Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Poszkodowani.
Autor Wiadomość
Jarosław
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-10-27, 18:55   Poszkodowani.

Naszła mnie taka myśl.

Chyba 100% uczestników tego forum została postawiona po tej stronie barykady z jakiej trzeba uciec. Nasi współmałżonkowie zostawiają nas i chcą rozpoczynać nowe życie.

Dlaczego oni?

Winę z tym zgodzimy się wszyscy ponoszą obie strony, dlaczego to my zabiegamy o dzieci, staramy się ratować co się da, a oni nie?

Czy jesteśmy bardziej dojrzali, czy mniej mobilni, czy robimy to z wygody, czy z bojaźni Bożej?

Wchodzimy tu na forum i napotykamy rady bywalców :lol: by wyłuskać swoją część odpowiedzialności za rozkład. Ale może jest tak dlatego, że trafiliśmy na połówki, które się nie nadają do kompromisów,do rozmów, wyjaśniania nieporozumień.

Nie wiem czy jestem odosobniony (facetów tu mało) ale jak tak czytam wyznania forumowiczek to zadają sobie pytanie dlaczego?
Taka porządna dziewczyna, a tak jej wyszło?

Czy naprawdę to nasza wina czy też druga strona żyła w iluzji wyobrażając sobie nie wiadomo jakie życie?

Moim zdaniem my poszkodowani wchodząc tu szukamy ratunku, szukamy pomocy chcemy ratować modlimy się.
A druga co?

Twoje modlenie na pokaz,nie ma szans, pozew złożony , chcę wolności, męczysz mnie etc.

Zapraszam do dyskusji, naprawdę nie jesteśmy tacy beznadziejni. To tej drugiej stronie brakuje poczucia rzeczywistości.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-27, 19:53   

Jarosław napisał/a:
Chyba 100% uczestników tego forum została postawiona po tej stronie barykady z jakiej trzeba uciec. Nasi współmałżonkowie zostawiają nas i chcą rozpoczynać nowe życie.

straszne uogólnienie , ja chciałam rozwodu, mąż się bronił.
ja myślałam , że rozpocznę nowe spokojne życie .
On czuł , że go zostawiłam , porzuciłam , że odebrałam mu wszystko .

I co ty na to . TO :evil: tak miesza, że obie strony czuja to pokrzywdzenie i opuszczenie tylko inaczej. :evil: ma wtedy niezły ubaw.
Ja ostatnio doszłam do wniosku, że
Z nas są poszkodowani tylko w oczach świata. W oczach BOGA i my i ta druga strona nie jest blisko niego , obie sprzeniewierzyły się przysiędze Małżeńskiej, obie błądzą
Jarek jeśli tego nie zrozumiesz to do odbudowy daleko.
czuje , że buntujesz się na to , że to ty coś musisz , a ona nie .
"TO nie jest tak miało być "- jak mówi mój mąż
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-27, 19:56   

Skąd ten wesoły emot przy temacie, czyżbym coś wyklikał?

Temat jest nad wyraz poważny, ale nie wiem jak to zlikwidować.

[ Dodano: 2009-10-27, 20:02 ]
MIrakulum zrobiłaś to, trudno.

Nie znam Twojej historii, jesteśmy po drugich stronach barykady.

Dobrze, że napisałaś będziemy mogli porozmawiać.

Dlaczego nie ratowałaś, nie miałaś jeszcze tego stopnia uduchowienia?
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-27, 20:05   

Jarosław napisał/a:
Ale może jest tak dlatego, że trafiliśmy na połówki, które się nie nadają do kompromisów,do rozmów, wyjaśniania nieporozumień.


Często to tak wygląda podczas kryzysu. "zdradzacz" jest w amoku. To niestety schemat. W amoku trudno o jakiś sensowny dialog i moim zdaniem wtedy pozostaje tylko "stanowcza miłośc".
Jednak tak naprawdę nie wiesz co myśli ta druga strona. Czasami może byc tak, żałuje już swojego czynu, a może trzyma tylko fason by udowodnic sobie, Tobie i innym, że dobrze zrobiła.

Uważam, że jako chrześcijanie powinniśmy patrzyc szerzej na problem. Myślec również o zbawieniu naszego współmałżonka i walczyc o nie na tyle na ile starcza nam sił.
Po ludzku patrząc osoby zdradzone są poszkodowane. Patrząc w świetle naszej wiary ich cierpienie nabiera nowego znaczenie. To życie jest bardzo krótkie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-27, 20:33   

Jarosław napisał/a:
Nie znam Twojej historii, jesteśmy po drugich stronach barykady.

Dobrze, że napisałaś będziemy mogli porozmawiać.


przecież gadaliśmy na innym temacie , masz nawet mój nr .tel . Pisałeś ze nie masz odwagi dzwonić , ani tym bardziej sie spotkac pogadać .
Jarek to jak chcesz spotkac Jezusa , jak brak odwagi zadzwonić . ( wiem to taki etap )
próbuje trochę Tobą wstrząsnąć .

Jarosław napisał/a:
jesteśmy po drugich stronach barykady.

O jakiej barykadzie mówisz , wszyscy i zdradzeni , i zdradzacze , ci co są w separacji , po rozwodzie , obojętnie kto o niego wniósł , sa tak naprawdę po jednej stronie , przeciw złu.
to on nam miesza , mówimy i się nie rozumiemy ,
Jarek myślisz , że twoja żona nie cierpi , wierz mi bardzo. tylko teraz widzisz ja w stanie , gdy straciła nadzieję i się zatraca.

poczytaj mój temat " szukajcie a znajdziecie" i całkiem nowy temat mojego męża "jak to wszystko odbudować - relacje" .

Z BOGIEM
Ostatnio zmieniony przez Mirakulum 2009-10-29, 14:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 17:45   

Jarek, a czy to nie wygoda ....i odpuszczenie sobie....że nie da juz rady, on/ona nie chcą, nie da sie rozmawiać, nie da sie przebić...koniec i już....ja chcę ale ona/on nie.....

Noooo...to wygoda . Odpuszczam , bo sie nie da ?!!

Jarek...a odpuścisz, jak ktos Tobie najbliższy zachoruje bardzo poważnie.....śmiertelnie....odpuścisz, zostawisz...bo nic juz sie nie da zrobic ??

No pomyśl ??

Masz żonę zaczarowaną....serce z lodu.....

A pamiętasz Gerdę z baśni O królowej śniegu ?? I ta siostrzyczka mała ( Gerda) poszła w świat szukać braciszka,,.....który okazał się zaczarowany przez królową śniegu i jego serce zostało zamrozone.....?? Polecam tę baśń.....I podpowiem, Gerda sie nie poddała !

Wiesz...poczytaj może w dziale - świadectwa....jest tam tego trochę. My wszyscy usłyszeliśmy od współmałżonków bardzo konkretne, jasne i bardzo bolące komunikaty...że nigdy już, że nie kocham, że mam dosyć itp.......ale też mimo tego wiele małżeństw dało sie z pomocą Bożą uratować !

Nie szukaj beznadziei i labiryntu bez wyjścia....bo zawsze jest jakieś wyjście !

Tak...być może dzisiaj to sprawa beznadziejna i po ludzku niewiwle mozna zrobić.....ale to nie znaczy, że po Bożemu sie nie da....bo sie da....bo ja to wiem !! Pozdro !! EL.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 17:51   

Jarosław napisał/a:
Winę z tym zgodzimy się wszyscy ponoszą obie strony, dlaczego to my zabiegamy o dzieci, staramy się ratować co się da, a oni nie?

Czy jesteśmy bardziej dojrzali, czy mniej mobilni, czy robimy to z wygody, czy z bojaźni Bożej?


Ja to mam prostą sytuację - ogromna część winy leży po mojej stronie, dokładnie rok temu moja żona wniosła sprawę o rozwód i dopiero dostałem kopa w 4 litery do zmiany siebie.

Teraz znowu nam wszystko trzeszczy i jest źle, choć sprawa rozwodowa wycofana, ale układa się tak sobie. I znowu po dwóch trudnych rozmowach zobaczyłem, jak bardzo to ja schodzę na manowce, jak przestałem ją widzieć w tym związku i jak pokrętnie sobie to wszystko potrafię wytłumaczyć, przestawić i żonglować winą za to jak jest.. uciekac od swojej odpowiedzialności, robić uniki, żeby było łatwiej, może żeby nie zabolało jak ma się zmienić...

Jarosław napisał/a:
To tej drugiej stronie brakuje poczucia rzeczywistości.


Jarek, i co ci to załatwi jak nabierzesz takiego przekonania??? Ile u niej dasz radę zmienić? NIC!
To co możesz to zmieniać siebie, żeby zmienić relację między wami. Na to masz wpływ, czasami to dużo, czasami za mało by pewne sprawy odwrócić czy poukładać tak jakby się chciało. A i to jak by się chciało - nie zawsze wiemy co dla nas dobre, czasami coś wygląda na katastrofę, a to ma być tylko katharsis, oczyszczenie i popchnięcie do zmian, gdzieś tam z góry... ale to juz taka moja historia bardziej...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 17:59   

Jarek,....tu nie chodzi o to, żeby szukac kto bardziej winny.....tu chodzi ot o, żeby umieć patrzeć na drugą osobę z milością !! EL.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 18:46   

EL. wiem, że chodzi o to by miłować.
Ale to nie my bierzemy zabawki i uciekamy z piaskownicy, to oni uciekają.

Być może odpowiesz, że im bardziej doskwierały nasze wady niż nam ich.

Ale być może to oni nie są przystosowani do dawania siebie, do kompromisów.

Przynajmniej w mojej sytuacji nie widziałem żadnej chęci naprawy były przebąkiwania o rozwodzie, ale nie przejmowałem się tym. Nawet dałem wszystkie potrzebne dokumenty i co i nic.

Żadnej rozmowy, nie wiem być może nie umie rozmawiać, być może NK i koleżanki do spółki z siostrami podtrzymywały na duchu.

Druga strona cały czas artykułuje swoje niezadowolenie. Nie daję się prowokować i jestem wyciszony, ale że do rozwodu dojdzie nie mam najmniejszych obiekcji.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 19:15   

Jarosław....co Ty możesz jeszcze zrobić, żeby do rozwodu nie doszło ??

Masz rację, może być tak, że żona/ mąż już nie chce...rozmawiać, dać szany, że uparta ....znuiewolona grzechem , więc nie widzi, nie słyszy, nie współodczuwa itp....no ale co, czy to znaczy, że Ty i ja mamy sie poddać i odejść, czy też dać się wyrzucić, rozwieść itp ??

Czy zrobiłeś wszystko , co w ludzkiej mocy, na co masz wpływ i pomysł i co dla Ciebie osiągalne ? Czy były więc lektury, terapia, spotkania z księdzem, rekolekcje, posty, ofiara, modlitwa ?
Czy poznałeś już sam siebie, czy odbudowałeś swoją realację z Boigiem, czy zbudowałeś wokół siebie koalicję ludzi Tobie i Wam życzliwych - rodzina, przyjaciele ?

Czy próbowałeś rozmawiać, milczeć, odseparować się, tłumaczyć, zachęcać itp ??

Wiesz...wiele zawsze jest do zrobienia . Rozumiem, że masz teraz w domu mur nie do zdobycia....ale i na taki mur musi być sposób.
Dopiero terapeuta katolicki powie Ci, czy tak anprawdę nie ma już szas ....
aczkolwiek przeczytaj motto tego feorum...jest na górze strony i brzmi - Każde małżeństwo jest do uratowania .

Jarek, ja wiem o co Ci chodzi.....Masz taką trudnośc w domu....wysiadasz, bo wiele zrobiłeś i ciągle chcesz naprawić.....i mówisz jak do ściany.....ale wiesz.....życie nie jest łatwe...a trzeba ciągle do przodu !

Jeżeli masz dzieci, to się nimi zajmij, buduj fajną relację z nimi, odwiedzaj i rozmawiaj z teściami...wcale nie o Waszym małżeństwie...ale takie bycie z rodziną .

Tak.....dzisiaj się nie da....ale nie można nam się poddawać, tracić wiary, nadziei i miłości.....więc Jarek....do przodu !! Pozdro !! EL.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 19:22   

Tak EL. trzeba iść do przodu staram się codziennie od nowa i wytrwale.

Żona jest zaślepiona, wcale się nie dziwię, jeżeli włożysz ileś energii w finał to nie wycofasz się tak od razu.

Wiele mi dają wykłady Jacka Racięckiego to pomaga naprawdę zajrzeć w głąb siebie.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 19:29   

Jarku, wspieram modlitwą o siłę i wytrwanie mimo muru !! EL.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 19:54   

EL. ależ przyszła z pracy podminowana do syna:
Nie pyskuj bo zaraz dostaniesz w ryj, myślałem, że nie wytrzymam, byłem w łazience i odmówiłem akt strzelisty:
Jezu ufam Tobie

Jak mi żal tego chłopca, co to za kobieta w te słowy odzywać się do dziecka.

Wszystko we mnie się zagotowało, jeszcze nie mogę się uspokoić, pewnie coś z gachem nie wyszło, ale to jej sprawa.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 20:03   

Jarek, ochroń syna, zajmij się Nim....ew możesz powiedzieć, że widocznie mama miała dzisiaj ciężki dzień w pracy. Pomóz przy lekcjach, zjedzcie kolację. Odwróć uwagę, zajmij i daj poczucie bezpieczeństwa ! Co nie zmieni faktu, że dziecko poczuło to co poczuło ....tego odwrócić się nie da...ale wiesz, dzieci wybaczają podłości swoim rodzicom...to dobrze ! Jutro będzie nowy dzień, jutro mama będzie miała lepszy humor....a syna zapomni o zajściu....i dobrze ! I TY o tym zapomnij...ale bądź uważny i chroń dziecko.
Może współna modlitwa z synem ?? Polecam....dzieci mają wielką moc w upraszaniu łask od Boga . EL.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 21:02   

Co wieczór razem się modlimy EL. od kilku lat, za to żona podobno pod prysznicem jak kiedyś pytałem.

Idę się pomodlić.
Dobranoc
Jarek.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9