Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak rozmawiać o Bogu z osobą w grzechu ?
Autor Wiadomość
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-17, 16:18   

Do mnie i do mojego serca Elżbieta dociera cały czas. Przecież to nie są jej poglądy , tylko cały czas cytuje Pismo Św. Po co ta konkurencja kto lepszy ? Nic nie rozumiem z tego.
Czy ten temat ma być tematem do kłótni ? A ja miałam nadzieję , że rozmowa będzie o tym jak dotrzeć do nie modlącego.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-17, 16:34   

Leno, tak mnie odbierasz Ty.
ja się do tego przyznaje.......

Nie oczekuje niczego od Ciebie......choć oczekiwałam.... choć jednej konkretnej odpowiedzi na postawione pytanie(nie tylko moje i nie tylko dziś)...konkretnej nie wymijającej.

Znam definicje grzechu...jestem grzeszna i nie o nim(grzechu) była mowa.
Potrafisz rozmawiać ...tak po ludzku....?

Kim jestes Elżbieto....żoną, mamą, siostrą zakonną......?

A ja miałam nadzieję , że rozmowa będzie o tym jak dotrzeć do nie modlącego.
Mam swoje zdanie, ktore wyraziłam.......pytaj pozostałych, chetnie się ucze.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-17, 17:07   

Wcale nie chciałam o takim grzechu, że my tu wszyscy grzeszni !
Chciałam o czymś innym....ot niefortunnie postawione pytanie....albo zwyczajnie nie zrozumienie .....?

Mąż ( żona) zdradza, porzuca, odchodzi.....
Osoba porzucona szuka dla siebie lekarstwa,....trafia na forum katolickie ....przemienia się ( Bóg przemienia)....zbiera siły ( Bóg daje siłę)....przybliża się do Boga...bo On wspiera, nie zdradza, nie rani....jest i kocha.
Osoba dostaje tyle miłości Bożej....że serce pełne i miłości więcej i więcej.....może się dzielić....
Przebacza oprawcy.....ba....modli się za niego...Prosi Boga o błogosławienie zdradzaczowi.....
i co dalej .....??
Mówi zdradzaczowi o tym ??
Jak mówi ??

A krzywdziciel ......co za dziwny sms ??

I co dalej ?? Co dalej osoba pełna MIłOŚCI ?? Tak jak nasze Babcie kiedyś ?
To już było - świadectwo nauki Babć juz znamy .

Jakie będzie nasze świadectwo ? A dotrzeć jakoś trzeba....więc jak ?

Jak Twój mąż /żona odniósł się do Twojej modlitwy za Niego / Nią ??

Przecież jesteśmy tu osobami stale modlącymi się za krzywdzicieli, zdradzaczy, raniących nas.......... Czy On o tym wie ? Czy trzeba powiedzieć ? Jak ? Czy lepiej z boku, gdzies po cichu....w swoim sercu ?
Jak rozmawiać, jak powiedzieć....wprost ?

No pewnie, że odpowiedź jest banalna i prosta !
Ile nas tu - tyle dobrych odpowiedzi !
Zrób to jak umiesz, jak potrafisz i jak sam/sama uważasz i tak będzie najlepiej !
Pozdro !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-17, 17:37   

El........... fajna refleksja.
Ale z tym fragmentem :"No pewnie, że odpowiedź jest banalna i prosta !
Ile nas tu - tyle dobrych odpowiedzi !
Zrób to jak umiesz, jak potrafisz i jak sam/sama uważasz i tak będzie najlepiej "
nie bardzo moge sie zgodzić................

Bo jak widać wyżej wcale nie jest tak, że to banalne i proste,łatwe. I nie jest tak że każdy ma dobra odpowiedż........................
Bo gdyby tak było ,to nie byłoby pytań,watpliwości............
Czyzby w tym zakresie była zupełna dpwplność? róbta co chceta? i jak chceta? pałą?siłą? przymusem mówić o modlitwie?
A może przykładem? przypowieścią ???jak Pan Jezus w swoim czasie celnikom i faryzeuszom??? dając czas i szansę na refleksję?
Ostatnio byłem uczestnikiem dyskusji o "zchłodzeniu" wiary u młodych ludzi .......... były narzekania przez rodziców,wychowawców.......... odpowiedz dał ksiądz...... ten wiek ma swoje prawa,prawa do zwątpienia,do negacji,do poszukiwania.Prosił o to by być delikatnym i wyrozumiałym dla wątpiących.Nie nawracać ich ciagłym gderaniem imówieniem o Bogu,prosił by posłuchać ich ,o ich problemach .Ale nie zapomniając o przkładzie,o własnym przykładzie.
O tym że ten przykład musi być spójny.........w mowie i czynie.I tak samo ma się z dorosłymi,z tymi co to gdzieś zagubili się,zgubili komunikację z Bogiem..........
Spójność czynu i słowa u tego co usiłuje nawracać.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-17, 17:47   

No tak Nałogu...masz rację....siedzę sobie i przemyśliwam i szybko znowu lecę na kompa...

Czy to o czym mówimy teraz nazywa się ewangelizacją ???

Noooo jak rozmawiać o Bogu z osobą, która twierdzi - hulaj dusza, piekła nie ma ??
Z osobą, która zaprzcza istnieniu Boga, która sie nie modli ??

Noooo a my mamy świadczyć !

Skoro mamy świadczyć, to przecież musismy być przygotowani. No i tych, do których idziemy też trzeba jakoś przygotować a nie spłoszyć.....jak nasze Babcie nas kiedyś ( a One w dobrej wierze !! - i my też w dobrej!)! EL.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-18, 11:53   

EL. napisał/a:
No tak Nałogu...masz rację....siedzę sobie i przemyśliwam i szybko znowu lecę na kompa...

Czy to o czym mówimy teraz nazywa się ewangelizacją ???

Noooo jak rozmawiać o Bogu z osobą, która twierdzi - hulaj dusza, piekła nie ma ??
Z osobą, która zaprzcza istnieniu Boga, która sie nie modli ??

Noooo a my mamy świadczyć !

Skoro mamy świadczyć, to przecież musismy być przygotowani. No i tych, do których idziemy też trzeba jakoś przygotować a nie spłoszyć.....jak nasze Babcie nas kiedyś ( a One w dobrej wierze !! - i my też w dobrej!)! EL.


Kiedyś gdy nie interesował mnie Chrystus spotkałam dwie osoby które się uganiały za Chrystusem. Co mnie zaraziło, albo raczej zastanowiło w tych ludziach...UMIEJĘTNOSC SŁUCHANIA,SPOKÓJ , RADOSC I ZAWSZE PRZYNOSZĄCE ULGĘ SPOTKANIE OBJAWIAJACE SIĘ W POZOSTAWIENIU NADZIEI CHRZEŚCIJANSKIEJ, NIGDY NIE KRYTYKUJĄCE, NIGDY NIE OCENIAJACE OSOBY Z TAAAAAAAAAAAAKIM USMIECHEM NA TWARZY :mrgreen:
Czyli najpierw oczarowały mnie Chrystusem który mieszkał w nich, dziś jedna z tych osób jest chrzesną mojego syna :)
O Bogu mówiły zawsze zwyczajnie ....subtelnie jak sam Chrystus
Mamy taki czas w kościele kiedy są czytane czytania na Mszy o uzdrowieniach i cudach Chrystusa...Chrystus najpierw słuchał...uważnie, a potem z miłością działał...samo działanie miłosne , uczynek miłosierdzia jest JUŻ DIALOGIEM.

Z Bożym pozdrowieniem :mrgreen:
ps. koniecznie muszę dopisać...nie można sobie przestawać zadawać pytania każdego dnia:czy jestem celnikiem czy faryzeuszem w świątyni ?
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-18, 14:56   

jak mówić... a może lepiej warto czasami nic nie mówić a czynem i całym swoim postępowaniem wskazywać prawidłową drogę do Boga...
często deklarujemy sie takimi wielkimi katolikami a wystarczy mały kryzys jakiś problem by w zupełnie inny sposób niż deklarowaliśmy postępować,
cóż czy łatwo nam przychodzi w momencie zdrady czy skrzywdzenia w pokorze przyjąć los...
dla naszych bliskich jest to wtedy próba naszej wiary i w jaki sposób z niej wyjdziemy, jak sie wtedy zachowamy...
często wtedy zamiast wybaczyć uciekamy do zemsty, zmowy milczenia czy braku wybaczenia a jak to sie ma do wiary?
ten, który odszedł od wiary czy pojmujący ją inaczej utwierdza się tylko w tym iż jesteśmy niespójni z tym co mówimy a z tym co w tym czasie robimy...
zamiast mówić o nawracaniu drugiego na sciężke Bozej drogi, lepiej zacząc ją od siebie, od ciągłego wpatrywania się czy ja po niej stąpam niz czy bliski mój idzie za mną...
bo niekoniecznie ja mogę ta boża droga stąpać, choć w swoim mniemaniu mogę sądzić iż jestem taka wierząca i bogobojna...
w oczach drugiej osoby mogę uchodzić tylko za chcąca taką być,
bo w obliczu krzywd swoich, problemów życiowych mogę zwyczajnie po ludzku się zachowywać dając przykład, na to iż moje nawracanie innych
jest tylko pobożnym życzeniem by ktoś postępował tak jak ja sobie tego zyczę według własnych zasad i morale...
nawet idąc z modlitwą na ustach moge mieć szatana za skóra, a czynem i postępowaniem potwierdzać to...
tylko jak pisze nałóg.... Spójność czynu i słowa u tego co usiłuje nawracać....
potrafi dotrzec do drugiej osoby by potwierdzić czyn ze słowem, sprawić, iż kiedyś nasze życie z Bogiem bedzie dla innych motorem do zmian w kierunku nawrócenia na droge Chrystusa
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-18, 16:17   

Zgodzę się z tym o czym piszą Mirela i Mami....
A taki niby prosty temat....a tyle refleksji...
Tyle jeszcze w nas samych do zrobienia......a śwaiadczyć też musimy. Ot...wcale nie bagatela. EL.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-18, 22:51   

EL. napisał/a:
Noooo jak rozmawiać o Bogu z osobą, która twierdzi - hulaj dusza, piekła nie ma ??
Z osobą, która zaprzcza istnieniu Boga, która sie nie modli ??

Noooo a my mamy świadczyć !


No wlasnie, EL porusza tu bardzo zyciowy problem, ktory jest teraz bardzo powszechny.
Przyklad - dobra znajoma, z totalnie pokrecona wizja Boga (cos na pograniczu buddyzmu a hinduizmu, w stylu "bog jest wszystkim, piekla nie ma, tez jestem czescia boga itp.").
Probuje rozmawiac, przekonac. Mowie - sa cuda, znaki. To slysze, ze islam pewnie tez ma swoje cuda, swietych i znaki tak jak i wszystkie religie. Nie jestem religioznawca i jak takiej osobie odpowiedziec?
Tym bardziej, jak podsuwam ksiazki pisane przez katolikow, ale jak spotyka cytat z Biblii to sie dowiaduje, ze Ona to tego nie przeczyta, bo jej to nie przekonuje, nie lubi, nie chce.
Tragiczne i trudne.
Swoja droga w moim odczuciu szczegolnie ostatnio mamy bardziej pewnie wysyp agnostykow (wierza w jakas wyzsza sile) niz ateistow.
Ale i tak ciezko z takimi, bo oni "nie potrzebuja kosciola, zeby wierzyc".
Ciekawia mnie wasze doswiadczenia w relacjach z takimi osobami.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 01:02   

Jak mówić?
Podstawa....co do tego jesteśmy zgodni...aby mówić trzeba świadczyć!

..dalej myślę sobie.....

- wierzący kontra niewierzący/wątpiący...słuchać, słuchać, słuchać.......znaleźć haczyk...i za niego delikatnie pociagać.

- wierzący kontra wierzący/wątpiący/poraniony/skrzywdzony....słuchać, słuchać,słuchać....odrobina serca,zrozumienia, czasu......duchowe wsparcie....pomoc w odbudowaniu często utraconego poczucia własnej wartości, ochronie godności.....nakierowanie na konkretną pomoc u konkretnego specjalisty.

Bez nacisków i narzucania(z prawem wyboru)....pomóc znaleźć właściwą drogę ze wskazaniem na tę jedną właściwą...Bożą.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 07:52   

martin napisał/a:
Nie jestem religioznawca i jak takiej osobie odpowiedziec?
Tym bardziej, jak podsuwam ksiazki pisane przez katolikow, ale jak spotyka cytat z Biblii to sie dowiaduje, ze Ona to tego nie przeczyta, bo jej to nie przekonuje, nie lubi, nie chce.
Tragiczne i trudne.
Swoja droga w moim odczuciu szczegolnie ostatnio mamy bardziej pewnie wysyp agnostykow (wierza w jakas wyzsza sile) niz ateistow.
Ale i tak ciezko z takimi, bo oni "nie potrzebuja kosciola, zeby wierzyc".
Ciekawia mnie wasze doswiadczenia w relacjach z takimi osobami.
..Martinie za przykładem Jana Pawła II ..prowadzić dialog,rozumiec nie odrzucać,opisać przykładem nie głosić....nie można powiedzieć to w co ja wierzę jest echhhh..a ty nie masz ideałów,nie można powiedzieć nie masz w sercu Boga dlatego taki jestes ..a ja jestem bo zyję zgodnie z Bogiem....a wiesz czemu bo człowiek istota ludzka odrazu przygląda sie ,zastanawia obserwuje ,docieka czy naprawde jest w tobie coś lepszego....świetnie napisała Lena odszukac haczyk ..kazdy człowiek ma słabości i delikatnie ukazując mozna przekonac nawet tych najbardziej opornych do miłości Boskiej-przekonac ale dac mu prawo wyboru....wiesz Martin idealnym przykładem jestem Ja ..nawet nie mówiłem ateista...wiara..a w zasadzie wiara tylko w siebie ,swoje mysli,swoje prawa i wizje.....i co ktos rzucił haczyk i jestem ..teraz jestem....a kiedys na siłę ???...zrozumienie przychodzi zawsze w kazdym z nas..to trzeba poczuc,samemu sie odszukac..do nas należy dawac wskazówki..zarzucac te haczyki raz..drugi..w nieskonczoność az wkońcu ktoś poczuje że chce złapac sie na haczyk.....teraz mam taką nadzieje że mój najstarszy syn ..kiedyś dojrzy ten haczyk.....zbyt dużo oddałem mu swoich starych złych wartości..teraz do mnie należy pokazać mu przykład i rzucac te haczyki!!!!..Martinie i jeszcze jedno trzeba uszanowac wrażliwośc człowieka ..każdy ma swoja wrazliwośc i swoje granice....nie mamy prawa wtargnąc w głąb człowieka ..coś co chcemy przekazac musimy mu ukazac przykładem !!! i nie koniecznie naszym bo my pewnie tez nieraz błądzimy....
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 08:05   

Mirela napisał/a:
ps. koniecznie muszę dopisać...nie można sobie przestawać zadawać pytania każdego dnia:czy jestem celnikiem czy faryzeuszem w świątyni ?

O tak. Popieram. Powinno być to mottem tegoż forum.
Ale faryzeusz był niestety przekonany o tym, że jest lepszy od innych, że się lepiej modli, że ma bliżej do Pana Boga. On się wywyższał. Nie bił się we własne piersi, za to w cudze - bardzo chętnie. I za grosz nie miał zrozumienia dla innych.
Tiaaaa.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 08:56   

Ale też faryzeuszów sam Jezus upomniał ...Bóg! Więc trzeba umieć słuchać co do nas mówi ! Więc cisza w naszych sercach....i pokora !
Żeby więc trafić do innych...najpierw my musimy ....co ?? EL.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 09:05   

EL. napisał/a:
Żeby więc trafić do innych...najpierw my musimy ....co ??
..spróbuje odpowiedzieć -trafić do własnego serca z miłością Boga..chyba tak
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 09:48   

"najpierw my musimy...co??"
usłyszeć Boga w swoim własnym sercu
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8