Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Juz nie mam siły...
Autor Wiadomość
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-30, 22:48   

Danusiu,
czas jaki Ak musiałaby wygospodarować na terapię jest wydaje sie niezbedny,
ale też trzeba mieć świadomość, ze dwa spotkania nie wystarczą.....to bieg długodystansowy...jak długo.....????
A któż zna odpowiedź...
Ak pamietam o Tobie i podejmij jeszcze to wyzwanie, choc wiem, ze padasz na twarz
i zwyczajnie sił brak...choc dopada zwątpienie i rodzi sie niechęć....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 10:16   

Dziewczyny..........świerzbią paluchy............. powstrzymuję sie od ostrych komentarzy..........ale jednak............... Ak chyba woli jednak sie samobiczować jak zaczynać znowu terapię,chodzić na mityngi,pomagać sobie.
NIE MA CZASU.
Ale czas na życie sfrustrowanej ,samotnej matki z dwójką rozbrykanych chłopaków to bedzie miała..................
Ak70................. Boże.użycz jej Pogody Ducha aby zobaczyła co jest najważniejsze na dzis..................
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-01, 11:06   

nałóg napisał/a:
Ak70................. Boże.użycz jej Pogody Ducha aby zobaczyła co jest najważniejsze na dzis..................

AK dla Ciebie

Ból psychiczny jest sygnałem utraty czegos ważnego

Ból roztania jest sygnałem utrary kogos waznego

Ból mówi tez o krzywdzie i zranieniu

Bywa że mylimy ból utraty kogos,z bólem płynacym z krzywdy,zranienia.
Albo mylimy ból utraty konkretnej osoby,z bólem utraty o tej osobie naszego wyobrazenia.

Ból czujemy tracąc czyjs obraz w nas.

Ból pojawia sie nie rzadko gdy tracimy wyobrazenie o przyszłosci

Po
stracie
bola wspomnienia

Zawsze boli utrata nadzieji


Bolowi straty kogos waznego często towarzyszy lęk przed zmianą i jest on tym silniejszy im bardziej nie wierzymy w siebie


Ból roztania moze byc głównie lekiem przed zmianą-wtedy może pojawic sie w nas lęk
przed lękiem przed zmianą
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 10:40   

nałóg napisał/a:
Ak70................. Boże.użycz jej Pogody Ducha aby zobaczyła co jest najważniejsze na dzis..................

Nałóg... dzięki za modlitwę i powstrzymanie "świerzbiących paluchów"... bo na ten moment potrzebuję przytulenia, modlitwy i pocieszenia, na kopniaka będzie czas za chwilę, wszak grudzień to miesiąc robienia noworocznych postanowień, oczekiwania, podejmowania decyzji o zmianach... :-|
cierpliwy napisał/a:
Ból czujemy tracąc czyjs obraz w nas.

Dobra uwaga cierpliwy... mój ból pewnie też obejmuje upadek męża z piedestału, na którym sama go ustawiłam (co oczywiście nie oznacza, że składałam mu jakieś chore hołdy!) - jak w czyimś wierszu "ideał sięgnął bruku" :-(
samotna napisał/a:
czas jaki Ak musiałaby wygospodarować na terapię jest wydaje sie niezbedny,
ale też trzeba mieć świadomość, ze dwa spotkania nie wystarczą.....to bieg długodystansowy...jak długo.....????

Samotna - dzięki za zrozumienie, to właśnie chciałam powiedzieć pisząc, że nie mam czasu. Ja WIEM, że to mi jest potrzebne, ale wiem też, że jak powiem A to trzeba będzie dojść do Z, mierzę zamiar wg sił a nie odwrotnie, bo moje życie nie należy juz tylko do mnie, jestem odpowiedzialna za dwóch świetnych facetów, którzy z racji posiadania tatusia-figuranta potrzebuja mnie podwójnie...

Mami... pamiętam wszystkie Twoje słowa, czytam je co jakiś czas, kiedy chcę ustawić sie do pionu i nie zamienić w mokrą plamę.. Pamiętam o psychologu on-line, tyle tylko, że opcja korzystania z niego w pracy odpada, a w domu nie mam dostepu do netu (choć faktura za net jest tez na mnie :-( ) - no i o możliwości samotnego posiedzenia przed kompem nie mam co marzyć.

Masz racje nałóg, to samobiczowanie. Jestem ofiarą samej siebie, swojej wypaczonej psychiki, bagażu z dzieciństwa, małżeństwa, nawet dzieci, bo sama ich nauczyłam, że mama jest na każde zawołanie... a tak naprawdę chyba ofiarą nieumiejętności podejmowania decyzji :cry: :cry:
Ale walczę... codziennie.. choc sama, nie na terapii, pewnie robię mnóstwo błędów i tracę czas... ale teraz robię też coś, czego nie robiłam wcześniej: szukam Boga w tym całym moim zyciowym poplątaniu, staram sie z Nim rozmawiać, staram się powierzać Mu swoje sprawy na codzień... I chyba dzięki temu udaje mi sie osiągnąć czasami spokój ducha... to wszystko mozolnie idzie, czasem trzy kroki naprzód i cztery do tyłu, ale coś się dzieje...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 17:15   

Ak............... piszesz:"Ale walczę... codziennie.. choc sama, nie na terapii, pewnie robię mnóstwo błędów i tracę czas..."

Wiesz???kiedyś gdy tak mówiłem będąc blisko dna kryzysu,ktos mnie zapytał:
"A za swoim pogrzebem też sam pójdziesz????"
Ty Ak też piszesz o samotnej walce............ nie raz Ci pisałem.........NIE WALCZ,bo walka to potencjalne rany,zmęczenie,cierpienie,czasami nawet śmierć.
Człowiek nie jest stworzony do samotnej podróży przez życie.........potrzebuje innych ludzi,spowiednika,koleżanki,przyjaciela,terapeuty,lekarza,psychologa,opiekunki......
potrzebuje LUSTRA.
AK............. piszesz o braku czasu................. czy znajdziesz go jak wyladujesz w szpitalu? z zawałem? albo z załamaniem nerwowym?
Wtedy też nie bedziesz mieć czasu??

Mam znajomego-co prawda alkoholik,ale tez i w kryzysie małżeńskim- ciągle narzeka ,ciągle obwinia innych,jest mu żle.................. ale jak mu mówię o pracy nad sobą,nad duchowością,o pójściu na mityng,o podjęciu wysiłku pracy z 12 krokami to on ma zasze wytłumaczenie:NIE MAM CZASU,jak zarobię troche kasy............. i ciągle ma jej za mało........... bo co kilka lat wraca do czynnego nałogu............... bo nie ma czasu .....................
Ak................. sama to Ty się nie "naprawisz",sama to możesz do toalety pójść...........choć i tam nie zawsze.................
Pomyśl.........i Pogody Ducha
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-02, 23:35   

nałóg napisał/a:
Ak................. sama to Ty się nie "naprawisz",sama to możesz do toalety pójść...........choć i tam nie zawsze.................
Pomyśl.........i Pogody Ducha

Dobre!!!!!
Rozwine ten temat Ak 70 jak byłas mała to czułąs impuls...
ale najpierw była pielucha.....potem rodzice sadzali na nocniczek....jeszcze dalej pokazali jak korzystac z toalety....

Teraz jestes dorosła i wiesz dokładnie sama jak impuls -to co znim robić........

I własnie po to jest Ci potrzebny psycholog....bys przerobiła z nim cos jak
-pieluchę
-nocniczek
-wkońcu toaletę

Bys Ak 70 była jak ta dorosła -jest impuls to wiesz co z nim zrobic


pozdrawiam
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 09:24   

Nałóg, cierpliwy... bardzo sugestywne porównania stosujecie, przemawiają do mojej... wyobraźni!:-P
Ale ja jestem sama - nie, stop! - nie sama tylko samotna. A moim lustrem są moje dzieci, wystarczy, że spojrzę na zachowanie ich obu, jak wybuchaja z byle powodu, jak szwankuje ich komunikacja, jak starszy zamyka się w sobie w trudnych chwilach, jak młodszy reaguje krzykiem i płaczem na krzywdę i niesprawiedliwość... i zdaję sobie sprawę, że ponoszę winę za taki stan rzeczy. I ta świadomość mnie przytłacza...
nałóg napisał/a:
Mam znajomego-co prawda alkoholik,ale tez i w kryzysie małżeńskim- ciągle narzeka ,ciągle obwinia innych,jest mu żle.................. ale jak mu mówię o pracy nad sobą,nad duchowością,o pójściu na mityng,o podjęciu wysiłku pracy z 12 krokami to on ma zasze wytłumaczenie:NIE MAM CZASU,jak zarobię troche kasy............. i ciągle ma jej za mało........... bo co kilka lat wraca do czynnego nałogu............... bo nie ma czasu .....................

Nałóg... ja pracuję nad sobą codziennie małymi kroczkami sama, znam swoje wady i zalety (choć myślę, że tych drugich jest niestety zdecydowanie mniej), dbam o swoją duchowość (choć często upadam, co jest ludzkie, ale zawsze znajduję siłę, by prędzej czy później się podnieść)... wiem, że to mało, zdecydowanie za mało, ale w tym momencie tyle mogę... bo może dla Twojego znajomego ważniejsze było zarabianie kasy niż pójście na mityng... dla mnie ważniejsza jest prośba syna "mamo pobaw się ze mną, mamo pomóż mi w lekcjach, mamo, idziemy na roraty" niż pójście do psychologa... to inne priorytety... i nie zostaję w domu dlatego, że psycholog mi niepotrzebny, tylko dlatego, że moimi dziećmi nie ma sie kto zająć.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 09:37   

ups Ak, mnie tez swieżbią paluchy
panowie Ci tak do rzeczy piszą
a Ty im ze lustrem sa Twoje dzieci...na Boga kobieto, to Ty jestes dla dzieci a nie one dla Ciebie maja sluzyc za lustro....
Migasz sie czasem spedzanym z nimi, ze wolisz sie pobawić....
wiesz, napisze moe zbyt ostro....pomysl o tym ze dzieci jak wody pragna poukladanej matki...ilez ja bym dzisiaj dala za to aby moja mama kiedys chodzila na terapię..ile rzeczy byloby prostszych..
albo Twoi rodzice...Ty juz bys miala łatwiej...

A tak....przez swoja niechec, lek, fundujesz dzieciom w przyszlosci to samo...oby one mialy warunki, czas, pieniadze, swiadmosc aby podjac prace nad sobą...mozesz juz im zbierac na to...
bo Tobie sie nie chcialo chcieć

pisze ostro ale tez modle sie o Twoje przebudzenie,mimo zniecierpliwienia ( ciezko tak patrzec z boku jak ktos kopytami broni sie przed dobrem...;)

fajny pomysl z roratami :) i widac ze starasz sie i jestes blisko Pana Boga i tego mozemy uczyć się od Ciebie.
Jutrzejszy post od Forum w Twojej intencji :-) O odwage i przebudzenie.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 09:52   

ak70 napisał/a:
dla mnie ważniejsza jest prośba syna "mamo pobaw się ze mną, mamo pomóż mi w lekcjach, mamo, idziemy na roraty" niż pójście do psychologa... to inne priorytety... i nie zostaję w domu dlatego, że psycholog mi niepotrzebny, tylko dlatego, że moimi dziećmi nie ma sie kto zająć.


dzieci mają ojca, babcie, problem w tym, iz ty nie potrafisz pozwolić sobie na odpuszczenie kontroli i powierzenie jej komu innemu....

myślisz, że matka w takim stanie w jakim dziś jestes pobawi sie z nimi w sposób dla nich najlepszy, czy tylko uspokoi twoją potrzebe bycia taka matka...
w ich oczach,
dla nich jestes matka wiecznie zagoniona, zestresowana, płaczaca, zła czasami, krzyczącą na nich czasem....
ich priorytet to spokojna radosna usmiechnięta mama, która bawi sie z nimi nie dlatego że musi, bo sama odczuwa taka presje, by wszystko było należycie zrobione, poukładane w kosteczke, na czas i w pore...
ale matka, która potrafi odpuścić kontrole nad własnym wyobrażeniem o tym jaką powinna byc.... na rzecz spontanicznej relacji, stać cie Ak na odstępstwo od reguły,
tz... jak sie czujesz jak coś wymyka ci sie spod kontroli, na którą nie masz wpływu, coś idzie nie tak jak zawsze... zgadne jestes zła, podenerwowana, starasz sie sama od razu znalez rozwiązanie, nie szukasz pomocy, tylko Ja tu moge cos zadzialac i zaradzic...
odsuwając innych od pomocy, nie pozwalając im na wykazanie sie. przez co druga strona czuje sie niepotrzebna, po czasie nauczona nawet nie stara sie pomóc, i tak nie ma racji nigdy, zrobi zle i nie tak jak ty bys zrobiła...
dajesz z siebie wszystko, ale kosztem siebie a inni tego nie doceniają, co cie jeszcze mocniej denerwuje, ja tyle sie poświęciłam a w pracy ktoś mnie nie docenił, ja tyle robie a mąż tego nie widzi...
nie wazne czy to praca, dom to twoje myslenie wpływaja na to jak sie zachowujesz i to myslenie należy zmienic... nie za jakiś czas, ale dzis

jak sobie pozwolisz na pomoc odczujesz różnice, jak i odczujesz spokój... z pożytkiem dla każdego...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 11:09   

Ak??? i co z tego masz?TY?Twoje dzieci?Twój mąż?

Wiesz ,gadsz jak czynny alkoholik,narkoman.............. nie masz czasu...........
Pisze Ci Danka,pisze Mami.............
Napiszę brutalnie: chrzanisz.
Manipulujesz sobą.Dzieci Twoim lustrem.............. chyba krzywym zwierciadłem.

Ak,nie może Ci pomóc nikt z kim jesteś związana emocjonalnie.Bo będzie zawsze wykrzywiał Twój obraz przez pryzmat związkó emocjonalnych z Tobą.
Tylko obcy człowiek może być obiektywny,dać Ci zwrot ......taki prawdziwy,takl jak Cie widzi,jak czuje.
Ak,boisz sie poprostu stanąć w prawdzie.......wolisz sie usprawiedliwić dziećmi,roratami,Bogiem................... i swoimi malutkimi kroczkami............ 2 w przód i 4 w tył......................
A komunikacja coraz gorsza.............. i to jest Twój przekaz ,toksyczny przekaz synom,archertyp kobiety w domu.
Dorosną i masz jak w banku że poszukają sobie takiej podobnej żony jak mają matkę...... i będą sie zachowywać tak jak ich ojciec,jak matka. ......................... wzorzec..................obym sie mylił.........
 
     
Małgoos
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 22:37   

ak70 napisał/a:
A moim lustrem są moje dzieci, wystarczy, że spojrzę na zachowanie ich obu, jak wybuchaja z byle powodu, jak szwankuje ich komunikacja, jak starszy zamyka się w sobie w trudnych chwilach, jak młodszy reaguje krzykiem i płaczem na krzywdę i niesprawiedliwość... i zdaję sobie sprawę, że ponoszę winę za taki stan rzeczy. I ta świadomość mnie przytłacza...


Ak70, a wiesz ,że tak nie musi być ? Wiesz,że możesz jeszcze to zmienić ? Ale ... własnie jest jeszcze to jedno "ale". Musisz tego chcieć ! Widocznie, nie jest jeszcze tak źle skoro stosujesz "uniki"

Ak70 ... kiedyś, bardzo dużo czytałam, aby zrozumieć siebie, analizowałam swoje zachowanie, aby nie powielać błędów. Myślałam,że sama dam radę. Na szczęście przyszedł taki czas,że "poddałam się" , przestałam "dawać sobie radę" . Podjęłam terapię - najpierw indywidualną ,a teraz grupową (taki jest system pracy w moim ośrodku). Wiesz ... dopiero teraz odnajduję siebie :) Dopiero teraz czerpię radość z bycia mamą (mam wrażenie,że do tej pory byłam jakby za "szybą" swoich nierozwiązanych spraw) Dopiero teraz ... Mogłabym długo wymieniać , jak można inaczej żyć ...
Ak 70 tak wiele zależy od Ciebie ! Jakość Twojego dalszego życia zależy od Ciebie !
Kiedyś nic nie zależało od Ciebie, musiałaś tak żyć,aby "przetrwać" .Ale teraz Ak już tak być nie musi. To tylko Twoja decyzja , co zrobisz ze swoim życiem . Powodzenia
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 17:35   

Danka 9 napisał/a:
Migasz sie czasem spedzanym z nimi, ze wolisz sie pobawić....

Chyba troche przesadziłaś... co miałaś na myśli mówiąc "wolę się pobawić?"...
mami napisał/a:
dzieci mają ojca, babcie, problem w tym, iz ty nie potrafisz pozwolić sobie na odpuszczenie kontroli i powierzenie jej komu innemu....

Co to za ojciec??!! On sie nimi nie zajmie, juz nieraz zostawały z nim i efekt jest taki, że mały dostaje histerii jak ja gdzieś wychodze, a on ma zostać z tatą... co do dziadków i babć, to moje dzieci mają jedną babcię i jednego dziadka (bo drugi sie nimi nie interesuje, w końcu mąż po kimś to ma :-( ), a oni oboje są schorowani już... mój tata ma wykrytego czerniaka skóry, 6 grudnia czeka go ciężka operacja, nie wiadomo czy się obudzi, bo kardiolog był przeciwny znieczuleniu ogólnemu ze względu na serce... moja mama juz prawie nie chodzi, a zostało jej rok i 8 miesięcy do daty operacji wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego... korzystam z ich pomocy tylko w sytuacjach gardłowych... to naprawdę nie jest moja wymówka... łatwo mówić komuś, kto nie jest tu i nie jest mną...
ja wiem mami, nałóg, Danusia i Małgoos... JA WIEM ŻE POWINNAM, nie twierdzę, że nie macie racji!! Małgoos - ja jestem po terapii indywidualnej i grupowej, po dwóch terapiach małżeńskich, po kilku miesiącach chodzenia na grupe wsparcia DDA - i naprawde nie mogę sobie zarzucić, że jedynie szukam wymówek... staram się, naprawdę sie staram zrobic wszystko co mogę, aby ratować siebie i swój związek, aby nam wszystkim było lepiej, bezpieczniej i szczęśliwiej... tylko samotna zwróciła uwage na to iż podjęcie decyzji o terapii jest tak naprawdę planem długofalowym, tego nie da sie załatwić na kilku spotkaniach (prawda Danusiu??!!)...
Małgoos napisał/a:
Ak70 ... kiedyś, bardzo dużo czytałam, aby zrozumieć siebie, analizowałam swoje zachowanie, aby nie powielać błędów. Myślałam,że sama dam radę.

Małgoos... ja mam świadomość, że sama nie dam rady. To juz wiem... tylko nie chcę zawracać nikomu głowy rozpoczynaniem terapii, której nie wiem czy będę mogła kontynuować. Narazie modlę sie do Boskiego Lekarza o uzdrowienie duszy... o umiejętność zaufania Mu i powierzenia swoich trosk... o umiejętność puszczenia choc części odpowiedzialności... modlę sie o swoje dzieci, aby potrafiły mi wybaczyć i były szczęśliwe mimo odepchnięcia przez ojca... i za męża też, aby zauważył ten odłamek szkła w swoim sercu...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 18:12   

Hm .... Ak, skoro taka beznadzieja sprawa i mąż taki beznadziejny....to po co i o co walczysz ??
Zostaw ! Zdystansuj się, zajmij sobą i dziećmi i tyle.
Szarpiesz sie i widzisz przecież , ze wszystko psu na budę....więc zostaw.
Masz Boga, pros o siłę i zyj dzisiaj tu i teraz. Więc fajnego i wesołego wieczoru ! I tylko tyle Ak, po co więcej ?? EL.
 
     
Małgoos
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 19:05   

Ak70 ... samo uczestnictwo w terapii nie sprawi,że zacznie się coś zmieniać.Trzeba współpracować. To tak (powtarzam za moją prowadzącą) jakbyśmy otrzymali nasionko ,ale czy ono wykiełkuje zależy od nas - jaki grunt przygotujemy, czy podlewamy, nawozimy itp.
Nie piszę tego po to,abyś czuła się winna,że nie sprawiłaś,że nie wykiełkowało, tylko abyś się nie zniechęcała,że dotychczasowe działania nie przyniosły rezultatów. Ak70 .... a może przyniosły, tylko nie tak spektakularne jak tego oczekiwałaś ? A może Twoje nasionko potrzebowało więcej czasu na wykiełkowanie ?

Ak70 ... nie chcę się "wymądrzać" . Nie "chodzę w Twoich sandałach" i niewiele wiem o Twoim życiu :) Ale ... cytując Pawlikowską ( "W dżungli miłości" ) w każdym z nas działa "autodestrukcyjny potwór" , który jest mistrzem negatywnego spojrzenia na świat i samego siebie (trochę "objawów" http://www.beatapawlikows...,text,2571.html )
Czy ten potwór nie panoszy się w Tobie i nie zniekształca rzeczywistości ? Wypisałaś tyle przeszkód,aby pomóc sobie . Może dla przeciwwagi wypisz tyle samo argumentów i sposobów,aby sobie pomóc ? JESTEŚ TEGO WARTA To taka mała podpowiedź na początek :) Pozdrawiam
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 23:58   

Małgoos napisał/a:
JESTEŚ TEGO WARTA To taka mała podpowiedź na początek :) Pozdrawiam

Tych podpowiedzi było juz tyle żeeeeeeeeeee//////

A może wystarczyło powiedzieć Ak i czekać,nie wchodzic w stan emocjonalny Ak-dac teraz czas na refleksje........

Dla przykładu podam cos co ostatnio było omawiane na zajeciach w programie 12k....


przychodzi etap w człowieku że czuje sie zapędzony do kąta bez wyjścia i wówczas każda forma jest zła........
powiesz mu że czyni to co czyni świadomie-odpowie nie czynie tego świadomie.
Zatem zapytasz no tak skoro nie czynisz tego świadmie ,to zatem czynisz to nieświadomie-zatem skoro nieświadome może to wymagac leczenia(bo dzieje sie to bez kontroli)-odpowie wtedy nie jestem chory i nie potrzebuje leczenia.

Dwie rózne formy,dwie różne sytuacje-a obrona identyczna.
Nic nie zadziała jak człowiek sam nie dokona wyboru............
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4