Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
jak dlugo....tak żyć
Autor Wiadomość
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-19, 15:19   jak dlugo....tak żyć

Wciąż w sercu mam słowa o. Bogdana – nie jesteś sam!!- ale tak ciężko mimo tego żyć bez męża. Od miesiąca się wyprowadził i mieszka sam. Ja mam dzieci,.. dom… i staram się aby się kręciło. On ma tą z która chce być- choć nie mieszkają razem. Żyję z dnia na dzień ale wciąż ufam, mam nadzieje, marzę, ze kiedyś wróci. … czy to ma sens?? Czasem mam ochotę zadzwonić do niego i wyrzucić mu jak jest ciężko, że pozostawił to co było sensem – ale to do niego nie przemawia. Dlatego staram się być chłodna i obojętna (choć serce pęka) gdy dzwoni aby się dowiedzieć co słuchać lub gdy spotyka się z dziećmi. A dzwoni codziennie- po co jak mnie odrzucił???
Straszne jak dwie bliskie sobie osoby mogą postawić gruby mur i oddalać się. Boję się że się tak oddalimy ze nie będziemy potrafili się zbliżyć. Wiem –mam ufać Panu i ufam ale ludzką sprawą jest chwila słabości i niecierpliwość. Staram się nad tym zapanować ale ile czasu… dla nas to wieczność , dla Boga chwila…
Boże daj mi siłę, moc wytrawiania i wiarę…. Aby to przeżywać.
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-19, 18:53   

Wielka dojrzałość i wielkie cierpienie... Zazdroszczę.Bo pod tymi pełnymi zrozumiałego żalu słowami już kryje się odpowiedź: Ty już Wiesz co zrobić! Będziesz wierna Bogu i złożonej przysiędze, przysiędze bezwarunkowej i aż do śmierci. Ty już Wiesz, że życie by miało sens musi być coś ponad życiem. Ty Wiesz, że tam gdzie Bóg na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu. I chociaż może Będziesz cierpieć jak Hiob, proszę nie próbuj innego życia! Bo czym jest sól gdy smak swój utraci?
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-20, 10:02   

Rogor napisał piękne słowa. Ale czy tak bardzo jestem dojrzała. Nie, jestem słaba- chciałabym aby koło mnie był ktoś , aby przytulił, kochał ... a z powodu jego odejścia jestem skazana na cielesną samotność…. Czasem myślą ,że niewierzącym jest lepiej – jest -nie ma. Ale po chwili myślę sobie, że to wszystko nie ma sensu – odrzucać wszystko w co wierzą, co daje mi siłę. Granica po której chodzę jest cienka jak lód. Boże daj mi siłę aby wytrwać i żeby się nie załamać, żeby nie odejść…
Wokół słyszę , ułożysz sobie jeszcze życie, jesteś atrakcyjna, on jeszcze będzie żałował - a ja …chcę jego. Panie spraw aby wytrwać w oczekiwaniu.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-20, 14:04   

A mi się wydaje, że niewierzący mają trudniej. Też przecież cierpią, gdy rozpadają się ich związki, a nie znają Boga do którego można sie przytulić i którego można prosić o pomoc. A Ty i kazdy z nas jest ukochanym dzieckiem Boga i to Boga, który wie i może wszystko, dlatego warto uwieszać się mu na "szyi", gdy mamy kłopoty.
 
     
pullo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-20, 18:46   

malizna - rozumiem cię - czułem chyba to samo co ty opisujesz. Mi też wydawało się ,że jestem słaby ,że upadnę - ale Bóg dał mi siłę.
Dokładnie tak jak ty szedłem po krawędzi - tak samo brakowało mi bliskości cielesności chciałem się przytulić itd .... U mnie kryzys trwa od 2007 roku ... Rok nie mieszkaliśmy razem .. teraz znowu razem ale bardzo daleko od prawdziwego związku.
Nie wiem jak to się stało ale napotykałem ludzi którzy mi pomagali - również to forum.
Jadąc autem w kółko słuchałem rekolekcji i wykładów z tej strony dr.Guzewicza ks.Jacka Pulikowskiego .... Jak pokochać własne małżeństwo , Jak wybaczyć itd ...
I dalej wracam do tych rekolekcji.
Bóg cierpliwie pomału pokazuje mi jak żyć.

Zrozumiałem ,że muszę żyć własnym życiem i jednocześnie żyć dla Niej.
Mi też mówili znajdziesz sobie kogoś itd ... Nawet wydaje mi się ,że się zakochałem podczas tego kryzysu w innych kobietach na chwilę .. podczas chwil słabości - ale to przeszło.

malizna będę pamiętał dziś o tobie w modlitwie
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-21, 08:35   

Dzięki Kari za wspaniałe słowa- masz racje – mamy Ojca do którego możemy iść – jest nam lepiej.
A tobie Pullo dzięki za to co napisałeś – ja też wciąż słucham rekolekcji szukając drogowskazów jak żyć. Dałeś mi małe światełko w tunelu – choć dzisiaj rana wstałam z myślą że przecież taka sytuacja oddalenia może trwać długo nawet do końca. Zdaję sobie sprawę, że muszę żyć swoim życiem. Czasem myślę, że jakby umarł – byłoby mi lżej. Ale jest to takie egoistyczne, bo nie jest tylko moim mężem – jest tez ojcem- dla dzieci powinien żyć Chciałabym o nim zapomnieć, nie mieć żadnego kontaktu ale się nie da – są dzieci i one nas łączą i będą łączyć.
Łapię się na tym ,że modlę się w każdej wolnej chwili : w pracy, w domu , na spacerze z psem. czasem nie jest to modlitwa tylko błądzące myśli w przestrzeń ... – czy nie jest to obłęd a nawet profanacja?? Ale to mi daje poczucie spokoju

[ Dodano: 2009-11-12, 10:30 ]
I znowu zwątpienie- Panie jakie są twoje drogi kretę… Mój mąż wyjechał na urlop z kobietą dla której odszedł. Straszny ból ,bo przed oczami stanęły mi nasze współne wyjazdy i to wszystko piękno i miłość którą na nich była… Nie chciał abym powiedziała dzieciom ,ze pojechał z nią. Stwierdził, że to ich jeszcze bardziej ich odsunie. Zastanawiałam się co zrobić,
ale stwierdziłam, że przecież nie mogą trwać w kłamstwie. Powiedziałam i mu o tym napisałam – kiedy poinformował mnie, że doleciał. Napisał – przecież cię prosiłem ... zastanów się po o to zrobiłaś…
A ja zrobiłam nie po to aby zwiększyć przepaść między nami , między dziećmi ,ale po to, żeby już nie kłamać i żeby pokazać ,że tata nie robi nic w kierunku odbudowy małżeństwa

[ Dodano: 2009-11-13, 15:22 ]
Oto interpretacja słowa na dziś na 13.11.:
"Idealizuje się niekiedy przeszłość, przekształcając ją w czas nadzwyczajny. Niekiedy człowiek posuwa się naprzód z głową zwróconą wstecz, do przeszłości. Wspomnienia upiększają przeszłość, zachwycają się nią i ukazują ją jako wzór i w ten sposób ograniczają pragnienie zmiany, podcinają skrzydła nadziei, uniemożliwiają jakiekolwiek nawrócenie i odrzucają wszystko, co nowe.
Do czego zatem warto i należy odwoływać się z naszej przeszłości? Do tego co budziło i nadal przyczynia się do budzenia we mnie wiary; do tego co radowało i nadal raduje; kiedyś dawało i teraz daje nadzieję. "

fakt powrót do przesłości , którą upiekszamy dla mnie jest głównie zródłem bólu - uświadomieniem sobie straty jaką mnie spotkała. Zastanawiam do czemo mam się zwrócić - co zwiększy moją wiarę... modlitwa o ratowanie naszego mąłżeństwa ( kiedyś modliłam się sporadycznie - dzis codziennie) , wsłuchiwanie się w siebie. Nie wiem. to co radowało -nie raduje to co dawało nadzieję nie daje - czyli nie zagłębiać się w przeszłość
Jak rozumieć te słowa: Wspomnienia ...... ograniczają pragnienie zmiany, podcinają skrzydła nadziei, uniemożliwiają jakiekolwiek nawrócenie i odrzucają wszystko, co nowe......- szukam odpowiedzi.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9