitwą.
Ewa Ha [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-11, 22:27
danusiu, do zobaczenie na nastepnym spotkaniu, zatem.
dejzi [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-12, 12:12
Witajcie,
ja również powinnam dopisać się go tego tematu, bo poniekąd uważam że jestem współuzależniona, mój mąż popija, a ja próbuje z tym coś zrobić tylko brak mi odwagi, na razie czytam w necie na temat alkoholu i współuzależnienia. ale to tylko tyle, na spotkaniu grup AA jeszcze nie byłam.... waham się...
To co pisze Ewunia o swoich działaniach jakie podejmuje, widzę że sobie nieźle radzi...
nie to co ja.......
To co napisał Nałóg:
Olgucha........... sądzę że Ty bardziej jesteś uzlaeżniona od swoich wyobrażeń........od swojego "MNIE".
Od "chciejstwa",od uciekania od prawdy.............od poczucia krzywdy(zresztą skrzywdzona jesteś)
Te słowa pewnie dotyczą i mnie....
Jesteśmy tutaj razem, i myśle że pomożemy sobie nawzajem... ba-a wierzę w to....
Niech Nas Bóg prowadzi
Pozdrowienia
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-13, 06:49
Ewa,Dejzi....jest taka książka o alkoholizmie...."Grzech czy choroba" Wiktora Osiatyńskiego.
Można ją kupić w necie za 24 zł.
Warto ją przeczytać by poszerzyć swoją wiedze w temacie nałogowego regulowania uczuć alkoholem.
Ewa,Dejzi.........czy jakbyście były chore .................. np.na .......nie jest najważniejsze na co............ to czy do lekarza.....czyli do przychodni tez byście sie wstydziły pójść??????
A koalkoholizm jest jednostka chorobową.A na mityngu Al-anon .....czy AA są sami chorzy.Więc w czym problem?
Dejzi......gdyby Twoje dziecko było chore............nie poszałbyś do lekarza?????
Pogody Ducha
Ewa Ha [Usunięty]
Wysłany: 2010-08-13, 12:47
nałóg napisał/a:
Ewa,Dejzi.........czy jakbyście były chore .................. np.na .......nie jest najważniejsze na co............ to czy do lekarza.....czyli do przychodni tez byście sie wstydziły pójść??????
zaraz, zaraz, ja sie nie wstydze
[ Dodano: 2010-08-13, 13:51 ]
ani do przychodni, ani na miting
poprostu narazie szlam inna drogą
tak czy inaczej dziekuje za wszystkie Twoje mysli zawarte w tym wątku i na calym forum.
dziekuje. czesto trafiasz w punkt w samo sedno
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.