Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam,
jestem tu nowa.od prawie 4 lat jestem po rozwodzie.mój mąż w lutym br.ożenił sie ponownie.mamy wspaniałą 10letnia córeczkę.
ja jestem sama.próbowałam sie z kims związac,ale to nie wychodzi. z drugiej strony jest mi ciężko samej.
na zjednoczenie z mężem po ludzku nie mam szans.on wydaje sie byc szczesliwy ze swoja nowa zona,planuja wspolne dziecko.
nasze małzenstwo trwalo 13 lat,z tego 10 bardzo szczesliwych.przyznaje,ze zabraklo w nim Boga.kasa,praca, duzo pracy. pogubilismy sie.zaczal sie alkohol i zdrady i pozyczanie pieniedzy przez mojego meza.
wszelkie rozmowy prowadzily do nikad.
jedyna sluszna decyzja wydawal mi sie rozwod.szybko poszlo.zostalam sama z dzieckiem a maz pokazal swoje drugie oblicze,ktorego nie znalam przez tyle lat.(wyzwiska,zastraszanie itp).
bardzo zabolalo mnie to,ze maz sie ozenil.jestem w ciaglej hustawce - raz za nim tesknie,potem jestem na niego zla.
dziecko bardzo teskni za tata (mieszka 500km od nas).widuja sie raz w miesiacu.
bylam w Kurii pytac o mozliwość stwierdzenia niewaznosci naszego malzenstwa - nie ma przeslanek.
teraz pytam Boga,co dalej: czy trwac w oczekiwaniu na cud czy ukladac sobie zycie wbrew przykazaniom?nie umiem sobie radzic sama (emocjonalnie).pragne miec pelna rodzine, jeszcze dziecko.
co robic?
prosze o Wasze wypowiedzi
pozdrawiam
dodam jeszcze,ze maz teraz zyczy mi szczescia i milosci. pragnie,abym sie zaprzyjaznila z jego nowa zona. dla mnie to jest nie do przejscia.dziecko zaakceptowalo nowa zone tatusia,ale po kazdej wizycie cierpi i placze.jednak marzy o powrocie tatusia do domu.psycholog mowi,ze ona musi to zaakceptowac dla wlasnego dobra.
ja nie umialabym z nim na nowo zyc. to trudne.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-15, 22:35
Witaj,
twoja sprawa jest trudna i jakże " typowa" Nigdy nie wolno gasić ognia benzyną i do tego wysokooktanową. Jeśli uczciwie chcesz mieć rodzinę to walcz. Co dla człowieka jest niemożliwe dla Boga jest dostępne. Porzuć myśli o niegodnym związku i pracuj nad swoją duchowością. Wszystko oddaj Niepokalanej i pozwól się prowadzić. Niczemu się nie dziw, niczemu nie opieraj, proś o ducha przebaczenia i pojednania. Twój mąż jest duchowym trupem, a tylko w mocy Boga jest tchnąć życie w truchło jakim sam się uczynił. Pamiętaj, że czasem oddalenie sprzyja uzdrowieniu i nie ma znaczenia jak bardzo żle po ludzku to wygląda. Ważna jest Twoja ufność w potęgę, mądrość i miłosierdzie Niepokalanej. Ona też miała rodzinę i jest matką!!! Powołaj się na sakrament i trwaj w ufnej postawie. Bóg czyni cuda dla ludzi nie dla siebie. W takiej postawie utrzymuj i córkę inaczej Żły Duch, który tu mąci zawładnie tym co mu oddasz, a to dopiero będzie dramat. Bóg dał Ci kryzys, bo chce Ci coś pokazać. Pozwól mu na to,a Cię uleczy i Twojego ślubnego też. Tymczasem nie kreuj w głowie obrazów przyszłych, bo to blokuje boże łaski.
Bóg z tobą.
marny [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-17, 21:36
Beti72, Twoja historia jest podobna trochę do mojej. U mnie rozwód również nastąpił szybko (dogadaliśmy się we wszystkim). Moja żona zaraz po rozwodzie zaczęła mieszkać z facetem. Wydaje się być z nim szczęśliwa. Ja próbowałem na nowo sobie układać życie. Przez prawie rok żyłem w związku niesakramentalnym. Ale to nie to. Wewnętrzny głos był przytłumiony, ale był. Dziś chcę być na nowo chrześcijaninem. Też jest mi ciężko. Czuję się samotny i odrzucony. Muszę wierzyć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum