Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
mam 28 lat a czuje sie jak bym skonczy 70
Autor Wiadomość
reef
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 10:00   

witam... opowiadanie goj o swoim zyciu, natchneł♦o mnie rowniez do tego aby opowiedziec historie swojego zycia, historie ktora mowi o mnie.... prosze o wasze zatem

mam 28 lat a czuje sie jak bym skonczy 70, zycie nie specjalnie mnie rozpieszczało pochodze z rodziny patologicznej, moj tato odkad tylko pamietam miał problem alkoholowy, i niestety nie tylko.... powiem tylko tyle ze urodzilem sie jako wczesniak, w 7 miesiacu poniewaz moja zastała w domu tate na nierzadzie z inna kobieta, o czym dowiedzialem sie 22 lata pozniej, podczas sprawy rozwodowej rodziców.... moje zycie nigdy nie bylo łatwe, ale tez do pewnego momentu sie nie zalilem na nie poniewaz matka i ojciec pomimio wielu trudnych chwil swojego małżenstwa byli ze soba przechodzac wzloty i upadki, jak o w zyciu bywa... w wieku 16 lat stalo sie jasne ze musze wejsc w dorosłosc poniewaz, haslo od taty masz dwie rece to pokaz ze umiesz nimi na siebie zarobic.... do tej pory jestem tacie za to wdzieczny ze nie zrobil ze mnie kaleki zyciowego i pokazał włsaciwy kierunek choc wtedy tego nie rozumialem... niestey 5 lat pozniej moj tato poraz kolejny doposcl sie zdrady malzenskiej, co zaskutkowalo rozwdem rodziców. wiem ze pewne fakty moga byc jak z taniego brazysliskiego serialu ale stalo sie to z najlepsz koleznka mamy, co gorsza tato w takim zwiazku zyłjuz ok 5 lat wstecz... pomimo wielu trudnych chwil mojego zycia w wieku 25 lat myslalem ze usmiechneło sie do mnie szczescie i los wkoncu i mnie dał szanse. poznałem kobiete, ktora wydała mi sie ta jednyna ta cudowna... nie byl to łatw zwiazek poniewaz ow kobieta miała dzieck z pierwszego małzenstwa... co nie bylo łatw do zaakceptowania przez moja rodzine. pommimo ich sprzeciwu pobralismy sie po 8 miesicach znajomosci.. wydało mi sie ze teraz to juz moze byc tylko lepiej, ze rodzina sie przekona ze to naprawde wartosciowa osoba, ktora mnie kocha a ja kocham ja.... i to moje szczescie trwało niespełna 2 lata ( w tym rok po slubie).. ludzie którzy mnie znaja wiedza ze jestem raczej czlowiekiem ktory kochanej osobie nieba potrafiłby przychylic.. dawałem z siebie wiecej niz powiniem, i nie stanowilomi problemu, wiele wyrzeczen ktore byly potrzeba dla dobra nie łatwej sytacji... po roku małzenstawa przestalilismy z zona sypiac.. ale po kolei. zamieszkalismy razem z corka mojej zony w wynajetym mieszkaniu.. oboje pracowalismy, bylismy szczesliwi.. w pewnym momencie okazalo sie ze moze sie spełnic najwieksze marzenie moje zony... jaki byl salon fryzjeski poniewaz jest fryzjerka... dzieki pomcy zanjomych i mojej rodziny to sie udało... niezwazalem wtedy ze trzeba wiecej pracowac od 6 do 22 po to zyby moc zarobic czesc pieniedzy, a reszta dostalismy z unii europejskiej.. w tym okresie czyli ok 8 miesiecy moja zona nie mogla pracowac poniewaz taki byl wymog unijny... tylko osoby bezrobotne mogly dostac dofinansowanie... bylem szczesliwy ze tak sie stanie, majac w glowie to ze niesypiamy razem, wowczas nie myslalem o tym tak, marzeniem \zony byl salon a moim zostanie ojcem... i marzenie mojej bylej sie spelnilo bo wielu problemach glownie natury finansowej udało sie... salon został otwarty i zaczeło sie cos czego sie nigdy bym niesposdziewał..rok pozniej moja zona zlozyla pozew rozwodowy...... argumentujac ze od 8 miesiecy juz nic do mnie nie czuje, no i dlatedo nie sypiamy razem ponieaz ja naciskam na to abysmy zosatli rodzicami.... udało sie rozwidla sie, zostawiajac na mojej glowie zobowiazania finansowe wynikajace z otwrcia salonu... jakby tego bylo mało na koniec roku musialem zmienic prace..... w czasie kiedy rozwod stawał sie faktem poznałem kobiete, ktora odgrywa nie bagatelna role w moim zyciu.... na poczatku to byla tylko znajomosc, pozniej stawało sie to coraz mocniejsze i mocniejsze i wkoncu zakochakałem sie w niej na zbo z wzajemnoscia.... niestety to nie łatwa milosc jest i oboje o tym wiemy.. poniewaz kobieta ktora poznalem ma meza.... i dziecko.... odnajdujac swoje szczescie, rownoczenie wiem ze ktos inny moze cierpiec przeze mnie..nasza znajomosc zatrzymała sie miejscu, poniewaz teraz musimy zdecydowac co dalej.... chce byc szczesliwy kochac i byc kochanym.... a los mi na to nie pozwala i nie daje szansy, rzucajac klody... napiszcie co o tym myslicie.....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 10:13   

A może wrócisz do poczatku tego wątku i przeczytasz to co zostało napisane do Goi??
Reef..... jesteś DDA i DDD...........wiesz o tym??? masz dysfunkcje wyniesioną z domu.... ślad,piętno,ale nie musisz z nim żyć.
Podejmujesz decyzje z założenia obarczone cięzarem............ czy musisz????
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 10:23   

reef,
mysle, ze dostaniesz tu jasna odpowiedz - oczywiscie, ze zaslugujesz na milosc i szczescie! ale nie z ta kobieta. kobieta, w ktorej sie zadurzyles - ma meza i dziecko. ma rodzine. a Ty masz szanse rodzine ta zniszczyc albo dac szanse na ratunek.

Norbert, Nałóg,
ale ja wlasnie o tym mowie - ze latwiej i wygodniej jest poszukac wszystkich "ale", wszystkich okolicznosci lagodzacych i usprawiedliwiajacych niz spojrzec na siebie - bez maski i calej otoczki - po prostu na siebie i przyznac przed soba "schrzanilam".
wybaczenie czy zrozumienie ze strony skrzywdzonej osoby nie ma tu tak naprawde znaczenia.. to od niej zalezy i na to nie mamy kompletnie wplywu. nasze przemiany, dobro.. to wszystko nie wymaze przeciez zla, ktore wyrzadzilismy. tu nie chodzi o zadoscuczynienie [bo jak niby..?]. mysle tez, ze takie dazenie do uzyskania wybaczenia zwykle pojawia sie w pierwszym odruchu i jest przejawem egoizmu tak naprawde. bo jak ty umiesz mi wybaczyc, to nie jestem najgorszy na swiecie, nie musze patrzec na siebie tylko z pogarda.
najpierw dla siebie po prostu trzeba sobie poradzic z samym soba, zrozumiec jak to sie stalo, ze znalazlam sie w takim a nie innym momencie swojego zycia. i odbudowac siebie sama.
a potem pojawic sie moze PRAWDZIWA chec zadoscuczynienia. nie dla mnie. tylko dla tej drugiej osoby.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 10:28   

....moniko.... tak,mnie właśnie o to chodzi.Super że Ty widzisz swoje prawdziwe odbicie.
Najgorze jest takie wyznanie winy by oczyścić siebie ,za wszelką cene i uważać że to juz jest wystarczający powód do uzyskania przebaczenia.
Pogody Ducha Moniko
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 10:29   

nałóg napisał/a:
Norbert............. Ty może dostałeś najwięcej.......ale to też tylko z powodu Twojego uporczywego wysiłku by swoim "popapraniem" obdzielić jeszcze Agatę...........
Nałogu ja nie narzekam i dzisiaj widzę sens we wszystkim,jak widzisz trzeba czasu nieraz mniej ,nieraz więcej- w zależności od odporności delikwenta na pojednanie z prawdą.Choc jak widzisz na forum nie chce przytaczac przykłądów(ale jakieś tam ostatnie moje posty) sa i tacy co nadal wykluczaja prawdę.Mnie chodziło tylko o jedno moze nie zawsze trzeba tak mocno,do bólu-moze prawde trzeba wlewac etapami.Dlaczego tak dedukuję-bo nie kazdy chce uznac prawde odrazu za oczywistą.I nie bronię nałogu goi -bo to tak jak poierać kogos kto pragnie grzeszyć.Nie chodzi o ublizanie ,mimo ze to co zostało napisane mozna przyjmować dwojako.Jaki obraz odczytu zauważyłem-goi poczuła się napiętnowana,reakcja dośc prosta zagubiona,stojąca przed drzwiami zło-usłyszała od wielu ludzi jestes potępiona!!!!!!!.Ale jak widać na moim przykładzie zło mozna przeistaczać w dobro i odwrotnie.Moze własnie tak jest że nieraz te pokłady żalu,rozterk,własnych krzywd gromadza się gdzies w kazdym z nas i wylewają się
na kogos na tym forum,nie wiem ja to nieraz tak widzę,a czy to prawda kto wie?????
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 10:45   

Elzd napisała:

A pomyśl co będzie myślało Twoje dziecko, czy też będzie miało pretensje do Boga że się Mama ...?

Pozwolę sie wtrącić choć autorka postu juz zniknęła... myslę, ze jednak takie słowa nie powinny miec miejsca na tym forum...
nie chodzi o to by głaskac tych co robia źle, ale prawdę mozna powiedziec lub powiedzieć pja z milością. Myslę, że w wielu wypowiedziach zabraklo tego ostatniego...
Ostatnio zmieniony przez 2009-03-09, 14:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 11:42   

Wybacz, Doro, ale tym razem ja się wtrącę. Skoro uważasz, że elzed1 powinna to powiedzieć z miłością, spróbuj jej komunikat przerobić tak, żeby był komunikatem „z miłością”. Pokaż nam, jak powinnyśmy się zwracać.

[ Dodano: 2009-03-09, 11:47 ]
Reef, rozumiem, że nową milość poznałeś już po rozwodzie? Czujesz się "usprawiedliwiony" przy nowej miłości tym, że żona doprowadziła do rozpadu małżeństwa?
A czym usprawiedliwia Twoja miłość zdradę swojego męża?
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 11:56   

Po prostu razi mnie jesli dorosli uzywaja takich okresleń publicznie jak ............ . Tak normalnie mozna powiedziec zdradza, współżyje z innym męzczyzną itd. Myślę, ze ktos kto tu wchodzi w jakis sposób obdarza zaufaniem osoby które moga mu odpowiedzić na jego problem. nie powiem ci Olu jak mówić z milością, nie ma nato recepty...wiem ze tak traktuje Bóg grzesznika - najpierw przygarnia i mówi jestes wartościowy w moich oczach cokolwiek robisz a potem wskazuje ze nalezy zmienic postepowanie ktore jest grzeszne. Od Niego wszyscy sie uczmy. pozdrawiam!

MNIE TEŻ RAZI...
Ostatnio zmieniony przez 2009-03-09, 14:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 12:24   

No tak, łatwo napisać "z miłością", ale trudniej wykonać to. Skoro napisałaś, że można to mówić z miłością, myślałam, że znalazłaś taką receptę. Pisałaś to z taką pewnością...
Z miłością Bóg traktuje grzeszników. No to jest akurat oczywiste. A jak to przełożyć na zwykłe ludzkie działanie? Bo tu na tym forum przebywają... ludzie, a nie święci. Bardzo poranieni ludzie: i zdradzacze, i zdradzeni. Akurat to trochę inne doświadczenia niż Twoje.
Dla mnie powiedzenie "puszcza się" - to nazwa potoczna, a "współżyje z innym mężczyzną" taka oficjalna, naukowa, czyli powleczona czekoladą. I jedna, i druga oznacza to samo.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 12:40   

No..... ładniej brzmi "jest w drugim związku" niż że porzucił żonę.Z większą miłością.
Ładniej,z miłością brzmi "aborcja" jak zabójstwo...........
ładniej,z miłością związek bez zobowiązań jak konkubinat..........
Doro,racjonalizacja i przesuwanie granic pod pozorem miłości,z przykrywką nawet Boga
Chlającemu ładniej i z miłością jest że nadużywa alkoholu zamiast powiedzieć mu
że jest alkoholikiem...........
Doro........... czy Twój maz z miłością Cię krzywdzi??jak to nazwiesz???
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10