Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Juz nie mam siły...
Autor Wiadomość
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-28, 09:08   Juz nie mam siły...

Nie mam już siły czekać, trwać... miałam nadzieję, że wspólne wakacje (zorganizowane i opłacone przeze mnie) cos zmienią, że zbliżymy sie do siebie, że mąż spędzi więcej czasu z dziećmi... Że będzie wesoło, ciepło, blisko, rozmowy do późnej nocy, kiedy dzieci juz usną, wspólne zabawy na plaży..
A było upokarzanie, narzekania i wytykanie błędów... odpychanie dzieci, kiedy chciały pobawić sie z tatusiem na plaży lub popływać w morzu. Ciągła krytyka moich słow lub tego co zrobiłam - wszystko było źle, bo ja to wymyśliłam.
Po powrocie do domu to samo.. starałam sie jak mogłam trzymać nerwy na wodzy, ale pare razy nie wytrzymałam. Jak np. u naszego wspólnego znajomego na siatkówce mąż bez przerwy złośliwie komentował moją grę i upokarzał mnie przed innymi (znajomymi i obcymi) uczestnikami gry.. najpierw nie pozostawałam mu dłużna, bo nic z tego co mówił nie było prawdą - zadziałałam na zasadzie obrony... ale w pewnym momencie wycofałam się, bo czułam, że robimy z siebie posmiewisko... on kontynuował... po jego tekście "teraz serwuje Agnieszka, ja możemy sobie darować" i ostentacyjnie usiadł na boisku nawet nasz kumpel stwierdził "teraz to juz przegiąłeś"... a mój mąż nic...
O cokolwiek poproszę w domu słyszę "zaraz, potem"... a tylko siedzi przy kompie i nie robi nic pilnego. A jak dzieci nie przyjdą natychmiast kiedy je woła, to jest awantura. I nic nie pomagaja moje SPOKOJNE tłumaczenia sam na sam, że one biorą z niego przykład, że niech wymaga najpierw od siebie.

Nie mam juz siły.. Muszę poczekać do marca, abyśmy mogli sprzedać mieszkanie i rozstać się. Kompletuję dokumenty do pozwu o seperację. To bardzo boli, ale juz nie daje rady. Przeraża mnie to, że po kłotni z mężem czasem swoje frustracje odreagowuje na dzieciach, a to nie ma prawa sie zdarzać, ale czasem jest ode mnie silniejsze.
Modlitwa juz nie przynosi ukojenia, czuję, że różaniec (tą 10 z Pierwszej Róży) odmawiam na siłę i z obowiązku, a nie z potrzeby. Na siłę też chodze do spowiedzi i Komunii, bo boję się, że jak przestanę, to juz nie wrócę.

W pracy tez niewesoła atmosfera, zostałam podczas nieobecności przeprowadzona do innego pokoju, po powrocie przez tydzień szukałam swoich dokumentów.

Za dużo tego na mnie... nie daję rady... czasem czuje sie jak automat, który jest zaprogramowany na codzienne czynności: praca, zakupy, sprzątanie, zmywanie, spacer, zabawa, kolacja, mycie, bajka, spać. I tak codziennie... schudłam 6 kg (no to akurat jeden z pozytywnych aspektów). Dzieci mówią "mamo uśmiechnij się" i uśmiecham się... przez łzy...
 
     
Ewa T.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-28, 09:21   

Ak - tak bardzo Ci współczuję i rozumiem bo... mam dokładnie to samo :-(


Ja - mimo oporów i trudności - zaczęłam odmawiać Nowennę do Matki Boskiej Pompejańskiej (była mowa o tej Nowennie na forum).

Mnie to pomaga.

Właśnie przed chwilą pomodliłam się za Ciebie i Twoje dzieci - zostań z Bogiem. Ewa
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-28, 15:52   

Ak70, Ty wiesz już co, huknij pięścią w stól i powiedz nie pozwalam!
Nie pozwalam tak sie traktować. Spokojnie i stanowczo.
Nie zycze sobie...
Jak maz nie poslucha wychodzimy...
U mnie to walniecie w stól bylo zaskoczeniem dla meza..chyba nawet wystarszyl sie nieco.
Nie zachecam bynajmniej do awantur czy agresji, ale to byl mocny akcent.
Nie jestem sierotka, ktora bedzie znosic pokornie takie slowa.

Dopóki nie obiacasz poprawy separacja pod jednym dachem, nie piorę gatek i nie podaję obiadów.
Dla sowjego i meza dobra, zeby sie nauczył...

Mój maz byl poruszony tym...dokuczanie bylo dla niego niezla zabawą, demonstracja siły trochę a i formą kontaktu...tyle ze mi nie pasowalo takie spedzanie czasu...na dogryzaniu sobie
a wiele malzenstw tak funkcjonuje, ciagle przerzucanie sie zlosliwostkami


ak do dzieła, potrafisz, sprobuj spojrzec z gory na fochy męza..jego zle humory..no bidak jest, ale czemu Ty masz cierpiec...
No i realistyczne oczekiwania...nie bedzie sukcesyu od razu....moze pierwsze pare prob sie poplaczesz..ale powoli :) bedzie lepiej
jak Twoja DDA?

[ Dodano: 2009-08-28, 15:53 ]
Zamiast wytaczac działa rozstania.....spróbuj mniejszej bitwy, bitwy o swoja godność, Pan Bog bedzie z Tobą
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-29, 17:01   

Ak-70...a jak Twoje mityngi DDA?a jak terapia DDD?
Piszesz że juz nie masz siły czekać................. to nie czekaj........ daj czas czasowi i zaimij sie sobą.
Niezmiennie .........od bardzo dwana Ci to piszę.................... zostaw męża i zaimij sie soba.Oddziel potrzeby od oczekiwań.
Potrzeby definiuj i jasno okreslaj.A oczekiwania???? pomysl czy aby napewno są dla Ciebie.............
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-31, 09:48   

nałóg napisał/a:
Piszesz że juz nie masz siły czekać................. to nie czekaj........ daj czas czasowi i zaimij sie sobą.
Niezmiennie .........od bardzo dwana Ci to piszę.................... zostaw męża i zaimij sie soba.Oddziel potrzeby od oczekiwań.

Ale ja sie zajmuję sobą! Soba i dziećmi.... a poza tym pracuję i dbam o dom. O siebie też się staram dbać - jak mam czas, niestety. Czytam mądre książki.. ostatnio "Wartość współżycia płciowego" Pulikowskiego - po jej lekturze poukładało mi sie dużo rzeczy, jeśli chodzi o trudny dla mnie temat seksu.
nałóg napisał/a:
Potrzeby definiuj i jasno okreslaj.

Łatwo powiedzieć.. mówię do męża: "pozmywaj proszę, bo chcę zrobić nalewkę i nie mam czystych naczyń"... "zaraz" (a siedzi jak zwykle przy komputerze, nie robiąc nic pilnego)... czekam pół godziny, ponawiam prośbę, odpowiedź ta sama... nie mogę czekać dłużej, bo praca, która mnie czeka wymaga trochę czasu, a nastepnego dnia wstaję o 6 rano do pracy... więc zmywam sama. Podobna sytuacja następnego dnia "odbierz małego od babci, bo ja idę ze starszym do miasta po podręczniki"... "ok".. wracamy z miasta mąż przed kompyterem "gdzie mały?" .. "o kurde, zapomniałem... ale ja juz jestes to może ty po niego idź" (!!!).. nie poszłam... ale w głowie mi się nie mieści, jak można zapomnieć o własnym dziecku??!! Zwłaszcza, że specjalnie przed wyjściem z pracy zadzwoniłam do niego i przypomniałam mu o tym..
Tak nałogu... definiowanie i jasne określanie potrzeb nie zawsze skutkuje... czuję się zapędzona w kozi róg. Niby nie sama, a sama... mąż zjada posiłki i wstawia naczynia do zlewu i idzie przed kompa... bardzo trudne jest egzekwowanie potrzeb od kogos, dla kogo jest ważna tylko jego osoba.
Oczekiwań w zasadzie juz prawie nie mam... czasem tylko marzę sobie jakby mogło byc fajnie :-( Nie.. oczekiwanie zdecydowanie nie są dla mnie i jadąc na wakacje miałam nie tyle oczekiwania co nieśmiałą, gdzieś w środku tlącą się, nadzieję.. ale niestety...
Danka 9 napisał/a:
Nie pozwalam tak sie traktować. Spokojnie i stanowczo.
Nie zycze sobie...

Jaasne... a ja sobie moge pogadać, a on ma to gdzieś... Od łóżka go odstawię? Juz to zrobiłam, ale wcale nie dlatego, że cos mi powiedział, czy czegoś nie zrobił - nigdy nie stosowałam takich metod. Po prostu nie mam ochoty na seks, nie czuję sie bezpiecznie i blisko ze swoim mężem - to przykre. Nie ugotuje mu obiadu? To zje na mieście za większe pieniądze, na co nas nie stać... Nie upiorę mu? No to upierze sobie sam w pralce na pół wsadu - znowu kłania się ekonomia. I tak jest na każdym kroku... Po prostu nie mam bata i już... żadnej karty przetargowej... miałabym, gdyby jemu zależało na mnie czy na dzieciach. Ale jemu nie zależy, Danusiu... on sam jest jedyną osobą, na którem mu zależy (ma to zreszta po swoim ojcu, który praktycznie sie nami nie interesuje, nie wie nic o swoich wnukach, jeśli same do niego nie przyjdą, nie interesuje się i najlepiej gdyby trzymały się z daleka od niego, bo jest w stanie ich znieść tylko na zdjęciu.. przez całe wakacje ani razu nie zaproponował, że zostanie z dziećmi, żeby moi rodzice mieli choć dzień luzu.. nawet jak była taka potrzeba to robił to z tak wielką łaską i krzywą miną, że kolejnym razem zabrałam dzieci ze soba do pracy, aby nie patrzeć na jego humory).
Wczoraj zapytałam rano męża, jakie ma plany na ten dzień... a on na to "po kościele jade z ojcem na cmentarz do mamy, a potem oglądam wyścig"... i tyle... powiedziałam, że myślałam, że pojedziemy z dziećmi do Parku Linowego, a potem na lody i usłyszałam "to jedźcie"... więc pojechaliśmy... sami.. nasza "mała rodzina"...
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-31, 10:16   

Ak /polecam

pozdrawiam gorąco
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-31, 10:28   

Dzięki mami ... z opisu warsztatów najbardziej spodobało mi się "odzyskanie poczucia sprawczości"... będe miała na cos wpływ - to niesamowite!

Buziaki!
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-02, 15:50   

ak, nie poddawaj sie z tym urlopem :) walcz o siebie!!! Bo warto i jest o kogo!
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-03, 10:16   

Danusiu... nic mi sie nie chce - szczerze mówiąc.

Ani walczyć o siebie, ani o swoje racje, ani z nikim...

Tak jak napisałam w temacie wątku - juz nie mam siły.

Nie mam praktycznie ŻADNEGO miejsca, w którym czułabym sie spokojnie, bezpiecznie i na miejscu, w którym odpoczywałabym - choć ciut - psychicznie.
W pracy kłody pod nogi CODZIENNIE rzuca mi moja nowa kierowniczka, w domu - mąż. Dzieci sie biją codziennie i tarmoszą o byle co... a ja pomiędzy tym wszystkim zaczynam czuć, że mój stosunek do życia zaczyna przypominać stosunek Palomy: "palnąć sobie w łeb, żeby nic już nie czuć" :cry: :cry:

Różaniec odmawiam bardziej z obowiązku niż z potrzeby serca... chodze na Msze... ale chyba dlatego, że nie wiem co wydarzyłoby się gdybym przestała... mogłabym już nie wrócić.

Przepraszam, że tak truję, ale napisałam swoje odczucia.. dziękuję Ci Danusiu za zainteresowanie. Obawiam sie jednak, że wycofam sie powoli z tego forum, aby nikomu nie psuć nerwów i humoru swoimi postami.

Trzymajcie się, będę was czytać "von zeit zu zeit"....
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-03, 10:42   

nie przepraszaj,że żyjesz,
nie przepraszaj, ze nie potrafisz,
nie przpraszaj, że cos sie nie udało...
to nie twoja wina, nie za wszystko jesteś odpowiedzialna, nie wszystko jest zawsze pod kontrolą, nie zawsze świeci słońce, dzieci mogą sie bić, byle była w nich więźi miłość do siebie, i nie było przemocy tylko rywalizacja... ucz ich wyrażania innaczej tego czego pragną,
bo powoli odczuwają zagubienie... stad walki moga przybrac na sile...

dasz rade, wiem, bo wciąż dajesz... Ak odwagi, przeczytaj emaila@ i działaj... dasz rade, taka wspaniała osoba jak ty nie może poprzestaćna użalaniu sie nad soba... bo to zapędzi cie kąt... a tam nie jest fajnie...
a ty chcesz życ, być szczęśliwa... to musisz sie bronic sama przed soba przed staniem w kącie...
buziaki AK trzymaj sie będzie dobrze, a my cie będziemy wspierac i zapraszać do centrum uwagi z tego twojego kącika niemocy...
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 09:16   

Mami, dzięki za maila i słowa otuchy...
Boje się, że zadomowie sie w "kąciku niemocy", bo dzięki temu chyba mniej boli...

Dzisiaj nasza 16 rocznica... dzień jak codzień...

:cry: :cry:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 10:07   

Ak70....... w Twoim poście szczerzą kły oczekiwania.
Oczekiwania spokoju w pracy,
oczekiwania innej postawy od kierowniczki,
oczekiwania ,że dzieci bedą spokojne i grzeczne-a nie mogą być bo byłyby "ciamajdami" i jako dzieci muszą się komunikować ze sobą.A jak?tak jak dzieci-poprzez kotłowanie się,kłotnie nawet.
Oczekiwania ,że mąż sie zmieni.....
Oczekiwania ,że Bóg da "zastrzyk" miłości małżeńskiej...
Oczekiwania ,że w domu będzie oaza spokoju........ a inni domownicy też mają swoje emocje
Ak-70............ i to co czujesz nie jest jakaś anomalią.W czasie obiżonego poziomu odpornościowego,obniżonego nastroju, nawet drobne sprawy zaczynają uwierać jak kamyk w bucie.
Jak jest na to recepta????
But się zdejmuje,z buta kamyk czy piasek się wysypuje....... a w psychice???? poprostu trzeba wywalać te złe reakcje na te bodżce zewnętrzne,wywalać mówiąc o nich,pisząć o nich.
Mówiąc otoczeniu ,że żle się czujesz,że jest Ci żłe ,bo tak dziś reagujesz na to co dociera do Ciebie.
Opisuj swoje uczucia .....tylko bez atakowania otoczenia.
Bo to Ty dziś tak reagujesz na otoczenie i bodżce.Ty...nie otoczenie.Inni ludzie mogą tez mieć też gorszy dzień,Kierowniczka też....mogła z domu przynieść do pracy frustrację....może być rozdrażniona tak jak TY? Może? ma takie prawo???
Daj sobie,daj jej prawo do gorszego nastroju...............a jak chcesz rozładować to poprostu mów o swoich emocjach.
Ak-70........... ja znam te stany ,że tylko uciec,zaszyć sie w czarną dziurę,przykryć kocem i niech nikt nic nie chce,niech nikt nic nie mówi,że tylko uwolnić siebie od tego świat zewnętrznego a świat zewnętrzny od siebie.
To stany bliskie załamania,bliskie myślom samobójczym.
Ale to nic nie daje............ Ja "wyrwałem" sie z tych stanów wtedy gdy podjąłem wysiłek wywalenia z siebie tego co czuje innemu człowiekowi.I raczej nie komuś z rodziny.
Ak-70.............. największym wrogiem człowieka jest sam człowiek.To w Twojej głowie rodza sie "złę" mysli.......
Pogody Ducha............. a modlitwa o Pogodę Ducha?odmawiasz???
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 10:53   

otóż to, myślalam dziś co Ci napisać, ale nałóg wszystko juz napisał co trzeba :)

może to jest to slynne dno, od ktorego sie odbijasz?

Był pewien drwal, ktory rąbał drewno tępą siekierą
gdyż jak mówił nie miał czasu by ją zaostrzyć....

Niestety nikt za nas nie odwali tej roboty, fajnie by było gdyby mąz sam sie naprawił, w pracy bylo rózowo i ludzie w autobusie uśmiechnięci :)
Ale z Bozą pomocą jest łatwiej i jak juz sie wyrąbie tych parę drzew to jest ciekawiej.
Ale najpierw wysiłek.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 11:20   

czy oczekiwanie normalności (nie gwiazdki z nieba i kolorowego życia) jest oczekiwaniem wygorowanym? normalności i spokoju, takich warunków w miejscu pracy, w których wiesz, że możesz dokładnie i odpowiedzialnie wykonywać powierzone obowiązki? że nikt nie grzebie i nie zabiera dokumentów, za które odpowiadasz... że nikt nie chodzi do przełożonych i nie szkaluje cie pomówieniami... że nie musisz czekać na konieczne do pracy dane do granicy terminu, w którym musisz je przetworzyc i przesłać dalej.. że nikt ci nie przestawi biurka w czasie twojej nieobecności... że nikt nie zabierze ci oryginałów dokumentów i nie zostawi kserówek bez twojej zgody czy chociaz zapytania o nia.. nałóg - mam 17 lat stażu pracy i z takim zachowaniem spotykam się pierwszy raz. To osoba "chora na władzę" i niestety nie ma nikogo, kto mógłby ja wyhamować..

Może mam oczekiwania, ale nie są wygórowane. Chcę po prostu spokoju.. a modlitwe odmawiam... tylko trudno zachować pogode ducha i przyjmować sprawy, na które nie masz wpływu, skoro te sprawy maja wpływ na ciebie..
Danka 9 napisał/a:
Ale najpierw wysiłek.

Nigdy nie broniłam sie przed wysiłkiem. Tylko tytani tez potrzebują oddechu aby "naładować akumulatory" do dalszej pracy. Ja nie mam takiej mozliwości.

Tak naprawde nikt z Was nie jest w mojej sytuacji.
nałóg napisał/a:
Ak-70........... ja znam te stany ,że tylko uciec,zaszyć sie w czarną dziurę,przykryć kocem i niech nikt nic nie chce,niech nikt nic nie mówi,że tylko uwolnić siebie od tego świat zewnętrznego a świat zewnętrzny od siebie.
To stany bliskie załamania,bliskie myślom samobójczym.

I tu sie z Toba zgodzę. Tylko wywalanie tego z siebie nic mi nie daje.
 
     
Małgoos
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-04, 14:43   

Ak 70 ... często tu zaglądam, gdyż często myslę o Tobie. Myslę ,ze to wspólne zmaganie się z DDA jest tego przyczyną. Wiesz , to co kiedyś wydawało mi się normalne (moje postrzeganie świata, reagowanie ) dziś takim już nie jest , bo wiem ,że jest "skażone" moim dzieciństwem. To tak , jakbym została zaprogramowana ,a teraz w wyniku terapii , przemysleń, pracy nad sobą tworzę nowe oprogramowanie (uczę sie nowego postrzegania siebie, innych, nowych reakcji ,a przede wszystkim tego ,że w końcu coś zalezy ode mnie!!)

ak70 napisał/a:
czy oczekiwanie normalności (nie gwiazdki z nieba i kolorowego życia) jest oczekiwaniem wygorowanym?

Wtedy jako dziecko miałaś prawo oczekiwać normalności- teraz jako dorosła ak70 MOŻESZ sprawiać ,że będzie normalnie . Małymi kroczkami . Pamiętam ,że dla mnie usłyszenie podobnych słów było moim prywatnym "odkryciem Ameryki" . Nie muszę , mogę jesli chcę. Bardzo często przeszkoda tkwi w naszym mysleniu ,a nie w sytuacji, w jakiej zyjemy.


ak70 napisał/a:
Tylko wywalanie tego z siebie nic mi nie daje.

Bo po "wywaleniu" warto wprowadzić coś nowego , dobrego .
Za każdą "złą" myśl - myśl dobra :) Trudne (bardzo),ale warto "przeprogramowac" siebie :)

Wczesniej napisałaś "Nie mam praktycznie ŻADNEGO miejsca, w którym czułabym sie spokojnie, bezpiecznie i na miejscu, w którym odpoczywałabym - choć ciut - psychicznie."

Stwórz je sobie ! Na początek niech to będzie choćby fotel ,w którym zasiądziesz z kubkiem herbaty zakupionym na tę okazję właśnie. A może kupisz dwa i zaprosisz męża ?
Dziś jest ku temu okazja. Jeden warunek podczas picia herbaty nie poruszacie "trudnych" tematów :) Pozdrawiam Cię ciepło
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 9