Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę Was o modlitwę
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-16, 18:37   

dANKA........MÓJ KOLEGA ZWYKŁ MAWIAĆ NA MITYNGACH ŻE:"..... samemu to można pójść do łazienki........a i to nie zawsze........lub umrzeć.
A do zmian potrzebny jest drugi człowiek.................lustro,laska.............

Piszesz:"wiesz, wiedza wiedzą....ale stare wyuczone schematy sa baardzo silne, to tak jak z innymi uzaleznieniami...tak mozg pracuje juz i go odmienic..to mozolna praca...stare jest wygodne, bezpieczne, znajome ale sprawia ze jestem nieszczesliwa"

Danka............. ależ to stare kończy sie w momencie gdy uświadamiasz sobie wartość nowego.........a że praca?????
Życie to trud,a trud to życie............... a mózg??? on jest podatny na wolę,poddany woli.
A Ty masz raczej WOLĘ
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-16, 23:15   

nałóg napisał/a:

Danka???? a może 12 kroków na Skaryszewskiej?


Danko Praga nocą strach????-napewno nie bedziesz wracac sama.
Co da 12 kroków??? ano
-inne spojrzenie na siebie
-inne spojrzenie na współmałzonka
-inne spojrzenie na związek i jego wartość

i najistotniejsze co odkryjesz??? że twoje widzenie i słyszenie-to tylko twoje widzenie i słyszenie.

A prawda może okazać sie inna-warto zainwestować w siebie Danko ,jezeli powaznie zamierzasz ratować najpierw siebie,dalej związek i moze męża.

-------od stycznia startują nowe grupy.........

pozdrawiam
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-16, 23:43   

dzięki Wam !

ale to przeciez niejest tak, ze ja sama....terapia indywidualna, malzenska...rowniez praca paro miesieczna w grupie terapeutycznej z innymi lustrami

wiec tych luster bylo multum juz

no ale to jest proces i pracy nigdy nie za wiele...i szanuje prace 12 krokow..moze to bedzie duzy krok na przod?

a z wiedza jest tak ze mam swiadomosc...ale to dobre jest ciagle obce...ciagnie mnie do starego...znanego......ale proces leczenia to prpces woli, racja :-)
nie emocji, ktore dzialaja starym, lękowym schematem

dzis mialam duzo lepszy dzien, bylam na adoracji Pana Jezusa....szykuje sie do spowiedzi
zrobilam w domu dekoracje swiateczne i pierniczki
rozmawialismy normalnie z meżem...pytal mnie czemu ta separacja...jakby nie rozumiał o co mi chodzi..czemu mi nie pasuje jego zachowanie...czemu nie godze sie dalej na brak szacunku z jego strony...przyzwyczailam go do tego...sama

[ Dodano: 2009-12-21, 11:35 ]
Staram sie zamowac swoim życiem, dbam o siebie.
Czuje dojmujacy smutek i bezradnosc ze nie moge nas poskladac....ze to nie ode mnie zalezy.
Coraz czesciej mysle o separacji.
Teraz trudny czas Swiat, taka presja bycia radosnym i rodzinnym zawsze mnie frustruje....ale ucze sie inaczej przezywać...zapraszac Pana Boga do serca, wybaczac, pozwolic mu naprawiac to co trudne i otwierac na radosc.

jeszcze wciaz jemy wspolnie razem z mezem....rozmawiamy, bylismy nawet w kinie.
Ale nie widze zeby maz zmienil swoje zachowanie...
Sa chwile ze jest mi fajnie z nim....ale to chwile
Wiem ze juz nie da rady wrocic do starego i to jest i wyzwalajace i przerazajace...
Oddaje Panu Bogu.

Nie mam juz ochoty spedzac z mezem czasu, nie jest to dla mnie dobre i nie prowadzi do niczego dobrego...
Nie jest to tez dla meza dobre, bo wydluza mu droge do lądowania na dnie...
wzajemnie sobie nie pozwalamy na nie spaść...
tak to teraz widzę
Nie mam ochoty jechac z nim na Swieta do rodziny...tam przypomnaja sie ze zdwojona silą dysfunkcje rozne...nie mam na to ochoty....

Rozmawialismy dzis i prosilam go o zawarcie paktu o nieagresji wzajemnej....taka uprzejmosc zwykla....zeby tego pilnowac.
Maz gdy widzi te granice i to ze nie mam ochoty z nim przebywac....troche, troche zaczyna sie zastanawiac...glowkowac
To jakies swiatełko dla mnie....chyba sam przed soba udaje...ze jeszcze jakos jest...przeciez ogladamy razem filmy, rozmawiamy...ja tez tak sie łudzę...
Namowilam go do słuchania tych 12 krokow na płycie, widze ze jest poruszony...
 
     
trojka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-21, 15:05   

prosze Danusiu :-)
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-21, 16:16   

Danka 9 napisał/a:
Teraz trudny czas Swiat, taka presja bycia radosnym i rodzinnym zawsze mnie frustruje....ale ucze sie inaczej przezywać...zapraszac Pana Boga do serca, wybaczac, pozwolic mu naprawiac to co trudne i otwierac na radosc.

Rodzinnie... pewnie że warto! Ale jeśli rodzina sprawia nam ból nie do zniesienia? jeśli w rodzinie ginie ta nasza radość, zmyka z serca...? Rodzinnie świętować - to oznacza w POJEDNANEJ rodzinie. Wtedy rzeczywiście można świętować. Do pojednania nie wystarczy jedna osoba, musi być relacja. Dlatego osobiście uważam, że czasem lepiej spędzić Święta samemu lub z przyjaciółmi, niż potem móc powiedzieć "spędziłam z rodziną"... i mówić to ze łzami w oczach. Samemu trzeba podjąć decyzję, co mi serce mówi - jak i z kim chcę spędzić Święta. Aby potem nie pluć sobie w brodę, że uległam tradycji, uległam presji składanych życzeń "rodzinnych Świąt" - i koszmarnie źle się z tym czuję.

Radośnie... - tak jak piszesz, Danusiu, zapraszać Pana Boga do serca, i dziękować za to co mamy, za najprostsze rzeczy; można wtedy przeżyć Święta radośnie mimo, że świat się puka w czółko "jak można w tej sytuacji się radować". Po ludzku - czasem ciężko, z Panem w sercu - zupełnie inna sprawa :mrgreen:
Pozdrawiam, Danusiu :-)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-21, 16:58   

Dzieki Nirwano, mam wlasnie nadzieje na miły czas, w spokoju w radosci, szacunku, Pasterka....choćbym miała spedzic ten czas sama ze sobą....na pewno bedzie dobrze :-)

Omadlam moich rodzicow, męża prosząc o siłe i uzdrowienie relacji.
Kocham ich i chcialabym bysmy byli blisko.
 
     
Ewa T.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-21, 18:20   

Danusiu,

trzymaj się ciepło, warto - dla Siebie samej i dla Pana Boga. Z całego serca życzę Ci, byście się odnaleźli z bliskimi. Wszystko jest możliwe - nawet jeśli czasem wydaje się inaczej.

Ewa
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-21, 21:04   

Danusiu!
Twoje przeżycia są mi bliskie. Ale wiesz - rodzinne święta to nie zawsze mąż i żona.
Ja wyjeżdżam do mojej rodziny. Mam 3 rodzeństwa i każde z "dodatkami". Jest sporo zamieszania i hałasu, ale już chcę z nimi być.
Ściskam Cię.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-27, 00:52   

Dziękuję Wam bardzo za modlitwę i wsparcie.

Ten czas światezny byl trudny, dzis szczególnie. Czuje sie jakby czołg po mnie przejechał.
Wpadlam u rodziny w rozpacz, jaka juz baardz dawno mi sie nie zdarzyła. Juz minęło, ale smutek został

Z przykroscia muszę Wam się przyznać, ze nie bylam twarda i konsekwentna.

Maz namowil mnie na Wigilie u teściów...przez chwilke bylo lepiej miedzy nami, spokojniej, dalismy sobie prezenty...ale myslalam ze bez problemu sam pojedzie
Ile razy to juz tak dawalam sie zwiesc...wiec i tak bylo tym razem,maz przez wigilie byl poprawny, choc daleki, czulam sie dosc samotna
Jego rodzice skłóceni, ciezka atmosfera, nie umialam jakos pomoc, po prostu spedzilam z nimi czas

Nastepnego dnia maz wrocil do dawnyh zachowań, agresywnych :(
potem bylismy u moich rodzicow , tam to juz bylo zupelnie źle...nie powinnam tam byla isc, a juz tym bardziej pokłocona z mezem, z zalem do niego

To za szybko sie działo, za duzo emocji
Nie zdarzylam sobie pouklada w sercu i ciach....łzy i nie moglam sie uspokoic, szlochalam chyba z gdzinę...

a wystarczylo nie jechac z mezem i nie zabierac go ze soba do swoich rodzicow
To sa wizyty i tak dla mnie niemiłe a jeszcze z męzem nafochanym ....:(

maz teraz zamknal sie totalnie na mnie, ja to samo...uwaza ze zachowalam sie glupio i ekscentrycznie placzac u rodzicow...
tam wracaja mi przykrosci z lat dziecięcych i nie powinnam tam jezdzic gdy nie czuję się silna...



Wszystko to wiem....a jednak nie jestem rozsadna...narazam siebie i meza na nieprzyjemnosci,
mialam sie separowac a nie udawac ze wszystko gra...bo nie gra :(
Zagubiłam tez Pana Boga....od tego powinnam zaczac....nie bylam w Kosciele...przeroslo mnie to wszystko...
staram sie modlic

[ Dodano: 2009-12-27, 13:58 ]
No i stało się, mąz powiedział mi, ze nie jest w stanie dalej ze mną żyć, że jestemm zbyt trudną osobą i on tez jest pelen problemow.

wiele razy to mi mowił, ja buntowałam się...
Teraz widze ze mowi poważnie, uradzilismy, że poszukamy jakiegos mieszkania dla mnie do wynajęcia.
Bardzo sie boję tego.
Widze po nim, ze wyprostował się, jest spokojny, chyba doszedł do jakiegos swojego dna....uznał ze nie damy rady razem Tworzyć rodziny
Smutno mi ze nie umialam go przekonać do pracy nad sobą, ze nie chcial jej sam z siebie podjąć...
Wczorajsza wizyta u rodzicow byla jakas kropką nad i.

Dopoki nie zlozy pozwu, nie moge uwierzyć w to...
Panie Boze Ty wiesz, co najlepsze dla nas.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-28, 10:42   

Danka 9 napisał/a:
uradzilismy, że poszukamy jakiegos mieszkania dla mnie do wynajęcia.
Bardzo sie boję tego.

Czego się boisz Danusiu?
Tego, że będziesz mieszkać sama? czy tego, że w obcym mieszkaniu?
Czy mieszkanie, w którym mieszkacie jest tylko własnością męża i dlatego to Ty masz się wyprowadzać?
A może dobrze byłoby, żeby jednak On się wyprowadził, jeśli rzeczywiście uważa, że nie jest w stanie dalej z Tobą żyć...
Danusiu, przykro mi bardzo, że ostatnie dni były dla Ciebie takie trudne...
Ale też bardzo mi przykro, że nie byłaś na Mszy w TE dni...
Jaki sens ma to całe zamieszanie przed Świętami... sprzątanie domu, dekorowanie, ubieranie choinki, kupowanie prezentów, gotowanie iluś tam potraw... jeśli nie idziemy na Eucharystię, żeby spotkać Jezusa?
Danuśka... jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, idź do Niego jak najszybciej.
Przytulam Cię :-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-28, 11:34   

Danusia............ przeczytaj uważnei post Kasi 1.
Sedno............. oczekiwania od tego zwyczajowo rodzinnego czasu Świąt Bożego Narodzenia miłości,oddania,rodzinności i zatracenie się we własnych oczekiwaniach zaniedbując jednoczesnie to co jest istotą tych świąt............. Msza,liturgia,pokuta,eucharystia,pokora wobec stajenki i żłóbka...................
Obrzędowość ,zwyczaje,opłatej,kolacja wigilijna................... a treść??????
Przerost formy świętowania obrzędowego nad tym co jest treścią.
Żarcie,odwiedziny,kolacja,opłatek,światełka,choinka,prezenty............. a msza? a istota Narodzenia?
A pochylenie się nad tym co w sobie w kontekście żłóbka???
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-28, 17:07   

kasia1 i nałog dzięki Wam za głosty w mojej sprawie.

uwaga bede sie tlumaczyc...to bylo tak ze przygotowywalam sie duchwo do tych Swiąt, codziennie medytacja nad Pismem sw
chcialam blisko Pana je spędzić
zaplanowana spowiedz

i nie wiem co sie stało ze rozregulowałam się, obrazilam sie na Pana Boga ze jest tak trudno.

chcialam nie jechac..a jak pojechalam , atmosfera stresu w domu meza.... uleciala gdzies pamięc o Panu Bogu
tak czasem mam ze zamiast szukac ratunku wtedy to ja sie oddalam

kasiu..dzięki, BYLAM dzis u Spowiedzi sw, ufff ale się cieszę :-)
pare kilo z grzbietu..załozylam obraczke mimo wszystko...

tak mieszkanie jest męza..ja wczesniej mowilam mu o tym ze rozmyslam o separacji jak juz bylo mi trudno
wiec on podchwwycił ten watek.....
uwazam ze do momentu sprawy ( jesli dojdzie do skutku) to maz powinien sie wyprowadzic...ale on nie chce o tym słyszeć

Staram sie być spokojna. Dziekuje jeszce raz
  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-28, 18:54   

"Litwo ,Ojczyzno moja......................Ty jesteś jak............"
pisał Mickiewicz
Danusia.................. czy musicie stracić siebie by poznać swoją wzajemną wartość?????
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-28, 19:22   

nałóg napisał/a:
"Litwo ,Ojczyzno moja......................Ty jesteś jak............"
pisał Mickiewicz

No nałogu-mały Jezusek działa.
Czyzby do surowości nałoga wkradała sie poezja i chec pogłaskania blizniego??? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

nałóg napisał/a:
Danusia.................. czy musicie stracić siebie by poznać swoją wzajemną wartość?????


Danko jak moge apeluje do ciebie,zanim do reszty stracisz głowę-i bedziesz nadal słuchac podszeptów tego :evil: :evil:

Co ci napisać ......
że ja juz wiem jak to smakuje i czego człowiek żałuje.

Dać ci więcej przykładów jakie znam????

Danko piszesz wciąż że mąż zły,szukasz w nim dysfunkcji,przemocy,agresji-i Bóg wie jeden jeszcze czego.

Danko zaboli-a czego szukałas w sobie?????
może warto zbadac...na poczatek

-niezadowolonie
-poszukiwania sama nie wiem czego

Danko moja propozycja ,z wielkimi decyzjami wstrzymaj się do stabilności emocjonalnej-to raz.

A dwa rozpocznij 12 kroków-jakie sobie obiecałas,a potem zobaczysz co z twoja decyzją będzie...

pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-28, 19:28   

Cierpliwy...............żal,po prostu żal mi Danusi,żal jej męża.............. żal że muszą jednak zaliczyć DNO,walnać w DNO by zrozumieć.............coś............ poprostu żal.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9