Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
psuję wszystko... jak przestac????
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 19:06   

Editf.
Piszesz o tym, że mąż z dala od kościoła i sakramentów.
Ale czy Ciebie to zwalnia od odpowiedzialności? Czy z tego powodu masz szukać okazji do grzechu, zdrady męża i złamania przysięgi?
Posłuchaj moja droga, ja nie powiem jak Elżbieta: pytaj spowiednika. Ja Ci powiem: kończ tę znajomość natychmiast, albo skończysz jako kochanka tego czy innego pana.
Z ogniem się nie igra, a ze złem nie prowadzi się zabawy z chowanego. Zły jest przebiegły i często przybiera postać anioła.
Na tym forum już wiele razy mówiono: stały spowiednik i szczera spowiedź. I nie wierzę żeby przy szczerej spowiedzi spowiednik nie był zaniepokojony Twoim zauroczeniem.
Nie wiesz w jaki sposób zakończyć?
A ja myślę że wiesz, tylko szkoda Ci ewentualnych przyjemności.
Przecież zakończyć to co złe jest bardzo łatwo. O ile się chce.
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 21:27   

mysle Elzd ze masz sporo racji w tym co piszesz... mysle ze ostani, dzien, dwa starsznie duzo zmienilo... mysle ze zrobie wszystko by odzyskac meza... wczoraj po raz pierwszy oficjalnie pokazalam to przed panem X... zamiast spotkania z kim spedzilam wieczor na rozmowie telefonicznej z mezem... mysle ze bylo warto... z mezem jest jeszcze bardzo trudno, ale mam nadzieje ze nadejdzie taki dzien ze skrusze jego serce do konca... mam nadzieje ze sie uda;)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-20, 13:24   

editf napisał/a:
Mirelko to nie jest takie porste... po piersze moj maz... ona nadal jest daleko od Boga, kosciola... ostanio byl u spowiedzi przed naszym slubem... potem kosciol przestal dla niego istniec... zreszta nigdy nie byl osoba, ktora swoje zycie opierala na Bogu i przykazaniach... slub koscielny byl raczej dla mnie... po dwa jesli chodzi o ksiezy, ktorzy sa w miejscu gdzie mieszkanm to raczej totalna porazka... wszyscy do ktorych wzrocilam sie o pomoc ( a bylo chyba z trzech) poradzili mi uniewaznic malzenstwo... nawett specjalnie nie wchodzili w szczgolny, dlaczego, po co i jak... tak wiec az boje sie myslec co by bylo gdybym ich posluchala... byl jednen w pozadku i to nawet bardzo mlody ksiadz( az bylam zdziwiona jego dojrzaloscia), ale przeniesli go na drugi koniec Polski... tak wiec spowiedznik staly odpda... przynajmiej na chwile obecna... punkt kolejny to przeciez na sile meza do kosciola nie zaciagne... choc starsznie bym chcuiala... nie wiem jak sprawic by trafil do kratek konfesjonalu... wiem, ze byloby mu latwiej... przebaczylby soebie... jednak nie jestem w stanie na niego wplynac... nie wiem co moge zrobic... chyba tylko modlic sie za niego...


Editf ;)
Więc zacznij od siebie . Jeśli w Twojej parafii nie ma odpowiedniego księdza idź do innej. Ja tak zrobiłam i znalazłam, zupełnie przypadek...hm...a może raczej nie przypadek...
Nie chodzi również o to żeby kogoś na siłę przekonywać, jedyne co możesz to dać ŚWIADECTWO swoimi uczynkami,że mieszka w Tobie Chrystus . Co ważniejsze możesz modlić się i wypraszać Miłosierdzie Boże dla Was...Pan Bóg jest łaskawy :-D , mój mąż przystąpił do spowiedzi w SWIETO MIłOSIERDZIA...byłam w szoku...a z drugiej strony pukałam się w głowę...kobito...no prawie nic innego nie robiłaś jak modliłaś się o Miłosierdzie...Cóż sie tak dziwisz, tego chciałaś o to prosiłaś....Wszystko wymaga czasu , cierpliwości , wytrwałości.
Z całego serca życzę Ci właśnie tego oraz błogosławieństwa Bożego.
Ps.Jeśli jest to możliwe zamów Mszę sw w Waszej intencji i zaproś męża i rodzinę bez względu na Twoje odczucia wobec męża i rodziny...
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-20, 14:26   

mirelo staram sie... kilka dni temu zamowilam msze, maz nie przyszedl... wiedzial o niej... mialam nadzieje ze nsie pojawi, ale nie pojawil sie... ( byl ,chory co prawda), ale mialam nadzije ze moze cos drgnie...oj co bedzie dalej to nie wiem... sa dni kiedy jestem pelna optymizku, ale sa tez i dni zwatpienia, ile mozna tak czekac... wiem, wiem, ze wszystko wymaga czasu a ja w goracej wodzie kapana jestemn... powiedzcie czy czekac, czy tez njapastowac meza smnski, mailami, telefonami???? bo nie wiem juz nic...
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-22, 22:46   

powiem tylko jedno... cierpliwosci...wiary i modlitwy....choc samej mi tego brakuje....
 
     
poranek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-22, 23:02   

kochana cierpliwości i wiary , to ty go nie nawracasz tylko Bóg ;-)
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 11:08   

coraz trudniej wychodzi mi staranie się o powrot męza, coraz mniej widze szans i nadziei na pojdenanie, coraz bardziej on uzmysławia mi ze jednak chce byc sam, ze nic z tego nie wyjdzie. Probuje rozmow probuje kontaktu, on jednak powtarza, ze " nie ma nas"... nie wiem czy te jego chec powrotu po prostu soebie za bardzo nie wkręcilam... czy niepotrzebnie nie zaczełam soebie wmawiac to ze on chce jednak wszystko naprawic... jego zdaniem zbyt wiele złego sie wydarzylo, boo odbudowac nasze małzenstwo... moim nie, ale sama nie mam sily o to walczyc...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 11:23   

editf napisał/a:
coraz trudniej wychodzi mi staranie się o powrot męza, coraz mniej widze szans i nadziei na pojdenanie, coraz bardziej on uzmysławia mi ze jednak chce byc sam, ze nic z tego nie wyjdzie. Probuje rozmow probuje kontaktu, on jednak powtarza, ze " nie ma nas"... nie wiem czy te jego chec powrotu po prostu soebie za bardzo nie wkręcilam... czy niepotrzebnie nie zaczełam soebie wmawiac to ze on chce jednak wszystko naprawic... jego zdaniem zbyt wiele złego sie wydarzylo, boo odbudowac nasze małzenstwo... moim nie, ale sama nie mam sily o to walczyc...

Editf,
przestań się starać o męża, a zacznij się starać o siebie.
Daj mężowi wytchnąć....
Jeśli starania takie jak robisz i masz jakiś cel
nie przynoszą skutków, znaczy to, że źle się starasz, a skoro źle, to znaczy musisz stanąć z boku i przyjrzeć się co nie tak.
A stanąć z boku oznacza - zacznę od siebie!
czy nie jesteś już zmęczona?
czy nie masz siły?
czy brak Ci nadziei?
czy nie wiesz o co chodzi?
jesli tak - ZATRZYMAJ SIĘ.

Potem zobaczysz o co chodzi.

Masz dzieci?
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 14:01   

Elżbieto staralam sie o siebie, ponad rok... zaczełam zyc normalnie funkcjonowac,pogodzilam sie nawet z tym, ze nie ma go obok, zaczelam zyc swoim zyciem... potem pojawil sie pan X... moje rozterki, chec zbudowani normalnej rodziny, chec posiadania dzieci, potem iskra nadzei, ze maz moze wrocic, wszystko stanelo na glowie, ja znowu zaczelam wierzyc w to ze moze nam sie udac, znowu zacezlam zyc swoim maleznstwem, checia uzdrowiania go i odzywskania meza... nasze spotkania, rozmowy, rozmowy o wszystkim innym tylko nie o nas, ale to dla mnie i tak, bardzo, bardzo duzo...potem ogromna szansa, szansa aby byc razem... mozliwosc wspolnego zamieszkania i jego slowa, zebym nie brala go pod uwage... wiec p0o co to wszystko, wiec o co rozbudzanie we mnie tych cholernych nadziei?????

dzieci nie mamy, on nie chcial, a ja czekalam, ze to sie kiedys zmieni, ze dojrzeje, dorosnie, ze bedzie chccial... zegar bilogiczny tyka, a ja mam wrazenie ze zycie przecieka mi przez palce...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 14:16   

Editf,
spróbuj pójść do spowiedzi,
spóbuj przynajmniej, bo coś tak pamiętam, że mialaś opór, może to nie Ty.
Spróbuj regularnie spowiadać się, aby być w łasce uświęcającej. Jak ten krok będzie dla Ciebie łatwy, wtedy ujrzysz swoje małżeństwo w innym świetle, w świetle wiary i w świetle tej prawdy jaką małżeństwo jest - w świetle istnienia troje - Ty, mąż i Chrystus. Tak ustanowił to Jezus i do Niego krzyknij : JEZU !
Spróbuj...

i wiesz... zegar biologiczny tyka, a tyka też miłość innego wymiaru, naprawdę.
Editf, piszesz mąż, mąż, mąż... pan x, pan x, pan x.
W tym nie ma Ciebie!!

Odszukaj prawdziwą siebie!

Zapragnij tylko jednego - odnaleźć Editf.
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 14:44   

Elzbieto starm sie regularnie chodzic do spowiedzi, uczestniczyc w mszy swietej, jednakze nie daje mi to tego wszystkiego co chcialabym, nadal brak we mnie wiary, chcęci , nadziei... brak... zastanawi mnie ile jeszcze musze w zyciu wycierppiec? ile musze jeszcze zyc nadzija, ze kiedys bedzie lepiej? czy nie dosc zlego sie stalo??? czym na to wszystko zapracowalam???? moze nie powinno byc we mnie tyle buntu ile jest, ale boli jesli ktos daje Ci szanse i nadzije na pojednanie a chwile pozniej ja po prostu odbiera!!!!!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 14:58   

Jesteś w trakcie rozwodu?


Editf,
dołącz do wspólnej modlitwy o godzinie 15 za nasze małżeństwa i rodziny do Jezusa Miłosiernego. http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=56050#56050
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-25, 15:45   

tak , juz wczesniej o tym pisalam... moj maz zlozyl pozew, nie zgodzilam sie, wiec poki co tkwie w zawieszeniu...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-26, 11:58   

Editf, tak jak napisałam - zapragnij tylko jednego - odnaleźć prawdziwą Editf.
Czy wiesz jak?
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-26, 18:17   

moze rozwiniesz wątek jak....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8