Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje małżeństwo jest w całkowitej ruinie. Jak żyć, co robić?
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 17:47   

Paloma...Ty myśl co piszesz, bo sama sobie strzelasz gole ! Wymagasz od innych uczciwości , a sama nie jesteś ! To nieuczciwe napisać za kogoś pracę jakąkolwiek ! Nieuczciwe wobec siebie samej, tej osoby , uczelni, pracowacy itp. Jak mogłaś ?? I wiesz...Twoją decyzją było jej napisanie....a teraz wypominasz.... tak nie ładnie ! Komu jeszcze napisałaś....a komu napiszesz ? Chcesz nam udowodnić beznadziejność swojego męża? ( ale przecież to nie myśmy Go Tobie wybierali!), czy chcesz pokazać swoją nieuczciwość ?

No i widzsz sama ....nie fakultety świadczą o udanym małżeństwie !

Sorry, że ostro....ale myśl Palomo, bo mądra Babka z Ciebie , ale czasem coś za dużo powiesz, a to obraca się przeciw Tobie samej !
Chcę, żebyś to zobaczyła....

Myślę, że najlepiej będzie jak Ty usuniesz ten post, a ja wtedy ten swój. Pozdro ! EL.
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 18:15   

El. Inne ładowanie akumulatorów od Boga, a inne od męża, dzieci...
Znam kobiety, które są po 10, -naście lat po rozwodach i sa silne swoja siłą. Na pierwszy rzut oka - super. Dzielne, samodzielne, wolne, realizujące się... A jak się do nich zblizyć - to odkrywa się zamknieta, upchana gdzies głęboko kupa bólu i tęsknoty.
W złych związkach było im źle, po rozwodach - odbudowały zdrowie, siłe, ale nie jest to stan doskonały. O nie!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 18:33   

Paloma.....piszesz:"Bożka jestem mądra - w końcu studiowałam na dwóch fakultetach, napisałam pracę magisterską mężowi ... i co z tego??? "

Wiesz co??? studiowanie na dwóch fakultetach dało Ci wiedzę pewnie.......... nawet prace napisałaś za męża........... ale czy to jest mądrość???wiedza nie równa sie mądrości.

[ Dodano: 2009-02-26, 18:34 ]
Bozka........ patrz na wygranych,od nich czerp jak najwiećej...pytaj jak sobie wygrani poradzili w trudnej sytacji,a uciekaj od tych co ciagną w dół
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 18:41   

Nie wiem, czy zawsze wygrywa osoba, której udaje się uratować związek??? Zawsze???
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-27, 08:10   

Nie, nie zawsze. Wygrywa wtedy, kiedy po kryzysie jest lepiej niż przed nim; kiedy kryzys dla obojga małżonków był kopem do rozwoju ich samych i ich relacji. W przeciwnym wypadku przegrywa. Czasem tak jest - ratowanie związku za wszelką cenę - i wtedy nie wychodzi. Bo nie chodzi tu o związek, byle był. Chodzi o związek LEPSZY niż był. Tylko wtedy jest wygrana.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-27, 10:37   

EL. napisał/a:

Wymagasz od innych uczciwości , a sama nie jesteś ! To nieuczciwe napisać za kogoś pracę jakąkolwiek ! Nieuczciwe wobec siebie samej, tej osoby , uczelni, pracowacy itp. Jak mogłaś ?? I wiesz...Twoją decyzją było jej napisanie....a teraz wypominasz.... tak nie ładnie ! Komu jeszcze napisałaś....a komu napiszesz ? Chcesz nam udowodnić beznadziejność swojego męża? , czy chcesz pokazać swoją nieuczciwość ?
No i widzsz sama ....nie fakultety świadczą o udanym małżeństwie !
EL.


Fakultety nie świadczą o niczym i właściwie to nic nie dają, a już na pewno nie dają mądrości życiowej. To wiem i bez niczyjego przypominania. Nie patrzę na ludzi przez pryzmat wykształcenia. I nie powiedziałam też nigdy, że im bardzie jesteś wykształcony tym jesteś mądrzejszy, masz bardziej udane życie itp.
Praca magisterska...męża.
Wiadomo, że to nieuczciwe!!! tak jak ściąganie; nie napisałam, że jest to o.k. a mój mąż jest beznadziejny, bo nie jest taki! Nikomu więcej nie pisałam tak dla ścisłości. Tak, to też jest mój grzech i z tego też się spowiadałam. A tu są sami bez grzechu ludzie na tym forum(?), albo którzy odkąd zaczęli się nawracać nigdy nie zgrzeszyli?
Wtedy wydawało mi się, że pomagam mężowi, bo skończył studia dwa lata wcześniej a nadal nie miał napisanej magisterki. Zakochana kobieta jest zdolna do wielu poświęceń. Napisałam to po to, aby Ci powiedzieć, że nawet jak dasz wiele małżonkowi - on, ona może tego w ogóle nie zauważyć a jeszcze powiedzieć, że nic takiego nie miało miejsca. To odnośnie tego co piszesz o wychodzeniu naprzeciw potrzebom współmałżonka, odczytywaniu jego pragnień, marzeń, problemów z tego co do nas mówi.
Moim błędem było to, że za bardzo wyręczałam męża we wszystkim, a kiedy dość ciężko zachorowałam, on niestety ... miał mi za złe moją chorobę.
Przecież wiesz El, że tu nie chodzi o stwierdzenie kto więcej a kto mniej popełnił błędów, kto był gorszy a kto lepszy, kto bardziej a kto mniej grzeszny. Bo tego nikt z ludzi nigdy nie oceni prawdziwie; dla jednych ja będę winna dla innych mój mąż.
Chodzi o to, że jeśli osoba wierząca porzuca żonę/męża i dzieci to jest to zło. I to dla mnie jest fakt niezaprzeczalny. Ja nie patrzę na swoje małżeństwo pod kątem win i zasług moich i męża, kto lepszy a kto gorszy. Mówię tylko, że zdrada i porzucenie małżonka jest złem!!! I ta osoba, która to robi czyni źle i za to odpowiada.
Tu nie chodzi o zdradę, że oto małżonek zdradzał, ale się ocknął, ale o fakt ciągłego trwania w grzechu ciężkim i niechęci do porzucenia tego stanu, że niby jest teraz o.k. i wszyscy mają lepiej niż wcześniej.

Dobry kawał Wito:) dzięki!
pozdrawiam

p.s. EL chętnie bym poczytała jakie masz osobiście rady dla mnie (tak na priva, aby nie zaśmiecać forum) - jak żyć, aby żyć? jak układać relacje z mężem mieszkającym z kochanką? jak kontakty z kochanką? czy nasze dzieci powinny się spotykać? i JAK RATOWAĆ małżeństwo - skoro mąż mieszka z kochanką i ma z nią dziecko? co daje niezgoda na rozwód w takiej sytuacji (poza tym co każdy wie, że to niezgodne jest z tym, co naucza Jezus)? córka powinna jeździć z mężem i jego kochanką na wczasy (notabene córka nie chce jej widywać)? dwie Wigilie? 2x urodziny, imieniny? mąż przychodzi i nam pomaga (zakupy słynne) a potem się zmywa do kochanki? itp. itd.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-27, 11:04   

Palomo....wychodzenie na przeciw komus nie może oznaczać robienie coś za kogoś...a szczególnie nie może oznaczać, że dla ( niby)dobra kogoś, ktoś inny popełnia nieuczciwość.

Wiem o czym piszesz, wiem, że złapałam Cię za słowo...bo tak naprawdę nie chciałaś o tym...ale widzisz...czasem nasze nieuważne, czy za dużo słowo..a ktoś może Cię złapać, wypomnieć..i będzie miał rację.
Więc i to jest ważne....rozwaga w słowach.

Widzisz...uczymy sie przez całe zycie. Czas kryzysu jest też czasem dla Ciebie, żebyś umiała coś dostrzec, zrozumiec, zmienić....i to ma być korzyść dla Ciebie !

Reszte na privie! Pozdrawiam Cię serdecznie !! EL.
 
     
Ka...
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-02, 12:39   

Witajcie po przerwie.
Czytam na bieżąco wpisy, ale nie czuję się na siłach brać udział w dyskusji, wybaczcie, sama sobie nie radzę, więc trudno mi jest doradzać innym. Na razie sama szukam drogi.

Palomo Twoja sytuacja jest bardzo trudna. Myślę, że jedyne co możesz teraz zrobić to żyć dobrze, w zgodzie ze swoim sumieniem, nie oglądając się na męża, gdyż to w niczym Ci nie pomoże w obecnej sytuacji. Relacje Twoje i córki z mężem i jego nową rodziną myślę, że powinnaś budować tak, żebyś Ty czuła się dobrze i Twoja córka.

Jak wspomniałam ja nie radzę sobie ze swoją sytuacją. Teoretycznie wiem co należy robić i dlaczego, w praktyce to jest bardzo trudne. Trudno mi odnaleźć wewnętrzny spokój i pogodę, trudno mi odnaleźć ukojenie w Bogu, nie potrafię jeszcze aż tak zbliżyć się do Niego. Ja jestem teraz zazwyczaj przygnębiona, choć emocje udało mi się nieco wyciszyć. Mąż nie daje mi nadziei na to, że wróci. Nasze małżeństwo uznaje za skończone. Skupiam się na tym, jak układać w tej sytuacje relacje ja-mąż, dzieci-ojciec. Skupiam się na analizowaniu swojej osobowości i postępowania i pracy nad sobą. Ale o mężu zapomnieć nie potrafię, pogodzić się z jego odejściem również. Jest to dla mnie trudniejsze niż przebaczenie mu ran, które mi zadawał.
Dzisiaj umówiłam się na pierwszą rozmowę z terapeutą katolickim, księdzem. Chcę z nim rozmawiać o tym, jak sobie radzić ze swoimi słabościami, jak budować dalsze życie bez męża oraz jak wychowywać dzieci, żeby patrząc na nas potrafiły zrozumieć co jest dobrem, a co złem, bez dokonywania przeze mnie sądów nad postępowaniem ich ojca.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 22:31   

Witaj Ka, śiwetnie, ze idziesz na spotkanie z terapeutą, sama chodzę do poradni katolickiej i widzę jak mnie rozwija to i jak dobrze wpływa na relacje z męzem.
Choc czasem spotkania nie są latwe.

To co warto zrobic to zapytac czy psycholog korzysta z superwizji, to jakas gwarancja, ze jeszcze konsutuje pracę z Tobą z osobą bardziej doswiadczoną, superwizorem.
Kiedys mialam zle doswiadczenie z osobą , ktora pracowala bez uprawnien a ja wstydziłam się (!) zapytac o nie. Mam wrazenie, ze wtedy nie pomogla mi.
Trzeba rozwaznie dobierac terapeutow, dobrze ze Twoj jest księdzem :)
Powodzenia. Pozdrawiam. Z Panem Bogiem
 
     
Ka...
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 22:49   

Danka dzięki za słowa wsparcia i za cenną radę.
Tego terapeuty jestem całkowicie pewna, został mi polecony przez moją świecką terapeutkę, cenioną specjalistę psychiatrę z dużym doświadczeniem, więc nie mam żadnych obaw. Z resztą ten ksiądz również jest lekarzem psychiatrą :-)

Dodam jeszcze, że udaje mi się być dobrą dla męża i to wpływa pozytywnie na nasze relacje. Nie wiem, czy to coś zmieni, ale przynajmniej przestaliśmy się kłócić i coraz częściej udaje nam się normalnie, a nawet miło rozmawiać. Cieszę się z tego.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 09:33   

Być dobrą dla męża.....czy to klucz ?? Ciągle szukam klucza !
Byc dobrą dla męża = być dobrą dla siebie !!
POpatrzecie ile wtedy my same zyskujemy !! Spokój w domu, ciszę, brak złości, miły usmiech, wspólna rozmowa, bycie razem.
Pamiętam jak sie tego uczyłam.....Ktos mi powiedział wtedy, że jak na 10 sytuacji uda mi sie jedną wygrać ( zachować spokój, nie da sie sprowokować, nie wybuchnąć, nie płakac ), to bardzo ważne....bo zacznę sama odczuwać ile MI SAMEJ daje taki spokój ! Przekonałam się, że naprawdę dużo !!
I rzeczywiście na 10 , 1 raz sie udało....ale jaki to był piękny dzień !! A potem to juz tylko takich dni spokojnych chciałam....i bardzo, bardzo dziękowałam za każdy !! I tak sie starałam, żeby sie udało i jeszcze jeden dzień....i jeszcze jeden...i jeszcze....
A potem przyszło , że na 10 , 5 dni było fajnych....a potem już 7...a potem 9....
A teraz juz umiem, jestem nauczona....i wszystkie dni sa piękne ! I nadal za każdy bardzo Bogu dziekuję !! EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 10:40   

Danka 9 napisał/a:

To co warto zrobic to zapytac czy psycholog korzysta z superwizji, to jakas gwarancja, ze jeszcze konsutuje pracę z Tobą z osobą bardziej doswiadczoną, superwizorem.

Ja chodzę, od października`2008, do takiej psychoterapeutki, co ma jakiegoś
superwizora. Ale nie wiem co to daje mi osobiście? Ktoś coś wie na ten temat?
pozdrawiam wszystkich forumowiczów!
proszę o modlitwę, bo zdrowie mi bardzo szwankuje.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 11:16   

Palomo, nie jestem psychologiem ale interesowalam się tym tematem.

z tego co wiem:
Cytat:
to jakas gwarancja, ze jeszcze konsutuje pracę z Tobą z osobą bardziej doswiadczoną, superwizorem.


Co to dla Ciebie oznacza, ze moze byc bardziej obiektywny, ze ktos oprocz niego ma wglad w wasza pracę.
Gdyz kazdy moze być omylny a co dwie osoby to nie jedna!
Jest to warunek u początkujących terapeutow, pozniej chyba to nie jest warunkiem i wielu psychlogow nie korzysta z takie pomocy ( jest to tez dodatkowy koszt dla niech).

Duzo to odpowiedzialnosc pracy z drugim czlowiekiem, superwizja jest zapewnieniem wiekszego bezpieczenstwa.

Pozdrawiam i dużo zdrowia, będę pamiętać w modlitwie. z Bogiem

Ka
Cieszę się z Tobą z sukcesów! To dobrze, ze ksiądz polecony. Pozdrawiam
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 13:08   

Nie mylcie psychologa z teraputą. To terapeuta ( psycholog, który jest też terapeutą, bo nie każdy jest) początkujacy superwizuje z innym specjalistą terapeutą bardziej doświadczonym - swoja pracę. Czy dobrze doradził, czy dobrze postapił, czy dobrze odebrał - zrozumiał klienta itp.
Doświadczony terapeuta superwizuje od czasu do czasu swoja pracę - taki obowiązek.
Doświadczony terapeuta nie ma obowiązku superwizować każdego przypadku . Zwykle więc superwizuje sie te trudne przypadki, kontrowersyjne, takie , z którym trudno sobie samemu poradzić, wtedy też, kiedy terapeuta potrzebuje- chce porady innych terapeutów, czegos nie rozumie albo jest ciekawy zdania innych.
Nie każda sprawa więc jest więc superwizowana, ponieważ nie ma takiego przymusu ani obowiązku. Natomiast dobry terapeyta ma swoja grupę superwizującą, do której może sie zwrócić o pomoc, wsparcie , radę itp. EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 13:51   

EL. napisał/a:
Nie mylcie psychologa z teraputą. To terapeuta ( psycholog, który jest też terapeutą, bo nie każdy jest) początkujacy superwizuje z innym specjalistą terapeutą bardziej doświadczonym - swoja pracę. Czy dobrze doradził, czy dobrze postapił, czy dobrze odebrał - zrozumiał klienta itp.

No nie, czyli ten do którego ja chodzę ma mało doświadczenia, bo korzysta z superwizora.
Rożnica między terapeutą a psychologiem? podaj w punktach El. jak możesz.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8