Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
psuję wszystko... jak przestac????
Autor Wiadomość
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 00:32   psuję wszystko... jak przestac????

jakis czas temu opisałam na tym forum swoja historię, historię małżenstwa, które się rozpadało, o które walczyłam niemiłośiernie przez ponad rok... dla tych, którzy nie czytali to przypomnę, ze mój mąz odszedł odemnie nie podając przyczyny, po prostu zostawił mnie, potem wymyslał rozne niestworzone historeie... a ja doszukiwlam sie winy w sobie samej... ryk, histeria, nieprzespane noce... moja ciagla walka i nadzija o to by wrocil... ksiąz, rodzice, przyjaciele, wszystcy zaangazowani by do niego jakos dotrzec i uzmysłowic ze przeciez sie kochamy... potem moje pogodzenie sie z jego odejsciem... i spadające jak grom z jasnego nieba zauroczenie panem X.... po prostu idelany, majacy wszystkie te cechy, ktorych zawsze brakowało mi u męza... prawdziwy romantyk, facet, o sprecyzowanych celach zyciowych, zraniony podobnie jak ja.... poczatkowo znajopmosc, potem oboje wstydzilsimy sie do tego przyznac, ale zaczelo iskrzyc miedzy nami...spotkania, wyjscia, dyskoteki, zabawa... pocalunki, piesczity... w i ktoryms momencie olsnienie... przeciez ja w łozku do tej pory bylam tylko z mezem.... i STOP... nie przespalismy sie ze soeba...zawrociłam ster...kilka dni pozniej wraca maz... no moze nie zupelnie wraca, ale relacje miedzy nami ocieplaja sie, jest szansa i nadzija aby naprawic nasze malzenstwo... chce tego, a roznoczesnie zastanawiam sie co dalej...wiem, ze pan X ... to zauroczenie, wiem, ze predzej czy poznej okaze sie zwyklym szarym czlowiekiem, niekoniecznie dobrtyym, a jednak cos mnie nadal ku niemu ciagnie... czy to normalne aby moglo mi zalezec na dwoch mezczyznach roznoczesnie?i takie popczycie, ze przeciez tak bardzo chcialam powrotu meza, ze tyle czasu prosislam Boga o jego powroot i co, teraz dostalam i moge wszystko skopac, popsuc... i nie potarfie przestac...wciaz mysle o X... wudujemy sie czesto, tylko kolezenskie relacje, bo przeciez wystopowalam i powiedzialam mu ze dalej nie chce...a mimo wszystko czyuje ze robie zle, wiem ze moge zaprzepascic wszystko, a nadal jednak chce chce utrzymwyac znajomosc z panem X... tylko nie wiem m po jakas cholere.... bo jest fajjny, rozumiemy sie, lubie go, mamy wspolne tamaty, zainteresowania... ale przecuez wiem, ze nie prowadzi to do niczeggo dobrego... jak z tym walczyc jak przestac isc w zlym kierunku????
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 07:58   

Czemu masz w opisie "w trakcie rozwodu"? Zdaje się, że pan X bardziej Cie pociąga niż mąż - ale to nie jest Twój mąż! To tylko przyjaciel, który pomógł w chwili trudnej. I słusznie piszesz, że i on, po pewnym czasie stałby się szarym człowiekiem - to prawda. Może potraktuj go, jak wspaniałego człowieka, który Ci pomógł, który stanął Ci na drodze i spełnił określona rolę - może taką, abyś nie załamała się totalnie, kiedy mąż Cię opuścił. No i tyle.

W chwili wyboru - mąż czy ten drugi - naprawdę warto wybrać tego, któremu ślubowałaś. Inaczej wyrzuty sumienia Cię zeżrą. Zobacz - chciałaś posunąć się krok dalej i coś Cię zastopowało. I dzięki Bogu. Pomyśl, co by było, żebyś posunęła się dalej. Są ludzie, którzy nie daliby szansy powrotu mężowi na Twoim miejscu, bo są różni ludzie. Potrafiący się wytłumaczyć, wytłumaczyć własne sumienie. Ale Tobie byłoby chyba ciężko.

Problem chyba tkwi w tym, że nie potrafisz sobie przetłumaczyć, że ten mężczyzna to tylko przyjaciel, dobry człowiek. Ale Ty masz męża i ratowanie małżeństwa - jesli to jest jeszcze możliwe, powinno stac się Twoim nadrzędnym celem.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 08:38   

Czesc Editf :)


Co niby psujesz? :)
Wrecz przeciwnie, całkiem przypadkiem tak się stało, ale .. stało sie :)
Bło jakieś 55 proc. szans na to, ze szanowny małzonek, kiedy zobaczy, ze przestałas być "jeczącą Marta" straci nagle pewnosc co do tego, ze chce się rozstawac. No i tak się stało ...

Paradoksalie Twoja znajomosc z tym panem X doze wypłyneła na podejscie meza do tematu. Maż wyczuł, ze się mu wymykasz, że dał plame i teraz chce to zmienić.

Wambono, troszke chyba panikujesz. Editf nic jeszcze nie zrobiła i raczej nie miała zamiau, bo sama się jak mówi "zastopowała".
Czesto tak bywa i nic w tym złego, ze osoby znajome, takze płci przeciwne sa nam bliskie, itelektuanie rzecz jasna.
Problem w tym, ze Editf ten pan X się sodobał nie tylko intelektualnie. Niemniej wcale nie msi bc tak, ze taki stan znajomosci trwa, albo bedzie trwał.

Wszystko zależy od samej Editf - jak ona bedzie podchodziła do znajomosci, a widac, ze nie chce byc z panem X.

Editf odpowiedz sobie na ptanie co teraz tak naprawde czujesz. czego chcesz. jesteś madrą rozsadną kobieta, nie zrobisz nic, co potem nie dałoby Ci spokojnie życ, prawda?
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 11:06   

PIKI... przeceniasz mnie... z panem X zdazylam sie pocalowac, zdarzylismy trafic do lozka, tyl ze finalnie sie z nim nie przespalam, pozwolialam mu jednak na pieszczoty na jakie nie powinnam, zeszta w ogolne nie powinnam sie z nim pocalowac.... nie chce byc z panem X, ale chcialabym utrzymac ta znajomosc jako zwykle kolezenstwo, a nie wiem czy to jest molziwe, alby po prostu kumplowac sie z facetem i nic wiecej... Wambono... w opisie mam " w trakcie rozwodu" bo tak faktycznie jest, jestem po sprawie rozwodowej, ktora sie jeszcze nie skonczyla i nie mam terminu nastepnej ( choc teraz po rozmowie z mezem) mam nadzioje ze do kolejnej nie dojdzie i ususniemy sie z sadu... no chyba zeby on zdecydowal inaczej...maz nie ma pojecia o panu X, wiec to nie jest atak, ze zechcial powrotu bo zobaczyl ze jest ktos inny na horyzoncie. teraz z panem X lacza mnie tylko kolezenskie relacje, powiedzialam mu ze nie chce niczego wiecej... czy zroumial truno stwierdzic. nadal jest mily, szarmancki, puszcza czarujace usmiechy, na ktore ja staram sie po prostu nie reagowac. Jest fantastycznym facetem ale nie dla mnie. Al;e gdzie w stodku troche mnie do niego nadal ciagnie i tego sie boje.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 11:40   

Edytko, nie bój się - po to sa pokusy, aby im nie ulegać. Zobaczysz, bedzie dobrze.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 12:25   

Pewnie .. Wam ma rację ...

A nie ja Cię przeceniam, tylko Ty siebie nie doceniasz...

Ok - pocałnek to nie dramat, ale faktycznie - znalazłaś się o krok od no ....ale masz w sobie tyle siły, że dałs rade zawrócić:)

Maz mja kochana o panu X nie musiał wiedzieć, zeby zobaczyć, ze sie zmieniłas, ze zaczynasz sie wymykac.

Czesto zalecana jest udawana oboętnosc wobec opuszczającej osoby, zadbanie o siebie, udawane nawet zainteresowanie kogoś z zewnatrz i udawane zwiazane z tym dobre samopoczucie.

Ty nie musiałas tego udawac, tak było i maz to zobaczył - proste.

Czy mozliwe jest kolezeństwo z panem X? Jasne, ale Ty sama musisz ocenic, jaki masz do niego stosunkek, czy po prostu go lubisz, czy jednak chciałabyś czegos wiecej.

Zakomunikowałas mu co ty myslisz, pzyjał do wiadomosci z tego co piszesz.
Jego czarujace zacowanie nie musi byc podrywem Ciebie, moze mieć taki sposób bycia, czesty u ldzi swiadomych swego wdzieku :)

na arzie jesteś na dobrej drodze do być moze odbudowania małzeństwa i dobrze.

Mówiłam Ci,ze kiedy zclowiekowi jest b. ciezko istnieje niebezpieczeństwo zauroczenia siękims, kto jest miły, poświeca czas, jest interesujacy...

Przebacz sobie amtą sytuacje, jej analizoanie nic nie da, wazne, ze nie zrobiłas czegoś wbew sobie.
Pamietaj, zeby do takej sytuacji wiecej nie dopuszczać.
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 13:10   

Piki moj maz nie mogl widziec jak sie zmieniam, nie mieszkamy razem, nie widujemy sie, jesli chodzi o kwestie zawrocenia, sama nie wiem jak mi sie to udao,czy przebaczylam soebie... nie wiem, probowalam, ale nadal mam wyrzuty sumienia, ze zdradzilam meza ( nie chodzi tu o samo przespanie sie, ale ogolnie fizycznosc jaka byla miedzy mna i panem X, a takze ze zdradzilam go raczej emocjonalnie, ze byalam gotowa zaanagzowac sie w zwiazek z panem X). Sam nie wiem jaki w chwili obecnej mam stosunek do pana X.... czy go lubie czy cos wiecej... chcialabym moze , ale wiem, ze nie moge... strasznie to wszystko skomplikowane.... wiem, ze nie mozna miec wszystkiego, ze nie odzyskam meza duzac sie w panu X...boje sie jednak tez tego, ze maz moze jednak w ktoryms momencie soebie odpuscic i zostane sama...nierozumiale jest dla mnie to, ze przez tyle lat kochalam mzeza, ze bylam, walczylam o nas, a teraz niewiadiomo skad pojawia sie pan X... i wszystko w to co wierzylam bierze w łeb...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 13:28   

Inny mężczyzna obudził w Tobie kobietę....zakwitłaś...stałaś się Urzekająca....dla Twojego męża !
Tak czasem bywa ! Edit...ale Ty sie obudziłaś, otworzyłaś oczy....myślisz....Wyrzuty sumienia...słuszne, ale to one mówią w Tobie STOP ! Nie ustawaj w modlitwie, Bóg Cię wyprowadzi ! Pozdrawiam serdecznie ! EL.
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 15:11   

moim zdaniem w tej sytuacji kolezenstwo to jest igranie z ogniem. ja bym nie ryzykowala. moze tez postaw sobie pytanie, dlaczego chcesz sie z nim kolegowac? po co ci taki kolega?
ja bym zerwala z panem X wszelkie relacje na Twoim miejscu jelsic hcesz odbudowywac malzenstwo
mnie sie wydaje, z eto mzoe byc tak - pojawila sie szansa naprawic malzenstwo, pojawiaja sie i pokusy. diabel nie lubi, dy szykuje sie jakies dobro
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 18:39   

Editf z Twojego postu w dosc oczywisty sposob widac, ze przyjazn lub platoniczna, kolezenska znajomosc Ciebie z panem X to fikcja.

On Ciebie pociaga. Byl obok, gdy meza nie bylo.

Ale musisz sobie odpowiedziec na pytanie, czego chcesz od zycia. Bo jak sama madrze zauwazylas - ten szarmancki romantyk tez jest po prostu czlowiekiem. A Ty innemu przysieglas TAK.

Piki - przyjazn miedzy kobieta a mezczyzna to rzecz prawie awykonalna. Chyba, ze jak to ktos trafnie sformulowal nie pociagaja sie wzajemnie. U Ciebie Editf jest jak widac.
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 19:33   

dokladnie tak jest martin... dokladnie... on mnie pocaiaga jako facet... jest mily, szarmacki, sprawia, ze jego towarzystwie czuje sie dobrze.... ale wiem, ze nie tedy droga.... w jakis sposob zakonczyc tę znajosmoc, bez urazy, klotni, zali????
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 08:41   

Editf - po prostu, asertywnie. Powiedziałaś mu, że nie chcesz niczego więcej? Powiedziałaś. Pora zrobić krok dalej, czyli - odciąć się fizycznie. I to już należy do Ciebie, bo to Tobie przeszkadza ta sytuacja. Nie spotykać, nie stwarzać przypadkowych okazji do spotkania, wykasować jego nr telefonu, odesłać prezenty, wyrzucić zdjęcia. Nie mówię - nie myśleć, nie wspominać, bo to się stopniowo stanie samo. Są takie sytuacje w życiu, że nasze zachowanie wpływa na nasze myśli i uczucia, choć najczęściej bywa na odwrót.

NIe jest to łatwe, nie dzieje się od razu, to proces. Ale to działa - wypraktykowałam na sobie ;-)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 10:14   Re: psuję wszystko... jak przestac????

editf napisał/a:
jakis czas temu opisałam na tym forum swoja historię, historię małżenstwa, które się rozpadało, o które walczyłam niemiłośiernie przez ponad rok... dla tych, którzy nie czytali to przypomnę, ze mój mąz odszedł odemnie nie podając przyczyny, po prostu zostawił mnie, potem wymyslał rozne niestworzone historeie... a ja doszukiwlam sie winy w sobie samej... ryk, histeria, nieprzespane noce... moja ciagla walka i nadzija o to by wrocil... ksiąz, rodzice, przyjaciele, wszystcy zaangazowani by do niego jakos dotrzec i uzmysłowic ze przeciez sie kochamy... potem moje pogodzenie sie z jego odejsciem... i spadające jak grom z jasnego nieba zauroczenie panem X.... po prostu idelany, majacy wszystkie te cechy, ktorych zawsze brakowało mi u męza... prawdziwy romantyk, facet, o sprecyzowanych celach zyciowych, zraniony podobnie jak ja.... poczatkowo znajopmosc, potem oboje wstydzilsimy sie do tego przyznac, ale zaczelo iskrzyc miedzy nami...spotkania, wyjscia, dyskoteki, zabawa... pocalunki, piesczity... w i ktoryms momencie olsnienie... przeciez ja w łozku do tej pory bylam tylko z mezem.... i STOP... nie przespalismy sie ze soeba...zawrociłam ster...kilka dni pozniej wraca maz... no moze nie zupelnie wraca, ale relacje miedzy nami ocieplaja sie, jest szansa i nadzija aby naprawic nasze malzenstwo... chce tego, a roznoczesnie zastanawiam sie co dalej...wiem, ze pan X ... to zauroczenie, wiem, ze predzej czy poznej okaze sie zwyklym szarym czlowiekiem, niekoniecznie dobrtyym, a jednak cos mnie nadal ku niemu ciagnie... czy to normalne aby moglo mi zalezec na dwoch mezczyznach roznoczesnie?i takie popczycie, ze przeciez tak bardzo chcialam powrotu meza, ze tyle czasu prosislam Boga o jego powroot i co, teraz dostalam i moge wszystko skopac, popsuc... i nie potarfie przestac...wciaz mysle o X... wudujemy sie czesto, tylko kolezenskie relacje, bo przeciez wystopowalam i powiedzialam mu ze dalej nie chce...a mimo wszystko czyuje ze robie zle, wiem ze moge zaprzepascic wszystko, a nadal jednak chce chce utrzymwyac znajomosc z panem X... tylko nie wiem m po jakas cholere.... bo jest fajjny, rozumiemy sie, lubie go, mamy wspolne tamaty, zainteresowania... ale przecuez wiem, ze nie prowadzi to do niczeggo dobrego... jak z tym walczyc jak przestac isc w zlym kierunku????


Serdecznie Cię witam :)
Myślę sobie ,że walczyć samemu jest trudno, a walczyć ze złem samemu niemożliwe!!!
Dobre chęci to za mało. Narażasz się na depresję...nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę...i teraz już się przekonujesz,że to nie taka prosta sprawa...
Jeśli chcesz być z mężem to powinno to zaistnieć w Twojej woli w sposób wolny, czyli dobrowolny, bo tak chcesz...Pomóc w dalszych krokach dreptania ku Dobremu może jedynie Jezus Miłosierny. Polecam Tobie, Wam małżonkom spowiednika stałego, wspólnego( można pójść i poprosić księdza),stałe, częste Eucharystie które dadzą Tobie, Wam siłę i wytrwałość. Jeśli mąż wraca to może nawet, że on sam będzie chciał skorzystać z łaski Bożej. Jezus Chrystus przez spowiednika zadecyduje czy masz o zaistniałej sytuacji mówić mężowi. Zdaj się na Pana Boga!!!
Ediff- nawrócenie jest chwilą, świętość jest ciągłym powstawaniem i dążeniem ku Bogu, również przez relacje z bliźnim. Tak się składa, że małżeństwo to takie WSPóLNE DREPTANIE z upadkami i powstawaniem na wielkie szczyty Boże.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Błogosławieństwa Bożego Wam małżonkom.
Pan Jezus wszystkiego Was nauczy jeśli Wy zechcecie, bo pamiętać trzeba ,że człowiek nie jest zdolny do miłowania jeśli nie czerpie z Bożego źródła Miłości.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 10:21   

editf napisał/a:
dokladnie tak jest martin... dokladnie... on mnie pocaiaga jako facet... jest mily, szarmacki, sprawia, ze jego towarzystwie czuje sie dobrze.... ale wiem, ze nie tedy droga.... w jakis sposob zakonczyc tę znajosmoc, bez urazy, klotni, zali????

Możesz nie kończyć tej znajomości do momentu kiedy wyraźnie spowiednik Ci tego nie zaleci! (warunek - Twoja szczera spowiedź!)
Spowiednik rozezna Twój stan duszy i będzie wiedział kiedy dla jest dla Ciebie moment pożarcia Cię przez lwa (wiesz kim jest "lew" - z Pisma Św.)
7 Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego3, gdyż Jemu zależy na was. 8 Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. 9 Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. 1 P 5,8
http://online.biblia.pl/rozdzial.php?id=1053
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 18:54   

Mirelko to nie jest takie porste... po piersze moj maz... ona nadal jest daleko od Boga, kosciola... ostanio byl u spowiedzi przed naszym slubem... potem kosciol przestal dla niego istniec... zreszta nigdy nie byl osoba, ktora swoje zycie opierala na Bogu i przykazaniach... slub koscielny byl raczej dla mnie... po dwa jesli chodzi o ksiezy, ktorzy sa w miejscu gdzie mieszkanm to raczej totalna porazka... wszyscy do ktorych wzrocilam sie o pomoc ( a bylo chyba z trzech) poradzili mi uniewaznic malzenstwo... nawett specjalnie nie wchodzili w szczgolny, dlaczego, po co i jak... tak wiec az boje sie myslec co by bylo gdybym ich posluchala... byl jednen w pozadku i to nawet bardzo mlody ksiadz( az bylam zdziwiona jego dojrzaloscia), ale przeniesli go na drugi koniec Polski... tak wiec spowiedznik staly odpda... przynajmiej na chwile obecna... punkt kolejny to przeciez na sile meza do kosciola nie zaciagne... choc starsznie bym chcuiala... nie wiem jak sprawic by trafil do kratek konfesjonalu... wiem, ze byloby mu latwiej... przebaczylby soebie... jednak nie jestem w stanie na niego wplynac... nie wiem co moge zrobic... chyba tylko modlic sie za niego...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8