Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przepraszam Mojego Męża
Autor Wiadomość
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-25, 12:28   Przepraszam Mojego Męża

Mój Kochany Mężu !

przepraszam Cię za krzywdę jaką uczyniłam Tobie i naszemu Małżeństwu.
Przepraszam za podeptanie przysięgi wierności,
przepraszam za zburzenie swoją głupotą i słabością jedności małżeńskiej,
przepraszam za to, że bałam się Ciebie i nie ufałam Ci,
przepraszam za to, że wolałam zwierzyć się obcemu mężczyźnie a nie Tobie,
przepraszam za to, że nie wywiązywałam się ze swoich obowiązków,
przepraszam za to, że bardziej myślałam o sobie a nie o Tobie,
przepraszam za to, że nie potrafiłam mówić o swoich potrzebach,
za swoją słabość, naiwność, egoizm, brak pokory - przepraszam,
za długie siedzenie w pracy, za bezczelne kłamstwa - przepraszam,
za przemoc fizyczną i nieuczciwość - przepraszam,
za wulgarne słowa i wyzwiska - przepraszam,
za wszelkie zło jakie było a jakiego nie pamiętam - przepraszam.
Wstydzę się tego co zrobiłam, nie ma dnia, żebym o tym nie pamiętała i nie żałowała tego co się stało.

Dziękuję za to, że jesteś ze mną, że jesteś wspaniałym ojcem,
dziękuję za Twoją wierność fizyczną.

Pokornie proszę Cię o przebaczenie i poczynienie realnych kroków do naprawy naszego Małżeństwa. Uważam, że wszystko na temat moich przewinień zostało powiedziane , wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat i ciągłe wracanie do tego od ponad pół roku nie ma sensu. Rozważanie tego nie wnosi nic konstruktywnego do naszego związku, powoduje jedynie ból, strach i to, że nie jesteśmy w stanie skupić się na tym co dzieje się TERAZ.

Proszę Cię o pomoc i realną współpracę.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-25, 13:17   

Mężu Basi , jesteś szczęściarzem . Ogromnym. Wiele osób zdradzonych i skrzywdzonych marzy o tym , żeby usłyszeć takie słowa . Nie zmarnuj tych słów i tego czasu . Jedyny czas na jaki mamy wpływ to TERAZNIEJSZOŚĆ Przeszłość już za Wami , żadna siła jej nie zmieni . Wielka krechą odkreślamy to co było i zaczynamy żyć dzisiaj zgodnie z Ewangelią . Wtedy jutro będzie jasne , czyste i dobre.

[ Dodano: 2009-05-25, 14:21 ]
Bóg przebacza nam nasze grzechy w ten sposób, żę o nich zapomina, zostają utopione , nie ma ich . A my mamy stawać sie podobnymi do Jezusa , więc nasze przebaczenie też takie musi być .
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-29, 00:19   

Basia73 napisał/a:
wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat i ciągłe wracanie do tego od ponad pół roku nie ma sensu


Mówi się, że na naprawę związku trzeba poświęcić co najmniej tyle czasu ile zajęło jego zepsucie. Spójrz na to co się stało oczami swojego męża i pomyśl co przeszedł.

sama piszesz, że
Basia73 napisał/a:
nie ma dnia, żebym o tym nie pamiętała i nie żałowała tego co się stało

a on ma o wszystkim zapomnieć i zachowywać się tak jakby nic się nie stało?
Ty myslisz, że
Basia73 napisał/a:
Uważam, że wszystko na temat moich przewinień zostało powiedziane

a co myśli Twój mąż, może jednak nie wszystko zostało, w jego mniemaniu, wyjaśnione
Agnieszko
Agnieszka napisał/a:
Wielka krechą odkreślamy to co było

nie zawsze jest to możliwe - zranienia, ból, strach, które zostały wywołane tym za co przeprasza Basia nie da się wyleczyć "cudowną" tabletką. A prośba o
Basia73 napisał/a:
poczynienie realnych kroków do naprawy naszego Małżeństwa
i stwierdzenie, że
Basia73 napisał/a:
Rozważanie tego nie wnosi nic konstruktywnego do naszego związku
chyba jest (oczywiście wg mnie) odrobinę za szybka. Czy lepiej, aby mąż Basi udawał, że wszystko jest ok?

Basiu,Twój post jest wspaniałym gestem i myślę, że jak mąż to przeczyta na pewno doceni to co zrobiłaś.
Daj czas czasowi - daj czas sobie, daj czas mężowi- a przede wszystkim daj czas Bogu.
To wszystko jest trudne, czasami niewyobrażalnie trudne do uniesienia.
Łaska całkowitego przebaczenia przyjdzie sama, moze za rok, może za 3, a może za 5 lat. Jeden z forumowiczów - Mąż Zosi - opisywał ten moment. (Poczytaj sobie jego wpisy, może łatwiej będzie Ci zrozumieć swojego męża)
Pozwolę sobie przytoczyć ten wpis:

Nie wiem jak o tym pisać. Choć wiem, że muszę. Kiedyś czytałem o czymś takim, ale wydawało mi się, że to bajania. To jest jak dotkniecie Boga, moment, w którym nagle cała zła przeszłość odchodzi i staje się nieważna. To jest jak moment, gdy nagle przestaje bolec ząb. Dzisiaj mnie to spotkało po prostu podczas jazdy samochodem. Alleluja. To niesamowite uczucie pierwszy raz od kilku lat myślec o przeszłości bez bólu. A przecież nic nadzwyczajnego poza tym się wydarzyło. To był zwyczajny dzień
DZIŚ MOGĘ ZMIENIC MÓJ OPIS NA SZCZĘŚLIWY MĄŻ.
Do wszystkich was. Bóg o was nie zapomni. Jeżeli wytrwacie odbierzecie swoją nagrodę


przyjdzie czas, że i Ty odbierzesz swoją nagrodę
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-29, 11:26   

Basia73 napisał/a:
Uważam, że wszystko na temat moich przewinień zostało powiedziane , wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat i ciągłe wracanie do tego od ponad pół roku nie ma sensu. Rozważanie tego nie wnosi nic konstruktywnego do naszego związku, powoduje jedynie ból, strach i to, że nie jesteśmy w stanie skupić się na tym co dzieje się TERAZ.

Proszę Cię o pomoc i realną współpracę.


Basiu.. to TY tak uważasz!! Myślisz, że wszystko juz powiedziałaś i wszystko zrobiłaś... ale Twój mąż nie jest jeszcze gotowy na wybaczenie!! Nie naciskaj go, nie wymagaj, aby zrobił to, czego zrobic nie potrafi... przynajmniej jeszcze nie w tym momencie. Być może uda mu sie to - przy Twojej i Bożej pomocy - za tydzień.. może za pół roku.. a może wcale.

Ja tez jestem stroną zdradzoną i powiem szczerze: zgadzam się z tym co napisała Agnieszka
Agnieszka napisał/a:
Mężu Basi , jesteś szczęściarzem . Ogromnym. Wiele osób zdradzonych i skrzywdzonych marzy o tym , żeby usłyszeć takie słowa .

ale też z tym co napisał Greg:
GregS napisał/a:
Basia73 napisał/a:
wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat i ciągłe wracanie do tego od ponad pół roku nie ma sensu


Mówi się, że na naprawę związku trzeba poświęcić co najmniej tyle czasu ile zajęło jego zepsucie. Spójrz na to co się stało oczami swojego męża i pomyśl co przeszedł.

sama piszesz, że
Basia73 napisał/a:
nie ma dnia, żebym o tym nie pamiętała i nie żałowała tego co się stało

a on ma o wszystkim zapomnieć i zachowywać się tak jakby nic się nie stało?
Ty myslisz, że
Basia73 napisał/a:
Uważam, że wszystko na temat moich przewinień zostało powiedziane

a co myśli Twój mąż, może jednak nie wszystko zostało, w jego mniemaniu, wyjaśnione
Agnieszko
Agnieszka napisał/a:
Wielka krechą odkreślamy to co było

nie zawsze jest to możliwe - zranienia, ból, strach, które zostały wywołane tym za co przeprasza Basia nie da się wyleczyć "cudowną" tabletką. A prośba o
Basia73 napisał/a:
poczynienie realnych kroków do naprawy naszego Małżeństwa
i stwierdzenie, że Basia73 napisał/a:
Rozważanie tego nie wnosi nic konstruktywnego do naszego związku
chyba jest (oczywiście wg mnie) odrobinę za szybka. Czy lepiej, aby mąż Basi udawał, że wszystko jest ok?


To niemożliwe Agnieszko. Tak jak napisałam wyżej: każdy ma swój czas "dochodzenia do siebie" po zdradzie. A stawianie przez zdradzacza wymagań "zapomnijmy, potrzebuję realnej współpracy, rozważania nie wnoszą niczego do naszego związku" powoduje, że proces wymaczania się wydłuża, może tez okazac się, że osoba zdradzona nie będzie w stanie wybaczyć.

I na koniec powiem: zazdroszczę Mężowi Zosi... tego co zacytował Greg... ja jeszcze jestem na etapie męża Basi73... :cry: :cry: :cry: choć zdrada miała miejsce ponad 3 lata temu. Dlatego wiem, jak ważne jest to jak zachowuje się, co mówi i ile wysiłku wkłada w naprawienie błędu zdradzacz.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-29, 14:03   

ak, wiesz, pisalas kiedys, ze jestes perfekcjonistka. tak jak moj M. i, jak Mu kiedys powiedzialam, Wy nawet ze swoim perfekcjonizmem chcecie perfekcyjnie walczyc.
a tak sie nie da!
tyle pieknych zmian zarowno w Tobie jak i w moim M.
taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakie kroki robicie.
ale sami siebie nie umiecie docenic i wydaje sie Wam, ze za malo, za slabo, za wolno.
a wlasnie, ze nie!
chcecie, staracie sie, walczycie!
jest w Was PRAGNIENIE wybaczenia, a to juz takie wazne! to jest swiadoma postawa osoby skrzywdzonej "stalo mi sie duzo bolu, doznalam duzo zla, ale osoba, ktora mnie skrzywdzila jest dla mnie wazna i CHCE jej wybaczyc".
i Pan Bog takie pragnienie zauwazy. i pomoze! nie czas na myslenie "jestem beznadziejna, bo kasia wybaczyla w rok, asia w 8 miesiecy, a ania w 6" [imiona sa przypadkowe ;)]
ak kochana, postaraj sie na siebie spojrzec tak jak na Ciebie patrzy Bog. On bardzo chce zebys wybaczyla. widzi to pragnienie w Twoim sercu.
i pomoze - w odpowiednim dla Ciebie czasie :-)

natomiast co do Meza Zosi, to napisal on tez kiedys
Cytat:
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć tyle, że gdyby nie radykalna zmiana w postawie mojej żony i prawdziwa chęć naprawy połaczona ze zrozumieniem krzywdy jaką mi wyrządziła to nie wytrzymałbym wspólnego życia pod jednym dachem z kimś kto lekceważy mój ból. Wolałbym separację.

nie daj wmowic samej sobie, ze powinnas juz jakos ruszyc z miejsca z wybaczaniem!
przytulam
 
     
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-29, 19:58   

Nie lekceważę bólu mojego Męża. Wiem, że bardzo cierpi. Pisałam tu kiedyś jako ABC- kto pamięta, ten zna nieco nasza historię.
To nie jest tak, że stawiam warunki i żądam natychmiastowego przebaczenia.
Jeśli proszę, żeby Mąż podjął kroki ku naprawie związku i przestał mnie ciągle wypytywać i wypominać, to mam na myśli to, że destrukcyjne dla całej rodziny jest ciągłe życie przeszłością. Destrukcyjne jest podsycanie nienawiści i przesłuchiwanie mnie po nocy, zadając ciągle to samo pytanie na które otrzymał już odpowiedź tyle razy.
Nie wytrzymuję tego psychicznie.
Zresztą to nie jest tak, że moja zdrada spowodowała nagłą nienawiść u mojego Męża. To tylko przelało czarę tego na co pracowaliśmy latami. To obnażyło nas dokumentnie przed sobą.

To, że stało się to co się stać nie powinno, jest wynikiem czegoś na co oboje pracowaliśmy. Ponoszę odpowiedzialność za to co zrobiłam, a teraz zbieram tego owoce, gorzkie konsekwencje swojej mierności.
Ci, którzy zdradzili, nie dość, że doznali (zazwyczaj) wcześniej krzywdy od współmałżonka, to teraz cierpią z powodu tego jak siebie skrzywdzili i z powodu tego jak skrzywdzili swoich współmałżonków. Ból skrzywdzonego jest ogromny, a ból z powodu uczynienia ZŁA jest jeszcze gorszy, bo masz świadomość, że obraziłeś ciężko przede wszystkim Boga.

W moim wątku "Historia ABC" Nałóg napisał : "o tym co było,co się stało warto pamiętać ,ale nie warto tym żyć......... bo się zabijecie takim życiem". Właśnie teraz tak jest.

Napisał też: "Krzyk...... tylko nie pomagasz? czy jeszcze dodatkowo dociskasz kolanem "winę" tak by ona była ciągle przyduszona? by żyła w ciągłym poczuciu winy?"

Jestem przyduszona. Szukam pomocy. Próbuję się zmieniać, zmieniam to co mogę, ale wielu rzeczy już nie zmienię. Nie będę miała delikatnego głosu, ani wydatnego biustu, ani blond włosów i czasu nie cofnę już. Żałuję ale nie cofnę.
Nie potrafię zająć się tylko sobą, bo całe życie zajmowałam się kimś. Nie potrafię puścić Męża wolno, bo nie wiem jak to zrobić. Jest dla mnie najważniejszym człowiekiem na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Nie chcę życia bez Niego.

Chcę jednak normalnie żyć. Normalnie. On nie chce ze mną wychodzić - czy mam wychodzić sama? Przecież mi chodzi o chwilę szczerej rozmowy we dwoje, zawsze mi tego brakowało, że nie miał czasu wyłącznie dla mnie. Brakowało mi, że nie doceniał mnie, nie chwalił. Brakowało mi życzliwości takiej zwykłej ludzkiej życzliwości, żeby odzywał się do mnie tak miło jak do sąsiadki, czy koleżanki z pracy.
Tak bardzo się starałam cały ten czas, tyle razy powtarzałam sobie, że nie mogę zawieść Jego zaufania. I co ? Dokładnie to zrobiłam - zawiodłam Jego zaufanie. Czy to jednak znaczy, że WSZYSTKO tym przekreśliłam? Przecież ja tez mam Mu tyle do przebaczenia ! Nie chcę nawet wspominać o tym, bo to odkreśliłam grubą krechą o której pisała Agnieszka. Było minęło.

Jak mam prosić mojego Męża o to, żeby trzymał się ustalonych (podobno) zasad?
On nie chce się ich trzymać, okłamuje mnie. Na ile mi sił starczy ? Ja to ja, ale DZIECI ! Przecież one widzą jak ojciec traktuje matkę !

Niewierność jest obrzydliwa, wstydzę się tego. Czym jednak jest nienawiść do współmałżonka, podsycana codziennie?
Krzyk jest cudownym ojcem, jest wspaniałym człowiekiem, tylko jego perfekcjonizm zabija wszystko.

Nie wiem, może potrzeba porozmawiać przy mediatorze, choć przez te pół roku tyle różnych rozmów odbyliśmy. Problem w tym, że mój Mąż uważa , ze to jego problem i SAM sobie musi z tym poradzić.

Przepraszam za chaos myślowy, nie jestem w formie, a forum ma to do siebie, że nie oddaje w pełni tego co naprawdę myślimy i czujemy.
Napisałam to, bo zobaczyłam, ze ktoś zareagował, napisał. Nie jestem entuzjastką tego forum, dlatego, że KAŻDA historia jest inna, my jesteśmy różni i dopasowywanie sytuacji, czy też prorokowanie ile to będzie trwało u nas jest bez sensu. Każdy też patrzy przez pryzmat swoich krzywd i to co pisze jest subiektywne.

I jeszcze to co napisała ..monika.. o tym, że perfekcjonista nie widzi tego, że się zmienia. To prawda, ja widzę postępy u Męża ale On nie widzi tego zupełnie.
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-29, 22:30   

Basiu.... Widzę, że nienawiść może być po obu stronach - i u zdradzacza i u osoby zdradzonej. Zastanów się, co mąż przyktywa pod ta nienawiścią? Pewnie słabość, lęk, zraniona męską dumę i zranione serce???
Twoje zadanie trudne... Wcale nie łatwiejsze niż tego, który ma przebaczyć zdradę... Wiele zalezy od ludzi, od otwartości i lekkości ich serca, aby nie zastygało w bólu... tylko potrafiło cieszyć się z chwil, które nadchodzą...
Pomysł z mediatorem lub psychologioem świetny! Inaczej rozmawia się we dwoje, inaczej w obecności odnośnika, arbitra, kogoś obiektywnego...
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-30, 18:37   

Kiedy przypominasz sobie jak zdradzałas męża to czy czujesz obrzydzenie?? czy gdyby ktos powiedział Tobie-odetnij to grubą krechą to nagle przestałabys na to wspomnienie odczuwac taki wstręt?
mój mąz podobnie jak Ty mówi mi ze niechciałabym żyć z takim krzyżem- bycia kimś kto wyrządził takie zło, uważa ze to gorszy krzyż niż mój...ja juz od dawna nie podejmuje z nim rozmowy o tym co było ale nie ma dnia i niewiele jest godzin w których nie mysłałabym o tym jak mąż mnie zdradzał, o tym całym piekle....tu nie chodzi o wybaczenie ale uporanie sie chyba z pragnieniem "aby nie stało się to co się stało"....wiem absurdalne pragnienie ...ehhhhhh
 
     
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 12:14   

Pewnych rzeczy nie zmienimy. Odcięcie czegoś grubą krechą nie oznacza, że TO się nie wydarzyło. Oznacza to, że świadomie zaczynamy wszystko od nowa, mimo TEGO co się wydarzyło. Życie przeszłością i ciągłe rozważanie tego co się stało nie pozwala pójść do przodu. Sprawia, że stoisz w miejscu.
Napisałaś Agnieszko o strachu "aby nie stało się to co się stało" . Zapytaj się sama siebie co TY robisz aby sytuacja się nie powtórzyła? Dalej sprawdzasz męża? Dalej mu nie ufasz? Ile on wytrzyma w takiej atmosferze? Nie chcesz żeby się to powtórzyło? To dbaj o niego i spraw, żeby się nie bał Ciebie i wiedział, że ZAWSZE może do Ciebie przyjść, że jego żona jest najwspanialsza ze wszystkich kobiet !

Mam wrażenie, że część z Was żyje w postawie brata marnotrawnego syna: Panie, czemu mu przebaczyłeś? Czemu ja mam mu przebaczyć? Ja byłem/łam taki dobry a on/ona mnie tak skrzywdził /a ! To on/ona zawinił/a ! Jemu/jej należy się kara !

I to się przewija ciągle na tym forum między zaleceniami kolejnych modlitw, postu itp. Ciągłe poczucie skrzywdzenia. Bo to WASZA krzywda jest najważniejsza, krzywda zdradzaczy jak to nazywacie, jest NIEWAŻNA. Ból zdradzaczy jest NIEWAŻNY. Narobili bigosu niech go sami jedzą. I gdzie ta Wasza chrześcijańska postawa? Modlicie się za swoich popapranych małżonków pielęgnując nienawiść w sercu.

Dziękuję za to, że znalazłam tutaj ciekawe modlitwy, stąd dowiedziałam się o tym, że najpierw trzeba zmienić siebie a nie żądać od małżonka zmiany. Ale poza tym nie uzyskałam tutaj pomocy.

Widzę, że jest taka zależność: jeśli zdradzającym jest mężczyzna, to widać radość, że się facet pokajał i chce naprawiać. Jeśli pojawia się tutaj kobieta, która zdradziła, to jest traktowana z góry. Kilka takich przykładów można podać. Czemu nikt nie odpisał na wątek Rauli? Czekała i sie nie doczekała.

Największe zrozumienie uzyskują tutaj skrzywdzeni, ci którzy zostali zdradzeni, doznali krzywdy. Tak to widzę. Życzę więcej empatii i szczerej spowiedzi. Dla wszystkich.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 12:41   

Basiu, mądra jest Twoja postawa. Dokładnie tak samo czuję, jeśli chodzi o "grubą kreskę".
I wiem, że zdradzacz też cierpi, wiem bo widzę to u mojego Męża. Choć starannie to najczęściej maskuje. I wiem też że ja po ludzku nie ujmę mu tego cierpienia, on pewne rzeczy musi sam w sobie przerobić. Jedyne co mogę, to nie dokładać mu dodatkowo niepotrzebnych cierpień swoją nienawiścią, a pokazywać dobro. Tylko wtedy może nam się kiedyś uda. Dlatego - uczę się też od Ciebie, jak skrzywdzony nie powinien postępować, dobrze że tu jesteś. Mam nadzieję, że dzięki Twej mądrej postawie - zwalczycie ten kryzys. Bo zasługujesz na to :-)
Pozdrawiam!
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 12:53   

Basiu... tu nie chodzi o pielęgnacje nienawiści! Tylko o czas, aby przeżyc krzywdę... aby doczekać ulgi. Czy myślisz, że Twój mąż czy ja nie chcielibyśmy pozbyc sie tego ciężaru??!! Mogę odpowiedziec za siebie: bardzo bym chciała... tylko nie potrafię. To we mnie siedzi i odzywa się co jakiś czas... i naprawdę MARZĘ o chwili, kiedy ból przeminie! Ale nie jestem Bogiem... nie potrafię wybaczyć ot tak, zapomnieć i nie wracać do tematu... choc staram się... ale staram się JA.. a zdradzacz najpierw zwalił wine na mnie (no bo gdybys mnie rozumiała i nie zaniedbywała to nie szukałbym innej, trata tata, tere fere), potem raz powiedział "przepraszam"... (chyba dla świętego spokoju raczej i wytrącenia mi argumentu z ręki niz z prawdziwej potrzeby i zrozumienia moich uczuć) i juz uważa, że powinno byc ok...
"No przecież cie przeprosiłem czego jeszcze chcesz??!!"... no właśnie... i moze dlatego to trwa tak długo :cry:
Basia73 napisał/a:
Największe zrozumienie uzyskują tutaj skrzywdzeni, ci którzy zostali zdradzeni, doznali krzywdy. Tak to widzę. Życzę więcej empatii i szczerej spowiedzi. Dla wszystkich.

Basiu... bo oni zostali skrzywdzeni!! Czy jak widzisz scenę, w której matka bije dziecko to żałujesz matki czy dziecka?? Zastanów się... i niech gorycz nie przesłania Ci trzeźwego myślenia. Rób wszystko, aby byc już uczciwą... dla siebie.
Ostatnio zmieniony przez ak70 2009-06-01, 12:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 12:54   

Basia73 napisał/a:
Pewnych rzeczy nie zmienimy. Odcięcie czegoś grubą krechą nie oznacza, że TO się nie wydarzyło. Oznacza to, że świadomie zaczynamy wszystko od nowa, mimo TEGO co się wydarzyło. Życie przeszłością i ciągłe rozważanie tego co się stało nie pozwala pójść do przodu. Sprawia, że stoisz w miejscu.
Napisałaś Agnieszko o strachu "aby nie stało się to co się stało" . Zapytaj się sama siebie co TY robisz aby sytuacja się nie powtórzyła? Dalej sprawdzasz męża? Dalej mu nie ufasz? Ile on wytrzyma w takiej atmosferze? Nie chcesz żeby się to powtórzyło? To dbaj o niego i spraw, żeby się nie bał Ciebie i wiedział, że ZAWSZE może do Ciebie przyjść, że jego żona jest najwspanialsza ze wszystkich kobiet !

Mam wrażenie, że część z Was żyje w postawie brata marnotrawnego syna: Panie, czemu mu przebaczyłeś? Czemu ja mam mu przebaczyć? Ja byłem/łam taki dobry a on/ona mnie tak skrzywdził /a ! To on/ona zawinił/a ! Jemu/jej należy się kara !


Basiu mylisz się - ból po zdradzie - odejściu wspólmałżonka jest niewyobrażalnie wielki - słowami nie da sie tego opisać - z czasem ta rana sie zabliźnia, ból przepracowany - boli z czasem ale inaczej,
pracujemy właśnie nad sobą by nie wzbudzać w sobie nienawiści, nie zyć w poczuciu wyrządzonej krzywdy, nie pielęgnować zalu i urazy a w konsekwencji dążymy do przebaczenia sobie za swoje winy faktyczne i domniemane, oraz do przebaczenia drugiej stronie.
gdybyś poczytała tutaj wiele watków - nawet tych archiwalnych wiedziałabyś o tym.

Ja wiem, ze zdradzacz- poparaniec - uznając winę chciałby to raz - grubą kreską - z doświadczenia jednak nie tylko forumowego, ale i własnego wiem, że nie zawsze
szybkie wybaczenie, nieprzepracowanie tego co sie stało powoduje w tej drugiej osobie
zrozumienie własnego błędu, nie owocuje wyciągnięciem wniosków...

Ja kilka lat temu uczyniłam właśnie tak jak Ty bys sobie tego życzyła - mój mąż też mówił - zaufaj mi - inaczej niczego nie zbudujemy... .
Zaufałam całym sercem - nie dotknęłam więcej jego komórki - nie sprawdzałam - nie inwigilowałam - kochałam - ufałam- zmieniałam siebie - słyszałam jesteś moim największym przyjacielem -mógł do mnie ze wszystkim przyjść - do tematu nie wracałam - nie przypominałam - być moze właśnie wtedy nie powiedziałam - nie dałam do zrozumienia jak bardzo mnie boli to co zrobił, a zrobił z moja przyjaciółką
i co...
poczytaj moje posty to będziesz wiedziała....,
min. usłyszałam, ze juz wtedy powinien był odejść....,
że jednak nie kocha, nie udało się i życie chce sobie jeszcze ułożyć..,
ech nie chce mi sie juz o tym pisać,
bo jak sobie pomyslę, ze wczasie kiedy ufałam, budowałam, wierzyłam
byłam oszukiwana, być moze zdradzana i utwierdzana w przekonaniu że wszystko jest ok ( plany na starość, wspólne inwestycje itd.)
Nie wiesz jak długo pracować trzeba nad sobą kiedy druga osoba powali Cie na łopatki, odbierze wszystko nadzieję, marzenia, momentami własną godność - przejedzie czołgiem, wdepcze w ziemię.. .
Ta praca jest nam poterzbna po to by znowu zacząć powoli wracać do zywych, bo często po takiej traumie latami zyjesz jak w letargu... .
Poczytaj posty - tu nikt nie namawia do trwania w poczuciu skrzywdzenia - tu mówi się o pracy nad sobą - o pojednaniu - wybaczeniu...

Poczytaj posty wito i jego odcięcie gruba kreską to zrobiła jego żona - jaki jest tego efekt końcowy...,
poczytaj posty tych, którzy miesiącami - latami sa krzywdzeni, bo wspólmałżonek pogubiony nie moze sie zdecydować - odchodzi - wraca - zdradza- odchodzi - wraca...
ile jest kłamstwa, manipulacji i sprytu w działaniach zdadzaczy...

Basiu my byśmy w wiekszości sobie zyczyli, zeby nasi małżonkowie zdali sobie sprawę z tego co zrobili - wrócili - wielu z nas deklaruje gotowośc do wybaczenia i przyjęcia z powrotem na łono rodziny - tylko jakby chętnych brak, a Ci co wrócili często wrócili tylko na chwilę...
 
     
Krzyk
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 13:12   

Czy Forumowicze życzą sobie tu mojej obecności?
Czy jest sensowna rozmowa z Żoną tutaj?
Co o tym sądzicie?

mąż Basi73
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 13:41   

Krzyk.. to zależy od Ciebie... nie rób tego dla nas. Jeśli czujesz potrzebę, aby sie wypowiedzieć - zrób to.

Jeśli chcesz z Żoną (pieknie, że z wielkiej litery!) tu porozmawiać lub cos sprostować - pisz.

Tylko licz sie z tym, że forum będzie pełnić role mediatora i nie wszyscy będą potrafili dobrze te role spełnić. Bo obiektywizm w wypowiedzi jest rzeczą trudną, zawodowcy uczą sie tego. Więc pisz, czytaj.. ale myśl!!

Decyzja (tak jak i życie) jest TWOJA :-)
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-06-01, 13:47   

Krzyk - jak najbardziej !
Każda droga do odbudowania miłości, zaufania i relacji małzeńskiej jest dobra zwłaszcza jesli chcą tego obie strony.
Wielu z nas życzyłoby sobie, aby drugie połówki zechciały pracować, być, poznawać, budować na nowo, ale wiele z nich nie jest już tym zainteresowana.... .
Myslę, ze uzyskacie tu wiel rad, wskazówek jednak to Wy sami musicie znaleźć swój złoty srodek... . Myślę, ze dobrym rozwiązaniem byłoby skorzystanie z fachowej pomocy - terapeuty, psychologa katolickiego, ale dobrego poleconego, zeby to nie była osoba przypadkowa.

Basi też tu nikt nie potępi,bo tym samym musielibyśmy potępić swoich współmałzonków. Mogą być czasami ostre słowa, ale kazdy z nas - osoby porzucone, zdradzone, zostawione też otrzymuja tutaj kubeł zimnej wody. Nikt za to się nie obraża, bo nikt tutaj nikomu nie chce zrobic krzywdy.
Czasem prawda - palec w oko ( stwierdzenie nałoga) boli, ale bez tego się najzwyczajniej nie da...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9