Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
psuję wszystko... jak przestac????
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-26, 22:40   

Editf,
odnajdziesz prawdziwą siebie w spotkaniu z Jezusem, z tym mężczyzną,
dopiero potem ODNALEZIONA W SPOTKANIU Z NIM, możesz wejść w relacje z nimi : naszymi mężami /żonami/ i przyjacielami, przyjaciółkami
zresztą z kimkolwiek innym /babcią, córką, synem, kapłanem, siostrą zakonną itd./.
Twoja relacja z kimkolwiek innym jest wówczas w wewnętrznej wolności.
Tego pragnij. Spotkania w wolności.
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=56155#56155
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-27, 20:30   

chyba jednak nie potrafie.... dociera do mnie, ze po mimo moich starn, prosb , modliwty nie potrafie... nadal mysle o panu X
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-27, 21:19   

Potrafisz, tylko nie chcesz..
prawda?
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-27, 22:40   

sama nie wiem czego chce obecnie... chce po prostu byc kochana, chce miec rodzinę... czy to tak wiele??? ile jeszcze mam walczyc z wiatrakami, ile jeszcze mam czekac???? czy nie dosc juz znioslam? czy nie dosc w tym wszystkim cierpien? a teraz jestem jeszcze totalnie zagubiona posrod tego wszystkiego... albo skrzywdze meza, albo pana X... nie mowiac juz o soebie bo poki co w zadnej opcji nie potrafie byc szczesliwa...
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-27, 23:42   

editf napisał/a:
sama nie wiem czego chce obecnie... chce po prostu byc kochana, chce miec rodzinę... czy to tak wiele??? ile jeszcze mam walczyc z wiatrakami, ile jeszcze mam czekac???? czy nie dosc juz znioslam? czy nie dosc w tym wszystkim cierpien? a teraz jestem jeszcze totalnie zagubiona posrod tego wszystkiego... albo skrzywdze meza, albo pana X... nie mowiac juz o soebie bo poki co w zadnej opcji nie potrafie byc szczesliwa...


Wiesz, Editf, rozumiem te uczucia, które są w Tobie. To, że chcesz być kochana i chcesz mieć rodzinę. Ja również tego pragnę. Bardzo. Uważam, że to jest normalne i naturalne. Przecież gdyby było inaczej nie chciałybyśmy iść przez życie w małżeństwie. W moim sercu jest wielkie pragnienie mieć tę rodzinę z moim mężem. Choć teraz z ludzkiego punktu widzenia wydaje się to niemożliwe. I z punktu widzenia mojego męża już jest to niemożliwe. Jednak to pragnienie, abyśmy byli razem, ta wiara, że kiedyś tak będzie, wrosły korzeniami w moje serce i choć ciągle różne zdarzenia próbują je złamać, to pragnienie i ta wiara ciągle się odradzają... Mimo przeciwności...
Editf, jesteś rozdarta, jesteś pewnie tym wszystkim zmęczona, pragniesz miłości... To naturalne pragnienie każdego serca. Pragniesz rodziny. Ale czy chcesz tej rodziny z mężem, z panem X czy obojętnie z kim, aby tylko ta rodzina była. Wydaje mi się, że angażując się w "coś" z panem X przede wszystkim skrzywdziłabyś samą siebie.
Tą najważniejszą MIŁOŚĆ masz w zasięgu ręki, o nią nie musisz zabiegać, z niej możesz tylko BRAĆ, CZERPAĆ... Z niej możesz zaczerpnąć siłę do wierności mężowi, nie tylko wierności fizycznej, ale również wierności duchowej. Wiem, że nie jest to łatwe. ALE JEST TO MOŻLIWE. Sama przez to przechodzę...

http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-28, 12:21   

editf napisał/a:
sama nie wiem czego chce obecnie... chce po prostu byc kochana, chce miec rodzinę... czy to tak wiele??? ile jeszcze mam walczyc z wiatrakami, ile jeszcze mam czekac???? czy nie dosc juz znioslam? czy nie dosc w tym wszystkim cierpien? a teraz jestem jeszcze totalnie zagubiona posrod tego wszystkiego... albo skrzywdze meza, albo pana X... nie mowiac juz o soebie bo poki co w zadnej opcji nie potrafie byc szczesliwa...


Editf, będę pisać do Ciebie, i do siebie jednocześnie - pozwolisz? Parę miesięcy temu przeżywałam dzień w dzień, chwila po chwili - podobne rzeczy. Dziś już jestem na innym etapie, ale tamto czasem wraca, i muszę wtedy od nowa sobie pewne rzeczy przerobić, uświadomić. Teraz jest łatwiej, bo to taka spirala - znów jestem w tym samym punkcie, tylko piętro wyżej. Ale nade mną jeszcze tych pięter więcej niż w Pałacu Kultury.... :-/

Editf, piszesz, że chcesz, chcesz i tego też chcesz... I pytasz - ile jeszcze? czy nie dość?... A tu wszystko trzeba odwrócić, spojrzeć z drugiej strony. I nie pytać, czego ja chcę, ale czego chce dla mnie Bóg? Odpowiedź - Bóg chce mojego szczęścia. Ale dlaczego to takie trudne? I ile jeszcze? Ano - być może dlatego (wszak też nie znam planów Boskich) - że oboje jeszcze nie jesteście gotowi, że teraz popsulibyście wszystko od nowa. Popatrz na siebie, na tytuł wątku - psujesz? No właśnie... Bóg chce abyśmy byli szczęśliwi. Ty. Też Twój mąż. I pan X. Teraz nikomu z Was nie jest zapewne komfortowo, nikt nie jest szczęśliwy. Wyjście? Odnaleźć siebie, tak aby móc być z kimś z własnego wolnego wyboru. Dotyczy to wszystkich, ale masz wpływ tylko na siebie. Więc zrób to. Jeśli chcesz mieć męża, rodzinę, i uważasz, że da Ci to szczęście, to ODPUŚĆ SOBIE aktywność w kierunku szukania tego. Jeśli da Ci to szczęście, to dostaniesz to od Boga. Ale dopiero wtedy kiedy będziesz na to gotowa. A może być tak, że szczęście Twoje leży gdzieś indziej - tego nie wiesz... Nie wierzgaj. Oddaj decyzję Bogu.
Niby łatwe, a takie trudne - wiem po sobie...
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-28, 21:48   

dziewczyny serdecznie dziekuje Wam za wasze wypowiedzi... nie jest łatwo się z tego wyrwac, nie jest łatwo pozwolic Bogu by działał i zdac się wyłacznie na jego łsskę... ja po prostu będąc na tym etaopie nie potrafię... choc sa dni kiedy biegne do kocioła, ide do spowiedzi, rozmawiam z męzem npp przez telefon i jestem pełna wiary, siły, optymizmu, to za chwile burzy to wszystko np. widok kolejnej kolezanki ze studiów będącej w ciązy i mysl o tym, ze moj mąz nie chce miec ze mna dzieci, rodziny, a pan X chętnie... potem pojawia się pan X z propozycja wyjscia do pubu czy gdziekowliek i moja wiara maleje... nie robie nic złego poki co , a przynajmiej tak soebie tłumaczę, a jednak potem po takim wyjsciu wsolnym zaczynam soeobie wyobrazac ze chcialabym miec z nim rodzine, sprobowac bez cofannia sie wstecz...
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-28, 22:26   

editf napisał/a:
choc sa dni kiedy biegne do kocioła, ide do spowiedzi, rozmawiam z męzem npp przez telefon i jestem pełna wiary, siły, optymizmu, to za chwile burzy to wszystko np. widok kolejnej kolezanki ze studiów będącej w ciązy i mysl o tym, ze moj mąz nie chce miec ze mna dzieci, rodziny, a pan X chętnie...


Editf, nie jest dobrze, że widok koleżanek w ciąży wywołuje u Ciebie spadek wiary i nadziei. Ja również mam bardzo dużo koleżanek w ciąży i tych mających już dzieci. Teraz w ciąży jest moja najlepsza i "najdłuższa" (przyjaźnimy się już ok. 20 lat) przyjaciółka - z bliźniakami :mrgreen: , żona mojego brata jest w ciąży, koleżanka ze studiów... i tak mogłabym jeszcze powymieniać. Rozumiem Cię, że taka sytuacja może boleć, bardziej lub mniej, rzadziej lub częściej. Ale to od nas zależy jak do tego podchodzimy. Gdy koncentruję się na sobie, na tym czego mi brak - to rzeczywiście widok koleżanki lub nawet kobiety w ciąży trochę boli. Natomiast coraz częściej widok kobiety w ciąży wywołuje radość na mojej twarzy. I wówczas myślę sobie, że to będzie piękne doświadczyć kiedyś macierzyństwa, rodzicielstwa z moim mężem... Tak, wierzę w to!!! Wierzę, że wszystko się kiedyś zmieni. Że Bóg kiedyś to zmieni.
Editf, jeżeli wierzysz w Wasze małżeństwo, w jego uzdrowienie, może postaraj się nie uzależniać tej wiary od ilości kobiet w ciąży, które spotykasz, od tego co powie, zrobi Twój mąż. Po prostu uwierz i zaufaj Temu, który MA MOC WSZYSTKO PRZEMIENIĆ, Temu, który ma moc wszystko przemienić NAGLE.
W ostatnią niedzielę, gdy obchodziliśmy pamiątkę nawrócenia św. Pawła, pewnie mądry ksiądz , który raz na jakiś czas przyjeżdża do mojej parafii, powiedział, że w Piśmie Św. w przypadku nawróceń jest kilkakrotnie użyte słowo NAGLE. Takie rzeczy dzieją się często NAGLE. Akurat w tamtą niedzielę była msza w intencji nawrócenia mojego męża. Byłam wtedy od kilku dni zniechęcona i prosiłam Boga, aby dał mi jakiś znak, owoc, że w moim mężu coś się zmienia. I ten ksiądz, który nie zna mnie, powiedział w trakcie kazania "niech żona, która prosi o nawrócenie męża, nie czeka na owoce!!! Niech po prostu się modli... To Bóg wyznacza czas i miejsce..."
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-28, 22:49   

editf

Przykro to pisać editf, ale pan X jest niewiele wart, jesli wiedząc, ze jesteś meżatką i przeżywasz kłopoty w taki sposób Ci "pomaga".

Wyobraź sobie sytuację odwrotną, oto pani Y "pociesza" czyjegos meża, też chce mieć z nim dzieci itd.

Prawdziwa pomoc nie polega na tym co robi pan X.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-28, 22:57   

POKUSA
http://www.geocities.com/...itwa_walki.html

Pokusą jest wszystko co sprzeciwia się woli Bożej i co kusi do grzechu. Grzechem jest łamanie Prawa Bożego i Jego przykazań, jak również sprzeciwianie się naukom Jezusa.
Złe duchy nie zawsze są w stanie kusić do kradzieży, do kłamstwa, do nienawiści, do morderstwa, albo do cudzołóstwa, jeśli człowiek nie ma do tego powodu.
Ludzie na ogół nie lubią zła, a jeśli czynią zło to nie zdają sobie z tego sprawy. Tak jest już od samego dzieciństwa. każdy człowiek wyrabia sobie opinie o własnym i o postępowaniu innych z własnego egocentrycznego punktu myślenia i odczuwania spraw. Dlatego widzi winy i grzechy innych, ale swoich nie dostrzega.

Nikt, ni stąd ni z owąd nie będzie zabijał, albo nie będzie kradł. Ale każdy ukradnie i okłamie, a nawet zabije jak będzie miał do tego dobry powód i dobre na to usprawiedliwienie.
Diabeł o tym doskonale wie, dlatego, zanim da człowiekowi pomysł do grzechu, najpierw tak go do niego przygotuje, aby człowiek uczynił bez wahania to co inaczej, nie mając do tego powodu, nigdy by nie uczynił. Tak więc złe duchy atakują duszę pokusami w sferze pychy żywota. Pachą żywota jest opinia o życiu składająca się z egocentrycznej miłości własnej, ambicji ego, aspiracji światowej, pożądliwości i emocji tak intelektualnych jak i cielesnych.

Człowiek nie ukradnie tego czego wcale nie potrzebuje, bo pożądliwość tłumaczy się potrzebą. Tak więc rozsądek bierze najpierw wiele rzeczy pod uwagę zanim postanowi uczynić to co wiąże się z ryzykiem. Zdrowy rozsądek walczy przeciw sumieniu.
Sumienie broni duszą przed grzechem, nawołuje duszę do miłości Boga i bliźniego, a zdrowy rozsądek skłania duszę do szukania własnej korzyści według pożądliwości, prawa instynktu i mądrości światowej.
W duszy, człowiek rozważa to co mu sumienie podpowiada, albo do czego zdrowy rozsądek go przynagla. I toczy się w człowieku walka duchowa. Kto buntuje się przeciw sumieniu i żyje według zdrowego rozsądku, ten żyje według praw doczesnych, a wiemy, ze wszystko co doczesne przemija i bliskie jest śmierci. Kto natomiast idzie za głosem sumienia, ten rodzi się do życia wiecznego.

"I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu. Pośród nich także my wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych. I byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni."
- Efezjan 2:1-3

Diabeł więc podsuwa człowiekowi w jego wyobraźni pomysły i oddziałowuje na emocje intelektualne jak i na emocje cielesne. Wzbudzając pożądliwości, pragnienia i namiętności, tak, że wola duszy człowieka ulega temu czego wyobraźnia i ciało się domaga lub czego pycha żywota w intelekcie - pożąda. Wzbudza w człowieku ambicje górowania nad innymi i zazdrość.

Pożądanie dzieli się na: zachcianki i chcenie, pragnienie, marzenie lub namiętność.

Zachcianka to bardzo spontaniczna zafascynowanie daną rzeczą, która jeśli jest odrzucona, szybko odchodzi i człowiek o niej zapomina. Chcenie to zachcianka nie zapomniana i nie odrzucona, ale obiecana i oczekiwana w przyszłości. To chcenie przeradza się w pragnienie, marzenie lub namiętność - to jest pożądanie.

Jeśli sumienie zaiterweniuje w momencie gdy dane zafascynowanie jest nowe i potępi je jako niewłaściwe, to wola szybko to odrzucenie zaakceptuje i zapomina. W sytuacji chcenia, zachcianka traci swą spontaniczność, a zafascynowanie przeradza się w ambicję pychy żywota i miłości własnej.

W zależności w jakim nasileniu dusza przylgnie do tej fascynacji, zdobyci, lub osiągnięcie danego celu przerodzi się w pragnienie, namiętność i stanie się celem walki z przeciwnościami ku osiągnięciu danego celu. A to często pociąga za sobą konieczność sprzeciwienia się sumieniu i łamania prawa Bożego.
Zazdrość i konkurencja to natchnienia złych duchów. Ludzie pragną to co inni mają i pragną uznania, a także aby im inni zazdrościli. To wszystko jest ściśle powiązane z ambicją pychy żywota i dusza staje się ofiarą i niewolnikiem tych wszystkich pożądliwości intelektualnych i namiętności cielesnych. Bez emocjonalnej pożądliwości danej rzeczy nikt nie przekroczy prawa Bożego jak również prawa cywilnego.
Bez przebiegłej manipulacji w poszukiwaniu własnej korzyści nie dopuści sią człowiek kłamstwa, ani podstępu. Pożądliwość więc rodzi kłamstwo, podstęp wszelki grzech i wszelkie bezprawie.

Bez pociągu seksualnego nikt nie popełni cudzołóstwa. W ciele musi się najpierw zrodzić pożądanie, które wywiera nacisk na rozum i wolę i domaga się tego, czego pragnie.

Właśnie dla pożądliwości człowiek odrzuca głos sumienia i patrzy na swoje postępowanie z pełnym usprawiedliwieniem: że inni też to robią, albo nie ma innego wyjścia, że musi sobie w życiu radzić, ma prawo do sukcesu, albo do miłości. Pragnie spełnienia swych marzeń i uważa, że ma do tego wszelkie prawa.

To jest właśnie dziełem pokusy i zwycięstwem złych mocy nad duszą człowieka. Diabeł nie skusi do niczego, zanim nie wyrobi w duszy opinii, która będzie usprawiedliwieniem grzechu.
Albo inaczej mówiąc, człowiek nie popełni grzechu jak nie wymyśli wymówki i usprawiedliwienia swego czynu przed samym sobą i własnym sumieniem, a także w razie czego przed kimkolwiek kto jego postępowanie by zakwestionował.

I tak staje się człowiek sługą grzechu uwiązany do diabła kusiciela pętami własnych pożądliwości i pychy żywota.

Jedynym ratunkiem jest modlitwa. Jeśli dusza nie modli się i nie woła do Boga o pomoc. Jeśli nie spojrzy na siebie krytycznie, nie nabierze wstrętu do własnej pożądliwości, jeśli nie zda sobie z tego sprawy, że pokusa wplątana jest w emocje jego własnego intelektu i w pożądliwości cielesne, to nie będzie w stanie sprzeciwić się własnemu ciału i nie będzie w stanie odrzucić pychy żywota w której działa pokusa i z której rodzi każdy grzech.

Diabeł z góry obserwuje wszystko, podczas gdy człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy. Ma on dostęp wszędzie, nawet do najtajniejszych myśli człowieka, do wyobraźni, gdzie zaszczepia pokusy.
Diabeł używa wyobraźni człowieka, podczas zupełnej nieświadomości i w nich tworzy obraz, a potem pragnienie tego do czego człowiek ma słabości zmysłowe i upodobanie cielesne. Diabeł kusi do ciekawości, a potem wzbudza pragnienia, pożądania i namiętności. Diabeł nieustannie krąży wokół każdego człowieka i kusi, kusi, kusi, aż wola człowieka ulegnie i da się skusić.

"Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. 9 Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!"
- 1Piotra 5:8

Pokusa, to nie coś co przychodzi i odchodzi. Pokusa tkwi w człowieku, z pokusą człowiek się rodzi. A jak się mówi o śmierci dla grzechu, to mowa jest o śmierci dla pokusy najpierw.

"Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was."
- Jakuba 4:7

Sprzeciwiać się diabłu, znaczy aby sprzeciwiać się pokusie, bo jak diabeł ucieknie to i pokusy ze sobą zabierze.
Jak długo pożądliwości są aktywne i manipulują wolą duszy to pokusa żyje i jest aktywna i jest źródłem grzechu. Nie można umrzeć dla grzechu jak długo pokusa jest aktywna.


Co więc trzeba robić, aby umrzeć dla pokusy i dla grzechu?
Trzeba podjąć się życia ascetycznego. Celem życia ascetycznego jest uleganie głosowi sumienia, tak aby dostrzegać wszystkie kryjówki pokusy i eliminować je mocą wyboru woli. Jeśli bowiem mocą woli, dusza odmawia zmysłom intelektu, lub pożądliwościom ciała, tego w czym ukryta jest pokusa i poprzez co korci do grzechu, to likwidując źródło z pokusą, umiera dla niej i dla grzechu.
Aby więc skutecznie walczyć z pokusą i z grzechem, to trzeba eliminować i umartwiać miłością własną, instynkt i pożądliwości, aby wyeliminować pokusę, a tym nie dopuścić do grzechu.
Nie ma innego skutecznego sposobu na walkę z pokusą, jak umartwienie źródła z których pokusy atakują.

"To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! "
- Jakuba 1:14-16
"Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki"
- 1Jana 2:15-17

Wszelka miłość cielesna, czyli miłość własna, doczesna, zmysłowa i światowa rodzi się w instynkcie, jest nasiąknięta pożądaniami, a w pożądaniach tkwi pokusa, a z pokusy rodzi się grzech.

Jedyną obroną duszy przed mocą diabła w zmysłach człowieka jest modlitwa. Nawet życia ascetyczne bez modlitwy nie wystarczy. Modlitwa pomaga umartwić te skłonności i sprowadza protekcję i łaski Boże. Modlitwa sprowadza natchnienia i rozważania mądrości Bożej, co demaskuje, osłabia i eliminuje pokusy i moc pokus w zmysłach człowieka słabnie. Modlitwa więc jest narzędziem walki, za pomocą której człowiek walczy i wygrywa walki duchowe.

"Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz. Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga. A może utrzymujecie, że na próżno Pismo mówi: Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził? 6 Daje zaś tym większą łaskę: Dlatego mówi: Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę. Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was. Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was. Oczyśćcie ręce, grzesznicy, uświęćcie serca, ludzie chwiejni! Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie! Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie! Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was."
- Jakuba 4:1-10




NIE ROZMAWIAJ Z POKUSĄ.

Nie czekaj ze spowiedzią, aż będziesz lepszy, bez spowiedzi nie będziesz lepszy.

Przystępuj do Komunii św. zawsze, kiedy masz pewność, że twój grzech nie jest ciężki.

Jeżeli ci się wydaje, że popełniłeś grzech przeciwko Duchowi Świętemu, to najprawdopodobniej go nie popełniłeś. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu często powoduje brak świadomości grzechu.

Nie zaniedbuj modlitwy, ale jeśli już zaniedbałeś, to pamiętaj, że w każdej chwili, bez zbędnych wyjaśnień, możesz znów zacząć się modlić.

Pamiętaj, że modlitwa jest najbardziej owocna, kiedy podejmujesz ją, mimo że nic podczas niej nie czujesz.

Jeżeli wydaje ci się, że Kościół wymaga od ciebie czegoś niemożliwego, to sprawdź, czy jest to na pewno nauka Kościoła.

Jeżeli spotka cię coś złego od ludzi Kościoła, np. podczas spowiedzi kapłan cię zrani, pomyśl, że on jest takim samym słabym człowiekiem jak ty. Pan Bóg jest ponad naszymi słabościami.

Każda Msza św. jest tak samo ważna, ale jeżeli drażnią cię kazania i nie możesz wytrzymać, spróbuj, przynajmniej na jakiś czas, poszukać innego kościoła.

To nieprawda, że jesteś sam. Szukaj wspólnoty. W samotności często człowiek produkuje złudzenia. Łatwiej przetrwać z innymi niż samemu.

To nieprawda, że zło musi istnieć i nieprawda, że są sytuacje bez wyjścia. Bóg wszystko może. Każdy dzień jest ważny. Walcz ze swoimi słabościami nawet jeśli przegrywasz. Dopóki walczysz, masz szansę.
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 00:56   

walczę sama ze sobą... walczę z myslami o panu X, walczę aby odzyskać wiarę i nadziję na uratowanie małzenstwa... jest ciezko, jest cholernie trudno, tymbardziej gdy pan X gdy jest w pobizu to zachowuje sie jak prawdziwy dzientelmen, posiada wszystkie te pozytywne cechy, jakich prabuje męzowi i non stop jest obok... kusi cholernie... rano staram sie jako pierwsza rzecz jaka zrobie po przebudzeniu-pomodlic sie za męza... moze to mało, ale moze własnie dzieki tym modlitwom kiedys zapragnie wrocic na dobre ... nie wiem... jak walczyc z myslami i panem X>?????
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 20:56   

O. WOJCIECH JĘDRZEJEWSKI OP

Potraktujmy bardzo poważnie to, co mówi Pan Jezus


Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. (Mt 5:27-32)

Dobrze wiemy o tym, słyszeliśmy, obserwujemy to, dowiadujemy się z różnych źródeł, że człowiek się może uzależnić od różnych substancji: od alkoholu, narkotyków. Ale istnieją też narkotyki wewnętrzne różnego rodzaju, pewne stany, od których można się uzależnić. Jednym z takich stanów, który dzisiaj tak się wydaje, że jest coraz popularniejszym wewnętrznym narkotykiem, czyli takim przeżyciem strasznie rajcującym, którego ludzie szukają i wywołują w sobie, to takim narkotykiem jest flirt. Flirt, o którym dzisiaj Pan Jezus mówi w słowach następujących: każdy, kto patrzy na kobietę po to, by ją pożądać, już się dopuścił z nią cudzołóstwa. Niby nie doszło do niczego, prawda? Ale intencje tego mężczyzny czy też tej kobiety - bo o obydwu płciach mówi Pan Jezus - są takie, żeby pożądać, żeby wzbudzić w sobie właśnie pewien rodzaj odniesienia, pewien rodzaj stanu, przeżyć, emocji, którego się szuka. Flirt jest czymś strasznie zakłamanym, jest dokładnie takim wewnętrznym narkotyzowaniem się za pomocą drugiego człowieka na odległość. Potrafi niesamowicie uwikłać, potrafi być czymś tak zniewalającym, że niektóre osoby - już dzisiaj o tym wiemy - niektóre osoby spotykają się w specjalnych grupach wsparcia, które mają im pomóc w uwolnieniu się od uruchamiania mechanizmu flirtu. Potraktujmy poważnie bardzo to, co mówi Pan Jezus, ponieważ Jego ostrzeżenia właśnie, że kto pożądliwie patrzy na kobietę już się dopuścił cudzołóstwa, wcale nie są słowami kogoś, kto przesadza, prawda? Kto przesadza, na nic już nie pozwala człowiekowi. Nie tylko na grzech, ale nawet i na takie lekkie, prawda, polizanie cukru przez szybę. To nie o to chodzi, tylko naprawdę można się uzależnić od fikcji, od strasznej fikcji, która niszczy, miażdży życie.
http://www.mateusz.pl/czytania/wj/278.asp
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-01, 01:41   

wiem, jak wygląda to w bibili... jestem jednak tylko marnym człowiekiem... chciałabym moc dostac ludzkie wskazówki...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-01, 09:43   

Editf.
Nie wiem czy narawdę nie rozumiesz czy nie chcesz zrozumieć.
Zachowujesz się ja każdy zdradzający, gadasz o potrzebie bliskości, o miłości, o tym, że sobie nie radzisz z uczuciami. Tak samo mówił mój mąż gdy się spotykał z kochanką, później gdy z nią zamieszkał. Tak samo mówią setki, tysiące tych, którzy rozbijają rodziny: nie potrafię, to ponad moje siły.
Po ludzku?

Po ludzku: "szanowny panie x, nie będę z panem się spotykać bo mam męża." Wyrzucićw wszelkie kontakty ( z telefonu, z gg, email), zablokować, nie odbierać.
Albo jest ważny Pan Bóg albo nie, to musisz wybierać. Nie da się dwóm panom służyć,
nie da się modlić do prawdziwego Boga w łóżku z kochankiem. Powiesz że zbyt ostro, że trywialnie, że nie sypiasz z tym panem. Ale to już w tej chwili nie ma znaczenia, Ty już dokonałaś zdrady, może nie fizycznie, ale zdrada się dokonała.
Powiem Ci w tajemnicy: pomyśl, czy chcesz być nazywana kochanką. To przykre słowo, a ja przez długi czas nie byłam w stanie powiedzieć o mężu że jest kochankiem innej kobiety. Aż nazwałam. I wtedy bolesna prawda do mnie dotarła. Niby malutkie słówko, pomyśl czy chcesz by ktoś użył go w stosunku do Ciebie.
Po ludzku: trudno jest nie myśleć, poczytaj posty na forum, większość z nas krąży/krążyła myślami wokół męża. Ale to był mąż, nie kochanek, wpólnie przeżytych wiele lat, wpólne doświadczenia, przejścia, dzieci. A Ciebie z tym panem NIC nie łączy, nic dobrego.

Można znaleźć tysięce zajeć, które odwrócą Twoje myśli o panu x. Ale Ty nie chcesz, prawda?
Wiesz, a to gadanie o zaletach owego pana, to Twoje wyobrażenie. Jest zwykłym człowiekiem, ma i zalety i wady, tylko Ty sobie idealizujesz, jak ja idealizowałam mężą (czy nadal to robię).
Pozdrawiam i życzę podjęcia decyzji.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-01, 10:07   

editf napisał/a:
wiem, jak wygląda to w bibili... jestem jednak tylko marnym człowiekiem... chciałabym moc dostac ludzkie wskazówki...

Ludzka wskazówka: idź do spowiedzi, bo żyjesz w pokusie.
Siła łaski Bożej: Jezus Chrystus wskaże Ci drogę i da Ci siłę
Jezus Chrystus w osobie kapłana w konfesjonale i przy Ołtarzu w czasie Eucharystii.

Obawiam się, że innej drogi nie ma.
Pozdrawiam.

ps.
Każdy z nas jest tylko marnym człowiekiem.
Katolik broni się przed złym biorąc Jezusa Chrystusa za swojego Pana życia.
Pytanie tylko, czy wiesz kim jest Jezus i czy chciałabyś Go poznać jeśli jeszcze Go nie znasz?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10